Najciekawsze mecze Lecha z Legią w Poznaniu do 2000 roku

lechlegiaJutro Lech Poznań rozegra 125 mecz z Legią Warszawa w swojej 95-letniej historii. Dziś krótko przypominamy wszystkie najciekawsze domowe spotkania Kolejorza z „Wojskowymi” od pierwszego starcia w 1948 roku do 2000 roku. Do niektórych z nich kibice na pewno będą wracać pamięcią przez wiele kolejnych lat.


Pierwsza domowa konfrontacja Lecha z Legią miała miejsce w 1948 roku na Dębcu. Wtedy legioniści jako pierwsi wyszli na prowadzenie, jednak później dwukrotnie prowadził Kolejorz. W 71. minucie wygrywał nawet 4:2, ale warszawianie w dwie minuty doprowadzili do remisu. Ostatni cios i tak zadali wówczas poznaniacy, którzy na pięć minut przed końcem zdobyli bramkę na 5:4 zwyciężając tym samym w pierwszym historycznym boju pomiędzy obiema drużynami.

Rok później również na Dębcu i to w sezonie w którym Lech pierwszy raz w swojej historii uplasował się na podium ligi poznaniacy odnieśli swoje najwyższe domowe zwycięstwo nad warszawianami w historii. Już po 26. minutach Wielkopolanie prowadzili 3:0 triumfując ostatecznie 4:1. Co ciekawe bramkę dla gości zdobył wówczas słynny Kazimierz Górski, zaś trafienia dla gospodarzy zaliczyli niemniej słynni Teodor Anioła oraz Edmund Białas.

W 1951 roku Lech poniósł swoją pierwszą domową porażkę z Legią. Wówczas poznaniacy przegrali 1:3 i nie pomógł im nawet gol Teodora Anioły. Ten piłkarz w kolejnych latach bardzo często strzelał Legii bramki i śmiało można powiedzieć, że miał patent na warszawian, którzy w pierwszych latach na ogół nie radzili sobie w stolicy Wielkopolski. Sytuacja zmieniła się na gorsze w 1956 roku już na obiekcie Warty.

Wtedy Lech poniósł swoją najwyższą domową porażkę z Legią przegrywając z „Wojskowymi” w obecności prawie 40 tysięcy widzów na trybunach aż 0:6. Cztery gole dla stołecznych zanotował wówczas legendarny zawodnik legionistów, Lucjan Brychczy. W 1964 roku obie drużyny rozegrały ciekawy mecz w 1/16 PP. W nim poznaniacy ulegli u siebie Legii 2:4, choć dwie decydujące bramki dali sobie wbić dopiero w dogrywce. Lepiej było za to latem 1972 roku.

Wówczas na inaugurację sezonu 1972/1973 poznański Lech pokonał na stadionie Warty w obecności ponad 40 tysięcy Legię Warszawa 1:0. Jedyną bramkę w tamtym spotkaniu pod koniec zawodów zdobył Roman Jakóbczak, a „Wojskowym” nie pomógł nawet Kazimierz Deyna. Natomiast w 1974 roku i to przed 45 tysiącami ludzi Kolejorz ograł legionistów 2:1, choć przegrywał w Poznaniu 0:1. Na dodatek decydującego gola znów w końcówce zdobył Roman Jakóbczak. Warszawianie zrewanżowali się Lechowi w Poznaniu rok później. Wtedy prowadziliśmy 2:1, jednak 3:2 na stadionie Warty ostatecznie wygrała Legia, która decydujące trafienie także zanotowała w samej końcówce.

W 1979 roku znów na Wildzie ekipa Kolejorza pokazała klasę przegrywając z Legią do przerwy 0:1, ale ostatecznie zwyciężając 2:1. Tymczasem pierwszy poznaniacy zmierzyli się z warszawianami na Bułgarskiej w 1981 roku i triumfowali wówczas 2:1. To zwycięstwo śledziło z trybun 30 tysięcy ludzi. Jeszcze więcej kibiców gromadziły trzy kolejne zwycięskie boje z legionistami na Bułgarskiej odpowiednio 2:0, 1:0 i 2:1.

W tych dwóch ostatnich spotkaniach Kolejorz strzelał gole dopiero po zmianie stron, a w potyczce wygranej 1:0 zdobył bramkę w 90. minucie gry. Niestety dobra passa lechitów na Bułgarskiej skończyła się w 1986 roku, gdy poznaniacy przegrali u siebie z legionistami 1:4. W późniejszych latach mecze Lecha z Legią nie cieszyły się już tak dużym zainteresowaniem, jak w pierwszej połowie lat 80-tych. Małym wyjątkiem był jednak pojedynek z którego skrót można zobaczyć poniżej.

Po nim Lech Poznań w kolejnym domowym starciu z Legią przegrywał u siebie już 0:1 po trafieniu w 1. minucie Wojciecha Kowalczyka, lecz po raz kolejny w swojej historii potrafił odrobić straty i zwyciężyć u siebie 2:1. Dla zespołu Kolejorza bardzo pechowy był za to mecz w 1995 roku w którym do 90. minuty prowadził 1:0. Niestety warszawianie wyrównali w doliczonym czasie gry za sprawą znienawidzonego w stolicy Wielkopolski, Jerzego Podbrożnego.

Z kolei w 1998 roku Lech walczył o utrzymanie, a Legia o puchary. Pod koniec rozgrywek Kolejorz grał u siebie właśnie z „Wojskowymi” i za sprawą hat-tricka Piotra Reissa zwyciężył 3:0. Gole z tego meczu można obejrzeć poniżej, ale my samo spotkanie szerzej przypominaliśmy na łamach serwisu prawie sześć lat temu (cały materiał -> tutaj).

Ostatni pamiętny mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa na Bułgarskiej przed powrotem Kolejorza do Ekstraklasy miał miejsce wiosną 2000 roku. Lech nie był faworytem tamtej potyczki z warszawianami, bowiem Legia walczyła wtedy o najwyższe cele, a poznaniacy tylko o utrzymanie. Mimo to, po golu Suchomskiego z rzutu karnego w 82. minucie gry prowadziliśmy 1:0, lecz szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Zaledwie minutę później wyrównał Karwan, a w 88. minucie wprowadzony w drugiej połowie Goliński zdobył samobójczego gola.

Samobójcze trafienie „Goliny” nie było jednak zwykłą bramką. Otóż młody wówczas lechita chciał wybić piłkę tak, aby nie było rzutu rożnego dla Legii. Wychowanek Kolejorza postanowił zagrać futbolówkę do bramkarza, którego piłka przelobowała i pogrążyła Lecha. Piłkarze wiedzieli, że był to wyjątkowy mecz dla klubu, zatem wyszli na to spotkanie z pofarbowanymi na niebiesko włosami. Niedługo po tej porażce z Legią poznaniacy po 28 latach spadli z Ekstraklasy zajmując w sezonie 1999/2000 ostatnie miejsce w tabeli. Na szczęście szybko powrócili do elity, bo już jesienią 2002 roku z powrotem rywalizowali na najwyższym froncie w naszym kraju. Więcej o tamtych pojedynkach wkrótce.

Źródło: inf. własna
Fot: KKSLECH.com

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







13 komentarzy

  1. torreador pisze:

    Pamiętam ten pierwszy mecz w pierwszej lidze, 1972 rok. 1:0, Jakóbczak z wolnego, a na bramce Legii, późniejsza gwiazda Kolejorza – Piotr Mowlik 🙂

  2. Michu73 pisze:

    A mi ze wszystkich pojedynków w których miałem szanse uczestniczyć, najbardziej utkwiła w pamięci piękna bramka Mariusza „Maradonny” Niewiadomskiego na 2:1, chyba 83 albo 84 rok. Szaleństwo na trybunach i po meczu:)

  3. Glos pisze:

    Tez pamietam ten pierwszy po wejsciu do I ligi mecz i bramke Jakobczaka z wolnego. Ten to mial dynamit w nodze, strach bylo w murze stac. Wydaje mi sie jednak ze ludzi bylo wiecej. Pamietam taki mecz na Blugarskiej kiedy Okon strzelil bramke bo gwiazdy warszawskie zapomnialy ze po rzucie z autu nie ma spalonego. Okon poszedl po linii polozyl bramkarza i strzelil na 1:0. W innym meczu na Blugarskiej Okon osmieszal kilka razy Gaware (typowy rzeznik ligowy jakich tirowka miala zawsze) zalozyl mu siate facet siadl na dupie Okon poczekal az wstanie i zalozyl mu druga. Ten nie wytrzymal i zaczal polowac na Mundka ale meczu nie dokonczyl bo ktorys z naszych go „uspokoil”. Tak w latach 80-tych bylo kilka niezlych meczy no i atmosfera byla tez inna. Nie bylo „poprawnosci” tylko szczere uczucie do rywala, tak na boisku jak i na trybunach.

  4. rawiczfc pisze:

    @Głos
    Czy ten mecz o którym piszesz (z golem „OKO”) nie miał przypadkiem miejsca w marcu 1985 roku? Lech wygrał wtedy na Bułgarskiej 1:0
    @Michu73
    18 wrzesnia 1983… Lech vs Legia 2:1, na trybunach 40 tysiecy ludzi….

    No i na pewno pamiętny początek czerwca 1983… 1:0 w ostatniej minucie…

    • Michu73 pisze:

      Jako 10-latek było to dla mnie niesamowite przeżycie. Już chodziłem z kuzynem do kotła. No i ten pochód Grunwaldzką po zwycięstwie i napieprzanie z MO pod Kinem Olimpia:) Ja z racji wieku raczej patrzyłem gdzie uciec, żeby palą nie dostać:) Dzisiaj jak pomyślę to moich dzieciaków bym na taki mecz nie puścił ha ha

    • Glos pisze:

      To musialo byc wczesniej bo od 84 juz mnie nie bylo w Poznaniu. Mysle ze to byl 82 lub 83 rok.

  5. rawiczfc pisze:

    @Glos
    Coś mylisz Kolego: sprawdziłem, Gawara Krzysztof, rocznik 1958, grał w Legii w latach 1985-88…
    17 marca 1985 roku Lech w obecności 30 tys. widzów wygrał na Bułgarskiej 1:0 – jedyną bramkę zdobył faktycznie „Okoń’ w 32. minucie, ale – uwaga, uwaga – Gawara nie grał w tym meczu!

  6. rawiczfc pisze:

    „Okoń” i Gawara spotkali się na Bułgarskiej tylko raz – 2. kwietnia 1986 roku. Arceusz trafił na 0-1 zaraz na początku meczu, zaś Okoński wyrównał w 5. minucie, skończyło się 1:4… Gawara grał jednak cały mecz!
    Możliwe ze mylisz Gawarę z Witoldem Sikorskim który faktycznie grał dosyć ostro…
    W 1982 było w Poznaniu 0;0, zaś w czerwcu 1983 Lech wygrał 1:0 a bramkę zdobył Adamiec w 90. minucie. Z kolei tego 18. września 1983 gole dla Kolejorza strzelili Miłoszewicz w 55′ i Niewiadomski w 80’…
    Masz rację natomiast, że na meczu Lech – Legia 1:0 w 1972 było więcej ludzi. Według encyklopedii fuji Lech Poznań około 45 tysięcy.
    Pozdrawiam

    • Glos pisze:

      Rawiczfc: mozliwe ze mi sie cos pomieszalo i akcja przebiegla inaczej. Mozliwe ze to nie oOkon te bramke strzelil, pamietam tylko ze bylo 1:0 i akcja zaczela sie od autu, Okon poszedl wzdluz linii. Mozliwe ze podawal i ktos inny bramke strzelil. Co do Gawary to byl to rzeznik jak sie patrzy ale tez mozliwe ze go myle z kims innym z tirowki. Oni zawsze mieli w skladzie kogos od brudnej roboty. Dziekuje za wyczerpujace informacje, polecam sie na przyszlosc. No wiesz, wiek juz nie ten i tyle meczy widzialem ze cos moze sie pomylic. Pozdrawiam i dziekuje.

  7. rawiczfc pisze:

    Okoński i Gawara spotkali się na Bułgarskiej tylko raz: 2 kwietnia 1986 roku. Goście strzelili bramkę już w 2. minucie, Mundek wyrównał w 5. minucie na 1:1, skończyło się 1;4…
    W kwietniu 1982 było 0:0, w czerwcu 1983 Lech wygrał 1:0 (Adamiec 90′), zaś we wrześniu 1983 Kolejorz wygrał z kolei 2:1 (Miłoszewicz 55′ i Niewiadomski 80′)
    Ciekawostka; 25 listopada 1989 roku; Lech vs Legia 1;1 (gol: Juskowiak), na trybunach zaś ledwie 5 tysięcy widzów!

  8. Michu73 pisze:

    Fajnie powspominać:) Miejmy nadzieję, ze za ileś lat następni Kibole bedą wspominać dzisiejsze zwycięstwo:) Przydało by się takie pewne 3:0!

  9. rawiczfc pisze:

    @Glos
    Jasne – mi też wiele rzeczy zaciera się już w pamięci; dzięki wiki Lech przypomniałem sobie że był w ogóle taki mecz jak Lech vs Legia w 1988 roku; KKS wygrał pod koniec sezonu 2:0, na trybunach 20 tysiecy ludzi, szalenstwo po bramce Kruszczynskiego, a niedługo potem Lech „puknął” jeszcze Cwks w finale PP 88′. Byłem na tym mecz ligowym z Ojcem, wróciło się do Rawicza o 3. w nocy – i niestety – coraz mniej się z tego pamięta… Starość niestety…
    To w ogóle były cudowne czasy: jechało się z Rawicza pociągiem, obiad na dworcu i tramwajem na Bułgarską: dachu żadnego nie było, często w deszczu, a co piąty kibic miał ze sobą radio bo mecze były o zbliżonych godzinach i szło na żywo studio S – 13. Coś takiego jak Canal + przecież nie istniało. Po meczu znowu powrót tramwajem z szalikowcami: gdy za mocno szaleli i wylatywały szyby wychodziliśmy z Ojcem i na piechotę na dworzec.. tam w bane do Rawicza, po przyjezdzie kolacja w bufecie (istniały wtedy takie rzeczy nawet na małych stacjach), a potem jeszcze 5 km na piechotę na wieś za Rawiczem… I się cholernie chciało tak żyć!
    A dzisiaj, ech szkoda gadać: niby marzenia się spełniły, nie muszę jeździć baną tylko zasuwam z rodzina do Poznania autem, jest mega super stadion, ale jakoś ta magia uleciała trochę… I żeby ten nasz Lech chciał dla nas na boisku niemal umrzeć za te ponad 30 lat włóczęgostwa from Rawicz city…
    pozdrowienia!

  10. pyrlson pisze:

    Dobrze sie czyta wasze wspomnienia. Pozdro.