Reklama

Jedyny sukces Arki prowadził przez Lecha

Za dwa tygodnie nasz pucharowy rywal – Arka Gdynia dopiero po raz drugi w swojej historii zagra w finale Pucharu Polski. Choć głównym priorytetem beniaminka Ekstraklasy jest utrzymanie się w lidze, to mimo wszystko 2 maja na Stadionie Narodowym gracze Leszka Ojrzyńskiego powalczą z Lechem Poznań o drugi triumf w Pucharze Polski.


Arka Gdynia po raz pierwszy i jedyny raz dotarła do finału Pucharu Polski w 1979 roku. W sezonie 1978/1979 drużyna Arki była średniakiem w Ekstraklasie tak samo zresztą jak zespół Lecha. Rozgrywki Pucharu Polski rozpoczęła w 1/16 finału wyjazdowym meczem z IV-ligowym Piastem Nowa Ruda w starciu z którym gdynianie triumfowali tylko 1:0. W kolejnej fazie „Arkowcy” trafili na jeszcze niżej notowaną Wartę Sieradz, którą ograli na wyjeździe raptem 2:1.

W 1/4 finału Pucharu Polski ekipa znad morza po raz pierwszy w tych rozgrywkach wylosowała… Lecha Poznań. Do tej pory oba kluby rozegrały w krajowym pucharze cztery spotkania i akurat w sezonie 1978/1979 nasz zespół jeden jedyny raz przegrał. 12 listopada 1978 roku lechici jako pierwsi strzelili gola. Po 90 minutach był jednak remis 1:1, zatem doszło do dogrywki. Arka grając u siebie w 95 minucie wyszła na prowadzenie, lecz w 114 poznaniacy wyrównali. Po remisie 2:2 sędzia zarządził rzuty karne. Jedenastki lepiej wykonywali „żółto-niebiescy”, którzy w obecności 10 tysięcy widzów triumfowali 7:6.

Arka Gdynia po odprawieniu trzech rywali w tym Kolejorza już wiosną w półfinale mierzyła się z czołowym wtedy klubem Ekstraklasy, Szombierkami Bytom. O dziwo „Arkowcy” przejechali się po klubie z Górnego Śląska zwyciężając u siebie 3:0. W wielkim finale Pucharu Polski, który odbył się 9 maja 1979 roku na stadionie Motoru Lublin „żółto-niebiescy” mierzyli się z ówczesnym Mistrzem Polski, Wisłą Kraków. „Biała Gwiazda” była tak naprawdę ustępującym mistrzem, gdyż wiosną 1979 roku grała w lidze gorzej od Arki Gdynia i broniła się przed spadkiem.

Mimo trudnej sytuacji krakowskiej Wisły w Ekstraklasie to jednak ona była faworytem finałowego pojedynku 38 lat temu w Lublinie. Wiślacy jako pierwsi wyszli na prowadzenie, kontrowali mecz, by nagle na początku drugiej połowy stracić dwa gole. Arka Gdynia prowadząc 2:1 ostatecznie nie oddała już Pucharu Polski. Dość sensacyjnie doszła w sezonie 1978/1979 do finału i trochę niespodziewanie na oczach 15 tysięcy ludzi zdobyła Puchar Polski, który do teraz jest jedynym sukcesem „Arkowców” w historii.

Z ciekawostek można jeszcze dodać, że kluczową rolę w tamtych rozgrywkach odgrywał w Arce późniejszy lechita, Janusz Kupcewicz, a trenerem gdynian był wówczas niespełna 29-letni Czesław Boguszewicz, który do teraz pracuje w Arce Gdynia. Wiosną 1979 roku Lech Poznań był ostatecznie siódmy na koniec sezonu, Arka Gdynia jedenasta, a Wisła Kraków w składzie m.in. z Kazimierzem Kmiecikiem, Markiem Motyką, Zdzisławem Kapką czy Adamem Nawaką oraz prowadzona przez Oresta Lenczyka dopiero trzynasta.

Źródło: inf. własna
Fot: KKSLECH.com

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







8 komentarzy

  1. Michał Kalisz pisze:

    Przyjaciołom z Arki życzymy sukcesu za rok – i to pod warunkiem, że nie będzie w finale PP Lecha 🙂

    Przyjaźń przyjaźnią, sztama sztamą, ale ten Puchar do Nas należy!!!

    Tylko Lech!

  2. Mohito pisze:

    Areczko utrzymania życzymy w tym roku! ale puchar jest nasz:)
    CHCEMY WSZYSTKO!

  3. JR (od 1991 r.) pisze:

    Trzeba się nastawić na sportową walkę od 1 do 94 minuty. Lekko nie będzie.

  4. Rafi pisze:

    Ten mecz powinniśmy wygrać z palcem w tyłku i puchar przywieźć w końcu do Poznania. A Areczce życzę utrzymania w Ekstraklasie.

  5. MARCINzKalisza pisze:

    Nie będzie łatwo ale musimy odzyskac ten Puchar po 8 latach przerwy !

  6. J5 pisze:

    Trzeba zagrać tak jak w sobotę z Wisłą, aby Arce nie fać nawet cienia nadziei. Lech skoncentrowany na celu, grający szybko i agresywnie w odbiorze powinien sobie z gdynianami poradzić

  7. Bryx pisze:

    Co ten gość 34 lata pracował w Arce Gdynia?!

  8. 1909 pisze:

    Szacun dla Arki za tamten finał. Super doping. Fajna atmosfera. Kibole na murawie po drugim golu. Coś niespotykanego już teraz. Raz zagrali i wygrali. A jest taki polski klub, który w finale grał 4 razy i wszystkie finały wtopił do zera. To dopiero sztuka.