Felieton kibica: Piłkarz dobry czy piłkarz polski? Zgubne skutki protekcjonizmu

Od dłuższego czasu dajemy kibicom Lecha Poznań okazję współtworzenia serwisu KKSLECH.com a nie tylko udzielania się na nim w komentarzach. Pisząc swój tekst na dowolny temat i spełniając przy jego tworzeniu paru warunków możesz liczyć na jego publikację tutaj. Dziś prezentujemy jeden z artykułów nadesłanych do nas przez kibica Kolejorza.


W pierwszym meczu rundy wiosennej urazu doznał Matúš Putnocký. Gdyby trener Bjelica zdecydował się w tamtym momencie wpuścić na boisko Jasmina Buricia, musiałby jednocześnie zdjąć z niego Tetteha (wprowadzonego wcześniej za kontuzjowanego Trałkę) albo Kostevycha, tylko po to, aby placu gry w jednej chwili nie znalazło się więcej niż dwóch graczy spoza określonego zestawu państw (UE + EFTA). Jednym z klubów najmocniej popierających ten problematyczny limit jest… Lech Poznań. Tylko czy jest to rozwiązanie dobre, zarówno z punktu widzenia samego Lecha, jak i polskiej piłki?

Po co w ogóle wprowadzać parytety w piłce? Po pierwsze, można uważać za wartość samą w sobie, element fair play, to, że w klubie grają jego wychowankowie czy też piłkarze z danego kraju. Motywację taką można by uznać za szczytną, ale przy wdrażaniu takich pomysłów należy pamiętać, aby uczynić to całościowo, tak aby nie stawiać się samemu na straconej pozycji. Polskie kluby grają również w Europie i jeśli narzucą takie ograniczenia tylko sobie, to postawią się w sytuacji trenera, który zakazuje własnym piłkarzom fauli taktycznych i symulowania fauli. Jest to postawa w pewnym sensie chwalebna (a nawet mogąca dawać wymierne profity poprzez zwiększoną renomę klubu), ale żeby przynosiła ona korzyści na boisku, trzeba by zaapelować o zmianę przepisów w kierunku bardziej surowego karania niesportowych zachowań. Podobnie parytety (które zresztą już istnieją, w postaci minimum wychowanków w rozgrywkach europejskich) trzeba by wprowadzić na poziomie UEFA/FIFA . Nawet wtedy jednak niosłyby one za sobą negatywne konsekwencje, pętając rozwój sportowy klubów, co z kolei może ograniczyć wpływy finansowe i paradoksalnie pogorszyć sytuację wychowanków w stosunku do sytuacji, w której nie mają oni parytetów. Wprowadzenie tych ograniczeń na poziomie międzypaństwowym oznacza też mniejszy popyt na zagranicznym rynku transferowym, co przełożyłoby się zarówno na niższe wpływy do polskich klubów z tytułu sprzedaży zawodników, jak i niższą atrakcyjność wyboru kariery piłkarza jako takiej (co z kolei oznaczałoby obniżenie poziomu sportowego i ponownie niższe wpływy do klubów).

Po drugie, można argumentować, że model działania klubu oparty na szkoleniu jest bardziej wydajny ekonomicznie, lepiej wiąże kibiców/zawodników z klubem, to jedyna szansa dla polskich klubów (które nie są w stanie przelicytowywać ofert klubów zachodnich) itp. Jest to interesująca hipoteza, ale odgórne narzucanie rozwiązań w tej kwestii ma podobny sens, jak stwierdzenie, że dla klubów Ekstraklasowych najlepsza szansa na dobry wynik to gra na aferę i w związku z tym należy zakazać wykonywania częstych krótkich podań po ziemi. Koniec końców model zarządzania klubem weryfikuje boisko i nie ma powodu, aby przepisy ustanawiały w tym temacie ograniczenia ponad miarę.

Po trzecie, można mówić, że wprawdzie polskie kluby mogą ucierpieć na tym rozwiązaniu, ale zyska za to polska piłka reprezentacyjna, bo kluby będą musiały stawiać na szkolenie Polaków zamiast obcokrajowców. Jednakże piłkarze potrzebni reprezentacji często więcej się nauczą grając z obcokrajowcami o wysokich umiejętnościach niż z zawodnikami rodzimymi (vide treningowe pojedynki Lewandowskiego z Arboledą). Słabsze kluby to potencjalnie także niższa atrakcyjność kariery piłkarza w Polsce, co będzie zniechęcać do wyboru tego zawodu, a zdolnych jego przedstawicieli zachęcać do szybszego wyjazdu za granicę, za pieniędzmi i możliwością ogrywania się z lepszymi zawodnikami. Wreszcie aby w ogóle mówić o skutecznym wspieraniu Polaków, trzeba by wprowadzić parytet tylko dla nich, a nic takiego nie ma obecnie miejsca (faworyzowani są gracze z łącznie 32 państw). Trudno też myśleć o jego wprowadzeniu na skalę krajową wobec przepisów antydyskryminacyjnych narzucanych przez rządy. W efekcie mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której klub może zatrudnić nieograniczoną liczbę, dajmy na to, Hiszpanów, ale już obywatele sąsiadujących z Polską Białorusi, Ukrainy i Rosji są dyskryminowani.

Po czwarte, klub stawiający na szkolenie (za który można uznać Lecha) może uzyskać przewagę doprowadzając do zakazania innych modeli funkcjonowania i w krótkim okresie niewątpliwie może mu to przynieść korzyści. Jednakże będzie to też obniżać siłę sportową całej ligi, co w dłuższym okresie może przełożyć się zarówno na słabsze wyniki sportowe, jak i na niższe wpływy do klubowego budżetu.

Na poziomie analizy ekonomicznej nie widać zatem jednoznacznych zalet wprowadzenia parytetów, widać za to mnóstwo wad. A co na ten temat można powiedzieć na podstawie najnowszej historii Lecha? Najświeższe ruchy transferowe nie wskazują na to, aby szczególnie w cenie były usługi rodzimych piłkarzy, choć siłą rzeczy zarząd musi sięgać do zawodników z państw uprzywilejowanych. Można od ręki wymienić wielu zawodników nieprzynależących do tej grupy, którzy dobrze zapisali się w historii klubu. W ostatniej kolejce mistrzowskiego sezonu 2009/10 na boisko w pierwszym składzie wybiegli: Arboleda, Injac, Štilić, Kriwiec. Wygrany 3:1 mecz z Manchesterem City na Bułgarskiej i zremisowany 3:3 mecz z Juventusem w Turynie rozpoczynali: Arboleda, Henriquez, Injac, Đurđević, Štilić, Kriwiec (nie wspominając o Rudnevsie, który wprawdzie ma łotewskie obywatelstwo, ale z pochodzenia jest Rosjaninem). W wygranym 4:2 meczu z Austrią Wiedeń zagrali od początku: Tanevski, Arboleda, Injac, Štilić, Rengifo. Dziś te składy nie byłyby możliwe. Po co krępować sobie nogi przepisami mówiącymi, że z powodów pozasportowych niektórzy zawodnicy nie mogą grać? Pozwólmy klubom decydować o tym, jakich chcą mieć u siebie piłkarzy i wg jakich kryteriów chcą ich dobierać; czy będą to czyste umiejętności piłkarskie, przynależność państwowa, kolor skóry, cechy charakteru, wiek czy kolor włosów, efekt końcowy zweryfikuje boisko i kibice, którzy będą chcieli bądź nie oglądać daną drużynę.

Krzysztof Jurewicz

Chcesz, by w przyszłości także Twój tekst znalazł się na KKSLECH.com? Pisz i wyślij go do nas pod adres: redakcja@kkslech.com. Jest szansa, że ujrzy światło dzienne. Więcej dowiesz się -> TUTAJ

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <



20 komentarzy

  1. asdf pisze:

    Chyba jeszcze, żaden obcokrajowiec w naszej lidze się nie wybił bo to zazwyczaj szrot.
    Może kiedyś Marcello, Uche, Rudnevs ale coś jednak zachamowało jego kariere w Bundes, nie umiał się poświęcić dla gry.
    Reszta to szrot.
    Zdecydowanie lepiej dawać szanse naszym młodym niż sciągać szrot co widać chociażby po kwotach transferowych.

    • Pawelinho pisze:

      Tak tylko to samo można napisać o polskich piłkarzach, którzy generalnie są słabi i tylko 2/10 okazuje się równie dobry jak obcokrajowiec spoza UE. Dla mnie te wszystkie limity to absurd szczególnie, że transfery Kostevycha czy kiedyś Stilicia albo nie wiem np Djurdjevicia pokazują, że może warto potraktować kraje Bałkańskie oraz Białoruś czy Ukrainę tak jak Szwajcarię bo można przegapić naprawdę ciekawych graczy tylko i wyłącznie dlatego, że mamy limit piłkarzy spoza UE.

      ps

      Wydaje mi się, że najlepszy model najbardziej pasujący do Polski to jest ten, który jest w Bundeslidze i taką drogę należy obrać, a nie zamiast tego wprowadzać jakie dziwne oderwane od rzeczywistości zasady przez, które trener nie może wprowadzić Bośniaka bo naruszy przepisy, które będą grozić konsekwencjami z racji nieupoważnionego do gry piłkarza (takie które są w regulaminie). Szkolenie młodzieży i tak dalej to jedno, ale dbanie o rozwój sportowy czy podnoszenie umiejętności młodzieży przez patrzenie na obcokrajowców (pod warunkiem, że są lepsi od polaków) nie powinno być zabronione lub ograniczone.

  2. Pozdrowienia z Kanady pisze:

    Co sie dzieje z „potencjalem produkcyjnym” nizszych klas rozgrywek w Polsce? Plesnierowicz, Sidorczuk, Jakolcewicz, Pawlak, Bak, Okonski, Niewiadomski, Pachelski, Podbrozny, Peszko, Lewandowski- to tylko niektorzy pilkarze, ktorzy przyszli do Lecha z zaplecza ekstraklasy. Czy obecnie naprawde nie ma tam zadnych talentow?

    • R. pisze:

      Patrząc jak odbiły się od ESA takie talenty z 1 ligi jak Formella, Reca, Hiszpański…

  3. Goluś pisze:

    Całość artykułu cierpi na elementarne braki logiki, przy jednoczesnym nadmiarze
    mędrkowania.
    Co niby ma fair play do wychowanków, a ci do ” zakazywania własnym piłkarzom
    fauli taktycznych i symulowania fauli”.
    Ja to mawiano w 'Fachowcach’.. „Nie teoretyzuj docent!”

  4. Al pisze:

    Parytet ten to niekonsekwencja , niesprawiedliwość i brak realizacji podstawowego założenia . Faworyzowanie graczy Unii nie ograniczyło ilość Polaków ale zmusiło do wyboru piłkarza często droższego ,gorszego z Unii kosztem np: znacznie lepszego spoza .

  5. B_c00L pisze:

    Slowo dnia – PARYTET 🙂

    • sternbek pisze:

      Doslownie 🙂 🙂 od poczatku artykulu czychalem na wylapanie kolejnego… 🙂

  6. endrjiu pisze:

    Jest moje ulubione zdjecie 😀

  7. 07, pisze:

    Ta, zielone swiatlo do kolejnych Muhamadow? Nie dziekuje. Wole ogladac Tomczyka czy Jozwiaka.

    • F@n pisze:

      Ten Muhamad zwany Keitą ma norweskie obywatelstwo 😉
      Będziesz oglądał Situma, Barkrotha, Rakelsa itp a nie Tomczyka i Jóźwiaka. Ich może za jakiś czas.

    • 07; pisze:

      Oby….

  8. Cinek pisze:

    Dla mnie ten przepis jest chory jak cała UE, ale tu już wkraczam na tematy polityczne. Powinien być jasny zapis „w klubie może być max X obcokrajowców”. Śmieszy mnie to, że na boisku może być 11 Hiszpanów, ale 4 Ukraińców już nie …

    • Soku pisze:

      To ma nieco sensu, zwróć uwagę na to, że osoby spoza UE muszą legitymować się pozwoleniem na pracę w Polsce.

      Ostatni casus Stali Mielec daje do myślenia. Im się generalnie upiekło (kara finansowa a nie WO), ale w takiej eklapie podobne przeoczenie mogłoby być już brzemienne w skutki.

    • 07; pisze:

      @Cinek – poczekaj – jeszcze kilka ” incydentów” w Paryżu czy Brlinie i nawet w tych krajach skończy się medialna poprawność polityczna… tak modna w Europie.

    • tomasz1973 pisze:

      No tak, ale akurat to nie unijne przepisy, tylko wymysł Bońka, na dodatek mocno chory.
      Jeżeli chcemy promować Polaków, musiałby być , tak jak piszesz limit ogólny obcokrajowców, ale tego nie da się na dzień dzisiejszy wprowadzić.

    • 07; pisze:

      No i dobrze, bo rzeczywiście kilku grojków mieliśmy którzy podnieśli poziom tej ligi, ale przy nich armię tych którzy przyjechali na wakacje, oraz pukać polskie blondynki w ”imię miłości” za unijny paszport.

  9. Marco pisze:

    praktycznie w kazdym polskim klubie gwiazdami sa obcokrajowcy, gdyz skolenie mlodziezy w polsce to dramat, zadnego limitu obcokrajowcow zreszta w polsce nie ma gdyz mozesz w druzynie miec 30 litwinow np, natomiast kompletna glupota jest limit na serbow i pilkarzy z poludniowej ameryki, tak naprawde nie wiem o co wtym chodzi, mysle,ze PZPN zdaje sobie sprawe z glupoty polskich kibicow, ktorzy daja sobie wmawiac rozne bzdury od dziesiecioleci i pokazuje jak to wspiera mlode talenty,a tak naprawde jest to zwykle wyrachowanie.