Na chłodno: Cirkus

Cykl „Na chłodno” to stałe dopełnienie materiałów meczowych w których w trochę inny sposób przyglądamy się meczom Lecha Poznań, ogólnej grze zawodników czy indywidualnej postawie piłkarzy. Czasem poruszamy też aktualne sprawy dotyczące naszego klubu w bardzo chłodny sposób. O wszystkim przeczytacie w poniedziałek lub we wtorek po każdym spotkaniu poznając nasze szczere zdanie na temat danego meczu. Od lata 2016 w materiałach „Na chłodno” przyglądamy się również temu, co dzieje się w Lechu (głównie pod względem transferów), oceniamy działania zarządu lub ich brak bacznie spoglądając na sytuację wokół klubu.


Witamy w kolejnym odcinku „Na chłodno”. Trwający tydzień przynosi kibicom wiele emocji, czyli to o co chodzi w piłce nożnej. Od poniedziałku wydarzyło się kilka ciekawych rzeczy stąd osobny materiał po meczu ze Śląskiem Wrocław. W dzisiejszym artykule głównym tematem, który chcemy poruszyć jest Nenad Bjeica i jego słowa wypowiedziane przed wczorajszym spotkaniem. Wielu z Was na tej witrynie odebrało jego słowa jako totalny odlot i sygnał, że praca Bjelicy w Lechu na serio dobiega końca. Odlot Chorwata obserwujemy tak naprawdę od miesięcy identycznie jak brednie o rzekomo dobrych meczach w których Lech od miesięcy niewiele pokazuje. We wtorek trener Kolejorza po całości pojechał po bandzie, a w środę podczas drugiej połowy spotkania kibice jasnymi okrzykami wyrazili w końcu to co myślą o jego pracy w ostatnich miesiącach.

Jeszcze nie tak dawno zarząd chwalił Bjelicę za brak wymówek w razie problemów tylko za chęć znalezienia wyjścia z każdej sytuacji. To już dawno jest nieaktualne. We wtorek Chorwat jasno dał wszystkim do zrozumienia, że ma słabszą drużynę niż w ubiegłym sezonie, ponieważ wtedy w Lechu było 7 reprezentantów podczas gdy teraz nie ma ani jednego. Jakich reprezentantów? i jakich krajów? Było trzech juniorów z młodzieżówki + reprezentanci słabych piłkarsko krajów takich jak Węgry czy Finlandia, które na mapie piłkarskiej Europy nic nie znaczą. Trudno oczekiwać, aby Dilaver, Situm, Gytkjaer czy Barkroth otrzymywali powołania do reprezentacji Austrii, Chorwacji, Danii i Szwecji, które są znacznie silniejsze od przykładowo niszowej kadry Finlandii bądź Węgier, która dostaje się na wielką imprezę raz na 30 lat. Idąc tokiem myślenia Bjelicy gdybyśmy teraz mieli w zespole 5 reprezentantów Cypru, 2 reprezentantów Armenii i 1 reprezentanta San Marino, to kadra Lecha Poznań byłaby silniejsza, a on sam mógłby „grać z Lechem Poznań w Lidze Mistrzów” o czym bredził coś pod publiczkę wiosną rok temu po jednym z wygranych meczów.

Prawda jest taka, że latem do Kolejorza przyszło więcej zawodników doświadczonych, z lepszych piłkarsko krajów, średnich (nie słabych) lig, a ci wszyscy piłkarze sprowadzeni za niemałe pieniądze grają słabo, nie grają nic i nie pokazują tego, co w poprzednich klubach. Zapomnieli nagle, jak się gra? Czy Nenad Bjelica nie umie wydobyć z nich chociaż połowy potencjału, choć latem na początku sezonu 2017/2018 nie było takich obaw? Nawet jego znajomy Mario Situm ostatnio mocno spuścił z tonu będąc piłkarzem nijakim, który na ten moment nie kwalifikuje się do wykupienia latem z Dinama Zagrzeb. Śmieszne jest gadanie Nenada Bjelicy jakoby nie mógł rywalizować z Legią Warszawa, ponieważ ta płaci zawodnikom większe pieniądze. Akurat Lech pokonał jesienią Legię 3:0, a tego samego dnia, kiedy Chorwat wypowiadał te bzdury Jagiellonia pojechała legionistów w Warszawie „tylko” 2:0, choć ma 3 razy mniejszy budżet od Lecha Poznań. Nenad Bjelica nie przegrywa rywalizacji z Legią i Jagiellonią przez pensje dla piłkarzy i niższe możliwości finansowe. Przegrywa, bo jest słaby, przykładowo w meczach z ostatnią Sandecją ekipa Kolejorza straciła aż 4 punkty, nie może wygrać od 10 spotkań na wyjeździe i w 5 ostatnich meczach wyjazdowych nie zdobyła gola. Sam Lech prowadzony przez Bjelicę przegrał z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski (tu trener ponosi raczej niewielką winę) oraz roztrwonił jesienią 5 punktów przewagi przez swoją fatalną grę na wyjazdach na którą nie da się patrzeć! Fatalna gra nie ma nic wspólnego z możliwościami finansowymi naszego klubu. Przegrywamy rywalizację po 25. kolejkach, jesteśmy na 3. miejscu tylko i wyłącznie z własnej winy. Frajersko rozdajemy punkty na wyjazdach, momentami gramy tragicznie i pretensje możemy mieć tylko do siebie. To co opowiada Nenad Bjelica obraża Lecha, kibiców oraz wszystkich ludzi związanych z klubem. Nenad Bjelica zarabia najwięcej w Ekstraklasie, dostaje zawodników na pozycje na które chce, ma wszystko co chce, żaden inny trener nie miał takiego zaufania w naszym klubie, a na końcu Chorwat odpłaca się wygadywaniem takich głupot. Wychodzi u niego brak doświadczenia walki o najwyższe cele czego niestety już nie ominiemy.

Sam trener tak naprawdę nie wie, dlaczego Lechowi nie idzie, czemu gramy tak słabo oraz dlaczego regularna gra skrzydłami i tylko skrzydłami kończąca się niecelnym wrzutkami nie przynosi żadnych efektów? Nie wie, dlaczego kiedyś Lech wygrywał po 3:0 i czemu teraz nie może wygrać na wyjeździe od 20 sierpnia? Nenad Bjelica nic nie wie. Wie jednak, że Lech nie może rywalizować finansowo, nie może być pierwszy w tabeli, a w Koronie, w Górniku i w Jadze jest zmniejsza presja niż w Poznaniu. Według wtorkowych słów trenera presja + „oczekiwania w Lechu są większe niż możliwości”, zatem kibice przesadzają z jego krytyką. Sam Chorwat wyraźnie powiedział, że nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia, więc akceptuje krytykę z różnych stron. Jak sam przyznał – krytyka nie sprawia mu żadnych problemów i nie traci energii na czytanie tego, co piszą do niego ludzie na Facebooku. Jest to bardzo interesujące, ponieważ Nenad Bjelica regularnie lajkuje wpisy, które mu się podobają. Większość krytycznych za to usuwa rozdając internautom coraz to więcej banów, natomiast wklejanie linków (szczególnie do tej witryny) jest równoznaczne z automatycznym zablokowaniem na FB. Bjelica rzekomo nic nie czyta, ale miał czas, by z galerii na KKSLECH.com wziąć zdjęcie z racami z meczu z Pogonią, obciąć znaczek serwisu i dodać je do swojego albumu. Nikt nie ma pretensji o takie rzeczy tylko niezrozumiałe są różnego rodzaju kłamstewka, które później szybko wychodzą.

Fatalną grę Lecha Poznań w końcu (lepiej późno niż wcale) dostrzegł też zarząd Kolejorza, który po raz drugi pogroził palcem Chorwatowi. Pierwsze pogrożenie palcem w grudniu po meczu z Piastem miało efekt chwilowy. Druga groźba była nieco inna. Lech domaga się od Nenada Bjelicy bardziej ofensywnej i efektownej gry w niektórych spotkaniach stąd wczorajsze, odważne ustawienie 4-4-2. Trener nie ma ultimatum punktowego. Ma ultimatum, by Lech po prostu grał lepiej, grał ofensywniej, zaczął strzelać więcej goli i zaczął cieszyć kibiców grą. Przy okazji możemy uspokoić wszystkich internautów. Nie ma w Lechu tematu zatrudnienia Piotra Stokowca i nie toczą się z nim żadne negocjacje kontraktowe. Jeśli już zmieniać trenera, to na szkoleniowca o półkę wyżej od Nenada Bjelicy, który ogarnąłby nasz zespół przede wszystkim taktycznie. Ciężko byłoby w marcu znaleźć idealnego kandydata, więc wszyscy liczą, że Lech Poznań za kadencji Nenada Bjelicy jakoś zapali i doczołga się do końca sezonu 20 maja na 1. pozycji w tabeli. Nam kibicom pozostaje w to wierzyć. Jeszcze nie przegraliśmy swojej szansy, a takie mecze, jak Legia – Jagiellonia 0:2 sprawiają, że Lech wciąż realnie walczy o tytuł Mistrza Polski. 2:0 dla Jagi w Warszawie to dobry wynik, gdyż białostoczanie prędzej potkną się w najbliższym czasie niż legioniści z którymi poznaniacy nie mogą w niedzielę przegrać. Strata do Jagi jest jak najbardziej do odrobienia jeszcze przed 30. kolejką jeżeli Lech nie zawali spotkań 4 oraz 11 marca. Jagiellonia na razie przypomina Lecha z początku zeszłej wiosny, który również miał zwycięską serię, grał pięknie, efektywnie, by na końcu zostać z niczym lub jak kto woli – ze srebrem za Puchar i brązem za ligę. Lech pod wodzą Bjelicy od paru miesięcy to cirkus co nie ulega żadnej wątpliwości, lecz realne szanse na tytuł wciąż są, a jeśli takowe są, to trzeba walczyć o swoje tak jak w końcówce wczorajszego spotkania, która rozgrzała wszystkich kibiców będących na stadionie. Być może gol Gytkjaera zdobyty w 90 minucie będzie miał za jakiś czas bardzo dużo znaczenie. Zwłaszcza jeśli Lech, który tym razem nie jest faworytem, nie przegra w Warszawie.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <