13 zwycięstw w Warszawie

Jutro wieczorem Lech Poznań zagra na wyjeździe z Legią Warszawa. Kolejorzowi na obiekcie przy ulicy Łazienkowskiej zawsze grało się bardzo trudno, choć w ostatnich latach było dużo lepiej. Podczas jednej z ostatnich wizyt na stadionie w stolicy „niebiesko-biali” odnieśli nawet swoje najwyższe zwycięstwo w Warszawie, które już na zawsze zapisało się w blisko 96-letni historii Kolejorza oraz starć z tym rywalem.


W stolicy naszego kraju „niebiesko-biali” rozegrali dotąd 58 ekstraklasowych spotkań notując bilans 11-14-33, gole: 38:86. Wieczorem Wielkopolanie powalczą zatem o 14 zwycięstwo w Warszawie w swojej historii i o 12 ligowe, a my wykorzystując zbliżający się pojedynek Legia – Lech przypominamy dziś najbardziej pamiętne potyczki Kolejorza w Warszawie.

Pierwszy mecz Lecha z Legią w Warszawie odbył się w październiku 1948 roku i zakończył się porażką poznaniaków 1:3 (honorowe trafienie dla Kolejorza zaliczył wówczas słynny Edmund Białas). W drugim spotkaniu w Warszawie lechitom poszło już łatwiej. Poznaniacy wygrali bowiem 3:1 prowadząc w pewnej chwili już 3:0 i jeszcze na początku meczu zmarnowali rzut karny. Wiosną 1950 roku Lech ponownie triumfował i to przed 20 tysiącami warszawiaków po bramce w 85. minucie gry Tadeusza Kołtuniaka. W kolejnych latach Kolejorzowi grało się w stolicy nie najgorzej. Lech nawet przegrywając umiał doprowadzać do remisu choćby za sprawą legendarnego Teodora Anioły i aż do 1956 roku nie wracał ze stolicy na tarczy (przegrał wtedy 0:3).

Przez wiele kolejnych sezonów na swoim boisku lepsza była już jednak tylko Legia m.in. za sprawą Lucjana Brychczego. Raz do przerwy utrzymywał się co prawda bezbramkowy remis, lecz w drugich 45 minutach do przodu ruszyli warszawianie wbijając poznaniakom trzy gole. Mimo wszystko Lech nie rywalizował z Legią już tak często, jak w końcówce lat 40-tych czy w latach 50-tych. W końcu w sezonie 1973/1974 przyszło przełamanie, a Kolejorz wygrał na wschodzie 2:0 po bramkach Ryszarda Szpakowskiego oraz Teodora Napierały. Kolejnych kilka konfrontacji przy Łazienkowskiej kończyło się niestety porażkami „niebiesko-białych”, którzy ponownie przełamali się w Warszawie w sezonie 1981/1982 wygrywając tam 4 raz po bramce zdobytej zaraz na początku meczu.

W rozgrywkach 1982/1983 Lech zwyciężył na Legii kolejny raz, ale pierwszy i jak dotąd ostatni raz w ćwierćfinałowym meczu o Puchar Polski. Wówczas poznaniacy triumfowali 1:0 po golu w 46 minucie gry Mirosława Okońskiego. Co ciekawe mimo wyeliminowania stołecznych Wielkopolanie nie zdobyli wtedy pucharu nie dochodząc nawet do półfinału, bowiem w 1/2 Pucharu Polski sensacyjnie ulegli Piastowi Gliwice 0:1, który później w decydującej potyczce i tak przegrał z gdańską Lechią. Kilkanaście miesięcy później odpowiednio w maju oraz w sierpniu 1984 roku poznaniacy 2 razy gościli na obiekcie Legii i 2 razy na nim wygrali odpowiednio 2:0 oraz 2:1. Oba te mecze obejrzało po 20 tysięcy ludzi, więc radość tym bardziej była duża. W pierwszym z tych spotkań Kolejorz dwa ciosy zadał w końcówce za sprawą Henryka Miłoszewicza i Mirosława Okońskiego, zaś w drugim pojedynku po bramkach w drugiej połowie Czesława Jakołcewicza oraz Jarosława Araszkiewicza prowadził 2:0, choć w końcówce stracił jeszcze gola, zatem zwyciężył 2:1.


Niestety w kolejnych latach mecze w Warszawie znów kończyły się przegranymi Wielkopolan. Co jedynie w 1990 roku Lech prowadził po golu Andrzeja Juskowiaka 1:0, jednak Legia dość szybko wyrównała za sprawą Leszka Pisza. Stadion przy ul. Łazienkowskiej ponownie okazał się szczęśliwy dla poznaniaków wiosną 1995 roku. Wówczas lechici triumfowali na nim 1:0 po złotym trafieniu w 79 minucie Jacka Dembińskiego. Co ciekawe „Wojskowi” byli wtedy liderem tabeli i nie przegrali u siebie od prawie trzech lat, lecz wizyta Kolejorza zakończyła dobrą serię. Niestety przez wiele kolejnych lat Lechowi znów nie szło na wschodzie. W 1996 roku poznaniacy polegli tam aż 1:5 przegrywając po 18 minutach już 0:3. W końcu trzy lata później lechitom udało się zremisować w stołecznym mieście po golu w 70. minucie Justina N’noroma. W kolejnych latach „niebiesko-biali” za każdym razem mocno walczyli, jednak zawsze przegrywali. W 2004 roku Lech w finale Pucharu Polski po wygranej u siebie 2:0 przegrał na Łazienkowskiej 0:1, choć na szczęście i tak mógł cieszyć się z końcowego zwycięstwa w Pucharze Polski. Kibice Legii wtedy tego nie wytrzymali, przerwali dekorację i bijąc piłkarzy Lecha zrywali im medale.

Rok później Kolejorz jako obrońca trofeum był bliski wyeliminowania Legii w 1/4 Pucharu Polski, ale remisując na Łazienkowskiej do 90 minuty 1:1 (w Poznaniu było 0:0) ostatecznie przegrał. W doliczonym czasie gry w piłkę na linii bramkowej nie trafił jeden z legionistów, jednak wyręczył go Mariusz Mowlik, który podbiegł do futbolówki pechowo strzelając samobója. Później Kolejorz wyczyniał na Łazienkowskiej różne rzeczy, a w 2006 roku trener Czesław Michniewicz zdecydował się nawet na taktykę „tureckiego półksiężyca” przez którą po 29 minutach Lech przegrywał z Legią na jej boisku aż 0:3. Więcej walki było za to kilka miesięcy później. Legia dwa razy prowadziła u siebie, lecz Lech dwa razy doprowadzał do remisu. Ostateczny cios i tak należał wówczas do warszawian, a zadał go w 86. minucie Miroslav Radović dzięki któremu „Wojskowi” wygrali wtedy 3:2. W końcu wiosną 2008 roku poznaniacy triumfowali na Łazienkowskiej po bramce głową Przemysława Pitego w 85 minucie gry. Idealną piłkę na głowę napastnika Kolejorza dośrodkował wtedy Ivan Djurdjević, zatem Wielkopolanie mogli cieszyć się ze skromnego, aczkolwiek prestiżowego triumfu.

Rok później na Łazienkowskiej było 1:1 i m.in. ten remis sprawił, że mistrzem nie była wtedy Legia ani Lech tylko Wisła Kraków. W kolejnym, mistrzowskim dla Lecha Poznań sezonie Kolejorz przegrał z Legią jesienią 0:2, zaś w 2010 roku uległ w Warszawie 1:2. Tamto spotkanie wielu pamięta aż do dziś. Od początku meczu Lech miał gigantyczną przewagę. Szybko objął prowadzenie, na bramkę gospodarzy szła akcja za akcją, lecz nagle Legia z niczego wyrównała. Tuż przed przerwą czerwoną kartkę otrzymał jednak Maciej Rybus, więc wydawało się, że „niebiesko-biali” ostatecznie tak wygrają. Nic takiego nie miało niestety miejsca. Lech w drugiej połowie zamiast dobić rywala stał i w 88.minucie stracił gola po stałym fragmencie gry przegrywając 1:2. Poznaniacy po 30 minutach powinni prowadzić już 4:0, ale ich nieskuteczność i frajerstwo w drugiej odsłonie sprawiło, że nie zdobyli w Warszawie nawet punktu.

W sezonie 2011/2012 Lech na szczęście zrewanżował się. W kwietniu 2012 roku za Mariusza Rumaka poznaniacy grali coraz lepiej i walczyli o puchary, zaś „Wojskowi” o tytuł Mistrza Polski. Przed bojem na Łazienkowskiej nikt na Lecha nie stawiał, jednak to on niespodziewanie wygrał w Warszawie 1:0 po golu Artjomsa Rudnevsa. Tym samym Lech był już wtedy blisko awansu do eliminacji Ligi Europy, natomiast Legii strącił właściwie mistrzostwo sprzed nosa. Kolejna wizyta „niebiesko-białych” na Łazienkowskiej zakończyła się naszą porażką 0:1.

W 27. kolejce rozgrywek 2012/2013 Kolejorz walczył z Legią o tytuł i gdyby wygrał przeskoczyłby warszawian w tabeli. Kolejorz jednak przegrał tracąc bramkę z karnego w samej końcówce kończąc tym samym swoje marzenia o mistrzostwie. Z kolei w sezonie 2013/2014 Lech rozegrał w marcu 2014 naprawdę niezłe zawody. Legia oddała tylko jeden celny strzał i zdobyła gola po faulu, zaś poznaniacy po zmianie stron dominowali w Warszawie i tylko wielki pech oraz ogromna nieskuteczność sprawiła, że Kolejorzowi nie udało się strzelić gola, a co za tym idzie, wyjechać z Łazienkowskiej z choćby punktem. Opinia futbolowych ekspertów po tym spotkaniu była zgodna. Podopieczni Mariusza Rumaka zasługiwali na dużo więcej, ponieważ szczególnie w drugiej odsłonie dominowali nad „Wojskowymi” bardzo wyraźnie. Lech Poznań ponownie zawitał do Warszawy w ostatniej kolejce rozgrywek 2013/2014, gdy było już wszystko rozstrzygnięte. Po pierwszej wyrównanej połowie, na początku drugiej odsłony sędzia z Japonii pod presją trybun i kompletnie z niczego podyktował rzut karny. Legia wyszła na prowadzenie, a w samej końcówce po nieporozumieniu Marcina Kamińskiego z Krzysztofem Kotorowskim strzeliła drugą bramkę.

We wrześniu 2014 roku było już lepiej. Nękany kontuzjami oraz grający w rezerwowym składzie Lech Poznań pojechał grać z kontry nastawiając się przede wszystkim na niestracenie bramki. Kolejorz do przerwy prowadził 2:0, zmarnował w 45 minucie setkę i kolejną na początku drugiej odsłony. Nagle w ostatnim kwadransie dośrodkowanie życie wykonał Tomasz Brzyski, zatem zrobiło się tylko 2:1 dla Wielkopolan. Już w doliczonym czasie gry gospodarze wyrównali po celnej główce z wolnego Dossy Juniora. Gdyby Maciej Wilusz nie doznał w tej sytuacji kontuzji barku, a Maciej Gostomski nie był źle ustawiony skończyłoby się dużo lepiej.

Kolejna wizyta Lecha na Łazienkowskiej była dla poznaniaków bardzo udana. Kolejorz pojechał do Warszawy tydzień po pechowo przegranym majowym finale Pucharu Polski z legionistami i zdołał się zrewanżować. Do przerwy utrzymywał się remis, ale po zmianie stron szybkie ciosy zadali Darko Jevtić oraz Karol Linetty. Lech prowadził z Legią na wyjeździe 2:0 i choć stracił bramkę to jednak wygrał 2:1, przeskoczył legionistów w tabeli, a niecały miesiąc później zdobył kosztem warszawian Mistrzostwo Polski.

W jeszcze następnym meczu Legia – Lech poznaniacy także byli górą. Kolejorz jechał na Łazienkowską jak na ścięcie. Był ostatni w tabeli, nie mógł wygrać w lidze od wielu tygodni, ale każda passa kiedyś się przecież kończy. Zaledwie 3 dni po wygranej nad Fiorentiną 2:1 wstający z kolan Lech ograł „Wojskowych” 1:0 po bramce na początku spotkania Kaspera Hamalainena. Błąd popełnił wtedy Jakub Rzeźniczak, prostopadła piłka od Macieja Gajosa trafiła do Fina, a ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem umieścił ją w siatce. Poznaniacy zwyciężyli wówczas dzięki skuteczności, grze obronnej i przede wszystkim konsekwencji taktycznej.

W kwietniu 2016 roku w 1. kolejce grupy mistrzowskiej Lech znów miał pecha na Legii. W pierwszej połowie był piłkarsko lepszy, aczkolwiek nieskuteczny. Kiedy wydawało się, że po przerwie poznaniacy w końcu ukłują stracili gola. Piłkę na środku boiska i na naszej połowie pechowo stracił Abdul Aziz Tetteh. „Wojskowi” wyszli z kontrą, którą golem zakończył Aleksandar Prijović zapewniając swojej drużynie zwycięstwo 1:0.

Już w lipcu po ligowej porażce i po późniejszym przegranym finale Pucharu Polski na Narodowym również wynikiem 0:1 zespół Kolejorza w końcu się odegrał. Na początku lipca w meczu o piłkarski Superpuchar Polski poznański Lech odniósł swoje najwyższe zwycięstwo na Łazienkowskiej w historii. Wyszedł na prowadzenie za sprawą bezpośredniego strzału z rzutu wolnego Macieja Makuszewskiego. Potem w prosty sposób wyrównał Guilherme. Od tamtej pory mecz był wyrównany, jednak po zmianie stron do siatki legionistów po wrzutce z rzutu wolnego trafił Lasse Nielsen. Kiedy wydawało się, że Lech skromnie wygra na Legii poznaniacy jeszcze dwukrotnie skontrowali warszawian. W samej końcówce dwie bramki dołożył Dariusz Formella zapewniając Kolejorzowi krajowy Superpuchar i przy okazji bardzo wysoki triumf aż 4:1.

W październiku lechici znów nie mieli szczęścia w Warszawie. W wyrównanym meczu po indywidualnym błędzie stracili gola w 64. minucie, którego zdobył Nemanja Nikolić. W końcówce poznaniacy zaryzykowali, stwarzali więcej sytuacji, byli blisko bramki aż w końcu wyrównali. W 90. minucie po faulu na Macieju Makuszewskim gola z 11 metrów strzelił Marcin Robak. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem Kasper Hamalainen już w doliczonym czasie gry trafił do siatki na 2:1 z ponad metrowego spalonego. Arbiter wraz z bocznym zamroczony wcześniejszą bójką pod bramką Legii Warszawa z udziałem Arkadiusza Malarza oraz Jasmina Buricia, który wbiegł z ławki bronić Dawida Kownackiego nie widział tej sytuacji uznając gola. Fatalny błąd Szymona Marciniaka z Płocka pozbawił nas punktu.

W ostatnim meczu Legia – Lech w połowie maja 2017 roku poznaniacy mieli już w stolicy niewiele do powiedzenia. Kolejorz był wtedy kilkanaście dni po przegranym finale Pucharu Polski. Na tytuł wciąż miał jednak szanse i wystarczyło nie przegrać w Warszawie, by być w tabeli przed Legią. Poznaniacy oczywiście zawiedli tracąc już w 7 minucie pierwszego gola. W końcówce Lecha dobił Michał Kucharczyk, który ustalił wynik tamtej potyczki na 2:0. Kolejorz rozegrał na Łazienkowskiej fatalne spotkanie oddając przez 90 minut tylko jeden celny strzał.


Zwycięstwa Lecha Poznań nad Legią w Warszawie:

1949: Legia – Lech 1:3
1950: Legia – Lech 0:1
1973/1974: Legia – Lech 0:2
1981/1982: Legia – Lech 0:1
1982/1983: Legia – Lech 0:1 (PP)
1983/1984: Legia – Lech 0:2
1984/1985: Legia – Lech 1:2
1994/1995: Legia – Lech 0:1
2007/2008: Legia – Lech 0:1
2011/2012: Legia – Lech 0:1
2014/2015: Legia – Lech 1:2
2015/2016: Legia – Lech 0:1
2016/2017: Legia – Lech 1:4 (SPP)

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







11 komentarzy

  1. tom pisze:

    Dawno nie było remisu .Stawiam 1-1.

    • Olo pisze:

      Remis to byłby najgorszy wynik z możliwych przy zwycięstwie Jagieloni robi się nieciekawie.

    • komor pisze:

      Jaga nie urzyma przewagi, za dożo meczy do końca.

  2. ŁKS ŁÓDŹ pisze:

    Teraz ległe pokonać. Myślę,ze jagiellonia raczej nie wytrzyma tempa. Najważniejsze by teraz pokonać parówy. Już nie mogę się doczekać jutrzejszego meczu. Na mecz już zapisany jestem i stawiamy się dumnie. ŁKS Łódź & KKS Lech Poznań. Razem na kibicowskim szlaku.
    Ja uważam,ze również warto odbudować relacje z Cracovią – choć i Tak już są o wiele lepsze jak jeszcze parę ładnych lat temu (mam nawet jeszcze wspólny stary szalik). Myślę,ze warto też odbudować relację z Arką notabene też stara nasza zgoda. Tym bardziej, ze nie mamy żadnych innych przeciwieństw zgodowych. Zarówno w przypadku Pasów jak i Arki.

    • Olo pisze:

      ŁKSsiak co na to Zawisza?:)Te zgody,kosy zaczynają być śmieszne,toniecie w oparach absurdu.,wiem ze jeszcze 3 sezony temu mało co a zgodę z Legia byście przybili, mi to lotto ale przyznaj ze jest to żałosne.

    • ŁKS ŁÓDŹ pisze:

      Olo:

      Zawisza też miała zgodę właśnie z Arką i nie wiem czy jesteś gimbusem czy poważnym człowiekiem i w temacie w którym się poruszamy. Z ległą nie było tematu zgody z prostego względu, że wtedy byłoby po nas na mapie kibicowskim – zarówno Tyscy i Zetka myślę, że też by nie „wytrzymały tego” – więc skąd masz takie info kolego, tego nie wiem. Co do Arki – fakt jest jeden, że na meczach nie ma wrzut ( nie mówię o meczu Cracovii kiedy graliśmy jeszcze w ekstraklasie z nią na ich starym „kolarskim” obiekcie ). Pamiętaj o jednym – zgody czy z Lechem ( czy może kiedyś z Arką – nie mnie tworzyć nowe zgody i nie mam w tym, żadnego celu – a to tylko i wyłącznie moja subiektywna opinia ) to są nasze stare ( w przypadku Lecha stara/nowa) zgoda. Co do Zetki ( ona ma zgodę z Lubinem – co my mamy z nią „kose” ale nie ma wyzywania przy al. Unii Lubelskiej 2 ). Myślę, że odtworzona zgoda ŁKS i Lecha była potrzebna i była najlepszą opcją choćby z racji jej historyczności, położenia geograficznego. Myślę, że gdyby Arka miała jakieś ALE, to trwałby tylko układ h. Bo Co jak co ale zarówno ŁKS, Arka, Lech czy Cracovia są najbardziej honorowymi ekipami w Polsce ( oczywiście chodzi mi kibolską ekstraklasę może nie tak jak było kiedyś ale wiadomo mocno milicja ogranicza możliwości – Tu dla wszystkich PDW). Co do Cracovii – już nawet na jakimś meczu (nie wiem dokładnie czy było to rok, dwa czy trzy lata temu na sektorze Pasów- wisiała nasza fana „Rodowici Łodzianie” ). Tyskim taki stan rzeczy na pewno by odpowiadał. Żałosne jest to co zrobiła skisła ze swoimi długoletnimi „przyjaźniami”. To co robi ficef, podpinający się pod róż chorzów i żyrujący na nich. Choćby wywieszanie flag na stadionie skisłej , kiedy nie mają formalnej zgody. Myślę, że w naszych relacjach układowych jakie były zanim przerodziła się w zgodę nie było takiego tematu ( myślę, że dotyczy to ekip powiązanych z Lechem i z ŁKS ). Jedynie co jest żałosne to nowa koalicja…
      To jest moje SUBIEKTYWNE ( być może mylne spostrzeżenie na pewne sprawy) i za takie proszę je brać. Oczywiście bez żadnej spiny. Pozdrawiam Olo , życzę dobrego weekendu oraz nam jutro super nastroju po meczu z parówami.

    • Olo pisze:

      ŁKS nie obrażaj mnie bo ja tego nie robię, a temat był na meczu Zawiszy z legia 3 sezony temu,Zawisza wygral wtedy chyba 3-1 albo 2-1 i do 80 min nie było wyzwisk z dwóch stron bo były rozmowy po 80 min jak się nie dogadali dopiero wtedy była jazda,chłopaki tez o tym wiedzą, ale tak jak pisze mnie to już nie interesuje ja jestem juz poza tym wszystkim ,lata to raz ,a dwa ludzie! ! to już nie taki spontan jak kiedyś.

    • Olo pisze:

      A jeszcze jedno, wiem bo mam brata w (Z)etce mieszka w Bydgoszczy, a cwele rozmawiali z wami i z (Z)etką.

  3. ŁKS Łódź pisze:

    Olo:
    Dla mnie było by to nieakceptowalne i myślę ze dla wielu w srodowisku tez nie, choćby dlatego ,ze przypomnę o smierci naszego kibica Mariusza,co ta kur.. z warszawy wypchnela go z pociagu. Myślę,ze bardziej chodziło o jakis układ niż zgodę…nie wiem,NIE było mnie tam a po 3 latach na pewno nikt już nie powie jak bylo. Co do obrażania, nie bylo to moim celem i jeżeli czujesz się urażony w jakis sposób Moimi wypowiedziami to sory. Wiesz,kiedyś też się „udzielalem” ale teraz jestem obserwatorem z boku. Tyle co wiem to wiem. Pamiętam jeszcze naszą zgodę z lat 80 i muszę powiedzieć tobie,ze przez te wszystkie lata jak tylko bywalem w Poznaniu a akurat grał Lech zdarzalo się,ze chodziłem na Bułgarska – bo osobiście tak na 100% nie pogodzilem się z pewnymi decyzjami w latach 80 czy 90. Dlatego jak zostala przybita ta zgoda współczesna, bylem strasznie szczesliwy i uwazam, ze według mnie wróciło wszystko na wlasciwe tory. Stąd moje pewne subiektywne przemyślenia. Jezeli chodzi o Cracovię i Arkę mam takie zadanie jak napisałem powyzej ( w tym wiekszym komentarzu). Pozdrawiam Ciebie serdecznie.

    • Olo pisze:

      Możliwe, może masz rację ja tam nie byłem a wiadomo jak ludzie potrafią sobie dopowiadac, no i oczywiście ze byłoby to nieakceptowalne.

  4. ŁKS Łódź pisze:

    Olo:
    Otóż to. Każdy coś od siebie zawsze dopowie i moze wyjść z tego cos takiego: ŁKS ma zgodę z fidzefem czy Arka z lechią… Szkoda gadac. Ja już żyje jutrzejszym meczem….mam nadzieję ze po 90 minutach bedzie 0:3 na tablicy i wesoły powrót do Łodzi i Poznania :). ŁKS Łódź & KKS Lech Poznań Razem na Kibicowskim Szlaku !!!