Najbardziej pamiętne mecze z Cracovią w Poznaniu

Lech - CracoviaZa trzy dni Lech Poznań zmierzy się z Cracovią Kraków, która nigdy nie była wygodnym rywalem dla Kolejorza. Wielkopolanom w wyjazdowych starciach z „Pasami” szło zwykle bardzo słabo, ale w tych domowych było już dużo lepiej.


W stolicy Wielkopolski rozegrano jak dotąd 19 ligowych spotkań. 11 z nich wygrali piłkarze z Bułgarskiej, 4 razy padł remis, a 4-krotnie w Poznaniu triumfowała Cracovia. Bilans bramek korzystny mają lechici – 31:17.

Pierwszy pojedynek z Cracovią w Poznaniu został rozegrany w pierwszym sezonie Lecha w Ekstraklasie. W 1948 roku Kolejorz pokonał „Pasy” 1:0 po golu w drugiej połowie Tadeusza Kołtuniaka. Drugi mecz z Cracovią w Poznaniu zakończył się już naszą porażką 1:2 i nie pomogła nawet bramka autorstwa słynnego Edmunda Białasa. W dwóch kolejnych starciach triumfował już Kolejorz (odpowiednio 1:0 i 2:0) i to głównie za sprawą innej legendy, Teodora Anioły.

W kolejnych latach w Poznaniu najczęściej w meczach Lecha z Cracovią padało bardzo mało goli. Raz wygrał Lech 1:0, innym razem padł remis 0:0, 1:1 lub 1:0 w Wielkopolsce zwyciężały „Pasy”. Spotkanie w 1952 roku jest zresztą jedyną konfrontacją spośród 49 w której nie została strzelona żadna bramka. Więcej niż trzy gole w jednym meczu padły dopiero w latach 60-tych, lecz na zapleczu Ekstraklasy.

26 czerwca 1966 roku Lech prowadził z Cracovią w Poznaniu po trafieniu Teodora Napierały w 20. minucie gry. Goście wyrównali jednak w 78. minucie, a dosłownie po 60 sekundach wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali, zatem wygrali 2:1. Lechici pecha mieli też dwa lata później, kiedy przegrali w Poznaniu z ekipą „Pasów” 0:1 tracąc gola w 90. minucie.

Z kolei w 1982 roku i już w Ekstraklasie drużyna Kolejorza odgryzła się Cracovii i w obecności prawie 20 tysięcy widzów na trybunach pokonała krakowian 2:1. Jeszcze większe tłumy śledziły potyczkę dwa lata później w której Kolejorz ograł Cracovię 1:0 po strzale wprowadzonego chwilę wcześniej Ryszarda Szewczyka. W późniejszych latach „Pasy” dołowały po niższych ligach, ale w 2004 roku powróciły do elity i wygrały na Bułgarskiej 2:0.

Jesienią 2005 roku lepszy okazał się już Lech Poznań, który pokonał Cracovię 1:0 po ładnym golu Krzysztofa Gajtkowskiego (piłka odbiła się od dwóch słupków i wpadła do siatki).

Latem 2006 roku miał za to miejsce najbardziej pamiętny mecz Lecha z Cracovią, który przeszedł do historii obu klubów i polskiej piłki.
Przez pierwszych trzydzieści minut spotkania oba zespoły atakowały, ale jako pierwsi bramkę zdobyli goście, którzy do przerwy prowadzili 1:0. Po zmianie stron już mocniej przeważał Kolejorz, jednak po prostych błędach obrońców ekipa „Pasów” zdobyła dwa kolejne gole. Trenerem Lecha Poznań był wówczas człowiek z tzw. jajami, który umiał zrugać zespół, gdy była taka potrzeba. Ponadto w drużynie Kolejorza było więcej walczaków aniżeli teraz i w dodatku paru piłkarzy umiejących grać szybko i dynamicznie. Tym samym piętnaście minut przed końcem po szybkiej akcji gola zdobył Arkadiusz Bąk, a Kolejorz uwierzył, że można ugrać w tym spotkaniu choćby remis.

Nie trzeba było długo czekać i dynamiczny oraz waleczny Marcin Wachowicz wpisał się na listę strzelców pięć minut po Bąku i z 0:3 zrobiło się nagle 2:3. Kolejorz poszedł więc za ciosem i w 85. minucie meczu po główce Wasilewskiego mieliśmy na Bułgarskiej remis. To jednak nie zadowalało poznaniaków, którzy w 90. minucie gry zdobyli czwartą bramkę. Niestety prawidłowo strzelonego gola przez Zbigniewa Zakrzewskiego nie uznał sędzia zawodów z Warszawy, Robert Werder, a właściwie jego otyły asystent. Powtórki pokazały jednak, że trafienie „Zakiego” powinno być zaliczone, ale boczny gola nie widział. Przez nieuznaną bramkę poznaniacy byli tak przygnębieni, że nie zachowali koncentracji do końca spotkania. Skupieni byli za to zawodnicy Cracovii i w 94. minucie meczu zdobyli zwycięską bramkę. Po zakończeniu zawodów na murawie rozpoczęły się zatem przepychanki z sędziami, zaś arbitrzy schodzący do szatni zostali obrzuceni wyzwiskami i różnymi przedmiotami, które leciały z trybun.

Na konferencji prasowej po tym meczu trener Kolejorza, Franciszek Smuda aż kipiał ze złości. Powiedział m.in. że tego sędziego po spotkaniu od razu powinni zawieść do Wrocławia. Tym samym „Franz” za słowa prawdy otrzymał grzywnę od PZPN-u i został ukarany odsunięciem od paru spotkań (tę karę później zawieszono). Z kolei arbiter tamtych zawodów, Robert Werder z Warszawy po paru miesiącach, a dokładniej w grudniu 2006 roku został zatrzymany przez policję i przewieziony do Wrocławia. Werder usłyszał zarzuty i niedługo potem został skazany. Warto dodać, że po tym meczu w którym wygrał Lech? przegrał? zremisował? – niektóre zakłady bukmacherskie wypłacały nagrody jeśli ktoś obstawił w tym spotkaniu na remis. Właściciele firm zapowiedzieli jednak, że jest to jednorazowy przypadek spowodowany tylko i wyłącznie okolicznościami tego meczu.

Dwanaście miesięcy później żadnej nerwówki już nie było i Lech wygrał z Cracovią na Bułgarskiej 3:1 prowadząc nawet 3:0. Natomiast na koniec sezonu 2009/2010 w którym poznaniacy frajersko przegrali mistrzostwo Kolejorz zremisował z „Pasami” 2:2. Z kolei w następnym, mistrzowskim już sezonie przegrywał 0:1, ale zwyciężył 3:1. Także w 2010 roku, aczkolwiek w sierpniu Lech sprawił łomot Cracovii aż 5:0 (do przerwy prowadził tylko 1:0).

Tymczasem wiosną 2012 roku Lech zaczął łapać wiatr w żagle pod wodzą Mariusza Rumaka, zaś Cracovia dryfowała do I-ligi. Poznaniacy nie mieli więc problemów z pokonaniem krakowian i łatwo zwyciężyli 3:1.



Ostatni domowy mecz Lecha z Cracovią odbył się na początku zeszłego sezonu i nie był niczym innym jak frajerską stratą punktów. Kolejorz grał słabo, ale w końcówce wyszedł na prowadzenie po strzale zza pola karnego Vojo Ubiparipa. Niestety w 89. minucie ze skrzydła na środek płasko podawał Saidi Ntibazonkiza. Piłka minęła Marcina Kamińskiego wraz z Krzysztofem Kotorowskim i wturlała się do siatki.

Źródło: inf. własna
Autor: Arkadiusz Szymanowski
Fot: KKSLECH.com

>> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <<


4 komentarze

  1. tomasz1973 pisze:

    Trochę tych meczy z Crakovią widziałem, jakoś dziwnie zawsze w pamięci odtwarza się ten 3-4 i „niby ” spalony, przy golu na 4-3 dla nas.

  2. Pyra pisze:

    mi tez za kazdym razem przypomina sie ten mecz, spalonego tam nie bylo sedzia odebral nam gola a po chwili Cracovia uciszyla poznanskie trybuny. po tym meczu bylem bardzo zirytowany praca sedziego, zreszta nie pierwszy i nie ostatni raz.

  3. legolas pisze:

    Powtórka sprzed 4 lat jak najbardziej 😉

  4. Czytelnik pisze:

    To sugestia , że Cracowia kupiła mecz ?