Na chłodno: Był czas przywyknąć

Cykl „Na chłodno” to stałe dopełnienie materiałów meczowych w których w trochę inny sposób przyglądamy się meczom Lecha Poznań, ogólnej grze zawodników czy indywidualnej postawie piłkarzy. Czasem poruszamy też aktualne sprawy dotyczące naszego klubu w bardzo chłodny sposób. O wszystkim przeczytacie w poniedziałek lub we wtorek po każdym spotkaniu poznając nasze szczere zdanie na temat danego meczu. Od lata 2016 w materiałach „Na chłodno” przyglądamy się również temu, co dzieje się w Lechu (głównie pod względem transferów), oceniamy działania zarządu lub ich brak bacznie spoglądając na sytuację wokół klubu.


Witamy w kolejnym odcinku z cyklu „Na chłodno” w którym można by napisać to samo na temat Nenad Bjelicy co w grudniu, w listopadzie, w październiku, we wrześniu, w sierpniu i po części w lipcu. Od miesięcy nic się nie zmienia i nic się nie zmieni jeśli nie wydarzy się cud. Przede wszystkim musimy męczyć się z upartym człowiekiem, który w karierze nigdy nie prowadził klubu na takim poziomie, nigdy nic nie wygrał i nie umie skutecznie walczyć o trofea. W Austrii Wiedeń poznali się na nim bardzo szybko, Nenad Bjelica pokłócił się z piłkarzami, dlatego w podobnym okresie rundy wiosennej został wyrzucony na bruk po zaledwie paru miesiącach pracy. W Lechu Poznań nadal trzyma się go na stanowisku, choć w większości na tej witrynie liczymy już tylko na cud, nagłe przełamanie oraz słabość innych.

Wczorajsza taktyka w drugiej połowie to absolutna nowość. Nie będziemy już po raz kolejny zwracać uwagi na te same błędy popełniane przez wszechwiedzącego Bjelicę czy rzeczy, które nie funkcjonują od paru miesięcy tylko zajmiemy się zupełną nowością w grze Lecha Poznań. Od 46 minuty Mario Situm nagle stał się napastnikiem, natomiast Oleksiy Khoblenko prawym pomocnikiem. W końcówce Lech znowu zmienił system grając na trzech obrońców i trzech napastników. W tym totalnym chaosie taktycznym nie funkcjonowało NIC i aż dziwi fakt, że piłkarze na serio starali się realizować narzuconą taktykę przez trenera, który już dawno stracił kontrolę nad szatnią oraz nad tym co się dzieje. Jego stan pogarsza się z każdym kolejnym meczem wyjazdowym i nic nie wskazuje na to, aby na dobre coś się zmieniło.

Wygrana nad Śląskiem Wrocław czy nawet nad Legią w Warszawie (jesienią 2015 roku była podobna sytuacja przed meczem wyjazdowym) nic w przypadku Lecha Poznań nie zmieni. Żadne przypadkowe zwycięstwa nagle nie zmienią postrzegania pewnych spraw skoro tyle miesięcy zostało zmarnowanych. Nenad Bjelica nie nadaje się na trenera Kolejorza co wiadomo już od kilkunastu tygodni i o czym nie ma już nawet sensu kolejny raz pisać. Wczoraj Lech zagrał bardzo słabo z rywalem, który wcale nie grał dużo lepiej. Remis absolutnie nic by nam nie dał, a wynik 1:1 byłby tak samo zły, jak porażka 0:1. Lech nie ma stylu, pomysłu na grę, nie widać w tej drużynie wiary, chęci bycia najlepszym zespołem w lidze, dlatego przykładowo dwie wygrane po 1:0 w najbliższych dwóch kolejkach nie zmienią nic w ocenie Nenada Bjelicy.

Lech Poznań przegrał wczoraj 0:1, ale ze względu na słabą i wyrównaną ligę wciąż jest w realne walce o tytuł Mistrza Polski. We wtorek/środę czeka nas mecz Legia – Jagiellonia oraz Lech – Śląsk. Jeśli poznaniacy znów wygrają u siebie wówczas realna walka o tytuł będzie trwała nadal. Jeżeli w niedzielę poznaniacy nie przegrają w Warszawie to również nie będzie można wszystkiego przekreślić skoro realne szanse na mistrzostwo wciąż będą. Można by teraz słusznie wyrazić kilka opinii na temat sytuacji panującej w Kolejorzu i konkretnych osób tylko co to da? Od miesięcy w „Na chłodno” jest właściwie o tym samym, cały czas wychodzi na nasze, a złość po meczach Kolejorza już dawno przerodziła się w niechęć, obojętność i wstręt do pewnych rzeczy. Był czas przywyknąć do oglądania Lecha pod wodzą Bjelicy, do oglądania tysiąca wrzutek ze skrzydeł do nikogo oraz do jego chorej upartości połączonej z nieomylnością mimo pracy bez sukcesów w Serie B oraz w podrzędnych austriackich klubach, gdzie presja była zupełnie inna niż w Lechu.

Oczywiście Nenad Bjelica nie jest jedynym winowajcą słabego Lecha Poznań na początku tej wiosny. Zarząd popełnił ogromny błąd ufając temu człowiekowi. Jeszcze nigdy żaden trener nie był obdarzony przez władze tak dużym zaufaniem, jak Chorwat i nie wiadomo tak naprawdę, dlaczego mu tak wierzą? Bjelica chciał dwóch napastników kosztem chociaż jednego środkowego pomocnika – dostał. Teraz mamy tłok w ataku, który wcale nie gra lepiej i wielką dziurę w środku pola. Nie mamy wartościowego zmiennika na pozycję numer „6”, nie mamy zmiennika na pozycję numer „8”, jesteśmy skazani na mdłego Macieja Gajosa czy na widok Radosława Majewskiego, który mimo psucia atmosfery w szatni od paru miesięcy nadal jest piłkarzem Lecha. Gdyby zarząd miał więcej odwagi już dawno pożegnałby tego lenia dając mu jasno do zrozumienia jak choćby Nickiemu Bille, że nie ma już dla niego miejsca w Poznaniu. Za nami dopiero trzy mecze rundy wiosennej a już widać ogromną dziurę w środkowej formacji, której niestety nie da się załatać aż do lata. Po sprzedaży Abdula Aziza Tetteha na szybko ściągnięto Jakuba Serafina, który nawet przy absencji Łukasza Trałki nie pojawił się na boisku mogąc czuć się zupełnie zbędnym zawodnikiem. Kolejorz przespał zimowe okienko transferowe, nie wzmocnił środka pola, który już jesienią wyglądał słabo, nie podjął ryzyka i już teraz widać, że to + pozostanie Nenada Bjelicy zimą na stanowisku trenera może mieć wpływ na niezdobycie mistrzostwa kraju.

Mimo słabych trzech wiosennych meczów na razie trzeba jeszcze wstrzymać się z ostatecznymi osądami bądź poruszaniem niewygodnych tematów. W mistrzowskim sezonie 2014/2015 drużyna Lecha Poznań też przegrała w 24. kolejce 0:1, również miała bilans 10-10-4 i wyjazdowy 2-7-3 przy obecnym 2-7-4. Na razie strata do liderującej Jagiellonii i drugiej Legii nie jest jeszcze aż tak duża, by nie było szans jej odrobić. Przy remisie obu tych ekip we wtorek, wygranej Lecha w środę oraz remisie w meczu Legia – Lech sprawa zdobycia mistrzostwa będzie nadal otwarta. Dopóki są realne szanse na tytuł, to nam jako kibicom wypada wierzyć w końcowy sukces bez względu na to, jak gra Lech i kto go trenuje. Inna sytuacja może być w niedzielę o godzinie 20:00, dlatego za tydzień o tej porze „Na chłodno” może być już zupełnie inne. Jesienią 2015 roku właśnie na Łazienkowskiej udało się Lechowi przełamać i zakończyć fatalną serię wyjazdową, a także meczów bez zwycięstwa. Jeszcze trzeba zaczekać, jeszcze nie jest ten czas, by wszystko zburzyć i budować od nowa. Na razie Lech sam zburzył atmosferę, entuzjazm wśród ludzi depcząc ich swoimi kolejnymi nieprzemyślanymi działaniami.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <