Na chłodno: Można rozłożyć ręce

Cykl „Na chłodno” to stałe dopełnienie materiałów meczowych w których w trochę inny sposób przyglądamy się meczom Lecha Poznań, ogólnej grze zawodników czy indywidualnej postawie piłkarzy. Czasem poruszamy też aktualne sprawy dotyczące naszego klubu w bardzo chłodny sposób. O wszystkim przeczytacie w poniedziałek lub we wtorek po każdym spotkaniu poznając nasze szczere zdanie na temat danego meczu. Od lata 2016 w materiałach „Na chłodno” przyglądamy się również temu, co dzieje się w Lechu (głównie pod względem transferów), oceniamy działania zarządu lub ich brak bacznie spoglądając na sytuację wokół klubu.


Witamy wszystkich kibiców Kolejorza w kolejnym odcinku cyklu „Na chłodno”. Nastroje wśród kibiców nadal są grobowe, a wku*wienie cały czas takie samo. Lech Poznań nadal nie robi nic, żeby było lepiej. Minął tydzień, przedstawiono w tym czasie nowego trenera, Piotr Rutkowski przyznał, że się nie podda i kolejne dni na poprawę sytuacji zostały zmarnowane. Już nawet nie to jest problemem tylko ciąg dalszy minimalizmu połączonego z nieudolnością. Te 70% w przypadku środkowego pomocnika widoczne w prawym menu serwisu jest już trochę mniej aktualne. Powód? Uwaga! Okazało się, że za zagranicznego zawodnika, który z trybun oglądał mecz z Legią będąc po nim na „tak” trzeba jednak zapłacić. Jak to możliwe?! Zawodnik chce pieniędzy albo do Lecha nie przyjdzie. Cóż za nowość! Zarządowi wydawało się, że skoro przysłowiowo 100 lat temu grał tutaj Robert Lewandowski, to każdy piłkarz będzie wręcz marzył, aby grać w Lechu za półdarmo.

Ten minimalizm i targowanie się o każdy grosz staje się powoli wku*wiające jak jeszcze nigdy! Przez takie rzeczy przepadło Lechowi kilku niezłych piłkarzy, którzy woleli grać gdzie indziej niż w wiecznie przegranym klubie denerwującym zawodników + ich agentów przedłużającymi się negocjacjami. Letnie transfery będą w przypadku Kolejorza istną łapanką. Lech nie ma pomysłu na transfery, oferowane są mu tego typu wynalazki jak Możdżeń i cała nadzieja w Ivanie Djurdjeviciu, który może ogarnąć cały ten burdel. Serb ma świetne oko na zawodników, więc jeśli zostanie mu zaoferowany dobry piłkarz przez managera, to jest szansa na udany transfer, gdy oczywiście do głowy zarządu dojdzie w końcu, że nikt do Lecha nie przyjdzie grać za półdarmo. Na skauting w tym okienku nie ma co liczyć. Tylko managerowie i ich podopieczni są w stanie nas uratować jeżeli zarząd tego klubu zacznie płacić zawodnikom godziwe pieniądze.

Zagraniczne transfery z łapanki wyselekcjonowane przez Ivana Djurdjevicia to jedyna nadzieja Lecha Poznań, który początkowo chciał mieć w kadrze więcej Polaków. Żadnego czołowego Polaka jednak nie ściągniemy m.in. przez układy z FF. Temat Damiana Kądziora upadł głównie przez nieczyste negocjacje. Po co czołowy zawodnik ligi ma przyjść do klubu, który podobnie jak Górnik gra w pucharach i zmienić managera? Lepiej już iść za granicę i mieć tego samego agenta zamiast zmieniać firmę managerską na Fabrykę Futbolu. Tego typu machlojki odstraszają czołowych polskich piłkarzy do przyjścia do Lecha Poznań, bowiem FF od razu kładzie na nich łapę. My możemy co jedynie ściągnąć sobie Cywkę, Śpiączkę, Kupczaka czy innego Sołdeckiego, aby powiększyć grono Polaków w Kolejorzu. Już wcześniej na tej witrynie pojawiały się opinie kibiców w stylu: „jak tak dalej pójdzie, to Lech stanie się drugą Arką”. W rzeczywistości faktycznie coś w tym jest. Wszystko idzie w kierunku budowania Lecha z charakterem, za półdarmo, który tylko będzie walczył, wyrzucał piłki z autu w pole karne i pokazywał zero boiskowej jakości. Niech ten zarząd wbije sobie do tej głowy, że na coś takiego nikt się nie da nabrać! Lech nie ma być drugą Arką tylko ma być Lechem walecznym, ale też potrafiącym grać w piłkę, a do tego potrzeba jednak dobrych jakościowo zawodników.

Zarząd zachowuje się trochę tak jakby bał się jakiegokolwiek spadku w tych swoich obliczeniach, bilansach, słupkach i innych wykresach, który spowoduje zaświecenie się czerwonej lampki. Zachowuje się tak jakby zadłużenie o 5 złotych od razu miało przyciągnąć na stadion komornika, który zabierze wszystko co ma jakąś wartość. Budżet klubu przekraczający 100 milionów złotych stał się niestety przekleństwem Lecha Poznań. Im klub jest bardziej stabilny finansowo, bogatszy tym coraz mocniej oszczędza, kłóci się o każdy grosz, kadra jest coraz słabsza, coraz uboższa, a Lech celuje w coraz gorszych zawodników wpychanych do klubu głównie przez agentów. 100 mln złotych budżetu stanęło nam wszystkim w gardle. 2,5 tygodnia przed pierwszym treningiem pod wodzą Ivana Djurdjevicia mamy kadrę bez liderów i słabą na niektórych pozycjach na których nie ma konkurencji. Dopóki ludzie zarządzający Kolejorzem nie zrozumieją, że Lech Poznań nie jest klubem marzeń zarówno dla polskich jak i zagranicznych zawodników, to przy Bułgarskiej lepiej nie będzie. Do wszystkich pracowników Lecha w tym zarządu musi też w końcu dojść, co wydarzyło się tydzień temu, bo chyba wciąż nie wszyscy zrozumieli co się stało, o co chodziło i o co nadal chodzi zdenerwowanym kibicom.

Klub ze 100 milionowym budżetem stoi w tej chwili nad sportową przepaścią. Nie ma pomysłu na transfery, ponieważ źle funkcjonuje cały pion sportowy szarpiący się o każdy grosz z potencjalnymi nowymi nabytkami. Jeśli ktoś w Lechu myśli, że zagraniczny bądź polski piłkarz za wszelką cenę będzie chciał przyjść do Kolejorza, to albo jest chory psychicznie albo niespełna rozumu. Trzeba pamiętać, że 11 lat temu sam Ivan Djurdjević wahał się, czy przybyć do Polski i podpisać kontrakt z Kolejorzem. Obecnie walić do Lecha z otwartymi ramionami mogą właśnie tego typu wynalazki, jak wspomniany Możdżeń, inny Ubiparip, Rakels czy Haris Handzić. Dobrzy piłkarze w życiu nie przyjdą grać do Lecha Poznań za śmieszne pieniądze czy na wypożyczenie, a cała nadzieja na lepsze czasy spoczywa na Djurdjeviciu, któremu może uda się wynaleźć dobrego zawodnika i namówić zarząd na zapłacenie mu godziwych pieniędzy. Patrząc na to, ilu piłkarzy z Kolejorza odeszło oraz co może stać się z Emirem Dilavarem my potrzebujemy z 4-5 dobrych zawodników, by chociaż gadać o walce o trofea w przyszłym sezonie. 2,5 tygodnia przed pierwszym treningiem mamy tylko Cywkę + Tomczyka z Orłowskim, a patrząc na obecnego Lecha można tylko rozłożyć ręce. Jesteśmy nawet za Jagiellonią, nie ma entuzjazmu, pozytywnych rzeczy, brakuje optymizmu, wiecznie trzeba opisywać na tej witrynie same złe rzeczy, podsumowywać frajerski sezon 2017/2018 i nic na razie nie wskazuje na to, by wiadomość pod tytułem „Jesteście skończonymi frajerami” znikła ze strony głównej. Bardzo nam przykro, lecz to nie nasza wina. My tylko opisujemy nieudolność i porażki ludzi, którzy doprowadzili do pogrzebania marzeń oraz całej atmosfery.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <