Gol największym plusem

Czwartkowe spotkanie Ligi Europy z Szachtiorem Soligorsk miało zarówno plusy jak i minusy. Z racji dobrego wyniku dającego spore nadzieje na awans do III rundy kwalifikacyjnej wczoraj przy Lechu Poznań można było postawić więcej plusów dzięki którym z trudnego terenu na Białorusi „niebiesko-biali” wywieźli cenny bramkowy remis.


Największym plusem czwartkowej potyczki jest oczywiście gol zdobyty na wyjeździe liczący się podwójnie. Tej ważnej wyjazdowej bramki zabrakło ostatnio m.in. w Utrechcie, Gardabaer, Wilnie czy w Solnej i wszyscy pamiętamy, jak to później się kończyło. Wczoraj celem minimum Kolejorza był bramkowy remis, który został osiągnięty. Rezultat 1:1 zaliczony w rywalizacji z drużyną, która od 13 kwietnia jest niepokonana (bilans po w czwartku: 11-5-0, 24:5) to dobry wynik stawiający Kolejorza w roli faworyta przed rewanżem i dodający mu trochę więcej spokoju przed potyczką 2 sierpnia.

Kolejnym, trzecim już plusem jest 3 bramka zdobyta w 3 kolejnym meczu w samej końcówce. Najpierw trafienie w 95 minucie w Erywaniu dało awans do II rundy eliminacyjnej Ligi Europy bez dogrywki, później gol w 89 minucie w Płocku dał wygraną 2:1 na inaugurację Ekstraklasy 2018/2019, a wczoraj bramka strzelona w 89 minucie gry pozwoliła „niebiesko-białym” zrealizować cel minimum jakim był bramkowy remis na Białorusi. Takie gole jak te w końcówkach i to przy słabej grze budują zespół mentalnie. Nawet kiedy drużyna nie gra dobrze potrafi zdobywać gole grając przynajmniej do końca, zatem pod tym względem powoli widać rękę Ivana Djurdjevicia.

W czwartek w Soligorsku piłkarską jakość znów pokazał Pedro Tiba, który do niedzielnej bramki wczoraj dołożył asystę przy trafieniu swojego rodaka, Joao Amarala. Drugi z Portugalczyków wpisał się na listę strzelców zaledwie kilkanaście minut po wejściu z ławki rezerwowych. 2,5 mln euro wydane na tych piłkarzy dało w czwartek oczekiwaną jakość, a sam Amaral zaliczył na Białorusi wymarzony debiut w „niebiesko-białych” barwach.

Na obiekcie Budaunik w ciągu 90 minut były też minusy. Katastrofalnie spisał się Jasmin Burić, który ani razu nie potrafił dobrze wybić piłki wybijając ją albo pod nogi rywala albo w trybuny. Bośniak wypuścił piłkę z rąk po akcji rywala prawą stroną w pierwszej połowie powodując duże zagrożenie, a także zawalił gola dosłownie wbijając sobie futbolówkę do siatki. 31-letni golkiper Kolejorza zanotował fatalne zawody, a stracona bramka przez Lecha Poznań była czymś niewytłumaczalnym. Dawno kibice nie oglądali tak łatwo strzelonego gola przez przeciwnika.

Kolejny raz w Lechu Poznań szwankowały defensywne stałe fragmenty gry z którymi zespół wciąż sobie nie radzi. Kolejorza trochę sprawia wrażenie jakby w ogóle nad nim nie pracował, gdyż mecz z Szachtiorem był już 4 z kolei spotkaniem w tym sezonie w którym szwankował ten element. Rzuty rożne i wolne bite przez lechitów również nie stworzyły żadnego zagrożenia pod bramką Klimovicha. Szczególnie te wykonywane przez Darko Jevticia wyglądały bardzo słabo. Szwajcar często kierował odchodzące piłki w pole karne, które niemal za każdym rywalem padały łupem rywala.

Sporo zastrzeżeń można było mieć również do gry w ataku pozycyjnym. Ten element poznaniakom znów nie wychodził, a gra w środku (głównie po przerwie) zupełnie się nie kleiła. Mimo Tiby i Jevticia na boisku Gytkjaer znów nie otrzymywał prostopadłych podań. Szczególnie po przerwie zdecydowanie za dużo było nieprzemyślanych wrzutek do nikogo, za wysokich i zupełnie niepotrzebnych. Od około 70 minuty przykładowo jedynym pomysłem Kostevycha na zagrożenie pod bramką Szachtiora było dośrodkowywanie piłki w pole karne Białorusinów z każdego miejsca. Taka gra w ataku pozycyjnym przypominała momentami styl Lecha Poznań za kadencji Nenada Bjelicy.


Plusy meczu z Szachiorem 1:1

– Gol strzelony na wyjeździe liczący się podwójnie
– Dobry wynik przed rewanżem
– Trzeci z rzędu gol zdobyty w końcówce
– Jakość Portugalczyków

Minusy meczu z Szachtiorem 1:1

– Fatalna postawa Buricia
– Stałe fragmenty gry
– Gra w ataku pozycyjnym (wiele niepotrzebnych i złych dośrodkowań)

Plusy meczu z Wisłą P. 2:1

– Cenne zwycięstwo
– Lepsza defensywna gra w systemie z 3 obrońcami
– Skuteczność
– Postawa Pedro Tiby

Minusy meczu z Wisłą P. 2:1

– Defensywne stałe fragmenty
– Gra w ataku pozycyjnym

Plusy meczu z Gandzasarem 1:2

(brak)

Minusy meczu z Gandzasarem 1:2

– Kompromitujący wynik
– Haniebna postawa (brak woli walki, ambicji, determinacji i chęci gry w piłkę)
– Gra linii obrony
– Dziecinne błędy w środku pola
– Słabe przygotowanie taktyczne i motoryczne

Plusy meczu Gandzasarem 2:0

– Zwycięstwo na początku
– Efektowny kwadrans
– Skuteczność Gytkjaera
– Postawa Buricia

Minusy meczu z Gandzasarem 2:0

– Niskie zwycięstwo nad słabym rywalem
– Bardzo słaba defensywa
– Przeciętna optyczna gra w 2 różnych systemach
– Wejście Tomczyka

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







9 komentarzy

  1. Merco pisze:

    Czemu plusu i minusy meczu w Wisła P. są zapisane 2 razy?

  2. zoto pisze:

    niestety styl wbijany przez Bjelicę mocno wdarł się w DNA co niektórych zawodników, na szczęście nowy trener pracuje i mam nadzieję, że z czasem bezsensowne dośrodkowania do nikogo wyeliminuje

    przynajmniej trzymam za to kciuki

  3. Pan Tehu pisze:

    Ten styl to „bielicowanie”

  4. czuk91 pisze:

    Tzn widac jakis progres, jakby nasze grajki sie rozkrecaly z dnia na dzien. Pierwsza polowa w Soligorsku wygladala naprawde obiecujaco. Przede wszystkim nasi zagrali w koncu cos do przodu, a nie tylko uprawiali Stojanowa caly czas. Tiba i Amaral (jak Bog da) zrobia roznice.

  5. Michu87 pisze:

    Kostia za nim przyszedł do nas to chwalono go, że to piłkarz z dobrze ułożoną lewą nogą. Szkoda tylko, że zatracił tą umiejętność. Wrzuca piłki, albo za lekko, albo za mocno. A jak już mu uda się wyważyć dośrodkowanie to pada łupem bramkarza. Jedynie od święta Jevtić umie wrzucić konkretnie piłkę. Może pod panowaniem Djuki ten element będzie bardziej ćwiczony.

    • Szogun pisze:

      Pokazywał że można dać więcej miejsca dla graczy spoza UE bo jego wrzutki były idealne na nos, szkoda chłopa nwm co sie stało ,ale albo sie otrząśnie albo trzeba sie pożegnać

  6. el Gordo pisze:

    Dodałbym do plusów meczu „zalążki gry kombinacyjnej”. W pierwszej połowie momentami jako fanowi Barcy, miło oglądało mi się grę krótkimi podaniami w środku pola (w drógiej połowie też przypominam sobie jedną akcję po prawiej stronie, że aż powiedziałem sobie :łooo kurwa”). Miła odmiana po bielicowskiej „ladze ze skrzydła”.

  7. Kaktus pisze:

    Pary w lokomotywie starczyło na 25 minut. Później byłą tradycyjna padlina z przebłyskiem w 89 min.

  8. podszyszkownik pisze:

    Wszystkie mecze do tej pory-padlina która czasem wraca do życia.Cieszy mnie fakt,że ostatnio częściej wraca.PARA A FRENTE LECH!!!!