Reklama

Analiza pucharowego meczu z ŁKS-em

Wtorkowy mecz Pucharu Polski z ŁKS-em Łódź był kolejnym wielkim rozczarowaniem. Kolejorz co prawda nie skompromitował się, nie odpadł z rozgrywek na etapie 1/32 po raz pierwszy od 1955 roku, jednak pod względem gry wypadł dramatycznie słabo. Postawa Lecha Poznań była momentami przygnębiająca i nie daje nadziei na rychłą poprawę.


Krótko po spotkaniu Kolejorza z drużyną Kazimierza Moskala nadszedł czas na tradycyjną, pomeczową analizę gry Lecha Poznań w konfrontacji z ŁKS-em Łódź.

Obrona (ocena: 2)

Trener Lecha, Ivan Djurdjević w porównaniu z meczem z Arką dokonał jednej zmiany w wyjściowej jedenastce i to w ataku a nie w obronie. ŁKS nastawił się przede wszystkim na kontry, które najczęściej wyprowadzał skrzydłami wykorzystując jednocześnie wysokie wyjścia naszych bocznych defensorów, czyli Cywki i Kostevycha. Boczni obrońcy znów nie mieli wsparcia ze strony bocznych pomocników Lecha, którzy nie pomagali im w odbiorze stąd wiele udanych akcji łodzian kończących się groźnymi dośrodkowaniami. ŁKS na nasze szczęście niewiele miał dobrych wrzutek w pole karne przez co Matus Putnocky często nawet nie interweniował. Kolejny raz słabo w wykonaniu lechitów wyglądały defensywne stałe fragmenty o których piszemy już od wielu, wielu tygodni. Poznaniacy nadal nie poprawili tego elementu tracąc dziś gola po wrzutce z rzutu wolnego, który z powodu spalonego na szczęście został nieuznany. Niestety, nie był to mecz w którym lechici zrobiliby progres pod względem gry obronnej. Problemy z tyłu pozostały te same.

Pomoc (ocena: 2)

Mecz z ŁKS-em był pokazem, jak wiele brakuje Lechowi do dobrej gry w środku pola. Łukasz Trałka rozegrał bardzo słabe zawody zarówno z tyłu jak i z przodu. W defensywie nie radził sobie z szybszymi zawodnikami rywala, natomiast w ofensywie jego wizytówką była sytuacja w I odsłonie w której zamiast strzelać prawą nogą dośrodkował piłkę lewą nogą po której futbolówka wyszła na aut. Kompletnie niewidoczny był też Maciej Gajos, który wyglądał tak jak byłby znużony koniecznością gry w tym spotkaniu. Ten mecz pokazał najlepiej, że czas Gajosa tutaj się kończy i nie ma sensu wystawiać na boisko zawodnika, któremu wisi gra, walka i zaangażowanie. Jego zmiennik Mihai Radut również nie pokazał nic wartego uwagi, brakowało mu jakości, jednak po wejściu z ławki przynajmniej się starał będąc aktywny w ofensywie. Również często z przodu widzieliśmy Pedro Tibę, który niestety jest aktualnie w przeciętnej dyspozycji, często podejmował złe wybory i zbyt często szukał podań w momentach w których mógł pokusić się o uderzenie. Szarpać na skrzydłach starali się skrzydłowi w postaci Jóźwiaka, Amarala oraz Klupsia, który zmienił „Józia”. Amaral z Klupsiem poza akcją bramkową także pokazali niewiele jakości zawodząc w tym meczu. Patrząc na grę Lecha można było odnieść wrażenie, że część zawodników spotkała się po raz pierwszy. Piłkarze słabo rozumieli się na boisku, źle funkcjonował pressing, odbiór piłki, nie funkcjonowały żadne ofensywne schematy, akcje były rwane, brakowało w nich spokoju czy szybszej decyzji o strzale lub podaniu. Umiejętności czysto techniczne stały po stronie Lecha, bardziej konkretne sytuacje miał już ŁKS, który przy okazji kontr rozumiał się lepiej niż lechici w środku pola.

Atak (ocena: 1)

Christian Gytkjaer rozczarował na całej linii. Miał co prawda wiele trudnych piłek, często na jego plecy naskakiwało 2 obrońców, ale też powinien lepiej zachować się w 2-3 sytuacjach. Duńczyk najbardziej rozczarował w 27 minucie po podaniu Jóźwiaka (strzelił w bramkarza) oraz w II odsłonie po zagraniu także z prawej strony Klupsia (uderzył obok słupka). Od tej klasy snajpera trzeba wymagać dużo, a tymczasem Gytkjaer zmarnował wszystko co miał na nodze nie mogąc często nawet trafić w światło bramki. W 120 minucie przy golu Amarala chwilę wcześniej również mógł oddać lepszy strzał, który powinien znaleźć drogę do siatki jeszcze zanim trafił do niej Amaral dobijając z bliska jego złe uderzenie. Christian Gytkjaer tak jak reszta piłkarzy – jest obecnie w słabej formie.

Ogólne wrażenie (ocena: 1)

Awans jest, wstyd także, problemy pozostały. Dziś na murawie nie było widać, kto gra w rezerwowym składzie, a kto gra w pierwszym. W Lechu walczyli tylko Portugalczycy i młodzi zawodnicy. Inni piłkarze mieli zarówno gorsze jak i lepsze momenty podczas meczu z ŁKS-em w którym poznaniacy nie mieli żadnej kontroli nad boiskowymi wydarzeniami. Mijają tygodnie, w grze Lecha nic się nie zmienia, nie ma zespołu tylko jest zlepek piłkarzy grających po swojemu lub zawodników, którzy nie wiedzą zbytnio, jak grać w systemie 4-3-3 męcząc się na boisku. Widok Kolejorza nieudolnego, który grał często bez pomysłu, bez głowy, popełniał mnóstwo prostych błędów nie potrafiąc nawet wykorzystać prostych strat przeciwnika w środku pola był przygnębiający. ŁKS zagrał ze sporym zaangażowaniem, jednak piłkarsko był słaby nie umiejąc wykorzystać kontr, których miał bardzo dużo. Za to Lech był nieudolny w tym co robił, nie był na boisku drużyną, brakowało na murawie lidera kogoś kto zrobiłby sportową różnicę i szybciej rozstrzygnął losy tego meczu. Poznaniacy szczęśliwie wygrali, lecz dopiero to spotkanie pokazało, jak duży kryzys przechodzi zespół. Drużyny nie ma, jest zlepek piłkarzy, którzy grają po swojemu, bez koncepcji, a jedynymi zawodnikami na których w tej chwili można liczyć są Tiba, Amaral oraz Jóźwiak. W Lechu w tej chwili nie istnieje właściwie nic co martwi najbardziej. Na przełomie lipca/sierpnia mocna było chociaż ofensywa.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







13 komentarzy

  1. zoto pisze:

    zero dopingu

  2. torreador pisze:

    Znalezione w sieci: „Lech wygrał w stylu tak żenującym, że wszyscy lepiej by się czuli po porażce”. Pełna zgoda.

  3. smigol pisze:

    Już drżę o wynik meczu z Miedzią. Przecież chłopaki będą mieli w nogach 120 minut z meczu ŁKS – em…

  4. leftt pisze:

    1. Wreszcie wygraliśmy jakiś mecz. Dzięki temu drużyna zyska pewność siebie a bramka strzelona w ostatniej minucie jest dowodem, że wrócił „Djurdjević time”.
    2. Dojrzałą drużynę rozpoznaje się po tym, że potrafi rozstrzygać na swoją korzyść mecze, w których nie idzie.
    3. Akcja Klupsia, po której padła bramka, była najlepszą akcją tego zawodnika od meczu z Wisłą w kwietniu. To nic, że wcześniej nie potrafił przyjąć piłki. Teraz powinno być tylko lepiej.
    4.Rafał Janicki zaimponował ambicją kasując stuprocentową sytuację napastnika ŁKS po kolejnym wyjściu na grzyby Putnockiego. Wprawdzie sytuacja została spowodowana jego błędem, ale może z tego chłopaka jeszcze coś będzie.
    5. W ogóle powtarzalność takich sytuacji (w jeszcze bardziej beznadziejnej sytuacji interweniował Kostia w meczu z Arką) dowodzi wzrastającego mentalu naszej drużyny.
    6. Paradoksalnie 120 minut meczu może dobrze przysłużyć się Lechowi. Drużyna gra w nowym ustawieniu, należy zatem pewne nowe schematy przećwiczyć. A który przeciwnik nadaje się do tego lepiej niż beniaminek I ligi?
    7. Zwycięstwo cieszy pomimo nieskuteczności Gytkjaera. A nawet dzięki temu smakuje jeszcze lepiej. Duńczyk nie jest wieczny, nie zawsze będzie można liczyć na jego liczby.
    8. Tym bardziej, że dzień konia miał bramkarz ŁKS. Ile to razy przeważaliśmy, ale fart bramkarza przeciwników powodował, że nie zdobywaliśmy pełnej puli?
    9.Oczywiście można zauważyć pewne mankamenty w naszej grze, jednakże sam trener ŁKS Kazimierz Moskal w pomeczowym wywiadzie przyznał, że nasza drużyna była lepsza. To rzadko się zdarza.
    10. Dobra, chłopaki (i dziewczyny), żartowałem! Po prostu chciałem wczuć się w tolepa. Ciekawe doświadczenie, ale chyba więcej nie będę.

  5. J5 pisze:

    Ciekawe, od kogo dostaną łomot w 1/16?. ŁKS mógł spokojnie wykorzystać jedną z kontr, a być może gdyby Moskal przewidział że Lech będzie aż tak słaby to wystawilby pierwsza družynę, i byloby już po PP.Z Miedzią będzie chyba łomot z taką grą

  6. legolas pisze:

    Trałka i Gajos, ile razy mieli już być tylko rezerwowymi, albo w ogóle wywaleni?? A nadal mają pierwszy plac…

  7. nightwhisper pisze:

    Bramkarz ŁKSu był od parady 🙂 Parę razy wyjął piłki nie do wyjęcia.

  8. Al pisze:

    Trzeba wyraźnie stwierdzić że to wina sztabu trenerskiego, lepsi zawodnicy równają do gorszych. Sielanka, bez zaangażowania, taktyki i stylu, tylko kasa piłkarzom się zgadza. Napoleon mówił że stado lwów nie pomoże jak prowadzi go baran.

  9. Kosi pisze:

    Czułem ponizrnie ogladajac ten mecz i widząc wrzutki niczym za bjelicy. Kostevych swoimi akcjami więcej się zmeczyl niż pożytku zrobił.

  10. morswin pisze:

    left- Twoje „wczuwanie się” wymiata 🙂 Zrobiłeś mi dzień, poplułem ekran kawą 🙂

  11. inowroclawianin pisze:

    Mecz parodia w wykonaniu Lecha. Wszyscy powinni dostać po pyskach.