Analiza meczu z Koroną + statystyki

W sobotnim meczu z Koroną Kielce piłkarzom Lecha Poznań kolejny raz udało się wyszarpać punkty. Przy prowadzaniu 2:0 ekipa Kolejorza nagle straciła przypadkową bramkę, która w szeregi zespołu wprowadziła bardzo dużo chaosu i nerwowości. Znów do ostatnich sekund nie było wiadomo, czy „niebiesko-biali” szczęśliwie zdołają zwyciężyć.


Dzień po spotkaniu Kolejorza z drużyną Gino Lettieriego nadszedł czas na tradycyjną, pomeczową analizę gry Lecha Poznań w konfrontacji z Koroną Kielce.

Obrona (ocena: 3)

Trener Ivan Djurdjević w końcu posadził na ławkę słabego Rafała Janickiego desygnując za niego Vernona De Marco. Lech wrócił do systemu z 3 stoperami, którzy pierwszy raz wystąpili w takim zestawieniu personalnym. Defensywa złożona z Greka, Norwega i Argentyńczyka wypaliła. Do 80 minuty niewiele było nerwowości w defensywnych poczynaniach obrońców czy prostych błędów z których korzystaliby goście. Korona częściej utrzymywała się przy piłce, ale nie potrafiła oddawać groźnych strzałów z akcji, a tym bardziej przedostać się pod bramkę środkiem boiska. Spora w tym zasługa właśnie stoperów, którzy w komplecie mieli powyżej 70% wygranych pojedynków 1 na 1 i powyżej 75% w powietrzu. Korona grała wczoraj inteligentnie, starała się wykorzystać do maksimum akcje bokami oraz stałe fragmenty gry. Kielczanie najgroźniejsi byli właśnie po wolnych i rożnych z którymi lechici zupełnie sobie nie radzili pozwalając na oddawanie groźnych strzałów. To jedyny minus, który niestety trochę obniża ocenę tylnej formacji Kolejorza. Poznaniacy stracili w sobotę gola z akcji, który padł dość przypadkowo, więc trudno winić za tamto trafienie któregokolwiek z lechitów (nad akcją z 81 minuty pochylimy się jeszcze w cyklu „Jeszcze raz”). Wczorajsze personalne zestawienie obrony wyglądało na optymalne i mimo straty bramki szło zauważyć malutki progres w grze defensywnej. Oby tak dalej.

Pomoc (ocena: 2)

Duże rozczarowanie. Oprócz pierwszych 20-25 minut to lechici bronili się na własnym stadionie. W aż 4 kwadransach Korona miała od 66 do 68% posiadania piłki dominując w Poznaniu oraz grając sobie w piłkę. W Lechu słabo wyglądał pressing, doskok do futbolówki i jej odbiór. Sam Lech przeważał tylko w pierwszych minutach, lecz nawet wtedy kreował niewiele sytuacji podbramkowych. Rozczarowali przede wszystkim Wasielewski z Kostevychem. Obaj biegali, starali się, dawali z siebie dużo, jednak co z tego skoro w wielu ich zagraniach brakowało jakości. Dwaj wahadłowi Lecha mieli tylko po 68% celnych podań co było najgorszym wynikiem spośród wszystkich zawodników Kolejorza, którzy ten mecz zaczęli od 1 minuty. Dużo, dużo więcej można było spodziewać się po Tibie, który nie oddał ani jednego celnego strzału, miał 3 faule i mniej wykonanych podań od Łukasza Trałki. Na tle słabej wczoraj drugiej linii Portugalczyk i tak się wyróżnił mając 3 kluczowe podania + asystę 2 stopnia przy golu na 1:0. Nie wiadomo tak naprawdę, dlaczego druga linia zagrała przeciwko Koronie aż tak słabo? Lechici nie radzili sobie w środku pola, stwarzali niewiele okazji, a po przerwie koncertowo marnowali wszystkie kontry, które wynikały ze strat „Koroniarzy” w środku pola. Niemoc drugiej linii najmocniej rzucała się w oczy, kiedy to Korona częściej utrzymywała się przy piłce grając w tym czasie za szybko dla gospodarzy. Sam trener rywala zwrócił zresztą uwagę na Lecha, który nie wiedział co robić, gdy jego zespół prowadził grę. Już dawno nikt nie zdominował Lecha w Poznaniu tak jak Korona, która przy Bułgarskiej po prostu grała sobie w piłkę.

Atak (ocena: 4)

Lech zagrał wczoraj w systemie 3-4-3 przechodzącym na 3-5-2, dlatego oceniając przednią formację trzeba pamiętać nie tylko o Gytkjaerze, ale także o Jevticiu i Amaralu. Duńczyk spośród napastników był w sobotę zdecydowanie najlepszy. Miał 4 strzały, 2 celne i zdobył 2 bramki wykorzystując sytuacje niczym rasowy napastnik. Gol na 2:0 był prezentem od obrony Korony, jednak taki prezent też trzeba umieć wykorzystać co reprezentant Danii potrafił zrobić doskonale. Jego partnerzy, czyli Jevtić z Amaralem zaprezentowali się już słabiej. Szczególnie cofający się do drugiej linii Amaral oprócz przypadkowej asysty przy golu na 1:0 (ewidentnie chciał wtedy strzelać) i celnym uderzeniu z dystansu w II połowie nie pokazał nic ciekawego. Jest to trochę niepokojące, bowiem nie był to już pierwszy taki mecz Portugalczyka w którym oprócz pojedynczych przebłysków Amaral niewiele pokazuje. Zmiennicy zarówno Jevticia jak i Amarala, czyli Makuszewski z Dionim niestety zupełnie nic nie wnieśli do gry. Sam Dioni podejmował złe wybory, nie umiał utrzymać się przy piłce i sprawiał przy tym wrażenie ociężałego napastnika, któremu przeszkadza grząska murawa. Ocenę tylnej formacji zawyża przypadkowa asysta Amarala, który w 25 minucie chciał strzelać oraz 2 bramki Gytkjaera, który w obu sytuacjach wykazał się snajperskim instynktem.

Ogólne wrażenie (ocena: 3)

Mecz Lech – Korona 2:1 doskonale podsumował Gino Lettieri – „Taktycznie wyglądaliśmy dziś dobrze, Lech nie wiedział co robić, gdy mieliśmy piłkę i wygrał tylko dlatego, że indywidualnie ma większą jakość od nas.” Trudno się nie zgodzić. Lech rzeczywiście wygrał, bo po prostu miał kogoś takiego jak Gytkjaer, który 2 celne strzały zamienił na 2 gole oraz Tibę z Amaralem mających pojedyncze przebłyski. Niestety w grze Lecha niewiele się zmienia. Poznaniacy przeważali do 25 minuty, zdobyli bramkę, a później Korona całkowicie zdominowała mecz mając 66-68% posiadania piłki przez 4 kwadranse. Nie wiadomo co robił Lech przez 2 tygodnie październikowej przerwy na kadrę. Gra przede wszystkim w środku pola (pressing, odbiór piłki, atak pozycyjny) na tle średniaka ligowego jakim jest Korona wyglądała słabo. Gdyby nie prezent od obrońców Korony przy 2 golu dla Lecha to spotkanie mogłoby skończyć się bardzo źle, czyli kolejnym rozczarowaniem i stratą punktów na własnym boisku. W Lechu nadal kuleją defensywne stałe fragmenty gry, gra w środku pola oraz atak pozycyjny po którym w sobotę poznaniacy stworzyli sobie bardzo mało dobrych sytuacji. Spotkanie z Koroną szczęśliwie udało się wygrać i to byłoby na tyle. Oglądaliśmy mecz w którym to rywal przyjechał na Bułgarską grać sobie w piłkę przez większą część trwania zawodów. Lech miał w swoich szeregach indywidualność dzięki którym wyszarpał szczęśliwe 3 punkty. Niestety wiele problemów pozostało i nie zanosi się na to, aby Ivan Djurdjević szybko je rozwiązał. Sam po meczu uważał, że jego drużyna rzekomo rośnie.


Składy

1-3-4-3 przechodzące na 1-3-5-2

Burić – Goutas, Rogne, De Marco – Wasielewski, Trałka, Tiba, Kostevych – Amaral (70.Makuszewski), Gytkjaer, Jevtić (70.Dioni).

1-4-3-3

Hamrol – Kosakiewicz, Marquez, Diaw, Kallaste – Kovacević (67.Arveladze), Petrak, Pucko (46.Żubrowski) – Janjić, Soriano, Cebula (76.Górski).

Statystyki meczu Lech – Korona 2:1

Bramki: 2 – 1
Strzały: 12 – 11
Strzały celne: 3 – 3
Strzały niecelne/zablokowane: 9 – 8
Faule: 18 – 10
Żółte kartki: 0 – 0
Czerwone kartki: 0 – 0
Rzuty rożne: 3 – 3
Zmiany: 2 – 3
Spalone: 0 – 4
Posiadanie piłki: 41% – 59%
Celne podania: 75% – 82%
Liczba zawodników w kadrze meczowej: 18 – 18

Lechowe statystyki meczu Lech – Korona 2:1

Strzały z pola karnego: 4
Strzały z dystansu: 8
Strona najczęstszych ataków: prawa
Procent wygranych pojedynków: 52%
Najlepszy piłkarz Lecha według InStat: 357 – Christian Gytkjaer
Najsłabszy piłkarz Lecha według InStat: 220 – Maciej Makuszewski

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







4 komentarze

  1. J5 pisze:

    Lech jest przede wszystkim nieprzygotowany do sezonu. Wczoraj sił starczyło na pół godziny gry, kiedy udało się strzelić bramkę, w tym czasie piłkarze Kolejorza doskakiwali do rywala przy pilce i fajnie to wyglądało. W pozostałym czasie meczu Lechici słabli coraz bardziej, zaczęli grać” na radar ” i z każdą minutą coraz bardziej cofali się w stronę bramki. Mimo wszystko Korona nie potrafiła stworzyć sobie sytuacji z gry, a główną winę za straconego gola ponosi Kostewycz, który naciskając na Gruzina przy linii końcowej zamiast atakować go dalej, nagle odpuścił, dał mu metr wolnego, z którego pomocnik Korony potrafił celnie dośrodkować. Oczywiście obrona Lecha nadal jest słaba, i przy silniejszym rywalu raczej padłoby więcej bramek. Natomiast nie zgadzam się z opinią, że druga bramka Gytkjaera była przypadkowa. Nasz napastnik mocno naciskał na stoperów Korony, wepchnął się pomiędzy nich i wymusił błąd, który oni popełnili.
    Wydaje się , że błędów popełnionych przez sztab szkoleniowy podczas okresu przygotowawczego nie uda się naprawić jesienią, i gra Kolejorza będzie tak wyglądała, czyli jedna dobra polowa dopóki starczy sił. Raczej trzeba się nastawić na drżenie o wynik w pozostałych meczach i mieć nadzieję że zimą albo Djurdjević wyciągnie wnioski, albo być może nowy trener wespoł z własnym trenerem od przygotowania fizycznego ze zdolnościami podobnymi do tych jakie miał dr Mayer, ogarnie temat kondycji zespołu.

  2. Bart pisze:

    Nie zgadzam się ze stwierdzeniem że gol dla Korony padł przypadkowo i ciężko za niego winić któregoś z Lechitów. Bramką dla Korony sprokurował Kostevych serią nie najlepszych zagrań.

  3. inowroclawianin pisze:

    Ogólnie Lech zagrał dość słaby mecz. Powinni stworzyć sobie więcej sytuacji i prowadzić grę, a tak nie było. Obrona Kolejorza słabo wyglądała przy wrzutkach Korony w pole karne. Za mało atakowali, brakowało mi wygranych pojedynków w ofensywie takich 1/1, wtedy wynik byłby wyższy. Z pozytywów wynik i postawa przy strzałach Gytkjaera. Jevtic nieźle w pierwszej połowie.