Najgorsze momenty w nieudanym roku

Kończący się rok 2018 zapisał się w historii klubu już na zawsze. Pewne wydarzenia, momenty czy mecze będą ciągnęły się za Lechem Poznań nawet latami. Szczególnie dzień 20 maja zapadł w pamięci wielu kibiców, którzy za kilkanaście/kilkadziesiąt lat nadal będą o tym opowiadać choćby młodszym kibicom. Do dziś trudno też wytłumaczyć co stało się z Kolejorzem w fazie finałowej LOTTO Ekstraklasy 2017/2018.


Przykrych wydarzeń, chwil i meczów było w 2018 roku więcej niż tych dobrych o których szerzej pisaliśmy wczoraj -> TUTAJ. Co najbardziej utkwiło w pamięci i co trudno będzie kibicom wymazać nawet przez wiele at? Więcej o tym poniżej.

Faza finałowa Ekstraklasy 2017/2018

Runda mistrzowska zeszłych rozgrywek 2017/2018 była niemniej bolesna niż Pucharu Polski 2017. Już na jej starcie Lech zawiódł przegrywając u siebie 0:1 z rezerwami Korony. Przy stanie 0:0 wszystko było dobrze. Lech atakował, miał rzut karny, który powinien wykonywać Christian Gytkjaer. Piłkę Duńczykowi zabrał jednak Darko Jevtić, uderzył fatalnie, zmarnował jedenastkę, po chwili gola na 1:0 strzeliła Korona, zamurowała się, a potem już wszyscy pamiętają co było. Lech przegrał u siebie po raz pierwszy od roku. W następnym domowym spotkaniu przegrywał aż 0:4 ulegając ostatecznie Górnikowi 2:4. Gole Khoblenki i Gajosa nie miały na nic wpływu. Nikt nie cieszył się po tych bramkach, choć spiker chciał, by kibice skandowali nazwiska strzelców. W 3 domowym meczu w fazie finałowej Lech poległ u siebie z Jagiellonią wynikiem 0:2. Nie miał pomysłu na grę w ofensywie, a przy tym mocno gubił się przy okazji stałych fragmentów gry. Na koniec fazy finałowej 20 maja miała być feta mistrzowska na Bułgarskiej, a tymczasem Legia była już wtedy liderem tabeli i miała świętować w Poznaniu kolejny tytuł. Gra Lecha od początku wyglądała nieźle, poznaniacy atakowali, błąd przy wyprowadzeniu piłki popełnił Nikola Vujadinović co skończyło się golem na 0:1. Lechici po tej bramce o dziwo nie poddali się, nadal atakowali, byli nieskuteczni aż w drugiej połowie po kontrze stracili gola na 0:2. Co było później?

null
null



null

20 maja

Nie byłoby wydarzeń 20 maja gdyby nie działania zarządu, trenera i występy piłkarzy, którzy przegrali kolejny sezon, choć kilka tygodni wcześniej puchar za Mistrzostwo Polski wydawał się być już tak blisko. Wielu kibiców Lecha Poznań mając bilet na mecz z Legią odpuściło sobie to spotkanie. 20 maja na Bułgarską przybyło tylko 27617 kibiców. Na początku spotkania w Kotle została ukazana oprawa „Grobowa atmosfera”. Po golu na 2:0 dla Legii w końcu rozpoczął się protest. Zostały zdjęte fany, wywieszono transparent „Mamy ku*wa dosyć”, kazano wypie*dalać Rutkowskiemu oraz piłkarzom z boiska. Mecz został przerwany, już wcześniej na murawę poleciały świece dymne, wyłamano płot, a na boisko wbiegło kilkudziesięciu kibiców, którzy najmocniej tego dnia protestowali. Ich działania oraz ruchy Kotła zostały nagrodzone brawami przez kibiców zajmujących miejsca na innych 3 trybunach. Cały Lech potrafił się wtedy doskonale zjednoczyć przeprowadzając protest przeciwko zarządowi i to na oczach całej Polski. Krótko po wejściu milicji piłkarze zeszli do szatni, mecz został przerwany oraz zakończony przez wojewodę, stadion opustoszał, a Lech został ukarany walkowerem. Na sam koniec, kiedy na trybunach byli już tylko ostatni stewardzi zawodnicy Legii wybiegli z szatni podbiegając pod sektor gości, gdzie wraz ze swoimi fanami świętowali tytuł.


null
null
null
null
null
null
null

Hańba w Erywaniu

W ostatnich latach kibice przeżyli wiele. Była Solna, Grudziądz, Legnica, Gardabaer czy Wilno i był też Erywań. Po wygranej u siebie 2:0 poznaniacy z opóźnieniem polecieli do upalnej Armenii na rewanż z Gandzasarem. Od początku meczu grali zachowawczo, by tylko nie stracić gola i się nie zmęczyć. To się zemściło na początku drugiej odsłony, kiedy Ormianie zdobyli 2 gole. Przy stanie 2:0 dla Gandzasaru lechici nie obudzili się. Nie mieli sił, nie mieli pomysłu w jaki sposób zagrozić szybszym, bardziej zdeterminowanym Ormianom, którzy nadal nacierali na bramkę Lecha. Alex Junior zrobił na lewej stronie pomocy wiatrak z Tomasza Cywki. Po drugiej stronie szalał dynamiczny, lecz na nasze szczęście nieskuteczny Lubambo Musonda z którym defensorzy Kolejorza zupełnie sobie nie radzili. Gdyby Gandzasar był skuteczny, prowadził 3:0, 4:0 to Lech nie mógłby mieć pretensji. W końcu przyszedł doliczony czas gry i kiedy wszyscy czekali już na dramat w dogrywce uratował nas stały fragment gry. Wówczas bardzo dobrze piłkę z rzutu wolnego dośrodkował Darko Jevtić, celnie głową uderzył Łukasz Trałka i zapewnił awans Kolejorzowi. Podopieczni Ivana Djurdjevicia przegrali w Erywaniu 1:2, jednak awansowali do II fazy eliminacyjnej Ligi Europy.

Szara, nudna jesień

Runda jesienna 2018/2019 należała do najnudniejszych w ostatnim czasie. W pełni udane były tylko 4 pierwsze kolejki oraz 3 ostatnie serie spotkań. Przez sporą część jesieni Lech miał problemy nawet w meczach w których prowadził u siebie 2:0. Tracił w nich gola z niczego wyszarpując na końcu fartowne wygrane mecząc swoją grą. Na wyjazdach w lidze nie mógł zwyciężyć przez kilka miesięcy często przegrywając bez zdobycia choćby bramki co tylko pogarszało atmosferę wokół klubu. Jesienią na grę zespołu przeważnie nie szło patrzeć, nie było pomysłu na atak pozycyjny, źle funkcjonowały defensywne stałe fragmenty gry oraz cała obrona popełniająca często juniorskie błędy. Przejście rezerw ŁKS-u w 1/32 finału Pucharu Polski po golu w 120 minucie było czystym fartem. Szczęście skończyło się w Częstochowie, gdzie Lech przegrał tylko 0:1 i to niestety w pełni zasłużenie. Odpadnięcie z I-ligowcem sprawia, że Lech na Puchar Polski, który ostatni raz wywalczył w 2009 roku jeszcze trochę sobie poczeka. Na dodatek po 20 kolejkach ma największą stratę punktową zarówno do wicelidera jak i lidera od lat pomijając oczywiście pamiętny sezon 2015/2016 w którym nie awansował do europejskich pucharów. Średnia frekwencja podczas gier przy Bułgarskiej spadła o 9 tysięcy.

null
null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







2 komentarze

  1. J5 pisze:

    Z punktu widzenia wroniarzy nic się przecież nie stalo. Od lat nie przejmują się opiniami kibiców, więc przewalona runda finałowa nie byla niczym złym. W końcu nie pierwszy raz w ostatnich latach drużyna frajersko przegrała tytuł, a w końcu jest kolejny medal- brązowy i to drugi raz z rzędu. Protest kibców- wystarczą kosmetyczne zmiany, Djurdjević pod publiczkę i emocjonalne oświadczenie wiceprezesa. Do tego prezes zaprasza kiboli Kolejorza do oglądania Mundialu, wszak to normalne. A występ w pucharach, dla wroniarzy super, odpadnięcie z Belgami bylo wkalkulowane, a o jakiejś Armenii za chwilę nikt pamiętać nie będzie. Tak samo jak o fatalnej grze jesiennej, przecież kryzys w jesieni jest co roku, tak samo jak częsta zmiana trenera, to nic że druga w tym roku, nie licząc tymczasowych. Nie ma o co się czepiać. A na koniec roku kolejny sukces- miejsce na podium E – klapy. Jest szansa na obronę poraz trzeci z rzędu brązowego medalu. Toż to jedno pasmo nieprzerwanych sukcesów. Po co więc jakieś zimowe transfery- to bezsens. Tak to się toczy radosne życie wroniarzy. Wszyscy w klubie zadowoleni, tylko na te „sukcesy „kibole kręcą nosem. Z takim nastawieniem wroniarzy, kibolom nigdy nie będzie po drodze. Trzeba pogonić wronieckiego pasożyta z Lecha

  2. inowroclawianin pisze:

    Sportowo w ostatnich latach jest tragedia. Jeśli chodzi o miniony rok to do takich należy zaliczyć rundę finałową, 20 mają, a także brak PP, szybkie odpadnięcie z europejskich pucharów, szybkie odpadnięcie z PP oraz bardzo słabe wyniki w lidze jesienią, słabą grę. Największy minus, który to ciągle powoduje bez wyciągania wniosków to postawa zarządu.