Wszystkie wynalazki Rząsy
Latem 2019 dużo więcej do powiedzenia niż choćby pół roku temu ma dyrektor sportowy Lecha Poznań, Tomasz Rząsa. Były reprezentant Polski w tym okienku transferowym nie jest tzw. „słupem” tylko przejął obowiązki Piotra Rutkowskiego. Wiceprezes Kolejorza trochę odsunął się, więc za wiele spraw transferowych odpowiada zatrudniony kilka miesięcy temu dyrektor sportowy.
Tomasz Rząsa nie jest pierwszy raz w swojej karierze dyrektorem sportowym. W przeszłości miał już okazję pełnić identyczną rolę w Cracovii. Jak poszło mu w Krakowie? Niestety niezbyt dobrze. Pod Wawelem obecny dyrektor sportowy Lecha Poznań także bawił się w ściąganie choćby Holendrów. Z różnym skutkiem.
Tomasz Rząsa 24 lipca 2009 roku został pełnomocnikiem prezesa Cracovii. W kolejnych miesiącach do jego obowiązków należała m.in. ocena przydatności do drużyny „Pasów” nowych zawodników jak i tych, którzy już byli w kadrze. Rok później Rząsa stał się już oficjalnie dyrektorem sportowym krakowian pełniąc tę funkcję od dokładnie 29 maja 2010 roku do 14 września 2011 roku. Cracovia m.in. za sprawą transferów Rząsy w polskiej lidze niewiele znaczyła. W rozgrywkach 2009/2010 zajęła 12. lokatę, natomiast w sezonie 2010/2011 uplasowała się na 14. pozycji szczęśliwie unikając degradacji.
Sam Rząsa mając jako dyrektor sportowy wiele możliwości ściągnął do Krakowa dużo tzw. „szrotu”. Cracovia za czasów Rząsy wydała na transfery prawie 3 mln euro w tym 700 tysięcy na Saidiego Ntibazonkizę z NEC Nijmegen, który był wtedy popisowym ruchem ówczesnego dyrektora sportowego Cracovii. Saidi wyróżniał się na tle ligi zdobywając w 85 spotkaniach 17 goli i 14 asyst. Swego czasu był nawet na testach medycznych w Lechu Poznań, których przez poważną kontuzję kolana nie zdał i przybył na Bułgarską.
Z holenderskich wynalazków Tomasza Rząsy nie sprawdził się lewy defensor Hesdey Suart oraz napastnik Koen van der Biezen, który w 25 meczach zdobył tylko 4 gole. Niewiele zarówno do Cracovii jak i do ligi wnieśli choćby Marjan Jarabica, Vule Trifunović, Bojan Puzigaca, Milos Budaković, Jan Hosek czy Tamir Cahalon o których w Polsce wielu kibiców już pewnie nie pamięta, a których przyjście do Krakowa trochę Cracovię kosztowało. Zwykłymi przeciętniakami w polskiej lidze byli swego czasu Andraż Struna oraz Rok Straus, którzy także trafili pod Wawel za czasów Tomasza Rząsy.
Ciekawa historia wiąże się za to z Milosem Kosanoviciem, który wypalił w piłce, ale dopiero po wyjeździe z Krakowa i do dziś z powodzeniem gra w Belgii (konkretnie w Standardzie Liege). Zagraniczne transfery Cracovii przeprowadzane m.in. przez Tomasza Rząsę i dzięki jego kontaktom w Holandii niezbyt się sprawdziły. W pełni wypalił tylko wspomniany wyżej Ntibazonkiza za którego krakowscy działacze zapłacili Holendrom 700 tysięcy euro. Sam Rząsa maczał też palce w sprowadzeniu na obiekt przy Kałuży kilku Polaków, jednak nikt z nich nie był nawet solidną postacią w Ekstraklasie.
Cracovia w latach 2009-2011 za czasów dyrektorowania Tomasza Rząsy lekką ręką roztrwoniła ponad 2 miliony euro osiągając w dodatku bardzo kiepskie wyniki w Ekstraklasie. Na razie obecny dyrektor sportowy Lecha Poznań miał swój bardzo duży udział w ściągnięciu do Polski bramkarza, Mickeya van der Harta. Wychowanek Ajaxu Amsterdam trafił do Kolejorza przede wszystkim dzięki kontaktom Tomasza Rząsy oraz za jego namową.
Obserwuj KKSLECH.com i przeglądaj nasze treści również na dwóch portalach społecznościowych. Nasz serwis nie posiada swojego profilu na Facebooku.
—
TWITTER
YOUTUBE
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Gościu co przeprowdził tyle transferów, a jeden tylko wypalił i on u nas odpowiada za transfery.Totalna amatorka,na każdym kroku wybierają niewłaściwych ludzi.
Na razie to ciemność widać. Czesi piszą że nikt z wymienianych z ligi czeskiej nie przyjdzie..
Totalna amatorka to mało powiedziane
Jaki zarząd, taki dyrektor sportowy. Przecież nie mogli namaścić kogoś mądrzejszego od siebie, bo junior wpadłby w jeszcze większe kompleksy. Dlatego mamy Rząsę,i szansę na jednego dobrego pilkarza na trzy miliony euro wydane, plus kilku paralityków na pensji średnio na dwa lata. To daje kolejne miliony euro wyrzucone w błoto, i jak Piotruś się w końcu zorientuje jakiego słabego dyrektora sportowego zatrudnił, to znowu będzie musiał przejąć transfery na swoje barki racząc nas kolejnymi asami w stylu Thomalli. I tak w kółko aż do bankructwa
te wasz teorie …
gdzie był Bjelica 2009/10 roku,
kiedyś mocno dawaliście do zrozumienia, że nie ma miejsca w Lechu dla Fornalika, Stokowca, nie dla powrotu Michniewicza bo będą mu skakać po głowie,
może macie rację, poczekajmy jednak na pierwsze mecze,
Co tam znow Wronkowcu sapiesz? Zatrudnij sobie Stokowca w managerze.
każdy ma prawo do własnego zdania, ty też,
i to by było na tyle
Na razie ma u mnie czystą kartę. Po rundzie jesiennej przyjdzie czas na pierwsze oceny.
Jak dla mnie to kogo nie zatrudnią na stanowisku dyrektora sportowego z Polski to będzie większy lub mniejszy niewypał. Nie mogę pojąć dlaczego jak ktoś w jakieś części popiera zarząd to jest totalnie krytykowany. Jak dla mnie to z każdym należy dyskutować o ile ma rzeczowe argumenty.
Nie wiem jak działał skauting w Cracovii czy to Rząsa sam obserwował piłkarzy czy byli od tego ludzie i mu wciskali ,,towar”.
Struna reprezentant Słowenii no i Polczaka sprzedał za grubą kasę 😀 Szału nie robi zdecydowanie ale było to 10 lat temu napewno doświadczenia zebrał a i w tym czasie jakiej jakości piłkarza zagranicznego przyciągnełaby Cracovia …no właśnie kasa była ale nikt nie chciał widocznie lepszy przyjść a dwa trener chyba też miał coś do powiedzenia że zaakceptował pomysły Rząsy no i Filipiak też w tedy nerwowy myślał ze mu zaraz wszyscy odpalą jedynie mam naqdzieję że Rząsa uczy się na błędach
To to sobie Piotrek wziął gościa który fajnie z uśmiechem gada do tv, ale nosa transferowego to on nie ma wcale. Piotrek Rutkowski vol 2.
Za transfery odpowiada zawsze trochę szersza grupa ludzi choć to dyrektor ryzykuje głową. Jak w szczegółach było w Cracovi ?????
Bramkarza bym się nie czepiał bo wygląda całkiem dobrze i raczej na okazję na rynku.
Jakiś czas temu obstawiałem, że to właśnie Rząsa będzie DS i tak się stało. Za jego czasów są połowiczne sukcesy transferowe ale nie do końca podoba mi się praca z drużyną gdzie nie widać twardej ręki dyrektora. Aż się prosiło aby zimą rozwiązać kontrakt z jednym czy drugim grajkiem ale wygrała opcja Nawałki. Szkoda, że tak to się potoczyło.
Jak się Rząsa wysypie to DS będzie Juskowiak. Wróżbita ze mnie.
Podobnie myślałem , czy najlepiej na tym stanowisku nie poradzilby sobie właśnie Jóskowiak.
Juskowiak jest za bystry i za kompetentny, wpędzałby Piothusia w kompleksy. Nie ma szans, żeby go zatrudnili.
Bardzo zabawne jest to zestawianie dobry Jusko-zły Rząsa, szczególnie, że o dyrektorowaniu tego pierwszego w Lechii można by napisać bardzo podobny artykuł.
Jeden celny strzał na …boże przecież to nawet ślepy łucznik ma lepszą skuteczność!
Z drugiej strony przykład Nibizonkizy pokazuje, że za jakość trzeba zapłacić i wówczas po prostu „celność” jest większa, nasz przykład z chociażby Tibą pokazują to samo. A co do Rząsy jego okres pracy w Cracovii podkreślałem wszystkim optymistą, którzy byli zachwycenie, że teraz pan „słup” stał się panem dyrektorem. Moim zdaniem jedyny na dzisiaj, który sprawdziłby sie w Lechu na tym stanowisku, to Juskowiak.
Seta też by dał radę, choć wykształcenia nie posiada.
Już niektórzy zapomnieli ile szrotu do Lechii naściągał Juskowiak swego czasu. 🙂
Nie ma kompetencji do tej fuchy, a mimo to amator Rutek go zatrudnił. Poza tym nie potrafił ściągnąć tu tego gościa z Banika. Może się uczyć u Sety lakiernika.
Tytuł artykułu powinien obejmować jeszcze że sam Rząsa jest niezłym wynalazkiem 🙂 . Ja osobiście jakoś nie ufam mu widząc jego wypowiedzi w prasie i telewizji. Taka trochę „cipowatość” od niego bije. Ta mamejowatość nie przełoży się raczej na profesjonalizm. Ale daję mu szansę, zobaczymy co zbuduje albo inaczej… do kogo i za ile namówi ten pazerny na bejmy Zarząd.
Pierwsze sygnały jednak są takie że nie stać ich na solidnych graczy czyli tych magicznych nr 1 czy nr 2 z list więc biorąc ich pizdowatość możemy się spodziewać co najwyżej numer z listy od 20 do 30 🙂 Czyli Vujki i inne…
Z drugiej strony czym mają kusić? Średniak w słabej Ekstraklapie i Zarząd z wężem w kieszeni… Brak widoku i wizji na sukcesy, pikujący w dół budżet, coraz mniej fanów na trybunach i wiele by tu jeszcze wymieniać.
Co sobie myśli taki Van der Hart którego mamili walką o sukcesy a teraz słucha wywiad Gargamela że o nic nie gramy w następnym sezonie? Aż żal chłopaka… Do czego Ci ludzie doprowadzili.
I wisienka na torcie – jak tak dalej pójdzie to pół piłkarzy Europy odmówi gry w Lechu a największym sukcesem naszego dyrektora sportowego będzie sprzedanie niesprzedawalnego naszego Reha-asa czyli Tomasika!
Kurtyna kurwa!
Gdybym miał powiedzieć coś pozytywnego o Tomaszu Rząsie to powiem ,że przystojniacha z niego. Normalnie kuźwa ciacho. No ale nie jestem gejem więc mnie to nie interesuje.Więc na tym zakończę bo resztę napisaliście powyżej 🙁
I oto kim się otaczają. Amatorski zarząd otacza się amatorami. Amator Rząsa który sam nie wie kim jest, dyrektorem sportowym, trenerem czy scautem, a może tylko byłym piłkarzem? Jak ten klub ma być profesjonalny? Skąd ma czerpać sukcesy? Powierzają losy klubu komuś kto ma tylko kontakty. Nie ma doświadczenia, nie ma sukcesów na tym polu (jeden piłkarz trafiony – słabo), nie ma jaj, a za rok już może go nie być ale klub znajdzie mu inne stanowisko jak co chwile Ulatowskiemu. To my chcieliśmy dyrektora sportowego więc mamy.
W tym klubie nie ma jaj, pazerności, pozytywnego chamstwa i bezczelności w dążeniu do sukcesu, nie ma DNA wgrywania za wszelką cenę choćby po trupach. Wszyscy w tym klubie są grzeczni. Brak ludzi z charakterem którzy by tworzyli ten klub. Grzeczny jest zarząd, Rząsa, Ulatowski, Żuraw i piłkarze z których nawet Gytkear stał się potulny jak baranek a jak przychodził nie był świętoszkiem. W tym klubie nie ma liderów z charakterem „Lech albo śmierć” i to na każdym szczeblu tego klubu.
Nie napawa to optymizmem, niestety.