Niedoszłe transfery skautingu

W ostatnich kilku latach Lech Poznań planował przeprowadzić kilka ciekawych na papierze transferów, które z różnych przyczyn wysypały się na ostatniej prostej lub nie doszły do skutku z powodów finansowych. Jeden z zawodników miał nawet dwa podejścia do Kolejorza i trzeciej szansy na transfer na Bułgarską chyba już mieć nie będzie. Wszystkie niedoszłe transfery byłyby efektem pracy skautingu.



Wiosną 2016 roku Lech Poznań w okresie intensywnej obserwacji Mihaia Raduta obserwował także skrzydłowego Florina Tanase. Rumun był obserwowany grając w Viitorulu Constanta do kwietnia 2016. W sezonie 2015/2016 rozegrał 32 ligowe mecze w których strzelił 15 goli i zaliczył 6 asyst. Lech bardzo chciał ściągnąć tego zawodnika, jednak nie miał wystarczającej gotówki, by go kupić. Ostatecznie za 1,8 mln euro Tanase trafił do Steauy Bukareszt. Obecnie 25-latek wciąż tam gra mając za sobą indywidualnie dobry sezon. Wartość 4-krotnego reprezentanta Rumunii to aktualnie aż 3 mln euro.

Tego samego lata numerem 1 na liście życzeń wśród napastników był inny Rumun, Ioan Hora. Kolejorz chcąc zatrudnić ówczesnego piłkarza Pandurii Targu-Jiu musiał liczyć się ze sporą rywalizacją na rynku. Głównie ze strony klubów tureckich. Konyaspor, który miał zapewniony start w fazie grupowej Ligi Europy bez eliminacji zaoferował Horze 3-letni kontrakt, blisko 400 tys. euro za sam podpis oraz pensję w wysokości 33 tys. euro na miesiąc. Z kolei Lech Poznań zaoferował Pandurii Targu-Jiu 600 tys. euro za transfer zawodnika, czym przebił zresztą ofertę klubu z Anatolii. Dogadał się z Rumunami oraz z samym Horą, który wolał jednak Turcję. Ioan Hora w 35 meczach ligi rumuńskiej 2015/2016 strzelił aż 19 goli dokładając do tego 4 asysty. Został królem strzelców wprowadzając swój klub do europejskich pucharów. Był obserwowany długo zarówno przez skauting, który zaprosił go nawet na rekonesans do Poznania jak i ówczesnego trenera Jana Urbana. 31-latek po odejściu z Konyasporu grał potem w 2 innych tureckich drużynach. Od zimy z powodzeniem reprezentuje barwy rodzimej Steauy.

Tego samego lata 2016 jednym z kandydatów na lewą obronę był Leonard Zuta. 27-latka urodzonego w szwedzkim Goteborgu swego czasu Lech Poznań obserwował w chorwackim HNK Rijeka. 15-krotny reprezentant Macedonii dopiero pół roku temu przeszedł do tureckiego Konyasporu. Innym lewonożnym graczem, którego swego czasu chciał Lech Poznań bacznie go obserwując był 32-letni Islandczyk, Ari Skulason będący uczestnikiem Euro 2016. Lech nie był do końca przekonany do reprezentanta Islandii. Głównie z powodu jego gry w niekonwencjonalnym systemie w Odense w którym ten piłkarz czasem grał jako lewy obrońca, czasem jako lewy pomocnik, a czasem jako defensywny pomocnik. Mimo to, Kolejorz wziąłby Skulasona gdyby z klubu odszedł Tamas Kadar, a sam lewonożny piłkarz nie miał innych ofert z lepszych klubów. Po udanym Euro takie propozycje pojawiły się, Skulason powędrował do belgijskiego Lokeren z którego niedawno przeszedł do KV Oostende.

Później na początku lipca 2017 roku nowym stoperem Kolejorza miał zostać Luis Miguel Vieira Silva z Pacosu. Portugalczyk miał trafić na Bułgarską już w zimą 2017 roku, jednak ze względu na przedłużającą się sprzedaż Tamasa Kadara piłkarz się rozmyślił, zatem do transferu nie doszło. Ostatecznie z półrocznym opóźnieniem 29-latek dnia 6 lipca 2017 roku zdecydował się przylecieć do Poznania na testy medyczne. Lech bardzo dobrze znał tego piłkarza z obserwacji, a pozytywnie na jego temat wyraził się m.in. Ivan Djurdjević, który występował w końcu w lidze portugalskiej. Lech wiedział jednak o możliwych problemach Vieiry, dlatego nawet nie informował o tym karnetowców tradycyjnym wysłaniem sms-a.



Portugalski stoper po przylocie do Polski został bardzo dokładnie przebadany. Podczas testów medycznych okazało się, że podpisanie z nim umowy wiąże się ze sporym ryzykiem, a sam piłkarz mógłby wypaść z gry na dłuższy czas. Finalnie postanowiono nie kontraktować Miguela Vieiry, natomiast jego temat przyjścia do Kolejorza definitywnie upadł. W miejsce Vieiry w ciągu kilkudziesięciu godzin trafił Nikola Vujadinović, którego polecił Nenad Bjelica. Za to Portugalczyk mający 2 podejścia do Lecha Poznań rok temu przyszedł do hiszpańskiego zespołu CD Lugo. W sezonie 2018/2019 grał w nim regularnie.

Innym zawodnikiem w ostatnich latach, który nie zaliczył w Poznaniu testów medycznych był 32-letni w tej chwili Saidi Ntibazonkiza. Burundyjczyk ściągnięty pod Wawel przez ówczesnego dyrektora sportowego „Pasów”, Tomasza Rząsę miał za sobą bardzo udany sezon 2010/2011 oraz 2011/2012 w barwach Cracovii Kraków na boku pomocy oraz na pozycji numer „10”. Pod koniec lipca 2012 roku Kolejorz postanowił wypożyczyć filigranowego piłkarza na rok. Podczas badań w Rehasporcie okazało się, że Saidi Ntibazonkiza ma poważny problem z więzadłami krzyżowymi i natychmiast musi przejść operację. Rehabilitacja tego zawodnika trwałaby ponad pół roku, dlatego Lech Poznań zrezygnował z transferu gracza „Pasów”. Pomocnik wrócił na boisko w maju 2013 roku. Dał radę się odbudować, gdyż w rozgrywkach 2013/2014 strzelił dla Cracovii 8 bramek w 29 meczach ligowych. Później grał w tureckim klubie Akhisar, francuskim Caen i w Kazachstanie. Od roku nigdzie nie występuje.

Kolejnym efektem pracy skautingu, który może nie dać owocu w postaci transferu do Lecha Poznań jest Patrizio Stronati. Zawodnik w obserwowany od paru miesięcy porozumiał się już w maju (nam temat jest znany od 21 maja o czym wspominaliśmy) w sprawie indywidualnej umowy, jednak na przeszkodzie do transferu wciąż staje cena. Konkretnie problemy robi właściciel Banika Ostrava, który początkowo był w stanie sprzedać Czecha z włoskim paszportem. Dokładnie rok wcześniej Lech Poznań miał podobny problem. Na trybunach podczas meczu 20 maja z Legią Warszawa był Portugalczyk, David Simao. Mimo protestu kibiców na stadionie w tym choćby wyrwanej bramy czy wtargnięcia na murawę 29-latek był zadowolony z atmosfery podczas spotkania nie mając pretensji do kibiców. Twierdził, że „fanom zależy na Lechu i to mu się podoba”. Boavista ostatecznie postanowiła nie sprzedawać Simao do Lecha, który postanowił zakontraktować Pedro Tibę i wyszedł na tym bardzo dobrze. Zimą środkowy pomocnik przeszedł do belgijskiego Royal Antwerp.

Niedoszłych transferów skautingu do Lecha Poznań w ostatnich paru okienkach było oczywiście dużo więcej. Nie pamiętamy jednak wszystkich spraw lub nie znamy nazwisk piłkarzy, których temat wyłożył się m.in. przez brak środków finansowych. Być może kiedyś jeszcze wrócimy do tematu niedoszłych transferów odkrywając nazwiska zawodników, którzy do Kolejorza raczej już nigdy nie trafią. Jeśli jest szansa na przyjście danego piłkarza wówczas nazwisk nie zdradzamy, gdy oczywiście są nam one znane. Nikt nie chce pod tym względem robić Lechowi pod górkę. Z pewnością szkoda, że nazwisko Patrizio Stronatiego zostało przejęte przez media i wyszło na światło dzienne wcześniej niż dopiero przed bezpośrednim przylotem zawodnika do Poznania.

Obserwuj KKSLECH.com i przeglądaj nasze treści również na dwóch portalach społecznościowych. Nasz serwis nie posiada swojego profilu na Facebooku.

TWITTER
YOUTUBE

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







24 komentarze

  1. Pawelinho pisze:

    To tylko potwierdza tezę, że głównym problemem obecnego Lecha jest po prostu skąpstwo lub jak kto woli minimalizm, a nie od dzisiaj wiadomo, że jakość się płaci i tylko tak można wskoczyć na wyższy poziom w tym sporcie, który staje się coraz droższy patrząc na ceny za jakie płacą praktycznie w większych liga i nie tylko (bodajże Sparta Praga jakiś czas temu pobiła swój transferowy rekord).

    • yarek76 pisze:

      Zgadzam się w 100% – skąpstwo niestety do niczego dobrego nie prowadzi. Gdyby Lech co rundę przeprowadził max 1-2 transfery za około 1 mln Euro każdy (oczywiście nie mówię tu o transferach „na siłę” tylko przemyślanych), to kadra byłaby mocna, stabilna, szanse na zarobienie na tych piłkarzach rosłyby dzięki regularnej grze w europejskich pucharach a tak mamy co mamy…

  2. tomasz1973 pisze:

    Narzekamy na scauting, a wychodzi na to, że wcale nie jest on taki zły, a te niewypały jakie nam sie zdarzają, to bardziej sprawka Rutków, ktorzy po prostu żydzą i nie wykładają kasy na wyselekcjowanych zawodników z pozycji 1 czy 2, potem kontraktuje się polecanych przez trenerów (Sisia, Chujocośta )albo niedorajdy (Thomala). Dopóki Rutek nie zrozumie (a nie zrozumie), że za jakość płaci się nie tylko jemu, ale i on musi zapłacic, dopóty praca scautingu pójdzie na marne, a my sie po prostu zamiast cieszyć będziemy nadal wkurwiać!

    • Kosi pisze:

      Zgadzam się. Nazwiska tych zawodnikow interesujace, szczegolnie rumunow tylko co z tego gdy nie bylo pieniedzy na nich. W efekcie polecial Wichniarek za zly skauting, Rutkowski zostal i nie poddaje sie dalej.

    • Pawelinho pisze:

      Dokładnie tak, ale niestety dopóki piotruś tego nie zrozumie to nic się nie zmieni na lepsze. Wystarczy przypomnieć sobie kulisy transferu Rudnevsa, który mógł trafić przed dwumeczem ze Spartą, a trafił po wszystkim.

    • Bart pisze:

      Rynek mocno się zmienił i czasy gdy za Stilicia czy Rudnevsa płaci się po 600 tyś euro minęły. Dzisiaj tacy piłkarze kosztowaliby kilka razy więcej. Razem z rynkiem transferowym zmieniły się też finanse klubów: kluby są bogatsze, stać ich na wydawanie coraz większych pieniędzy. Lech się tu zatrzymał i w porównaniu z latami 2007-2011 nie zanotował znacznego skoku budżetowego (wyjątek stanowi oczywiście rok 2017 kiedy latem sprzedali wychowanków za 12 mln uero, ale ten skok już został przepierdolony bo pieniedzmi z tej nadwyżki zasypują obecną dziurę w budżecie wywołaną własną nieudolnością). Tu jest problem. W 2010 roku Lech miał wszystko by rozwijać się finansowo, ale zamiast wcisnąć gaz wciśnięto hamulec oraz popełniono kilka błędów przez które klub wpadł w kłopoty finansowe. Odnoszę wrażenie że po tych kłopotach do dzisiaj w klubie jest jakaś trauma i zwyczajnie boją się zaryzykować. Bez ryzyka jednak nie da się zrobić kroku naprzód. Bez ryzyka nie da się zwiększyć budżetu klubu przez co Lech musi brać piłkarzy gorszych. Kto nie ryzykuje ten nie je. Jak to jest że gdy Lech w 2010 roku grał ze Spartą Praga to te kluby miały porównywane budżety (Lech był chyba nawet ciut bogatszy), a teraz Sparta w jednym okienku wydaje po kilkanaście milionów euro na transfery płacąc po 2-3 mln euro za zawodnika a Lech dokładnie tak samo jak 9 lat temu dalej wykłóca się o 100 tyś euro? Dlaczego inni się rozwijają a my nie?

  3. pewniak pisze:

    Proponowałbym podchodzić na spokojnie do wszelkich przewijających się powyżej nazwisk. To są trochę rozważania w stylu: „co by było gdyby”. Od kilku lat nie ufam naszemu skautingowi i mam wątpliwości, co do wyszukiwanych przez nich perełek. Gdyby do tej listy niepozyskanych dopisać takie nazwiska jak Keita, Barkroth, czy Radut, też narzekalibyśmy dlaczego tutaj do cholery nie trafili, ale niestety trafili i wiemy jak było… Oczywiście, nie wykluczam, że ktoś z powyższego tekstu naprawdę by wypalił, ale przypominam, iż zdecydowana większość zawodników trafiająca do Lecha zjeżdża na dół po równi pochyłej ruchem jednostajnie przyspieszonym. I wygląda to tak, że jeden szrot zastępuje inny.
    Moim zdaniem rozwiązanie jest proste. Wydajmy większą kasę na zawodnika, który naprawdę już się sprawdził (choćby i w polskiej lidze), a nie narzekamy, że za drogo. Powalczmy z innymi klubami o zawodników, którzy są rozchwytywani, może któregoś uda się ściągnąć, oferując więcej pieniędzy (bo niby co innego?), ale też mając większą pewność, że koleś jest zweryfikowany nie tylko przez nasz skauting, ale i inne kluby bardzo go chciały.
    Zauważcie jedną ciekawą rzecz. Chcemy Stronatiego. I my właściwie o niego kłócimy się tylko z jego klubem, ale nie walczymy z nikim innym. Piłkarz może to i dobry, ale jakoś nikt inny się o niego nie zabija. Nie przyjdzie do nas, to najprawdopodobniej zostanie w Ostrawie, bo innych ofert brak. Już tutaj jest sygnał alarmowy: czy to nasz skauting jest tak genialny i go znalazł (???) – (niestety szczerze wątpię), czy po prostu inni są tak ślepi, że nie palą się do składania za niego ofert (???).
    Zamiast wagonu ogórków marzy mi się jedno, dwa, może trzy (wiem – rozpędziłem się) nazwiska, które naprawdę dadzą jakość. Kurczę – zapłaćmy – nawet 2, 3 mln euro za zawodnika, który jest naprawdę gorącym towarem. Myślę, że nie pożałowalibyśmy. Nazwiska dla których zapełnią się trybuny, bo ludzie przyjdą ich zobaczyć. Nazwiska na których zyska cała nasza liga (będzie pozytywny oddźwięk medialny, mecze Lecha będą dawane w prime timie, wzrośnie prestiż rozgrywek, w końcu będą większe szanse na puchary i w pucharach).
    Wtedy to wprowadzanie wychowanków będzie miało jakiś sens, bo będą mieli się od kogo uczyć. Przy dobrych grajkach to i oni będą błyszczeć.
    Ach… jak ja się rozmarzyłem…

    • tomasz1973 pisze:

      Ja wiem, czy się rozmarzyłeś? Takie są reali i nie od dziś nie tylko ja tu pisałem o tym, że zamiast 7 (teoretycznie) za darmo, zakontraktujmy 2-3 za bańkę, półtora, czy tak jak piszesz za 2 mln. Z przykładowych 7 prowizji i 7 pensji na pewno uzbiera się na takie 2 transfery. Kiedyś zrozumiała to kurwa z Warszawy i nie bez powodu zawodnicy typu Ljuboja, Odżidż, czy nawet Nikolić wygrywali im ligę. Dla nas każdy z nich byłby „za drogi”, ale w tym samym momencie marnowaliśmy worek pieniędzy na niedorajdy zakontraktowane przez Rutka. Zwolennicy tego zarządu twierdzą, ze działają „po wielkopolsku”, oglądają każdą złotówkę, żeby dobrze ją wydać…gówno prawda! Działają raczej jak najgorzej postrzegane dziadostwo, marnując taką kasę, że gdyby dostał ją do ręki przeciętny Wielkopolanin z zaszczepioną „pracą u podstaw” i „szacunkiem do pracy i pieniędzy” Lech byłby dawno hegemonem!

    • pewniak pisze:

      @ tomasz1973
      W pełni się z Tobą zgadzam.
      Pokażmy, że mamy jaja. Okażmy małą nutkę arogancji. Skoro mamy jakieś tam pieniądze, to nie bójmy się ich użyć. Stoczmy i wygrajmy walkę o dobrego piłkarza z innymi klubami. Budujmy drużynę na zasadzie PERSPEKTYWICZNI GRACZE KTÓRZY JUŻ BŁYSZCZĄ, A KTÓRYCH CHĘTNIE WIDZIAŁYBY U SIEBIE INNE MARKI (oczywiście w miarę naszych możliwości – i tak są one większe niż reszty polskich klubów) plus NAJLEPSI WYCHOWANKOWIE. Wtedy całość przyjętej filozofii ma jakiś sens. Jest się od kogo uczyć, jest kogo promować, jest na kim zarabiać (pomimo większych inwestycji), jest duża szansa na sukces sportowy, są kibice zadowoleni z ruchów klubu. Nawet w razie czasowego niepowodzenia zarząd mógłby wyjść do ludu z podniesioną głową, tłumacząc takie działania. A gdyby był konsekwentny to nie wierzę, że by się w końcu nie udało.

  4. Bart pisze:

    Czyli co, ze Stronatim się dogadali ale zapomnieli dogadać się z jego klubem?

    • Przemo33 pisze:

      „Na przeszkodzie do transferu wciąż staje cena”. Targują się o każdą złotówkę, każdego euro, jak rok temu o wypożyczenie de Marco. Ciekawe, jak to się skończy, chociaż obawiam się, że odpuszczą jak zwykle i przyjdzie ktoś dużo słabszy. Ale to nie będzie nic nowego…

    • tomasz1973 pisze:

      Jak się skończy? Wypożyczą po raz trzeci DeMarco…:-)

  5. Przemo33 pisze:

    Całe Rutki. Z jednej strony jak jest dobry piłkarz, za którego trzeba zapłacić, to albo odpuszczają, bo dla nich „za drogo”, albo się targują zamiast płacić. A z drugiej strony jak jest okazja, żeby wyjąć za grosze niezłego gracza nawet z naszej ligi, to również odpuszczają. Potem ściągają szrot, któremu płacą nie mało, a który nie daje jakości na boisku. Skauting to inna kwestia, ale jak widać można wytypować niezłych graczy nawet u nas, tylko gorzej jest z ich pozyskaniem i zapłaceniem za nich. Potem nie ma co się dziwić, dlaczego jesteś w tym, a nie innym miejscu. To właśnie jeden z powodów.

  6. Didavi pisze:

    Pamiętam jak wszyscy tutaj chcieliśmy Horę. Był szał na niego, ale w Turcji sobie nie poradził.
    Zaskoczyło mnie tylko nazwisko Tanase. Nie wiedziałem, że się nim interesowaliśmy.
    Dobry zawodnik. Reszta nazwisk przewijała się tutaj na stronie i w mediach w kontekście Lecha.
    Jak widać od dawna brakuje zdecydowania w działaniach klubu, a oglądanie każdej złotówki i zbijanie ceny do granic możliwości pozbawiło/pozbawia nas wielu ciekawych zawodników. Pomijając oczywiście tych kontuzjowanych jak Ntibazonkiza czy Vieira.

    • mouse pisze:

      A czy aby Ntibazonkiza czy Vieira nie okazali się potem normalnie grać? Troche to zadziwiające że kontuzjowani wedle Reha cudownie zdrowieją z ci niby zdowi nagle wypadają na kilka miesięcy.

    • Didavi pisze:

      Ciekawe pytanie. Sprawdziłem.
      Ntibazonkiza – po odejściu z Cracovii, problemów z kontuzjami nie miał, chociaż ostatni mecz rozegrał 2 lata temu nie ma jednak informacji, że nie gra przez kontuzję, nie ma też o oficjalnym zakończeniu kariery, ale chyba już skończył z piłką. Generalnie kariery nie zrobił.
      Vieira – rozegrał pełny sezon w 2 lidze hiszpańskiej.

    • mouse pisze:

      Ntibazonkiza po ekstraklasie pograł 3 lata i zakończył karierę – wrócił w rodzinne strony

  7. Lolo pisze:

    Patrz pan jaki chytrus

  8. grzaski pisze:

    Pytanie czy ostatecznie niezakontraktowane owoce pracy skautingu okazałyby się granatami czy raczej ananasami, jak to z niektórymi zakontraktowanymi bywało 🙂

  9. Grimmy pisze:

    Z rozpędu przeczytałem: Niedoszłe ofiary skautingu…

  10. Grossadmiral pisze:

    Faktycznie Ian Hora był mokrym snem wielu tutaj nie ma czego żałować z perspektywy czasu chociaż równie dobrze może by akurat tutaj się odnalazł

  11. inowroclawianin pisze:

    Ciekawych zawodników wyszukuje scauting, ale chyba przez skąpstwo zarządu do nas nie trafiają. Nie trafili tu też inni tacy jak Kądzior, Carlitos, Odzidzia i inni ciekawi zawodnicy, którzy by podnieśli poziom w Kolejorzu.