Pięć szybkich wniosków: Wisła – Lech 1:1

Z początkiem sezonu 2019/2020 jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego meczu Lecha Poznań, analizy spotkania, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Wyrównana pierwsza…

Pierwsza połowa meczu była wyrówna z lekkim wskazaniem na Lecha dzięki ostatniemu kwadransowi, kiedy poznaniacy mieli aż 74% posiadania piłki. Obie drużyny strzeliły po bramce w momencie swojej optycznej przewagi. Oba zespoły zasługiwały na te gole, pierwsza odsłona była zacięta, nie brakowało podczas jej trwania walki i czasem chamskim zagrań, których Szymon Marciniak nie chciał tępić kartkami. Bez wątpienia pierwsze 45 minut rozbudziło nadzieje przede wszystkim kibiców Kolejorza, którzy po trafieniu Christiana Gytkjaera na 1:1 mieli podstawy, aby wierzyć w zwycięstwo.

…i lepsza druga połowa

Lech po przerwie ponownie grał lepiej, dłużej utrzymywał się przy piłce, był drużyną groźniejszą pod bramką przeciwnika, oddał po zmianie stron dokładnie 2 razy więcej strzałów od Wisły, ale nie potrafił zdobyć gola. Mimo remisu 1:1 poznaniacy byli minimalnie lepszym zespołem, który pokazał trochę więcej jakości. Wisła oddała przez 90 minut tylko 9 strzałów w tym 3 celne podczas gdy Lech miał 17 uderzeń, 4 celne, wyższe posiadanie piłki, wykonał więcej stałych fragmentów gry, podań kluczowych, celnych zagrań, przeprowadził więcej kontr i miał więcej sytuacji z ataku pozycyjnego. Gdyby Kolejorz wygrał ten mecz 2:1 wtedy Wisła nie mogłaby mieć pretensji.

Kłopoty na wyjazdach

Lech ma ewidentnie kłopot poza swoim obiektem. Rezerwowi, którzy wchodzą z ławki nie są tak dobrzy, jak w Poznaniu. Lech nie jest tak skuteczny, popełnia więcej prostych błędów w obronie i co najgorsze – łatwo traci punkty w meczach w których przeważa. W tym roku z 3 meczów wyjazdowych poznaniacy przywieźli tylko 2 oczka wywalczając je w spotkania w których to przeciwnik prowadził. Był to 4 ligowy pojedynek Lecha bez zwycięstwa w lidze, który czeka na triumf na obcym terenie od 29 listopada 2019.

Problem fizyczny

Lech miał dzisiaj widoczny problem fizyczny nie tylko w statystykach. Kolejorz pokonał o 5 km krótszy dystans od Wisły. Był słabszy dosłownie w każdym elemencie fizycznym mając m.in. mniej sprintów czy szybkich biegów. Tym razem żaden zawodnik Lecha nie pokonał więcej niż 12 kilometrów podczas 90 minut. Słabiej fizycznie wyglądali choćby liderzy w postaci Ramireza, Tiby czy przede wszystkim Jóźwiaka, który nie przebiegł nawet 10 kilometrów. „Józiu” w Krakowie nie był tak dynamiczny, jak w paru poprzednich spotkaniach. Ewidentnie gra co 3-4 dni miała wpływ na zespół Kolejorza.

Jasna sytuacja w tabeli

Lech wygrywając w Krakowie mógł zostać samodzielnym wiceliderem. Na razie jest jednak na 4. pozycji mogąc jeszcze spaść po 26. kolejce na 5. lokatę. Przewaga Lecha Poznań nad dolną ósemką jest mała, wynosi raptem 6 punktów, trzeba szybko powrócić na zwycięską ścieżkę, aby zapewnić sobie komfort. Lech znajdzie się w dobrej sytuacji dopiero wtedy, gdy skończy rozgrywki zasadnicze w pierwszej czwórce. Jeśli tak się stanie wtedy poznaniacy w fazie finałowej aż 4 razy zagrają u siebie.

Obserwuj KKSLECH.com i przeglądaj nasze treści również na dwóch portalach społecznościowych. Nasz serwis nie posiada swojego profilu na Facebooku.

TWITTER
YOUTUBE

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







6 komentarzy

  1. 100h2o pisze:

    Pierwsze minuty i rzeżnickie faule na Moderze (Klemenz) Gytkjaerze (Basha). Takie na „złamanie nogi” i sędzia…. „poucza graczy”. No nieeeee. Potem znowu faul Klemenza na Jóżwiaku i dalej Klemenz „pouczany”. Ile można?
    Pewnie będziecie niezadowoleni zmianami. A może tak MUSI być. Muszą grać! Moder, Marchewa,Skóraś. To taka długoterminowa inwestycja. Początek może być taki sobie. Tu grali średnio.
    Remis to 1 punkt odrobiony do Szmaty, Kiepskich, Cracovii! Małymi łyżeczkami do przodu.
    Widoczny (tak tak) BRAK Kamyka. Ucierpiała ofensywa.

  2. gutek pisze:

    Mój wniosek jest taki, że wykorzystywanie okazji Gytkjaera z Białegostoku i Jóźwiaka z dzisiaj, to jest to, co dzieli nas od drużyny przyzwoitej do drużyny dobrej, która mogłaby walczyć o mistrza. Do tego brak naprawdę klasowych zmienników. Mamy wypracowany ładny, ofensywny styl, przeważamy nad przeciwnikami, ale brakuje skuteczności, pazerności, może nieco pewności siebie – obecnie na wyjazdach. Mam jednak wrażenie, że jest to coś, co można wypracować jeszcze w trakcie tej rundy.

  3. 100h2o pisze:

    Co ciekawe w „Legii+” pokazali faul Burligi na Gytkjaerze ( centralne popchnięcie w plecy w 11ce) i powiedzieli… o dziwo…. powinien być karny ! Czyli sobie możemy gadać. Lech NIE MÓGŁ WYGRAĆ !

  4. Michu73 pisze:

    Powiem szczerze, ze nic w tym dzisiejszym meczu mnie zaskoczyło, tzn.
    1) Doceniam ten punkt i pomimo szansy na zwycięstwo jestem umiarkowanie zadowolony z tego remisu.
    2) Gyt i Kostia w „top 3” naszej drużyny.
    3) Moder pozamiatał Muhara i test Żurawia przed następnym meczem wypadł bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, ze Muhar już nie podniesie swojego dupska z ławki rezerwowych.
    4) W bramce mamy niestety gościa, który błędy robił, robi i będzie je popełniał. Nie chcę o nim pisać „ręcznik”, bo coś tam czasami wybroni, ale ogólnie to jest to porażka. Cały czas nie mamy dobrego bramkarza na miarę naszego zespołu.
    5) Łysy kutas zrobił dokładnie to co wiedzieliśmy, ze zrobi i co? Możemy jemu naskoczyć a on się kurwa z nas śmieje. Będąc właścicielem LECHa oczekiwałbym ze strony zarządu zdecydowanych działań mających na celu odsunięcie tego pajaca od prowadzenia naszych meczów.
    To tyle z mojej strony. Tylko KOLEJORZ!!!

  5. Tadeo pisze:

    Jak zwykle , kiedy wszyscy grają dla nas , i mamy szansę poprawić swoje miejsce w tabelii , my tradycyjne taką szansę zaprzepaszczamy.Na temat łysego kutasa sędziującego ten mecz , szkoda się wypowiadać, i strzępic sobie język.Podobna rzecz ma się do drugiego kolegi łysego , który siedział na warze , nie zauważając ewidentnego karnego po faulu na Gieutkierze.Już się zaczyna holowanie Legii do mistrzostwa.