Felieton kibica: Zarząd

Wszystkim internautom KKSLECH.com przypominamy o możliwości wyrażania swojego zdania nie tylko w „Śmietniku kibica” czy w komentarzach do newsów. Jednocząc na tej witrynie kibiców Lecha Poznań dajemy możliwości wygłaszania swoich opinii na stronie głównej witryny. Cykl „Twoim zdaniem” jest stworzony do tego, aby każda osoba chcąca dotrzeć ze swoją opinią do innych kibiców Kolejorza bez trudu mogła to zrobić.



W każdym tygodniu czekamy na Wasze najlepsze oraz najciekawsze teksty, które mogą pojawić się na łamach KKSLECH.com. Każdy z kibiców, który umie pisać, chce to robić i ma coś ciekawego do przekazania innym kibicom Lecha Poznań w sposób obszerny i ciekawy (także kontrowersyjnego) ma drogę otwartą do tego, by jego tekst na tematy sportowe przeczytało nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Czasem nie trzeba dodawać wpisu na przysłowie pół strony w „Śmietniku Kibica” bądź w newsach. Czasem wystarczy jeszcze trochę rozwinąć swoją myśl, odpowiednio ją zredagować i przesłać do nas w formie dowolnego tekstu. Dziś publikujemy jeden z nadesłanych artykułów przez kibica, materiał dotyczy inicjatywy internautów KKSLECH.com dotyczącej 100-lecia.

#MajsterNaStulecie – Zarząd

Czym naprawdę jest dzisiaj klub piłkarski? Najprostsza odpowiedź brzmi – przedsiębiorstwem. Kluby piłkarskie, oczywiście te profesjonalne, liczące się w swoich ligach – muszą działać na konkurencyjnym rynku, ich zarządcy muszą podejmować codziennie decyzje, od których zależy być albo nie być klubu i które są decyzjami biznesowymi. Taka jest rzeczywistość – czy komuś się to podoba czy nie, czasy romantycznego futbolu na najwyższym poziomie już dawno minęły, a pieniądze, którymi się w piłce obraca są naprawdę poważne, a czasem wręcz absurdalne. Czy jednak klub piłkarski jest takim samym przedsiębiorstwem jak na przykład, nie szukając daleko, fabryka kuchenek? Naszym zdaniem nie jest, ponieważ w stopniu znacznie większym niż fabryka kuchenek, śrubek, samochodów czy innego towaru musi się liczyć z otoczeniem społecznym. Dlaczego? Ponieważ, poprzez osadzenie w lokalnym środowisku, wykorzystywanie symboliki miasta czy regionu, a także korzystanie w istotnym zakresie z infrastruktury lokalnej (STADION!!!, ale również dowożenie „klientów” miejską komunikacją, zabezpieczenie imprez, udostępnianie przestrzeni miejskiej do świętowania itd.) klub sportowy jest znacznie bardziej wrośnięty w „tkankę” lokalną – co daje właścicielowi pewne korzyści, ale kładzie również na jego barkach określone zobowiązania. W tym tekście pominiemy jednak aspekt społeczny, i skupimy się na czysto biznesowej ocenie pracy zarządu Lecha Poznań.

Zgodnie z praktycznie każdą teorią zarządzania od wielu lat nie ma w zasadzie żadnej wątpliwości, że rolą zarządu jest długofalowe zwiększanie wartości przedsiębiorstwa, którym zarządza. Nie jest nim BIEŻĄCE ZARABIANIE pieniędzy, ale właśnie ZWIĘKSZANIE WARTOŚCI przedsiębiorstwa. Oczywiście generowanie bieżących zysków może się do tego przyczyniać, ale nie jest ani jedynym, ani głównym wyznacznikiem sukcesu zarządu. Hipotetycznie można sobie przecież wyobrazić, że zarząd Lecha w jednym roku sprzedaje wszystkich zawodników. Generuje jednorazowy, fantastyczny zysk, zapewne znacznie większy niż w poprzednich latach. Czy oznacza to, że zarząd dobrze wykonał swoją robotę z biznesowego punktu widzenia? Absolutnie nie, ponieważ nie tylko nie zwiększył w ten sposób wartości firmy, ale podciął podstawy jej funkcjonowania w przyszłości.

Czynniki, które przyczyniają się do budowy wartości firmy różnią się istotnie w zależności od branży, lokalizacji, stopnia rozwoju (dojrzałości) firmy oraz otoczenia konkurencyjnego. Dlatego sposób, w jaki właściciele budują swoje oczekiwania co do sposobu zwiększania wartości danej firmy powinna definiować misja przedsiębiorstwa. Cytując podręczniki zarządzania, można powiedzieć, że misja związana jest z wyszczególnieniem wizji przyszłości i długofalowych kierunków działania. Misja wynika z historii, aktualnych preferencji, otoczenia rynkowego i dostępnych zasobów.

Przedsiębiorstwo może rozważać przyjęcie następujących celów głównych:

● ekonomiczne (zysk, rentowność);
● finansowe (płynność finansowa, zdolność kredytowa, samofinansowanie, struktura kapitału);
● rynkowe (obrót, udział w rynku, pozycje rynkowe, nowe rynki);
● socjalne (bezpieczeństwo socjalne, satysfakcja z pracy, integracja społeczna, rozwój kadr);
● związane z władzą i prestiżem (niezależność, wizerunek, prestiż, wpływy społeczne i polityczne).

Oczywiście misja firmy może opierać się na mieszance kilku celów, niemniej w każdym przypadku ostatecznym zadaniem osób zarządzających zawsze pozostaje zwiększanie wartości przedsiębiorstwa, i to w okresie dłuższym niż rok czy dwa. Zastanówmy się zatem, co może być takim celem w przypadku Lecha Poznań oraz w jaki sposób i z jakim skutkiem te cele są osiągane.

Cele ekonomiczne i finansowe

Pozornie jest wszystko pięknie. W tym sezonie Lech zanotował rekordowe przychody ze sprzedaży zawodników. Rekordowy transfer Jakuba Modera do Brighton, a także konkretne pieniądze ze sprzedaży Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka w teorii pozwalały te cele osiągnąć. Problem jest jeden – w przypadku „zwykłego” przedsiębiorstwa osiągnięcie celu finansowego oznacza osiągnięcie sukcesu, bo ostatecznie to zysk jest celem działalności gospodarczej. Zysk, stabilność finansowa (jak zwał, tak zwał), pozwala również przedsiębiorstwu myśleć o dalszym rozwoju, podbijaniu kolejnych rynków czy zwiększaniu udziału w obecnych. Jednak czy jednoroczny świetny wynik finansowy przekłada się w jakikolwiek sposób na zwiększanie rynkowej wartości Lecha? I tutaj dochodzimy do kolejnego punktu.

Cele rynkowe

Obrót, pozycja na rynku, nowe rynki. I takie tam inne ekonomiczne nudziarstwa, które w największym skrócie moglibyśmy ocenić jako znaczenie Lecha w piłce nożnej polskiej i europejskiej. W 2015 roku, po osiągnięciu ostatniego poważnego sukcesu sportowego w dziejach naszego ukochanego klubu, zarząd sformułował tzw Plan 2020, który zakładał wejście do najlepszej pięćdziesiątki klubów na naszym kontynencie. Obecnie na 50 miejscu w rankingu UEFA jest Crvena Zvezda Belgrad. Poza pięćdziesiątką są takie firmy jak PSV Eidhoven, Feyenoord czy Rangers, przy czym wzięliśmy pod uwagę tylko ekipy, które w ostatnich pięciu latach wypadły nie więcej niż raz poza puchary – bez tego warunku łapie się jeszcze Milan, Anderlecht, Marsylia, Leicester i parę innych. Natomiast jeżeli mówimy o ekipach, które powinny być na naszej półce, to na 57 miejscu w rankingu znajduje się Łudogorec Rażgrad – klub, który od dziesięciu lat wygrywa swoją ligę i regularnie występuje w grupie Ligi Europy. Oczywiście można śmiać się z ligi bułgarskiej, ale jej ranking i tak jest dużo wyższy niż Ekstraklasy. Zatem w największym skrócie – aktualnie znaczenie Lecha w europejskiej piłce jest żadne, a zeszłoroczne mecze w grupie LE można potraktować jako jednorazowy wyskok, anomalię, wybryk natury. W ostatnich pięciu sezonach (licząc obecny) Lech raz był w grupie LE i dwa razy w ogóle nie zakwalifikował się do pucharów. Porównując z Łudogorcem widzimy więc, jaka przepaść dzieli w Lechu cele deklarowane od zrealizowanych. Oczywiście brak realizacji celów rynkowych powoduje, że również cele finansowe nie będą realizowane. Jeszcze kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się, czy Kamiński i Puchacz pobiją rekord Modera i odejdą z Lecha za poważniejsze kwoty. W tej chwili nie wiadomo, czy Puchacz pójdzie za tyle, co choćby Gumny.

Jeżeli zaś chodzi o znaczenie Lecha na rynku krajowym, to również nie wygląda to różowo. I nie chodzi tu tylko o miejsce w tabeli, ale także o pozycję naszej akademii. W 2015 roku rzeczywiście mieliśmy szansę odjechać konkurencji, bo inni byli ze swoim szkoleniem w powijakach. Akademia Lecha mogła być magnesem, sama nazwa „Lech” mogła przyciągać niezłych, głodnych sukcesów zawodników. Ponieważ jednak akademia stała się celem samym w sobie – młodzi zawodnicy na ligowym etapie kariery nie bardzo mieli się od kogo w klubie uczyć. Dlatego też musieli uczyć się od przeciwników, w boju. A taka nauka kosztuje, zresztą po jej odbyciu młody zawodnik odchodzi, dopóki można na nim zarobić. Przynajmniej w Lechu. Zarobione pieniądze można przeznaczyć na rozwój akademii, czyli boiska, kosmiczne maszyny treningowe itd. A najchętniej na linię produkcyjną do produkcji piłkarzy. Tylko, że tak to nie działa. Poza tym inni teraz też mają swoje akademie i też mają czym przekonać młode talenty – choćby położeniem geograficznym. Czy teraz taki Kamiński z Górnego Śląska wybrałby właśnie Lecha? Czy może raczej Raków? Argumentów za Lechem jest jakby mniej.

Cele socjalne

Bezpieczeństwo pracy, satysfakcja z niej, rozwój kadr. To są w dzisiejszym biznesie kwestie bardzo ważne, które mają przyczyniać się do tego, aby firma pozyskiwała i utrzymywała najbardziej wartościowych pracowników. Po to, aby utrzymać silną pozycję konkurencyjną.

Ciężko powiedzieć, czy zarząd dobrze realizuje te cele. Czy Kolejorz dysponuje dziś zespołem ludzi, którzy w swoich specjalnościach stanowią „śmietankę”? Ilu piłkarzy dzisiejszego Lecha można uznać za topowych w lidze? Tiba, Ishak? Dość krótka lista, jak na „wielki klub”, którym zdaniem zarządu jesteśmy. Z drugiej strony, w zasadzie bezpieczeństwo pracy jest. W Lechu naprawdę trudno jest stracić pracę. Nieco przewrotnie można stwierdzić, że dobrze świadczy to o zarządzie, który nie stosuje podwójnych standardów w stosunku do siebie i reszty pracowników. No bo jeśli zarząd zapowiedział, że w 2020 roku będziemy na 50 miejscu w Europie a jesteśmy na 187, to znaczy, że nie zrealizował swoich celów i należy go zwolnić. Ponieważ jednak nie ma kto go zwolnić, to zarząd trwa. To dlaczego nie realizujący celów piłkarze i trenerzy mają mieć gorzej? Ale to ironiczne postawienie sprawy. Satysfakcja z pracy? Celem sportowca jest wygrywanie. Nie wierzymy, żeby ambitnym zawodnikom pasowało dziewiąte miejsce w tabeli. A jeżeli nie są ambitni, to należy ich pogonić. Rozwój pracowników? Dlaczego wielu niezłych jak nasze warunki piłkarzy zaliczało w Lechu niewytłumaczalny zjazd?

Cele związane z władzą i prestiżem

W tym przypadku raczej z prestiżem. No i tu już naprawdę wszystko zostało powiedziane i napisane. Samo sformułowanie „prestiż Lecha” to w tej chwili oksymoron, taki jak „kwadratowa piłka” czy „galaktyczna Nieciecza”. Lech w tym sezonie ligowym przekroczył wszelkie granice śmieszności i spowodował nie tyle wściekłość, co zobojętnienie całej rzeszy kibiców od Złotowa po Kępno i od Zbąszynia po Kłodawę. W historii Lecha było wiele ciężkich momentów – były spadki do drugiej i trzeciej ligi, były dziwne fuzje, były zawirowania z licencjami, bankructwo zaglądało w oczy itp. Nigdy jednak kibice nie mieli poczucia, że nie jest to „ich klub”. A oderwanie się właścicieli od kibiców może na dłuższą metę spowodować, że kibice już tego klubu nie uratują, tak jak miało to miejsce po 2000 roku. Sukcesów sportowych brak, wartość marketingowa spada, kasa z PZPN i UEFA coraz mniejsza, wpływy z dnia meczowego spadają, z praw telewizyjnych też, nie gramy w Europie więc zawodnicy też coraz tańsi – a koszty trzeba ponosić. Stadion kosztuje, utrzymanie akademii kosztuje, wynagrodzenia zawodników jakoś nie chcą spadać – wygląda więc na to, że Lech może wpaść w niezbyt korzystnie wyglądającą spiralę i w końcu rozbić się o ziemię.

Podsumowując: cały ten felieton powstał po to, by udowodnić, że chociaż z Lecha zrobiono bezduszną korporację, to nawet jako korporacja nie działa on prawidłowo, bo po prostu nie realizuje celów, jakie przed nim postawiono. Stabilizacja finansowa, szkolenie młodzieży – ok, ale bez sukcesu sportowego również te cele nie zostaną długofalowo osiągnięte. Dlatego też dalekowzroczność zarządu jest tylko pozorna. Jest on jak szachista, który zaplanował pięć ruchów do przodu, przy czym są to ruchy od drugiego do piątego. A bez pierwszego dobrego ruchu pozostałe również nie mają prawa doprowadzić do zwycięstwa.

I na koniec dwie drobne złośliwości – w wielu firmach rodzinnych problemem są dzieci prezesa, które gdzieś muszą pracować. Pół biedy, jeżeli taka osoba rzeczywiście zna się na swoim środowisku pracy, gorzej, jeżeli nagle zostanie rzucona na stanowisko, którego ma się uczyć w boju a o którym nie ma pojęcia. Wtedy jest źle. Wśród wielu kibiców cały czas funkcjonuje mit „młodego wiceprezesa”, który dopiero uczy się fachu. Przypominamy więc, że Piotr Rutkowski dołączył do zarządu Lecha w roku 2011. DZIESIĘĆ LAT temu. Jeśli chodzi o staż w zarządzie to nie jest żaden MŁODY prezes. Osoba na takim stanowisku po tylu latach powinna być traktowana jako doświadczona, i w taki sposób rozliczana z efektów swoich działań.

Jest jeszcze gorzej, jeżeli oprócz tego głównym prezesem firmy jest księgowy. Księgowy to bardzo ważna funkcja, bo excel jednak powinien świecić na zielono. Główny księgowy powinien mieć miejsce w zarządzie firmy i pełnić rolę hamulca bezpieczeństwa. W naszej sytuacji na hamulcu jedziemy cały czas.

Firma nie jest jednak w sytuacji całkowicie beznadziejnej, jeżeli w zarządzie są inne, mądre, ogarnięte osoby, potrafiące swoje wizje przeforsować. Tylko, że w Lechu nie ma takich osób. Ani takich, ani w ogóle żadnych.

O tym, że obecny zarząd Lecha nie broni się jako zarządzający sukcesem sportowym nikogo nie trzeba przekonywać. Naszym zdaniem, które staraliśmy się uzasadnić powyżej, nie broni się również od strony biznesowej, choć od czasu powołania Karola Klimczaka mija w tym roku dwanaście lat, a Piotr Rutkowski będzie w tym roku obchodził dziesięciolecie pracy w zarządzie. Dlatego naprawdę nie ma zbyt wiele argumentów za świetlaną przyszłością pod rządami panów PR i KK. Chyba, że stanie się cud na stulecie.

Didavi, Jacek_komentuje, kibol z IV, leftt, Siódmy Majster, tomasz1973

Poprzednie publikacje #MajsterNaStulecie:

>> Akademia (4 maja)
>> Transfery (25 kwietnia)
>> Wszystkie grzechy Żurawia (15 kwietnia)
>> Dyrektor sportowy (12 kwietnia)
>> Zaczynamy (8 kwietnia)
>> List otwarty ws. kierunku rozwoju klubu (27 marca)
>> Majster na stulecie (19 marca)

Więcej o cyklu „Twoim zdaniem” -> TUTAJ

Artykuły można wysyłać na adres e-mail -> redakcja@kkslech.com

Teksty wysłane do nas przez kibiców można przeczytać -> TUTAJ

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





4 komentarze

  1. Pawel1972 pisze:

    >Dlaczego wielu niezłych jak nasze warunki piłkarzy zaliczało w Lechu niewytłumaczalny zjazd?<

    Stado baranów prowadzone przez lwa jest groźniejsze niż stado lwów prowadzonych przez barana. U nas im wyżej, tym baranów więcej.

    • 100h2o pisze:

      A kto to niby ten „przykładowy niezły/zjeżdżający”? Tomasik (gdzie jest teraz) Gajos ( często siedzi na ławce) Pawłowski (????) Makuszewski (rezerwowy w Jadze) itp Długo szukać takich Polaków co PO odejściu z Lecha ( o wychowankach nie mówie) wymiatali . Nawet ci ekstra cudzoziemcy tacy ekstra jakoś ne byli Tu lista długa a zniknięcie Sadajewa czy Hamalainen obecnie w 2 fińskiej lidze to ciekawy głos w dyskusji o „marnowaniu super grajków”.Zamiast powtarzać obiegowe banały poświęćcie nieco czasu by udowodnić kto to jest tym „całkiem niezłym piłkarzem jak na nasze warunki zaliczającym zjazd w Lechu”. Po prostu…. bez przesady i tworzenia wirtualnych prawd. Pochylcie się nad FAKTAMI , a nie bijcie ubitej setki razy piany.

      • leftt pisze:

        Czerwiński, Sykora, Barkroth. To tak na szybko. Nic nie pisaliśmy o tym, że po odejściu z Lecha grajkowie wymiatali. Dlatego też komentując felieton komentuj to, co jest w nim napisane, a nie bij piany według oklepanego schematu myślowego.

      • tomasz1973 pisze:

        A Hamalajnena okres w legii to chuj, za przeproszeniem? Mówisz że my mamy się pochylić nad faktami, a ty z Finem przeskakujesz z epoki Lecha, do epoki II ligi fińskiej! Ni trzymanie się faktów pełną gębą…