Pyry z gzikiem: Gotowi

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.



Poniedziałek i wtorek – W poniedziałek oraz we wtorek szło już poczuć emocje, jakie towarzyszą meczowi Pogoń – Lech. Nastroje w obu obozach są zgoła odmienne, w Lechu da się dostrzec dwie różne grupy. Część kibiców widzi, że Lech nie gra źle, wysoko ocenia siłę kadrową zespołu wierząc w szybki powrót drużyny na 1. miejsce, która na to liderowanie po prostu zasługuje. Druga część już sobie przypomniała o tych wszystkich przegranych latach, podobnych sytuacjach w przeszłości, o wielu rozczarowaniach i porażkach w ważnych spotkaniach. Grupa, która czuje moc Lecha Poznań i wciąż z optymizmem patrzy w przyszłość jest mimo wszystko większa, w komentarzach widać więcej bojowych wpisów, mniej jest strachu a więcej wiary w szybki powrót Kolejorza na fotel lidera.

W Pogoni widać tylko jeden obóz. Wszyscy są pewni siebie, przepełnieni pychą, ślepo zapatrzeni w swój zespół, Lech podobno „nic nie gra”, przez co w Szczecinie rozpoczęło się świętowanie największego sukcesu w historii, jakim jest 1. miejsce po 22. kolejce dnia 20 lutego 2022. Sam klub Pogoń Szczecin zachowuje się podobnie. Zero pokory, wszyscy tam już dawno odlecieli, dodatkowo podsyca się atmosferę przypominaniem historii.

Wracanie przez całą Pogoń od wielu lat do tamtego meczu jest zabawne. To było tylko zwykłe spotkanie ligowe, w którym Marcin Robak zabawił się z Hubertem Wołąkiewiczem. Parę dni po porażce 1:5 zespół Lecha wygrał już 4:0, sezon 2013/2014 skończył na 2. miejscu, Pogoń była dopiero na 7. pozycji. Jeszcze później ten sam ubóstwiany Robak strzelił Pogoni w barwach Lecha łącznie 5 goli w tym 2 bramki w Szczecinie kończąc m.in. marzenia „Portowców” o Pucharze Polski, który od lat ogląda tam się w telewizji.

Przed meczem Pogoń można pochwalić za to, jak komunikuje się z kibicami. Tam nikt nie ukrywa sytuacji kadrowej, codziennie są zdjęcia z treningu, są nawet filmiki na YouTube, a lekarz Pogoni Szczecin -> TUTAJ wprost mówi, jak wygląda stan zdrowia poszczególnych piłkarzy. U nas witryna oficjalna m.in. przez fanaberie sztabu szkoleniowego Kolejorza niestety nie spełnia swojej roli.

Środa – Przy wolnej środzie można na chwilę zmienić temat i zająć się sprawą środkowych pomocników. Lech cały czas cierpi na brak jakości na tej pozycji. Tak naprawdę u boku Jespera Karlstroma nie ma kto grać, choć do dyspozycji są Radosław Murawski, Pedro Tiba i Nika Kvekveskiri. Zimowy okres przygotowawczy + pierwsze 3 wiosenne mecze o stawkę niestety nie pokazały nam, kto z nich powinien regularnie występować u boku Szweda. Pedro Tiba tak jakby wciąż znajduje się na bocznym torze, nie jest zawodnikiem pierwszego wyboru u Macieja Skorży, dostając sporadyczne szanse z ławki od dawna niewiele pokazuje. Radosław Murawski jest na razie transferowym rozczarowaniem, chyba każdy z kibiców spodziewał się po nim trochę więcej, Murawski wygląda bardziej na pomocnika, który mógłby rywalizować z Karlstromem niż grać u jego boku. Jest jeszcze Nika Kvekveskiri, który rozegrał dotąd tylko 2 pełne mecze podczas 23 występów. Gruzin dawno dał się poznać jako zawodnik potrafiący dobrze dośrodkować piłkę ze stałego fragmentu gry i mający bardzo dobre uderzenie z daleka. Poza czasami ciekawymi zagraniami do przodu niestety niewiele pokazuje, zawodnik gaśnie w meczach na szczycie, kiedy Lechowi nie idzie, po starciu w Gdańsku w oczy kłuje szczególnie jedna statystyka. Nie wiadomo, jak do tego doszło i jak to w ogóle możliwe, ale Kvekveskiri według danych z raportu InStat przez 89 minut stoczył UWAGA! 4 pojedynki 1 na 1 nie wygrywając żadnego. W dodatku nie miał żadnego odbioru piłki, nie zanotował żadnego udanego dryblingu, zaliczył 4 straty i obok stopera Bartosza Salamona był jedynym zawodnikiem z pola grającym od początku, który nie oddał strzału na bramkę Lechii. Gruzin przespacerował sobie mecz w Gdańsku, nie wiadomo tak naprawdę, co on robił 20 lutego na murawie i dlaczego wytrzymał na niej aż tyle czasu? Nie ma w tej chwili innej alternatywy, na transfer klasowej ósemki jest już za późno, można jedynie znowu próbować wskrzesić Pedro Tibę bądź wierzyć, że Maciej Skorża doprowadzi wiosną Tibę, Kvekveskiriego lub Murawskiego do takiej formy, aby któryś z tych piłkarzy zaczął się wyróżniać czymś więcej niż tylko pojedynczymi podaniami/przebłyskami w poszczególnych fazach meczów.

Czwartek i piątek – Dwie różne przedmeczowe konferencje prasowe trenerów. Maciej Skorża nie powiedział nic z czego kibic mógłby skorzystać lub słowa wypowiedziane przez trenera coś ludziom rozjaśniły. Kosta Runjaic był o wiele bardziej konkretny, zdradził plan na Lecha Poznań, zdradził taktykę Pogoni Szczecin, bez owijania w bawełnę poinformował także o tym, kto zagra oraz kto będzie niedostępny. To w sumie mądrę. W końcu Pogoń zamierza grać swoją piłkę dobrze przy tym wiedząc, który z dwóch zawodników wystąpi u nas w ataku i przeczuwa Lubomira Satkę na prawej obronie, by ten miał większe szanse powstrzymać dynamicznego Kamila Grosickiego.

W piątek dobę przed meczem można pokusić się o taką refleksję: Nie powinno się stracić prowadzenia w lidze, w której liderowało się przez 18 kolejek, od początku sierpnia, odczarowało się w tym sezonie Lubin, Warszawę, potrafiło się wyciągnąć wynik w Częstochowie 0:2 na 2:2 czy aż 2 razy odrobić straty i wygrać mecz. Lech Poznań do pewnego czasu pisał bardzo fajną historię, potrafił rozegrać doskonały mecz przeciwko Śląskowi na oczach blisko 30 tysięcy ludzi, w którym błyskawicznie objął prowadzenie czy zmiażdżyć Wisłę 5:0 (najwyższa wygrana nad tym rywalem w historii). I teraz w ciągu paru dni Lech Poznań miałby zniszczyć wszystko to, co budował od lipca? Dwoma czy trzema wyjazdowymi meczami?

Lech musi mieć świadomość, że cała atmosfera wokół klubu przez kilka przegranych lat wisi na włosku, a cała jesień może pójść w niepamięć, gdy na przełomie lutego i marca kolejny zespół znowu się wyłoży. Spotkanie z Pogonią jest arcyważne z psychologicznego punktu widzenia, bez względu na to, czy rywalem byłaby w sobotę Pogoń, Stal Sanok, Lech Garwolin czy Odra Opole, dnia 26 lutego o 15:00 należało będzie wygrać, żeby błyskawicznie odzyskać 1. miejsce na które Kolejorz obiektywnie w tym sezonie zasługuje. Z całym szacunkiem, ale Mata, Dąbrowski, Kowalczyk czy Zahović to nie ten poziom sportowy co Rebocho, Karlstrom, Amaral czy Ishak. Jesteśmy lepsi, obiektywnie mamy indywidualnie lepszych piłkarzy, druga kolejna porażka i następny zawód na wyjeździe byłby równie bolesnym wstydem, jak ostatnia utrata 1. miejsca po tylu miesiącach spędzonych na szczycie. Ten zespół jeszcze przed wyjazdem do Szczecina musi mieć świadomość o co gra, gra toczy się nie tylko o 3 punkty, ale także o nastroje panujące wokół klubu, w tym o wiarę kibiców w sukces, która w razie następnego niepowodzenia w kolejnym ważnym meczu na szczycie u wiele osób z miejsca uleci. Od obecnego Lecha Poznań trzeba wymagać ofensywnej gry od początku, narzucenia rywalowi swojego stylu gry i rozegrania meczu na własnych warunkach. Nic tak nie wku*wi kibiców, jak zachowawcza gra na remis czy czekanie na to, co zrobi Pogoń Szczecin. Nie da się ukryć, że właśnie w takich spotkaniach, jak w Szczecinie nie poznamy indywidualnej wartości piłkarzy, bo tą znamy, jest ona wysoka, tylko wartość Lecha Poznań jako CAŁEJ DRUŻYNY. Dzięki dużej indywidualnej wartości zawodników nastroje wśród kibiców Kolejorza przed tym starciem przeważnie są bojowe, nie ma większych obaw przed Pogonią, jest wielu optymistów, którzy przynajmniej przed sobotą wierzą w sukces.

Sobota i niedziela – Kibice oglądający pierwszą połowę mogli mieć obawy, czy taktyczny mecz na styku nie skończy się tzw. gównogolem dla rywala takim jak w Gdańsku lub jak wiele innych spotkań „na szczycie”, w których Lechowi Poznań do sukcesu brakowało szczęścia. W grze naszej drużyny od początku było widać zaangażowanie, cierpliwość i konsekwencję. Zespół był dobrze ustawiony, było to widać, Lech długo nie mógł się rozkręcić w pierwszej połowie, ponieważ Pogoń w pierwszych 45 minutach również była dobrze zdyscyplinowana taktycznie nie dając nam się rozkręcić.

Maciej Skorża decydując się w drugiej połowie na zmianę w rozgrywaniu piłki (więcej podań za plecy bocznych obrońców i odważniejsza gra naszych bocznych defensorów), zaskoczył Pogoń, zaskoczył Kostę Runjaicia, którego zdołał przechytrzyć. O bramce na 1:0 zadecydowały przede wszystkim wyższe umiejętności naszych ofensywnych zawodników, fajnie, że akurat w takim meczu o tzw. „6 punktów” błysnął Murawski, Ishak czy Kamiński, który do momentu zanotowania asysty nie rozgrywał porywających zawodów. Cieszyć może też reakcja Lecha po wyjściu na prowadzenie. Lech zareagował niecodziennie, zachował się jak nie Lech Poznań. Przy stanie 1:0 drużyna nadal grała swoją piłkę, nadal atakowała, zdominowała Pogoń przede wszystkim mentalnie, która psychicznie nie była gotowa na sytuację, w której jako pierwsza traci gola. Trener Skorża po meczu na konferencji wypowiedział takie zdanie: – „Dziś przy stanie 1:0 chcieliśmy iść po kolejne bramki, bo to jest w naszych genach.” Te słowa fajnie brzmią, mają teraz podwójną moc, bowiem gadanie o genie przełożyło się na rzeczywistość. Ten Lech jest inny od poprzednich, dawne drużyny nie wygrywały takich spotkań, a już tym bardziej nie przewyższały swoich rywali mentalnie i na wyjazdach nie dążyły przy prowadzeniu do kolejnych goli.

Lech Poznań w sobotnie popołudnie pokazał, kto jest prawdziwym liderem, kto jest faworytem do tytułu i komu należy się to mistrzostwo. Do historii takich jak wygrane ze Śląskiem 4:0, z Wisłą 5:0, z Legią na jej terenie po paru latach czy z Zagłębiem dołożył triumf nad Pogonią w Szczecinie, gdzie nasza drużyna zademonstrowała przede wszystkim dojrzały, skuteczny futbol. Ten mecz pokazał, że Lech po wygraniu bitwy jest również gotowy na wygranie całej wojny za 11 kolejek. Po spotkaniu trener Maciej Skorża przekonywał jeszcze jakoby to zwycięstwo było „fundamentem mentalnym dla naszej drużyny, która do końca będzie walczyła o zrealizowanie naszych marzeń.” z czym trudno się nie zgodzić. Ci zawodnicy od dawna mogą być pewni swoich indywidualnych umiejętności, po spotkaniu z Pogonią Szczecin znowu dostali mentalnego kopa, znowu wiedzą, że wszystko zależy tylko od ich zaangażowania, determinacji, koncentracji i konsekwencji w grze, która w sobotę cechowała cały zespół. Lech Poznań bez wątpienia jest gotowy na sukces, zawodnicy są gotowi na kolejne bitwy, które trzeba potraktować równie serio, jak wyjazd do Szczecina, w którym Kolejorz popsuł gospodarzom święto, stłamsił ich wiarę, nadzieję, boleśnie wypunktował Pogoń pokazując jej miejsce w szeregu.

W sobotę indywidualnie napisały się jeszcze dwie fajne historie. Przede wszystkim Joel Pereira w ogóle by nie zagrał i nie zaliczyłby asysty, gdyby w ostatniej chwili nie wypadł Lubomir Satka, który miał w tym meczu zagrać na prawej obronie. Z kolei Radosław Murawski przyćmił Nikę Kvekveskiriego i to wszystko to, co Gruzin zrobił w Gdańsku, ewidentnie Skorża przeprowadzając swoją analizę również dostrzegł te liczby wyszczególnione powyżej czasowo odstawiając piłkarza od składu, który w Szczecinie nie pojawił się na murawie. Wspomniany Murawski na stadionie Pogoni stoczył 16 pojedynków 1 na 1, wygrał 63% z nich, 71% na ziemi, miał 1 obiór, 1 udany drybling, 1 kluczowe zagranie, zanotował aż 13 przechwytów piłki, a szczecinianie faulowali go aż 5 razy. Kończąc wątek meczu z Pogonią oraz podsumowujące ostatni tydzień poprzez „Pyry z gzikiem” jeszcze taki wesoły filmik znaleziony w świeci z rozbrajającą muzyczką. Humorystycznie mecz Pogoń – Lech wyglądał mniej więcej tak jak poniżej.

#MajsterNaStulecie

Zdjęcie tygodnia – W dzisiejszym odcinku „Pyry z gzikiem” odkurzamy zdjęciowe archiwum KKSLECH.com, a konkretnie album z naszej wyprawy do Włoch 13 lat temu. Pod koniec lutego 2009 roku Lech grał w Udine o awans do 1/8 finału Pucharu UEFA, nie udało się wtedy awansować, udało się za to sfotografować m.in. dawny zarząd z Maciejem Wandzelem, Jackiem Rutkowskim i młodym wtedy Piotrem Rutkowskim czy radość Rengifo z Lewandowskim po golu na 1:0. To były czasy. Obecnie o grze wiosną w Europie chyba nikt nawet nie marzy.

null
null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





12 komentarzy

  1. Rahu pisze:

    Skorża może szukać odpowiedniego ustawienia środka pola do końca sezonu i nie znaleźć. Wierzę wciąż w Tibę, który grając od początku miałby więcej czasu na pokazanie umiejętności, sytuacja podobna jak z Sobiechem nigdy niegrającym tyle ile Kownacki.

  2. Toruń pisze:

    Przed Nami mecz z Górnikiem. Siła spokoju. Wiem, że damy radę!!!!!

  3. rakuda pisze:

    Może to nielogiczne, ale po cichu liczyłem, że na początku stracimy lidera na rzecz śledzi (myślałem, że raczej będzie to po meczu w Szczecinie po jakimś gównogolu, niż jeszcze przed tym meczem, ale wyszło nawet lepiej).
    Po tym jak oni się zachowywali w czasie przerwy, po tych tekstach, że po 3 słabych meczach możemy zacząć zwalniać trenera.
    Po tych wszystkich napinkach po sprzedaży Kozłowskiego (swoją drogą super mu idzie wciąganie nosem ligi belgijskiej) tak jak by jakiekolwiek znaczenie miało czy sprzedali go o 100 funtów drożej niż my Modera.
    Chciałem po prostu zobaczyć odlot, jaki będzie kiedy na chwilę przejmą pierwsze miejsce. No i nie zawiodłem się. Zaczęli już w poprzedni piątek.
    Najpierw rozwaliło mnie, jak zaczęły się ich piłkarzom przegrzewać styki w Mielcu (2 żółte kartki dla rezerwowych). Do tego spuszczanie się nad „Geworgianem”, który na razie strzelił jedną ładną (nawet bardzo) bramkę, raz odbiła mu się noga od piszczeli i raz bramkarz zaliczył samobója po jego (niezłym strzale), (w tym oczywiście wtórowali im warszawscy dziennikarza i „eksperci”).
    A po naszym meczu to już „rozpoczęło się świętowanie największego sukcesu w historii, jakim jest 1. miejsce po 22. kolejce dnia 20 lutego 2022” na całego, tydzień nieustannej fety, tasowania się i pompowania balonika.
    I przyszedł mecz, w którym pokazaliśmy, jak się profesjonalnie zamyka mordy. W 5 minut dostali trzy strzały na swój głupi ryj i się skończyło „rumakowanie”. Jedyne co oni w tym meczu zrobili to „strzał” kolanem Zahovicia, kandydat na Mistrza Polski, w meczu u siebie, jeden strzał, kolanem. No komedia.
    Ciekawe czy trzepacze czegokolwiek się nauczyli, nie wydaje mi się, więc pewnie jeszcze nam trochę uciechy dostarczą.
    Teraz trzeba ograć Górknik i zrobić z Rakowem to, co zrobiliśmy z Wisłą czy Śląskiem.

    #MajsterNaStulecie

    • rakuda pisze:

      A jeszcze zapomniałem o pierdoleniu Grosika (czy innego półdebila, bo ich tam nie rozróżniam za bardzo), że Raków będzie groźniejszy niż Lech.
      Jeśli tak, to rozumiem, że od nich planują przyjąć piątkę.
      Niesamowite tam jest skupisko przygłupów tak na boisku, jak na trybunach. Jak widać, swój do swego ciągnie.

  4. Bart pisze:

    Z tym Robakiem to najciekawsze jest to, że on tym między innymi tym pięciopakiem zapracował na transfer do Lecha. A oni jeszcze fetują mecz którym ich napastnik zapracował sobie na transfer do nielubianego rywala i bez sentymentów zostawił ich klub 🙂

    • inowroclawianin pisze:

      To klub bez sukcesów krajowych więc cóż się dziwić. Między nami różnica jest taka, że nas cieszą występy Lecha w europejskich pucharach i zdobywanie trofeów na krajowym podwórku a ich cieszy pojedyncza wygrana z Lechem raz na jakiś czas. Po sezonie prawdopodobnie będą się cieszyć z drugiego lub trzeciego miejsca i startu w eliminacjach.

  5. inowroclawianin pisze:

    To był bardzo dobrze spuentowany tydzień w wykonaniu Lecha. Były pewne obawy, ale okazało się, że Lech w tym sezonie psychicznie jest mocny i na tą chwilę najbardziej zasłużył na dublet. Mam nadzieję, że tak jak mówi Skorza, forma będzie rosła i będziemy grać coraz lepiej. Teraz trzeba wygrać w Zabrzu. A co do tych europejskich pucharów to gra na wiosnę wcale nie musi być aż tak nierealna. Wystarczy, że Rutek wzmocni zespół (dziś i po sezonie). W sporcie wszystko może się zdarzyć. Zobaczymy co Piotruś zrobi po sezonie.

  6. kibol z IV pisze:

    Wrócilismy na należne nam miejsce. Wrócilismy pewnie. Bez jakichkolwiek podtekstów.Wynik mówi sam za siebie. Obnarzyliśmy śledzi u nich w domu.Na oczach ich kibiców wybilismy im majstra z głowy. Ich fartowne wygrane skończyły się na poznańskiej Lokomotywie. Kiedyś musiały , tak samo jak pechowo tracone przez Lecha pkt.Przy minimalnej wygranej można by mówić o przypadku, farcie itd, itp. Przy takim wpierdolu nie może byc o tym mowy. Sledzie nie istniały w ofensywie. Kreowany na jakiegoś gwiazdora Bichcostam …nie pokazał nic.Nie istniał. Grosik nie pokazał nic… Trzy siarczyste liście wypłacone przez Lecha pogoniły paprykarzy z pozycji fartownego lidera. Upokorzyły , rzuciły na kolana i pokazały mejsce w szyku…Mistrz w tym sezonie bedzie w Poznaniu !…A Poznań utonie w świetle rac 🙂

    #MajsterNaStulecie

  7. Tadeo pisze:

    No właśnie dziś, bo za parę godzin (3) zamyka się okno transferowe , a nowego stopera , tak jak chciał Skorża, nie było i nie ma.Czyżby znowu żałuję się kasy , bo ponoć jakieś rozmowy były prowadzone z Chorwatem z 2 ligi francuskiej.

  8. Przemo33 pisze:

    Ciężki mecz do oceny. Oczywiście udało nam się wygrać i to dość wysoko w arcyważnym meczu na szczycie, z rywalem z czołówki, ale to nie był jakiś bardzo dobry mecz Lecha. Nie wszystko mogło się w tym meczu podobać. Pierwsza połowa była średnia w naszym wykonaniu, bo z jednej strony obrona robiła swoje i dość dobrze wywiązała się ze swoich zadań, a z drugiej strony ofensywni piłkarze oddali tylko jeden strzał, w dodatku niecelny. W pierwszej połowie więcej było strat, fauli niż strzałów i dobrych akcji, sytuacji, ciężko było to oglądać. Od około 15 minuty to Pogoń więcej atakowała, była częściej przy piłce i próbowała stworzyć sobie jakieś sytuacje, kończąc pierwszą połowę 3 strzałami i 1 celnym. Do pierwszej połowy można się przyczepić, bo tak na prawdę na nasze szczęście Pogoń nie stworzyła więcej groźnych sytuacji, nie oddała więcej strzałów i nie strzeliła bramki, ale byli jednak groźniejsi w pierwszej połowie. Nie wiem, czy taki był pomysł trenera Skorży, by dać się wyszumieć, zmęczyć rywalowi w 1 połowie i zaatakować w drugiej czy tak po prostu wyszło, ale na prawdę na nasze szczęście Pogoń nie strzeliła gola, bo stracona bramka mogłaby sporo zmienić. W drugiej połowie byliśmy już groźniejsi, zagraliśmy lepiej, częściej atakowaliśmy i wreszcie byliśmy do bólu skuteczni w ciągu 6 minut strzelając trzy bramki. Dwie ładnie bramki Ishaka i Kownackiego oraz wykorzystany karny Szweda bardzo pomógł nam wygrać ten mecz, bo Pogoni bardzo ciężko byłoby strzelić trzy gole w ciągu około 15 minut i doprowadzić do remisu. To było zabójcze parę minut, które dały nam zwycięstwo. Można przyczepić się do paru rzeczy, ale najważniejsze, że udało nam się wygrać bardzo ważny mecz z groźnym rywalem z czołówki i to na wyjeździe. Kownacki dał bardzo dobrą zmianę, 2 gole w 4 meczach to dobry wynik, oby tak dalej.
    Natomiast zmieniając temat to może czas na małe podsumowanie. Po czterech meczach rundy wiosennej jesteśmy nadal liderem, a pozycję lidera straciliśmy tylko na jedną kolejkę. Bilans 2-1-1, w bramkach 11-4. Bilans niezły, nienajgorszy, ale mogło i powinno być dużo lepiej. W trzech meczach wyjazdowych po jednym razie wygraliśmy, zremisowaliśmy i przegraliśmy, czyli na obecną chwilę nie wiele się w kwestii wyników na wyjazdach zmieniło. Strzelamy dużo goli, ale o ile u siebie tracimy bardzo mało bramek, to na wyjeździe jest z tym gorzej, bo w tej rundzie w trzech meczach straciliśmy 4 bramki. Biorąc to wszystko pod uwagę moim skromnym zdaniem nie jestem przekonany, czy ta drużyna jest w stanie wygrać coś w tym sezonie i powalczyć o coś więcej niż podium i finał Pucharu Polski. Zdaje sobie sprawę, że narażę się na krytykę, ale jest wiele rzeczy do poprawy, nie wszystko wygląda tak, jak powinno, a grając i punktując w kratkę na wyjazdach mogą nic nie wygrać, zwłaszcza, gdy Raków i Pogoń będą punktować i wygrywać i u siebie i na wyjazdach. Po prostu wcześniejsze wydarzenia z poprzednich lat, sezonów nauczyły pokory, serce chce sukcesów i trofeów, ale rozum podpowiada, że może być z tym różnie i może nastąpić powtórka z przeszłości. Do tego mogą dojść kontuzje, zawieszenia za kartki podstawowych piłkarzy, a choćby mecz z Cracovią pokazał, że pomimo szerokiej, podobno mocnej kadry nie jest łatwo zmiennikom zastąpić kluczowych, podstawowych piłkarzy. Najbliższe dwa mecze mogą dać odpowiedzi na pewne pytania, na razie nie jest źle, ale to się może szybko zmienić. Zostało jeszcze wiele meczów do końca i wszystko się może zdarzyć. Wszystko zależy od tego, ile wygramy meczów i zdobędziemy punktów my a ile nasi rywale, od szczęścia, skuteczności, postawy i błędów w obronie oraz innych czynników. Teraz mecz z Górnikiem w Pucharze Polski, a później ligowy z Rakowem. Albo będzie jeszcze lepiej albo gorzej. Byłoby fajnie wygrać te dwa mecze, ale czas pokaże, czy tak się stanie.

  9. melon771 pisze:

    Jeśli chodzi o strefę mentalna, to nie wiem czy widzieliście zachowanie Bartka Salomona po meczu? Skrzypczak się go pytał czy robią jakąś celebracjie zwycięstwa, na co Bartek mu odpowiedział, że w maju.

  10. Franco pisze:

    Ciekawe czy w Szczecinie paradują w koszulkach z tym „5:1”, tak jak swego czasu angole naprodukowali takich szmat ze swoim 5:1 z Niemcami.