Pyry z gzikiem: Pełni wiary

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.



Poniedziałek i wtorek – Przed meczem z Olimpią Grudziądz można się było zastanawiać wyłącznie nad tym, kiedy Lech strzeli gola na 1:0 a nie czy przejdzie dalej. Czasy kiedy Lech ośmieszał się w Pucharze Polski za kadencji Mariusza Rumaka stają się coraz odległą, mglistą historią, w pucharowym sezonie 2021/2022 poznaniacy bardzo poważnie podchodzili do rywalizacji z kolejno I, III i II-ligowcem, dlatego nie było wątpliwości, w jaki sposób Kolejorz potraktuję Olimpię Grudziądz. Przygoda rewelacyjnego III-ligowca w końcu musiała się skończyć, Lech to nie Warta Poznań czy Wisła Kraków, dysponujemy wyższymi umiejętnościami czysto sportowymi, jesteśmy lepiej ułożeni taktycznie i przede wszystkim inaczej mentalnie podchodzimy do niżej notowanych przeciwników.

W meczu Olimpia – Lech od początku pachniało golem. Rywal miał do nas duuużo respektu, cofnął się, grał piątką z tyłu, zastosował taktykę w stylu „może jakoś się uda” polegającą na szukaniu błędów Lecha w środku pola, kontr i stałych fragmentów. Nie udało się, ponieważ Lech do umiejętności czysto sportowych dołożył dobrą organizację gry w środkowej strefie. Strat praktycznie nie było, były za to ataki Lecha na różne sposoby i duża liczba zawodników grających bardzo wysoko. Olimpia błyskawicznie wyczuła, że łatwo nie będzie, szybko mogła dostrzec różnicę klas. Bramka dla poznaniaków wisiała w powietrzu, gol na 2:0 na początku drugiej połowy już definitywnie przesądził losy awansu, aż z tego powodu zagotował się kapitan Olimpii, który wyleciał za czerwoną kartkę. Indywidualnie nie bardzo jest kogo wyróżniać, ponieważ graliśmy z III-ligowcem, plusik można postawić przy nazwisku Barrego Douglasa, bo rzadko się zdarza, aby lewy obrońca strzelił 2 bramki i jeszcze miał asystę.

Lech Poznań pod wodzą Macieja Skorży kolejny raz pokazał, jak powinno się grać z niżej notowanym przeciwnikiem, zademonstrował w jaki sposób powinien wyglądać mecz ekstraklasowicza z III-ligowcem. Lech wypunktował Olimpię, do tego ośmieszył Wisłę Kraków i jej kibiców mających czego żałować, ponieważ ci mieli być może niepowtarzalną szansę jechać na Stadion Narodowy w Warszawie. Mimo najłatwiejszej w historii drogi do finału Pucharu Polski drużynę Lecha Poznań można pochwalić za historyczny wynik, jakim jest dojście do finału bez straty gola po drodze (Kolejorz nigdy wcześniej nie zanotował ścieżki bez utraty bramki) oraz za wspomniane wcześniej przygotowanie mentalne. Otóż przez całą edycję Pucharu Polski cechy wolicjonalne stały po stronie Lecha, a nie po stronie niżej notowanego przeciwnika co często ma miejsce nie tylko u nas w kraju. To Lech przewyższał rywali w każdym kolejnym meczu pod względem mentalnym i tak naprawdę w żadnym pucharowym spotkaniu w drodze do Narodowego awans poznaniaków do następnej fazy nie był zagrożony.

Z pewnością piłkarzom pomogło doświadczenie Macieja Skorży, który po meczu z Olimpią wypowiedział następujące zdanie. Jak widać występ w Stargardzie, gdzie Lech prowadząc 1:0 ostatecznie przegrał 1:3 siedzi w głowie trenera aż do dziś. Wtedy awansowaliśmy dalej tylko i wyłącznie dzięki rewanżowi, teraz rewanżu nie było, a co za tym idzie – wpadki też nie mogło być.

„Pamiętam swoją poprzednią kampanię z Lechem, dotarliśmy wtedy do finału, ale dwumecz z Błękitnymi był koszmarem. Do końca życia mecze z niżej notowanymi rywalami będę traktował śmiertelnie poważnie. Zespół nie stracił jeszcze gola, we wszystkich rundach Pucharu Polski aspekt mentalny był na dobrym poziomie.”

Środa – Ciąg dalszy dobrych wiadomości. Bartosz Salamon wrzuca na swoje portale społecznościowe sporo materiałów ukazujących to, jak przebiega jego rehabilitacja. Jak widać przebiega bardzo dobrze, lider obrony Lecha Poznań zaczął biegać, po 2 tygodniach od urazu postępy są duże, zatem jest nadzieja, że w tym sezonie jeszcze go zobaczymy na murawie. Początek maja? ostatnie 3 kolejki? jest szansa na wskoczenie do składu, gdy oczywiście Bartosz Salamon wróci jeszcze do formy sportowej wygrywając do tego rywalizację.

Po 18:00 w drugim półfinale Pucharu Polski niespodzianki również nie było. Faworyzowany Raków Częstochowa nie dał szans Legii Warszawa triumfując najniższym możliwym wynikiem. Tym samym 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie zespół Lecha Poznań pierwszy raz w historii stanie przed szansą odebrania trofeum obrońcy tytułu i to na jego oczach. Lech na Narodowym będzie czuł się jak u siebie w domu i nie chodzi tu wcale o już 4 wizytę Kolejorza na tym obiekcie a o wsparcie trybun. Kibice Lecha Poznań za 3 tygodnie będą stanowili zdecydowaną większość na trybunach, Lech Poznań stanie wtedy przed szansą pokonania Rakowa Częstochowa pierwszy raz w rozgrywkach pucharowych mając w dodatku okazję zakończenia męczącej serii 5 kolejnych spotkań bez zwycięstwa. Dla kibiców obu klubów i kibiców postronnych to spotkanie o Puchar Polski dnia 2 maja i na Stadionie Narodowym na który wielki finał powraca się zapowiada się arcyciekawie. Już dawno nie było finału Pucharu Polski z udziałem drużyn walczących także o Mistrzostwo Polski, w dniu Flagi Państwowej wiele osób niezwiązanych z Lechem czy z Rakowem zasiądzie choćby przed telewizorem, by z czystej ciekawości zobaczyć, kto wygra przede wszystkim taktyczną bitwę. Bitwę w której o zwycięstwie może zdecydować indywidualny błąd, stały fragment gry czy zwykła dyspozycja dnia.

Przy okazji będąc przy temacie pucharowym warto utworzyć mini-sondę. Patrząc po opiniach kibiców część wolała grać w finale z Rakowem, druga część z Legią. Obydwa obozy miały swoje argumenty, poprzez mini-sondę z ciekawości chcemy zobaczyć, który obóz jest większy. Wyniki tej ankiety zostaną przedstawione i krótko omówione w kolejnych „Pyrach z gzikiem” w następny poniedziałek, 18 kwietnia.

Czwartek – Wielu kibiców Lecha Poznań przeżywa teraz fajny czas. Czas oczekiwania na mecze Kolejorza, który od 5 lat nie był w takiej sytuacji. Wiele osób mogło już zapomnieć, jak to jest. W jaki sposób gra się o dublet, u innych za to mogły wrócić emocje, których w ostatnich latach brakowało lub były one tłamszone przez częste niepowodzenia Lecha Poznań. Finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym z obrońcą tytułu działa na wyobraźnię, sytuacja w PKO Ekstraklasie również jest bardzo ciekawa, ponieważ gry aż 3 klubów o Mistrzostwo Polski, w której lider przed 28. kolejką ma jeden marny punkt przewagi nad trzecim zespołem też dawno nie było.

Nie da się ukryć, że na coś takiego wielu kibiców czekało z wielkim utęsknieniem. Można i da się żyć Lechem czy losami klubu każdego dnia, sami czekaliśmy na właśnie takie tygodnie. Kwiecień to jeden ze złotych miesięcy dla tego serwisu, więcej meczów, więcej gier o stawkę + przygotowania do finału Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, który w sezonie 100. rocznicy Kolejorza jest jeszcze większym medialnym przedsięwzięciem dla KKSLECH.com niż w latach 2015-2017. Było wystarczająco wiele czasu na przygotowanie się do takiego okresu i wkrótce będziecie mogli tutaj zobaczyć efekty naszej pracy (bez względu na to, co Lech Poznań zaprezentuje za równe 3 tygodnia po godzinie 16:00).

Ten tydzień to nie tylko Puchar Polski. To także mecz z Legią Warszawa. Kto by się spodziewał, że po 6 latach Legia będzie w gorszej sytuacji niż Lech w 2016 roku, który realne szanse na puchary przegrał dopiero w finale Pucharu Polski. Legia w ogóle tam nie dotarła, ma iluzoryczne szanse na europejskie puchary poprzez ligę, które dokładnie rok temu miał Lech, w którego i tak nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzył i na którym po odpadnięciu z Pucharu Polski większość kibiców słusznie postawiło krzyżyk.

Piątek – Przedmeczowe konferencje obu trenerów były zgoła odmienne. Maciej Skorża z dużym respektem podszedł do Legii bardzo mocno jej słodząc. Z kolei Aleksandar Vuković już pogodzony z odejściem po sezonie wdał się w jakieś gierki przedmeczowe, bredził coś o Amice, sprawiał wrażenie nerwowo zachowującego się trenera, któremu po odpadnięciu z Pucharu Polski wszystko zaczęło się sypać.

Sobota – Mecz z Legią Warszawa wyglądał tak jak można się było tego spodziewać. Lech optycznie przeważał, stosował atak pozycyjny, z kolei goście nastawili się na kontry skrzydłami. Wynik do przerwy był niezasłużony, był gorszy niż gra poznaniaków, którzy niestety łatwo dali się zaskoczyć kolejnym już trafieniem przeciwnika po stałym fragmencie gry przy których od dawna mamy problemy.

null
null

Kwadrans po przerwie znów był bardzo fajnym czasem. Lech wtedy podkręcił tempo, zdominował Legię, grał szybko, składnie, ofensywnie, z dużą determinacją, momentami wręcz agresywnie, jednak zgodnie z przepisami. Tym razem w okresie od 46 do 60 minuty nie udało się zdobyć gola, niestety później z nieznanych powodów poznaniacy nagle przestali grać w piłkę. Ostatnie 30 minut było rozczarowujące, Lech nie miał fizycznej przewagi nad Legią grającą w środę, można było nawet odnieść wrażenie, że to nasza drużyna jest zmęczona grą co 4 dni, pomeczowe statystyki fitness zaprezentowane w cyklu „Dogrywka” raczej to potwierdzają. Po rozczarowujących 30 minutach i tak była szansa wygrać ten mecz, gdyby nie sędziowie, a konkretnie sędzia VAR o nazwisku Krzysztof Jakubik nie okradł nas z rzutu karnego po zagraniu ręką Rosa. Arbiter z Siedlec w 5 minucie doliczonego czasu gry najpierw na słuchawce dał Sylwestrzakowi sygnał o możliwości zakończenia meczu, żeby po paru sekundach krzyknąć jeszcze „czekaj”. Niestety, było już za późno.

null
null

Wynik meczu z Legią to rozczarowanie, straciliśmy 2 punkty będąc drużyną lepszą, która mimo wszystko wciąż nie jest w oczekiwanej formie. Nadal przede wszystkim ofensywni piłkarze nie do końca są sobą, między innymi dlatego stworzyliśmy tak mało sytuacji podbramkowych. Wśród opinii kibiców nie brakuje uwag do Macieja Skorży, który według wielu zbyt defensywnie ustawił Lecha Poznań, niepotrzebnie wystawił Tomasza Kędziorę zamiast Joela Pereirę czy Radosława Murawskiego kosztem Niki Kvekveskiriego. Ten, kto śledzi trenerskie losy Skorży z pewnością wie, jak ważna u niego jest organizacja gry i taktyczne przygotowanie do meczu. Szkoleniowiec Kolejorza z bardzo dużym respektem poszedł do Legii, już po piątkowej konferencji prasowej szło wywnioskować, w jaki sposób zagramy.

null
null

Mimo potknięcia i straty 2 punktów na pewno nie można mówić o wpadce ze słabą Legią, najsłabszą od lat. To jest jednak inny zespół Legii niż jesienią, Aleksandar Vuković dźwignął ją w każdym aspekcie, warszawiacy wiosną bardzo dobrze punktują, w Ekstraklasie nie przegrali od 13 lutego a na wyjeździe od 12 grudnia 2021 roku. Mimo wszystko Lech stracił punkty na własne życzenie, na końcu jeszcze okradł go sędzia VAR, ale do tego kibice po ostatnich latach mogli już przywyknąć, dlatego złość w takich sytuacjach jest już dużo mniejsza.

null

Niedziela – Po meczu Raków – Śląsk 1:1 odbiór tego weekendu i 1 punktu z Legią jest nieco inny. Jakby nie patrząc to był niezły weekend, ponieważ po porażce Pogoni oraz remisie Rakowa sami tracąc 2 oczka objęliśmy prowadzenie w PKO Ekstraklasie. Tego typu obrót 28. kolejki mógł mieć miejsce tylko w polskiej lidze, cała prowadząca trójka straciła punkty u siebie, najlepiej na tym wszystkim wyszedł Lech Poznań przesuwając się z 3. pozycji na 1. miejsce. Po wpadce z Legią nie ma dla naszych piłkarzy lepszej motywacji, jak wpadka Rakowa, nasi zawodnicy kolejny mikrocykl treningowy będą mogli zacząć pełni wiary i entuzjazmu, jest rozczarowanie po sobocie, ale nic wielkiego się nie stało. Gramy dalej, walczymy do końca, nie poddajemy się, nic nie jest stracone, nic nie jest przegrane, wszystko jest na styku i zapewne tak będzie do ostatniej kolejki. Na razie Lech, Pogoń oraz Raków mają po 56 punktów, jeśli Raków wygra wszystkie mecze do końca, to zostanie Mistrzem Polski. Czy stać go na komplet zwycięstw w ostatnich 6 kolejkach? Lepiej patrzmy na siebie, takim małym celem Lecha Poznań na kwiecień powinno być zgromadzenie tylu punktów, by za dokładnie 20 dni jechać na finał Pucharu Polski w roli lidera PKO Ekstraklasy, a także w roli faworyta do dubletu.

null

Zdjęcie tygodnia: – Dziś zdjęciem tygodnia jest pełna trybuna od strony stacji kolejowej na której kibice Lecha Poznań zajęli miejsca podczas 3 finałów Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Na ostatni finał z udziałem Kolejorza w 2017 roku pojechało ponad 17 tysięcy kibiców wliczając tych, którzy kupili bilety na tzw. miejsca „neutralne”. W tym jubileuszowym sezonie za 3 tygodnie fajnie byłoby powtórzyć rezultat sprzed 5 lat, wówczas hasło „gramy u siebie” miałoby jeszcze większą moc.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





16 komentarzy

  1. 07 pisze:

    Nic dodać nic ująć. Trzeba patrzec na siebie i punktowac x 3. Do zdobycia jeszcze 18 punktow.

  2. Max Gniezno pisze:

    Dokladnie tak jak napisane. Musimy patrzeć na siebie i potrzebujemy siedmiu wygranych meczy do dubletu.
    Nie sądzę że wygramy wszystko, podobnie jak Pogoń i Raków zaliczymy z dwa remisy.
    Ogólnie myślę że emocje i nerwy będą do ostatniej kolejki a w PP zdecyduje jedna bramka.

  3. kibol z IV pisze:

    Mimo okradzenia Lecha z ewidentnego karnego , jestesmy liderem. Mamy lidera na 6 kolejek przed końcem.Wrócilismy na własciwe miejsce i zostaniemy na nim do końca. Mistrzem będzie Lech.Gdy czytam wszelkie rodzime (poznańskie) informacje o Lechu często bije z nich pesymizm . Gloryfikuje się jakieś tam rakowy , sledzie …a o Lechu pisze się z pesymizmem. „Wielki ” raków ma multum szczęscia że Sobota nie trafił w niedzielę. Śledzie beczą o karnym . Fakt ten karny musiał być podyktowny , ale karny dla Płocka również.To Lech został skrzywdzony w tej kolejce. Nas okradziono być może z punktów. Te dwie drużyny raków i śledzie jadą na totalnym farcie. Ile to meczy śledzie punktowały w ostanich minutach ,ile karnych miał raków ? Jesteśmy kibicami lidera.Na obecną chwilę najlepszej drużyny w tej lidze.Czy to się komuś podoba czy nie.To my patrzymy na resztę z góry. Będziemy Mistrzem jestem tego pewny. Będziemy bo Lech jest najlepszy. Nie raków , śledzie czy inne ległe …ale KKS LECH POZNAŃ.
    Utoniemy w świetle rac , a mistrzowska noc do innych będzie niepodobna.

    #MajsterNaStulecie

    • 07 pisze:

      Myślisz sercem nie rozumem. Obys miał racje. Póki co sprawdz sobie tylko rundę wiosenną jak punktuje top 3. Lech najsłabiej. Po jesieni plus 2 spotkania na wiosnę mieliśmy odpowiednio plus 4 i 6 punkty. Obecnie wszyscy tą samą liczbę. Po tym co zobaczyłem w ostatnim meczu w drugiej połowie gdzie zamiast ataków gralismy jakby remis dawal nam wszystko jestem pełen obaw co bedzie dalej. Skorza zapowiadał co prawda ciezki poczatek, ale to już jest koncowka sezonu i nie widzę poprawy. Nie wiem dlaczego trener nie korzysta z Tiby. U wszystkich w lidze mialby podstawę. Mieć Mercedesa w garażu i jeździć vv to grzech…

      • kibol z IV pisze:

        Wierzę bo jestem kibolem. Tak mogę pomóc. Biadolenie , narzekanie , utyskiwanie nic nie daje. Nie tędy droga do Mistrza. Oglądałem wczoraj ten „wielki” raków z kiepskimi…no i co ? Fura szczęsci że nie wtopili. Okradziono
        nas z karnego z legła, z którą to medaliki tak jak my też zremisowały , my pokonalismy kiepskich u nich , kiepscy o mało nie wygrali w Częstochowskim kurniku. To nazywa się liga….Będziemy jej MISTRZEM w tym sezonie ,bo jesteśmy NAJLEPSI !

        #MajsterNaStulecie

      • fox pisze:

        Ale lepiej jeździć VW sprawnym jak Mercedesem zepsutym.Oglądasz mecze Lecha chyba nie bo byś wiedział co obecnie gra Tiba.Ostatni dobry mecz zagrał z Pogonią w Poznaniu a po tym było tylko gorzej.

      • 07 pisze:

        @fox – gdyby trener nie grał na dwie 6 w Poznaniu to prawdopodobnie dzis mielibyśmy 2 punkty wiecej niz rywale. ? Skorza zagrał tak jak z Rakowem w środku. Efekty marne. I to w Poznaniu. 2 maja tez tak zagra? To wynik znam. Dziekuje.

      • Kibic z Bydgoszczy pisze:

        To mi się podoba kibol z IV. Jedziemy z nimi wszystkimi! Narzekać możemy po sezonie. Teraz potrzebna jest pełna mobilizacja!

  4. leftt pisze:

    Przypominam, że śledzi okradziono z jednego punktu a nas z dwóch. Oczywiście przy założeniu, że karne byłyby wykorzystane. No i jeszcze kwestia karnego dla Płocka.

    • 07 pisze:

      Płacz Papszuna dotarł do sędziowskich głów. ? he

      • Pawelinho pisze:

        Jak widać i za to mi.n nie lubię tego przereklamowanego trenerka, którego swego czasu namaszczono na trenera kadry. Aktualnie mam wrażenie, że jego raków przy dołku ukochanej przez sędziów przyjaciółki ma takie względy, że co ta menda pierdnie to nagle zdarzają się przypadki z błędami czy brakiem karnych w meczach bezpośrednich rywali częstochowian czyli najpierw Pogoni, a potem okradzenie Lecha. Ot piłkarski poker w Polsce wieczne żywy.

  5. Levin_9 pisze:

    Nie rozumiem dlaczego było już za późno kiedy Jakubik krzyknął „zaczekaj”, czyli miał jakiej wątpliwości. Sylwestrzak mógł nawet po zakończeniu meczu sprawdzić sytuację i przyznać karnego. Może u nas są inne przepisy, ale wczoraj w programie „Wysoki presing” podano przykład z Bundesligi gdzie sędzia nakazał powrót z szatni na boisko jednej z drużyn, i po obejrzeniu varu przyznał karnego.

    • Pawelinho pisze:

      „mógł” ale tego nie zrobił z jakiegoś powodu.

    • rakuda pisze:

      U nas nie ma innych przepisów, u nas sędziów wybiera debil Mikulski, który jest co najmniej tak samo nieogarnięty jak jego poprzednik i na jeden z ważniejszych meczów w sezonie przydziela sklonowaną owcę Jakubika na VAR i pierdołą Sylwestrzakiem, który protokołu VAR chyba nawet nie czytał. A potem jeszcze tenże Mikulski ma czelność wyjść do mediów i pierdolić coś o tym, że sędziowie spojrzeli na złą stop-klatkę. Zacznij baranie przydzielać dobrych sędziów na ważne mecze i przestań promować tego zjebanego Sylwestrzaka, bo na razie to jest poziom Mycia, z którego wszyscy darli łacha w czasach Przesmyckiego.

  6. Przemo33 pisze:

    Remis z Legią to kolejna wpadka i głupia strata punktów, do tego na własne życzenie. Karny w samej końcówce meczu nam się należał, ale nie został odgwizdany, co nie powinno mieć miejsca, ale przez ostatnie lata i sezony mogliśmy się do tego już przyzwyczaić (niestety). Jeśli jakaś drużyna chce walczyć o coś więcej niż tylko o miejsce na podium, to nie może się głupio potykać i za często tracić punkty, bo tych straconych punktów brakuje potem na koniec. Chyba, że ma się 8-10 punktów przewagi nad resztą drużyn w tabeli lub więcej, to wtedy przy regularnym wygrywaniu i serii zwycięstw jedna wpadka, strata punktów na jakiś dłuższy czas jest dla danej drużyny bez większych konsekwencji. Moim skromnym zdaniem frajersko straciliśmy kolejne punkty, bo chociaż należał nam się karny w końcówce meczu i mogliśmy wtedy strzelić zwycięską bramkę, tak mieliśmy 90 minut na strzelenie jednej bramki więcej od Legii. My tego nie zrobiliśmy, więc mimo pozycji lidera to jest tylko remis i niestety strata punktów. Rywale się potknęli, ale zarówno Pogoń jak i Raków będą walczyć do samego końca o tytuł i to jedna z tych drużyn będzie mistrzem Polski. Dlaczego nie Lech? Bo tego chce serce, ale rozum i oczy widzą Lecha, w którym kluczowi piłkarze są bez formy i mają tylko przebłyski dobrej gry, widzą Lecha, który wiosną jedzie na oparach i gorzej punktuje od Rakowa i Pogoni. Nie chce się powtarzać w tej kwestii, bo nie jest to konieczne. Powiem tylko krótko na koniec – jeśli z tak szeroką i dość mocną kadrą ten Lech nic nie wygra, to będzie największym przegranym i frajerem sezonu.

  7. Pawelinho pisze:

    Jesienią większość była zadowolonych, że obyło się bez corocznego jesiennego kryzysu. Jak się okazało później kryzys przyszedł wraz z meczem w Krakowie z Cracovią. Niby postronny napisze „ej było 3:3 – fajny meczyk…więc w czym problem” no problem w tym, że było, ale Lech w głupi sposób stracił prowadzenie tracą kolejne jak się potem okazało trzy punkty. Zresztą jesienią takich wpadek też było kilka jak mecze w Mielcu, Radomiu, Białymstoku czy Łęczną (sic!) Już wtedy dało się zauważyć niekojące symptomy takie jak m.in brak skuteczności czy brak nowych wariantów gry, gdzie bardzo rywal Lecha skutecznie potrafi się bronić – pokazał to chociażby mecz z tym dziadostwem ze stolicy. Nawet jeśli Lechowi należał się karny to oglądając ten mecz to w pierwszych 30 minutach lepszej skuteczności to spotkanie powinno się zakończyć 3:0 lub 4:0, ale po raz n-ty ofensywa się nie popisała. Tak można zwalać na sędziego tylko niestety przy obecnym marazmie, żeby nie napisać kryzysie ofensywy ten z dziadostwem i tak jest na własne życzenie, a nie przez sędziego. Lech przez te wszystkie minuty jakie miał nie potrafił dobić tego dziadostwa ze stolicy, a mógł jednak zdecydował brak skuteczności, bo ewentualny karny (jak słusznie zauważył inny użytkownik – sorki nicku nie pamiętam) to nie jest jeszcze gol. Karnego trzeba umieć wykorzystać to raz, dwa kwestia to jak „szeroka” jest kadra obecnego pokazują zmiany jakich musi dokonywać Skorża, który zamiast ruchliwego Ramireza w wprowadza kopiącego się po czole wiecznie utalentowanego Marchwińskiego – nie chce się nad nim pastwić – ale lepiej dla niego jakby odszedł bo męczą się wszyscy łącznie z trenerem. O bramkarzu czy stoperze było już tyle epopei napisanych więc trochę szkoda pisać znowu o tym samym. Zgadzam się z tym co napisał Przemo33, że jeśli „z tak szeroką i dość mocną kadrą ten Lech nic nie wygra, to będzie największym przegranym i frajerem sezonu” i to tylko i wyłącznie na własne życzenie, a nie przez raków, Pogoń czy fatalnych sędziów, którzy mylą się również na korzyść rywali i o tym też trzeba pamiętać. Ot cytując klasyka liga będzie ciekawsza, ale fakty są takie, że ten „wyścig” o tytuł wygląda tak jakby nikt tego tytułu nie chciał. Jeszcze tak wracając do papszuna, żeby się czasem trenerek nie zdziwił jak przypadkiem jego dostanie karnego z dupy albo faul jakiego nie było i niech lepiej cwaniaczek tak nie fika, bo piłka uczy pokory, a nie buty czy arogancji. Ta ostatnia to wręcz od tego capa śmierdzi używając tego typu porównań. Wracając do Skorży, aż mi się nie dobrze robiło jak czytałem jego wypowiedzi względem sowietów i to też niestety było widać w bardzo zachowawczej taktyki względem sobotniego rywala. Niby szansa na tytuł jest otwarta, ale ja mimo wszystko pozostałbym nieufny oraz powściągliwy względem kolejnych mecz z teoretycznie słabszymi rywalami. Generalnie jak zwykle bardzo dobre pyry z gzikiem.