Lechowe finały: Nieudane karne 2011 i pierwszy Narodowy 2015

Już za 15 dni w swoim 11 finale Pucharu Polski zespół Lecha Poznań powalczy o 6 krajowy puchar w historii z obrońcą trofeum Rakowem Częstochowa. W krótkim cyklu „Lechowe finały” składającym się z łącznie 5 części przypomnimy kibicom wszystkie poprzednie finały Pucharu Polski z udziałem Kolejorza.

W czwartym odcinku okazjonalnego cyklu wspominamy siódmy i ósmy finał Lecha Poznań w historii z roku 2011 oraz 2015. Kolejne, ostatnie 2 finały Pucharu Polski z udziałem Kolejorza przypomnimy w nowym tygodniu.

> Krwawa Częstochowa 1980 i złoty gol Okonia 1982
> Najpewniejsza wygrana 1984 i udane karne 1988
> Niezapomniany dwumecz 2004 i zwycięski Chorzów 2009



Sezon 2010/2011 będący rozgrywkami po zdobyciu Mistrzostwa Polski był specyficzny. Kolejorz od początku nie radził sobie w Ekstraklasie, od pewnego czasu świetnie radził sobie za to w Europie. Od karnych z Interem Baku oraz porażki ze Spartą Praga na arenie międzynarodowej było tylko lepiej. Lech Poznań awansował do Ligi Europy, w której toczył niezapomniane boje z Juventusem Turyn, Manchesterem City oraz z FC Salzburg. W czasie notowania historycznych wyników w europejskich pucharach lechici ośmieszali się w Ekstraklasie. W końcu w lutym 2011 pucharowa przygoda skończyła się, poznaniacy po odpadnięciu z Bragą musieli wrócić do rzeczywistości.

Rzeczywistość w Ekstraklasie była smutna, ta w Pucharze Polski już dużo lepsza. Jesienią poznaniacy będący w kryzysie pokonali na wyjazdach GKS Tychy 1:0 oraz Cracovię Kraków 4:1. Te dwa awanse wywalczył Jacek Zieliński, wiosną 2011 drużynę prowadził już Jose Bakero. Ćwierćfinał rozgrywek był dla nas bardzo trudny, los Lecha Poznań skojarzył z mocną wówczas Polonią Warszawa, która w pierwszym spotkaniu wygrała przy Bułgarskiej 1:0. W rewanżu Kolejorzowi udało się wyszarpać zwycięstwo 2:1 i awansować do 1/2 finału Pucharu Polski bramkami strzelonymi na wyjeździe.

W półfinale rywalem Lecha Poznań było I-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, które przy Bułgarskiej wyrwało remis 1:1. W rewanżu przeciwnik prowadził już 2:0, ale po 72 minucie Lech wrzucił wyższy bieg. Nagle przebudził się, najpierw szybko doprowadził do remisu 2:2, a na końcu po golu Artjomsa Rudnevsa udało się nawet wygrać 3:2 i tym samym jeszcze pewniej awansować do finału. Do historii przeszedł idiotyczny komentarz dziennikarza TVP, który po bramkach dla Podbeskidzia był bardzo podniecony, po golach dla Lecha Poznań podłamany, natomiast trafienie na 3:2 już definitywnie wyssało z niego życie tłamsząc jego pasję do piłki.

Przed finałem Pucharu Polski, który 2 rok z rzędu odbywał się w Bydgoszczy zarówno Lech Poznań jak i Legia Warszawa znajdowały się w bardzo słabej formie. Obie ekipy grając nierówno w lidze nie miały gwarancji awansu do europejskich pucharów, dlatego Puchar Polski był dla obu klubów absolutnym priorytetem. Przed finałem w 2011 roku zdecydowanym faworytem był Kolejorz za którym przemawiało wówczas bardzo wiele. Nawet wynik wiosennego starcia, w którym poznaniacy pokonali warszawiaków w Ekstraklasie 1:0.

null

Dnia 3 maja 2011 roku w zimny i pochmurny dzień, w którym pogoda przypominała raczej jesień niż wiosnę lechici od początku ruszyli do ataku. Swoją przewagę udokumentowali golem zdobytym w 28 minucie za sprawą cudownego uderzenia z daleka Dimitrije Injacia. Poznaniacy po wyjściu na prowadzenie chcieli iść za ciosem. Krótko przed końcem pierwszej połowy kapitalną okazję miał Rafał Murawski, który w sytuacji sam na sam minął golkipera i tylko w sobie wiadomy sposób nie trafił do siatki. Gdyby „Muraś” wykorzystał wspomnianą sytuację byłoby już praktycznie po zawodach, Lech mógłby kontrolować mecz po przerwie, Legia miałaby jeszcze trudniej stworzyć coś pod naszą bramką.

null

Blisko 11 lat temu na początku drugiej odsłony Lech nadal przeważał, nic nie wskazywało na gola na 1:1. Nagle w 67 minucie strzał rozpaczy oddał Manu, po nim piłka po rykoszecie przelobowała źle ustawionego Krzysztofa Kotorowskiego, przez co z niczego zrobił się remis. Od momentu utraty bramki poznaniacy siedli, natomiast legioniści atakowali coraz śmielej stwarzając więcej okazji. Tak samo było również na początku dogrywki. W końcu w drugiej jej połowie obudzili się poznaniacy, bliscy zdobycia zwycięskiego gola byli Artjoms Rudnevs, Semir Stilić i Jacek Kiełb, który z daleka trafił w poprzeczkę. Niestety, żadnemu z lechitów nie udało się strzelić bramki, zatem o zdobywcy Pucharu Polski 2011 musiały zadecydować rzuty karne.

null

Dnia 3 maja 2011 roku na stadionie Zawiszy Bydgoszcz jedenastki wykorzystali wszyscy z wyjątkiem kapitana Kolejorza, Bartosza Bosackiego, który uderzał jako pierwszy. Karne były strzelane na bramkę za którą zasiadali kibice Legii Warszawa, którzy nagle znaleźli się na murawie i przeszkadzali Krzysztofowi Kotorowskiemu w interwencjach. Sędzia nie nakazał kibicom powrotu na trybuny tak samo jak spiker, nasi zawodnicy także nie reagowali. Lech Poznań pechowo przegrał w finale Pucharu Polski 2011, do europejskich pucharów poprzez ligę też nie awansował, a Legia Warszawa prowadzona przez Macieja Skorżę dostała wówczas niezłego rozpędu zarówno w końcówce sezonu 2010/2011 jak i w dalszej części 2011 roku.

null

11 lat temu Maciej Skorża udanie zrewanżował się za pucharową porażkę z Lechem Poznań w ćwierćfinale Pucharu Polski 2 lata wcześniej, kiedy prowadził Wisłę Kraków. Kolejorz po tamtym finale w Bydgoszczy mógł być naprawdę rozczarowany, bowiem do około 60 minuty absolutnie nic nie wskazywało na naszą przegraną. 3 maja 2011 roku Lech po 5 kolejnych zwycięskich finałach poległ w rzutach karnych ulegając w finale Pucharu Polski po raz 2 zespołowi warszawskiej Legii. Po tamtym spotkaniu doszło do zamieszek pod sektorami Lecha Poznań, którego wspierało 6300 kibiców. Niedługo później obiekt przy Bułgarskiej został zamknięty.

Puchar Polski 2010/2011:

1/16, GKS Tychy – Lech Poznań 0:1
1/8, Cracovia Kraków – Lech Poznań 1:4
1/4, Lech Poznań – Polonia Warszawa 0:1, 2:1
1/2, Lech Poznań – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1, 3:2
Finał, Lech Poznań – Legia Warszawa 1:1 k.4:5

Finał Pucharu Polski 2010/2011 – Stadion Zawiszy Bydgoszcz (03.05.2011)
KKS Lech Poznań – KP Legia Warszawa 1:1 (1:0) d. 1:1 k. 4:5
Bramki: 28.Injać – 67.Manu
Żółte kartki: Wołąkiewicz, Bosacki, Djurdjević, Rudnevs, Wojtkowiak – Rzeźniczak, Vrdoljak, Hubnik, Wawrzyniak
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 17000 (6300 kibiców Lecha, 6800 fanów Legii oraz sympatycy neutralni)
Lech: Kotorowski – Wojtkowiak, Bosacki, Wołąkiewicz, Henriquez – Injać (69.Stilić), Djurdjević – Krivets (100.Mikołajczak), Murawski, Wilk (76.Kiełb) – Rudnevs.
Legia: Skaba – Rzeźniczak, Astiz (46.Komorowski), Choto (76.Cabral), Wawrzyniak – Manu, Vrdoljak, Borysiuk, Radović, Rybus (61.Kucharczyk) – Hubnik.
Pogoda: +7 stopni, pochmurno

Rzuty karne:

Bosacki (nie trafił), Cabral (trafił), Stilić (trafił), Komorowski (trafił), Rudnevs (trafił), Vrdoljak (trafił), Mikołajczak (trafił), Rzeźniczak (trafił), Wołąkiewicz (trafił), Wawrzyniak (trafił)





Sezon 2014/2015 po przyjściu Macieja Skorży zaczął się tak naprawdę układać w grudniu, kiedy Lech wygrał 3 ligowe mecze z rzędu kończąc jesienne zmagania na 3. miejscu. Wcześniej wyeliminował dwóch rywali z Pucharu Polski zwyciężając u siebie Wisłę Kraków 2:0 i Jagiellonię Białystok po dogrywce 4:2. „Biała Gwiazda” przyjechała do nas w mocno rezerwowym składzie, nastawiła się na obronę, jednak lechici zdołali sforsować defensywę i strzelić 2 gole. Spotkanie z Jagiellonią wyglądało ciekawiej. Wtedy najszybszą bramkę w historii klubu strzelił Zaur Sadaev, po paru minutach było już 2:0, goście o dziwo nie poddali się i do przerwy był już remis 2:2. W dogrywce ważne trafienie na 3:2 z rzutu wolnego zaliczył Barry Douglas, na końcu poznaniacy dobili jeszcze białostoczan 4 golem.

W ćwierćfinale Pucharu Polski już wiosną 2015 roku Lech trafił na rewelacyjny Znicz Pruszków. Wtedy przy stanie 1:1 rozkręcił się wprowadzony Zaur Sadaev, głównie dzięki jego postawie poznaniacy wygrali 5:1, w rewanżu zwyciężyli 1:0, później w półfinale mierzyli się z jeszcze większą rewelacją. Dwumecz z Błękitnymi Stargard zapisał się nawet w historii Lecha Poznań, na wyjeździe mimo prowadzenia 1:0 przegraliśmy 1:3, w Poznaniu przegrywaliśmy 0:1, by ostatecznie po dogrywce wygrać 5:1 i awansować do pierwszego w historii Lecha finału na Stadionie Narodowym. Kolejorz 7 lat temu wyeliminował Błękitnych przede wszystkim dzięki odrobieniu strat już do przerwy, po pierwszych 45 minutach rewanżu lechici prowadzili 2:1. Wpływ na przebieg meczu na pewno miała jeszcze czerwona kartka dla Łukasza Kosakiewicza.

W finale Pucharu Polski dnia 2 maja 2015 roku rywalem Lecha Poznań była warszawska Legia, która krótko wcześniej wygrała sezon zasadniczy Ekstraklasy 2014/2015. Po podziale punktów Kolejorz tracił do stołecznych tylko oczko, zatem realnie miał szanse nawet na dublet. W kwietniu przed 7 laty lechitom prowadzonym przez Macieja Skorżę szło mocno średnio, dopiero pod koniec miesiąca poznaniacy zaczęli łapać lepszą formę dającą nadzieję na chociaż jedno trofeum. Niebiesko-biali najpierw pokonali Śląsk 2:0, a potem tym samym wynikiem tuż przed finałem Pucharu Polski na Narodowym ograli w Bielsku miejscowe Podbeskidzie.

null

Faworytem finału w 2015 roku z racji choćby gry we własnym mieście była Legia. Od początku spotkania, które śledziło ponad 45 tysięcy ludzi zdecydowanie lepszy był Lech. Poznaniacy bardziej chcieli wygrać, byli o wiele bardziej zdeterminowani, tworzyli sytuacje ze sytuacją, jednak byli nieskuteczni. Dobre okazje marnowali m.in. Dawid Kownacki i Zaur Sadaev, który zaprzepaścił aż dwie szanse. Patrząc na grę Lecha można było przecierać oczy ze zdumienia, bowiem poznaniacy byli znacznie lepsi, jednak nie mogli znaleźć recepty na świetnie broniącego Dusana Kuciaka. W pierwszej połowie Słowak skapitulował raz, gdy po wrzutce Barrego Douglasa z wolnego nieszczęśliwie do własnej siatki trafił Tomasz Jodłowiec. Inne niewykorzystane sytuacje zemściły się w 31 minucie, gdy pomocnik Legii trafił do siatki Lecha po rzucie rożnym. Maciej Gostomski nie mógł wtedy interweniować, gdyż był faulowany przez Marka Saganowskiego. Poznaniacy sygnalizowali przewinienie w powietrzu, arbiter nic nie widział, gol został uznany, później nadal przeważał Lech, lecz przed przerwą nie zdobył kolejnej bramki.

null

Po zmianie stron poznaniacy nagle stanęli. W 55 minucie piłkę w pole karne wstrzelił Tomasz Brzyski, futbolówka minęła wszystkich, nogę dostawił Marek Saganowski i wyprowadził Legię na prowadzenie. Od tamtej pory gra Lecha posypała się, poznaniacy nie grali już tak dobrze, jak wcześniej i nie kreowali sytuacji. Legia kontrolowała to spotkanie nie mając większych problemów z lechitami. W końcówce z boiska wyleciał jeszcze Barry Douglas, dlatego mecz w 88 minucie wydawał się być rozstrzygnięty. Kolejorz w historycznym, bo pierwszym finale na Narodowym przegrał, choć wcale nie musiało tak być. Wystarczyło przed przerwą strzelić drugą bramkę, żeby złapać jeszcze więcej pewności siebie i móc kontrolować ten finał. Po przegranym boju o Puchar Polski panował wśród lechitów wielki smutek. Trener Maciej Skorża musiał wstrząsnąć drużyną, po przegranym finale tłumaczył zawodnikom, że za tydzień mają tutaj wrócić, zagrać tak jak w pierwszej połowie, a wtedy na pewno wygramy. Po tygodniu już przy Łazienkowskiej a nie na Narodowym poznaniacy podnieśli się, zagrali gorzej niż 2 maja, jednak pokonali Legię na wyjeździe 2:1, objęli prowadzenie w tabeli po 31 kolejce i nie oddali już fotela lidera do ostatniej 37 serii spotkań.

null

Puchar Polski 2014/2015:

1/16, Lech Poznań – Wisła Kraków 2:0
1/8, Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 4:2 d.
1/4, Znicz Pruszków – Lech Poznań 1:5, 0:1
1/2, Błękitni Stargard Szczeciński – Lech Poznań 3:1, 1:5 d.
Finał, Lech Poznań – Legia Warszawa 1:2

Finał Pucharu Polski 2014/2015 – Stadion Narodowy (02.05.2016, godz. 16:00)
KKS Lech Poznań – Legia Warszawa 1:2 (1:1)
Bramki: 21.Jodłowiec – sam. – 31.Jodłowiec 55.Saganowski
Żółte kartki: Trałka, Douglas – Broź, Kucharczyk
Czerwona kartka: 88 min. – Douglas (za drugą żółtą)
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 45322
Lech: Gostomski – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas – Trałka, Linetty (69.Jevtić) – Kownacki, Hamalainen, Pawłowski (79.Keita) – Sadaev (72.Formella).
Legia: Kuciak – Broź, Rzeźniczak, Astiz, Brzyski – Vrdoljak, Jodłowiec – Kucharczyk, Duda (79.Masłowski), Guilherme (37.Żyro, 90.Kosecki), – Saganowski.
Pogoda: +15°C, pogodnie

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





3 komentarze

  1. 07 pisze:

    Byłem na tym meczu w 2015. 7 czy 9 pociągów specjalnych plus prywatne auta i autokary wynajete. Piękna pogoda i początek meczu. Niestety to wszystko co zapamietalem z pozytywów no i wrażenie jakie zrobił na mnie Stadion Narodowy na ktorym byłem po raz pierwszy,ale jak sie okazalo nie ostatni. Wewnatrz robi wrazenie. Jest piekny to samo moge powiedzieć ze z dalszej odległości a szczegolnie wieczorem to jest perełka, ale pod samym stadionem za dnia juz niekoniecznie. Mam do czego porównywać bo mialem okazję byc na kilku stadionach w Europie w tym na Wembley za Fornalika 0-2. Co do meczu w Bydgoszczy to Lech wtedy rozpędził L bo totanie nic nie grali, mieli poza Radoviciem przecietnych grojków. Tam Lech musial to wygrać…. niestety. Tradycyjnie bramka z du.y. i efekcie Puchar pojechał do stolycy. Szkoda.

  2. Wuchta pisze:

    Powiem tak. W meczu z Rakowem od samego początku trzeba na nich siąść i nie dać narzucić sobie ich warunków gry, co niestety miało miejsce w dwóch ostatnich meczach ligowych. Jest to jeden mecz więc trzeba dać z siebie 120 %, nawet jakby mieli się porzygać ze zmęczenia. W razie bramki na 1-0 trzeba cisnąć i dążyć do strzelenia kolejnych dwóch bramek, bo jak wszyscy wiemy 2-0 to niebezpieczny wynik. Żadnych karnych czy dogrywek. Nie mam żadnych wątpliwości, że mamy silniejszy skład od przereklamowanego Rakowa.

    • 07 pisze:

      Raków w Poznaniu nas zajechał. Oni świetnie fizycznie wygladali. W finale nie mozna do tego dopuścić. Piłkarsko i kadrowo to my jesteśmy lepsi i łącząc te elementy możemy mieć przewagę. Poza tym Skorza dostał od Papszuna srogą lekcję. Czas na rewanż.