Pięć szybkich wniosków: Lech – Górnik Ł. 3:0

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Zasłużone 3:0

Lech od początku meczu z Górnikiem narzucił rywalowi swój styl gry, przez dużą ruchliwość w ataku równie szybko zdobył gola na 1:0, który z miejsca ustawił to spotkanie. Rywale nie spodziewali się Amarala w tym sektorze pola karnego, zgubili krycie, nie przewidzieli też podania górą Pereiry, który zanotował już swoją 6 ligową asystę. Poznaniacy dobrze czuli się na mokrym boisku, każda akcja pachniała golem, o końcowy wynik przy prowadzeniu 1:0 można było być spokojnym, ponieważ nasza drużyna czuła się pewnie, wielu zawodników miało ciąg na bramkę i z łatwością przedostawało się w pole karne. Rezultat 3:0 po 45 minutach był w pełni zasłużony i oddawał przebieg pierwszej połowy, w której lechici tym razem nie zdominowali swojego rywala pod względem taktycznym czy cech wolicjonalnych a czysto sportowo.

null

Przewaga bez kolejnych goli

W drugiej połowie Lech nadal miał dużą optyczną przewagę, przewyższał Górnika umiejętnościami czysto piłkarskimi, grał na luzie i bez problemu przedostawał się pod bramkę Gostomskiego. Różnica była tylko w strzałach. Po zmianie stron poznaniacy oddawali więcej uderzeń z daleka, wiele strzałów było nieprzemyślanych, nieprzygotowanych. Nasi zawodnicy niestety strzelali z każdej pozycji, często nie myśląc decydowali się na strzały na wiwat zamiast rozejrzeć się, komu można by podać piłkę. Po przerwie w grze Lecha Poznań było dużo nonszalancji, zdecydowanie za dużo, przez zbyt luźną grę wynikającą z prowadzenia 3:0 po 45 minutach nie udało się zdobyć żadnej bramki po przerwie, choć już początek drugiej połowy zwiastował kolejne gole i pogrom górników. W środę łęcznian bez problemu dałoby się rozgromić, ponieważ przeciwnik piłkarsko był bardzo słaby oraz w dodatku źle zorganizowany nie tylko w środkowej strefie.

null

Rażąca nieskuteczność

W środę Lech znowu miał ten sam problem, co w ostatnią sobotę. Znów był nieskuteczny, poznaniacy oddali tym razem 26 strzałów z czego tylko 11 było celnych, w Płocku wykonali 23 uderzenia i 8 celnych. W wielu meczach nasi piłkarze starali się szukać niekonwencjonalnych podań w pole karne zamiast uderzać, wczoraj głownie po przerwie momentami było wręcz odwrotnie. Lechici upatrzyli sobie strzały po zejściu z lewej flanki do środka, po każdym z nich piłka mijała bramkę Gostomskiego. Uderzenia z okolic pola karnego oczywiście też były, najlepszą szansę pod podaniu od Kownackiego zmarnował Skóraś, który z 10 metrów nie trafił w ogóle w światło bramki. Na pewno wpływ na nonszalancję miał wysoki rezultat do przerwy i przeciwnik. Każdy z lechitów mógł się bawić, grać na luzie, wszyscy czuli, że nie jest to rywal mogący nam czymś zagrozić, więc koncentracja pod bramką przeciwnika nie była zbyt duża.

null

Inny mecz niż w Wielką Sobotę

Mecz z Górnikiem był diametralnie innym spotkaniem od tego weekendowego. W Płocku nasza drużyna była bardzo dobrze zorganizowana w środkowej strefie, ustawiona taktycznie, wszyscy zagrali odpowiedzialnie, z dużą koncentracją w każdej formacji, Lech nie pozwolił wtedy przeciwnikowi zupełnie na nic, rywal nie oddał celnego strzału. Tymczasem w środę Lech miał momentami przygniatającą przewagę, ale sportową. Nie był to taktyczny mecz, poznaniacy grali ofensywny, wesoły futbol, momentami nie stosowali pressingu pozwalając górnikom na oddanie aż 11 strzałów w tym 3 celnych. Aż 11 uderzeń rywala na naszym stadionie to dużo, jednak tych strzałów łęcznian tak naprawdę nie było widać. Ich akcje nie wynikały z jakiejś nadzwyczajnej gry tylko z często odpuszczania już przez naszych piłkarzy, którzy od 4 minuty wiedzieli, że pełna pula zostanie w Poznaniu. Zespół Lecha czuł, kto przy Bułgarskiej jest dużo lepszy piłkarsko, już po pierwszej odsłonie mecz był rozstrzygnięty, zatem taktyka w drugiej połowie nie odgrywała żadnej większej roli. Sam trener Maciej Skorża dużo chętniej korzystał z rezerwowych niż 4 dni wcześniej, już po pierwszej połowie zdjął 2 zawodników co w Lechu zdarza się niezwykle rzadko. Szkoleniowiec Lecha Poznań podczas meczu z Górnikiem Łęczna postanowił dać odpocząć paru piłkarzom, nie eksploatować ich mocniej przed niedzielą, sam po pierwszej połowie mógł być przekonany o wygranej w tym spotkaniu.

null

Utrata lidera mimo wygranej

Lech Poznań rozegrał wczoraj dobry mecz, słaba była tylko skuteczność przez którą nie udało się wygrać wyżej niż 3:0. Mimo pewnego zwycięstwa Kolejorz stracił fotel lidera na rzecz Rakowa, który w Szczecinie ograł Pogoń 2:1 wyrzucając „Portowców” z realnej walki o tytuł. Lech ma w tej chwili tyle samo punktów co Raków, ale to on poprzez objęcie prowadzenia w tabeli jest faworytem do zgarnięcia dubletu. Raków wyprzedzający Kolejorza lepszym bilansem w dwumeczu do końca ligowego sezonu 2021/2022 ma na papierze lepszy terminarz, broni także Pucharu Polski, dlatego można go uznać za faworyta finałowego spotkania na Narodowym. Co musi zrobić Lech? Tytuł Mistrza Polski w obecnej sytuacji nie zależy od poznaniaków, zespół musi przede wszystkim wygrywać każde kolejne spotkanie i liczyć na wpadkę Rakowa. Nic więcej nam nie pozostało.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





18 komentarzy

  1. krys_pl pisze:

    Słodko-gorzka ta środa… Raków ma Górnika, Cracovię, Zagłębie i na koniec Lechię. My mamy Stal, Piasta, Wartę i Zagłębie. Realnie patrząc Raków jest wstanie wygrać 4 najbliższe mecze. A nawet 5….

    • Sosabowski pisze:

      Realnie patrząc:
      Górnik jest nieobliczalny jeśli tylko będą wykańczali podania Podolskiego… ale fakt tu raczej wygrana. Z Cracovią Raków nie wygrał od bardzo bardzo dawna. Zagłębie szkoda gadać a Lechia jest w tym momencie mocna. Więc ja w bardzo optymistycznym wariancie napisałbym, że równie realne jest Remis, Porażka, Wygrana i Porażka. Ale jak napisałem wariant mega optymistyczny. To jest Ekstraklasa tu wydarzyć się może wszystko! Kto kiedykolwiek stawiał kupon ten wie o czym mowie 😉

  2. LuckyLuck pisze:

    Już jakiś czas temu pisałem, że z uwagi na obecną formę i terminarz rozgrywek to Raków jest głównym kandydatem do mistrzostwa. Wtedy były śmiechy z tego wielu osób. Niestety, ale moim zdaniem koncertowo zjebaliśmy swoją szansę. Pamiętajmy, że mamy jeszcze ciężki wyjazd na Piasta. Raków już ma autostradę. Na mentalu zdobędą majstra.

  3. KibicKoza pisze:

    Z autostradą do mistrzostwa też zdarzają się wpadki. Warto przypomnieć sobie raz Od 2017/2018

  4. KibicKoza pisze:

    sezon A nie raz od

  5. mario pisze:

    mamy odpowiednią jakość by wszystko do końca wygrać. Mamy bać się średniaków?

  6. Michu87 pisze:

    Wygrać z Mielcem i zrobić wszystko, żeby wygrać na narodowym z Rakowem. Nie róbmy z nich jakiś bogów. Dobrze są motorycznie przygotowani do sezonu i na tym bazują. Przepychają te mecze. Mnie osobiście nie powala ich gra, ale mają wyniki i bramkarza co im dupsko ratuje. Za to oni nie mają tego co my jakości która jest widoczna. Wydaje mi się, że forma z meczu na mecz u naszych pomału rośnie. Jedynie do czego można się przyczepić to skuteczność. Wierzę w PP i wierze, że wygramy ostatnie 4 mecze, a co to nam da zobaczymy.

    • Krzys pisze:

      W pełni zgadzam się. Teraz mamy coś do udowodnienia. Wygrać na narodowym PP i pokazać, że jesteśmy lepsi. Potem wszystko jeszcze jest możliwe.

  7. Piknik pisze:

    Gratulacje dla Lecha za kolejne zwycięstwo w sezonie. Co do Rakowa to nie jest jeszcze czas aby już koronować ten zespół na mistrza. Oczywiście w tym wyścigu po majstra to teraz oni mają minimalną przewagę. Natomiast Piknik liczy na tą legendarną nie przewidywalność tej naszej ligi i wcale się nie zdziwię jeśli jednak medaliki pogubią gdzieś punkty.
    Ale dosyć pisania o drużynie, która póki co w swojej historii nie zdobyła chociażby jednego mistrzostwa. Lech wygrywa, całkowicie dominuje przeciwnika. Mam takie wrażenie, że gdyby Kolejorz musiał zdobyć 6 bramek słabiutkiemu Górnikowi to by to zrobił. Drużyna z Łęcznej powinna wrócić na swoje miejsce, czyli do pierwszej ligi ponieważ sportowo właśnie tam może się odnajdzie.
    Osobnym tematem jest gra Ba Loui, facet się stara, biega jest widoczny, ale widać, że to nie jest szczyt jego formy. Czegoś brakuje temu zawodnikowi aby w pełni rozwinąć skrzydła w Lechu. Zawodnik chciał się koniecznie wpisać na listę strzelców, ale zawsze czegoś zabrakło..
    Trudno ocenić grę Kolejorza na tle tak słabego rywala. Lech zupełnie zdominował przeciwnika, jak Piknik koniecznie chciałby się do czegoś przyczepić to mógłby stwierdzić, że znowu nasi nie rozegrali dwóch równych połów. Ale to byłaby już forma czepiania się, ponieważ wydaje się, że Lech świadomie zwolnił trochę grę w drugiej połowie, całkowicie kontrolując wydarzenia na boisku. I szkoda tych wszystkich ładnych akcji w których zawodnicy Lecha po ładnych akcjach strzelają nad bramką przeciwnika. (Trend z drugiej odsłony meczu). Panowie Skóraś, Kownacki pracujcie więcej nad finalizacją akcji bo ten mecz wcale się nie musiał skończyć wynikiem 3-0. Tyle Piknikowych przemyśleń…

  8. Franco pisze:

    Nieskuteczność. Problem całego sezonu

  9. ShaggyPMI pisze:

    Co musi zrobić Lech żeby zdobyć Majstra?
    Musi przede wszystkim wygrać w Finale Pucharu Polski, tak aby zepsuć morale drużynie Rakowa

  10. J5 pisze:

    Nie czepiałbym się Lecha za drugą połowę, trzeba było myśleć o kolejnych spotkaniach i potraktować tą część meczu jak sparing, i zabawę z piłką, szanując własne siły. Uważam ten mecz za dobry w wykonaniu Kolejorza, i trzeba skupić się na następnym. Pomimo tego że Raköw lideruje w lidze, nie ma się czego obawiać, tylko robić swoje i wygrywać mecze. Raków bazujący na motoryce też w końcu wysiądzie, a zadaniem Lecha na Narodowym będzie nie tylko zdobycie trofeum, ale i maksymalne wymęczenie tego rywala, zmuszenie go do popełnienia błędu w kolejnych spotkaniach. Będzie dobrze

  11. Mirco pisze:

    Lech wygrał i super! Zawsze jest minimalny poziom zwątpienia, czy znowu nie stracą nasi gdzieś punktów, ale kapitalnie weszli w mecz i zasłużenie wygrali z Górnikiem z Łęcznej.
    Wiem, że nawet na naszym forum pojawiło się sporo głosów, że na Majstra nie mamy szans bo medaliki wygrały ze śledziami w Szczecinie… trzeba uczciwie przyznać, że Raków jest godnym rywalem do wyścigu o MP. Jednak mam przeczucie, że mistrzem nie zostanie. Dlaczego? My jako Kibole LECHA skupiamy się na swojej drużynie i super, jest sporo tutaj takich, którzy oglądają też mecze innych rywali i świetnie czytają ich grę. Ja do nich nie należę – po prostu szkoda mi czasu na oglądanie innych drużyn, czasami wystarczą jakieś skróty i tyle. Co do samego Rakowa oprócz ostatnich zwycięstw mieli dwa remisy u siebie – odpowiednio z kiepskimi i tęczową ekipą ze stolicy. Dlaczego więc w najbliższą niedzielę nie mieliby stracić punktów choćby z Górnikiem z Łęcznej? Przecież oni walczą o utrzymanie. Dobra ktoś powie, że to cienka ekipa, bo myśmy ich zlali. Jednak wszyscy wiemy, że w naszej ekstraklapie nie takie numery były grane. Powtórzę jeszcze raz nasze zwycięstwo wczorajsze było w pełni zasłużone, ale górnik „wysypał się” dlatego, że Amaral ich trafił już w 4 minucie… W meczu z rakowem mogą zagrać konkretniej z tyłu – np. ich trener może nie wystawić na środku obrony tego Gersona, którego nasi regularnie objeżdżali jak dzieciaka. Dodatkowo może dzień konia będzie miał Śpiączka i trafi w Częstochowie, powodując naszą radochę.
    Z drugiej strony należy też powiedzieć sobie szczerze, jeśli na finiszu przegramy bój o Majstra, to nie przez sędziego nie widzącego ręki w polu karnym w naszym meczu z ległą, ale przez nas spieprzony mecz z rakowem właśnie. Gdybyśmy ich zgodnie z planem na Bułgarskiej pokonali, to dziś mielibyśmy przewagę nad nimi co najmniej 3 punktów i śmieli się z ich zwycięstwa w Szczecinie. Nie ma co się łamać – ważne, żebyśmy my wygrywali i wtedy zdobędziemy Majstra. Aaa 2 musimy medaliki po prostu rozjechać w finale i zacznie się u nich nerwowo robić w szatni…

  12. Mazdamundi pisze:

    Dużo się ostatnio mówi o mentalności w kontekście walki o mistrzostwo.
    Ten wygra bo ma mentalność, ten nie bo nie ma, jeden ma problem mentalny, a inny ma mocny mental, ktoś dowiezie mistrzostwo na mentalu (?) …
    Czy to magiczne słowo nie staje się tanią wymówką wobec naszych ostatnich braków sukcesów?
    Czy na pewno mentalność była w ostatnich latach i jest obecnie naszym największym problemem?
    Przykładowo sezon 17/18 z legendarną „autostradą do mistrzostwa”. Patrzę sobie kto grał wtedy w tym naszym dream-teamie. Tacy piłkarze jak Vuja, Janicki, Radut, Gajos, Majewski, Tomasik, Situm, Barkroth. Masa przeciętności, wielu z nich nigdy nie prezentowało poziomu wymaganego do drużyny myślącej o mistrzostwie, kilku było pod formą, kilku wypalonych. Według mnie to wtedy nie miało prawa się dobrze skończyć i mental był najmniejszym problemem tamtych kopaczy.
    Teraz oczywiście skład mamy o wiele lepszy, jeśli chodzi o umiejętności. Dużo jakości w defensywie, reprezentanci Szwecji i Gruzji w środku pola, czołowy piłkarz ligi pod względem umiejętności, ale i liczb na 10, bardzo dobry napastnik, będący prawdziwym liderem zespołu i jeszcze kilku zawodników wyróżniających się na tle ligi.
    Niemal każdy przeciwnik w tym sezonie jest przez obecnego Lecha, który wielokrotnie notował ponad 20 oddanych strzałów na mecz, niemiłosiernie tłamszony. Niestety nie zawsze przekłada się to na wynik. I tu moje kolejne pytanie. Czy jeśli taktycznie jesteśmy w stanie usiąść na rywala, utrzymywać go od własnej bramki, agresywnie odbierać piłkę po stracie, stwarzać masę sytuacji to gdzie tu jest problem braku mentalności?
    Problemem jest tutaj skuteczność, wielokrotnie wręcz żenująca i to od m.in. tego, że Baluś nie dokręcił w Białymstoku, Kamiński uprzedzając Strączka uderzył głową w poprzeczkę w Mielcu, Milić na początku meczu w Gdańsku po rzucie różnym z kilku metrów nie trafił na niemal pustą bramkę, Amaral z kilku metrów przeniósł piłkę na 3:2 w Częstochowie nad poprzeczką, obijaliśmy Gostomskiego w Łęcznej i jeszcze wielu innych szans zależało w jakim miejscu mogliśmy się znaleźć, a w jakim jesteśmy.
    Mentalnie problem może też był, ale chyba tylko w obu meczach w Krakowie, gdzie z Pasami zespół za bardzo się cofnął pod koniec meczu, a z milicyjnymi nie był w stanie skutecznie przeciwstawić się agresywnemu, gryzacemu trawę rywalowi.
    Obecny Lech wielokrotnie w tym sezonie pokazywał silny mental.
    4 z kolei wygrane mecze na początku sezonu.
    Wywalczony remis w osłabieniu z Pogonią w Poznaniu, gdzie gdyby Marchwiński na koniec meczu umiał opanować piłkę, to mogło być jeszcze lepiej.
    Rozbicie drugiego w tamtym momencie Śląska u siebie, gdzie wielu po porażce tydzień wcześniej w Białymstoku myślało, że zaraz zespół się posypie, a przypomnę – to był mecz o lidera, w co dzisiaj ciężko uwierzyć.
    Zwycięstwo w Warszawie, gdzie w razie braku sukcesu stracilibyśmy lidera.
    Przełamanie przeklętego od kilku lat Zagłębia.
    Dwa razy odwróciliśmy wynik z Zabrzanami.
    Wygraliśmy na cholernie ciężkim terenie w Szczecinie, czego nikt przed nami nie osiągnął.
    Zdobyliśmy Płock, pomimo że rywal prezentował we wcześniejszych meczach wysoka formę.
    Ta drużyna MA mental!
    Jedyne czego nie ma na mistrzowskim poziomie to skuteczność, umiejętność prawidłowego ułożenia nogi czy głowy przy strzale. Bo świetnych okazji, które sobie kreowalismy było multum. Taktycznie wbrew temu co niektórzy piszą o Skorży było zatem w porządku. Tylko i aż trzeba poprawić skuteczność, a nie mentalność, co było nawet wczoraj widoczne w drugiej połowie – dużo okazji, fatalna skuteczność.
    A zatem piłkarze niech poprawią skuteczność, a kibice swoją mentalność, bo chyba my a nie zawodnicy mamy z nią obecnie większy problem.
    Ja nadal wierzę, choć wiem, że będzie ciężko.

    #NSNP
    #MajsterNaStulcecie

    PS Element komiczny. Dziś w Szczecinie obchodzą 74 lata istnienia Pogoni. W związku z tym oberredaktor Trzepacz wstawił na stronę fanowską tekst „74 lata pięknej historii…”. Po wczorajszym meczu tytuł ten odbierany jest przez resztę trzepaczy jako jawna prowokacja 🙂

  13. rakuda pisze:

    „poznaniacy oddali tym razem 26 strzałów z czego tylko 11 było celnych, w Płocku wykonali 23 uderzenia i 8 celnych.”
    To powinna być przestroga dla wszystkich domagających się więcej strzałów z dystansu. My absolutnie nie potrafimy tego robić. Do tej pory zdobyliśmy tak 6 (sic!) bramek, z czego jedną Skóraś fartem po rykoszecie, a 2 to strzały z rzutów wolnych, więc trochę inna para kaloszy.
    Niektóre nasze asy nawet w bramkę za bardzo nie potrafią trafić, a co dopiero mówić o golach, kilka przykładów:
    Jesper Karlstrom 2/24 – 8,3% – 0 goli
    Michał Skóraś 1/6 – 16,7% – 1 gol
    Joao Amaral 5/29 – 17,2% – 0 goli
    Dani Ramirez 3/17 – 17,6% – 0 goli
    Ogólnie: 44/193 – 22.8% – 6 gole, czyli ok. 3% skuteczności, gdzie dla strzałów z pola karnego mamy 130/273 – 47.6% – 47 goli, czyli ok. 17% skuteczności.
    Dane za ekstrastats.pl po 28 kolejce.
    Ja wiem, że jakiś procent strzałów sprzed pola karnego jest przydatny, zwłaszcza jeśli rywale zaparkują autobus w polu karnym, ale przy takiej skuteczności to są dla nas po prostu gloryfikowane straty i nic więcej.