Pucharowe fatum

Dnia 19 maja 2009 roku minie 13 lat od zdobycia ostatniego Pucharu Polski przez Lecha Poznań, który na to trofeum czeka wiele sezonów i jeszcze sobie trochę poczeka. Od wygranej na Stadionie Śląskim w Chorzowie nad Kolejorzem ciąży pucharowe fatum, właściwie każdy rok przynosi nowe negatywne wydarzenia.



Passa porażek w finałowych meczach o Puchar Polski niedawno wzrosła do pięciu meczów, a takiej serii w kraju próżno szukać. Na świecie jest parę innych klubów mających podobną passę, jednak nie tylko finały są traumą dla całego Kolejorza. Od zdobycia ostatniego, piątego Pucharu Polski na Stadionie Śląskim przez Lecha Poznań były 3 pucharowe kompromitacje, porażka w karnych u siebie tuż przed samym finałem czy ostry łomot już na starcie pucharowego sezonu zadany przez zespół trenowany przez Macieja Skorżę. Co złego wydarzyło się w Pucharze Polski od 19 maja 2009 roku? O tym więcej poniżej.

2009 – Kompromitacja w Stalowej Woli

Lech Poznań jako obrońca Pucharu Polski na start edycji 2009/2010 wybrał się na mecz do Stalowej Woli. Tamtejsza Stal będąca wtedy w strefie spadkowej I-ligi ograła Kolejorza po rzutach karnych sprawiając tym samym wielką sensację. W pucharowej kompromitacji Lecha wzięli udział m.in. Semir Stilić, Robert Lewandowski, Ivan Djurdjević, Bartosz Bosacki czy Sławomir Peszko, którzy zagrali w tamtym spotkaniu.

2011 – Porażka w finale po karnych

W maju 11 lat temu Lech Poznań przegrał swój drugi finał Pucharu Polski. Wtedy po rzutach karnych uległ Legii Warszawa trenowanej przez Macieja Skorżę. W 2011 roku długo nic nie wskazywało na porażkę Lecha, poznaniacy byli lepsi, prowadzili grę, prowadzili 1:0 mając już przed przerwą doskonałą okazję do zamknięcia finału, którą zepsuł Rafał Murawski. Po przerwie z niczego zrobiło się 1:1, reszty przypominać już nie trzeba.

null

2012, 2013 – Rumakowe kompromitacje

Trener Mariusz Rumak doprowadził Lecha Poznań do jednych z największych pucharowych kompromitacji w historii klubu. Latem 10 lat temu po dogrywce Kolejorz uległ na wyjeździe I-ligowej wtedy Olimpii Grudziądz odpadając z rozgrywek już na ich starcie. Rok później lechici polegli w drugiej fazie, w 1/8 finału Pucharu Polski po bardzo słabym meczu przegrali z I-ligową Miedzią Legnica.

2015 – Porażka w finale mimo prowadzenia

Dnia 2 maja 2015 roku Lech prowadząc 1:0 przegrał na Narodowym 1:2. Poznaniacy optyczną przewagę dość szybko potwierdzili golem, krótko później setkę miał Zaur Sadaev, nawet przy stanie 1:1 lechici nadal atakowali, ale byli nieskuteczni. Po bramce na 1:2 w drugiej połowie finał Pucharu Polski dla Kolejorza nagle się skończył.

null

2016 – „Nie wal w ten autokar”

Rok później przed drugim finałem na Narodowym tylko cud mógł dać Lechowi trofeum. Poznaniacy byli wtedy w bardzo słabej formie, przed finałem 2016 więcej mówiło się o akcji mającej miejsce podczas wyjazdu lechitów na finał niż o samym spotkaniu z Legią. Słowa Łukasza Trałki „nie wal w ten autokar” czy Szymona Pawłowskiego „że im się chciało” będą wspominane latami, o braku Nickiego Bille Nielsena w finale, który dzień wcześniej wrzucił słynny filmik do internetu również wielu kibiców nie zapomni.

null

2017 – Hańba z Arką Gdynia

Trauma związana z dniem 2 maja 2017 w wielu kibicach siedzi do teraz i jeszcze będzie siedziała przez wiele, wiele lat, być może tak długo aż Lech nie zdobędzie tego nieszczęsnego Pucharu Polski. W skrócie: przed finałem Pucharu Polski na Narodowym przed 5 laty poznaniacy byli w dobrej formie, gdynianie w bardzo słabej, kurs na wygraną Lecha wynosił raptem 1.40, do 35 minuty trwała poznańska nawałnica na bramkę Arki, która nie dała gola na 1:0. O reszcie nie ma sensu wspominać, przed finałem z Rakowem szerzej był już wspominany ten finał.

null

2017 – Pucharowy łomot od Skorży

W kolejnym sezonie 2017/2018 zespół Lecha Poznań pożegnał się z Pucharem Polski już na starcie. W 1/16 finału Kolejorza i Nenada Bjelicę wypunktował Maciej Skorża trenujący wtedy Pogoń Szczecin. „Portowcy” zdominowali Lecha mentalnie oraz fizycznie zwyciężając 3:0.

2018 – Pucharowe męczarnie

W kolejnym pucharowym sezonie było niewiele lepiej. W 1/32 finału Lech niesamowicie męczył się w Łodzi z ŁKS-em wygrywając dopiero po golu Joao Amarala w 120 minucie. W następnej fazie przegrał już na wyjeździe z I-ligowym wówczas Rakowem Częstochowa 0:1.

2020 – Porażka w karnych

W lipcu 2020 roku Lech poległ w półfinale Pucharu Polski grając u siebie. Mimo sporej przewagi poznaniacy tylko zremisowali z Lechią Gdańsk 1:1. W serii jedenastek Kolejorz prowadził, piłkę meczową miał Filip Marchwiński, wystarczyło strzelić, by Lech awansował do finału, jednak „Marchewa” podchodząc do jedenastki w nonszalancki, lekceważący sposób podał do bramkarza. Później wielu pamięta co było.

null

2022 – Bolesne wypunktowanie

Lech jechał na Narodowy będąc w dobrej formie, po 3 wygranych z rzędu, dlatego po 4 kolejnych przegranych finałach i 3 na Narodowym była w końcu szansa odczarować Puchar Polski. Była też szansa wreszcie przerwać fatalne serie z Rakowem, ponieważ ile czasu jeden zespół może wygrywać z inną drużyną? Niestety, już w 6 minucie poznaniacy przegrywali, niewiele brakowało, aby po 15 minutach było 0:3. Skończyło się ostatecznie porażką 1:3 i drugim najgorszym finałem w historii Lecha Poznań z jedenastu, w jakich uczestniczył. Wcześniej Kolejorz ostatni raz wyżej przegrał w finale 42 lat temu, do tego sezonu 2021/2022 dotarł bez straty gola, by w decydującym meczu o trofeum stracić aż 3 bramki. Niesamowite.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





12 komentarzy

  1. Marian5 pisze:

    Z całym szacunkiem ale moze czas juz odpoczac od artykułów o finalach pp. Ludzie chca jak najszybciej o tym zapomnieć.

  2. Mazdamundi pisze:

    Wypominacie tego karnego Marchwińskiemu, ale potem, biorąc pod uwagę doświadczenie, wiek zawodników, Pan Profesor, dr hab. futbolu z Uniwersytetu w Łodzi Dani Ramirez miał taką samą piłkę meczową i również zjebał. To jeszcze większa kompromitacja moim zdaniem.

    • versoo pisze:

      To Marchwiński uderzał jako pierwszy. Zresztą to uderzenie ciężko było nazwać strzałem.

    • Pawelinho pisze:

      Marchwiński to piłkarz (mhmm kopacz?!), który zatrzymał się w piłkarskim rozwoju. Patrząc na to w jakim momencie wchodził do Lecha wymaga się od niego więcej i on tym wymaganiom zwyczajnie nie sprostał na ten moment. Wydaje się, że nawet jakby Ramirez spaprał taką sytuacje to miałby kolejną i aż dziw bierze, a może i nie jego brak w meczu nawet na ławce podobnie jak Douglasa, który zaraz obok hiszpana był najlepszym Lechitą w tych rozgrywkach, ale tak po raz kolejny i tak trochę koncepcja Skorży zwyczajnie się nie sprawdziła bo trzeba promować po raz n-ty słabego młodzieżowca w postaci Marchwińskiego. Ot tzw „wroniecyzm”.

  3. Pawelinho pisze:

    To jest właśnie „wroniecyzm” w Lechowym wydaniu, a nie żadne „pucharowe fatum”.

  4. Mazdamundi pisze:

    To, że wszedł w finale wynika tylko i wyłącznie z tego, że na boisku w PP musiało być co najmniej 2 młodzieżowców na boisku. Kamiński ma prawo być zajechany patrząc na to, ile gra w tym sezonie. Alternatywą był tylko Skrzypczak. Gdyby postawiono na Mrozka w bramce to nie byłoby takiego problemu, choć oczywiście nie wiem czy jest on lepszy od Bednarka i VdH i pewnie się nie dowiem.

    • Pawelinho pisze:

      Wiesz ja bym mimo wszystko wziął Araka niż Marchwińskiego. Kamiński od dłuższego czasu jest kompletnie bez formy co niestety widać. Podobnie zresztą jak reszta skrzydłowych oraz Ishak i Amaral, który nie ma już takich liczb jak jesienią.

      • Mazdamundi pisze:

        Araka? Jakuba? Tego z Rakowa? Tego, który w 4 lata zdobył pewnie coś około 3 bramek, a dziś ma 27 lat? Jako młodzieżowca?

      • Mazdamundi pisze:

        😉

    • Pawelinho pisze:

      W zasadzie między Bednarkiem a Van Der Hartem nie widać praktycznie tego, który jest „lepszy”, gdyż obaj są równie słabi tak na marginesie i obaj nigdy nie powinni trafić do Lecha. Na szczęście holenderski poliglota wkrótce odejdzie, a niestety nie umiejący skakać bramkarz w postaci nr dwa dalej będzie udawać numer jeden na pozycji golkipera, która wymaga wzmocnienia kimś zdecydowanie lepszym niż ta wymieniona dwójka.

      • Mazdamundi pisze:

        Myślę, że są dosyć słabymi bramkarzami, aczkolwiek Bednarek miał mecze w tym sezonie w których zaliczył świetne interwencje w kluczowych momentach tzn. z Wartą u siebie, gdzie przy 0:0 obronił strzały Papeau i Zrelaka (nie wiem, czy gdyby strzelili pierwsi nie skończyłoby się wygraną, zakładam, że byłby remis, bo strasznie trudno było przebić ten mur) oraz z Górnikiem w Poznaniu, gdzie wyjął strzał Podolskiego przy 1:1 po tym jak ten ograł Milica (mogło być 0 zamiast 3 puntów). Z jego oczywistych błędów, które skończyły się stratą punktów to pamiętam tylko gola z Rakowem, choć i Pereira swoją bardzo dużą cegłę do tej straty dołożył (czyli załóżmy, że kosztowało to 1 punkt). Był oczywiście jeszcze bardzo słaby mecz w Lubinie, ale bez konsekwencji. Kilka punktów jednak jest jego w mniejszym lub większym stopniu zasługą.
        Niemniej uważam, że jedynką w kolejnym sezonie powinien być ktoś wyższy, z większym zasięgiem ramion, ktoś, kto ma warunki fizyczne i nie boi się wychodzić do dośrodkowań, bo to są obecnie główne przyczyny smrodu pod naszą bramką. Czyli żaden z obecnych dwóch bramkarzy, bo nie wiem na co stać trzeciego Mrozka, nie spełnia tych kryteriów.
        Wniosek – szukamy.
        Gdzie szukamy? Najlepiej jak Raków Kovacevica – czołowy zespół ligi zbliżonej poziomem do ekstraklasy, tak by przejście do Lecha i perspektywa dużej presji, dużej liczby kibiców nie była zbytnio przytłaczająca.

  5. deel pisze:

    To nie jest żadne fatum, tylko wynik działania „po łebkach” ze strony zarządu i pionu sportowego. Budowania kolejnych, nigdy nie dokończonych strategii. Miotanie się od ściany do ściany. Tak się nie zdobywa trofeów.