Pięć szybkich wniosków: Piast – Lech 1:2

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Dominacja potwierdzona golem

Lech bardzo dobrze wszedł w mecz z Piastem, widać było, że wie o co gra i co musi zrobić, żeby niedziela, 8 maja 2022 roku była udana. Poznaniacy grając czujniej w obronie niż na Narodowym narzucili rywalowi swój styl gry potrafiąc dość szybko wyjść na prowadzenie. Do 30 minuty Piast nie istniał, w piłkę grał tylko Lech kontrolując jednocześnie niedzielne zawody. Piast odgryzł się z 2-3 razy, gdy poznaniacy na chwilę wpadli w dołek z którego wyszli pod koniec pierwszej połowy. Wówczas dobre okazje zmarnowali m.in. Mikael Ishak czy Pedro Rebocho, przy lepszej skuteczności Lech prowadziłby do przerwy 2:0 i ten rezultat byłby zasłużony. W pierwszych 45 minutach Lech był stroną zdecydowanie przeważającą, szczególnie w pierwszych 20 minutach Piast nie miał nic do powiedzenia sprawiając wrażenie drużyny zaskoczonej zdecydowaną grą poznaniaków.

Fatalny kwadrans po przerwie

Druga połowa meczu rozpoczęła się fatalnie. Lech tak jakby nie wyszedł z szatni, odpuścił w środku pola, nie dał rady zablokować podania z lewej strony i przede wszystkim zgubił w polu karnym Damiana Kądziora. Trener Maciej Skorża gola na 1:1 tłumaczył zmianami Piasta, według niego nasi zawodnicy nie zdążyli się ustawić na dwóch nowych przeciwników na lewej stronie i dlatego dali się zaskoczyć. Po tej bramce Lech siadł, poznaniaków momentami na boisku nie było, gliwiczanie złapali wiatr w żagle, zaczęli grać więcej piłką, ale na szczęście nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji do zdobycia drugiego gola. Być może przetrwanie pierwszego kwadransa po przerwie było kluczowe do ugrania dziś pełnej puli, poznaniacy mieli wówczas widoczny problem mentalny, o którym po spotkaniu mówił nawet Maciej Skorża.

Nic nie wskazywało na gola

W ostatnich 30 minutach zupełnie nic nie wskazywało na gola. Mecz się wyrównał, na boisku było więcej walki i fauli niż dobrych akcji stworzonych m.in. z ataku pozycyjnego. Obu zespołom remis nic nie dawał, jednak obie drużyny więcej uwagi przywiązywały do defensywy, do tego, aby nie stracić gola np. po kontrze niż do strzelenia 2 bramki za wszelką cenę. Trener Maciej Skorża ponownie niechętnie robił zmiany, poza zmianą Michała Skórasia ostatnie trzy były tak jakby na siłę, w stylu „może się uda”, raczej nie było wiary w piłkarzy pokroju Niki Kvekveskiriego, Kristoffera Velde czy Daniego Ramireza, który ostatnio nawet nie łapał się do kadry meczowej. Zwycięski gol na 2:1 padł po stałym fragmencie, ostatecznie wejście Kvekveskiriego okazało się bardzo cenne, bowiem to on wrzucił piłkę z rzutu rożnego prosto na głowę Lubomira Satki, który zdołał ją zgrać na głowę Mikaela Ishaka. Poznaniacy strzelili gola na 2:1 w 88 minucie gry, zdobyli 2 bramkę w momencie, w którym nic na to nie wskazywało.

Wyszarpana wygrana

Mecz z Piastem Gliwice był spotkaniem, które kosztowało Lecha Poznań bardzo wiele sił. Kolejorz trafił na dobrego rywala, na przeciwnika mającego dotąd serię 11 kolejnych gier bez porażki i 4 zwycięstw z rzędu. Dla Piasta ten mecz był ostatnią szansą na awans do europejskich pucharów, dlatego determinacja rywala szczególnie po przerwie była w pełni zrozumiała. Piast niczego Lechowi nie oddał (pamiętny mecz z maja 2019) tylko postawił się poznaniakom, był równorzędnym, wymagającym rywalem dla Kolejorza, który bądź co bądź – szczęśliwie wyszarpał pełną pulę za sprawą indywidualności. Ten mecz pokazał, jaka siła kadrowa drzemie w Lechu, w końcu asystę przy zwycięskiej bramce zanotował zawodnik, który zapewne w niedzielę by nie zagrał, gdyby zdrowy był Bartosz Salamon. Styl w Gliwicach był nieważny, liczyło się zwycięstwo, które prawdopodobnie było najważniejszym w tym sezonie. Poznaniacy po wygranej przeskoczyli Raków, na 2 kolejki przed końcem sezonu są liderem, a tytuł Mistrza Polski zależy w tej chwili tylko i wyłącznie od Lecha.

Wszystko się zmieniło o 180 stopni

Nie ma co ukrywać. Wielu kibiców po finale Pucharu Polski straciło już wiarę. Wiara w Mistrzostwo Polski po remisie Rakowa mogła zacząć wracać, po ograniu Piasta zapewne u większości już wróciła. Sytuacja w ciągu paru dni zmieniła się o 180 stopni, w poniedziałek byliśmy daleko od uratowania sezonu 2021/2022, dziś jesteśmy bardzo blisko, zostały 2 mecze, 180 minut gry, zostały 2 szanse na zwycięstwa, których nie wolno zaprzepaścić, a wtedy tytuł Mistrza Polski wróci do Poznania. Czy do Was czytelników dotarło już to, co się dziś wydarzyło? Dnia 8 maja 2022 roku lider Ekstraklasy mający wszystko w swoich rękach wyłożył się u siebie, natomiast Lech wreszcie to wykorzystał i to za sprawą gola w 88 minucie gry! Pora w to uwierzyć, pora uwierzyć, że dzień 8 maja nie jest snem, to naprawdę się stało, Kolejorz na kilkanaście dni przed końcem sezonu 2021/2022 lideruje i po prostu nie ma już prawa wypuścić mistrzostwa z rąk.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





18 komentarzy

  1. Sapuaro pisze:

    Jest wiara! #MajsterNaStulecie!

  2. Max Gniezno pisze:

    Po obejrzeniu meczu i szybkim spojrzeniu na najbliższą kolejkę mam w głowie widok Majstra w przyszłym tygodniu. Takie przeczucie.

  3. ForzaLech pisze:

    Jutro trzymajmy kciuki za BBT bo to spowoduje ze zagłębie będzie pod prądem za tydzień.

    • Kibic z Bydgoszczy pisze:

      Nie ma sprawy 😉 Liczyłem też na Stal Mielec, ale drukarka na Varze się załączyła.

  4. Kibic z Bydgoszczy pisze:

    Po tym meczu od razu lepiej się żyje 😉
    Teraz derby Poznania. Nie trzeba nikomu pisać co to są derby.
    Najważniejsze, że wszystko teraz zależy od Lecha. Mistrzostwo na wyciągnięcie ręki.
    Patrząc jednak na nasza grę, a w szczególności gra na dwie 6-tki niewiele się zmieniło. Zmiany przyniosły efekt. W przeciwnym razie byśmy tego nie wygrali i znowu zdołowany do pracy bym szedł.
    Liczyłem na Cracovię ale jednocześnie obawiałem się meczu z Piastem. Co tu dużo mówić mieliśmy sporo szczęścia.
    Wszystko to jednak będzie zapomniane jeśli wygramy dwa ostatnie mecze.
    Autostrada do mistrzostwa otwarta. Wszystko w nogach naszych piłkarzy. Więcej szans w tym sezonie nie będzie.

  5. Kibic z Bydgoszczy pisze:

    Dwa bardzo trudne mecze nas czekają ale z Piastem był najtrudniejszy.
    To samo miał Sraków grając dzisiaj z Cracovią i nie dali rady.
    Rutkowscy coś byście mogli zaoferować naszym kolegom z Krakowa. Pomogli nam i Wam dzisiaj na maxa. Bez nich i bez szczęścia w ostatnich minutach nie byłoby dzisiaj nawet o czym pisać. Ich wkład w lidera Lecha Poznań jest olbrzymi.
    I to nie chodzi o to, że jeśli zdobędziemy mistrzostwo to wtedy jakiś prezent im dać. To była nasza ostatnia nadzieja. Należałoby to docenić.
    Na przyjaciół zawsze można liczyć.

  6. deel pisze:

    Zacznijmy w końcu nazywać rzeczy po imieniu zamiast tworzyć klik bajty. Dominacja potwierdzona golem. Czysty przypadek w postaci geniuszu Kamińskiego, że zdecydował się strzelać z tak ostrego kąta. Owszem, były i inne szanse. 2 może trzy. Dominacji nie widziałem. Raczej rozsądnie prowadzony mecz. Co jest pewnym novum w zero-jedynkowym postrzeganiu Skorży. Fatalny kwadrans po przerwie. Bez jaj. Bramka dla Piasta to jedyny poważny błąd Lecha w tym czasie. Z tego przejdźmy do: Nic nie wskazywało na gola. To prawda, bo nasz zespół nie potrafi grać wyrafinowanej piłki. Albo atakujemy, albo się bronimy. Nie mamy piłkarza, który ma wizję gry. Wie kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć a kiedy przytrzymać piłkę w środku pola. Atak i obrona. Prostactwo taktyczne. Wyszarpana wygrana. Raczej konsekwencja gry i szczęście. Szczęście, bo grając 32 raz to samo dało to efekt, konsekwencja odnosi się wyłącznie do taktyki na ten mecz. Wszystko się zmieniło o 180 stopni. Co do pozycji w tabeli, pełna zgoda. Ale na jak długo? Nie wiem jak pewna utrzymania Warta podejdzie do tego, najbliższego meczu. Jeżeli poważnie, to będziemy mieli cholerne schody. A myślę, że tak będzie. Jeżeli pokonamy Wartę to mistrzostwo będzie na 90%, jeżeli nie to możemy o nim zapomnieć.

  7. yossarian pisze:

    Wiara jest ale chuja gramy niestety. Niech ta wygrana ich natchnie i rozjebią w pył Wartę i Zagłębie.

  8. Levin_9 pisze:

    Część z osób tutaj piszących pamięta czasy gdy 9 maja był dniem wolnym od pracy, obecnie dzień zwycięstwa obchodzimy 8, oby dzisiejszy nasz sukces był dobrym omenem na resztę sezonu.

  9. kibol z IV pisze:

    Wiara to coś najważniejszego w kibolu. Nigdy przenigdy nie nalezy wątpić. Bo wówczas wszystko traci sens, charakter i kibolską MOC. Wielką moc , którą należy zarażać.Emanować nią i nawet gdy jest kiepsko nie tracić jej. Tak wygrywa się nie jeden mecz i to nie tylko na boisku czy trybunach. Tak wygrywa się w życiu. NIGDY NIE ZWĄTPIŁEM W TEGO MAJSTRA :)…

    #MajsterNaStulecie

  10. Kibic z Bydgoszczy pisze:

    Chuja gramy, ale z Piastem, który od kilkunastu spotkań (dokładnie jedenastu) w lidze nie przegrał, w dodatku grając mecz wyjazdowy my wygraliśmy.
    Jakim sposobem to nieważne. To było bardzo trudne zwycięstwo, w dodatku wyszarpane w ostatnich minutach i być może na wagę Mistrzostwa Polski.
    Trzeba to docenić.

    • yossarian pisze:

      Niestety moim zdaniem mentalnie jesteśmy słabi. Umiejętności stoją na wysokim poziomie, jednak coś nie tak jest z głowami. Przecież my w ostatnich 20 minutach powinniśmy grać z pianą na ustach. A nasi niby się starali ale tak nie do końca.
      Najważniejsze żeby teraz wygrać dwa mecze, mogą być po 1:0 i bramkami z dupy. Chociaż wtedy stan przedzawałowy pewny.

  11. klaus pisze:

    Zauważam od pewnego czasu słabą siłę ognia w ataku. Koniec akcji na 20 metrze i dalej nie wiadomo co robić. Panie Skorża – Ishak ma strzelać a nie rozgrywać piłki na środku pola!!!

    • Sosabowski pisze:

      Czy ja wiem! Właśnie po zejściach Ishaka w głąb i zrobieniu miejsca Amaralowi padało bardzo dużo bramek. Nasza skuteczność była największa kiedy tych dwóch graczy było bardzo mobilnych, szukało sobie pozycji jednocześnie się wymieniając nimi. Niestety od jakiegoś czasu są mocno stacjonarni.

    • Bart pisze:

      Podobnie wyglądała rola Firmino w Liverpoolu. Bobby też grał fałszywą 9, operował bardzo głęboko, schodził wręcz do środkowego koła i grał jak dodatkowa 6, a wolne miejsce wchodzili Salah i Mane. Takim systemem też można grać. Problem u nas jest taki że gdy Ishak jest poza polem karnym to nieraz brakuje kogoś w polu karnym bo mało piłkarzy wbiega w linię ataku. Skrzydłowi mogliby częściej stać w linii ataku gdy Ishak schodzi wgłąb pola albo do skrzydeł. Poza tym, Ishak jest też nieskuteczny i nie wykorzystuje wielu sytuacji jakich ma. Z tylu sytuacji jakie zmarnował powinien mieć z 10 goli więcej. Nie wiem z czego to wynika. Może przez to że tyle biega i pracuje na całym boisku, w polu karnym w decydujących momentach brakuje mu koncentracji i sił?

  12. Krzys pisze:

    Wierzyłem że Cracovia da radę i gdy zobaczyłem remis z Rakowem poczułem ulgę. Czułem, że tym razem się uda i szczęście wróci do Lecha. Pierwszą dobrą połowę Lecha obejrzałem w TV u mamy w Poznaniu, gdzie byłem w ten weekend ale musiałem wsiąść w samochód i wracać do domu w Warszawie gdzie teraz mieszkam. Słuchałem transmisji w Radiu Poznań ale gdy zaczęła się druga połowa i zaraz po tym jak stracili gola a Lech grał słabo skończył mi się zasięg. Próbowałem przez internet ale stacja ta była tak obciążona, że nie mogłem się z nią połączyć. Zadzwoniłem do syna, który oglądał ten mecz w domu i poprosiłem żeby zadzwonił do mnie jak się zmieni wynik albo mecz się skończy. Syn nie dzwonił. Możecie sobie wyobrazić moje nerwy i zdrowie, które było na granicy zawału. A czarne myśli napływały i próbowały zniszczyć mój nowo nabyty optymizm.
    Gdy Mati zadzwonił po meczu i powiedział, że wygrali po golu Ishaka w 88 min miałem chęć zatrzymać się na najbliższym parkingu i krzyczeć „Kolejooooooooorz” gdyby nie to że byłem już na terenach wrogich Lechowi.
    Mam nadzieję, że Kolejorz oszczędzi mi nerwów w następnych dwóch meczach i będziemy się cieszyć z mistrzostwa w 2022.

  13. J5 pisze:

    Po meczu na Narodowym pisałem w jednym z komentarzy, że widać iż Raków traci siły w końcówkach meczów, że w finale PP należało zagrać brzydko, defensywnie, na wyniszczenie rywala a nie efekciarsko jak zrobił to Kolejorz, że była też szansa na to trofeum. Ale pomimo tego Raków po meczu z Lechem nie dał rady, wyłożył się z Cracovią, a Lech umiał wyszarpać pełną pulę na bardzo trudnym terenie, grając cierpliwie strzelił decydującego gola w 89 minucie gry, co ostatnio Lechowi wogóle się nie udawało. Nasi piłkarze zrobili to!!! Te dwa decydujące mecze trzeba oczywiście wygrać, a przy maksymalnej koncentracji jest to możliwe, no i oczywiście, oby sprawdziły się słowa trenera Fornalika z pomeczowej konferencji

  14. Sosabowski pisze:

    Tak na chłodno dodam tylko jeszcze jeden wniosek z tego meczu. W pierwszej jedenastce nie mamy dobrych wykonawców stałych fragmentów gry. Mieliśmy w tym meczu parę sytuacji z których można było uderzyć bezpośrednio na bramkę ale także rożnych. Mimo że Pereira ma dobrze ułożoną nogę to robi z niej dużo więcej pożytku z toczącej się piłki gdzie rywal jest gorzej ustawiony. W takim momencie na boisku widzę właśnie Douglasa czy KveKve. Żeby długo nie szukać wszyscy pamiętają uderzenie z Termaliką które zamknęło spotkanie. Niestety Milić z wolnego czy Rebocho z rożnych to też nie to samo co Douglas. Tylko jak pomieścić ich wszystkich na boisku? KveKve ma dodatkowo uderzenie z dystansu co też już nas uratowało. Mimo wszystko jest beznadziejny w defensywie, elektryczny, z odcięciem krwi do mózgu. Nie mówiąc o nonszalanckich zwodach na własnej połowie które kiedyś skończą się tragiczne… W obliczu nieco słabszych meczów dałbym szanse Douglasowi. To że nie grał w finale PP to było trochę słabe bo nikt nie zasłużył tak jak on. Na pewno dałby więcej zagrożenia ze stałych fragmentów a i z gry potrafi dołożyć trzy grosze co pokazały wcześniejsze spotkania PP. Zbyt mało korzystamy ze Szkota, a mogło nam to wczoraj zaoszczędzić nerwów do końca spotkania. Mamy szeroką kadrę ale co z tego jak trener Skorża z niej nie korzysta? Panie trenerze takie myślenie zgubiło już nie jednego z trenerem reprezentacji Nawałką na czele. Nie można mieć tylko 11 żołnierzy. Szczególnie jak takie nazwiska siedzą na ławce.