Pięć szybkich wniosków: Lech – Legia 0:0

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Bardzo dobry pierwszy kwadrans, słabsze kolejne

Lech mocno wszedł w mecz z Legią, szybko narzucił rywalowi swój styl gry, zdominował przeciwnika grając składnie i z dużą determinacją. W 8 minucie poznaniacy powinni objąć prowadzenie, ale uderzenie Joao Amarala z gorszej lewej nogi dobrze obronił Kacper Tobiasz, który przy lepszym strzale Portugalczyka miałby niewiele do powiedzenia. Legioniści przebudzili się dopiero po 20 minucie oddając wtedy dwa strzały (zablokowany i niecelny) mając optyczną przewagę przez dokładnie 11 minut. Po 32 minucie gry znowu przeważał Lech będąc jednak bardzo mało konkretnym zespołem. Poza jednym strzałem Mikaela Ishaka w środek bramki nie dało się odnotować żadnej dobrej sytuacji dla Kolejorza. Poznaniacy mieli problemy z grą w ataku pozycyjnym, gra często była nerwowa, szarpana, lechitom w niektórych sytuacjach czy kontrach brakowało podjęcia lepszej decyzji o m.in. oddaniu strzału z daleka czy podaniu. Lech mając dużą optyczną przewagę w pierwszych 45 minutach był nieefektywny w swojej grze. To nie był ten Lech m.in. ze spotkań z Villarrealem, Pogonią czy Austrią, kiedy stwarzał pod bramką rywali dużo większe zagrożenie.

null

Optyczna przewaga bez konkretów

Druga połowa od początku wyglądała zgodnie z przewidywaniami. Lech cały czas atakował, na różne sposoby starał się sforsować defensywę rywala, który z upływem spotkania bronił się coraz głębiej. Przeciwnik momentami bronił się całą drużyną, miał jednocześnie problem z wyprowadzenie nawet pojedynczych kontr. Legii pasował remis, Kosta Runjaic jak w każdym ważnym meczu zamurował dostęp do swojej bramki licząc na farta, jakiś stały fragmenty gry lub na kontrę. Lech niestety nadal nie był sobą, po zmianie stron co prawda umiał dłużej utrzymywać się przy piłce, ale groźnych strzałów oddał mniej aniżeli w pierwszych 45 minutach. Warte odnotowania jest jedynie niecelne uderzenie z lewej nogi Michała Skórasia po wcześniejszym dobrym zgraniu piłki głową przez Barrego Douglasa. Dzisiaj Lechowi w wielu sytuacjach zabrakło zimnej krwi, a także jakości, wszyscy zmiennicy bez wyjątku nic nie wnieśli do drużyny, Gio Tsitaishvili oraz Filip Szymczak po wejściu na murawę tylko osłabili zespół, który przez wiele, wielu minut bił głową w mur. Trener John van den Brom wypowiadał po meczu bzdury na temat rzekomej jakości rezerwowych.

null

Rozczarowująca końcówka

Sporym rozczarowaniem była końcówka meczu, która nie podobała się nawet trenerowi. Za mało było groźnych sytuacji do zdobycia gola, po 81 minucie Lech grając z przewagą jednego zawodnika nadal dominował, ale nie wiedział, jak dobrać się do Legii. Brakowało pojedynków 1 na 1, wspomnianej już jakości nie tylko rezerwowych, często brakowało pomysłu na rozegrania piłki czy decyzji o oddaniu uderzenia z dystansu. Lechici nie radząc sobie w ofensywie regularnie ratowali się wrzutkami do nikogo, wykonywali dośrodkowania nawet z głębi pola z którymi rywale nie mieli żadnych problemów. Dziś zawiedli liderzy tacy jak Mikael Ishak, Joao Amaral (znowu!) oraz Michał Skóraś, który z obozu kadry wrócił zupełnie bez formy. To nie był ten dynamiczny, dobrze grający w piłkę Skóraś, bardziej ten z zeszłego sezonu, czyli nieefektywny skrzydłowy, który niczym specjalnym się nie wyróżniał bazując jedynie na walce.

null

Remis jak porażka

Remis to spore rozczarowanie, bowiem Lech był jednak faworytem do zwycięstwa. Dziś Lech w każdej najważniejszej statystyce był lepszy, słaba Legia nie oddała w Poznaniu ani jednego celnego strzału, a mimo to, zrealizowała swój cel wywożąc stąd remis walką, zaangażowaniem i defensywną grą. Ta Legia była jak najbardziej do pokonania, niestety dziś zawiedli nasi liderzy, zawiódł też Lech jako zespół, w którym niektórzy kadrowicze sprawiali wrażenie zmęczonych. Statystki fitness będą dostępne później, lecz już teraz widać, że fizycznie nie było to dobre spotkanie, Kolejorz pokonał nieco ponad 105 kilometrów i 57% posiadania piłki nie ma tu nic do rzeczy. Legia zagrała słabo, Lech również rozczarował, cały klasyk polskiej ligi był po prostu kiepski. Niestety Kolejorz stracił 2 punkty, 2 raz grał z Legią w Poznaniu w tym roku i 2 raz nie umiał ograć rywala, który w sobotę zagrał podobnie jak w kwietniu.

null

Trzeba się pozbierać

Lech Poznań mimo zdobycia 14 punktów w ostatnich 6 kolejkach cały czas jest w sytuacji, w której potknięcie ma spory wpływ na tabelę. Niestety, czołówka znowu nam uciekła, a takimi występami, jak dziś Lech nie ma szans jej dogonić. Nie wolno mu remisować u siebie i to w meczach, w których ma zdecydowaną przewagę. John van den Brom po meczu odpowiadał głupoty jakoby akceptował stratę 2 oczek, bo jego zespół grał dobrze. Właśnie jego drużyna nie grała dziś dobrze, nie był to ten Lech z września, to był przeciętny Mistrz Polski, któremu zabrakło dzisiaj piłkarskiej jakości, zabrakło formy u wielu piłkarzy. W sobotę nie było na boisku nikogo, kto mógłby zrobić coś z niczego, zawiedli zmiennicy, a także Joao Amaral czy Michał Skóraś, któremu wyjazd na obóz kadry ewidentnie zaszkodził. Na szczęście już w czwartek Lech ma szansę się zrehabilitować, w niedzielę wygrana z Radomiakiem to już obowiązek Kolejorza, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji w tabeli, która nadal nie wygląda tak jak powinna.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





3 komentarze

  1. leftt pisze:

    Szmata przyjechała po remis i ma remis.

  2. Kuki pisze:

    Michniewicz zepsuł Skórasia? No cóż, ostatni raz byłem tak zaskoczony jak Salamon wrócił z kontuzją. Trzeba się cieszyć że tym razem obeszło się bez kontuzji w ogóle, bo sezon długi, a meczów sporo.
    Coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu że Brom to nie jest przypadkowy człowiek. Miał 2 jednostki treningowe a i tak tylko i wyłącznie przez własną indolencję nie udało się tego wygrać. Kosta „zero tituli” 2 tygodnie myślał jak tego Lecha ugryźć a i tak wyszedł (jak zwykle) obsrany, nie oddając celnego strzału.

    Podsumowując – gdyby nie kadry, to pewnie mecz skończyłby się bardziej pozytywnie. Cieszy to, że ciagle Lech gra swoje, a o noty artystyczne to trzeba mieć pretensje do dyrektora RZONSY, który skompletował taką a nie inną kadrę.

  3. edved pisze:

    W meczach, gdzie przeciwnik ma trochę jakości i stawia autobus, wiadomo, że nie będzie dużo sytuacji do strzelenia gola. A z tych które są trzeba wykorzystać jedną. Pech polegał na tym że dwie przypadły na słabego Amarala, a ta główkowa trafiła na Skórasia. Wolę remis widząc legię obsraną po pachy i modlącą się o jeden punkt niż porażki z nią w ostatnich minutach meczu po kontrach. Może punkty się nie zgadzają, ale oglądanie bezzębnej i zamkniętej na własnej połowie Legii bezcenne. Widać było kto jest mistrzem a kto aspiruje do bycia w top3.