Oko na grę: Joao Amaral

W materiach z cyklu „Oko na grę” w każdym oficjalnym meczu Lecha Poznań baczniej obserwowany jest przez nas wybrany wcześniej zawodnik Kolejorza. W każdym spotkaniu wybrany piłkarz zostaje poddawany naszej analizie w tym często także statystycznej. Najpóźniej kilka godzin po meczu publikowane są wnioski na temat jego gry + ogólna ocena występu przeciwko danemu rywalowi.



Joao Amaral w meczu z Legią Warszawa mógł odegrać kluczową rolę przesądzając m.in. o wygranej w klasyku. Jego przewidywany występ od początku był dobrą okazją, by 8 raz w historii i 2 raz w tym sezonie bliżej przyjrzeć się postawie Amarala w ramach cyklu „Oko na grę”. Portugalczyk był pierwszym lechitą w tych rozgrywkach, który po raz 2 był baczniej obserwowany w ramach cyklu.

Opis gry:

Joao Amaral podczas przerwy na kadrę normalnie trenował z zespołem, przepracował ten okres bez problemów, więc wszyscy mogli liczyć na przebudzenie Portugalczyka. 31-latek dotąd miał tylko przebłyski notując je zarówno w europejskich pucharach jak i w Ekstraklasie, w której mimo wszystko idzie mu gorzej aniżeli na arenie międzynarodowej. Wczoraj Amaral już w 8 minucie mógł zostać bohaterem całego Lecha Poznań Portugalczyk uniknął wówczas pozycji spalonej, urwał się Maikowi Nawrockiemu, znalazł się w sytuacji 1 na 1 z Kacprem Tobiaszem przegrywając ostatecznie ten pojedynek. Interwencja golkipera Legii Warszawa była bardzo dobra, ale Joao Amaral nawet uderzając gorszą lewą nogą powinien jednak lepiej to wykończyć, strzał mógł być bardziej precyzyjny, Portugalczyk miał czas, by lepiej ułożyć sobie piłkę na nodze.

null
null

Mistrz Polski w pierwszej odsłonie miał problemy w ataku pozycyjnym, momentami nie potrafił się utrzymać dłużej przy piłce, sam Kolejorz więcej atakował skrzydłami niż środkiem pola. Portugalczyk często był zatem zupełnie niewidoczny, nie radził sobie z pressingiem rywala, który w pierwszej połowie grał w środku boiska bardzo zdecydowanie. Joao Amaral nie radził sobie m.in. z Rafałem Augustyniakiem czy Bartoszem Sliszem, którzy w centralnej strefie mieli go pod kontrolą i nie cackali się w odbiorze piłki.

null
null

Joao Amaral czasami nawet uniknął gry bark w bark z zawodnikami Legii Warszawa. Raz w 11 minucie po otrzymaniu piłki jeszcze na naszej połowie od razu się odwrócił i wykonał długie podanie na prawą stronę do Michała Skórasia. Pomysł był niezły, ale wykonanie dużo gorsze. Zagranie na kilkadziesiąt metrów było trochę za mocne, reprezentant Polski nie mógł dojść do mocno kopniętej piłki. Niestety poza tym przerzutem + strzałem w 8 minucie obserwowany rozgrywający nic nie pokazał, ciężko oglądało się jego nieefektywną grę, oczy bolały od patrzenia na zjazd Portugalczyka, który jest tłem pomocnika z mistrzowskiego sezonu.

null
null

Joao Amaral nie wytrzymał wczoraj nawet godziny. Wcześniej został poturbowany, w 53 minucie usiadł na murawie, więc już było wiadomo, że nie da rady dalej grać. Portugalczyk opatrzony wcześniej przez sztab medycznych zszedł z boiska sam, aczkolwiek wyraźnie kulał, trener John van den Brom nie ukrywał po meczu stanu zdrowia Amarala, Joao został mocno poobijany i jeszcze nie wiadomo, czy w czwartek będzie mógł zagrać. Jego sobotni zmiennik Afonso Sousa również pokazał niewiele, ale po jego wejściu Lech Poznań przynajmniej umiał więcej grać piłką dłużej się przy niej utrzymując.

null
null
null

Dawny już lider środek pola oddał w sobotę wspomniany na początku jeden celny strzał, miał jeden udany drybling, wykonał tylko 11 podań z czego raptem 6 było celnych. To najlepiej pokazuje, jak w sobotnie popołudnie zagrał słaby Joao Amaral, który podczas wrześniowej przerwy na kadrę niestety nie odzyskał formy. Tego piłkarza momentami dosłownie nie ma, gramy czasem w dziesiątkę, bez rozgrywającego, Portugalczyk rozegrał w tym sezonie już 20 spotkań i tak naprawdę żadne nie było dobre. Doświadczony 31-letni zawodnik na 2 frontach zaliczył dotąd 2 asysty i strzelił 3 gole. W Ekstraklasie zdobył tylko jedną bramkę w 10 spotkaniach co najlepiej pokazuje, jak zły jest to sezon w wykonaniu Joao Amarala. Rozgrywający Kolejorza po przyjściu Johna van den Broma zanotował spory regres, to jedyny piłkarz, który pod wodzą Holendra aż tak mocno obniżył loty. Ocena za mecz z Legią Warszawa nie może być inna jak jedynka, w lipcu po rewanżu z Karabachem ten pomocnik również został oceniony na jedynkę. Kiedy Joao Amaral wreszcie zacznie grać w piłkę? kiedy przestanie irytować?

Ocena gry: 1

null
null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





8 komentarzy

  1. edved pisze:

    Mam wrażenie, że to nie tylko problem z mentalnością, ale nawet z techniką nie jest najlepiej. Facet ma 31 lat, lepszy nie będzie. Pozostaje liczyć że Sousa szybko wejdzie w jego buty. I mały kamyczek do ogródka scoutingu. Szukaliście panowie zawodnika na pozycje numer 8 a Holender i trener portugalskiej młodzieżówki widzą że to chłopak na 10. I teraz mamy trzech zawodników na pozycje 6 i 8 oraz trzech na 10 i taki Marchwiński zamiast wchodzić na zmiany i łapać minuty ląduje na trybunach. Gratuluje kompetencji.

  2. Bart pisze:

    Skoro Amaral jest wciąż bez formy, to myślę że już najwyższy czas by dać poważną szansę Sousie

  3. Didavi pisze:

    Amaral to skomplikowany piłkarz/człowiek. Musi mieć 100% zaufania trenera. Musi być gwiazdą, czuć się gwiazdą. Trzeba mieć do niego klucz. Taki miał Skorża. Widać, że od początku sezonu jest nie tylko bez formy, ale i bez wyrazu. Zgaszony. U niego najpierw mental, później forma. Ale on sam musi się też przestawić. Zacisnąć zęby. Teraz uraz. To nie pomoże. Amaral zasługuje na ławkę, ale problem w tym, że na niego może to mieć efekt wręcz odwrotny. Zamiast motywacji, będzie zniechęcenie. Joao da nam jeszcze mnóstwo jakości, goli i asyst. Zadanie dla Broma by Amaral grał to co potrafi najlepiej. Przerwa na kadrę zmarnowana. Efektów pracy nie ma.
    Wczorajszy występ bardzo słaby.

  4. Pawelinho pisze:

    Im dalej w las tym w przypadku Amarala wygląda to niestety coraz gorzej. Amaral potwierdził jedynie tezę, że jest to piłkarz w tym momencie jednego trenera i jednego sezonu. Kiedy jest w formie to praktycznie nie ma sobie równych. Natomiast jeśli chodzi o ten sezon to jest cień piłkarza, który razem z Ishak’iem nie miał sobie równych. Wiadomo jakie mam zdanie na temat Marchwińskiego i tutaj akurat dobrze się stało, że wylądował na trybunach. Jedynie szkoda, że latający tulipan nie dał szansy gry od pierwszej minuty Sousie, który w tym momencie dałby więcej niż fatalny Amaral, który w obecnej formie nie zasługuje na pierwszy skład. W zasadzie trudno się też nie zgodzić z tym co napisała redakcja w zasadzie ta ocena i tak jest mocno zawyżona.

  5. Kuki pisze:

    Polecę farmazonem i tanim populizmem. Wydaje mi się, że Amaral niestety nie ma zdrowia ani odpowiedniego podejścia do wyczynowego grania w piłkę, czyli rozgrywania meczów co 3 dni.
    Za Skorży wyglądał dobrze, bo sobie pykał jeden mecz w tygodniu, treningi pewnie też były dużo bardziej lajtowe.
    Za Broma, kiedy treningi zostały zyskały na intensywności i meczów jest dużo więcej, on sam nie wyglada dobrze. Brakuje mu świeżości. Stracił ewidentnie na dynamice, sprawia wrażenie ociężałego i przy tym zmęczonego już po starcie gry. 2-3 mecze na ławce i może wrócić stary Joao, ale też potrzeba tutaj mocnej rotacji.

  6. inowroclawianin pisze:

    Niestety nadal bez formy. Z legła nie było inaczej. Ciekawe, czy jeszcze ją u nas odzyska. Od początku sezonu już dość sporo czasu minęło. Z tego powodu naszej grze z przodu wiele brakuje. W przeciwnym wypadku ten mecz z legła byśmy wygrali. Oby to się szybko zmieniło. Najgorsze też jest to że nie ma wartościowego zmiennika w jego miejsce.