Pięć szybkich wniosków: Lech – Hapoel 0:0

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Optyczna przewaga z niechlujną grę

Początek meczu z Hapoelem wyglądał podobnie jak z Austrią. Był wyrównany, obie drużyny chciały atakować, prowadzić grę, ale nie potrafiły zdominować przeciwnika. Izraelczycy po akcji w 2 minucie, w której z bliska nie trafił Hemed, mieli jeszcze jedną sytuację w 20 minucie. Od tamtej pory na boisku więcej z gry miał już Lech, który był nieefektywny w tym co robił na murawie. Naszym skrzydłowym w postaci Michała Skórasia oraz Kristoffera Velde mimo chęci niewiele wychodziło, ich dryblingi czy zagrania były nieefektywne, Norweg notujący fatalny mecz miał problemy z przyjęciem piłki, raz po jej stracie musiał się ratować faulem co skończyło się kartką. W dodatku Lech z wolnym, niezaangażowanym w grę Filipem Marchwińskim grał tak jakby w dziesiątkę, Mikael Ishak zresztą co chwilę wściekał się na nieudane próby podań skrzydłowych czy kontrowersyjnego wychowanka Kolejorza, który nie podawał w tempo, potrafił nawet popełnić faul w ataku przyjmując piłkę. Na trybunach szybko pojawiły się gwizdy po zagraniach Velde i Marchwińskiego, ten drugi pomocnik z upływem spotkania był coraz mocniej zdołowany otrzymując od kibiców kolejny cios. Lech Poznań od 22 minuty do końca pierwszej połowy na różne sposoby starał się sforsować defensywę przeciwnika, jednak nie umiał strzelić gola słabo dysponowanemu Hapoelowi, który po 20 minucie przestał grać. Izraelczycy przez nieudolną grę Lecha w ataku pozycyjnym z łatwością odpierali ataki poznaniaków, których postawa w pierwszych 45 minutach była dużym rozczarowaniem.

null

Bicie głową w mur bez konkretów

W przerwie trochę się zmieniło. Przede wszystkim trener Barda przeprowadził dwie roszady wpuszczając na boisko podstawowego rozgrywającego (Michę) oraz bardziej ofensywnie usposobionego prawego obrońcę (Dadię) co było zapowiedzią jeszcze śmielszej gry ze strony Hapoelu. Z kolei Lech po zmianie stron zaczął grać przede wszystkim szybciej, z większą determinacją napierać na bramkę przeciwnika, ale poza uderzeniem Kristoffera Velde w 49 minucie i jednej główki po dośrodkowaniu Michała Skórasia nie stworzył sobie żadnych innych groźnych sytuacji do zdobycia gola. Poznaniacy nada grali nieudolnie z przodu, często nie mieli pomysłu na rozgrywanie piłki, co chwilę zmieniali strony ataków stosując m.in. długie przerzuty piłki co niewiele pomagało. Na pewno nie można mówić o dobrej, taktycznej grze Hapoelu w obronie, który wciąż grał słabo. To Lech prezentował się kiepsko, dlatego nawet mimo dość szybkich trzech zmian przeprowadzonych w 59 minucie nie potrafił częściej zagrażać bramce Glazera. Mistrz Polski wykonał dziś aż 20 strzałów co gołym okiem jakoś trudno było dostrzec. Wiele uderzeń było bowiem niecelnych, lechici notując 57% posiadania piłki oddali na bramkę tylko 5 celnych strzałów bijąc głową w mur przez całe spotkanie. Lech po przerwie na kadrę zatracił umiejętność gry w ataku pozycyjnym, przestał być skuteczny pod bramką przeciwnika, we wrześniu potrzebował niewielu akcji, by zdobyć gola, a teraz wszystko przychodzi mu z wielkim trudem. Lech w czwartkowy wieczór optycznie był lepszy, aczkolwiek bardzo nieefektywny ostatecznie tracąc cenne 2 punkty.

null

Nietrafiony skład, słabi zmiennicy

Trener John van den Brom nie trafił dzisiaj ze składem. Wystawienie Filipa Marchwińskiego akurat wszyscy zrozumieli, piłkarz odstawiony w sobotę na trybuny nagle w czwartek zaczął mecz w wyjściowym składzie, by móc zwrócić na siebie uwagę potencjalnych kupców. Już nie po raz pierwszy ten kontrowersyjny wychowanek zaczął spotkanie fazy grupowej w wyjściowym składzie, wystarczyć zobaczyć, ile i od kiedy Marchwiński grał w Lidze Europy przed 2 laty, by wiedzieć, że nie był to przypadek. Zarząd sterował Dariuszem Żurawiem, dziś to samo zrobił z Johnem van den Bromem, który osłabił zespół desygnując Filipa Marchwińskiego na dziesiątkę. Mało dynamicznemu zawodnikowi szybko się odechciało, po paru nieudanych zagraniach otrzymał solidną porcję gwizdów z trybun i szybko zwiesił głowę czując, że znowu poległ. Wygwizdywany był też Kristoffer Velde, który może konkurować z Marchwińskim o miano najgorszego piłkarza Lecha w meczu z Hapoelem. Drugi raz z rzędu kompletnie nic do zespołu nie wnieśli zmiennicy, przykładowo Gio Tsitaishvili ponownie rozgrywał własne spotkanie, kiwał samego siebie, nie współpracował z kolegami, na murawie biegała również koszulka z numerem „24” pod którym ukrywał się Joao Amaral. Portugalczyk znów był cieniem samego siebie i wciąż rozczarowuje. Martwić może również to, co stało się z Michałem Skórasiem. Niedawny lider ofensywy od powrotu z zajęć pod okiem Czesława Michniewicza jest nie do poznania, z kadry wrócił inny zawodnik, który nie potrafi zupełnie nic.

null

Coś się zacięło

Lech Poznań ewidentnie zaciął się. Powołania wielu piłkarzy na kadrę, mecze, podróże – to wszystko rozmontowało zespół, który jest zupełnie inną drużyną niż we wrześniu. Przed sobotą lechici w komplecie odbyli tylko dwa treningi, więc remis 0:0 można było jeszcze zrozumieć. Od soboty poznaniacy mieli jednak 4 dni czasu na spokojny trening, a jednak w czwartek nic w swojej grze nie poprawili. Co najgorsze był to ostatni tak długi okres pomiędzy meczami tej jesieni, od teraz do 13 listopada będzie już tylko trudniej. W czwartkowy wieczór Lech Poznań stracił 2 punkty i to z rywalem, który nie grał w najsilniejszym składzie. Zabrakło u nas kontuzjowanego Safouriego i innego skrzydłowego Suleymanova, który za tydzień zagra na 100%. Dziś trener Barda niespodziewanie oszczędził od początku Michę, Ansaha oraz Dadię, w przyszłym tygodniu skład Hapoelu na pewno będzie inny, może on być nawet diametralnie inny, na pewno też Izraelczycy zagrają u siebie jeszcze bardziej otwartą piłkę niż w Poznaniu, gdzie nie oddali celnego strzału. Nawet mimo tej setki Suleimaniego w końcówce remis 0:0 to bolesny rezultat, bo Hapoel grający w dziwnym zestawieniu był jak najbardziej do pokonania, a tak przez remis Lech przerwał passę 5 z rzędu domowych wygranych w Europie. W czwartek, 6 października zamiast 500 tysięcy euro zarobił tylko 166 tysięcy, zamiast współczynnika 9.000 po remisie mamy tylko 8.000.

null

Wyjazdy będą kluczowe

Villarreal zrobił swoje, rozbił Austrię Wiedeń 5:0 i ma teraz 9 punktów. Lech miałby za to aż 5 oczek przewagi nad Hapoelem oraz Austrią, gdyby wygrał. Przez remis jest co prawda drugi w grupie C, ale ma tylko 3 oczka więcej od ekipy z Beer Szewy mając także w perspektywie dwa kolejne wyjazdy odpowiednio do Izraela oraz Austrii. Te wyjazdy będą kluczowe, jeśli Lech Poznań marzy o 1/16 finału Ligi Konferencji. W obecnej sytuacji Kolejorz powinien zapunktować zarówno w Beer Szewie jak i w Wiedniu, a już na pewno nie może polec za tydzień. W ostatniej kolejce Lech podejmie u siebie Villarreal, natomiast Hapoel zmierzy się przed własną publicznością z Austrią, która wygląda na outsidera grupy C i mało realne jest, aby w takiej sytuacji 3 listopada postawiła się w Beer Szewie. Póki co czas zapomnieć o Lidze Konferencji (do niedzieli do godziny 19:30). Wcześniej przed nami ekstraklasowe spotkanie z Radomiakiem przy Bułgarskiej, w którym obowiązkiem Lecha jest wygrać po to, by na chwilę móc złapać oddech. Dziesiąte miejsce w Ekstraklasie jest niegodne Mistrza Polski tak samo, jak jego domowy bilans. Pora się wziąć za zwyciężanie, dość już potknięć w Poznaniu.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





10 komentarzy

  1. robson pisze:

    Niestety wychodzi przespane okno transferowe i krótka kołderka. Dopóki liderzy byli w formie, wszystko szło dobrze. Teraz kiedy złapali dołek, nie ma kto ich zluzować.

  2. 100h2o pisze:

    Coś mocno przegięliście z oceną Skórasia. To że nie strzelił bramki nie znaczy że był cienki. Grał w cienkim „środowisku” mając większość kolegów pod formą. Wpuszczenie Sobiecha to właśnie przykład rozpaczliwego usiłowania zmiany tej mizerii.
    Sobiech ratownikiem Lecha? To jest powód by się śmiać i płakać. Jeśli Szymczak podobnie cienki to chyba lepiej by to on biegał.
    Dziś Lech po prostu nie miał ofensywy!
    Pomoc i obrona to nie wystarczy by strzelić bramkę. Tym bardziej że JEDYNY strzelający pomocnik (Skóraś) nie miał szans przebić się przez zagęszczoną . Drugi (Kvekveskviri) miał chyba okres, o Amaralu szkoda mówić, a Sousa siedział na ławce.Velde zaś „grał to co zwykle” czyli kiwał się na śmierć. Gio na razie bramki dla Lecha nie strzelił i tak pozostało.
    Czyli wychodzi że to Skóraś był jedynym graczem w ofensywie ,bo Ishak tylko „dyrygował” pilnowany przez 2 rywali.
    Przypomnę: najlepsze okazje do strzelenia bramki mieli…. Marchwiński (całkiem nieżle strzelił) i….. Dagerstal.
    I to byłoby na tyle jesli chodzi o „napadanie”.

    • Mazdamundi pisze:

      Oj był tragiczny. Kilka razy piłka odbiła mu się od nogi jak od deski i znowu bał się uderzyć z dalszej odległości, a miał co najmniej dwa razy miejsce. Jak już w jakiejś sytuacji próbował strzelać to gdzieś w trybuny. Ponadto odniosłem wrażenie, że nie brał na siebie zbyt wiele odpowiedzialności w ofensywie. Poza tą wrzutką do Marchewy to był klasyczny Michał z poprzednich lat. Nie wyróżnił się na plus na tle reszty skrzydłowych.
      A wpuszczenie Sobiecha rozumiem. Jedynym pomysłem na atak było kilka podań z lewej do prawej, z prawej do lewej i wrzutka w pole karne, więc logiczne, że szczelnie kryty Ishak musiał mieć wsparcie drugiego napastnika potrafiącego grać w powietrzu. Według mnie można było zostawić Amarala na ławce i wcześniej przejść na 4-4-2, ale to takie pomysły po fakcie.

  3. Kibol_od_7_bolesci pisze:

    Trener nie tylko nie trafił ze składem wyjściowym, ale i nie potrafił zareagować na sytuację na boisku we właściwy sposób.
    To pierwszy mecz od dłuższego czasu, gdy dostępni (przynajmniej w teorii) byli wszyscy.
    Strach w moich oczach pojawił się już gdy zobaczyłem skład wejściowy. I niestety nie pomyliłem się co do Marchewy. Dla niego pierwszy skład jeszcze długo będą to zbyt duże buty. Patrząc na to co robił przeciwnik w pierwszej połowie, jak łatwo tracił piłkę, może to się jeszcze broniło, bo z kim, jeśli nie z tak słabym przeciwnikiem, miałby się przełamać. Tak czy inaczej ten zawodnik nie powinien już zacząć drugiej połowy. To już nie była próba jego odbudowy, tylko jawny sabotaż ze strony trenera, świadome odbieranie sobie szansy…
    Velde… chyba nie było dawno w Kolejorzu drugiego tak kontrowersyjnego zawodnika. To co on potrafi, może zrobić wrażenie, ale to jak potrafi spieprzyć, robi jeszcze większe. To zawodnik, którego można ocenić po kilku zagraniach. Który, albo ma ten dzień, albo nie. Na nasze nieszczęście, częściej ich nie ma i nie miał również wczoraj. wg mnie też powinien skończyć mecz wcześniej.
    I tu dochodzimy do zarządzania zmianą. Wg. mnie były dwa wyjścia.
    1) albo trzeba było tych dwóch zawodników wymienić w przerwie, pokazując wszystkim pozostałym, że nam zależy.
    2) Albo przynajmniej jednego z nich, a drugiego po max 10 minutach.
    Zmiana 3 graczy na raz w 58 minucie nie miała już sensu, tym bardziej, że nie wiązała się ze zmianą ustawienia. Ustawienia, którym nie byliśmy w stanie złamać obrony przeciwnika.
    Jakość tych zmian też dokładnie opisaliście w tekście.
    Wg mnie lepiej zadziałałoby wprowadzenie drugiej dziesiątki, albo drugiego napastnika już w tym momencie meczu.
    Bolały zęby od oglądania drugiej połówki, bolała dusza widząc jak marnujemy taką szansę.

  4. Kuki pisze:

    Przegraliśmy przez kompletny brak skrzydeł. Sprzed TV (niestety) to wyglądało jakby Hapoel celowo zagęścił środek boiska i wyczekiwał ataków właśnie skrzydłami. Niestety, jeśli grają tam tragiczny Velde lub jeszcze gorszy Gio to ciężko cokolwiek ugrać. Skóraś też bez formy – dzięki Czesiek. Najlepszą akcję na skrzydle zrobił Ishak, co jest aż śmieszne.
    Nie da się niestety obronić wystawiania Marchwińskiego od 1 minuty i jego zamiany na jeszcze gorszego Amarala.

  5. edved pisze:

    Ja wiem, że niektórzy w pracy specjalnie wylewają kawę na klawiaturę, wrzucają szmatę w tryby maszyny, przebijają oponę w aucie służbowym, ale sugerowanie, że VDB sabotuje grę własnej drużyny to już jakiś wyższy poziom abstrakcji. Być może prawda jest inna. Przez najbliższe tygodnie, z racji kalendarza, będą grali wszyscy, których trener nie skreślił. Być może ani razu nie zagramy optymalnym składem. Co do Marchwińskiego to jeśli kogoś winić to dział sportowy, który sprowadził Souse na pozycję numer 8, a na miejscu okazało się, że to zawodnik na pozycję nr 10. I teraz o jedno miejsce na 10 rywalizuje 3 zawodników. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wypożyczenie Marchwińskiego zimą, bo dostanie ochłapy i i tak będzie hejtowany bo blokuje Sousę. I jeszcze co do często powtarzanej teorii, że dyr. sportowy kazali/każą wystawiać trenerowi konkretnego zawodnika do gry, a ten potulnie się zgadza to zakładałbym że to jest jednak bardziej skomplikowane.

    • Kuki pisze:

      Wystawienie Marchwińskiego nawet mogło mieć sens. Jest wyższy, silniejszy i w teorii mógł pomóc przytrzymać piłkę z przodu. Problem w tym, że facet po raz kolejny gra kompletny piach ze spuszczoną głową i z każdą minutą gaśnie coraz bardziej.
      Sousa też niestety nie wyglada na aż takiego magika, jak go każdy zapowiadał.

  6. 07 pisze:

    Jest problem ze skrzydlami ewidentnie. W defensywie 2 spotkania na 0 z tyłu wyglada to solidnie. Mnie w oczy rzucił się brak zaskoczenia. Przyjmij – kopnij. Na sekunde przed zagraniem wiedzialem gdzie bedzie podanie.

  7. paj2 pisze:

    Nie mogę się zgodzić z takim sformułowaniem drugiego z wniosków tj. „Nietrafiony skład słabi zmiennicy” i już wyjaśniam dlaczego. Zawodnikami którzy zostali ocenieni jako nietrafiony skład zostali Marchwiński i Velde. Słabymi zmiennikami byli mianowicie Gio i Amaral. Zgadzam się ozywiście, że wszyscy oni zagrali słabo ale jak w takim razie miał wyglądać podstawowy, „trafiony” skład? Czy mieli zagrać od początku Gio i Amaral, czy może Baluj, Szymczak albo Sousa? Obawiam się, że niestety nie mamy w tej chwili na tych pozycjach zawodników, którzy są w formie albo zapewniają asysty i gole. Poza tym rozwiązanie z Velde dawało już liczby, podobnie jak Amaral wchodzący po przerwie. Nie chcę wychodzić na obrońcę trenera ale gra się tym kogo się ma w kadrze.