Wydarzenia mistrzowskiego roku (7): Przyćmiony awans

2022 rok, w którym Lech Poznań obchodził 100. rocznicę założenia był jednym z najlepszych w historii klubu. Ósmy tytuł Mistrza Polski, piąty występ w fazie grupowej czy trzeci awans do fazy pucharowej to tylko pojedyncze wydarzenia z tych największych czy najistotniejszych w mijających 12 miesiącach.



Podczas zimowej przerwy w łącznie 10 odcinkach w sposób tekstowo-fotograficzno-filmowy przypomnijmy wszystkie najważniejsze Lechowe wydarzenia mające miejsce w mistrzowskim 2022 roku. W piątek, 16 grudnia czas na część siódmą:

>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (1): Stracony i odzyskany lider
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (2): 100 lat
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (3): Innym razem
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (4): 8-22 maja
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (5): Niespodziewane rozstanie
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (6): Trudne lato

7) PRZYĆMIONY AWANS

Druga połowa sierpnia stała się czasem małego progresu Lecha Poznań, który powoli, powoli zaczął wychodzić z dołka. Jednym z kluczowych meczów był ten rewanżowy z Vikingurem Reykjavik od którego tak naprawdę zaczął się lepszy Kolejorz prowadzony przez Johna van den Broma. Dnia 11 sierpnia lechici podejmowali u siebie Islandczyków musząc zrobić to, czego nie udało im się zrealizować 8 lat wcześniej, czyli odrobić strat u siebie po porażce 0:1 na wyjeździe. Przy Bułgarskiej znowu bronił rewelacyjny Ingvar Jonsson, który we wcześniejszych 3 meczach z poznaniakami zachował czyste konto mając olbrzymi wpływ na wyeliminowanie nas przez Stjarnan Gardabaer w 2014 roku.

null

Pierwsze minuty rewanżowego meczu nie zapowiadały uniknięcia kompromitacji. Już w 7 minucie Vikingur powinien objąć prowadzenie, w 22 minucie kibice widząc masę strat, nieudolność lechitów w ataku pozycyjnym w tym brak pomysłu na grę zaczęli gwizdać krzycząc jeszcze, aby Kolejorz wziął się w garść. Długo nic nie zapowiadało na gola dla niebiesko-białych aż w 32 minucie prawą stroną szarpnął Kristoffer Velde, który dostrzegł w polu karnym Mikaela Ishaka. Szwed wyprowadził poznaniaków na prowadzenie, Lech w końcu znalazł sposób na wspomnianego Jonssona przez co z zespołu zeszło ciśnienie. Jeszcze przed przerwą Velde do asysty dorzucił bramkę na 2:0 w co aż trudno było uwierzyć. Patrząc na przebieg pierwszej połowy Kolejorz obiektywnie nie zasługiwał na aż tak pewne prowadzenie, z pierwszej odsłony wyciągnął maksa mogąc grać jeszcze spokojniej po przerwie.


null

Po zmianie stron na oczach tylko 12,5 tysiąca widzów nic się nie działo, dopiero po 80 minucie Lech zaczął ostrzeliwać bramkę Islandczyków, na potęgę marnował dobre sytuacje i nie zdobył 3 gola, który już definitywnie zamknąłby to spotkanie. W ostatniej akcji meczu stało się coś, co wielu z Was na pewno pamięta do dziś. Vikingur jakoś znalazł resztki sił, szarpnął prawą stroną i do siatki z bliska trafił Djurić doprowadzając tym samym do dogrywki. Lech Poznań miał szczęście, normalnie odpadłby, jednak od zeszłego sezonu bramki strzelone na wyjeździe już nie liczą się „podwójnie”, UEFA wykreśliła ten punkt regulaminu, który obowiązywał przez kilkadziesiąt lat i dzięki temu mieliśmy chociaż dogrywkę. Lechici dobrze zareagowali na stratę bramki, nie poddali się, wierzyli w siebie, wierzyli w awans, szybko strzelili gola na 3:1 mając resztę meczu pod kontrolą. Mimo zmarnowania rzutu karnego poznaniacy wygrali na końcu 4:1 i zasłużenie awansowali do fazy play-off Ligi Konferencji będąc w rewanżu zespołem lepszym zarówno pod względem fizycznym jak i sportowym. Na wysokim poziomie stały też cechy wolicjonalne wszystkich piłkarzy, którzy dali z siebie absolutnie wszystko przepychając ten awans.

null

John van den Brom (trener Lecha) po rewanżu z Vikingurem: – „Cóż za mecz, było dzisiaj bardzo wiele emocji. Najważniejszy jest awans, ale sami byliśmy winni temu, że stało się to dopiero w dogrywce. Mieliśmy mnóstwo szans a na końcu przeciwnik zdobył gola. Mentalnie był to trudny moment, jednak drużyna zmobilizowała się w dogrywce i wykonała cel. Po rozmowie z analitykami wiem, że mieliśmy 21 szans do rozstrzygnięcia tego dwumeczu, lecz byliśmy nieskuteczni. Był to bardzo trudny mecz, po takim spotkaniu trener Śląska może się cieszyć z naszej gry przez 120 minut. Antonio Milić złapał kolejną kontuzję, jednak wydaje się, że nie jest z nim tak źle, choć w niedzielę raczej nie zagra.”

„Strzeliliśmy dziś 4 gole i jesteśmy w fazie play-off Ligi Konferencji. Już dawno Lech nie strzelił 4 bramek. To jest plus. Dziwi mnie zachowanie kibiców, nie rozumiałem jednak tego, co krzyczeli z trybun. Kibice zareagowali bardzo emocjonalnie, jednak dobrze zareagowaliśmy na boisku. Jeszcze 2 miesiące temu wszyscy z drużyny byli dumni, a teraz zawodnicy musieli grać przeciwko swoim kibicom. Nie wszystko jest idealne, ale przecież jesteśmy bliscy celu, jakim jest awans do Ligi Konferencji. Przed nami kolejne 2 mecze w Poznaniu i bardzo potrzebujemy wsparcia kibiców. Piłkarze, którzy jeszcze 2 miesiące temu byli oklaskiwani nie zasługują na takie słowa kibiców, jak dzisiaj.”

„Potrzebujemy pewności przez wygrywanie meczów i to jeden za drugim. W niedzielę znowu potrzebujemy zwycięstwa, bo taka wygrana dodałaby nam jeszcze więcej pewności siebie. Najważniejsze jest teraz rozpoczęcie zwycięskiej serii. Gramy bardzo dużo meczów, niektórzy zawodnicy grają co 3-4 dni, ale jakoś sobie radzą. Jesteśmy w dobrej kondycji fizycznej. Jak dzisiejszy mecz odbije się na zawodnikach? Nie wiem. Zobaczymy jutro. Na pewno są piłkarze, o których zdrowie trzeba bardziej dbać.”

„Musimy coś zrobić z tą nieskutecznością. Było mnóstwo okazji, których nie wykorzystaliśmy. Musimy to poprawić. Pytałem już zawodników, jak można nie wykorzystywać tylu okazji i jeszcze zmarnować rzut karny?! Ten aspekt zasługuje na krytykę. Po awansie do fazy play-off Ligi Konferencji myślę o przełożeniu meczu z Lechią w Gdańsku, ale nie jest to tylko moja decyzja.”

Trzy dni po wygranej nad Vikingurem Reykjavik podopieczni Johna van den Broma mierzyli się u siebie ze Śląskiem Wrocław. Niestety przez urazy Antonio Milicia (w drugiej połowie z Vikingurem) czy Alana Czerwińskiego (na treningu), znowu mieliśmy problem ze stoperami, na środku obrony grał Nika Kvekveskiri z Maksymilianem Pingotem, którzy mieli swój udział przy straconym golu. W tamtym spotkaniu Lech wcale nie wyglądał źle, oddał aż 19 strzałów w tym 6 celnych, Śląsk wykonał tylko 7 uderzeń w tym 3 celne strzelając gola na 1:0 po naszym błędzie. Poznaniacy mieli po przerwie dużą przewagę, ale zabrakło im wtedy szczęścia. Kolejorz znowu przegrał w lidze przez co szorował dno tabeli.

Tuż po tym spotkaniu do zajęć wrócił Lubomir Satka oraz przede wszystkim Antonio Milić, którego uraz nie okazał się poważny. Była więc nadzieja, że obrona w pierwszym meczu z Dudelange będzie wyglądała w porządku i jakoś uda nam się przepchnąć zwycięstwo. Wygrana u siebie w pierwszym spotkaniu z Luksemburczykami miała być kluczem do awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji, która była priorytetem dla całego klubu.

Ostatni trening przed meczem z Dudelange
null

Lech Poznań dobrze wszedł w mecz z Dudelange, dość szybko gola na 1:0 zdobył Kristoffer Velde, po przerwie bramkę ze spalonego dorzucił Mikael Ishak wykorzystując wówczas brak systemu VAR. Lechici długo grali nieźle, kontrolowali te zawody, dopiero przy stanie 2:0 ewidentnie odpuścili dopuszczając rywala do paru groźnych sytuacji. Pachniało kontaktowym golem dla Dudelange, ale w końcu poznaniacy mogli nawet zdobyć bramkę na 3:0, która już definitywnie rozstrzygnęłaby nam ten dwumecz. Po wygranej 2:0 zespół miał tydzień wolnego przekładając spotkanie z Lechią Gdańsk z niedzieli na środę, 31 sierpnia. Kolejny tydzień na spokojną pracę miał pomóc Johnowi van den Bromowi jeszcze lepiej poznać drużynę, piłkarzom pozwolić odpocząć i potrenować, do zdrowia mieli za to powrócić niektórzy zawodnicy narzekający na mikrourazy. Rewanż z F91 Dudelange miał być tylko formalnością, Lech w Luksemburgu nie miał forsować tempa, miał za zadanie po prostu zrealizować cel. Nie wszyscy kibice to rozumieli, zgodnie z przewidywaniami gra poznaniaków w rewanżu nie była porywająca, Kolejorz nawet przegrywał 0:1, lecz po premierowym golu w niebiesko-białych barwach Joela Pereiry wywalczył remis i zasłużenie awansował do fazy grupowej Ligi Konferencji.

John van den Brom (trener Lecha) po rewanżu z Dudelange: – „Gratuluję drużynie tego awansu, gratuluję wszystkim, którzy tworzą zespół w tym piłkarzom i sztabowi. Celem po moim przyjściu był awans i ten awans został wywalczony. Nie był to łatwy mecz, wiedziałem, że rywale będą atakować, bo to oni musieli szukać swoich okazji do strzelenia gola. W pierwszej połowie dawaliśmy rywalowi za dużo miejsca i przez to Dudelange miało sytuacje. W szatni doszło do ostrej rozmowy. Musieliśmy coś zmienić i zmieniliśmy. Zmiana w grze była widoczna z czego jestem zadowolony. Strzeliliśmy gola na 1:1, odzyskaliśmy kontrolę nad meczem i wywalczyliśmy awans.”

„Całościowo jestem zadowolony z dwumeczu z F91 Dudelange, ponieważ wywalczyliśmy awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. To duża rzecz dla mnie, dla zespołu i dla całego klubu. Gratuluję raz jeszcze wszystkim za to, co udało się osiągnąć. Teraz czekamy na losowanie.”

null
null

Dnia 25 sierpnia Lech Poznań zrealizował drugi cel na 2022 rok po zdobyciu w maju tytułu Mistrza Polski. Realnym celem Lecha Poznań na lato był awans do Ligi Konferencji, który finalnie został osiągnięty. Można było mieć wiele zastrzeżeń do stylu gry w niektórych spotkaniach, jednak wyniki się zgadzały. Kolejorz po raz piąty w swojej historii dostał się do fazy grupowej europejskich pucharów awansując do niej jak najbardziej zasłużenie, po wyeliminowaniu trzech rywali w tym jednego mającego wyższy klubowy współczynnik UEFA. Styl + wyniki w PKO Ekstraklasie sprawiły, że awans był mocno przyćmiony, radość stonowana, nie brakowało nawet kibiców, którzy w ogóle nie cieszyli się z tego awansu zastanawiając się po co nam on? Losowanie fazy grupowej Ligi Konferencji 2022/2023 odbyło się już dzień później po rewanżach IV rundy kwalifikacyjnej. Wielu kibiców mimo narzekania było zainteresowanych podziałem na koszyki przed ceremonią losowania w tym relacją na żywo, którą prowadziliśmy jeszcze w trakcie trwania rewanżu z Dudelange. Samo losowanie wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie, Lech Poznań będący w ostatnim 4 koszyku trafił na całkiem interesujących przeciwników w starciach z którymi mógł napisać niezapomnianą pucharową historię.

Villarreal CF był najmocniejszym możliwym rywalem do wylosowania, był to w końcu półfinalista zeszłej edycji Ligi Mistrzów, triumfator Ligi Europy z 2021 roku i klub mający najwyższy współczynnik (78.000). Z drugiego koszyka los przydzielił nam Hapoel Beer-Sheva, który regularnie rywalizuje w fazach grupowych europejskich pucharów gromiąc rok wcześniej Śląsk Wrocław w eliminacjach, natomiast z trzeciego koszyka Austrię Wiedeń. Wśród wielu kibiców Austria przykuwała nawet większą uwagę niż ten działający na wyobraźnię Villarreal, choć i na to spotkanie wielu Wielkopolan ostrzyło sobie zęby. Nie da się ukryć, że losowanie fazy grupowej Ligi Konferencji w tamtym okresie chociaż na chwilę poprawiło humory wszystkim kibicom Lecha Poznań pozwalając im zapomnieć na moment o letnim dołku, o fatalnej sytuacji w Ekstraklasie, grze Lecha Poznań, urazach, braku wzmocnień i innych problemach, których w tamtym okresie nie brakowało.

Dwie doby po losowaniu Ligi Konferencji trzeba było wrócić do rzeczywistości. Należało wreszcie wykorzystać atut własnego boiska i wygrać ligowy mecz. Już na początku spotkania z Piastem Gliwice naszemu zespołowi udało się trafić do siatki, zrobił to Afonso Sousa, który zapewnił Lechowi Poznań skromne zwycięstwo 1:0. Tamto spotkanie było meczem bez historii, Piast był wówczas słaby piłkarsko i fizycznie, Lech taktycznie prezentował się nieco lepiej niż wcześniej potrafiąc odnieść zwycięstwo. W tygodniu 31 sierpnia udał się do Gdańska na zaległy mecz z Lechią, z którą 20 lutego pechowo przegrał 0:1. Rewanż smakował doskonale, Kolejorz w składzie bez m.in. Afonso Sousy, Joao Amarala czy Mikaela Ishaka, który w ogóle nie pojechał nad morze rozbił gdańszczan 3:0. Był to wtedy najlepszy mecz Lecha w sezonie 2022/2023, o czym mówił nawet John van den Brom, poznaniacy niespodziewanie zachwycili swoją grą, po powrocie stoperów faktycznie gra zespołu poprawiła się, drużyna lepiej wyglądała taktycznie i jeszcze lepiej fizycznie rozgrywając wówczas pod różnymi względami bardzo dobre spotkanie. Po efektownej wygranej nad morzem 3:0 ekipa Mistrza Polski opuściła strefę spadkową do I-ligi, po tym meczu nagłówek pomeczowej relacji na KKSLECH.com brzmiał: „Klasa odradzającego się mistrza”. Nagłówek jak na tamten okres był mocny, ale faktycznie czuć było, że wszystko idzie ku dobremu, Lech Poznań przepchnął awans do Ligi Konferencji, zaczął wygrywać w lidze, skończyły się jego problemy w defensywie. Dzięki temu dało się odczuć powiew nadziei, która we wrześniu została mocniej rozbudzona. Więcej na ten temat w ósmej części cyklu.

Afonso Sousa po bramce z Piastem
null

John van den Brom (trener Lecha) po meczu w Gdańsku: – „Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy, bo zobaczyłem fantastyczną grę Lecha, który kontrolował wydarzenia od początku do końca. Zdobyliśmy dziś gole w momentach, w których mogliśmy później utrzymywać kontrolę nad meczem. Cieszyłem się z gry piłkarzy i z tego, jak wyglądaliśmy. Przez całe spotkanie nie miałem obaw o wynik. Wiedziałem, że ten mecz będzie trudniejszy od tego z Piastem, bo dotąd wyjazdy nam nie wychodziły, ale wygraliśmy i bardzo się cieszę z postawy moich zawodników na boisku. To nie był łatwy mecz, wynik może mówić co innego, lecz włożyliśmy naprawdę wiele sił w to spotkanie.”

„To był nasz zdecydowanie najlepszy mecz w tym sezonie. Kiedy mamy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, to potrafimy naprawdę dobrze grać w piłkę. To był Lech z nagrań, które widziałem oglądając mecze z mistrzowskiego sezonu. Widziałem Lecha grającego w piłkę i bardzo mnie to cieszy. Nie widziałem sytuacji z Antonio Miliciem, mój analityk stwierdził jedynie, że powinna być za to czerwona kartka. Wydaje się, że jego uraz nie jest poważny. Lekarze mówią, że nic nie jest złamane, nic nie jest uszkodzone, ale na diagnozę trzeba jeszcze poczekać.”



>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (1): Stracony i odzyskany lider
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (2): 100 lat
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (3): Innym razem
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (4): 8-22 maja
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (5): Niespodziewane rozstanie
>> Wydarzenia mistrzowskiego roku (6): Trudne lato

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





1 Odpowiedź

  1. kri$$ pisze:

    Wydaje się, że tym opisywanym okresie JVDB ogarnął zespól. Ale tez zawodnicy chyba przyswoili i opanowali niuanse tego, co chciał im wpoić trener.
    W każdym razie do końca roku nie było chyba takiej problematycznej gry jak na początku lipca.
    Postawa Bednarka też pomogła drużynie osiągać lepsze wyniki ale też lepsza sytuacja na środku obrony.
    Myślę, też, że kolejne etapy gry w Lidze Konferencji, dawały motywację piłkarzom do lepszej gry.