Wśród polskich ćwierćfinalistów

Lech Poznań dochodząc niedawno do etapu 1/4 finału Ligi Konferencji dołączył do grona polskich klubów mających okazję rywalizować w ćwierćfinale europejskich pucharów. Sezonu 2022/2023 nie ma jednak co porównywać z odległymi latami, gdy niewiele było potrzeba, by zaprezentować się w ćwierćfinale.



Lech Poznań dochodząc do 1/4 finału Ligi Konferencji 2022/2023 osiągnął w swoim 28 sezonie na arenie międzynarodowej (wliczając Puchar Intertoto) największy sukces w pucharowej historii trwającej od 1978 roku. Poprawił wynik z rozgrywek 2008/2009 i 2010/2011, kiedy dotarł do 1/16 finału Pucharu UEFA a później Ligi Europy, która od 2009 roku jest kontynuatorem tradycji tych pierwszych rozgrywek. Przez lata największym pucharowym sukcesem niebiesko-białych były dwie rywalizacje w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów w latach 80-tych wieku.

W 1982 roku Lech Poznań po wyeliminowaniu IBV (5:0 w dwumeczu) grał z Aberdeen w 1/8 przegrywając ze Szkotami łącznie 0:3 (Aberdeen doszło potem do finału pokonując w nim Real Madryt). Po 6 latach zawodnicy Kolejorza najpierw wyeliminowali Flamurtari Vlore, a później po karnych polegli z FC Barceloną, która na końcu również sięgnęła po trofeum. Niegdyś europejskie puchary wyglądały zupełnie inaczej, jak widać wystarczyło wyrzucić za burtę tylko jednego rywala, żeby dojść do 1/8 finału, która odbywała się jeszcze jesienią. Niewiele trzeba było też zrobić, by dojść do ćwierćfinału.

Pierwszym klubem, który zawojował europejskie puchary, lecz te mało się liczące była Polonia Bytom. Niegdyś Puchar Intertoto wyglądał inaczej niż np. w latach 90-tych, kiedy nosił nazwę Pucharu Lata z racji gry klubów w czerwcu czy w lipcu. W sezonie 1963/1964 rozgrywano normalne pucharowe rozgrywki, w których Polonia Bytom doszła aż do finału. Polacy w maju 1965 roku przegrali w Wiedniu z Slovnaft Bratysława (dziś Inter Bratysława) rezultatem 0:1. Co ciekawe w półfinale grała jeszcze Odra Opole. Rok później Polonia Bytom wygrała już te pucharowe rozgrywki, w latach 60-tych daleko, bo do fazy pucharowej dotarło także Zagłębie Sosnowiec, Legia Warszawa (ćwierćfinał PZP w 1965 roku) oraz Górnik Zabrze (ćwierćfinał PEMK).

Najbardziej pamiętne mecze polskich klubów w Europie miały miejsce w latach 70-tych. W 1970 i 1971 roku Legia Warszawa doszła do odpowiednio półfinału i ćwierćfinał PEMK (Puchar Europy Mistrzów Krajowych). W tamtych latach w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, Pucharze UEFA czy w Pucharze Zdobywców Pucharów grały jeszcze drużyny Stali Mielec, Śląska Wrocław, Wisły Kraków czy Górnika Zabrze. Schemat zawsze był ten sam. Wystarczyło pokonać raptem 2-3 rywali w dwumeczu (częściej tylko 2), żeby dotrzeć do ćwierćfinału europejskich rozgrywek, podczas gdy Lech Poznań po drodze do 1/4 finału wyeliminował 3 przeciwników w kwalifikacjach, w fazie grupowej rywalizował z 3 drużynami nie umiejąc pokonać tylko Hapoelu Beer-Sheva a wiosną wyrzucił za burtę kolejne 2 zespoły.

Polski klub największy sukces na arenie międzynarodowej (konkretna runda) osiągnął w sezonie 1969/1970. Wtedy Górnik Zabrze wyeliminował 4 rywali pokonując kolejno Olympiakos Pireus, Rangers FC, Levskiego Sofia i AS Romę (o awansie zdecydował na końcu rzut monetą). W finale Pucharu Zdobywców Pucharów lepszy był już Manchester City triumfując 2:1. Oprócz tego 3 różne polskie ekipy grały w półfinale europejskich pucharów.

W 1970 i 1983 roku w 1/2 Pucharu Europy (obecna Liga Mistrzów) odpadła Legia Warszawa oraz Widzew Łódź. W 1991 roku znowu Legia dotarła do półfinału, w drodze do 1/2 rozgrywek Pucharu Zdobywców Pucharów warszawiacy pokonali 3 przeciwników – Swift Hesperange, Aberdeen oraz Sampdorię Genua (już wiosną). Ostatnim rodzimym klubem, który zaprezentował się w ćwierćfinale europejskich pucharów w sezonie 1995/1996 znowu była Legia Warszawa. Po rundzie wstępnej Ligi Mistrzów rozgrywano fazę grupową, w niej stołeczni wygrali 2 spośród 6 meczów rywalizując z Blackburn Rovers, Rosenborgiem Trondheim oraz ze Spartakiem Moskwa (bilans 2-1-3, 5:8). Tamte zwycięstwa wystarczyły na rozgrywany już wiosną ćwierćfinał, w którym lepszy okazał się Panathinaikos Ateny (0:0 i 3:0).

Przed lata europejskie puchary ewoluowały a Lech Poznań w drodze do ćwierćfinału Ligi Konferencji 2022/2023 rozegrał aż 18 spotkań w jednym pucharowym sezonie co jest oczywiście rekordem Polski.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





15 komentarzy

  1. robson pisze:

    Szczególnie znamienny jest przypadek Śląska, któremu do osiągnięcia ćwierćfinału PZP w sezonie 1976/77 wystarczyło pokonanie Floriana FC z Malty i Bohemians z Irlandii. Dzisiaj wyeliminowanie takich rywali na ogół nie wystarcza nawet do przejścia eliminacji.

  2. 07 pisze:

    Mam nadzieję ze najlepsze lata przed nami.

  3. leftt pisze:

    No i pytanie (raczej retoryczne), czy większym sukcesem była 1/16 po wyeliminowaniu Juventusu czy 1/8 po wyeliminowaniu Flamurtari Vlora. Porównywanie starych pucharów z dzisiejszymi nie ma sensu.

  4. kibic79 pisze:

    Przede wszystkim w latach 70-tych nasze czołowe kluby byłyby w stanie z powodzeniem walczyć o czołowe lokaty w zachodnich ligach. Dziś mielibyśmy problem gdyby w pucharach występowały zespoły z Championship, czy II Bundesligi. Zawodowy sport jest na innym poziomie niż wtedy, a my zostaliśmy w blokach startowych i nie liczymy się w sportach zespołowych, poza dość niszową siatkówką.

    • robson pisze:

      W latach 70. wszyscy piłkarze poza nielicznymi wyjątkami grali w swoich krajowych ligach. Dlatego rywalizacja na kontynencie była wyrównana i kluby ze wschodu liczyły się w walce o europejskie trofea. Kiedy upadł blok wschodni a na zachodzie zniesiono limity obcokrajowców, słabsze ligi zostały zaczęły być drenowane i stworzyła się przepaść między najbogatszymi zachodnimi ligami a resztą kontynentu.

  5. kibic79 pisze:

    Jeszcze przed wojna na/w Ukrainie zastanawiałem się, czy dobrym rozwiązaniem nie byłoby połączenie lig polskiej, ukraińskiej, czeskiej i słowackiej. 20-22 zespoły np 7 z Ukrainy, 6 z polski, 4 z Czech, 3 ze Słowacji. Każda federacja zachowuje prawo do wystawiania swoich najlepszych drużyn w pucharach, czyli najlepsza w lidze drużyna z Polski jest mistrzem Polski nawet jeśli jest 10 w tej lidze. Mecze z Dynamem Kijów, szachtarem, Sparta, Slavia itd. Z polskich drużyn Lech, Legia, Pogoń gwarancja pełnych trybun i brak ogórków. Pewnie lepsza kasa bo lepsi sponsorzy i rynek ponad 90 mln odbiorców a nie 38 mln. Największy rynek Europy pod względem liczby potencjalnych odbiorców .

    • Maciek47 pisze:

      „20-22 zespoły np 7 z Ukrainy, 6 z polski, 4 z Czech, 3 ze Słowacji.” – ciekawe, że tylko 'z polski’ wymieniasz z małej litery, wszystkie pozostałe państwa z dużej jak się należy. Poza tym, Polacy mieliby grać na Ukrainie np. na stadionie im. Romana Szuchewycza? A są tam takie. A kibice parkować sobie wzdłuż ulicy Bandery? Bo niemal w każdym mieście ma swoje ulice. Rozumiem, że gdyby przyszła opcja połączenia z Bundesligą i grać na stadionach im. Adolfa Hitlera przy ul. Himmlera to także by nie przeszkadzało…

      • slavo1 pisze:

        Czyżby nowe wcielenie @aaafyrtla? W Twoim mniemaniu lepsze byłyby mecze przy „Alei Akcji Wisła”? a może „Akcji w Sahryniu”? a może „Bohaterów Granatowej Policji”? Bo „Ulice „Ognia” zdaje się już są… Więc odpuść sobie te polityczne wycieczki. Zakładam, że czysta literówka po stronie@kibic79.

      • Maciek47 pisze:

        Nie wiem @slavo1 o kim mówisz, jestem tu od kilku lat, zabieram głos bardzo rzadko, kibicuję od dawna i chyba mam prawo komentować. To po pierwsze. Po drugie, jeśli ktoś porównuje ludobójstwo (sic!) do Akcji Wisła czy czegokolwiek innego, a wychwalanie inicjatorów ludobójstwa nazywa „polityką” to masz rację – nie mamy o czym rozmawiać.

      • slavo1 pisze:

        Akcja „Wisła” to było ludobójstwo – bo deportacja masowa nią jest (wg ONZ). Akurat znam kilku Łemków i znam opinie z pierwszych ust. Ludobójstwo nie mierzy się ilością zamordowanych. Zacząłeś od małej litery w słowie „polski” a pociągnąłeś sprawę w kierunku polityki. O to mi chodzi.

  6. kibic79 pisze:

    Tego nie musisz mi tłumaczyć. Tak czy inaczej poziom sportu zawodowego jest zupełnie inny. Czołowi zawodnicy z lat 70-tych nie grali ponad 40 meczów w sezonie , grali na znacznie mniejszej intensywności, w piłkę grało zawodowo znacznie mniej osób. Poziom polskich zawodników nie odstawał od poziomu graczy z zachodu, nie było takiej przepaści jaką mamy dziś. Nie wynika to tylko z pieniędzy, bo relatywnie biedna Portugalia mająca znacznie mniej obywateli niż Polska, niewielka Belgia, czy Holandia maja zwyczajnie lepsze szkolenie. My mając 38 mln ludności mamy problem z ograniem 10 mln Czech, kilkumilionowej Szkocji, Walii, czy Albanii, o 400 tys. Islandii nie wspominając.

    • leftt pisze:

      W tej chwili piłkarze zajmują się tylko graniem i mogą się skoncentrować tylko na nim. A w jeszcze 1980 znany wszystkim bramkarz Jean Marie Pfaff musiał brać urlop bezpłatny z pracy w banku żeby zagrać na ME, w których Belgia została wicemistrzem.

  7. Franco pisze:

    Pucharowy okres „za komuny” zamyka się w ramach 1955-1989. Moim zdaniem, to okres, który dzisiaj nabrał niemal mitycznego wydźwięku, całkowicie zafałszowanego. Poczucia, że istniała wówczas jakaś potęga polskiej piłki klubowej. Wielu młodych dziś ludzi, żyje w takim przeświadczeniu, a bajki opowiadane przez dorosłych tylko ich w tym utwierdzają. Pomijając puchary miast targowych i śmieszne puchary lata w różnych ich wariantach, mieliśmy PMK, PZP i PU.
    To daje nam jeden finał Górnika (70) i dwa półfinały, Legii (70) i Widzewa (83), prawie cały nasz dorobek. I to ma być powód do dumy ? Mówimy o czasach gdzie o rywalizację było łatwiej bo nie budowano wówczas za wielkie pieniądze dream teamów, galakticos i tym podobnych, puchary składały się z zaledwie kilku szczebli, a wiele lig dopiero raczkowało do poważnego futbolu (Grecja, Turcja).
    Spośród niemal wszystkich demoludów (pomijając mało poważną Albanię), Polska statystycznie plasowała się najgorzej.
    Jugosławia – 2 x finał, 9 x półfinał
    Rumunia – 1 x puchar, 1 x finał, 3 x półfinał
    ZSRR – 3 x puchar, 1 x finał, 5 x półfinał
    Czechosłowacja – 1 x puchar, 6 x półfinał
    Węgry – 3 x finał, 5 x półfinał
    NRD – 1 x puchar, 2 x finał, 5 x półfinał
    Bułgaria – 4 x półfinał
    – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
    Polska – 1 x finał, 2 x półfinał

    Gdyby doliczyć do tego ćwierćfinały to już zostajemy daleko w tyle za czołówką. Proszę bardzo. Pomijając wyżej wymieniony dorobek, same tylko ćwierćfinały:
    Jugosławia – 21
    ZSRR – 20
    Czechosłowacja – 19
    NRD – 18
    Bułgaria – 12
    – – – – – – – – – – –
    Polska – 11
    – – – – – – – – – – –
    Węgry – 10
    Rumunia – 8

    Naprawdę całe pokolenie „Orłów Górskiego”, a potem pokolenie Bońka stać było tylko na tyle ?
    No ale jak Legia z Deyną w składzie potrafiła odpaść w 1 rundzie z półamatorami z Salonik.
    Niestety, moi mili, nie było tak kolorowo, jak to się dziś przedstawia.

    • robson pisze:

      To też prawda. Człowiek zawsze ma skłonność do idealizowania tego co było kiedyś. Tymczasem okazuje się, że ostatnie zwycięstwo Lecha w Sztokholmie to był PIERWSZY w historii wygrany mecz na wyjeździe polskiego klubu wiosną w europejskich pucharach. Przez blisko 70 lat! Jest to statystyka dla polskich klubów zawstydzająca i każe trochę inaczej spojrzeć na rzekomą „potęgę” polskiego piłkarstwa w czasach komuny. Nawet wtedy jak coś udawało się osiągnąć, to tylko dzięki meczom u siebie, a na wyjazdach jak zwykle liczenie na domieszkę fartu.