Reklama

Pięć szybkich wniosków: Lech – Pogoń 2:2

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Cios za cios i piękny gol

Mecz od początku mógł się podobać. W 2 minucie świetną szansę miała Pogoń, w 5 minucie doskonałą okazję do zdobycia gola zmarnował Lech. Obie drużyny grały w Poznaniu swoją piłkę, czyli chciały utrzymywać się długo przy niej utrzymywać, grać prostymi podaniami i stwarzał sytuacje po ataku pozycyjnym. W pierwszej połowie to o dziwo Pogoń optycznie przeważała, wyglądała trochę lepiej, ale lepsze okazje m.in. po zagraniu w 23 minucie Michała Skórasia stworzył sobie już nasz zespół. W 27 minucie poznaniacy po golu z dystansu Jespera Karlstroma wyszli na prowadzenie dzięki czemu obraz spotkania diametralnie się zmienił. Lech Poznań przeważał, atakował, czuł się pewnie, miał nawet rzut karny, który mógł zamknąć emocje nie tylko w tym meczu, a nawet w grze o 3. miejsce w tabeli. Tym razem Mikael Ishak uderzył fatalnie, znowu celował w to samo miejsce, spojrzeniem dał jeszcze znak bramkarzowi, który bez trudu obronił bardzo zły strzał naszego kapitana. Lech Poznań nawet po niewykorzystanej jedenastce w 39 minucie do 45 minuty pierwszej połowy kontrolował mecz i nic nie wskazywało, że w pierwszej odsłonie może jeszcze stać się coś niedobrego.

null

Raczkowski show

W 45 minucie z kontrą wyszedł Afonso Sousa, był faulowany przez obrońcę Pogoni, który powinien otrzymać drugą żółtą kartkę i wylecieć z boiska. Sędzia zastosował przywilej korzyści, za chwilę Lech stracił piłkę, a Paweł Raczkowski już nie wrócił do tej sytuacji wypaczając dalszy przebieg meczu przez brak czerwonej kartki. Nie wiadomo, dlaczego arbiter z Warszawy tak się zachował, piłkarze Kolejorza protestowali, lecz nic nie wywalczyli. Za moment ręką zagrał Radosław Murawski, niektóre powtórki pokazywały, że zrobił to poza polem karnym, jednak Paweł Raczkowski odgwizdał jedenastkę. Zamiast więc prowadzenia 2:0 czy chociaż gry 11 na 10 mieliśmy remis 1:1 i tak naprawdę grę 11 przeciwko 12 zawodnikom. Sędzia z Warszawy dał przy Bułgarskiej prawdziwy show, zupełnie się pogubił, po meczu zbeształ go trener John van den Brom mając 100% racji co do pracy Pawła Raczkowskiego. Nie chce się wierzyć, że sędzia w tak krótkim czasie mógł popełnić aż tak rażące błędy marnując cały trud naszego zespołu i przede wszystkim będąc ślepy na chamskie zachowanie stopera Pogoni Szczecin, który miał furę szczęścia oczywiście w meczu z Lechem Poznań.

null

Szybkie 2 gole i bicie głową w mur

Druga połowa meczu wyglądała tak jak można było się tego spodziewać. W pierwszych 10 minutach Pogoń jeszcze coś tam próbowała grać, ale później dominował Lech, który grając od tyłu nie ustrzegł się błędu. W 63 minucie Filip Bednarek podał piłkę po ziemi do Filipa Marchwińskiego, ten jak zwykle nie był zainteresowany rozegraniem jej, nie przejął futbolówki, pressing rywala powiódł się i po prostym zagraniu Bednarka na stratę zrobiło się 1:2. Dosłownie po kilkudziesięciu sekundach mieliśmy już remis, dlatego wszystko zaczęło się od nowa, wtedy chyba każdy kibic Lecha wierzył w zwycięstwo, bowiem poznaniacy mieli ładnych 28-29 minut na strzelenie decydującej bramki. Niestety, wolny i mało zdeterminowany Filip Marchwiński jako dziesiątka nie potrafił wziąć na siebie ciężaru rozgrywania piłki, Adriel Ba Loua kolejny uraz udowodnił, że nie nadaje się do gry w Lechu a już na pewno na prawej stronie, gdzie tylko zwalniał wiele akcji przekładając sobie co chwilę piłkę na lepszą lewą nogę. Niewiele w końcówce do gry wniósł trzeci zmiennik, czyli Nika Kvekveskiri, w ogóle na murawę nie wszedł drugi napastnik Artur Sobiech, innych rezerwowych nadający się do biegania z przodu już nie mieliśmy. Kolejorz od 65 minuty mocno rozczarował, optycznie przeważając bił głową w mur nie umiejąc przedrzeć się skrzydłami czy oddać strzału, z którym bramkarz Pogoni miałby duże problemy. Jedno marne uderzenie Marchwińskiego z okolic pola karnego i to już w 93 minucie nie mogło zaskoczyć Bartosza Klebaniuka.

null

Stracone 2 punkty w meczu 11 na 12

Lech Poznań stracił dziś 2 punkty w meczu, w którym musiał grać 11 na 12. Oprócz postawy sędziego na minus jest łatwo zmarnowany rzut karny przez Mikaela Ishaka czy mdła gra Kolejorza po 65 minucie. Na całe szczęście ten remis pozwolił utrzymać 3. miejsce w tabeli, Lech wciąż ma 3 punkty przewagi nad Pogonią, ale dziś zmarnował wielką szansę odskoczenia szczecinianom. Europejskie puchary wciąż są wysoce prawdopodobne, bo za naszymi plecami w ten weekend niewiele się działo, nic się nie zmieniło, lecz o brązowy medal trzeba będzie jeszcze ostro powalczyć. Dziś Lech rozczarował, nie wygrał, a wiedział, że tylko zwycięstwo pozwoli bardziej zachęcić kibiców do chodzenia na ligowe mecze. Spotkanie z Pogonią było ostatnim, naprawdę ciekawym ekstraklasowym meczem Lecha Poznań w tym sezonie u siebie. Niezła frekwencja powinna być jeszcze podczas sobotnich derbów, później podczas gier z Górnikiem, Cracovią czy Jagiellonią ciężko liczyć na dobre frekwencje, stadion znowu może świecić pustkami. Dzisiaj ponad 32 tysiące ludzi przeżyło emocjonujące popołudnie, w którym Lech niestety znowu nie potrafił wygrać ligowego meczu na swoim boisku.

null

Dość już tych wyników

Najwyższy czas zacząć wygrywać mecze u siebie! Ligowy bilans Lecha w Poznaniu 6-2-5, 18:14 jest niesmaczny a kolejna wtopa z Wartą Poznań byłaby czymś niewyobrażalnym. Lech ogra Wartę piąty raz z rzędu? Musi to zrobić, jeśli jego sytuacja ma się nie pogorszyć a lokomotywa nadal ma pozostać na dobrych torach do stacji o nazwie „3. miejsce”. Najwyższy czas zacząć zbierać te punkty, zacząć regularnie zwyciężać i radować kibiców przede wszystkim podczas gier przy Bułgarskiej. W tym tygodniu Lech ma spokój, nie czeka go żadne spotkanie, więc cała uwaga musi być poświęcona sobotnim derbom Poznania, w których Lech jest faworytem i bez względu na to, co 8 kwietnia odstawi kolejny sędzia TYLKO zwycięstwo będzie jedynym satysfakcjonującym wynikiem.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





20 komentarzy

  1. WF53 pisze:

    rozumiem że redakcja nie zauważyła kapitalnej gry Veldego, nie zauwazyła tez asysty Marchwinskiego, przypisała złe podanie Bednarka do którego sam się przyznał obarczając nim Marchwinskiego, zresztą sie zgadzam. brawo za obiektywizm

    • Noe pisze:

      Dokładnie. Marchewa miał asystę. Przy podaniu Bednarka tylko on sam ponosi winę za stratę bramki a nie Marchewa. Do tego Marchewa miał kluczowy przechwyt w defensywie pod koniec meczu, cofając się głęboko pod własne pole karne, za co dostał brawa z trybun.
      Marchewa dalej dla niektórych jest wszystkiemu winien, jak czarownice w średniowieczu. Mimo upływu wieków, natura człowieka się nie zmieniła.

    • PMD pisze:

      Na boisku Raczkowski show, na stronie Redakcja show, pewne rzeczy się nie zmieniają

    • Mazdamundi pisze:

      Ishak również fatalny mecz. Skóraś poza akcją na karnego też zanotował bezbarwny występ. Przydałoby się zwrócić na to uwagę, bo można oczekiwać od Marchewy, że ten w pół godziny odwróci samodzielnie losy meczu, ale powinno się też oczekiwać, że nasi dwaj liderzy w końcu zagrają na miarę liderów i wezmą odpowiedzialność za wynik na siebie, a tego od meczu z Lechią nie robią.

  2. Bart pisze:

    No sorry ale gol na 1:2 to tylko i wyłącznie wina Bednarka któremu na moment wczytał się protokół „Benny Hill”. Obwinianie Marchwińskiego za tę bramkę to już jest chamstwo. Bramkarz podał bardzo ryzykownie wsadzając go na konia a Marchewa próbował jeszcze to ratować, ale niewiele dało się
    zrobić. Takie podania bramkarza prawie zawsze konczą się straconą bramką. Można oczywiście na siłę uznać że Marchwiński stał za wysoko i nie podszedł niżej do rozegrania, ale Marchewq nie jest sam bo w polu biega killu innych i pretensje o brak zejścia po piłkę miałbym do kilku zawodników z pola. To tylko i wyłącznie wina bramkarza że w sytuacji gdy nie było opcji rozegrania zdecydował się na karkołomne podanie zamiast zagrać długą piłkę. Kompletnie nie zgadzam się z oceną redakcji i uważam że Marchwiński dał przyzwoitą zmianę. Wprowadził ożywienie po zejściu nieco niemro grającego Sousy, miał udział przy bramce Ishaka, zaliczył kilka ważnych odbiorów.

    Co do samego przebiegu meczu: nie zliczę który to był już mecz gdzie Lech grał niemrawo i na stojąco, i dopiero gdy zaczął przegrywać to zaczął lepiej pressować i grać szybciej na jeden kontakt. To już jest stały trend że zaczynamy grać dopiero gdy pali się pod tyłkiem. Czy to jest jakiś problem z niewłaściwą koncentracją drużyny, czy element taktyki grania co 3 dni żeby się jak najmniej forsować i wypompowywać?

    • Sosabowski pisze:

      Tu się trzeba zgodzić, z powtórki zza bramki widać, że jakby to podanie było jeszcze celne to pół biedy… ale ono szło bardziej do Kowalczyka niż Marchewy. I ciężko winić w tym wypadku Marchwińskiego. Wg mnie jedyne co mógł zrobić więcej to wjeżdżać wślizgiem na pomarańczową kartkę. Ale to można tak gdybać z perspektywy czasu.

    • leftt pisze:

      No właśnie niezupełnie. Okres największego pressingu i ciśnięcia Pogoni miał miejsce w okolicach 55-60 minuty, tuż przed zmianami i straconą bramką, jeszcze przy remisie.
      Co do Marchewy, to na flashscore też nie zaliczyli mu asysty. W ogóle te asysty są zaliczane często trochę z dupy. Pamiętam mecz z Termalicą, kiedy Gytkjaer otrzymał piłkę po wrzucie z autu na skrzydle, ograł chyba dwóch słoników i strzelił bramkę. Zawodnikowi, który wykonywał aut (nie pamiętam już, kto to był), zaliczono asystę. Ale zgadzam się, że redakcję zawsze kusi, żeby wrzucić parę przymiotników kiedy Marchewa się pojawia, nieważne w jakim kontekście. Kiedyś było tak z Rumakiem (chociaż już od kilku lat nie było go w Lechu), teraz z Marchewą.

    • Zbychu pisze:

      Coś w tym jest – na mecze w LKE wychodzą skoncentrowani od początku? Jakieś podskórne przekonanie, że w końcu wciśniemy? Kolejny szybki wniosek to: „Przywilej korzyści kasuje żółtą kartkę”.

    • Bart pisze:

      Siedziałem na Czapczyka i z trybun od razu widziałem że to było bardzo złe podanie Bednarka. Potem w internetach przeczytałem że niektórzy widzą tam winę Marchewy i się mocno zdziwiłem. Ja najwięcej dobrej gry Lecha widziałem właśnie po tym niefortunnym golu. Tak czy siak, mamy stały problem dobrą grą przez całe mecze i z kontrolą meczów. W pierwszej połowie Pogoń sobie pohasała, zwłaszcza na stronie Pereiry była autostrada. Zostawialiśmy też sporo wolnego miejsca w półprzestrzeni obok Pereiry, więc portowcy obstawiali Joela z obydwu stron i sobie klepali. Brakowało tam asekuracji, podwajania i zagęszczenia. Velde mało pomagał w obronie, a osamotniony Joel nie radził sobie z Grosickim.

      Kolejna obserwacja z trybun: jeśli jest używany var, to na telebimach powinien wyświetlać się komunikat co dokladnie jest sprawdzane, bo jak Sraczkowski szedł do powtórki to na trybunach nikt nie wiedział czy sprawdzany jest karny czy czerwona dla Skórasia za jakieś starcie z bramkarzem. Krótki komunikat: var – możliwy rzut karny, możliwy spalony, możliwa czerwona kartka. Takie rozwiązanie jest np w Premier League.

    • Levin_9 pisze:

      Lyczmański w Canal + uznał tą sytuację jako wzorcowy przykład zastosowania prawa korzyści w przeciwieństwie do akcji Sousa – Grek. Jego zdaniem Marchwiński próbując rękoma zatrzymać Kowalczyka faulował, jednak nie zmieniło to znacząco dobrej sytuacji dla Pogoni. Obwinianie Marchwińskiego o tą bramkę jest po prostu słabe, wygrał główkę z grekiem przy drugim golu i wolę po tym meczu zapamiętać go z tej strony.

  3. 07 pisze:

    Pomijając popis arbitra – 40 minuta meczu mamy 1-0 i rzut karny. Lech zamiast zamnąć mecz kolejny raz remisuje. Ten remis jest jak porażka. Gdzie mamy wygac? W Czestochowie ? Na Łazienkowskiej ? Chyba jeśli na 2 mecze sezonu odpali duet Ba Loua – Velde… 😉

  4. Ostu pisze:

    No to jedziemy z tymi wnioskami…
    1. Absolutnie rację ma Brom, że PROBLEMEM jest skuteczność –
    – zmarnowany karny Ishaka
    – zmarnowana setka Ishaka
    Czy NAPRAWDĘ nie można się nauczyć strzelać obok
    Ileż to już takich zmarnowanych setek ?!
    2. Zgadzam się że Marchwinski Absolutnie nie jest winny utracie bramki a wyłączną winę ponosi Bednarek
    3. Ponadto Marchwinski mógł zostać bohaterem meczu gdyby ta gelejza, drewniany Baluj podał celnie – z paru metrow – do Marchwinskiego w pole karne tak by ten nieusisl się cofać po piłkę a potem strzelać z obrotu…
    Radzę obejrzeć powtórkę i zobaczyć ile miejsca miał Baluj by celnie podać…
    Ten szerstwy dzieciak bez techniki i bez liczb nic już w Lechu nie zrobi bo będzie coraz gorzej – przykład Sykory jak najbardziej – nic TYLKO pozbywać się jak najszybciej tego pajaca, który zawsze wychodzi na mecz ze słuchawkami na uszach…
    …i niechaj mi nikt nie pisze że to dziecko tak ma bo się koncentruje w ten sposób
    4. Ileż razy można mówić/pisać że na ligę też TRZEBA wyjść skoncentrowanym i zaangażowanym bo tu mecze same się nie wygrają…
    5. Sami sobie jesteśmy winni przegrania tego meczu – napisałem przegrania bo tak naprawdę ten jeden punkt to jest w takim meczu popierdulka – jak i wielu innych…
    Te zmarnowane setki…
    Ten brak koncentracji i zaangażowania…
    A ja ciągle powtarzam
    – koncentracja i zaangażowanie w meczu bierze się z koncentracji i zaangażowania na treningach…
    I ta ciągła walka z sędziami…
    Ale skoro wiemy którzy to są to powinniśmy być wyjątkowo uczuleni na takich pajaców…
    …i zarządzik powinien coś z tym zrobić….
    ….i tak NAPRAWDĘ nie rozumiem dlaczego nic nie robi…

    • mario pisze:

      ze wszystkim się zgadzam. Oprócz jednego. Nawet gdyby BaLua dobrze podał do Pele, to ten i tak by nie strzelił. Patrz poprzednie jego setki. Ale to tak pół żartem pół serio ????

  5. fox pisze:

    Rzeczywiście Redakcja krytykuje Marchwińskiego jak by to on był przyczyną całego zła.To dzięki niemu mieliśmy ten jeden skromny punkcik. Zarzuca mu się ,że nie wystartował do piłki po podaniu Bednarka a wszyscy widzieli że Benarkowi odcięło prąd co zresztą słusznie wziął na klatę.Nie krtytykuje się Ishaka który nie strzelił karnego bo już cała liga wie że on strzela tylko w jeden róg.No ale Ishak to król który ostatnio jednak obniżył bardzo loty.Krytykuje się Ba Loue który pewnie wielkiego meczu nie zagrał ale na pewno nie był gorszy od Velde który w przekroju całego meczu był najsłabszym piłkarzem Kolejorza.

  6. mario pisze:

    ze wszystkim się zgadzam. Oprócz jednego. Nawet gdyby BaLua dobrze podał do Pele, to ten i tak by nie strzelił. Patrz poprzednie jego setki. Ale to tak pół żartem pół serio ????

    • Mazdamundi pisze:

      Z DIF podał mu dobrze w tempo, Felipe dobrze się złożył do strzału i pokonał bramkarza, więc może i tu by dał radę.

  7. jerry21 pisze:

    Redakcjo! Zachowajcie obiektywizm.
    Marchwiński miał asystę! Piszecie gol Ishak , bez asysty.
    Błąd popełnił tylko Bednarek! A wy czepiacie jak zwykle Marchwińskiego!
    Kiedy jest za co rozumiem, ale nie bez powodu.
    Odczepcie się od niego.

    • KKSLECH.com pisze:

      Nie miał niestety asysty, nie została zapisana także w statystykach Ekstraklasy SA, w oficjalnych liczbach Ekstraklasy za sezon 2022/2023 i nie będzie uwzględniana, jeśli nei dojdzie w nich do korekty. Piłkę uderzył obrońca stąd brak tej asysty.
      Natomiast co do błędu, oczywiście, popełnił go Bednarek a fragment tekstu w 5 szybkich wnioskach może być źle interpretowany.

  8. fox pisze:

    Raczkowski odsunięty od sędziowania meczy Lecha do końca sezonu na pewno a może i do końca tego roku.Jest to efekt rozmów działaczy Lecha z kolegium sędziów.

  9. Przemo33 pisze:

    Mecz z Pogonią nie był bardzo zły, bo były lepsze momenty, udało się stworzyć trochę okazji do strzelenia goli, ale niestety końcowy wynik to duże rozczarowanie, po którym można czuć duży niedosyt. Z jednej strony kolejny sędzia z Warszawy popełnił spore błędy na naszą niekorzyść, które miały wpływ na wynik wczorajszego spotkania. Sędzia też człowiek, ma prawo popełniać błędy, a poza tym błędy sędziowskie to także ważny element piłki nożnej (jakkolwiek to brzmi) i nie ma chyba sędziego, który by ich nie popełniał. Z drugiej strony mamy Lecha, który po raz kolejny w tym sezonie był nieskuteczny, nie potrafił wykorzystać swoich sytuacji. Do tego jeszcze Ishak zmarnował karnego i teraz można się zastanawiać, gdybać, jak potoczyłby się dalej mecz, gdyby szwedzki napastnik jednak go wykorzystał. Pewne błędy w obronie również były, a błąd Bednarka kosztował nas stratę bramki.
    Niestety to wszystko złożyło się na stratę dwóch punktów i remis z Pogonią. Nie jest to wstyd, bo nie graliśmy źle, ale jednak dało się ten mecz wygrać i to pomimo błędów sędziego. A tak mamy niestety kolejne spotkanie bez zwycięstwa u siebie i niestety ten remis nie przybliża nas do zajęcia 3 miejsca na koniec sezonu w Ekstraklasie. Nasza walka o to będzie tym trudniejsza.
    Wracając jeszcze raz do sędziego dziwi jedna rzecz. To, że sędzia popełnia błędy to jedno, ale od czego jest VAR? Miał pomóc, a jak on działa? Czy w ogóle czasami działa? Bo ciągle da się usłyszeć, że VAR w takiej i takiej sytuacji nie może zareagować. To przepraszam bardzo, ale jeśli sędzia przed ekranem widzi, że kolega prowadzący to spotkanie popełnia błąd, nie może mu za każdym, podkreślam każdym razem dać mu o tym znać? Jeśli Raczkowski popełnia błąd, to ktoś siedzący na VAR-ze nie może go o tym powiadomić? Może prosty kibic jestem nie znający wszystkich zasad i przepisów, ale na logikę tak chyba powinien ten VAR działać. Bo jeśli ma być nie zawsze wykorzystywany albo sędzia główny tak jest przekonany o swojej nieomylności, że nawet mimo protestów nie podejdzie do monitora, by zobaczyć danej sytuacji jeszcze raz lub chociaż skonsultować się z kolegą siedzącym przed monitorem, to nie ma to sensu. Raczkowski został odsunięty od sędziowania spotkań Lecha do końca sezonu, a może nawet do końca sezonu i jest to dobra decyzja. Wreszcie klub zareagował w tej sprawie, za co należą się brawa, ale czemu dopiero teraz? Od ładnych paru lat, sezonów mamy z tym problem i tutaj trzeba reagować. Bo chociaż błędy mogą się zdarzyć każdemu, także sędziemu, to jednak są także pewne granice.

    Podsumowując szkoda remisu i straconych punktów w meczu z Pogonią, ale teraz przed nami derby i na tym spotkaniu trzeba się teraz skupić. Będzie to dobra okazja do rehabilitacji, a zwycięstwo umocni nas na podium i przybliży do osiągnięcia celu, jakim jest 3 miejsce na koniec sezonu. Być może będą jakieś rotacje przed meczem z Fiorentiną, ale to już zależy od trenera. Niezależnie od tego, kto wyjdzie w meczu z Wartą w podstawowym składzie, naszym celem jest wygrana i 3 punkty.