Wyłącznie przebłyski
Dnia 27 maja podczas meczu z Jagiellonią Białystok pożegnaliśmy aż czterech piłkarzy, którzy spędzili w Lechu Poznań tylko rok. Trzech zawodników było wypożyczonych, jeden podpisał półroczną umowę z opcją przedłużenia. Po wszystkich można było spodziewać się trochę więcej.

W ubiegłym sezonie 2022/2023 nowi piłkarze, których już nie ma u nas mieli wyłącznie przebłyski, ale są i tacy, którzy nic nie pokazali. Zimą wzięty na pół roku został Dominik Holec znany Lechowi Poznań z występów w Rakowie Częstochowa, z którym sięgnął po Puchar Polski. Słowak był wtedy solidnym bramkarzem, później wrócił do Sparty Praga, która zimą definitywnie z niego zrezygnowała. 29-latek został wypożyczony do końca swojej umowy z Czechami, czyli do 30 czerwca 2023 roku. W Kolejorz miał przez kilka miesięcy rywalizować z Filipem Bednarkiem a później miała zapaść decyzja, co z nim dalej. Decyzja zapadła już dawno, Dominik Holec otrzymał w niebiesko-białych tylko jedną szansą i to niespodziewaną.
Bramkarz pojawił się w wyjściowym składzie na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław. Dnia 26 lutego już na początku spotkania źle ustawił mur dając się zaskoczyć bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego. Przy drugim golu nawet nie interweniował ewidentnie stwierdzając, że nie da obronić mocnego uderzenia zza pola karnego. Internauci KKSLECH.com po tamtym pojedynku wystawili mu wiele jedynek, średnia ocen Słowaka wyniosła 1,48, gorsi byli wtedy tylko Filip Marchwiński i Gio Tsitaishvili.
Dominik Holec & Michał Skóraś po meczu w Europie
Gruzin to kolejny, odpalony już piłkarz Lecha Poznań, który ostatni raz w niebiesko-białych barwach zagrał właśnie w tym samym meczu ze Śląskiem Wrocław (później grał już tylko w rezerwach notując w całym sezonie 5 spotkań). Rok temu Gio został zaproponowany trenerowi przez dział skautingu w celu uzupełnienia kadry. Już przed przyjściem lewonożnego skrzydłowego można było łatwo przewidzieć nieudany transfer. 23-latek miał za sobą tylko jedną przyzwoitą rundę w słabej Wiśle Kraków, z którą spadł z ligi. Wcześniej grał rzadko, co chwilę był gdzieś wypożyczany przez Dynamo Kijów, występował w słabych zespołach, w niektórych grał niewiele przez kontuzje.
Gio asystuje właśnie przy golu Ishaka
W Lechu Poznań od początku był zmiennikiem stając się nieco ważniejszym piłkarzem w końcówce rundy jesiennej. Gio Tsitaishvili w 24 spotkaniach w tym 12 ligowych rozegrał tylko 1073 minuty w tym 655 w Ekstraklasie. 23-latek miał łącznie trzy Lechowe przebłyski w postaci gola i dwóch asyst. Pierwszą zanotował w Luksemburgu przy premierowym golu Joela Pereiry, który trafił na 1:1 i przypieczętował awans do Ligi Konferencji. Po paru dniach Gruzin asystował przy bramce Mikaela Ishaka na 2:0 z Widzewem Łódź a w październiku na początku spotkania z Radomiakiem Radom 1:0 sam wpisał się na listę strzelców. Na tym skończyły się liczby Tsitaishviliego, popularny Gio często grał nieefektywnie, kiwał samego siebie, nadużywał dryblingu, nie współpracował z kolegami z drużyny i nie myślał na boisku. Był po prostu słaby.
Tsitaishvili strzela gola Radomiakowi
Według ocen internautów KKSLECH.com gruziński skrzydłowy raz miał najwyższą średnią notę, 3 razy był w TOP3 i 4 razy był najgorszy. Najlepszy ze średnią ocen 3,20 był w meczu o Superpuchar Polski 2022. Najsłabszy był w spotkaniach z Dinamem Batumi 5:0, z Lechią Gdańsk 3:0, z Wartą Poznań 1:0 i ze Śląskiem Wrocław 1:2. Raz najgorszy był też ściągnięty w sierpniu nie wiadomo po co Mateusz Żukowski, 21-latek miał najsłabszą średnią ocen po meczu z Widzewem Łódź 2:0. Ten zawodnik nie miał nawet przebłysków, nie pokazał zupełnie nic, należy do najgorszych transferów Lecha Poznań w ostatnich latach. Na szczęście piłkarz był do Kolejorza tylko wypożyczony, w naszym klubie stracił rok swojej przygody z piłką występując więcej w rezerwach niż w pierwszej drużynie. W pierwszym zespole jesienią zaliczył jedynie 72 minuty w 3 meczach (w Gdańsku, w Krakowie i z Widzewem, kiedy dał kuriozalną zmianę na prawej obronie).
Skandalicznym transferem był czwarty z piłkarzy, który spędził u nas raptem rok. W przypadku Artura Rudko z góry można było założyć nieudany ruch, można było krytykować ten transfer patrząc przede wszystkim na to, skąd przyszedł ten bramkarz. Dział skautingu Lecha Poznań znalazł jedynkę w cypryjskim średniaku, na którego mecze przychodziło kilkaset osób. Artur Rudko kilka ostatnich lat spędził w Pafos, wcześniej wiosną 2022 związał się kontraktem z Metalistem Charków, z którego Lech Poznań w czerwcu wypożyczył go na rok. 31-latek był kontrowersyjnym wyborem, w ostatnich sezonach znajdował się już po drugiej stronie kariery mogąc tylko żyć wspomnieniami z jesieni 2016 roku, kiedy rywalizował z Dynamem Kijów w Champions League.
Ukrainiec szybko pokazał, że nie nadaje się do gry w Polsce. Już w pierwszym meczu, którym był sparing z Widzewem Łódź dał się pokonać uderzeniem tuż przy słupku łatwo puszczając bramkę. Artur Rudko zbyt pochopnie został pierwszym bramkarzem Lecha Poznań nie dając latem żadnych argumentów, by na niego postawić. Ukrainiec grał w Kolejorzu do końca lipca zawalając wcześniej m.in. rewanż z Karabachem Agdam za który internauci KKSLECH.com wystawili mu średnią notę 1,12. Artur Rudko po prawie trzech miesiącach siedzenia na ławie wrócił do składu na mecz ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski. To przez niego Lech Poznań stracił 2 z 3 goli, fatalna w skutkach okazała się być przede wszystkim interwencja w końcówce przy strzale z daleka, po którym niepoważny wymysł skautingu i działu sportu jak junior wypluł piłkę przed siebie.
Doświadczony golkiper za tamten występ otrzymał od kibiców rekordowo niską ocenę 1,02. Był to ostatni występ tego zawodnika w niebiesko-białych barwach, 31-latek w 6 spotkaniach na 2 frontach puścił łącznie 8 goli zachowując 2 czyste konta przy Bułgarskiej z Karabachem Agdam (1:0) oraz Dinamem Batumi (5:0). O dziwo to nie w tych dwóch spotkaniach Rudko znalazł się w TOP3. Według ocen wystawianych przez internautów KKSLECH.com miał on drugą najwyższą średnią notę po meczach ze Stalą Mielec 0:2 oraz z Dinamem Batumi 1:1. Po fatalnej jesieni Lech Poznań chciał zrezygnować z tego bramkarza, zimą Metalist Charków niestety nie chciał się zgodzić na skrócenie wypożyczenia, Lech Poznań próbował go więc wypożyczyć, było wstępne zainteresowanie, jednak nikt nie był w stanie płacić mu wysokiego kontraktu, jaki Ukrainiec miał w Kolejorzu. Teraz wraca do Metalista, który niedawno spadł z ligi. Jego przyszłość jest nieznana.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Znając życie to Gio pójdzie do jakiegoś widzewa i jeszcze liczby w ekstraklasie zrobi.
Żadnego z tych piłkarzy nie żałuję i za żadnym z nich nie będę tęsknił
Wszystkie te transfery okazały się skandalicznymi niewypałami, które nie wniosły tak naprawdę niczego do Lecha. Takie ruchy transferowe niestety definiują specjalistę od kadry na trzech frontach i pokazują jakich transferów należy się niestety spodziewać. W zasadzie jak już pisałem na 6 piłkarzy jacy trafili latem 2022 roku tylko dwóch okazało się tak naprawdę trafionymi. Jedynym tak naprawdę plusem tych niewypałów jest to, że były to wypożyczenia, a nie transfery definitywne bo gdyby tak faktycznie było to Lech miałby potężny balast do wyrzucenia.
Nie zamierzam polemizować z cenzurami Redakcji bo są trafne. Na ocenę tych gagatków trzeba jednak spojrzeć trochę szerzej. Mieli być uzupełnieniem kadry, ilościowym, do rotacji w lidze gdzie wymagania nie są zbyt wysokie. I nawet to ich przerosło. Ściągając obu bramkarzy wypatrzono w ich CV dobre występy lata temu. I to był problem. Jazdy na rowerze się niby nie zapomina, co nie znaczy że można z marszu wystąpić w Tour de Pologne. Żukowski coś sobą musiał reprezentować skoro trafił do Rangersów. Tyle, że się od nich odbił. A na wypożyczeniu w Lechu trafił mu się trener z zachodu i znowu przepadł. Czyli chłopak dobrze funkcjonuje w tzw. wyuczonych schematach rodem z Ekstraklasy za to inwencji ewidentnie mu brakuje. Z Gio wiązałem największe nadzieje. Dobry drybling, szybkość… Ale tak jak BaLoua okazał się nieprzydatny dla zespołu. Niby byli na boisku, ale nic pożytecznego z tego nie wynikało. Grali własne mecze. I to jest chyba jedyne wypożyczenie, za które nie mam zastrzeżeń do scoutingu. Niby nieudane ale jednak rokowało pozytywnie. Jak sympatyczny kolega z WKS. Niestety finalnie nie wyszło i tutaj winił bym jednak zawodników. Nie jesteśmy jedynym zespołem na świecie, który czasem nie trafia z transferami. Lepsi od naszych piłkarze nie potrafili adoptować się do nowych wyzwań. Rozwinąłem swoją myśl nie po to by bronić wyborów Rząsy ale żeby uzmysłowić, że to nie jest czarno białe. Wybierając zawodników do składu DS kieruje się ich poprzednimi miejscami pracy, ocenia ich przydatność, ale nie może zagwarantować że transfer wypali. Wiele zależy od zawodnika czy sztabu trenerskiego który wymaga realizacji swoich założeń. Może stąd właśnie bierze się niemoc Amarala? Za Skorży miał wypracowane schematy rozgrywania akcji i się w tym doskonale odnajdywał, a kiedy Brom zaczął od niego wymagać kreacji i nieszablonowych akcji to zwyczajnie zabrakło mu możliwości. Łatwo jest napisać: trener nie lubi Portugalczyków, tylko dlaczego stawia na Pereirę?
Piłkarz to przede wszystkim też człowiek. Oczywiście, po pierwsze może mu najzwyczajniej w świecie brakować umiejętności. Jednak nawet najlepszy piłkarz może mieć problemy z grą, gdy trafi na nieodpowiednie warunki. Przyczyn może być dziesiątki. Weźmy przykład medyczny – chronotyp sowy i skowronka. Gra taki zawodnik w Portugalii w późnych godzinach wieczornych i olśniewa publiczność, aż tu nagle przychodzi mu kopać piłkę o 15:30 gdy jego mózg chce spać a mięśnie zwiotczałe. Czasem można ferować wyroki, że zawodnik leń, że Rząsa sprowadza szrot, itp. A przyczyny mogą być leżeć w zupełnie innym miejscu. Z drugiej strony w przypadku tej czwórki takich przyczyn nie widzę.
Za Jonka też jakieś schematy były nawet od początku – np. gdyby nie Pereira to kto by posyłał przez dużą część sezonu te skazane na porażkę desperackie lagi na osamotnionego Ishaka? Cała taktyka mogłaby się wysypać bez Joela 🙂
Ale czy za Skorży wszystko było takie schematyczne? Ja pamiętam, że właśnie dużo było rotacji pomiędzy zawodnikami w ataku, dużo wbiegania w wolne przestrzenie, bo potrafiliśmy wolne przestrzenie sobie wywalczyć szybkimi podaniami do nieszablonowo poruszających się zawodników. Karlstrom też potrafił wbić znienacka do przodu przez co np. zdobyliśmy pierwszego gola w rocznicowym meczu z Jagą. Już nawet nie będę pisał o golach stoperów, które padały nie tylko po sfg. Problemem Jonka – takie moje odczucie – było to, że dopiero w ostatnich miesiącach sezonu zaczął przywiązywać większą wagę do taktyki, szczególnie jeśli chodzi o atak. Początkowo położono na to lachę, może stwierdzono, że liga słaba, mecze w niej przy tej klasie zawodników jakich mamy powinny wygrywać się same i niestety przez większość sezonu podczas meczów ligowych oczy krwawiły a zęby bolały, choć wyniki nie były przy tym najgorsze.
Zastanawiałem się czy bardziej zaskoczył mnie Velde czy raczej rozczarował Gio. Doszedłem do wniosku, że jednak bardziej czuje się rozczarowany postawą Gruzina. W tej słabej Wiśle coś tam kręcił i przy naszych zawodnikach pokaże jeszcze coś ekstra, a on okazał się totalną klapą. Gdybyśmy mieli zamiast niego skrzydłowego który by powiedzmy przez cały sezon w ekstraklasie wykręcił 4 gole i 4 asyst to nasze miejsce w lidze wyglądało by jeszcze lepiej.
Tak ja niewytłumaczalne były dla mnie transfery Kozłowskiego i Karbownika do Brighton tak byłem w szoku gdy z Lechii RANGERS wykupili Żukowskiego ! Nie mogłem dojść co Szkoci zobaczyli w nim takiego. I ciekawe ile Lech płacił im za wypożyczenie tego nieporozumienia. Bo to większe nieporozumienie niż Holec czy Cwitaiszwili gdy na prawej obronie Lech ma Alana Czerwińskiego czy Pereirę. Całe szczęście że nikomu do głowy nie przyszło zatrzymanie Żukowskiego na następny sezon. Już wolę „naszego” Borowskiego bo… „nasz” niż betoniarza Żukowskiego i to 100 razy!.