Plusy i minusy: Lech – Żalgiris 3:1
Czwartkowy mecz z Żalgirisem Kowno pod względem wyniku był dobry, pod względem gry już niekoniecznie. Wczoraj dało się wycisnąć więcej, niestety piłkarze po 45 minutach uznali, że w drugiej połowie nie trzeba już forsować tempa, co nie podobało się trenerowi mającemu po spotkaniu uwagi do swoich zawodników.
Największym plusem czwartkowego meczu jest dwubramkowe zwycięstwo nad dużo niżej notowanym rywalem, który od wielu tygodni nie zachwyca znajdując się jeszcze w trakcie kadrowej przebudowy. Wygrana Lecha Poznań była wczoraj obowiązkiem, ten obowiązek został spełniony, wliczając jeszcze poprzedni sezon zwycięska passa wzrosła do 6 zwycięstw. Za Kolejorzem udany, pucharowy wieczór, podczas którego udało się utrzymać pucharową twierdzę Bułgarska. Lech Poznań ostatni raz przegrał domowy mecz eliminacyjny prawie 5 lat temu, w ciągu ostatnich 15 lat jedynie Inter Baku, Sparta Praga, FC Basel i KRC Genk potrafiły zwyciężyć u nas w trakcie kwalifikacji do fazy grupowej.
Kolejny plus to efektowna i efektywna pierwsza połowa. Lech Poznań już w pierwszych minutach zdominował Żalgiris Kowno lepiej operując piłką i grając szybciej od przeciwnika. Rywal z Litwy nie potrafił wymienić paru podań, momentami nie umiał wydostać się z własnej połowy, grał wolno, przewidywalnie, łatwo tracił piłkę, był zaskoczony zdeterminowaną postawą Lecha, który przecież nie jest w najwyższej formie a i tak łatwo narzucił przeciwnikowi swój styl gry. Żalgiris nie radził sobie z naszym zespołem, który przewyższał Litwinów w każdym elemencie.
Bardzo źle na rywala wpływa meczowa otoczka. Widać było stres w poczynaniach Żaligiru, ekipa z Kowna długo nie mogła przyzwyczaić się do warunków, jakie narzucił Lech Poznań czy presji ze strony trybun, które usztywniały gości. Litwini zagrali tak jak u siebie w lidze. Nie spodziewali się aż tak dynamicznej gry naszych zawodników, którzy nawet szukając formy momentami kpili sobie z rywala, który nie potrafił utrzymać się przy piłce. Wynik 3:0 w pełni odzwierciedlał przebieg pierwszej połowy, różnica klas była widocznym gołym okiem, Lech Poznań po pierwszych 45 minutach miał ponad 70% posiadania piłki.
Następny plus to efektywność nowych zawodników, którzy na tle słabych Litwinów wyglądali jak gwiazdy. Elias Andersson przedstawił się kibicom w Poznaniu efektownym długim podaniem, po którym piłka trafiła na głowę filigranowego Dino Hoticia. Bośniak świetnie wszedł w pole karne i po asyście drugiego z nowych piłkarzy zaliczył premierowe trafienie w niebiesko-białych barwach. Hotić miał jeszcze asystę drugiego stopnia przy golu na 3:0, miał również dwie inne okazje do zdobycia bramki marnując m.in. świetne podanie Kristoffera Velde w 25 minucie, kiedy Lech Poznań wyszedł z kontrą. Doświadczony pomocnik na tle Litwinów wręcz błyszczał, choć nie jest jeszcze w optymalnej formie, nie dał rady rozegrać pełnego meczu.
Dodatkowym plusem już niekoniecznie związanym z meczem z Żalgirisem Kowno są wyniki innych spotkań II rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji. FC Basel przegrało z Tobołem Kostanay 1:3 i musiałby wydarzyć się cud, aby Szwajcarzy odrobili te straty w Kazachstanie. Tym samym musiałyby odpaść jeszcze dwie inne drużyny z wyższym współczynnikiem, żeby Lech Poznań był rozstawiony w losowaniu ostatniej IV fazie kwalifikacyjnej. Są na to szanse, Viktoria Pilzno zremisowała z Dritą, PAOK Saloniki z Beitarem Jerozolima a CFR Cluj z Adaną Demirspor.
W czwartek nie obyło się też bez minusów. Są to zauważalne minusy, mówił nawet o nich John van den Brom. Trener Kolejorza przyznał, że byłby zadowolony z wygranej 3:1 w Ekstraklasie, ale nie w europejskich pucharach, gdy przed nami jest jeszcze rewanż. Według Holendra nasz zespół jest dużo lepszy od Żalgirisu Kowno, lecz pokazał to tylko przez 45 minut. Faktycznie. Lech w drugiej połowie grał na stojąco, zachowawczo, nie stworzył sobie bardzo groźnych sytuacji, po których bramkarz rywala mógłby się wyciągnąć. Poznaniacy przedreptali drugą połowę zostawiając jeszcze wiele przestrzeni Litwinom, którzy momentami byli tym zaskoczeni próbując mimo wszystko stworzyć jakieś akcje. Niektóre kończyły się nawet strzałami (Żaligiris Kowno oddał łącznie 4 uderzenia).
Drugi minus to niepotrzebnie stracony gol po wcześniejszej stracie Jespera Karlstroma. Bramka Fase była ładna, aczkolwiek Filip Bednarek w tej sytuacji chyba mógł zrobić nieco więcej. Żalgiris Kowno zdobył bramkę z niczego, strzelił gola w momencie, w którym nic na to nie wskazywało. Dla Litwinów ten gol był największym sukcesem w Europie, nawet na Gibraltarze nie umieli trafić do siatki. Do wczoraj zielono-biali strzelili tylko 2 gole podczas europejskich wyjazdów, ale w wyżej przegranych meczach. Niestety trafienie na 1:3 nie daje jeszcze Lechowi Poznań pewnego awansu do kolejnej fazy eliminacji. Awans jest oczywiście blisko, wydaje się być pewny na 90%, jednak na Litwie nasza drużyna będzie musiała jeszcze trochę pobiegać. Przynajmniej przez 45 minut.
Plusy meczu z Żalgirisem 3:1
– Wymagane zwycięstwo, 6 wygrana z rzędu
– Kolejny udany pucharowy wieczór przy Bułgarskiej
– Bardzo dobra pierwsza połowa
– Efektywny mecz nowych piłkarzy
– Rozstrzygnięcia w innych spotkaniach II rundy eliminacyjnej
Minusy meczu z Żalgirisem 3:1
– Bardzo słaba druga połowa na stojąco
– Stracony gol i brak awansu już 27 lipca
Plusy meczu z Piastem 2:1
– Wygrana na inaugurację po 5 latach
– Przedłużenie dobrych pass z Piastem
– Wyszarpane zwycięstwo po 2 celnych strzałach
– Umiejętność odrobienia strat
– Przebłysk Marchwińskiego
– Brak strat po 1. kolejce
Minusy meczu z Piastem 2:1
– Problemy z grą w powietrzu
– Mikro-urazy
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
ach, żeby tak potrafili tą pierwszą połowę rozciągnąć na drugą w kolejnych meczach.
W Kownie w pierwszej strzeli z 2 bramki także o awans jestem spokojny, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Trzeba trzymać kciuki za Beitar i Adane bo drita raczej nie dociągnię.
Jeszcze parę przemyśleń.
Zacznę od obrony, bo to jest duży plus tego meczu. Moim skromnym zdaniem para Milić – Blazić będzie w tym sezonie najmocniejszą parą stoperów Ekstraklasy. Cieszy to o tyle, że możemy nawet nie zauważyć na boisku braku Bartka Salamona. Choć w szatni nigdy za dużo liderów. Zwracam uwagę na to przez po raz kolejny porównania meczu wczorajszego z ligowym. Ile znaczy dla ofensywy kiedy mają pewność w tyłach. Ale nie tylko tyle! Oboje środkowych obrońców wychodziło wczoraj mocno do przodu przez co formacje były na tyle siebie blisko, że w końcu zachodziły szanse na grę kombinacyjną. Możemy mówić, że Alan zapcha każdą dziurę i nie popełnił błędów z Piastem. Ale nie da tego, co para porządnie grających nogami stoperów. Wczoraj był zwyczajny wyjazd ze swojej połowy i totalny luz z tyłu. (Mówimy o pierwszej połowie, choć druga w obronie nie była najgorsza).
Doczekaliśmy się też w końcu gry na dwa skrzydła. W obliczu rozregulowanej formy Pereiry, ta lewa strona jest dla nas zbawienna. Oby Andersson z meczu na mecz wyglądał jeszcze lepiej. Bo ta asysta była na prawdę genialna. Dobrze, że dano mu odpocząć bo może być kluczowy w walce z Radomiakiem.
Aż dziwie się sobie, że to mowie ale w następnym meczu powinniśmy wyjść Arturem Sobiechem w ataku. Wydaje się jedynie sensownie przygotowanym napastnikiem do gry. Drugi plan to postawienie na Marchwińskiego z Sousą za plecami. Choć z wielu przyczyn dla Broma będzie to nierealne. Piłkarze totalnie nieprzygotowani do sezonu jak Karlstrom, Szymczak, Ishak powinni dostawać minuty, ale nie można ryzykować występów na takim poziomie jak wczoraj. Każdy z nich mocno ociężały. To szkodzi nie tylko drużynie ale i im samym. Dochodzenie do formy meczami jest realne, pytanie tylko na ile to będzie kosztowne? Tym samym w przypadku braku Karlstroma i KveKve wychodzi po raz nie wiadomo już który, że powinniśmy szukać na wypożyczenie jakiegoś ŚP. Kontuzje się zdarzają i nie wyobrażam sobie jakbyśmy to mieli ciągnąć na przykład do końca sezonu parą Murawski, KveKve.
Po wczorajszym meczu naszła mnie też myśl o totalnej przemianie Krzyśka Velde. Pamiętam choćby jeszcze pierwszą część poprzedniego sezonu gdzie był totalnym samolubem na boisku, z głodem bramek nie dającym mu zagrać porządnego meczu. Dzisiaj to jest obrót o 180 stopni. Wczorajszy mecz udowodnił, że współpracując może osiągać jeszcze więcej. Podanie jak wczoraj, a to nie pierwsze jego tego typu to jest coś co przerasta Ekstraklasę. Widać, że nie stara się na siłę szukać bramki a lepiej ustawionych kolegów. Tamten Velde na siłę by dryblował po czym stracił albo wybił w aut. Mam wrażenie jakbyśmy zyskali w tym sezonie całkiem nowego gracza z umiejętnościami żeby zjeść tę ligę.
I na koniec po raz kolejny Dino Hotić. Mogliśmy w końcu zobaczyć więcej. Na prawdę spodziewałem się po tym piłkarzu dużo mniej niż wczoraj zobaczyłem. A przecież to dopiero początek. Brak zgrania z kolegami, forma pewnie dopiero przeciętna no i nie ta kondycja. Dostaliśmy natomiast świetnie podającego na dobieg gracza, ponadprzeciętnie dynamicznego, pokazującego się do gry (czego koledzy jeszcze nie zawsze widzą). Jestem ogromnie miło zaskoczony tym transferem. No i wyrównał już statystyki Ba Loua. Który po tym meczu powinien już na stałe być trzecim skrzydłowym nawet po kontuzjowanym Golizadehu.
myślę, ża Ba Loua spada na 4 miejsce (Hotić, Wilak, Golizadeh, Ba Loua)
Wilak jeszcze nie wygrywa nawet z Balujem. Ale Szymczak już może, jeżeli potraktujemy go jako skrzydłowego.