Pięć szybkich wniosków: Żalgiris – Lech 1:2
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
Prowadzenie na stojąco
Czwartkowy rewanż rozpoczął się bardzo spokojnie, przed meczem trener Marius Stankevicius odgrażał się wierząc w awans, ale chyba nie zmotywował odpowiednio swojej drużyny albo ta nie posłuchała. Żalgiris nie stosował pressingu, znowu miał problem z utrzymaniem się przy piłce, na dodatek gol dla Lecha w 14 minucie już definitywnie zakończył jakiekolwiek emocje w tym dwumeczu. Od tamtej pory poznaniacy nie forsowali tempa, grali w wolnym tempie, Żalgiris zostawiał im wiele miejsca, zatem lechici momentami korzystali z boiskowej przestrzeni. Również momentami Żalgiris stosował pressing, swoich okazji szukał głównie przy okazji kontrataków oraz po uderzeniach z daleka. Litwini nie wierzyli więcej niż w jednego gola, natomiast Lech grał na stojąco, czekał tak naprawdę na końcowy gwizdek sędziego robiąc wszystko, żeby za mocno się nie zmęczyć.
Po meczu
W przerwie spotkania nawet sztab szkoleniowy uznał, że jest po dwumeczu. Z boiska zeszli oszczędzani na niedzielę Antonio Milić i Afonso Sousa, a szansę gry otrzymali Maksymilian Pingot i Nika Kvekveskiri, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie. Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Żalgiris co jedynie czekał na nasze straty, by wyprowadzić kontrę czy oddać strzał z daleka, Lech nadal nie forsował tempa czekając aż to się skończy. Były nawet 7-8 minutowe fragmenty, kiedy z boiska wiało nudą, w naszym zespole były kolejne zmiany głównie na skrzydłach, w 75 minucie trener dał odpocząć drugiemu stoperowi Blaziciowi, który kwadrans przed końcem opuścił murawę. Długo druga połowa była zupełnie bez historii, nic nie zapowiadało gola na 1:1 czy na 2:0, nasz zespół umiejętnie kontrolował spotkanie chcąc obronić wynik 1:0.
Nerwowe minuty
Na Litwie więcej zaczęło się dziać w 80 minucie. W sytuacji, w której Dino Hotić nie trafił głową po wrzutce Joela Pereiry faulowany był Artur Sobiech. Do piłki podszedł sam poszkodowany i z 11 metrów trafił tylko w słupek. Po tym zmarnowanym rzucie karnym można było obawiać się o wynik, gdyż nasz zespół rozluźnił się, utracił kontrolę nad spotkaniem rewanżowym, nagle akcja spod jednej bramki przenosiła się pod drugą, Żalgiris podkręcił tempo i zaryzykował. Rzucił się na Lecha, który miał problemy już nie tylko po uderzeniach z daleka. W 85 minucie dwa razy musiał interweniować Bartosz Mrozek, w odpowiedzi w 86 minucie Nika Kvekveskiri trafił w słupek aż w pierwszej minucie doliczonego czasu gry emocje zakończył Adriel Ba Loua. Po długim zagraniu Alana Czerwińskiego w dobrej sytuacji znalazło się trzech lechitów, w tym będący w środku pola Adriel Ba Loua. Iworyjczyk powinien podawać, ale postanowił przedryblować obrońców i na końcu oddać strzał z gorszej prawej nogi. Wydawało się, że Ba Loua znowu wszystko zepsuje, ostatecznie dał radę zdobyć gola na 2:0, z którego poznaniacy za bardzo się nie cieszyli. Bramka strzelona Litwinom to nic wielkiego, co jedynie uspokoiła nerwowe ostatnie minuty. O dziwo Żalgiris nie przejął się stratą gola na 0:2, atakował do końca i nieco przypadkowo, po aż dwóch rykoszetach, zdołał zanotować trafienie, na które obiektywnie zasłużył.
Awans po sparingu
Lech Poznań wygrał dziś najniższym nakładem sił odnosząc zwycięstwo mimo wielu rotacji i w eksperymentalnym składzie. Chyba nikt nie spodziewał się, że John van den Brom aż tak mocno zarotuje, w czwartek w ogóle nie wystąpili m.in. Filip Bednarek, Elias Andersson, Radosław Murawski, Mikael Ishak czy Kristoffer Velde, a Antonio Milić i Afonso Sousa zeszli po 45 minutach. Za Lechem Poznań mecz zupełnie bez historii, przeciętne spotkanie, w którym Lech Poznań grał jak na sparingu. Kolejorz pokazał dużą pewność siebie, wiedział o awansie, po golu na 1:0 mógł czuć się wygranym, wiedział również, co czeka go dalej w sierpniu, dlatego mógł pozwolić sobie na taką postawę. Za nami mecz, po którym nie można wyciągać żadnych poważnych wniosków, każdy kibic orientujący się w Lechowej sytuacji dobrze wiedział, co to było za spotkanie i jak poznaniacy mogą dziś zagrać. Lech mógłby w Kownie rozbić miejscowy Żalgiris różnicą paru goli, ale włączył tryb ekonomiczny wygrywając najmniejszym nakładem sił. W czwartek najważniejsze było postawić kropkę nad i na awansie, złapać minuty, oszczędzić niektórych piłkarzy i za bardzo się nie zmęczyć. Wszystko się udało, Lech skromnie wygrał, nikt nie złapał kontuzji, szkoda jedynie braku zagrania na zero z tyłu.
Nadzieje na kolejne wygrane
Lech Poznań wygrał dzisiaj po raz ósmy z rzędu. Odhaczyliśmy już prawdopodobnie najnudniejsze, najmniej emocjonujące spotkanie w tej rundzie, które nie miało na nic wpływu. Zwycięstwo to bonus, przed nami ważniejszy mecz w niedzielę o utrzymanie 1. miejsca w Ekstraklasie a później dwumecz ze Spartakiem Trnava czy inne ważniejsze oraz trudniejsze wyzwania. Kolejny raz warto podkreślić, że czas pracuje na korzyść Lecha Poznań, który właśnie dwumeczem z Żalgirisem Kowno miał za zadanie szybciej dojść do formy. Powoli, powoli kończy się okres wprowadzający do sezonu, kończy się okres przygotowawczy, który udało się przebrnąć z kompletem czterech wygranych. Jest dobrze, lecz wszyscy czekamy na więcej. Prawdziwe emocje, ważne mecze czy naprawdę cieszące Lechową społeczność zwycięstwa są dopiero przed nami.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
1 – Dla Broma wnioski personalne, kto ma grać a kto wchodzić czy siedzieć na ławce. Wilak pokazał , że po prostu musi grać inaczej zasiedzi się na ławce. Uciekł też w ocenach Pingot, a zagrał całkiem dobrze.
2 – Ponoć za awans do III rundy jest 550 000 euro więc chyba (do Kowna zaledwie 740 km) parę groszy zostanie po rozliczeniu kosztów za 1 i za 2 mecz. Tym bardziej że całkiem niezły przychód za bilety/szaliki z meczu w Poznaniu (około 24 000 luda)
Pewny awans Kolejorza, bez większego angażowania sił.
Skład pół na pół, trochę podstawowych piłkarzy, trochę zmienników.
Odpoczynek przyda się na pewno Murasiowi czy Velde, potrzebni będą w kolejnych meczach.
Dobrze, że szansę dostał Mrozek, występ na plus.
Kolejny raz udany mecz Marchwińskiego.
Pierwszy raz w sezonie Kvekve, dostali szansę Wilak i Pingot.
Kolejna wygrana co cieszy i buduje morale zespołu.
Teraz czas na ligę.
Skład będzie inny. Wrócą nieobecni dziś. A potem Trnava.
A więc kontynuujmy serię Panowie!