Pięć szybkich wniosków: Warta – Lech 0:2
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

Dwie akcje, optyczna przewaga, wolna gra i prowadzenie
Lech dobrze rozpoczął dzisiejsze derby, szybko mógł zdobyć gola, gdyby którąś z dwóch sytuacji na gola zamienił Filip Marchwiński. Z upływem spotkania Kolejorz grał wolno, przewidywalnie, ale miał optyczną przewagę próbując zaskoczyć Wartę samym ustawieniem (1-3-4-3). Nasz zespół wyjątkowo na ten konkretny mecz zmienił system, Warta początkowo nie mogła się w tym połapać sama grając w eksperymentalnym zestawieniu m.in. bez nominalnego napastnika. Nasz zespół wyciągnął wnioski z poprzednich meczów, nie popełniał już tyle strat w środku pola, które napędzałyby kontry Warty, jednak sam w ofensywie grał za wolno i to już po kilkunastu minutach gry. Nasza drużyna tym razem nie wykonywała już tylu dośrodkowań, co w starciu z Górnikiem Zabrze, wrzutki w pole karne oczywiście były i po jednej z nich najpierw fatalnie chybił Kristoffer Velde, kilkadziesiąt sekund później Filip Marchwiński umiał już zamienić płaskie dośrodkowanie Afonso Sousy na gola. Lech prowadził do przerwy jak najbardziej zasłużenie, choć jego gra nie porywała. Warta była słaba, chyba nikt nie spodziewał się, że „Zieloni” po 2 tygodniach spokojnych przygotowań będą aż tak słabi. „Warciarze” nie mieli nawet groźnych, szybkich kontr, bo Lech nie popełniał tylu prostych strat, nie popełniał tylu błędów, ile w poprzednich meczach. Warta Poznań za bardzo liczyła niż na słabość Lecha Poznań.
Zły kwadrans i gol kończący emocje
Druga część gry rozpoczęła się podobnie, jak pierwsza odsłona. Lech atakował, nagle po 49 minucie więcej energii pokazała Warta, która zaczęła atakować większą liczbą zawodników. Pojawiły się groźne sytuacje, które zatrzymywał m.in. pewny Filip Dagerstal, były też strzały pewnie wyłapywane przez Bartosza Mrozka. Zespół Lecha Poznań zbyt łatwo dał się stłamsić, po kwadransie próbował opanować sytuację, ta sztuka mu się udała, Lech przestał grać z kontry, ponownie zaczął prowadzić grę. Atak pozycyjny prowadzony przez poznaniaków był bardzo wolny, nadal przewidywalny, zbyt mało piłkarzy angażowało się w ataki, widać było presję ciążącą na zespole, który po 3 kolejnych meczach bez wygranej tym razem nastawił się typowo na wynik. Dziwić mogły zmiany, jakie przeprowadzał John van den Brom. Z boiska zeszli m.in. słaby Michał Gurgul i Radosław Murawski (później okazało się, że mieli skurcze), dopiero bramka na 2:0 zakończyła emocje w tym meczu. Filip Dagerstal został w polu karnym po wcześniejszym stałym fragmencie, długie zagranie trafiło na prawą flankę do Adriela Ba Loua, który zdecydował się z pierwszej piłki i słabszą prawą nogą, wrzucić na drugi słupek, gdzie świetnie jego podanie głową wykończył Filip Dagerstal. Szwed będący cichym bohaterem tego spotkania dzięki skutecznej grze w defensywie zakończył emocje w tym meczu dając Kolejorzowi kolejne derbowe zwycięstwo. Przy stanie 2:0 ekipa Warty poddała się, przy lepszej skuteczności Lech mógł wygrać nawet wyżej 3:0.
Obie drużyny zaskoczyły siebie
Niedzielne derby nie zaskoczyły wynikiem czy przebiegiem gry. Zaskoczeniem były składy, jakie desygnowali obaj trenerzy, którzy nie zdecydowali się wystawić nominalnych napastników. Mikaela Ishaka zabrakło w kadrze ze względu na przeziębienie, rzekomo John van den Brom i tak by go nie wystawił, ponieważ chciał zmienić system pod Wartę i dać od początku Filipa Marchwińskiego. Czy faktycznie tak było? W każdym razie dziś zagraliśmy w systemie 1-3-4-3, które przechodziło na 1-4-2-3-1. Na wahadłach wystąpili Alan Czerwiński i Dino Hotić, Filip Marchwiński biegał na dziewiątce, a po jego bokach wystąpili Afonso Sousa (z prawej) i Kristoffer Velde (z lewej strony).
Mrozek – Dagerstal, Milić, Gurgul – Czerwiński, Murawski, Karlstrom, Hotić – Sousa, Marchwiński, Velde.
Lech Poznań kończył mecz z Wartą w następującym ustawieniu: Mrozek – Dagerstal, Milić, Pingot – Czerwiński, Karlstrom, Marchwiński, Pereira – Ba Loua, Szymczak, Wilak. Idzie zaryzykować stwierdzenie, że już nigdy więcej w takim zestawieniu nie zagramy. Dino Hotić to nie wahadłowy, Michał Gurgul i Maksymilian Pingot to jeszcze nie ten poziom, tercet z przodu Adriel Ba Loua, Filip Szymczak i Filip Wilak wygląda jak mieszanka wybuchowa.
Szału nie było, punkty się zgadzają
Dzisiejsze derby wyglądały podobnie, jak te poprzednie, w których Lech Poznań przepychał wygrane, natomiast Warta Poznań nic ciekawego nie pokazywała. Dziś Warta była słabsza niż w kwietniu, kiedy również przegrała 0:2. Warta rozczarowała, Lech za wiele nie pokazał, jednak miał więcej jakości, był skuteczniejszy i finalnie zasłużenie zdobył 3 punkty. Kolejorz oddał w niedzielę 11 strzałów (5 celnych), Warta miała 7 uderzeń, 2 celne i tylko 34% posiadania piłki. Co ciekawe „Warciarze” mimo tak niskiego posiadania piłki przebiegli dziś niemal taki sam dystans, jak Lech Poznań (niespełna 114 kilometrów) co może świadczyć o problemie fizycznym rywala. W niedzielne popołudnie coś drgnęło, lecz wyłącznie pod względem suchego wyniku, który jest akceptowalny. Lech po 3 meczach bez wygranej zdołał się przełamać, zwyciężył po wrześniowej przerwie na kadrę pierwszy raz od 7 lat i jeszcze po raz 7 z rzędu ograł Wartę. Dzięki zwycięstwu ten tydzień przynajmniej nie będzie gorszy od poprzednich. Lepiej na pewno nie jest, potrzeba kolejnych zwycięstw, aby wyjść z marazmu na wszystkich polach.
Wykorzystać sprzyjający terminarz
Wartę mamy odhaczoną, pora na kolejne wyzwania. W sobotę o 20:00 obowiązkiem jest pokonanie Stali, które byłoby dobrym fundamentem do rozpoczęcia budowy zwycięskiej serii, jaką Kolejorz potrzebuje, by zostać liderem. Terminarz nam sprzyja, szczególnie ważne będą pojedynki z Rakowem i z Pogonią w Szczecinie, które pokażą na co stać zespół Johna van den Broma. Na razie zmienił się tylko wynik, gra nadal nie porywa, pozostawia wiele do życzenia. Lech Poznań mimo wygranej 2:0 nie zachęcił dziś kibiców do chodzenia na stadion, sobotnie spotkanie ze Stalą Mielec pod względem frekwencji będzie zupełnie inne od tego z Wartą Poznań.
23.09, Lech – Stal (20:00)
28.09, Lech – Raków (20:00)
01.10, Pogoń – Lech (17:30)
06.10, Lech – Puszcza (20:30)
21.10, Lech – ŁKS (20:00)
24.10, Lech – Jagiellonia (18:00)
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
o grze Lecha nie chce mi się już pisać, każdy widzi co się dzieje.
Więc mam tylko jeden wniosek. Tak jak jakiś czas temu nie widziałem Marchwińskiego na 9, tak dzisiaj przyznaje rację tym, którzy o tym pisali od początku: Marchwiński o wiele lepiej gra w ataku niż w pomocy. I tam powinien grać do czasu aż Ishak nie wróci do żywych.
W tym meczu można było wymagać wyniku, teraz 6 dni i powinniśmy widzieć zespół który e ataku pozycyjnym mimo autobusu potrafi zagrozić bramce rywala.
Faktycznie było mniej strat. Brak strat w środku pola i brak Anderssona wprowadzającego chaos w obronie wystarczył żeby kiepsko dysponowana Warta nie zagroziła Lechowi. Udało się w miarę szybko strzelić bramkę, potem zachowali kontrolę nad meczem i dowieźli wygraną. W grze ofensywnej nie było widać wielkiej poprawy. Dalej graliśmy wolno i bardzo słabo wyglądaliśmy w kreacji gry. Za mało szybkiej wymiany podań, za mało prostopadłych podań. Przy takich piłkarzach i przy graniu raz w tygodniu Lech nie może tak marnie wyglądać w kreowaniu gry. Potencjał ofensywny wciąż jest marnowany. Niech ta wygrana doda drużynie pewności siebie i napędzi ją do lepszej gry.
Kilka obserwacji:
– Mrozek musi na treningach ćwiczyć grę nogami aż go nie zaczną łapać skurcze w łydki, bo psuje podania po ziemi a długie piłki za często wywala w auty
– Gurgul potrafi fajnie podać po ziemi,
– Murawski, mimo problemów z kartkami i trzymaniem ciśnienia, jest na boisku bardzo potrzebny
– Hotić troche przypomina Shaqiriego
Mam pięć wniosków po meczu:
1,2,3,4,5 – nudy na pudy.
Nie ma drugiej drużyny w Polsce, której w bezpośrednich starciach z Lechem aż tak bardzo się nie chce/nie umie. Żaden to test, a i tak było słabo.
ps.
„Michał Gurgul i Maksymilian Pingot to jeszcze nie ten poziom”. No ubawiłem się setnie i pytam- co to znaczy „nie ten poziom”? Nie poziom Douglasa? Nie poziom grającego wszerz i do tyłu Czerwińskiego? Nie poziom ciągle „rokującego Sousy”? Nie poziom wysiadującego swoje jajka na ławce Sobiecha? Po mojemu w dzisiejszym meczu „przekroczyli tzw poziom w górę” jedynie Velde , może Marchwiński, a napisać cokolwiek np o stoperach przy cienkiej Warcie to nadużycie, bo po prostu nie mieli nic do roboty!
I pokazało się że nie taki dobry Kajetan Szmyt jak go malują. Ot gracz Warty, drużyny dolnej części tabeli.I tak po mojemu coś bardzo przereklamowany.
Zgadzam się z Twoją opinią.
Co do Szmyta – śmieszy mnie jak bardzo chcą mu nabić liczby desygnując go do karnych.
Ale to chyba skuteczna metoda – skoro udało się w ten sposób wypromować Górnikowi Włodarczyka (który skądinąd na razie lepiej sobie radzi w Austrii niż ktokolwiek mógł się spodziewać)
Wielu już powiedziało, że dziwny to był mecz. Ja jednak uważam, że był dokładnie taki jak się spodziewałem. Cóż, może o jedną bramkę, więcej niż bym sobie to wyobrażał. Mecze z Wartą od lat są takie same. Tu nie można spodziewać się fajerwerków. Warta jest słabsza od Lecha i każdy to widzi. Próbuje jednak nadrabiać wolą walki, przygotowaniem trenera i często zaciętością. Tym razem było podobnie lecz tylko w pierwszej połowie. Zabrakło w tym konkretnym meczu także przygotowania. Bo trener Brom zaskoczył ustawieniem, nawet najbardziej przekonanych o jego braku znajomości taktyk, kibiców. Jaka jest na ten moment kadra Lecha? Podziurawiona i łatana na prędze. Jeśli tak chcieliśmy grać na trzy fronty to ciężko będzie nawet na dwa. O ile w przodzie to się jakoś spina, to w tyłach mamy wieczne problemy. Trzeba już to powiedzieć, ale Blazić nadaje się co najwyżej na trzeciego obrońce, jak nie na czwartego w przypadku powrotu Salamona. W porównaniu do Pana Piłkarza Filipa Dargestala to jedynie z wyglądu przypomina stopera. Biorąc pod uwagę wszystkie transfery jest na razie 2/1/1. Dwa złe, jeden dobry, jeden znak zapytania. Mrozka jako transfer dalej nie liczę. Ma potencjał, ale jest jeszcze dużo pracy przed nim. Możemy narzekać na Bednarka, ale w zgraniu z zespołem i wychodzeniu spod pressingu ma ogromne doświadczenie. Co wielokrotnie podnosiłem. Potrzeba czasu zanim Mrozek złapie, że nie trzeba wybijać lagi, albo się spieszyć. Lokomotywa jest tak ustawiona, że od lat gramy do najbliższego.
Wczorajszego ustawienia nawet nie chcę łapać w ramy. Bo i w obronie i w ataku płynnie przechodziliśmy formacjami. Niby Gurgul w trójce, a tu zaraz wybiega na połowę przeciwnika jak Wahadło. Niby Sousa gdzieś na OŚP, a tu wrzuca ze skrzydła. Nie wiem czy byli, aż tak dobrze przygotowaniu pod to taktycznie, czy po prostu były jakieś szersze ramy i wyszło jak wyszło. Ale taktycznie trzeba przyznać, że nie tylko zaskoczyliśmy. Ale wyglądaliśmy sensownie.
Sam mecz nudny, monotonny. W zasadzie gdyby nie głupie podania w poprzek lub wybicie przed pole karna Karlstroma. To Warta nie miała specjalnych sytuacji. To my napędzaliśmy ich kontry.
My sami natomiast próbowaliśmy nawet gry kombinacyjnej. Widziałem większość prób, których nie sposób bylo wypatrzeć w poprzednich meczach. Zagrania na dobieg, na obieg, prostopadłe i na klepkę. Dzięki takiemu ustawieniu zagęścił się środek pola. Od dawna nie mieliśmy tylu wyborów do gry. Szczególnie, że piłkarze nie wbiegali głupio w pole karne oczekując wrzutki.
Najlepszy na boisku prawdopodobnie Marchwiński, Ba Loua, Hotić, Dargestal, choć samolubny to całkiem podobał mi się Velde. Wprowadzał element zaskoczenia.
Słabiej ewidentnie Karlstrom, choć i jemu oddać trzeba ten świetny przerzut przy zdobytej bramce. W końcu zagraliśmy na raz. I to zawsze jest najlepsza taktyka na dobrze ustawionego rywala.
Fizycznie nikt nie wyglądał w końcu dramatycznie, choć sam mecz niebywale wolny.
Mecz kończymy na pięciu wychowanków i jest to rzecz rzadko spotykana w Ekstraklasie. Wszyscy z nich wyglądają przyzwoicie.
Czy aktualnie zapaliło się światełko w tunelu?
Nie sądzę, ten mecz był tylko przystankiem przed prawdziwym testem czy w Lechu coś ruszyło. Mecz ze Stalą pokaże czy jesteśmy w stanie utrzymać trend.
Wszystko Ok, tylko z Mrozkiem się nie zgodzę. Lechowi nie jest, moim zdaniem, potrzebny bramkarz świetnie grający nogami, którego potem pressowani stoperzy wsadzają na minę. Lechowi potrzebny jest bramkarz nie bojący się grać na przedpolu. I tutaj Bednarek nie dorasta do pięt Mrozkowi. Choć obawiam się, że obecny trener bramkarzy przyspawa do linii także Mrozka.
A ja uważam, że powinien mieć to i to. Jeśli mamy opanowane wychodzenie spod własnej bramki, to po co to zmieniać? Nasi stoperzy fajnie się rozchodzą do podań i często to wykorzystujemy. Z Bednarkiem lepiej niż z Mrozkiem. Jak to przećwiczy i nabierze doświadczenia to będzie z tego więcej pożytku niż z lagi na Hotićia.
Potrzebny jest bramkarz który dobrze gra na przepdolu i na linii, ale potrafi też w grę na przedpolu.Bramkarz grający dobrze na linii i przedpolu jest niekompletny i dobry co najwyżej na Stal Mielec gdzie większość meczów gra się defensywnie i rozgrywanie piłki od własnej bramki nie jest tak istotne. W Lechu chcącym grać ofensywną piłkę opartą na posiadaniu piłki i budowaniu akcji podaniami po ziemi bramkarz grający dobrze nogami jest absolutnie NIE-ZBĘ-DNY. Jeśli Mrozek się w tym nie poprawi to powinien usiąść na ławce a my powinniśmy wrócić do Bednarka albo szukać innego bramkarza. Jeśli Lech myśli żeby Mrozka sprzedać i dobrze zarobić, to Mrozek też musiałby poprawić grę nogami bo bramkarz który tego nie potrafi jest niesprzedawalny. Nie chodzi nawet o umiejętność celnego podania, ale również o przegląd pola. O dyktowanie tempa gry. O decydowanie kiedy lepiej zagrać długą piłkę a kiedy można grać po ziemi. O obserwowanie co się dzieje z przodu i wybieranie takich opcji podań żeby przyspieszać grę, omijać pressing, stwarzać zalążek dobrej akcji. We współczesnej ofensywnej piłce bramkarz jest pierwszym rozgrywającym. Jeśli chcemy budować Lecha wg klucza drużyny ofensywnej i gonić Europejskie średniaki, to musimy podążać za takimi trendami w futbolu.
Errata: „Potrzebny jest bramkarz który dobrze gra na przepdolu i na linii, ale potrafi też w grę nogami”
Możliwość edycji komentarzy byłaby tutaj gamechengerem
Z całym szacunkiem dla Ciebie i Twoich sensownych wniosków powiem tak. Trener bramkarzy natychmiast do wymiany. Dziad który zapierd.li każdego bramkarza. Gdzie byłby taki Raków, gdyby nie Kovacevič? W której lidze grałby dzisiaj Lech, gdyby w wcześniej nie było Turka, Fishera, Sidorczuka, Jankowskiego, o Mowliku nie wspominając? ZAWSZE słynęliśmy ze świetnych bramkarzy. Zawsze….
Absolutnie Tak @Bart….
Absolutnie…
Niestety jest jeden problem….
Nazywa się Tom Drząs…
Bez pozbycia się tego patafiana Lech nie pójdzie do przodu – będzie co najwyżej jakiś wyskok raz na 5 lat i zrutkowanie kasy w okresach pomiędzy….
Pięć szybkich wniosków …
Były już wczoraj w głowie ale dziś można przelać je na papier
1. Widziałem jak wczoraj wolno graliśmy ale jeśli prawdą jest że byliśmy przetrenowani – na to wskazuje dużo wolnego, odpoczynek i badania krwi – to teraz tak naprawdę dopiero rozpoczynamy sezon i będziemy dochodzić do formy meczami…
2. Ishak niechaj dalej dochodzi do formy ale bieganiem co najwyżej wokół stadionu i wreszcie wykorzystując skills.lab by pokazać przydatność tej inwestycji – może także pokaże młodym jak rzeczywiście korzystać z tego i rozwijać swoje umiejętności…
Musimy promować Marchwinskiego ale TYLKO na 9 – to jedyne miejsce gdzie się sprawdza – i mam lekka satysfakcję, że to właśnie tam i tylko tam go widziałem …
3. Najprawdopodobniej postawiono na większą pewność promocji młodych bo jeśli przyjdzie jakieś trofeum to i owszem będzie OK ale liczy się zarobek a więc promocja…
Zdaje się, że w tym sezonie ewentualne trofeum ma być tylko dodatkiem, zatem bez ciśnienia…
4. Widać, że w pewnym sensie wykrystalizował się pierwszy skład – bez Andersona, Blazica i może w przyszłości z GołymZadkiem – który uciągnie wszystko bo nie trzeba rotować i mieć gotowej do gry 20-ki…
Gramy w końcu na 1,5 frontu…
5. Brom jest chyba pogodzony z losem że spokojnie poprowadzi Lecha do końca sezonu bo wszak Złotousty jest że tak to ujmę nierychliwy i nie lubi podejmować decyzji – wydawało mu się, że zrobił swoje bo wybrał trenera i ma spokój na 2 lata…
Nie ma też ciśnienia na wynik a więc można oprócz Marchwinskiego promować kolejnych młodych….
A na koniec jak zwykle uwaga natury ogólnej
Jeśli moje wnioski są prawdziwe to będziemy grać do końca sezonu na luzie a to przez przypadek może nam jedynie pomóc – skoro nie mamy piłkarzy z charakterem – i możemy coś osiągnąć gdy będziemy się rozwijać z każdym kolejnym meczem …
Od kilku tygodni prowadzę rozważania pod tytułem Lech a sprawa kadry a więc jeśli jest to bardziej zbieżne to przy spotkaniu z bardzo wybieganą Stalą – nasza wygraną wczoraj 2-0 to coś jak nasze Wyspy Owcze – powinniśmy dostać w plecy 2-0…
Z tym, że teraz gramy u siebie a nie w Mielcu…
Celne. W punkt.
Z tym Anderssonem bym tak szybko nie spekulował. Dziecko mu się urodziło to dostał wolne. Wróci, bo trzeba pokazać, że to nie był zły transfer.
Zauważyłem, że w pierwszym kwadransie meczu nasi piłkarze grali większą ilością w środku pola a w linii z obroną rywali było ich najwyżej dwóch. I to dawało efekt w postaci wykreowanych sytuacji. Jasne, nie było jeszcze płynności ale coś drgnęło. Niestety im dalej w mecz tym bardziej zespół wracał do gry w „dwa ognie” – pięciu na linii środkowej, pięciu w linii z obroną rywali.
Pierwsza bramka to zasługa Hotića – bez jego dryblingu nie byłoby rozrzedzenia obrony Warty. Przy drugiej przerzut Karlstroema (jedno z jego nielicznych udanych zagrań wczoraj), fuks BaLouy (na sto takich piłek już nigdy tak nie dogra) i przytomność Dagerstala.
O tym, że sezon będzie traktowany jako jesienno-wiosenna promocja młodzieży, o czym wspomniałeś w pkt. 3 i 4, świadczyło stworzenie „klubu seniora” w Lechu (Douglas, Sobiech). Nikt w klubie raczej nie zakładał gry w LKE więc dziadkowie sobie pokopią w E-klapie bo nowi, głodni sukcesów piłkarze to jednak spory wydatek. Tylko co dalej? Szanse na MP lub PP są iluzoryczne, niestety. Nie mamy głębi składu. Nawet grając raz na dwa tygodnie już mamy stratę do Rakowa i Legii. Jedyna szansa w tym, że Golizadech nakryje czapką całą ligę. To się może udać ale nie musi. No i pytanie co po sezonie? Odejdą pewnie Marchwiński, Szymczak, Velde, Pereira, Sousa. Może też Kwekweskiri, BaLoua czy Karlstroem. To jest też raczej ostatni sezon Douglasa i Sobiecha. Odejdzie trener. Klub pewnie zarobi… tylko co dalej bo jak wyjmiemy tych piłkarzy ze składu to nie ma za bardzo kto grać. Robi się powoli casus 2015 roku i kolejnych. Lech znowu stanie się sportowo kolosem na glinianych nogach. Zacznie się kolejny proces budowania OD NOWA. Czy nie można do cholery, zbudować tak szerokiego składu żeby nie mieć tego typu problemów? Po co tworzyć kluby „seniora” i „trampkarza”? Niech starzy odejdą a młodzi udowodnią w rezerwach, że się do czegoś nadają. Obie grupy blokują miejsca piłkarzom, którzy mogliby dać stabilizację składu. To jest to co odróżnia nas od naszych głównych rywali w lidze. Jak już niedawno napisałem: na nic nie liczę w tym sezonie. Zespół jest taki sobie (i proszę nie piszcie mi o wersji „papierowej”), nie ma perspektyw na rozwój a jedynie na zwijanie się poprzez wyprzedaż kolejnych ogniw. Szansa na rozwój była. Przed sezonem. Kroki jakie podjęto w klubie to zniweczyły. Przez chwilę za szybą pociągu mignęło nam złote miasto. I znowu jesteśmy w ciemnym tunelu.
A ze Stalą już wpierdol dostawaliśmy, choć wydawało się to mało prawdopodobne…
1. Najważniejsze punkty.
Dopisujemy +3.
2. Nie był to na pewno ten Lech na jaki czekamy ale było lepiej niż poprzednio.
Nie traciliśmy głupio piłki, nie było bezsensownych wrzutek w pole karne.
Gole po ładnych akcjach, nie było w tym przypadku.
3. Marchwiński to obecnie nasz najlepszy napastnik.
Bardziej przekonuje na razie
niż pozostała trójka napastników.
4. Dużo lepiej wygląda Dagerstal , to była centralna postać naszej defensywy. Wiadomo że umiejętności miał zawsze, ale brakowało zdrowia.
Liczę, że on scali naszą obronę jak kiedyś Salamon.
5. Wierzę, że Kolejorz meczami dojdzie do pełni formy.
Wraca Pereira, dojdzie Gholizadeh , w końcu zaczną trafiać Ishak i Szymczak.
Byłbym ostrożny. Skoro Marchewka na 9 się sprawdza, to po co nam Ishak? Od dupy się nie odklejemy, gdy będziemy czekać na powrót formy Ishaka. Ogrywać młodego do bólu, może i repra będzie miała korzyść . Póki co daje radę.
1.Marchewa na 9, Ishak zmiennikiem, potem Szymczak lub odwrotnie, jak Ishak będzie ciągle w dupie. Sobiech natychmiast do rozwiązania kontrakt (katastrofalna decyzja Rzasy czy kogo tam!)
2.Dagestal-Milic potem długo, długo nikt
3.Douglas do rezerw lub do chaty(tragiczny wybór Rzasy)
4.potrzebny nowy Stilić( powinien być za kontrakty Sobiecha i Douglas)