Pyry z gzikiem: Pusto
Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.

Poniedziałek, 15:00, pora na świeżą i przede wszystkim nową porcję „Pyr z gzikiem” w stylu „Na chłodno” ze względu na letnią pogodę za oknem. Wracamy z daniem po 2 tygodniach przerwy dzieląc poniedziałkowy obiad na 4 części (wątki). Nie wracamy już do spraw poruszonych 2 tygodnie temu czy jeszcze przed przerwą na kadrę. W dzisiejszych gorzko-kwaśnych „Pyrach z gzikiem” są jedynie świeże, choć ciężkostrawne składniki.
Przepchane mecze
Za nami dwie wygrane Lecha Poznań w ciągu niespełna tygodnia, dwa przeciętne mecze z przeciętnymi rywalami, które szczęśliwie udało się przepchnąć. Minął już ponad miesiąc od kompromitacji na Słowacji, od kolejnej porażki ze Śląskiem Wrocław i szczęśliwie drgnęły jedynie wyniki. Odbiór ostatnich dwóch gier przez kibiców byłby trochę inny, gdyby Lech Poznań łączył grę w lidze z europejskimi pucharami, nie miał długich mikrocykli treningowych i skupiał się bardziej na przygodzie w Europie niż na Ekstraklasie. Co zmieniło się w grze podczas ostatnich dwóch spotkań? Oprócz systemu (więcej o nim w drugim wątku) zespół popełnia mniej strat w środku pola, nie daje się już tak łatwo kontrować rywalom, jak wcześniej i gra skuteczniej w defensywie. Zespół ciągną indywidualności, z Wartą bardzo dobrze pokazał się Dino Hotić, ze Stalą m.in. Filip Marchwiński czy Kristoffer Velde, nieźle wyglądał ostatnio Radosław Murawski czy nawet Miha Blazić, coraz lepiej idzie również Jesperowi Karlstromowi, którego forma ewidentnie zwyżkuje. Poprawie uległo przygotowanie fizyczne, liczby fitness podawane w innych cyklach, w tym liczby sprintów pokazują, że już od spotkania z Górnikiem Zabrze przygotowanie fizyczne nie jest problemem, zawodnicy mieli zresztą robione testy, które także wyszły dobrze. Ponadto Lechowi Poznań po 7 latach udało się wygrać mecz zaraz po wrześniowej przerwie na kadrę czy dzięki indywidualnym umiejętnościom w 3 minuty odrobić straty ze Stalą Mielec.
Czemu zatem mecze z Wartą Poznań i ze Stalą Mielec wyglądały tak jak wyglądały? Dlaczego nie porwały kibiców, nie uspokoiły sytuacji i nie wlały w ich serca więcej nadziei? Dlaczego w 92 minucie po minimalnie niecelnym strzale rywala wszyscy odetchnęli z ulgą czekając jednocześnie na koniec sobotniego meczu? W Lechu Poznań nie widać ręki trenera, nie widać nad czym ten zespół pracuje w trakcie tygodnia, atak pozycyjny wciąż jest prowadzony w wolnym tempie, liczba stworzonych sytuacji czy oddanych strzałów w ostatnich dwóch meczach wcale nie była duża, oscylowała w okolicach Lechowej średniej sprzed miesiąca wynoszącej 13,2 uderzeń na spotkanie. Poznaniacy bardzo słabo wchodzili w drugie połowy, zarówno Warta jak i Stal miała optyczną przewagę pomiędzy 46 a 60 minutą, dochodziło do sytuacji, kiedy głównie w drugich odsłonach nasz zespół regularnie grał z kontry szanując skromne prowadzenie i przy okazji kontrataków był bardzo nieskuteczny. Na końcu doszło do sytuacji, w której cały Lech Poznań drżał o wynik meczu ze Stalą Mielec, u siebie, ze Stalą grającą w poniedziałek, której celem jest utrzymanie i która do wizyty w stolicy Wielkopolski potrafiła strzelić na wyjazdach tylko jedną bramkę. W końcówce sobotniego spotkania wszyscy kibice przeżyli niezdrowe emocje widząc minimalne niecelne uderzenie piłkarza przeciwnika, po którym Bartosz Mrozek musiał się wyciągnąć mogąc na końcu tylko poczuć ulgę widząc to, jak piłka nieznacznie minęła jego lewy słupek. Nie o takiego Lecha Poznań chodzi kibicom czekającym na mecze przez wiele dni. Czas mija, większej poprawy w grze nie widać, od letnich sparingów raz gramy lepiej, częściej gramy gorzej, kadrowy potencjał tej drużyny pozwala na coś więcej niż na przepychanie meczów u siebie, po których trener bredzi jakoby w Polsce grało się trudno, bo rywale przeciwko nam się bronią. John van den Brom przed sobotnim meczem mówił jakoby Stal Mielec była przy okazji kontr groźniejsza od Warty Poznań. W rzeczywistości to Stal od początku meczu na naszym obiekcie grała wysoko, zdecydowanie, kontrolowała spotkanie, Lech do 34 minuty nie stworzył sobie żadnej sytuacji do strzelenia gola o oddaniu uderzenia na bramkę nie wspominając. John van den Brom ma słabych analityków albo sam jest średni z taktyki. To drugie jest bardziej prawdopodobne.
Trener
Przechodząc płynnie do tematu trenera. Jakoś w okolicach przerwy na kadrę pisaliśmy o jednowymiarowości Lecha Poznań, na którą nawet zarząd zwrócił uwagę. Lech Poznań grający cały czas tak samo był łatwo rozgryzany przez rywali, w tym ich trenerów, wielu z nich miało ten sam skuteczny pomysł na ogrywanie Kolejorza. Ostatnie, dość nerwowe ruchy Johna van den Broma można odebrać jako nieudolną próbę poprawy tej sytuacji a desygnowanie nieco na siłę Michała Gurgula na próbę postawienia w końcu na jakiegoś wychowanka-młodzieżowca, a tym bardziej, że Filip Marchwiński i Filip Szymczak mają status młodzieżowca tylko do końca sezonu. Ustawienie 1-3-4-3 na mecz z Wartą Poznań wypaliło, ponieważ zaskoczyło przeciwnika, „Warciarze” w pierwszej połowie długo nie mogli się połapać w tym, jak gramy. Ten sam system na mecz ze Stalą Mielec był już przeszkodą dla naszej drużyny, wcześniej John van den Brom opowiadał jakoby konkretne ustawienie nie miało znaczenia, gdyż liczy się jakość. Jak pokazał okres do 34 minuty – system miał jednak znaczenie i wpływ na grę zespołu, na szczęście John van den Brom w porę się skapnął i skorygował to ustawienie za co można dać mu mały plusik.
John van den Brom ostatnio szukał nowych rozwiązań, które całościowo średnio się sprawdziły. Sam nie jest już tak pewny siebie, jak był jeszcze w sierpniu, widać to po jego konferencjach prasowych, w Lechu byli zresztą niezadowoleni po informacji PS o Marku Papszunie, na którego zatrudnienie namawia otoczenie właściciela. Taka wiadomość podkupuje Johna van den Broma, jest informacją nie tylko skierowaną do kibiców, ale także do piłkarzy, sam trener mógł to zinterpretować jako ciche działanie Lecha Poznań za jego plecami i szukanie już następcy, gdyby nie było progresu pod względem suchych wyników. Lech Poznań szybko zdementował informację o Marku Papszunie. Oczywiście dementi dotyczy zatrudnienia go teraz lub w niedalekiej przyszłości, nie? Lech Poznań musiałby być niepoważnym klubem, żeby nie mieć Papszuna na radarze czy na tej swojej słynnej „liście skautingowej”, z której obecny jeszcze szkoleniowiec akurat nie pochodził. To jest poważny futbol a nie drużyna ambitnych chłopaków jeżdżących na tyłkach przykładowo w A-klasie na oczach 79 osób, które mając zlew na wyniki cenią sobie jakąś walkę i charakter swojaków. Trener nie musi być stąd, nie musi kochać Lecha, nie musi być „nasz” czy machać szaliczkiem. Trener jest od trenowania, wygrywania, od zdobywania trofeów a akurat Marek Papszun z dostępnych polskich trenerów zna się na tym jak mało kto. Oczywiście. Na radarze można mieć też młodych trenerów pracujących teraz np. w Widzewie czy w Lechii, lecz na razie Lech Poznań to dla nich za wysokie progi, nawet dla innego młodego szkoleniowca Dawida Szulczka łatwo przerobionego aż 3 razy przez Johna van den Broma.
Mimo dwóch wygranych z rzędu zaufanie kibiców Lecha Poznań do Johna van den Broma nie zmieniło się. Holender przegrał wcześniej zbyt dużo, żeby kibice wierzyli w sukces, zawalił dwa okresy przygotowawcze, opornie idzie mu wyciąganie wniosków, trener sprawia wrażenie pogubionego człowieka, który taktycznie nie może poskładać tej drużyny. Krótki, aczkolwiek trafny komentarz pod „Dogrywką” napisał ostatnio „Bart”. – „Po tych przebłyskach dobrej gry widać że Lech to uśpiony gigant. W 10 minut kilkoma podaniami wyprowadzili wynik 0:1 na 2:1, a mogli spokojnie zrobić 3:1. Mamy piłkarzy, którzy na poziomie Ekstraklasy są w stanie rozmontować każdą obronę, ale trzeba ich doprowadzić do odpowiedniej formy i powiedzieć jak mniej więcej mają grać. Tak wiele i tak niewiele.” Sęk w tym, że John van den Brom nie rozwija Lecha Poznań jako drużyny, jego hasłem przewodnim staje się „jakoś to będzie” lub „gramy swoje” a to jednak za mało, by kibiców zadowalało.
Większość kibiców Lecha Poznań to mądrzy ludzie, oglądają mecze uważnie, analizują na różne sposoby, kibic Kolejorza z parciem na rozwój klubu nie żyje jakąś 1/4 finału Ligi Konferencji. Wielu kibiców chętnie pożegnałoby Johna van den Broma po skopiowaniu Kajratu Ałmaty i Zrinjskiego Mostar w Trnawie, inni wyrzuciliby go po Górniku, po którym był czas na pracę innego szkoleniowca zza granicy i to w dużej grupie (na kadrę pojechało tylko 4 ważnych piłkarzy). Brak wsparcia dla trenera, który sam od lat pracował na takie postrzeganie + niska wiara w trofea to obecnie jeden z Lechowych problemów. Nie można cały sezon grać tak jak z Wartą czy ze Stalą, marnować kolejnych mikrocykli treningowych czy liczyć aż Kristoffer Velde zrobi jakąś fajną akcję z Filipem Marchwińskim tak zrobili ją jak w sobotę. Obecna sytuacja przypomina trochę to, co działo się w Lechu jesienią 2017, 2018 i 2019. Wtedy również narzekano na trenera, na grę, czasami udawało się Lechowi Poznań przepchnąć mecze z Koroną, z Miedzią czy nawet wygrać z Wisłą 4:0, jednak później wszystko bardzo szybko wracało do normy, za chwilę szczęście się kończyło, nie udawało się już przepychać spotkań na farcie. W tamtych sezonach finalnie kibice Lecha Poznań mieli rację, Kolejorz na końcu nic nie wygrał. Przez coś takiego jest teraz niska wiara w tytuł, ponieważ zespół z tym trenerem nie robi postępów, do końca drżymy o wynik ze Stalą po tygodniu spokojnych treningów, w ciągu ostatnich 7 lat Lech tylko w dwóch sezonach miał mniej strzelonych goli po 7 rozegranych spotkaniach niż obecnie, w tym raz za kadencji Johna van den Broma rok temu. Obiektywnie dwaj pucharowicze w postaci Legii i Rakowa lepiej łączą grę co 3-4 dni, mają więcej punktów niż my rok temu, szczególnie Legia piłkarsko na tle Lecha aktualnie wygląda bardzo dobrze.
Pusto
Minął miesiąc od kompromitacji ze Spartakiem Trnava a wielu kibiców Lecha Poznań wciąż nie pozbierało się po tym wydarzeniu. W wielu coś pękło, nie spodziewaliśmy aż tak dużego załamania medialnego i takiego spadku zainteresowania losami klubu w dni poza meczowe. Ostatnio w jednej z wiadomości mieliście okazję zapoznać się ze statystykami z google analytics pokazującymi, że zainteresowanie kibiców losami Lecha Poznań podczas wrześniowej przerwy na kadrę 2023 było jak jesienią 2012 roku, cofnęliśmy się o 11 lat, ale to nie koniec. Kibice Lecha Poznań stają się wybredni i wygodni, interesują ich głównie same mecze, aktywni są jeszcze kilkanaście godzin po meczu, w środku tygodnia można by właściwie odpuścić pisanie czegokolwiek. Miał być kolejny rekordowy rok KKSLECH.com, kolejny rok progresu, miliony odsłon miesięcznie, a tymczasem statystykami w kończącym się smutnym wrześniu cofnęliśmy się do jesieni 2018 czy 2019 roku, kiedy panowało podobne znużenie, zniechęcenie, zmęczenie kibiców Lechem Poznań czy brak wiary. Naprawdę nikt nie spodziewał, że ten Spartak Trnava będzie aż tak dużym ciosem dla kibiców, można było spodziewać się dużego spadku medialności, ale nie można było spodziewać się aż tak takiego spadku zainteresowania kibiców Kolejorza losami klubu w dni poza meczowe.
Wszystko to, co dzieje się od ponad miesiąca ma wpływ na to, o czym już wcześniej było pisane. Wszędzie robi się PUSTO. Powoli, powoli zaczyna spadać frekwencja na stadionie, spadek jest drastyczny, na sobotni mecz uprawnionych było prawie 19 tysięcy ludzi, na trybunach zasiadło ostatecznie 15,5 tysiąca osób (najniższa frekwencja na Lechu od 3 marca). W czwartek będzie podobnie, zainteresowanie wejściówkami jak na możliwości Kolejorza jest słabe, na razie stoi w miejscu, frekwencja zależy przede wszystkim od tego, ile uprawnionych kibiców mających np. karnet zrezygnuje z wizyty przy Bułgarskiej. Frekwencja ostro leci na łeb z kilku powodów. Przede wszystkim Lech od ponad miesiąca medialnie leży, zainteresowanie kibiców losami klubu w dni poza meczowe jest fatalne, letnia aura powoli się kończy, sobotni rywal był słaby medialnie, wyniki są przeciętne, wiara w trofea niewielka, Kolejorz nie notuje oczekiwanego progresu w grze, bardzo ciężko ogląda się jego mecze. Postawa drużyny, która przez miesiąc nie zrobiła oczekiwanych postępów skutecznie odstrasza kibiców od wydawania pieniędzy na bilet, tak naprawdę wielu z nich może nawet nie wiedzieć o czwartkowym meczu z Rakowem Częstochowa. Ostatnio Lech grał rzadko, kibic sam musi zainteresować się terminarzem i Lechowymi sprawami, ponieważ sam klub do niego nie dotrze.
Marketing leży od lat, to najsłabszy dział w Lechu Poznań zauważalny przez kibiców i akurat na jego funkcjonowanie nie mają wpływu wyniki sportowe. Nic nie poprawiło Mistrzostwo Polski czy Liga Konferencji. Z niewiadomych przyczyn Lech Poznań reklamuje to, co dzieje się w klubie za pomocą filmików na socialach z Ali Gholizadehem, który w miejscu żongluje piłkę. Klub usilnie głównie młodym kibicom wpycha Gholizadeha robiąc z niego jakąś gwiazdę, która zbawi zespół i na którą warto czekać. W rzeczywistości to piłkarz z jednym golem i asystą w zeszłym sezonie, skrzydłowy, który może odpali a może nie, nie wiadomo, kiedy w ogóle zagra, kiedy dojdzie do formy, jest to pomocnik z belgijskiego średniaka, dla którego największym sukcesem w ostatnich latach było dojście do fazy play-off Ligi Europy 2020/2021 i wyrównany mecz z Lechem Poznań. Oprócz tych filmików co jakiś czas wpycha się ogólnopolskim mediom o największych zasięgach farmazony o cenie za Gholizadeha sprzedając im przy okazji obraz utopijnego Lecha Poznań, który w prawdziwym świecie przez 8 lat zdobył tylko 2 trofea i znowu jest w kolejnym dołku. Tak wygląda cały marketing – Ali Gholizadeh dla najmłodszych na sociale, plotki o wielkości klubu, rekordowo drogiej kadrze i cenie za Irańczyka dla tych, którzy nie będąc stąd nie orientują się w Lechowej rzeczywistości + hasło „jak będą wyniki, to kibice sami przyjdą”. Ewentualnie w piątek, 6 października zorganizuje się jeszcze akcję „Kibicuj z klasą”, która przede wszystkim spróbuje zapełnić puste trybuny. To wszystko na co stać marketing.
Czas weryfikacji
Na koniec czas wrócić do spraw stricte sportowych, by już za dużo nie pisać i nie przedłużać. Nadchodzi czas weryfikacji Lecha Poznań czy Johna van den Broma. Już w czwartek okaże się, ile były warte te ostatnie dwie przepchane wygrane po wielu dniach „przygotowań”. W czwartek gramy u siebie z Rakowem, który ma swoje problemy, natomiast w niedzielę zmierzymy się w Szczecinie z Pogonią, która tak jakby zaczęła się rozkręcać i która w ostatnich dwóch meczach strzeliła niewiele mniej bramek niż Lech Poznań zdobył przez cały trwający sezon ligowy. 4 punkty to minimum, jeśli mamy iść do przodu również pod względem suchych wyników. Wynik 4-6 punktów pozwoli złapać wiatr w żagle, w meczach z czołówką, w takich spotkaniach, jak z Rakowem czy Pogonią ten słynny styl czy jak kto woli – progres w grze, o którym jest tyle powyżej może nawet odejść na drugi plan. Tu liczą się wygrane, te dwa mecze pokażą nam, w jaką stroną pójdzie Lech Poznań, czy stać go na realną walkę o tytuł Mistrza Polski? Czy może pogrążymy się w marazmie na wszystkich polach i zostanie z nami łatka ligowego średniaka w dołku aspirującego do podium? Arcyważny jesienny okres przed nami, oczywiście będziemy wszędzie tam, gdzie się da (również w Szczecinie), choć analityk powiedział w sobotę do kolegi, że „jak się nie podoba, to nie przychodź”. Kibicowanie Lechowi Poznań polega jednak na tym, aby być z nim zawsze i razem pokonywać problemy dążąc jednocześnie do progresu i zrealizowania realnych marzeń. Tylko od tym razem suchych wyników wskazanych dwóch meczów zależy smak kolejnych poniedziałkowych „Pyr z gzikiem”.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Tak tu pusto, że przez godzinę nikt nie skomentował. Zgadzam się z reakcją, muszą być minimum 4 punkty żeby pozostawić Broma, i to tylko dlatego, że nie wypada go zwalniać przy przyzwoitej ilości punktów. Lech Brona dryfuje I mało kto wierzy, że to się zmieni. Tylko silny impuls i głośne nazwisko jak Papszun przyciągnie ludzi na trybuny.
Wierzyć w drużynę trzeba, jednak każdy z nas widzi,że to nie trener na lata!
Niestety czas dyrektora sportowego w lnianym garniturku też mija.
Niestety mówimy o Rutku, który musiałby zrozumieć i chcieć co należy zrobić aby osiągać sukcesy sportowe regularnie.. moim zdaniem ma złych doradców lub tylko pozoruje chęć dominacji w lidze na lata…ach
Kolejnym znakiem zimą stanowiącym o chęci walki o najwyższe trofea jest zrobienie porządku z kadrą… tutaj ktoś musi wziąć na klatę, że nie mamy lewego obrońcy. Playmakera, Środkowego pomocnika z jajami oprócz murasia i Karlstroema w formie…
Odnośnie wątku trenera – poważne pytanie: kto najlepiej nadawałby się na nowego? Papszun wydaje się bardzo mało prawdopodobny (argumenty za i przeciw przewijały się w komentarzach w śmietniku), a Skorża nie rzuci przecież Urawy tylko dlatego, że Lech go znowu potrzebuje. Młodzi zbyt niedoświadczeni, oczywistych kandydatów jakoś za bardzo nie widać.
Wg mnie jakby się nie dogadali z Papszunem to Mariusz Rumak.
Czarny żart. Dobre hehee
Rumak co najwyżej na dogranie do przerwy zimowej. On pokazał, że do topowej piłki się nie nadaje. Potrafi ładnie mówić ale taktyki nie ogarnia. Wolałbym Szulczyka 🙂
Jak bedzie minimum 4 pkt i lepsza gra okej niech zostanie i niech ma szanse do konca rundy w stylu 1 miejsce i 3 pkt przewagi nad 2 zespołem. Jak 4 pkt lub mniej i gra jak od dawnaa to trzeba sie żegnać. Przeplacić i zapłacić za Papszuna ile bedzie chcial i tyle. No chyba że uda się jakoś Skorze namówić.
Oczy krwawią jak sie oglada w tym sezonie Lecha. To tak nudne mecze że jakby nie Lech to tylko skrot bym obejrzał. Czas na egzamin. I tyle. Miał 3 okresy przygotowawcze…w tym sezonie Żaden trener inny tego nie miał. Niech pokaże czy coś potrafi. Szkoda ze nie gramy z legią,ale Raków i Pogon tez moga być.
Jeśli w następnych dwóch meczech nie dojdzie do katastrofy temat zmiany trenera jeszcze przed przerwą zimową, można odłożyć do szuflady. Nie wierzę że kolejne przygotowania Broma przed rundą wiosenną będą lepsze niż wszystkie poprzednie, zatem kto za niego. Po „dziwnym” odejściu Skorży obydwie strony pałają do siebie „szorstką przyjaźnią”, powrót do bliższej współpracy w ciągu paru następnych lat nierealny. Szulczek sam przyznał że jego zawodnicy nie wytrzymali presji 30 tys. kibiców na dużym stadionie, inni trenerzy potrafili sobie z tym poradzić. Jeszcze dużo pracy przed nim w innych klubach niż Warta zanim będzie gotowy poprowadzić Lecha. Pozostaje Papszun i tutaj pytaniem nie jest czy, tylko kiedy zostanie trenerem Kolejorza. Przerwa świateczna i możliwość nowych transferów wydają się dobrym czasem do takiej zmiany.
Oczywiście pozostaje jeszcze wiele pytań, co do kompetencji Papszuna, o których tu wszystko już napisano, ale gdyby takich nie było pewnie już by dla Lecha nie był dostępny. Uważam, że to jest najlepszy moment na ten eksperyment. Ale wiadomo, lepiej płacić Douglasowi, Sobiechowi i Gholizadehowi niż kolejny wydatek na Papszuna i nic z tego nie będzie. Uważam też, że Brom po Trnawie już się nie podniesie, niezależnie czy jest z niego dobry czy mocno średni trener.
Trnava dla Broma może być tym, czym była Arka dla Bjelicy.
Ale w którym momencie…?
Że wyp…my się na ostatniej prostej…?
Że potem było już tylko gorzej.
Hasłem Bromka jest „this is football eh?”
Osobiście jestem bardzo rozczarowany Bromem. Na samym początku miał faktycznie pod górkę, grając bez stoperów i z Rudko w bramce. Potem było lepiej. Do tego stopnia, że byłem skłonny uwierzyć w trenerski geniusz Holendra i wyczucie Rząsy. Następny sezon to spokojne przygotowanie do sezonu, z czasowym komfortem. Teraz miało być tylko lepiej. Trnava to gong, jaki dostałem jako małolat od kibica Pogoni z dyńki w przerwie meczu na 22 lipca (0:4). Od tegoż momentu nie wierzę w tego trenera. Wyniki, a raczej styl gry zdaje się potwierdzać moją niewiarę w lepsze jutro Lecha. Papszun jest na teraz, jutro będzie w jakimś Ilham Burum Alla Zahir za kwotę nie do wyjęcia.
Ja bym się nie zastanawiał..
smigol a to nie jest także jego hałem i mottem jest to: „I’m satisfied” 🙂
Niestety- cios zadany przez Trnawę to by bardzo ciężki nokaut. Taki że Lech „wylądował w szpitalu”. Kibic chciał dostać ekstra danie w postaci grupy LKonferencji, (bo taką miał informację przed przyjściem na imprezę) ,a dostanie na imprezie pyrki bez gziku wodę zamiast wódki. Czyli dostanie w zamian emocje PP i parcianą ligę ciągnącą się do maja 2024 r jak smród w gaciach.
I „wydarzenia” w rodzaju meczów „o życie” z Ległą . Ale to …. już było tyle razy że w obliczy fajnej rozrywki którą mógłby być udział w grupie LK to tak naprawdę będzie dla klubu jedynie „kolejny dzień w robocie”.A dla kiboli smętne podbijanie bębenka i „nawijanie makaronu na uszy” jaki to Lech „europejski”. Niestety… jak widać Lech nie jest na teraz „klubem europejskim”. A mając na horyzoncie sprzedaż Velde i Marchwińskiego… trzeba się po kibolsku po prostu bać !!!!!!!
Zupełnie inaczej by to wszystko wyglądało,.gdbh nie grając w europejskich pucharach Lech w lidze dominował rywala, tym bardziej gdy gra mecz na swoim stadionie. Dwa mecze po 4:0 i zaraz by kilka tysięcy kibiców więcej przyszło na Bułgarską. Z Bromem się na to nie zanosi aż do końca sezonu o ile zostanie na swoim stanowisku. My mamy aspirować do bycia europejskim klubem, a Papszun w europie pograł tylko w eliminacjach, chłop nie ma żadnego doświadczenia jak przygotować zespół na chociażby jesienne granie co trzy dni.
Niestety nie widać światełka w tunelu. 6 pkt jest ale piłkarsko to był „zakalec„ jakich dawno nie oglądałem!
Myśle, że coś tam będziemy dalej punktować ale o zmianę o 360st. nie wierzę! Tak samo jak w Papszuna.
Ja tam wierze tylko w zmiane o 720 stopni:)
@legat79- chyba myślałeś o kompletnym zwrocie w grze Lecha na plus więc… nie zmiana o 360 stopni a…. o 180 stopni !
Hehe No tak
Wybaczcie zmęczenie 🙂
I czekałem na odpowiedź od dnia w którym pojawiło się info o Papszunie i taką dzisiaj otrzymałem. Jeśli w Lechu byli niezadowoleni, że takie info się pojawiło, tzn. że ktoś tam rzeczywiście namawiał i cały ten news nie był wymysłem Olkowicza. A jeśli ktoś tam namawia to może dotrze w końcu do nich, że zmiana trenera jest konieczna, na Papszuna czy innego. Ktoś z otoczenia, a wydaje mi się, że jedyną osobą, która patrzy na to z boku, ale ma wpływ na Rutka jest Rutek. Jacek Rutkowski. On postawił na Skorżę, trenera z charakterem i puzzle składają się tak, że też on może namawiać na Papszuna. Ważne, że to info jest prawdziwe. A Brom niech czuje oddech na plecach. Bardzo dobrze, że to wypłynęło.
Znów mówimy o trenerach, piłkarzach, ten czy inny i DLACZEGO…?
A ja się spytam – a co Nas to właściwie wszystko obchodzi…?
Skoro mamy być jak klienci, których wymarzył sobie Złotousty i Exelencja to czym my się martwimy…?!
Mają grać i tyle…!
Jeśli ktoś nie spełnia swoich powinności to wynocha…!
Niestety – jesteśmy beznadziejnymi przypadkami i zadajemy pytania i szukamy odpowiedź…
… ja zadam pytanie – kto jest temu wszystkiemu winny…?!
Wielu odpowie, że Złotousty – bo kto ich wszystkich zatrudnia – ale ja sądzę, że nie do końca…
Winny jest Tom Drząs, który z Rutka zrobił sobie dojną krowę…
Jak tu podaje przekłady @tomek27 że Tom Drząs dostaje taki i taki budżet i musi się w tym obrócić albo nie Wiemy co ma wpisane w kontakcie….
To ja się pytam – a kto ten kontrakt podpisywał…?
Tom nie wiedział – ło matko jaki biedny – bo nie było go w Lechu wcześniej ..?
Uswiadomie TYLKO niektórych, że te cechy charakterologiczne mają przemożny wpływ na to jakich on nam piłkarzy wybiera – oni też w końcu TYLKO podpisują…
A nie potrafił się tak ogarnąć jak choćby Graf w Warcie, który za dużo mniejszą kasę robił dużo ciekawsze ruchy a przede wszystkim umiał dobierać piłkarzy CHARAKTEROLOGICZNE ..!
Zobaczcie co zrobił TERAZ….
Podziękowali sobie za współpracę ze Świerczewskim bo Graf uparł się na PORZADNEGO i drogiego NAPASTNIKA, który by pasował i spełniał wymagania, a teraz Raków kogo ma ..?
Grają praktycznie bez napastnika …
Napiszcie szczerze, czy Wy chcielibyście takich napastników jakich ma Raków…?
No właśnie…
Czyli miał odwagę cywilną i się umiał postawić…!
A Tom Drząs rozkłada ręce i się pyta – a co ja mogłem więcej zrobić
No więc ja odpowiadam – mógł się podać do dymisji, skoro
– jego wizje nie są realizowane
– skoro nie pozwalają mu kontraktować zawodników jakich powinien mieć Kolejorz
– skoro NIE PROWADZI całego pionu sportowego
– skoro nie bierze odpowiedzialności za wynik sportowy…
A jeśli brać pod uwagę, że i tak pieprzy swoją robotę z tego co ma to ja napiszę wprost
– cezurą było Mam K..wa Dość – gdy został DS
– cezurą będzie gdy on wreszcie odejdzie i uwolni nas kiboli a przede wszystkim klub i sprowadzanych grajków od swego wątpliwej proweniencji charakteru i od swej nieudacznosci…
Bo zadajcie Sobie pytanie
– kto będzie wybierał ewentualnego trenera po Bromie…?
– kto będzie wybierał ewentualnych nowych grajków…?
Kto nie potrafił walnąć pięścią w stół i powiedzieć – absolutnie nie GołyZadek…?
„Góra” nie ma charakteru a my Kibole oczekujemy charakteru od drużyny…?!
Bądźcie Realistami…
Czyli co? Ja rozumiem Twoje rozżalenie, Twoją niechęć do Rząsy. Nawet też ją podzielam. Ale jak kupowali Ishaka to było OK? Taki Raków bez napastników rozjeżdża tę naszą ligę. My MAMY wg mnie jakościowych grajków, ale kompletnie nie przygotowanych do sezonu.
A określenie Golihzadekha Gołym zadkiem to trochę na wyrost i jakby z forum innych klubów. Poczekajmy, zobaczymy.
A ja już zaczynam mieć dosyć nie chce mi się nawet oglądać meczów i komentować tu na forum. Jestem kibicem od ponad 40 lat ale takiego upokorzenia i zniechęcania do kibicowania i zainteresowania Lechem nie doznałem jeszcze nigdy. Obecnie zarządzający klubem, regularnie od 17 lat leją mnie po twarzy mokrą szmatą, być może przez swoją nieudolność naiwność i chęć prowadzenia klubu jak przedsiębiorstwa produkującego AGD.
Może za to co piszę mnie skrytykujecie ale ja już nie wierzę w żadną poprawę w tym klubie drogą ewolucji tu musi nastąpić rewolucja, to jest głęboka zmiana zarządzania tym klubem pod względem sportowym i mentalnym.
Czy to jest możliwe jeszcze z Rutkowskimi?
Być może tak, pod warunkiem, że oddadzą decyzyjność co do prowadzenia klubu sportowego profesjonalistom. Zatrudnią kompetentne i mające mentalność zwyciężania osoby zaczynajac od wice prezesa zarządzającego i dyrektora sportowego.
Najczęsciej piszecie o zmianie trenera i jestem za Papszunem ewentualnie.Ale my też po prostu mamy za mało piłkarzy którzy by dali pary tej naszej lokomotywce. A Kto został Marchewka i Velde.Oprócz nich nie mamy wartościowych skrzydłowych napastników!A kto na zmianę rozpacz,rozpacz….!A w obronie,pomocy kto na zmianę rozpacz, rozpacz.Dobranoc państwu tak mawiał Kobuszewski na koniec Bajki dla dorosłych…
Jeszcze mnie zastanawia jak my mieliśmy i kim grać na 3 fronty w tym sezonie?Hotic wypadł,Salomon SF nik nic nie wie ,Golizadek pewnie na Wielkanoc coś zagra…Klub mem pośmiewisko Polski,ignoranci,amatorzy…k…!
bronimy się przed Wartą, bronimy się przed Stalą. Raków nas zabije śmiechem. Nie mamy napastnika, kim grać i strzelać? Sobiech to nie piłkarz, to Jaś Fasola piłki, Szymczak to parodysta a Ishak bez formy po chorobie i nie wiadomo jak długo to potrwa. Velde musi popracować nad skutecznością, zajmie mu to kilka tygodni, o ile się przyłoży do pracy na treningu. Marchwiński dopiero zaczyna stawać się piłkarzem. Kto ma strzelać?
Wiesz tu włącza się „polska gdybologia”. Czyli coby było gdyby było. Bo przecież „na papierze” nie jest żle. Z tym że na papierze raczej w piłkę nożną się nie gra. A tzw „eksperci” uparcie lansują „Lecha papierowego który ma potencjał” zapominając, że synonimem słabości jest określenie „papierowy tygrys”… he he he.
A tak w ogóle to jest taka prawda, że w piłce nożnej nie ma trenerów „wiecznych” więc… nie patrząc na okoliczności przyrody…. zespół kuleje to prosta sprawa… zmienić trenera ! Coś mi Brom przypomina „przypadek Michniewicza”. Zrobił sukces i przerażony zorientował się że nie wie co dalej! Bo ten jego sukces i jego zaskoczył/i przerósł (piszę o LK – ćwierćfinale).
Przecież Papszun tutaj nie pasuje. Po pierwsze, Lech bazuje na akademii i ma ją ułożoną pod grę 4 obrońcami, a Papszun preferuje ustawienie z 3 obrońcami. Po drugie, Lech ma międzynarodową drużynę z szatnią w której dominuje język angielski, a Papszun po angielsku nie mówi. Po trzecie, w Lechu sporo do powiedzenia ma dyrektor sportowy, a Papszun musi mieć status boga. Po czwarte, Lech ma innych piłkarzy. Piłkarzy technicznych, zawsze jest u nas wielu reprezentantów krajów, piłkarzy z dużo większym ego. Taką szatnie prowadzi się inaczej i trener w typie wrzeszczącego tyrana niekoniecznie się w takim otoczeniu sprawadzi, o czym boleśnie przekonał się np Skorża za pierwszej kadencji. Nawet piłkarze Rakowa narzekali że praca z Papszunem jest na dłuższą metę nużąca, bo wymaga poświęcenia przez które brakuje zwyczajnej radości i przyjemności z wykonywanego zawodu. Najprościej mówiąc, Lech to nie Raków i niekoniecznie współpraca z szatnią by się układała. Zatrudnienie Papszuna to moim zdaniem byłby ryzykowny ruch.
A z Rumakiem coś tam może być na rzeczy. Niewykluczone że jest/będzie rozważana taka opcja, ale prędzej bardziej w roli tymczasowego trenera który po ewentualnym zwolnieniu Andrzeja miałby poprowadzić drużynę do końca rundy.
Wypluj te słowa z Rumakiem.
Jest jeden kandydat który był dwa razy ”1” na liście scoutingowej Lecha.
Marko Nikolić, który obecnie prowadzi klub z ZEA.
Jak Nawałkę zwolnili to Lech się odezwał do niego, sam trener był zainteresowany przejściem do Lecha, ale Videoton postawił zaporowe warunki odejścia.
Po odejściu Skorży, Lech od razu do niego się odezwał, ale był już po słowie z włoskim klubem.
Jednak wybór ostatecznie padł na kogoś innego.
I tutaj Lech niech trzyma rękę na pulsie w razie czego odnośnie tego trenera.
Problem jest taki że w Lechu wolą trzymać rękę w nocniku…
To, że Papszun sprawdził się w klubie bez wielkich tradycji nie oznacza, że w Lechu było by to samo. Właściciel Rakowa nie miał nic do stracenia i mógł oddać prowadzenie zespołu całkowicie w jego ręce. W Lechu taki manewr nie przejdzie, na dodatek nikt nie da trenerowi lat na budowę zespołu. Tym bardziej że zawodników, przynajmniej na papierze mamy wystarczająco dobrych, żeby rozbić na boisku Wartę czy Stal. Dotychczasowe wyniki broniły Broma, jednak to co prezentuje zespół w tym sezonie, upoważnia nas do postawienia tezy, że z tym panem za sterem nie osiągniemy już nic więcej. Nawet jeśli jakimś cudem uda się zdobyć majstra, to tak grając nie pokażemy się w Europie, a o to przecież w tej zabawie chodzi. Drużyna powinna w każdym sezonie notować jeśli nie progress to chociaż utrzymać poziom. Wtedy będą i kibice na stadionie i niezłej klasy gracze chętniej podpiszą kontrakt z Lechem. Kto po Bromie? Tego nie wiem ale raczej nie Papszun. Tak czy inaczej zmiana jest konieczna, by kolejne sezony nie dreptać w miejscu ani się nie cofać.
Lech to klub zaprzepaszczonych szans. I każdy kto kibicuje mu dłużej niż tydzień doskonale sobie zdaje z tego sprawę. Pisaliśmy to przed Mistrzostwem, pisaliśmy po. Pisaliśmy po LKE i piszemy teraz. I można obwiniać jednego czy drugiego członka zarządu, właściciela, nestora rodu. Tylko to przez kolejne lata nic nie wnosi. Mieliśmy wielkie szanse na wykopanie się z tego dołka. Co więcej takie przyjście Velde o poł roku „za wcześnie” pokazywały, że mentalnie i sportowo coś w Lechu się zmienia. Że zaczynamy myśleć krok do przodu. W Lechu już tak bywa, że jak jedno się uda to wszystko inne się dosłownie rozpadnie. Porażka z Trnawą to nie wypadek przy pracy, bo tak wyszło. To zachowawczość która przyświeca Lechowi od wielu lat. Tam gdzie powinniśmy być gotowi, tam wiecznie zaskakują nas kontuzje, dyskwalifikacje, brak formy. Gdyby kadra była ułożona prawidłowo, nie mielibyśmy z tym problemów, co więcej byłaby rywalizacja podnosząca wagę treningów. Tymczasem Ishak konkuruje z Sobiechem, Velde z nikim, Murawski czy Karlstrom w sumie z nikim bo KveKve to może 40 min by uciągnął. Dla Anderssona czy Pereiry nie udawajmy, że Czerwiński czy Douglas będą realną konkurencją. Na ten moment możemy mówić o realnej rywalizacji na środku obrony, bramce, i optymizmie, że Ba Loua jeszcze odpali. Przywiązujemy się do słabych nazwisk zamiast rotować budując na fundamentach. Problemów jest tak wiele, że ciężko to aż wszystko opisać, a dam sobie rękę uciąć, że w klubie panuje delikatny optymizm. Tymczasem, czego nawet najwięksi optymiści nie zakładają po zdobyciu MP znowu nastąpi krach. Dlaczego? Bo ta kadra powinna być budowana tu i teraz. A my dalej ciągniemy to KveKve czy Sobiechem. Nie ma wiary w sukcesy w klubie, więc te mogą być tylko tymczasowe, krótkotrwałe lub fartowne.
Pomimo ostatniej poprawy wyników i dwóch zwycięstw z rzędu nie widać, żeby Lech zmierzał w dobrym kierunku. Zwycięstwa z Wartą i Stalą były wymęczone i musieliśmy się natrudzić, żeby dowieźć je do końca. Rywale też mieli swoje sytuacje i mogli te spotkania wygrać. Cieszy poprawa wyników, lepiej wyglądamy pod względem fizycznym, kilku piłkarzy daje radę i jest w dobrej lub niezłej formie. Ale to wszystko. Wiele rzeczy wymaga poprawy. Dużo już zostało tutaj powiedziane, więc nie chce kolejny raz do tego wracać. Zwróciłbym uwagę tylko na pewną kwestię. Trener popełnia błędy i ponosi odpowiedzialność za słabe wyniki w tym sezonie. Dużo można Bromowi zarzucić i jest za co krytykować. Ale nie tylko on jest tutaj winny, ale również klub i piłkarze. Niby można było pochwalić zarząd i Rząsę za transfery, że w miarę szybko przed startem sezonu dokonali wzmocnień i prawie domknęli kadrę na ten sezon. No właśnie, kluczowe słowo – prawie. Bo jak się okazuje, to mamy braki w kadrze, która niby jest szeroka, ale brakuje w niej jakości, zwłaszcza na ławce rezerwowych wśród zmienników. Andersson nie radzi sobie na lewej obronie, ale jego moglibyśmy potraktować jako środkowego pomocnika i tam go wystawiać, bo tam mógłby się sprawdzić, mając już na tej pozycji pewne doświadczenie. Ale potrzebujemy lewego obrońcy, bo Szwed nie radzi sobie na tej pozycji, a Barry już ma swoje lata i też nas tam nie zbawi. I tutaj klub popełnił błąd, bo można było kupić lewego obrońcę. Druga kwestia to środek pomocy, gdzie brakuje jednego piłkarza do rywalizacji. Kvekveskiri od początku sezonu jest kontuzjowany i ma problemy ze zdrowiem, więc zostajemy z dwójką Karlstrom-Murawski. To mało, za mało jak na taki klub, jak Lech. Sousa, Marchwiński czy nawet Czerwiński mogą zagrać w środku pola, ale to jest łatanie dziur w składzie. Rozwiązaniem mogło by być wspomniane wyżej przesunięcie na tą pozycję Anderssona i to mogło by się udać, ale wtedy niestety mamy lukę na lewej obronie. To niestety tylko pokazuje, że klub się tutaj nie popisał. Brakuje też ofensywnego pomocnika do rywalizacji, bo Sousa gra tam rzadko, Marchwiński znaczniej lepiej gra jako napastnik, a Amaral odszedł z klubu. Przydałby się tutaj jeszcze jeden zawodnik. Ale na to wszystko klub miał czas od połowy lipca i nie zrobił przez 1,5 miesiąca nic, żeby jeszcze bardziej zespół wzmocnić. I za to należy się mocna krytyka. Bo teraz brak dalszych transferów ma pewien wpływ na kadrę Lecha i też po części na wyniki. W kwestii transferów moim skromnym zdaniem dało się zrobić więcej.
Jednak winnymi wyników w tym sezonie są także piłkarze. Już nie chodzi o trenera, taktykę, system gry. Można grać słabo, ale trzeba na boisku walczyć, a nie grać na stojąco. Trzeba wyjść na boisko z odpowiednim nastawieniem, trzeba mieć motywację, ambicję, walczyć na boisku, pokazać zaangażowanie. A tego w Lechu nie ma. I tak nie jest już pierwszy raz, bo przy każdym wcześniejszym trenerze pod koniec jego pracy w Lechu było tak samo. Potem magicznie w pierwszym spotkaniu pod wodzą nowego trenera nagle piłkarzom Lecha chce się grać i potrafią zagrać lepiej, z zaangażowaniem. Przypadek? W Lechu powinni grać piłkarze ambitni, głodni gry, sukcesów, piłkarze z charakterem, którzy będą walczyć od początku do końca spotkania. Którzy braki w umiejętnościach będą nadrabiać walką, zaangażowaniem. Tak właśnie grają piłkarze z klubów biedniejszych, którzy pomimo mniejszego budżetu, pomimo różnych problemów, innych celów, dają z siebie wszystko w trakcie meczów. W Lechu tego często nie widać i jest to też przyczyna słabych wyników nie tylko w tym sezonie. Można grać słabo, ale trzeba przynajmniej walczyć, próbować. Nie liczyć, że mecz sam się wygra.
Ogólnie Lech nie zmierza w dobrym kierunku i bardzo prawdopodobne jest zwolnienie Broma i zatrudnienie nowego trenera. Tylko pytanie kiedy to zrobić i kto go zastąpi? Papszun? Może jakiś inny polski trener? A może ktoś z zagranicy? Niezależnie od tego, kto to będzie, oby sobie w Lechu poradził i tchnął w drużynę nowego ducha. Chociaż przy obecnym zarządzie i właścicielu nikt nie będzie miał lekko i tutaj może problem. Bo dopóki klub nie nastawi się na sukcesy sportowe, to trofea i sukcesy będą raz na parę lat. Mogło się wydawać, że po ostatnich dwóch sezonach wszystko idzie w dobrą stronę. Ale teraz wróciliśmy do tego, co było wcześniej. Chyba jednak obecny zarząd i właściciel nigdy się nie zmienią i bardziej będzie im zależeć na sprzedaży wychowanków niż na trofeach. Chciałbym się tutaj mylić, ale niestety na to wygląda. Cała nadzieja więc w trenerze i piłkarzach, że przynajmniej im będzie się chciało grać o coś więcej niż tylko o podium i finał pucharu krajowego.
Taka drużyna głodna sukcesów to była za Łazarka.
Marketing w Lechu leży totalnie.
Jest to tylko przypomnienie o meczu,i niewiele więcej.
To trzeba działać trochę na emocjach kibiców, pobudzić, zachęcić do pojawienia się na meczu.
Po Trnavie cały optymizm wokół Lecha jakby znikł.
Sam po sobie mogę powiedzieć,że miałem wrażenie jakby Lech w piłkę dłuższy czas nie grał.
Widząc to jak zespół grał nie czekałem jakoś szczególnie na mecze ze Śląskiem czy Górnikiem,nawet wynikami nie byłem zaskoczony.
Tygodnie mijają a Lech jest w tym samym miejscu co na początku sezonu,wielu zawodników jest bez formy,do tego wszystkiego dochodzą cały czas jakieś kontuzje.
Nie jestem optymistą przed meczem z Rakowem i Pogonią,bo nie ma ku temu podstaw.
Z Rakowem Lech przegrał 4 z ostatnich 5 spotkań u siebie.
Cała nadzieja w Velde,i Marchwińskim, jeszcze może Pereira,oby był do gry.
Jestem zawiedziony nie tylko grą Lecha,ale i indywidualną podstawą wielu zawodników.
W końcu Lech zacznie grać,musi,tylko nie wiem kiedy.
Ja jeszcze parę zdań o kwestiach marektingowo-medialnych. Pod tym względem w Lechu panuje wiocha i buractwo. Rzecznik Henszel to typ skrajnie niekompetentny, małostkowy i… chamski nawet. Klub nie potrafi zadbać o kibiców, nie jest w stanie wzniecić zainteresowania sprawami Kolejorza. Ta „polityka” marketingowa przypomina działania półmózgów z jakiejś prowincjonalnej remizy… Pominąłem tu sprawy sportowe, o których inni piszą szeroko
W drużynie brakuje ducha wałki.
Brakuje charakteru , głodu wygrywania.
Piłkarze osiedli na laurach po dobrych wynikach w lidze konferencji w poprzednim sezonie.
Owszem były błędy w przygotowaniach. Na pewno.
Duża część winy spada na trenera.
Ale część winy leży po stronie piłkarzy. Może i trener obecny nie umie w nich wyzwolić tego ducha, charakteru?
Liczyłem, że duże znaczenie będzie miało nabyte w poprzedniej rundzie doświadczenie .
Jednak to za mało. Cześć zawodników w ostatnim okresie przedłużyło kontrakty na lepszych warunkach i jakby to ich zadowoliło.
Brak pazerności na zwycięstwa.
Myślę , że brak też świeżej młodej krwi w zespole. Młodych wychowanków głodnych sukcesów.
Tak jak niedawno Jóźwiak, Moder, Kamiński, Skoraś.
Brak dopływu młodych, ambitnych.
W ogóle brak Polaków w składzie.
To też ma wpływ na zespół.
Samymi umiejętnościami bez walki ligi nie wygramy. Owszem pokonamy Wartę, Stał ale już Rakowa i Legii nie.
Walczy na pewno Murawski, również Velde, Marchwiński, Pereira, nawet Szymczak mimo braku formy na boisku nie odpuszcza.
Ale to za mało. Mrozek nie ma charakteru takiego jak Bednarek, ale dobrze dajmy mu szansę jest młody, może się wyrobi.
Może i Karlstrom wróci do dawnego poziomu.
Ale nie ma już Salamona, lidera obrony.
Nie ma dawnego kapitana Ishaka, bo teraz to jego cień.
Oni to pchali do przodu.
Oni i nasi młodzi Kamyk , Skóra.
Nie wiem czy Brom to pouklada na nowo.
Dużo będziemy wiedzieć po najbliższych 3 meczach przed przerwą. Dla mnie plan minimum to 7 pkt, jeśli mamy grać o mistrza.
Według mnie zarząd już rozgląda się za nowym trenerem.
Jeśli teraz Kolejorz się wysypie w tych meczach nie ma już na co czekać.
Ale życzę żeby lokomotywa odpaliła i żeby wyniki nadeszły!
Niby punkty się zgadzają ,ale patrząc na to ile i jak grają nasi najgroźniejsi rywale to jesteśmy w lesie.To niestety jest Lech Poznań ,klub gdzie kibice mają aspiracje do tego żeby co roku realnie bić się o MP i grać w grupie pucharów,władze klubu niekoniecznie. Jak sięgam pamięcią, od kiedy jestem kibicem a już ładnych parę lat minęło zawsze w tym klubie czegoś brakowało .Jak byli napastnicy do których mamy szczęście to znów obrona szwankowała ,jak środek był kreatywny to znów skrzydłowych brakowało. Jak drużyną była w miarę to znów trener z łapanki.I pytam się kogo jest to wina niestety naszym szczęściem i jednocześnie nieszczęściem jest właściciel. O ile klub po wielu latach perturbacji jest w miarę stabilny finansowo, o ile co roku gdzie jesteśmy w czubie o tyle to nie jest to czego oczekujemy. Może i się powtarzam bo co roku jest to samo,ale w tym sezonie gdy już się wszystkim wydawało że tym razem będzie krok do przodu to po dwóch w miarę udanych sezonach zanosi się na klapę .Co jest z tym klubem nie tak że cyklicznie coś musi się wysypać i dochodzę do wniosku że tylko i wyłącznie właściciel który inaczej widzi prowadzenie klubu sportowego ,gdzie cel sportowy jest niekoniecznie na pierwszym miejscu. Właściciel nie ufa nikomu i sam musi mieć pieczę nad wszystkim,otacza się ludźmi którzy mu przytakują i najgorsze jest to że nikt nie wyciąga konsekwencji .Kółko wzajemnej adoracji, poklepywania się po plecach i marnowania rok po roku potencjału kibicowskiego który drzemie w tym rejonie. Ktoś powie że to jego klub więc mu wolno a ja się z tym nie zgadzam ten klub istniał wcześniej i będzie jeszcze jak odejdą obecni właściciele ,bo ten klub to my i nie mogę patrzeć spokojnie na ten stan rzeczy. Ten sezon i ta porażka pucharowa jest apogeum mojej wytrzymałości,i sądzę że nie tylko mojej.Niby oglądałem ostatnie mecze i te przegrane i te ostatnie wygrane ale bez pasji ,bez życia i wiary że coś będzie lepiej.Widząc i trenera jak i zawodników im tej wiary też chyba brakuje,bo potencjał jest .Eksperymentalne przygotowania do sezonu i słaba gra idą z sobą w parze, a konsekwencją było odpadnięcie z pucharów I wszystko się posypało jak domek z kart .Przecież dyrektor sportowy jak i zarząd mysieli wiedzieć i dać przyzwolenie na taki stan ,na przedłużone urlopy na indywidualne rozpiski treningów. Efekty widzimy ,teraz dwa decydujące mecze które dadzą nam odpowiedź na pytanie czy jest jeszcze co ratować w tym sezonie,czy może czas podjąć męskie decyzję. Z drugiej strony patrząc może dla władz ten rok nie będzie uznany za stracony wszak rośnie kolejny piłkarz i uznawany od dawna za wielki talent wychowanek który za chwilę będzie sprzedany.Klub będzie dalej funkcjonował jak funkcjonuje a nam zostaną marzenia o wielkim Lechu który może kiedyś zagra w Lidze Mistrzów.
Napisałeś całą prawdę o Lechu – potwierdzasz moje dawne stwierdzenie –
Lech jest feudalnym klubem.
Jest tylko jeden pan i są bezrozumni wasale.
Zacytuję Twoje słowa – „Właściciel nie ufa nikomu”
Tylko UPADEK Rutków może zmienić ten klub!
Dzięki i dodam jeszcze że jedyny trener który zdobywał MP w obecnych czasach to Maciej Skorża, ,tylko on umiał i mógł się przeciwstawić młodemu paniczowi ,z tym że był to trener Jacka Rutkowskiego, pewnie to pozwalało mu na więcej.
„John van den Brom ma słabych analityków albo sam jest średni z taktyki. To drugie jest bardziej prawdopodobne.” mam wrażenie, że nie tylko ma bardzo słabych analityków, ale oba te elementy kuleją i to mocno podobnie jak system przygotowań do konkretnej rundy. Warto obalić w końcu ten mit, że Lech świetnie sobie radził w obu rozgrywkach poprzedniego sezonu, kiedy niestety ale wielu osobom przysłoniło to ogólny wygląd tego co ma do zaoferowania pod w/w względami, a nie wygląda to zbyt dobrze wręcz jest coraz gorzej i to pomimo dwóch ostatnich zwycięstw derbowego z Wartą czy ostatnie spotkanie Stalą, gdzie przez blisko 35 minut nie oddał strzału na tle drużyny, która po raz kolejny została skręcona na zasadzie last minute, a jednak do pewnego momentu Lech był zwyczajnie słaby. Końcówka poprzedniego sezonu dobitnie to pokazała, kiedy Lech wygrał 4 ostatnie mecze, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie był obciążony grą w środku tygodnia ze względu na europejskie puchary. Nie wiem mam wrażenie, że największym aktualnie problemem Lecha nie są wcale wynikiem braków w kondycji tylko motywacji czy nawet determinacji, która na tle rywali jest i to chyba jest właściwa diagnoza tego jak to wygląda. Pisząc prościej na ten moment wydaje się tak jakby Lech wrócił do poziomu sprzed majstra i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej bo nie jest i tutaj nasuwa się pytania na jak długo ta stagnacja bo to jest właściwe określenie w jakiej klub się aktualnie znajduje. Generalnie na ten moment nie mam podstaw do optymizmu ba nawet odechciewa się człowiekowi pisać, ale jak widzę po komentarz to nie tylko ja zaczynam mieć takie podejście. W zasadzie ogólnie panowanie rutka w Lechu można określić jednym: chimeryczność tzn raz Lech zdobywa trofea jak w 2010, 2015 czy w 2022 oraz gra rewelacyjnie w europejskich pucharach, żeby następnie popaść w marazm, przeciętność oraz zaliczać wtopy z kompromitacjami włącznie i jak widać tego typu cykle w Lechu lubią się niestety powtarzać…zbyt często.
Lech to niestety przykład tego jak nie należy zarządzać klubem sportowym. Widać w tym projekcie po prostu dyletentstwo. Owszem, klub ma „głośne” na skalę oczywiście naszej wkstraklapy nazwiska, wydał w tym sezonie dużo na zakupy, ma wspaniały stadion, rzeszę wiernych kibiców, olbrzymi potencjał medialny (obecnie zmarnowany), trenera z zagranicy z dość znanym nazwiskiem, pracowników z przeszłością w kadrze i wydawałoby się dobrymi kontaktami, akademię donszkolenia mlodych, dobre obiekty i zaplecze medyczne a na końcu i tak wychodzi jedno wielkie nic. Jak dla mnie to wynik tego, że jest to zlepek różnych „idei” a nie wynik przemyślanej strategii. Tu wychodzi zarządzanie z fabryki pralek – w tym sezonie modne są różowe pralki więc i my malujemy na różowo – co z tego, że nie mamy tej farby, kupimy jakąś drogą a potem się okaże, że „to je amelinium i tego się nie pomaluje”. Brakuje kogoś kto miałby pomysł na Lecha ale Lecha od początku do końca. Od dziś gdy celem jest MP. Ale to MP nie ma być celem samym w sobie a jedynie etapem – dziś MP, jutro faza grupowa LM (tak LM a nie inne puchary pocieszenia) a za powiedzmy 5lat absolutna dominacja w lidze i regularna gra w LM. I nikt mi nie powie, że to nierealne – realne ale wymaga kinsekwencji i wiedzy. Doboru zawodników, trenera, sztabu itp do pewnej koncepcji a nie tylko do „ładnego wygladu” i uspokojenia na kilka tygodni wrzenia wśród kibiców. Na koniec napiszę coś co chyba się tu nie spodoba ale ja jestem za tym by Tulipan został nawet do końca sezonu – szukanie trenera na siłę i sama „zmiana dla zmiany” nic nie da. Lepiej nawet zmarnować ten sezon (bo nikt go nie uratuje) ale w następnym zacząć iść w jasno wyznaczonym kierunku z kimś u steru, kto gwarantuje zwycięstwo. Tylko czy Lech potrafi kogoś takiego pozyskać i przebudować mentalność klubu? Czy przestaniemy się cieszyć z 3go miejsca w lidze lub ćwierćfinału pucharu 3ciej kategorii a zaczniemy pytać „a czemu nie MP i nie zwycięstwo w LM”?
O ile w tamtym sezonie trenera mogła jeszcze tłumaczyć jakoś sytuacja w której do klubu przychodził, i że niemal w biegu musiał godzić ligę i eliminację i klecić drużynę, to już w tym niestety nie ma w zasadzie żadnego wytłumaczenia.
Tym bardziej że niestety należy popatrzeć na taką Legie, która nie dość, że na razie w eliminacjach i pucharach wygląda dobrze, to w lidze ma pozycję lidera. Czyli godzi póki co jedno z drugim, i głupich punktów w zasadzie nie traci.
Lech nawet jeśli dziś wygra, będzie ciągle za a nie przed liderem – którym chwilowo jest Legia. A przecież jesień w tym sezonie jest praktycznie kluczowa żeby wybudować jakąkolwiek przewagę na najgroźniejszymi rywalami do tytułu, którzy muszą jeszcze grać w pucharach. A kto wie, czy jeden z nich nie będzie musiał jeszcze przynajmniej jednego dwumeczu rozegrać na wiosnę. Więc będzie miał dodatkowe obciążenia.