Pięć szybkich wniosków: Lech – Raków 4:1
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

Najlepsza pierwsza połowa w tym sezonie
Lech nie mógł gorzej rozpocząć tego meczu. Po złym podaniu a później po dośrodkowaniu w stylu Rakowa stracił gola już w 2 minucie, który już na starcie zmusił poznaniaków do odrabiania strat. Ten gol nie padłby, gdyby lechici po stracie piłki byli bliżej rywala, więcej na lewej obronie mógł zrobić Michał Gurgul, po drugiej stronie lepiej w defensywie powinien interweniować Alan Czerwiński. Przy stanie 0:1 poznaniacy nie mieli nic do stracenia. Od razu rzucili się do ataku, po zmarnowaniu okazji przez Filipa Marchwińskiego szybko umieli strzelić gola na 1:1 i być może szybka, wyrównująca bramka była kluczem do dalszej, bardzo dobrej postawy. Kibice widząc Lecha mogli przecierać oczy ze zdumienia. Lech w końcu stanowił drużynę, która wie co ma grać, był zespołem zdeterminowanym, grającym bardzo szybko, wszyscy oglądaliśmy spotkanie, które trochę przypomniało najlepsze mecze z zeszłorocznej edycji europejskich pucharów. W 25 minucie Kolejorz wyszedł na prowadzenie, w 33 minucie powinien prowadzić nawet 3:1. W pierwszej połowie poznaniacy grali koncertowo, kleiła się gra w ofensywie, każdy wiedział, co ma robić na boisku, świetnie funkcjonował pressing, było dużo celnych podań, tym razem Lech bardzo szybko potrafił przechodzić z obrony do ataku notując zdecydowanie najlepsze 45 minut w sezonie 2023/2024. Lech Poznań wyglądał zupełnie inaczej niż np. w meczach z Wartą Poznań czy ze Stalą Mielec, w ciągu ostatnich 5 dni wszystko zmieniło się o 180 stopni, w pierwszej odsłonie z Rakowem Częstochowa oglądaliśmy zupełnie inny zespół niż przez większą część pierwszej połowy ze Stalą Mielec.
Podobna druga połowa
Druga połowa meczu z Rakowem Częstochowa nie była podobna do pierwszej. Była podobna do połów, jakie Lech Poznań rozgrywał ostatnio przeciwko Stali Mielec i Warcie Poznań. Kolejorz grał wolniej, zachowawczo, nastawił się na kontrolę boiskowych wydarzeń, przestał prowadzić atak pozycyjny, nie grał już z taką werwą, jak w pierwszych 45 minutach. Gra po zmianie stron wyglądała przeciętnie, ale z drugiej strony Raków Częstochowa również nic nie pokazywał nie umiejąc przebić się przez naszą defensywę. Poza jedną główką pewnie wyłapaną przez Bartosza Mrozka rywal nie zademonstrował w ofensywie zupełnie nic, wreszcie Lech grający z kontry był skuteczny i po indywidualnym rajdzie Kristoffera Velde w 72 minucie zakończył emocje w tym spotkaniu. Plan na drugą połowę tym razem wypalił w 100%. Wolniejsza, ekonomiczna gra dała efekt, Lech po bardzo dynamicznej pierwszej odsłonie z upływem meczu mocno zwolnił, ale dopiął swego i po 72 minutach był już naprawdę bliski wygranej. Trenera Johna van den Broma tym razem można pochwalić za zmiany, bardzo dobrą decyzją było zdjęcie z boiska aktywnego, dużo biegającego Afonso Sousy i danie za niego Filipa Szymczaka, który umiał przetrzymać piłkę. Nie można również zapomnieć o Adrielu Ba Loua, Iworyjczyk wszedł typowo na kontry dobijając na końcu przeciwnika golem na 4:1.
Zasłużona wygrana
Lech Poznań rozegrał różne połowy, jednak był dużo lepszy od Rakowa Częstochowa zwyciężając jak najbardziej zasłużenie. Kolejorz potrafił odrobić straty 2 raz w ciągu paru dni, rozegrał wczoraj najlepsze spotkanie w sezonie 2023/2024 ogrywając w bardzo dobrym stylu kogoś konkretnego. Można mówić o osłabieniach w Rakowie, ale Lech też nie zagrał w najmocniejszym składzie, zestawienie z Joelem Pereirą na prawej pomocy czy z Michałem Gurgulem na lewej obronie można uznać za duży eksperyment, który w czwartek wypalił. W pierwszej odsłonie lechici grali wręcz koncertowo, mogła podobać się ich dynamiczna gra, duża determinacja, jaką pokazywali od momentu utraty gola, skuteczny pressing czy umiejętność bardzo szybkiego przechodzenia z obrony do ataku. Najważniejsze statystyki takie jak posiadanie piłki (55% do 45%) czy liczba strzałów (12/6 do 7/2) najlepiej pokazują, kto był lepszy i kto zasłużył na zwycięstwo. Dodatkowo poznaniacy dobrze wyglądali pod względem przygotowania fizycznego, zaliczyli 16 odbiorów, wykonali 92 sprinty oraz przebiegli prawie 115 kilometrów.
W końcu, w końcu progres
W końcu, w końcu Lech Poznań zanotował progres. Pokazał wczoraj, że ostatnie dwa zwycięstwa nie były przypadkiem i serio trzeba go traktować. Lech Poznań udowodnił bycie poważnym kandydatem do tytułu Mistrza Polski, wreszcie do suchego wyniku dorzucił porywającą grę, na którą wszyscy kibice Kolejorza czekali od wielu, wielu tygodni. Mistrz Polski poległ przy Bułgarskiej, dostał lekcję futbolu, zebrał solidne baty spadając w tabeli za Lecha Poznań, który po triumfie 4:1 wskoczył na 3. miejsce. Dzięki takim wygranym cała Lechowa społeczność może złapać teraz trochę więcej entuzjazmu i nadziei, Lech pokazał, że umie wygrywać z najlepszymi po bardzo dobrej grze, a także potrafił (chyba?) wyjść z dołka, w jakim znajdował się właściwie od letnich sparingów. W Lechu Poznań drgnęły wyniki, drgnęła gra, takimi meczami, jak z Rakowem Częstochowa zespół Kolejorza próbuje zatrzeć Spartaka Trnava i tylko w ten sposób, jak w czwartek da się to zrobić skutecznie.
Nie zepsuć tego
Lech Poznań mentalnie ostatnio dużo zyskał. Sportowo? Indywidualnie jest mocny, lecz drużynowo niekoniecznie. Chodzi oczywiście o sytuację kadrową, która nie wygląda dobrze, Filip Dagerstal w niedzielę na pewno nie zagra, świetnie wyglądający wczoraj Jesper Karlstrom złapał głupią żółtą kartkę i w Szczecinie także nie wystąpi. Na dodatek w czwartek wciąż nieobecni byli Nika Kvekveskiri i Mikael Ishak, dopiero dziś okaże się, czy kolejni piłkarze nie mają mikro-urazów. Przed Lechem są teraz 2 dni na regenerację i w niedzielę po 17:30 mecz w Szczecinie z Pogonią, którą będzie wspierał komplet widzów. Będzie to bardzo trudne spotkanie, „Portowcy” mają dobę więcej na regenerację, mają co udowadniać a mecze z Lechem Poznań to dla rywala najważniejsze pojedynki w sezonie. Lecha Poznań już pojutrze czeka bardzo trudna przerwa z bardzo zdeterminowanym rywalem, którego trzeba pokonać, aby nie zejść z drogi, jaką obrało się dzięki trzem zwycięstwom z rzędu. Lech Poznań wygrywając trzy razy z rzędu nic nie zdobył, nadal nie jest na tym miejscu, na którym powinien być, dlatego tak ważne będzie kontynuowanie passy w Szczecinie i pokonanie Pogoni, której w zeszłym sezonie nie udało nam się ograć.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Nie zgodzę się że z Mielcem było tragicznie a z Rakowem super. Z Mielcem Lech (gdyby nie beznadziejne pudła w super sytuacjach) powinien wygrać 5-1( strzelał 14 razy 5 celnie).
Z Rakowem często było za dużo chaosu i niecelnych zagrań, a tak „pozycyjny” był rozgrywany na stojąco. A akcje takie jak ta fajna choć zmarnowana przez Marchwińskiego z 5 minuty 16 sekundy meczu = Murawski-Sousa ( z pierwszej piły w uliczkę)- Marchwiński to był wyjątek. Gra z przodu opierała się głównie na udanych dryblingach Velde i super graniu Murawskiego oraz całkowitej niemocy Rakowa w ataku , grającego niezgorzej w polu. A także o wiele lepszej skuteczności niż z Mielcem = dzisiaj -12 strzałów i 6 strzałów celnych ( czyli nie tak wiele) i z tego aż 4 bramki !
Lech nadal nie pokazał że potrafi sobie radzić z autobusem, choć poprzednie dwa mecze wlały trochę optymizmu. Natomiast jeśli ktoś chciałby grać przeciw Lechowi otwartą piłkę, to nie daję temu komuś większych szans. Jedynie Legia mogłaby nam zagrozić
Lech jest zespołem zbudowanym na puchary europejskie i ta trauma po Trnavie trwała długo. Przypominam, że Lech wygrał na początku chyba z pięć pierwszych meczów. Na szczęście widać też przebłyski powrotu energii do zespołu. To drugi powód do optymizmu.
Ja mam tylko jeden wniosek: Lech potrzebował dokładnie takiego meczu żeby wszyscy ocknęli się z letargu po Trnawie
1. Można nie grać „Piłki na Pereire” i w końcu jakoś to wyglądało
2. Można biegać
3. Można walczyć zamiast obserwować
4. Można nie stać i jednak zakładać pressing
5. Można nie cofać sie we własne pole karne by bronić wyniku 2:1
Albo wszyscy grają źle i to seriami albo wszyscy dobrz co jasno pokazuje że nie forma jest problemem bo nie da się nagle sprawić aby 14 piłkarzy wyglądających jak cienie, nagle załapało formę. To tak nie działa.
Dlaczego dopiero teraz można a przez 7 meczów nie było można ?
Też jestem tego zdania co Bart. Lech potrzebował tego meczu. Ale nie tylko drużyna, ale także kibice i cała otoczka medialna. Jeśli teraz wygramy z Pogonią wszyscy uwierzą, że ten Mistrz Polski jest jeszcze możliwy. Wyrwaliśmy się z długiego snu, który ja nazywam marazmem. Powoli przestawaliśmy się emocjonować grą bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na kolejny sezon przejściowy. Teraz jest szansa! Ale pamiętajmy, że to Lech. Tu wszystko może się wydarzyć. Po Villareal przyszedł Radomiak. Po Rakowie może przyjść Pogoń.
To chyba pierwszy mecz w którym Rywal nie starał się murować bramki. I to może nas nieco zmylić. Takich spotkań będzie w tym sezonie mniej niż więcej. Mówi nam jednak jedną bardzo ważną zasadę. Jeśli masz siłę żeby pressować i robisz to dobrze, to przeciwnik się pogubi nie raz, a kilka. Wczoraj widzieliśmy to dobitnie. „Wielki” Raków, tak wychwalany przez wszystkich dziennikarzy, za organizację gry za to i tamto. A jak tylko go przycisnąć to nagle Rundić sam oddaje piłkę Murawskiemu. I trzeba to podkreślić. Lech mógł wygrać wyżej. Wczoraj to my narzuciliśmy to jak będzie wyglądał ten mecz. Nie było załamania kolejnym gongiem. Ten zespół ma mental. Szkoda tylko, że używa go głównie na mocniejszego rywala.
Niesamowicie rozwinął się Velde i Marchwiński. Choć ten pierwszy dalej robi wszystko nieco zbyt wolno, to i tak w Ekstraklasie to wystarcza. Jeden zwód, obrońca i bramkarz zgubieni. Do tego dynamika. I to przyjęcie długiej piłki w stylu którego Lewandowski z najlepszych czasów by się nie powstydził. No i Marchwiński, który po latach wyganiania z klubu przez kibiców zamyka wszystkim „mordy”. Zastawia się, odbiera, strzela z niewygodnych pozycji i ma zimną krew w sytuacjach bramkowych. Wczoraj zarzucono mu, że źle podał do Pereiry w stytuacji sam na sam. Ja uważam, że sam dostał beznadziejną piłkę nad kolano. Bo gdyby szła po ziemi, to wystarczyło dołożyć nogę do pustej. Kwestia murawy?
Kadra Lecha. Wygląda jak koszulka po starczym bracie, tam gdzieś upaćkana i już nie do doprania, wyciągnięta i połatana od środka żeby nie było widać.
Na papierze to na prawdę nie wygląda dobrze. A z meczu na mecz tracimy kolejnych piłkarzy podstawowej jedenastki. Nie winię tu jak co poniektórzy przygotowania fizycznego. Wczoraj pokazaliśmy, że intensywność była. Mamy pecha. Tego inaczej się wytłumaczyć nie da. Salamon, Pereira, Ishak, Dargestal. Wykluczenia których nie spotkasz w każdym sezonie.
Do tego mając dwóch piłkarzy na lewą obronę gramy Gurgulem. I wczoraj na szybko napisałem, że wypadł słabo, ale z potencjałem. Tak, to nie jest jeszcze piłkarz na Ekstraklasę. W Ataku czy na skrzydle piłkarz jest w stanie ukryć wiele mankamentów, jest w stanie przejść obok meczu bez konsekwencji. W obronie nie ma tyle czasu na naukę błędów. Tu błąd kosztuje trzy punkty, odpadnięcie z pucharów czy utratę trofeum. Z drugiej strony miał wczoraj jedno czy dwa zagrania które pokazały potencjał. Zabrał się z piłką, zgubił presującego rywala i oddał akurat do tyłu. Bramka oczywiście podbije noty. Tak jest zawsze. Ale trzeba patrzeć szerzej. Taka bramka zdarzy się raz może dwa w sezonie. Natomiast to jak się ustawia, ile daje do przodu, jak kryje. To są podstawy za które trzeba go oceniać tu i teraz. Bo mówią nam o przydatności w następnych meczach. Wierzę, że Brom wybrał sobię nowego pupila do „stworzenia” bo pokazał, że potrafi. Wolałbym jednak by póki co grać nieco pewniejszym Anderssonem a skupić się na rozwijaniu Szymczaka. Bo ten był już o krok od solidnej gry. Szczególnie w obliczu kontuzji Ishaka. Bo Marchwiński też ostatnio meczu nie dokończył. I nie chcę nawet mówić co by się działo jakbyśmy mieli kończyć sezon Sobiechem.
„Na papierze to na prawdę nie wygląda dobrze. A z meczu na mecz tracimy kolejnych piłkarzy podstawowej jedenastki.”
W Lechu jest raczej podstawowa dwudziestka, więc strata kilku piłkarzy nie powinna spowodować znaczącego osłabienia zespołu, zwłaszcza na ligę i zwłaszcza przy graniu tylko w lidze. I ten mecz pokazał, że nie powoduje. Nadal jest kim wyjść na Raków i nadal na ławce są jakościowi zawodnicy.
Może i ligę jakoś objadą, ale więcej kontuzji i może zrobić się nieciekawie. A przypomnijmy sobie, że to miało wystarczyć na trzy fronty.
Sosabowski: popatrz na Raków. Tych co zdobyli mistrza, solidnie przebrał, odpalił z 10, ściągnął z 15 zawodników, głównie przeciętniaków ale nie tylko, i nie ma kim grać.
20 zawodników gotowych na pierwszy skład to jest już w zasadzie górny limit. Nie można mieć 25 zawodników pokroju Pereiry czy nawet Czerwińskiego (z tego sezonu), bo 1/4 z nich będzie na trybunach nawet jak będą zdrowi. Już zupełnie zostawiając nawet na boku konieczność wprowadzania młodzieży.
BTW. zupełnie niespodziewanie (albo spodziewanie) mamy najlepszą obsadę bramki w całej lidzie. Tobiasz to elektryczny szczaw, Stipica w kosmosie, Kovacevic cienki jak dupa węża i nawet mu się rzucać nie chce. Na obecną chwilę moim zdaniem nawet Bednarek jest lepszy od wyżej wymienionych.
Ludzie po Marchewie jechali slusznie. Gdyby nie polityka klubu to chlopaka dawno by tu nie bylo. Trzy lata ciegniecia za uszy. Teraz robi roznice za rok juz go nie bedzie. Kto wiecej stracil a kto zyska? Na pewno nie kibice. Teraz Gurgul…
A co dało jechanie po Marchewie?
edved: tyle dało, że niektórzy pokazali swój prawdziwy charakter, zwłaszcza internetowi rycerze.
@edved
no nic nie dalo bo rutek jest nie reformowalny
werty: Albo że być może Marchewa opdaliłby dwa lata wcześniej, gdyby nie był bezustannie topiony w gnoju przez własnych kibiców, tylko za bycie w składzie.
@komarny
Albo w tym czasie by sie znalazlo takich czterech jak marchewa gdyby dostali szanse
werty: to jest możliwe, ale jakoś nie widzę (chyba?) by ktoś klo Lechowi umknął, wypłynął gdzieś indziej.
Komarny, bardzo słusznie wszyscy jechali Marchewię i należało to robić i nie przestawać tak długo aż ktoś w końcu się ogarnął. Ba, nie tylko jemu ale tym co decydowali o wystawianiu go na 10.
Facet nie miał, nie ma i nigdy nie będzie mieć umiejętności i predyspozycji do gry na 10. Z nim na 10 gramy w 10.
Lata musiały minąć aż ktoś przestał mu robić krzywdę. Głównie dlatego że wszem i wobec był na niego pojazd, to nie obawia i się sprawdzić go gdzieś indziej. GORZEJ NIŻ NA 10 NIE BEDZIE. I jak się okazało była to dobra decyzja bo żaden z niego pomocnik a na ataku sprawuje się świetnie.
„bardzo słusznie wszyscy jechali Marchewię…” z tym „wszyscy” i z tym „słusznie ” to bym się nie galopował a z przeświadczeniem,że to coś dało to już w ogóle.
1. Najlepszy mecz Kolejorza w tej rundzie. Wreszcie Raków pokonany w Poznaniu . W pełni zasłużona wygrana, kontrola na boisku przez prawie cały mecz.
2. Widać, że fizycznie Lech wygląda wreszcie bardzo dobrze.
Jest szybkość u piłkarzy, jest intensywność. Długo trwało to dochodzenie do formy, zbyt długo.
3. Najlepszy w zespole kapitan Murawski. Zasłużył na powołanie do reprezentacji. To on rządził w środku, odbierał piłki, podawał, rozgrywał.
W końcu wraca też dawny szef Karlstrom. Ale żal tej głupiej kartki i pauzy w Szczecinie.
4. Nadal o sile Lecha w ofensywie decydują Velde i Marchwiński.
Wreszcie wykorzystują swój niemały potencjał. Oby to jeszcze się rozwijało w tym kierunku.
5. Brom się obronił na razie.
Jest progres ale trzeba tę tendencję utrzymać. Nie można się zadowolić tym co jest, musi być dalszy postęp.
Martwi kolejny uraz Dagerstala, ale jest Milic. Szymczak wydaje się też coraz lepiej wyglądać, myślę, że jeśli postawi się na niego od początku to da radę. Plus za ten mecz dla Mrozka. Może nie miał wiele do obrony, ale w końcu wyglądał pewnie, nie grał bojaźliwie, żył w bramce. Oby to też szło e tą stronę.
powtórzę się, Mrozek jest lepszym bramkarzem od Bednarka. Decydują o tym warunki fizyczne, których Filip nie ma i to determinuje na jego bojaźliwe zachowanie na przedpolu oraz braki przy strzałach nie w środek bramki. Mrozek niestety gra fatalnie nogami, tragedia. Nie znam się na tym, czy jest to do wyuczenia…
Jeszcze odnośnie Gurgula.
Potencjał chłopak ma , ale moim zdaniem na pierwszą jedenastkę jeszcze trochę mu brakuje.
Mimo wszystko myślę, że pierwszym wyborem powinien być nadal Andersson. Z Gurgula mogą być ludzie, jednak może wprowadzać go ostrożnie, powoli.
Wnioski ach te wnioski…
Byle się Brom ich trzymał i nie popełniał takiego błędu jak z Ishakiem gdy pozwolił mu na „dochodzenie do formy meczami” co spowodowało ogromny kiks w meczu w Poznaniu i przekonanie, że można wygrać z Lechem i późniejsze straty kilku punktów z powodu „pomyłek” Ishaka…
1. Domagamy się by w 1 drużynie grali najlepsi to TERAZ widać, że najlepszy na 9 jest Marchwinski a wczorajszy skład jest zbilansowany jak na ten moment
2. Jednak powodem naszej „przykrej” gry było zdaje się przemęczenie lub „demokracja” w przygotowaniach i gdy Brom razem z Landzattem zaczęli się zamykać – a my dostaliśmy nieoceniony prezent w postaci przerwy od grania przez niemal miesiąc – to widać, że teraz dopiero zakończyliśmy okres przygotowawczy i dochodzimy do formy meczami bo osiągnęliśmy na ten moment jakieś 80 % możliwości
3. Widać, że dopiero TERAZ zaczynamy się odkręcać po Tarnavie a dochodzenie meczami do formy było dobrym pomysłem ale pomysł z „Ishakiem” już nie – nigdy więcej niepełnosprawnych grających w Kolejorzu – bo takie granie Ishakiem czy innym Andersonem to jednak nie jest dobry pomysł zwłaszcza, że gramy na 1,5 frontu…
4. Zdaje się, że jednak Brom wcale nie jest taki głupi za jakiego go większość uważa i nie chce zakończyć swej pracy z łatka tego kto sobie nie poradził nawet w słabej polskiej eklapie…
5. Tak, taki skład jest optymalny i raczej starajmy się zastąpić takiego Souse w środku czy innego Andersona naszymi wychowankami niż szukajmy wg „zdolności” Toma Drząsa
Teraz mamy problem z „szefem” ale nie zastępujmy go Kvekve bo to nie ma sensu i należy zapominać o takich grajkach jak on, Douglas, Sobiech czy mimo wczorajszego „wystrzału” Baluja – nie możemy dawać szans przez kolejny sezon z myślą, że kiedyś odpali – bo gdyby nawet odpalił w końcu sezonu 23/24 to będziemy mu przedłużać ..?
Na koniec uwaga – jak zwykle – natury ogólnej….
Jak twierdzi i wierzy @kibol z IV to w tym sezonie zdobędziemy Majstra a ja trzymam się założenia, że to BARDZO możliwe byle tylko nie zachlystywac się wczorajszym meczem s raczej traktować go jako pierwszy wyraźny sygnał, że wreszcie się przemyślało pewne kwestie i można dostrajać delikatnie zespół – jak swego czasu Zieliński – aby nie wracać do dawniejszych rozwiązań…
Natomiast jest to czas by przemyśleć gruntownie swoje „osiągnięcia” przez Złotoustego i czas na ZMIANY – Zwłaszcza wymiany DS i wywalenia Toma Drząsa a nie żadne „przesunięcie na inne odpowiedzialne stanowisko”
Wczoraj ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z @Pan.Tha.Rej na temat typowania AI i co się okazało – ona wytypowała remis 1-1 w meczu i że pierwszy strzeli bramkę Raków…
A potem to się posypało nawet sztucznej inteligencji…
zgoda, dobrze napisane jak zawsze…może tylko mam jedno pytanie odnośnie Andersona. To że zakup chybiony i to mocno raczej panuje powszechna zgoda, ale młody Gurgul obecnie nie jest jeszcze gotowy przynajmniej na mecze z mocnym rywalem jakim zwykle był Raków. Może ta rywalizacja będzie korzystna?