Pięć szybkich wniosków: Pogoń – Lech 5:0
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

16 minut gry i stracony gol w stylu Lecha
Lech wyszedł na mecz w składzie, który można było przewidzieć. Poznaniacy dobrze weszli w to spotkanie, w pierwszych 16 minutach zdominowali Pogoń, grali szybko, składnie, brakowało jedynie strzałów na bramkę. Niemniej pachniało golem dla Kolejorza, gdyż „Portowcy” tylko się bronili grając przy tym bardzo nerwowo. Po kwadransie przewagi Lecha stało się coś, co kibice widzą regularnie od paru lat. Lech nie umiał zamienić optycznej przewagi na bramkę, więc gola zdobyła Pogoń notując trafienie na 1:0 po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Od tamtej pory wszystko się posypało. Lech całkowicie przestał grać, przestał nawet walczyć, za to gospodarze nakręceni prowadzeniem kontrolowali to spotkanie przeprowadzając wiele kontr głównie lewą flanką, na której Kamil Grosicki często wykorzystywał swoją szybkość.
Bolesne wypunktowanie
Lech Poznań po stracie gola zupełnie się pogubił. Nie funkcjonował atak pozycyjny, nie funkcjonował pressing, który przez 16 minut działał idealnie, na dodatek w środku zrobiła się wielka dziura. Nikt nie kontrolował tego, co się dzieje, najbardziej zawodzili Radosław Murawski i Afonso Sousa, którzy byli odpowiedzialni za kontrolę w środkowej strefie, w tym za zatrzymywanie kontr. Tymczasem Pogoń z łatwością wykorzystywała wolne przestrzenie w środkowej strefie, wykorzystywała również bierność naszych obrońców będących często za daleko od przeciwnika. Gol na 2:0 autorstwa „Portowców” ośmieszył obronę Kolejorza, już wtedy było wiadomo, że jest po meczu. Ze stanu 0:2 w Szczecinie nie dało rady się podnieść. Bramka na 0:3 nie robiła już różnicy, dziwić może gol na 0:4, który padł krótko po wyjściu z szatni na drugą połowę. Zaskakujące były także zmiany Johna van den Broma w trakcie drugiej części, który wpuszczając na plac Mikaela Ishaka i Artura Sobiecha zagrał na dwóch napastników definitywnie rozmontowując i tak słaby środek pola. W takiej sytuacji pachniało kolejnymi golami dla Pogoni, szczecinianie mieli dzięki ustawieniu Lecha Poznań jeszcze więcej szans na kontry mogąc upokorzyć odsłoniętego Kolejorza.
Kompromitacja
Kompromitacja! Stracony gol na 0:5 w doliczonym czasie oznacza, że Lech Poznań przegrał w lidze najwyżej od 23 lat. Porażki się zdarzają, ale nie można polec aż 0:5! Taki klub, jak Lech Poznań nie powinien w polskiej Ekstraklasie przegrywać aż tak wysoko, a piłkarze + trener nie ponieśli porażki tylko skompromitowali nasz klub i żadne śmieszne zwycięstwo nad Puszczą Niepołomice niczego nie zmaże. Lech Poznań zbyt często zbiera baty od Pogoni Szczecin. Było 1:5 za czasów Wołąkiewicza i spółki, było 0:4 z Rogne w obronie i w końcu przyszło 0:5 w wykonaniu drużyny, która jest w rozsypce, w wykonaniu zespołu, nad którym John van den Brom od chorych letnich przygotowań nie panuje. Holendrowi wydaje się, że Lech cały czas będzie wygrywał indywidualnościami, a taktyka jest nieistotna. W niedzielę indywidualności na murawie nie było, taktyki też, Pogoń Szczecin grając prostą piłkę wypunktowała Lecha Poznań identycznie jak wielu innych rywali, w tym Spartak Trnava. Tym razem nawet suche statystyki nie były po stronie Lecha, który oddał ponad połowę mniej strzałów niż Pogoń (tylko 7) i został zabiegany przez szczecinian. Hańba z Pogonią Szczecin będzie ciągnęła się za poznaniakami przez wiele, wiele miesięcy.
Szybkie sprowadzenie na ziemię
Po 3 wygranych z rzędu Lech Poznań został boleśnie sprowadzony na ziemię. Wygrane z Wartą Poznań i ze Stalą Mielec nie były żadnym wykładnikiem siły, bo w meczach z przeciętnymi zespołami Lech pod względem gry zaprezentował się średnio. Na osłabiony częstą grą Raków spiął się tak samo, jak Śląsk Wrocław spina się ostatnio na Lecha Poznań, który znowu przegrał ważny mecz udowadniając, że mimo ostatnich 3 zwycięstw i tak jest w dołku. Sytuacja przypomina jesienny czas np. z roku 2018 czy 2019, kiedy Lech umiał wygrać z Wisłą 4:0, by za chwilę gdzieś pojechać i znowu przegrać. W czwartek zanotowaliśmy mały i chwilowy progres, całościowo stoimy w miejscu, zespół stoi w miejscu, piłkarze mają jedynie pojedyncze wzloty, czasem uda się nam zwyciężyć, gdy w Lechu któryś z piłkarzy błyśnie indywidualnie. Lech Poznań nie jest jednak odpowiednio przygotowaną drużyną, taktycznie nie istnieje, widać w nim typowo holenderską szkołę Johna van den Broma, który chce wygrywać przede wszystkim jakością zawodników. Tak się nie da. W ten sposób raz wygrywamy (może nawet trzy), po zwycięstwach przyjdzie następna bolesna porażka z dobrze dysponowanym rywalem, który przewyższy nas determinacją. Lech Poznań w tej chwili absolutnie nie wygląda na kogoś, kto może zdobyć jakieś trofeum. Pod wodzą tego szkoleniowca zawsze się wyłoży lub będzie liczył na słabość innych, w tym na brak determinacji ekip pokroju Warty Poznań.
Lech wciąż w dołku
Lech Poznań nadal znajduje się w dołku pod względem gry, w tym pod względem przygotowania taktycznego. Tracimy kolejny miesiąc, tracimy czas, każdy kolejny mecz to niepewność i modlenie się o zwycięstwo, które finalnie daje co jedynie nadzieje naiwnym i miejsce na podium lub w jego okolicach. Przed Lechem Poznań następne 3 mecze u siebie, w tym ostatni przed przerwą na kadrę z Puszczą Niepołomice w najbliższy piątek. Wygrana wtedy nic nie zmieni, nie będzie wykładnikiem niczego, gramy w końcu u siebie, z beniaminkiem, więc poznaniacy ewentualną wygraną za 3 punkty nie będą nikomu robili łaski. Klasę drużyny poznaje się w Trnawie, we Wrocławiu czy w Szczecinie, w meczach na pełnych stadionach, w meczach prestiżowych o naprawdę dużą stawkę a nie w rywalizacji z Puszczą Niepołomice przy Bułgarskiej. Na całe szczęście klub zorganizował akurat w piątek akcję „Kibicuj z klasą”, dzięki której stadion nie będzie wtedy święcił pustkami. Takiego blamażu, jak dziś nie da się wybaczyć, Lechowi Poznań absolutnie nie powinna przydarzyć się bolesna porażka w Trnawie, której skutki będziemy odczuwali nawet przez lata czy łomot 0:5 od Pogoni Szczecin.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Do wszystkich, którzy po dzisiejszym meczu czują ból, rozgoryczenie, wstyd i wkur… wkurzenie.
Spokojnie.
To tylko stan przejściowy i nie należy wyciągać z niego żadnych wniosków.
Istnieje szansa, że za jakiś czas zagramy jeden bardzo dobry mecz.
To będzie obraz tego jaki jest pomysł Broma na Lecha, znak, że zespół zakończył przygotowania i teraz tak gramy.
Będzie to zarazem dowód na wyższość holenderskiej myśli szkoleniowej nad każdą inną.
Po nim zagramy kilka(naście) przeciętnych, słabych lub fatalnych spotkań, ale to znowu będzie tylko stan przejściowy podczas kolejnego okresu przygotowawczego w trakcie sezonu, bo tak to robią w Nyderlandach i nie będzie można z tego wyciągnąć żadnych konstruktywnych wniosków.
I tak w kółko.
A tak na serio wstyd na całą Polskę.
Raz po raz łapać się na kontry.
Być tłem dla drużyny prowadzonej przez trenera, który żadnym wielkim taktykiem nie jest i którego już wielokrotnie wywożono na taczce ze Szczecina.
Nie wbić żadnego gola drużynie, która potrafiła stracić 3 gole grając 11 na 10.
Jedyny plus to to, że nie graliśmy dziś z sowieckimi, bo ci wbili by nam z 8 minimum, jeśli by im się chciało.
Przed sezonem pisałem, że nie uważam Jonka za trenera, który da nam trofea w tej słabej lidze.
Tego się trzymam, to się nie zmienia.
A tak w ogóle, uważam, że Jonka należy stąd się pozbyć w trybie natychmiastowym, póki jest jeszcze co ratować. Kto za niego? Kolejny trener zagraniczny. Kto konkretnie? Nie wiem.
Ale wiem, że są jeszcze w Europie trenerzy ambitni, z pomysłem, którzy chcą wpływać na kształt kadry zespołu i mają pojęcie o taktyce. Tak samo wiem, że i za granicą można znaleźć trenerskich jełopów. Nie chcę się już więcej pastwić nad Jonkiem. Nie siedzę w szatni, nie wiem co i czy w ogóle coś ma jeszcze w głowie, ale sami się zastanówcie – kogo widzicie, patrząc na jego mowę ciała w trakcie meczu?
Czy tak wygląda ktoś, kto jest pewny swoich kompetencji?
Czy tak wygląda osoba, która ma prowadzić klub – tak sądzę – z ambicjami do gry o najwyższe cele?
Mam niewielką nadzieję, że Pioter już się zastanowił i nie pozwoli na kolejne zmarnowane okresy przygotowawcze i przygotowania w trakcie rozgrywek trwające przez blisko 1/3 sezonu.
Nawet stado baranów prowadzone przez lwa będzie groźniejsze niż stado wilków przez osła.
Dobrze napisane!
Moje 5 szybkich wniosków. 1. Brom Out. 2. Brom Out. 3. Brom Out. 4. Brom Out .5. Brom Out!
można sobie tego życzyć, ale Rutek tego nie zrobi..wystarczy sobie przypomnieć ile kompromitacji trzeba było zaliczyć aby wypierdzielił Bakero,Rumaka,Żurawia czy innych tuzów trenerskich ..gdzie wiadomo było, że zmierza to w stronę katastrofy sportowej oraz mentalnej..Rutek jest mega powściągliwy i aby tak się stalo z Bromem to musiałby przegrać z Puszczą i pewnie dołożyć jeszcze jakąś kompromitacje z Pucharze Polski ,ale z Zawiszą to chyba Jonek da rade..
Już to gdzieś kiedyś pisałem, ale się powtórzę, bo jakoś trzeba odreagować: „Najważniejsze w przypadku Rząsy będzie sprawowanie czynnego nadzoru nad sztabem szkoleniowym, trenerami i drużyną w ogóle. To wsparcie będzie dla nas kluczowe.” – powiedział Piotr Rutkowski, cytat ze strony TVP Sport, 2018 rok. No to jak wygląda ten nadzór? Czy dyrektor rozmawiał z trenerem na temat takich „niekonwencjonalnych” przygotowań? Czemu tak późno zaczęliśmy, zupełnie inaczej niż we wszystkich klubach ekstraklasy? Były jakieś argumenty trenera? (O ile jakieś rozmowy w ogóle były…). Trener deklarował, że ma dobry skład, który mu wystarczy – czy to uzgodnił z dyrektorem? Jeśli tak, to czemu potem poszły transfery, a jeśli nie – to czy zakupy były reakcją „czynnego nadzoru” nad złym działaniem trenera? A może po prostu komunikacja z kibicami nie ma znaczenia a każdy mówi i robi co chce? (stawiam na tą opcję). Jeśli dyrektor sportowy nie dopatrzył tych wszystkich spraw, to jest na równi winny, co trener. I tutaj sama zmiana trenera nic nie da. Bo już to przerabialiśmy – przyjdzie trener tymczasowy (Dudka/Rumak/Węska), a potem się zobaczy. Tylko że bez postępu w grze: a) nie załapiemy się na puchary, b) wtedy odejdą najlepsi gracze, bo trzeba będzie bilansować sprzedając aktywa, a inni sami będą chcieli odejść, c) nowy trener nie będzie z górnej półki, bo pkt b) d) trzeba będzie budować od nowa cały zespół, e) kolejny okres przejściowy, f) ja się nigdy nie poddam.
A w ogóle to jak „czynny nadzór nad sztabem szkoleniowym, trenerami i drużyną w ogóle” może sprawować ktoś, kto był tylko asystentem trenera? Czy to nie powinien być przypadkiem ktoś z doświadczeniem w trenowaniu? Wszyscy tu powtarzamy, że jak się nie wie, jak kierować klubem, to się zatrudnia takich, co to będą potrafili.
A na koniec jeszcze jeden cytat z tego artykułu „To nasza wielka przewaga, że możemy sięgać po ludzi odpowiednich i znakomicie przygotowanych do pracy wewnątrz klubu. Przemawiają za nimi zarówno wiedza, umiejętności jak i znajomość Lecha Poznań. Co ważne, znamy ich przede wszystkim my, wiemy czego można się po nich spodziewać. Zostali sprawdzeni w boju”. No, dobre to, dobre.
początkowe ustawienie mogło wypalić pod warunkiem że Marchwiński zamieniłby się pozycja z Szymczakiem i że zamiast Alana grałby Pereira na PO a na PP zwyżkujący ostatnio BaLoua.
Ale nie, Brom znów przekombinował. Do tego młody Gurgul, który nie dawał rady. I zanim zaczęło żreć, to się zesrało.
Do tego cała obrona jest totalnie pogubiona. Milica po prostu nie ma. Blazic kompletnie nie pokazuje tego, czego się po nim spodziewaliśmy.
A już wprowadzenie Ishaka i Sobiecha jednocześnie było już tylko dowodem na to, że Brom nie wie co robić.
Brom jest najprawdopodobniej typem trenera, który wygrywa gdy wszystko jest ok, ale gdy jest większy problem, to nie wie co robić, jak przeciwdziałać kryzysowi. On tego po prostu nie umie. I wyleci z Poznania jak wylatywał wcześniej z poprzednich klubów, gdy nie potrafił sobie radzić z problemami.
Tak, to każdy umie: wygrywać jak wszystko się układa. Sztuką jest wyciągnąć drużynę z kryzysu. I tego Brom nie potrafi. Tak jak nie potrafił przygotować drużyny do sezonu. I tak, jak często nie potrafi ogarnąć taktyki przeciwko trochę lepszym zespołom. Nie wiem jakim cudem wygrał z Rakowem. Nie widziałem meczu. Ale skoro nie potrafi powtórzyć sukcesu po kilku dniach z drużyną gorszą niż Raków, to znaczy, że było to przypadek spowodowany słabością rywala. By tak grać, Lech nie potrzebuje tak drogiego sztabu.
A Skorża przypadkiem nie robił jakiegoś kursu na dyrektora sportowego???
Tak pytam, bo czasy wesołych twarzy i pustych słów chyba mijają powoli w naszym klubie…
Chciałbym napisać, że kurz opadł i na spokojnie trzeba podejść do sprawy. Ale ten kurz jest wszędzie, jest tak głęboko w nozdrzach, że nie da się przejść obojętnie. Tym bardziej, że jeszcze dobrze nie wyleczyliśmy się z Trnavskiej porażki. Jak mawiał klasyk: Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić wynik i grę zespołu.
Ale zaczynając od początku. Pisaliśmy od dwóch spotkań, że Gurgul to jeszcze nie jest to. Że kryje na alibi i że skończy się to źle. Że kadra na papierze to jakiś śmieszny żart. Że wszystko to co widzimy może zawalić się w spektakularny sposób. Jeden Raków wiosny nie czyni. Po Villareal przyszedł Radomiak. Zespół jest mocno rozchwiany. My niczego nie wygramy mając na boku obrony Czerwińskiego (którego już w tamtym sezonie brutalnie zweryfikował mecz z Fiorentiną) oraz młodego chłopaka, na którego jeszcze za wcześnie. Według mnie przynajmniej 2-3 sezony. Szczególnie środek pola, który z meczy na mecz się zmienia i brakuje czasu na pełne zgranie. Do tego wszystkiego trener nie pomógł wystawiając Marchwińskiego z kompletnie nieprzygotowanym Szymczakiem. Zagraliśmy po prostu w dziesięciu. Marchwińskiemu idzie na 9? No to tym razem cofnięty… Przegraliśmy również walkę o środek pola. Tam gdzie zwykle asekurują się Murawski z Karlstromem. Zachowawczo ale stabilnie. Tak wczoraj rozjechały się pomysły na grę Afonso i Radka. Jeden mocno do przodu, drugi raczej w tył. Zrobiła się przestrzeń i przeciwnik to wykorzystał.
Pogoń powiedziała sprawdzam wszystkim bolączkom Lecha. Przewidywalności, słabym bokom obrony, rozjechanym formacją bez łącznika w postaci środka pola. Jak zwykle próbowaliśmy coś z wrzutki, ale po raz kolejny zwalnialiśmy tylko grę po obwodzie.
Znowu nie widzieliśmy prostopadłych podań, zagrania na raz. Próbowaliśmy pressować głównie do pierwszej bramki. Potem mental siadł.
Za ten mecz można wyróżnić Velde i co zabawne Ba Loua. Za zwykłe chęci do gry, nawet przy 4-0.
Cała reszta w tym co najgorsze wychowankowie Lecha, nie chcą za ten klub umierać na boisku. Marazm, truchtanie w miejscu i gra na alibi. Nie szukają gry tylko czają się na linii z obrońcami. Na podanie, które nigdy nie nadejdzie.
Możemy po każdej wpadce pisać to samo w kółko. I czasem mam wrażenie, że ten konkretny post napisałem już nie raz a kilkukrotnie. Popełniamy te same błędy. Trapią nas te same problemy. Coraz bardziej przekonuje się do sceptyków zmiany trenera, w Zimie może zwolnić się pewne stanowisko i można by pomyśleć o wielkim powrocie 😉
Miałem już wczoraj gotowe wnioski ale mobil mi się rozładował…
Ale po namyśle w nocy przyszło mi JESZCZE do głowy że TRZEBA opatrzeć te wnioski preambułą…
Prawie zawsze jest w Lechu tak, że jak jedno działa to drugie się posypie a jak drugie działa to trzecie się posypie a jak zdarzają się takie chwile że prawie wszystko jest mniej więcej doborze – gdyby było do końca dobrze to byśmy zdobywali Majstra prawie co roku – i wtedy zdobywamy Majstra raz na 5 lat…
Ale to co ostatnio się dzieje w Lechu – nie mam na myśli TYLKO pierwszej drużyny – skumulowało się właśnie wczoraj i dało taki efekt, że się posypało dokładnie WSZYSTKO….
Ale po kolei…
1. Gurgul nie jest złym pomysłem – w obecnej sytuacji kadrowej – ale trzeba go odpowiednio „obudować” i nie wolno go zostawiać samego…
Takim pomysłem było właśnie wystawienie Andersona w trójce w środku na swojej pozycji na LP na której się „wychował”
W dalszym ciągu mamy grajków, których wystarczy na granie na 1,5 frontu a więc grającą 15…
2. Ileż to razy pisałem, że nie wolno wystawiać Marchwinskiego na innej pozycji niż na 9 ale zamiast tego wstawiamy na 9 będącego bez formy Szymczaka – z nim gramy w 10 – i cofamy Marchwinskiego na 10….
A więc co ?
Gramy w dziewiątkę…
3. Wychodzimy w jakimś dziwnym systemie 4-1-4-1 w którym nie potrafimy grać i po kartce Karstroma zamiast wprowadzić lekkie korekty to my cofamy Morawskiego by SAM !! latał wszystkie dziury i byśmy „zagęścili” środek…
Zagęścili jednym Murawskim. ?
W „fazie ataku”mamy grać na 3 obrońców – zostawiać Gurgula samego – i stajemy się podatni na kontry, ponadto pozostajemy w systemie, gdzie wiemy że dobrze gramy z czwórką z tyłu…
No więc nasze ustawienie to powinno być 4-3-3 a nie „wymyślamy” ustawienie bo….?
No właśnie…. Bo co ..?
4. Osobny problem to ZMIANY, których dokonał Brom – tak to jest rzeczywisty problem wiążący się z PRZEGRANĄ W TRNAVIE – wystawienie będącego bez formy Ishak – jakże ten facet snuł się wczoraj po boisku – i na dokładkę Sobiecha, który jest EWIDENTNIE emerytowanym piłkarzem, to był przykład całkowitej bezradności Broma i POGUBIENIA…
Ale to nie do końca TYLKO jego wina….
5. Mrozek z meczu na mecz jest coraz gorszym bramkarzem – nie wiem jak z Bednarkiem jest w chwili obecnej – ale NIESTETY tak kończy się wymiana trenera na gorszego…
Facet bez sukcesów w akademii został trenerem bramkarzy w 1 drużynie i – TRZEBA to napisać wprost Mrozek był dużo lepszy w Stali u tamtejszego trenera…
Najprostszy przykład – pierwsza bramka wczoraj – główka po lecącej długo piłce zagranej z rogu i strzelonej z 4 metra…
…a bramkarz stoi…
Zacząłem preambułą i skończę uwagami natury ogólnej – jak zwykle – bo właściwie choć powinienem pisać dalsze wnioski to w tym momencie nie ma to sensu…
Ano dlatego, że TYM MECZEM, TYM WEEKENDEM pokazaliśmy jak wiele trzeba dokonać zmian w Lechu zarówno na płaszczyźnie sportowej jak i organizacyjnej…
Po przegranej w Trnavie nie potrzeba nam już grającej 20-ki i wystarczy zupełnie 15-ka…
Do dwudziestki meczowej możemy włączać młodzież…
Tu muszę przerwać wymianę pożądanych rozwiązań – bo to nie moja rola – ale napiszę jedno
Opierając się na swoim doświadczeniu zawodowym – nie myśląc o chęciach i oczekiwaniach kiboli – mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić że znaleźliśmy się jako klub w całkowicie dysfunkcjonalnym układzie organizacyjno – właścicielskim i jeśli nic się nie zmieni to będzie TYLKO gorzej…
Tak, tak – choć trudno sobie to wyobrazić – no ale to temat na zupełnie inny wątek…
Udany występ w LKE w ubiegłym sezonie tylko zamaskował niezrozumienie specyfiki Ekstraklasy przez holenderskiego szkoleniowca. Wbrew pozorom gra w Europie jest prostsza na poziomie LKE, można zagrać z kontry i wypunktować nawet silniejszego rywala. Do zwycięstw w naszej lidze potrzeba taktyki pod kazdego rywala, dobrego przygotowania fizycznego i jakości, jeśli chce się być na szczycie. Wiedział o tym Maciej Skorża, nie wie tego pomimo ponad roku pracy John van den Brom. Nie wydaje mi się aby ten szkoleniowiec był w stanie ogarnąć Kolejorza na tyle, aby sukcesywnie zwyciężać. Tym bardziej że ciągle jest dostępny szkoleniowiec który zna od podstaw z sukcesami naszą ligę. Być może Marek Papszun zgodził by się na nowe wyzwania w mocniejszym klubie. Wczorajszym meczem van den Brom i nijaki mentalnie zespół przyniósł nam taką hańbę, jakiej nie zmyłby nawet finał z udziałem Lecha w LKE. O tym meczu nie ma sensu nic pisać, trzeba zapomnieć. Wina jest również po stronie zarządu, z takimi środkami finansowymi wyciagniętymi z LKE kadra powinna być o wiele silniejsza. Była szansa na zdominowanie polskiej ligi. Kolejna zmarnowana przez zarząd, trenera i pilkarzy
Ja wniosek mam jeden. V dBrom jest trenerem dobrym do rozpedzonej maszyny. Niestety nie potrafi on odpowiednio przygotować zespołu dobrozgrywek.
Wina postawy Lecha leży tak po środku między trenerem a zarządem.Van Den Brom wiadomo nie umie przygotować drużyny i prowadzi tez zespół na zasadzie uda się albo nie.W każdym normalnym klubie po takiej porażce jak wczoraj taki trener pożegnał by się z pracą ale nie w Lechu.Dlaczego? Ano dlatego że właśnie połowa winy leży po stronie zarządu właścicieli jak zwał tak zwał. Co oni porobili za transfery,po co został ściągnięty Anderson jako lewy obrońca skoro on nie umie bronić(gdzie mu do Rebocho) po jaką cholerę przedłużyli umowę z barym skoro ona wcale nie gra i tak szczerze to nawet nie wiem dlaczego.Ta sytuacja powoduje,że na lewej obronie wystawiany jest 17 letni chłopak któremu przy okazji robi się wielką krzywdę wczoraj praktycznie miał udział przy wszystkich bramkach co dziwić nie może bo on sam się nie wystawił do składu.Po co wydano jeśli to prawda 1,8 mln euro za Golizadeha który niby miał być gotowy pod koniec września a pewnie nie będzie gotowy nawet do końca roku chyba tylko po to żeby pokazywać kibicom fotki i filmiki na zasadzie patrzcie kibole jak on ćwiczy jeszcze trochę jeszcze chwilę a będzie gotowy.Głupi kibol może się na to złapie.Kolejne pytanie po co przedłużono kontrakt z Sobiechem który wchodzi na ogony i nic nie daje.Jedyny w miarę nie zły transfer to Hotić no ale chłopak złapał kontuzję i nie gra.Można by jeszcze pisać dużo na ten temat ale szkoda czasu bo wszyscy wiemy jak jest.Podsumowując kiepski trener przyjaciel piłkarzy plus zarządzanie daje mieszankę piorunującą i trzeba się przyzwyczaić do tego,że takie mecze jak wczoraj będą się niestety powtarzać.
Wniosek główny: jest źle.
Przegrać 0:5 i w takim stylu to katastrofa!
Oddać mecz praktycznie bez walki…
Początek 15 minut w porządku, nieźle, gra na połowie Pogoni.
Ale potem? Dno.
Od straty pierwszego gola wszystko się posypało.
Zero walki, fauli, gra na stojąco.
Jedyny Velde coś grał.
Brak sił? Nie stać ich na grę co 3 dni?!
Kpiny! Przegrać można, ale w takim stylu.
My mamy bić się o majstra?
Nie z tym trenerem, oj nie.
Czas VD Broma dobiega końca…