Felieton kibica: Jak cię widzą, tak cię piszą
Wszystkim internautom KKSLECH.com przypominamy o możliwości wyrażania swojego zdania nie tylko w „Śmietniku kibica” czy w komentarzach do newsów. Jednocząc na tej witrynie kibiców Lecha Poznań dajemy możliwości wygłaszania swoich opinii na stronie głównej witryny. Cykl „Twoim zdaniem” jest stworzony do tego, aby każda osoba chcąca dotrzeć ze swoją opinią do innych kibiców Kolejorza bez trudu mogła to zrobić.
W każdym tygodniu czekamy na Wasze najlepsze oraz najciekawsze teksty, które mogą pojawić się na łamach KKSLECH.com. Każdy z kibiców, który umie pisać, chce to robić i ma coś ciekawego do przekazania innym kibicom Lecha Poznań w sposób obszerny i ciekawy (także kontrowersyjnego) ma drogę otwartą do tego, by jego tekst na tematy sportowe przeczytało nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Czasem nie trzeba dodawać wpisu na przysłowie pół strony w „Śmietniku Kibica” bądź w newsach. Czasem wystarczy jeszcze trochę rozwinąć swoją myśl, odpowiednio ją zredagować i przesłać do nas w formie dowolnego tekstu. Dziś publikujemy jeden z nadesłanych artykułów przez kibica.
—
Jak Cię widzą tak Cię piszą – słów kilka o sponsorze technicznym
Temat, który chciałbym podjąć w niniejszym artykule nie jest być może bezpośrednio związany z piłką nożną. Nie chodzi tu ani o taktykę ani o przygotowanie fizyczne drużyny, ani nawet o dobór zawodników do zespołu. Nie znaczy to jednak, że dziedzina o której chciałbym nieco szerzej powiedzieć nie stanowi istotnego elementu funkcjonowania nowoczesnego klubu piłkarskiego, a już zwłaszcza takiego który ma ambicje ciągłego rozwoju i zyskiwania coraz większego prestiżu. Chodzi bowiem o współpracę ze sponsorem technicznym, którym w Kolejorzu jest oczywiście firma Macron.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich kibiców w szczególny sposób interesuje ubiór piłkarzy, dostępność klubowej odzieży lub jakość produktów oferowanych przez sponsora. Gdy nasi kolejni sponsorzy techniczni prezentują co sezon nowe koszulki meczowe, często czytam na naszych forach komentarze w stylu: „Koszulki nie grają”, czy też „Dla mnie mogą grać w t-shirtach z Biedronki, byleby wygrywali”. Oczywiście jest w tym sporo racji – bez wątpienia najważniejsze są wyniki i gra drużyny, wszystkie pozostałe kwestie są tylko środkiem prowadzącym do tego celu. Mam jednak zamiar pokazać nieco więcej tła całego zagadnienia i może część z czytelników spojrzy wówczas inaczej na tę kwestię i dostrzeże jak dużą rolę odgrywa ona w budowaniu odpowiedniej marki klubu w dzisiejszych. Z góry uprzedzam, że mój stosunek do współpracy firmy Macron z Kolejorzem jest dość krytyczny i to właśnie to nastawienie zmotywowało mnie do napisania tekstu. Uważam bowiem, że jest wiele aspektów tej współpracy które należy poprawić, a osoby decyzyjne w klubie powinny przemyśleć to w jaki sposób zostały nakreślone i jak są realizowane jej ramy. Pokażę na kilku przykładach co w działaniach Macrona powinno budzić niezadowolenie, pozwolę sobie również przedstawić fakty świadczące o tym, że nie jesteśmy traktowani przez tę firmę na równi z jej innymi kontrahentami – nawet tymi z krajowego podwórka, co dla mnie jest najbardziej uderzające. Lech Poznań podpisał kontrakt z firmą Macron w 2018 r. Umowa ta obowiązywała przez 5 lat, a sponsor zastąpił w tej roli amerykański koncern Nike. Władze Lecha były na tyle zadowolone z nawiązanej współpracy, że w bieżącym, 2023 roku zdecydowały się prolongować umowę i to aż o kolejne 10 lat.
Przedstawię krótko wspomnianego partnera naszego klubu. Macron wywodzi się ze słonecznej Italii, gdzie działa od 1971 r. Warto jednak wspomnieć, że aż przez 23 lata swojej działalności firma zajmowała się jedynie dystrybucją sprzętu i odzieży innych uznanych już marek, jak Adidas czy wspomniane Nike. Trzeba przyznać, że firma bardzo powoli rozwijała swoją działalność w charakterze producenta sprzętu. Została nim bowiem dopiero w roku 1994, następnie w roku 2001 nawiązała współpracę z pierwszym znanym klubem piłkarskim – włoską Bolonią, która wywodzi się z resztą z tego samego regionu Włoch. Następne lata to mozolne budowanie swojej pozycji i dokładanie kolejnych klubów do swojego portfolio. W tym miejscu trzeba podkreślić, że jak dotąd Macron nie nawiązał współpracy z żadną „topową” marką w europejskim futbolu. Oczywiście to kwestia mocno subiektywna, ale wystarczy wspomnieć, że raczej próżno szukać logo firmy na strojach drużyn zajmujących najwyższe miejsca w ligach tzw. europejskiej piątki, czyli angielskiej, włoskiej, hiszpańskiej, niemieckiej, czy francuskiej. Nie znaczy to jednak, że firma nie odnosi sukcesów. W ostatnich latach liczba klubów pod egidą Macrona lawinowo wzrosła, a wisienką na torcie jest dla firmy z pewnością sensacyjny wręcz kontrakt z UEFA, na mocy którego od 2019 r. firma ubiera sędziów we wszystkich rozgrywkach prowadzonych przez organizację, wypierając z tej prestiżowej roli niemieckiego potentata – Adidasa.
Godnym podkreślenia jest też fakt, iż Macrona można uznać za gracza, który doprowadził do niemałego przewrotu na rynku sprzętu piłkarskiego. Na fali sukcesu firmy zaczęły powstawać kolejne nowe marki, które potrafią z sukcesem rywalizować z takimi potęgami jak Nike, Adidas czy Puma. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że rynek jest całkowicie nasycony i zabetonowany, a wyżej wymienieni dostawcy żonglowali jedynie między sobą poszczególnymi drużynami. Tylko największe kluby mogą się bowiem poszczycić długoletnią, czasem nawet kilkudziesięcioletnią współpracą z wyłącznie jedną firmą. Dobrym przykładem są tutaj kluby z Hiszpanii – Real Madryt (kontrakt „królewskich” z Adidasem obowiązuje od 1998 r.) oraz FC Barcelona (umowa „Dumy Katalonii” z Nike weszła w życie w 1997 r.) Tymczasem, gdy prześledzimy dzisiaj europejskie ligi pod tym kątem, znajdziemy w nich zespoły ubrane w stroje takich nowych marek jak: brytyjska firma Castore, amerykańska Capelli Sport czy właśnie włoski Macron.
W tym kontekście dla Kolejorza współpraca z firmą Macron wydawała się być idealnym rozwiązaniem. Prężnie rozwijający się klub, który chce piąć się coraz wyżej w hierarchii krajowej i europejskiej dobrał partnera z sektora odzieżowego, który na swoim poletku ma dokładnie takie same ambicje, a co za tym idzie stanowi obietnicę wyjątkowego traktowania kontrahenta, wychodzenia do jego kibiców z naprawdę bogatą ofertą i przede wszystkim zindywidualizowanego podejścia. Tyle teorii – praktyka okazuje się rysować w nieco mniej kolorowych barwach.
Spójrzmy na ofertę produktów, które można znaleźć w klubowym sklepie. W jego internetowej wersji znajdziemy dedykowaną zakładkę naszego sponsora, gdzie oczywiście prym wiodą koszulki meczowe. Macron do początku współpracy z Kolejorzem przygotowuje trzy komplety strojów i te właśnie są chyba najmocniejszą stroną tej współpracy. Aspekt wizualny każdy musi ocenić sam – według mnie większość wzorów była co najmniej udana. Ważniejszy w tym miejscu jest aspekt jakości. Tutaj warto ponownie zarysować nieco tła. Producenci tacy jak Nike czy Adidas używają różnych technologii do produkcji strojów i klasyfikują obsługiwane przez siebie drużyny na te klasy „premium” oraz pozostałe. W ten sposób kluby premium otrzymują koszulki w dwóch wersjach – autentyczne i repliki. Autentyczne są wykonane w najnowszej dla danego producenta technolgii, dla przykładu u Nike nazywa się ona obecnie AdvDri-Fit. Co ważne, takie koszulki są projektowane z myślą o sportowcach, przez co po pierwsze są szyte wg. kroju „slim-fit”, a po drugie mają w maksymalnym stopniu zredukowaną wagę. To z kolei skutkuje tym, że wszystkie emblematy, w tym najważniejszy z nich – klubowy herb, są naklejane. Do tego aspektu jeszcze wrócę przy okazji moich zarzutów do Macrona. Repliki z kolei są przygotowane raczej z myślą o kibicach, przez co pozornie są gorszymi wersjami koszulek autentycznych. Dlaczego pozornie? Są uszyte z mniej zaawansowanego technologicznie materiału (przy tym jednak zwyczajnie trwalszego) i posiadają częściowo haftowane oznaczenia, zwłaszcza herb. W przypadku drużyn tzw. drugiej kategorii rozgraniczenia nie ma i przygotowywane są wyłącznie koszulki klasy replika. Warto wspomnieć, że także Lech swego czasu korzystał z takiego rozwiązania, a sponsorem technicznym który oferował dwa rodzaje koszulek – meczową i replikę była Puma, chociaż tylko w sezonach 2007/2008-2011/2012. Obecnie jedyną drużyną w naszym kraju wyróżnioną w ten sposób jest… reprezentacja narodowa. Oczywiście nie trzeba dodawać, że koszulka „autentyczna” jest zwykle o połowę droższa od repliki.
Jeżeli chodzi o Macrona to nie stosuje on wyżej wymienionego podziału i to bez względu na klub, z którym współpracuje.Wersja koszulki pozostaje więc taka sama dla piłkarzy i dla kibiców. Jak już mówiłem jakość strojów nie budzi zastrzeżeń. Materiał jest solidny, a koszulka jest ozdobiona pięknie wyhaftowanym herbem (nie oszukujmy się – najpiękniejszym w Polsce : ) ). Podkreślam ten fakt, ponieważ o ile Marcrona zamierzam skrytykować to to co w tej materii wyprawiało Nike było poniżej wszelkiej krytyki. Nie wspomniałem bowiem, że tak naprawdę producenci-giganci mają jeszcze trzecią kategorię drużyn. W tym wypadku ze względu na rzekomo niską sprzedaż trykotów, w ogóle nie projektuje się dedykowanych dla danej ekipy strojów. Zamiast tego dostosowuje się zwykłe koszulki sprzedawane w sklepach sportowych lub dystrybuowane wśród drużyn amatorskich, poprzez dodanie klubowego herbu. Tutaj Macron wypada zdecydowanie na plus, ponieważ pomijając aspekt techniczny, stroje dla Kolejorza są unikatowe – często posiadają dodatkowe symbole klubu (np. znaki wodne z charakterystycznymi symbolami drużyny lub naszego miasta) i widać po prostu indywidualne podejście do tematu. Zdecydowanie gorzej sprawa ma się niestety z pozostałą ofertą dla kibiców. Jak wspomniałem na początku, w dzisiejszych czasach rynek gadżetów i odzieży klubowej stanowi ważną część piłkarskiego biznesu. Producenci tychże oraz same kluby prześcigają się w poszerzaniu swojej oferty. Kibic Barcelony, Machesteru City czy Bayernu jest w stanie ubrać się od stóp do głów w odzież sponsora technicznego, a kolekcje są wymieniane co sezon. Znajdziemy tam koszulki, bluzy, dresy, czapki, kamizelki, kurtki i wiele, wiele innych. Jak na tym tle wypada Lech Poznań? Cóż… co najmniej blado.
Właściwie poza strojami meczowymi obecnie w ofercie Macrona w sklepie internetowym Lecha znajdziemy ledwie kilka innych produktów – koszulki treningowe, 2-3 modele bluz, plecak i piłkę. Podkreślmy, że ledwie część tego asortymentu pochodzi z bieżącego sezonu, gdyż większość to artykuły z poprzedniego roku, a nawet sezonu „jubileuszowego”. Zaznaczam, że nie chcę przesadzać. Barceloną jeszcze nie jesteśmy i nie musimy mieć 100 czy nawet 50 produktów sponsora technicznego w ofercie. Może to być okrojona acz dobrej jakości kolekcja. Niestety taką nie jest – powszechnie stosowanym rozwiązaniem jest naklejany herb na koszulkach treningowych i innych produktach. Nie jest to jednak rozwiązanie stosowane we wspomnianych wyżej koszulkach „autentycznych”, a zwykła „naklejka”, którą można nanieść już po wyprodukowaniu danego elementu odzieży. I nawet w tym miejscu można by to przełknąć, machnąć ręką i stwierdzić, że w polskich realiach nie ma potrzeby silić się na nic więcej. Można, gdyby nie jeden dość bulwersujący fakt. Bieżący sezon 2023/2024 jest bowiem pierwszym, w którym Macron ubiera jednego z naszych ligowych rywali – Widzew Łódź. Postanowiłem więc zrobić mały rekonesans i sprawdzić jaką ofertę przygotowano w związku z tym dla kibiców tego zespołu. I tu jako kibic Lecha przeżyłem niemały szok. W sklepie RTSu mamy dostępnych ok. 30 różnych produktów firmy Macron dedykowanych klubowi. Od koszulek meczowych, przez odzież po akcesoria takie jak ręcznik (!). Wszystko w klubowych barwach, w znakomitej większości wyprodukowane z użyciem haftowanego herbu. Czytelników proszę o wybaczenie, jeżeli za bardzo czepiam się akurat tego aspektu ale dla mnie jest to po prostu wyraz szacunku do tego godła, haft nie tylko bowiem o niebo lepiej wygląda ale jest też po prostu trwalszy. Wiem, że nie godzi się odwiedzać sklepu rywala ale polecam to każdemu w celach porównawczych.
Powyższa sytuacja jest moim zdaniem cokolwiek kuriozalna biorąc pod uwagę medialność i wartość ekonomiczną marki jaką jest dzisiaj Lech. Mimo oczywistych animozji, nie chcę umniejszać Łodzianom. Przeciwnie – chwała im za to, że potrafili odpowiednio wynegocjować ze swoim kontrahentem dużą dbałość o klubowy wizerunek. Nie potrafię z kolei zrozumieć dlaczego kompletnie nie dba o to zarząd klubu, który dopiero co grał w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Moim zdaniem lekceważenie tego aspektu jest sporym niedbalstwem i nie ma nic wspólnego ze sprawnym marketingiem, którym wspomniany zarząd tak lubi się chwalić. Powinniśmy zdecydowanie więcej wymagać od naszego partnera, a jeżeli nie odniesie to skutku to zwyczajnie się do niego nie przywiązywać. Przykładów takiej bezwzględnej polityki także nie brakuje – i to nawet na naszym podwórku. Weźmy choćby Raków Częstochowa, który także współpracował z Macronem, by w 2022 r. zamienić go na rodzimy 4F. Gdy ta współpraca okazała się niesatysfakcjonująca, bez wahania podpisano ledwie rok później kontrakt z Adidasem. Można? Można i w ten sposób chciałbym zakończyć mój przydługi wywód apelem do władz klubu by w tym (i w innych – a jakże) aspekcie wzięli się ostro do roboty. Zwłaszcza, że jest to prosta droga do zwiększenia klubowych przychodów, a o lepszą zachętę dla naszych oficjeli chyba trudno.
Paweł Goderski
—
Więcej o cyklu „Twoim zdaniem” -> TUTAJ
Artykuły można wysyłać na adres e-mail -> redakcja@kkslech.com
Teksty wysłane do nas przez kibiców można przeczytać -> TUTAJ
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Bardzo ciekawy i szczegółowy artykuł – tylko Macron jest firmą nie fundacją. Jeżeli nie ma czegoś w ofercie to nie dlatego, że kibicują Widzewowi i nie lubią Lecha – tylko dlatego, że nie mają w tym interesu. Interesu nie widzi w tym też Klimczak – a on jak wiemy liczyć potrafi tylko nie podejmuje ryzyka. Może po prostu Lech ma tańszych dostawców innych produktów.
Obecny sponsor ma tę dużą przewagę nad poprzednim, że pozwala na zaprojektowane z zewnątrz stroje, a u poprzedniego można było tylko wybierać z katalogu. I chyba o to się rozbiła poprzednia współpraca.
Co do produktów, kiedyś Klimczak na spotkaniu mówił, że Legia ma w sklepie jakieś legijne zegarki za 100 milionów. Zszedł jeden, kupił bodajże Leśnodorski. Podobno jest tak, że Lech nie eksperymentuje z asortymentem, bo po prostu nie opłaca się wprowadzać na półkę produktu, którego prawie nikt nie kupi.
Bardzo fajny artykuł, dużo interesujących informacji. Dziesięcioletni kontrakt wskazuje, że obie strony są bardzo zadowolone ze współpracy. Jak tak patrzę na dział finansowy, to oni nie lubią ryzyka finansowego, lepiej nie zarobić niż ryzykować stratę. Pewnie dlatego asortyment mniejszy. Koszulki i bluzy schodzą. Artykuły dla gzubów, przybory do lani. Gety niekoniecznie. Nie znamy szczegółowo kontraktu, przy tak długim czasie pewnie można coś tam negocjować. Ciekawe będzie porównanie sprzedaży sklepów Lecha i Widzewa w raportach.
Z lekkim opóźnieniem przeczytałem ten ciekawy artykuł i nie żałuję. Solidna polszczyzna, interesujący temat i opinia przedstawiona bez nadęcia. Oby więcej takich tekstów.