Pięć szybkich wniosków: Lech – ŁKS 3:1
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
Pewne prowadzenie bez fajerwerków w grze
Lech wyszedł na mecz z ŁKS-em w możliwie najsilniejszym składzie, przeciwko łodzianom od początku zagrali najlepsi piłkarze + zawodnicy będący ostatnio w formie tacy jak m.in. Adriel Ba Loua. Tym samym nie było żadnych wymówek, skład Lecha Poznań, w którym był tylko jeden kadrowicz Filip Marchwiński był zmuszony wygrać z bardzo słabym i ostatnim w tabeli ŁKS-em Łódź. Niestety, gra Lecha od początku nie powalała, poznaniacy nie do końca odpowiednio weszli w ten mecz, ale szybko narzucili rywalowi swój styl gry. Poznaniacy grali jednak trochę zbyt wolno, momentami prowadzili swoje ataki na stojąco, nagle w 18 minucie Lech zaskoczył ŁKS ustawieniem ofensywnych piłkarzy. Wówczas będący prawej strony Filip Marchwiński wycofał piłkę na 20 metr do Mikaela Ishaka, który precyzyjnym uderzeniem wyprowadził nas na prowadzenie. Po golu na 1:0 gra Lecha zmieniła się, przykładowo między 21 a 36 minutą gry poznaniacy grali nieco szybciej, stwarzali duże zagrożenie, ŁKS-owi proste wrzutki sprawiały problemy i pachniało golem na 2:0. W 44 minucie wszyscy doczekaliśmy się bramki, nawet na stojąco Lechowi udało się rozklepać źle zorganizowaną defensywę ŁKS-u, po wymianie paru podań, w tym po podaniu Kristoffera Velde do Mikaela Ishaka udało się strzelić bramkę dającą po 45 minutach pewne, jak najbardziej zasłużone prowadzenie rezultatem 2:0.
Boiskowa kontrola i stracony gol z niczego
Lech mógł w tym meczu czuć klasę rywala a właściwie jej brak. Przeciwnik był bardzo słaby, pierwszy i jedyny strzał w pierwszej odsłonie oddał dopiero w 42 minucie, dlatego poznaniacy po pierwszych 45 minutach tego meczu mogli poczuć się bardzo pewnie. Po zmianie stron Lech co jedynie kontrolował mecz, nie forsował tempa, czekał bardziej na ostatni gwizdek, znowu po zmianie stron grał gorzej aniżeli w pierwszej odsłonie. Nagle w 64 minucie słaby i bezzębny ŁKS, który długo sprawiał wrażenie, jakby poddał się już przed rozpoczęciem spotkania strzelił gola zupełnie z niczego, zdobył bramkę, której nie da się normalnie skomentować. Każdy kibic oglądający ten mecz mógł wtedy złapać się za głowę i zadać sobie pytanie, jak można było tak łatwo stracić bramkę, u siebie i to z tak słabym przeciwnikiem, który do 64 minuty zagroził nam 2 razy (w 42 i 47 minucie). Klasowy zespół grający u siebie nie ma prawa tak łatwo stracić gola, nie powinien w takim spotkaniu doprowadzić do jakiejkolwiek niepewności.
Zbyt dużo nerwów
Gol kontaktowy dla Łódzkiego Klubu Sportowego spowodował dużo nerwów. Lech Poznań nie mógł być pewny wygranej, bramka dla rywala mogła też mieć wpływ np. na zmiany. Przykładowo Mikael Ishak szukający optymalnej formy fizycznej musiał grać dłużej (ostatecznie musiał wytrzymać cały mecz), więcej z siebie dać musieli choćby Jesper Karlstrom, Kristoffer Velde czy Joel Pereira, czyli bardzo ważni zawodnicy potrzebni nam we wtorek. Co najgorsze przy odrobinie szczęścia ŁKS mógł wyrównać, w 77 minucie wykonał niebezpieczny dla nas rzut rożny, finalnie po zamieszaniu w polu karnym zawodnik z Łodzi trafił w swojego kolegę z drużyny, przez co nam się upiekło. Nerwy na murawie były do 81 minuty, gdy gola na 3:1 strzelił Kristoffer Velde kończąc tym samym emocje w tym meczu. Niemniej przez prawie 20 minut nie było wiadomo, czy Lech Poznań ogra bardzo słabego beniaminka, ŁKS Łódź dzięki postawie obrońców Kolejorza dostał tlen, Lech mając długo pełną rolę nie potrafił zamknąć meczu golem na 3:0 lub chociaż uniknąć tej nieszczęsnej bramki na 1:2, która zmieniła odbiór sobotniego spotkania.
Obowiązek, nie wyzwanie
Lech Poznań w drugim kolejnym meczu spełnił swój obowiązek. ŁKS Łódź był i jest ostatni w tabeli, do wizyty przy Bułgarskiej przegrał wszystkie mecze na wyjeździe, miał najgorszą ofensywę w lidze (tylko 6 goli) oraz serię porażek, która doprowadziła do zmiany trenera. Kolejorz wywiązał się z roli faworyta, lecz powielił stare błędy. Przede wszystkim znowu stracił bramkę, w 15 meczach na 2 frontach zachował czyste konto raptem 2 razy (5 kolejny mecz ze straconym golem) i ponownie rozegrał dwie różne połowy dając się zaskoczyć bramką w najmniej oczekiwanym momencie. Trzy punkty zostały w Poznaniu, jednak fajerwerków w grze Lecha nie było, znowu wygraliśmy głównie dzięki indywidualnej postawie naszych gwiazd, w tym Mikaela Ishaka (2 gole) czy Kristoffera Velde (bramka + asysta). Przez 2 tygodnie październikowej przerwy na kadrę Lech Poznań nic nie poprawił, gramy podobnie, jak wcześniej, nie jesteśmy stabilnym zespołem, trzeba liczyć na indywidualne przebłyski piłkarzy. Mecz z ŁKS-em Łódź jest do szybkiego zapomnienia, wygrał Lech Poznań, zwyciężył faworyt, punkty się zgadzają, nie jest gorzej, jest trochę lepiej (awans z 5 na 3. miejsce).
Prawdziwy test już we wtorek
Lech Poznań kolejny raz wygrał u siebie, odniósł 10 zwycięstwo przy Bułgarskiej w 11 meczu rozegranym na naszym stadionie od ostatniej domowej porażki 30 kwietnia. Kolejorz punktuje na dobrym poziomie, strzela wiele bramek, po 11 meczach ma raptem oczko mniej aniżeli w swoim ostatnim mistrzowskim sezonie po 11. kolejce. Teoretycznie czy na papierze jest dobrze, a już we wtorek drużynę Johna van den Broma czeka bardzo ważny test, który pokaże, w jakim miejscu jesteśmy i czy Lecha Poznań można traktować jako faworyta do tytułu Mistrza Polski. Już pojutrze na nasz obiekt zawita mocna Jagiellonia Białystok, wicelider ma aktualnie najlepszą ofensywę w lidze, Lech Poznań w obronie nie zachwyca, ale za to w ofensywie jest równie mocny. Szykuje nam się więc bardzo ciekawy pojedynek, w którym Kolejorz ma wiele do udowodnienia kibicom a nawet sobie. Wtorek pokaże, gdzie jesteśmy oraz w jaką stroną pójdziemy.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Tak, to dziwne że większość tych (Mielec, Puszcza,ŁKS) goli to mega kiksy środkowych obrońców którzy w komplecie (Blazić, Milić, Dagerstal) byli w nie zamieszani. Każdy był „ojcem chrzestnym” każdego z goli. W końcu cała trójka to bardzo solidni stoperzy i wcześniej nie wywijali takich numerów!
trzeba tym obrońcom na treningu rzucać po 3 pilki na raz przed bramką i niech wybijają w 3 sekundy…
Jagiellonia jest mocna przede wszystkim u siebie gdzie wygrała wszystkie 6 spotkań, 18-5 w bramkach.
Na wyjeździe punktują tak jak Lech 7 punktów w 5 spotkaniach,9 straconych bramek.
Lech u siebie też bez porażki, więc liczę na zwycięstwo.
Już nie straszmy tą Jagiellonią,Legia, Raków czy Pogoń mają zdecydowanie lepszy skład.
3-1 Lech.
Ja bym się skupił na pozytywach.
Ishak wygląda na to, że wraca do wysokiej formy, Velde 4+4, Marchwiński 5+2 w 11 spotkaniach, Karlstrom w formie, z Murawskim ten środek pola wygląda dobrze.
Podobał mi się wysoki pressing, akcje bramkowe nie były przypadkowe.
Ba Loua trochę chaotyczny w ataku ale w odbiorze pracował świetnie.
Mniej mi się podoba Lech, tak jak w 2 połowie, kiedy gra w tym trybie ekonomicznym, bardziej na dowiezienie wyniku, niż szukanie kolejnych okazji do zdobycia bramki, pewnie w głowach jest już ten mecz wtorkowy.
Krok po kroku, po 3 punkty, na spokojnie.
Oczywiście, że ŁKS jest słaby, ale z Rakowem potrafił zagrać bardzo dobry mecz.
To jest ekstraklasa, a w ekstraklasie każdy zespół ma problem z atakiem pozycyjnym, kiedy rywal broni całym zespołem na własnej połowie, Lech ten egzamin zdał, mimo słabszego fragmentu gry w tej 2 połowie.
1. W sumie dobry mecz Kolejorza.
Pierwsza połowa bardzo dobra, pełna kontrola na boisku.
Druga słabsza, trochę niepotrzebnych nerwów po stracie gola.
2. Nareszcie Lech gra skutecznie.
Wprawdzie nie stwarza zbyt wiele sytuacji i oddaje mało celnych strzałów ale wykorzystuje to co ma i zdobywa bramki.
3. Wraca dawny Ishak. Nareszcie.
Oby już na dobre. Brawa za skuteczność dla naszego kapitana.
Velde mniej widoczny, rzadziej przy piłce, ale potrafi znaleźć się kiedy trzeba. Piękny gol i super asysta.
Bardzo dobry mecz Marchwińskiego, powołanie do kadry dodało mu pewności.
Świetny Karlstrom, aktywny Ba Loua.
4. Ostatnie spotkania Lecha dały trochę nadziei na przyszłość.
Kilka zwycięstw poprawiło sytuację , jednak poczekajmy jeszcze z euforią.
Kolejna weryfikacja już we wtorek.
Jagiellonia gra ostatnio dobrze, choć dużo lepiej u siebie, na wyjeździe już nieco gorzej.
5. Kadrowo Kolejorz wygląda obecnie nieźle. Wkrótce wróci Hotic, co zwiększy rywalizację na skrzydłach.
Oby z Sousą było ok.
Obrońcy zdrowi co się dawno nie zdarzało, może i nasza defensywa wreszcie stanie się monolitem.
Zgadzam się z przedmówcami John i jerry – mecz w sumie dobry, bardzo ładne akcje bramkowe! Nie zgadzam się z redakcją, że strzelone tylko dzięki umiejętnością indywidualnym. Bramki były wypracowane przy większym udziale asystentów niż strzelców. A pierwszą bramkę wypracował Milić, robiąc przewagę przy wejściu a’la Arboleda.
Co do dopingu w Kotle, do 70 minuty jeden z najsłabszych w sezonie. We wtorek będzie mniej wiary, ale będzie spójność i energia, a nie patrzenie w górę trybun i zagłuszanie się z Łks. To moja perspektywa z dolnego boku Kotła. Ciekaw jestem jak wyglądało i brzmiało spoza II.
dla mnie to kuriozum, żeby wpuszczać na kocioł obcych kibiców, nawet tych zaprzyjaźnionych. Ale może jestem już za stary.
Mam tak samo jak Ty
1. Bardzo dobre wejście w mecz. Takie jak powinno być zawsze czyli atakujemy aż wciśniemy rywala z piłką do bramki.
2. Marchwiński nie nadaje się na 10 ale to wiedzą wszyscy. Bardzo ładna asysta z miejsca w którym powinien grać jako napastnik. Największe zagrożenie robił grając zaraz obok Ishaka. Nie cofał się więc 10 to nie dla niego i bez sensu mu krzywdę robić.
3. Klasyczne odpuszczenie po strzelenie 2 goli….. z ostatnia drużyna w tabeli. Ludzie przyszli zobaczyć gwałt na łksie i grad bramek a dostali przystawkę i….. kolejnego zakalca bo drużyna sobie odpuściła co dało gościom gola. Nie rozumiem jak tak można. Pytanie co się wydarzyło w przerwie że wyszłi grac na pół gwizdka co śmierdziało remisem.
4. U siebie…. Z najgorsza drużyna ligi….. wychodzimy na 1 napastnika i 2 defensywnych pomocnikow. Tak samo jak na Raków. Kiedy jak nie w takim meczu powinniśmy zagrać na Marchewę i Ishaka w ataku i Sousa na 10 a Murawski na 8. Obydwoje cofają się do obrony jak trzeba i Jesper był dzisiaj taktycznie niepotrzebny bo ten mecz powinniśmy ich zgnieść atakami a Brom wychodzi na 2 DP…..
5. Wrócił „Stary” Ishak. Gole z pierwszej pilki świadczą że nabrał pewności i załapał w końcu stabilną formę.
PS. Może i bramkarz ŁKS jest młodym dobrym talentem i przyszłość przed nim ale zrobienie takiego soczystego kotoro-bednarka przy golu i piłce lecącej 5 minut….. Masakra. Ale idealny materiał szkoleniowy dla niego. Jeszcze ma czas.
Odnoszę wrażenie, że oceny Redakcji są mocno subiektywne. Poza stracona bramka i 20 minutami po niej gra była dobra. Akcje się zazębiały, było kilka finezyjnych zagrań jak np. podania pięta. Kolejny raz piszecie że wygrywamy indywidualnymi umiejętnościami a nie schematem ale my tak chyba po prostu mamy grać. Nie przypominam sobie żeby nawet w mistrzowskim sezonie było w naszej grze pełno fajerwerków. W ostatnich latach często mecze w których prowadziliśmy jedna bramka oglądało się jak na szpilkach bo nie umieliśmy wyjść ze swojej połowy w ostatnich 10-15 minutach. Teraz nawet jeśli gramy na stojąco to przynajmniej z piłką przy nodze. Nie wiem jeszcze dokąd zmierza ta drużyna ale jeśli utrzymamy takie punktowanie to Mistrzostwo Polski jest realne.
nie ma się czym ekscytować. Punkty się zgadzają, gra minimalnie lepsza, bo dwie pierwsze bramki to mógł nie być przypadek.
Ale pamiętajmy z kim graliśmy. ŁKS nie pokazał kompletnie nic, do niczego nas nie zmusił. A i tak zdobył gola.
Wygraliśmy – super, ale nasza obrona to dramat. I nie chodzi tylko o straconą bramkę, bo mogło być gorzej, gdyby przeciwnik nie trafił w swojego.
Takie błędy z najsłabszym zespołem ligi? A przypomnę, że graliśmy najsilniejszym składem w obronie.
Nie lubię pisać o testach i tym podobnych ale mecz z Jagiellonią rzeczywiście będzie testem. Zresztą takim testem miał być już mecz z Pogonią…
Teraz niby coś tam drgnelo w grze ale nie na tyle byśmy zaliczyli odlot. Wtorek to ważny dzień. Mam wrażenie, że ważniejszy niż każdy poprzedni, bo jeśli zwiastuny lepszego się potwierdzą, to być może będzie dowód na to, że znajdujemy się na dobrym kursie. Wtedy do końca rundy może dojdziemy do swojej normalnej dyspozycji. Jak niczego nie spieprza w zimie, to na wiosnę może być normalnie.
Obraz gry obronnej nie zależy tylko od środkowych obrońców.
W sezonie mistrzowskim, że pozwolę sobie znowu się do niego odwołać, broniła cała drużyna i robiła to daleko od bramki. Każdy pracował – Ishak zaczynał, Amaral również wracał do obrony, m.in. tym wygrywał z Ramirezem, Kamiński itd. Do tego było bardzo dużo gry na wyprzedzenie, dzięki czemu, gdy rywal wybijał pod pressingiem, to przechwyt dokonywany był już na środku boiska. Dlatego mieliśmy wtedy sporo meczów, w których rywal nie oddawał celnych strzałów przy Bułgarskiej lub w ogóle oddawał pojedyncze strzały w meczu. Teraz jest jednak więcej fragmentów, gdy Lech jest spychany do głębszej defensywy, czego ewidentnie nie lubimy. Teoretycznie powinno to dawać więcej okazji do kontrataków, ale w te obecny zespół nie jest szczególnie dobry.
Reasumując – filozofia gry całego Lecha w defensywie dwa lata temu czyniła go skuteczniejszym w tym elemencie zespołem niż jest teraz. Obrońcy byli w lepszej formie, ale nie aż tak, że sami wykręcali kolejne czyste konta. Nie musieli grać tyle we własnej szesnastce, bo rywal rzadziej do niej dochodził.
broni cała drużyna, to jeden z punktów nowoczesnego futbolu. Ale jednak stoperzy w tym sezonie popełniają błędy, jakie nie przytrafiały im się wcześniej, a przynajmniej nie w takiej liczbie.