Pięć szybkich wniosków: Cracovia – Lech 1:1
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
Dobra pierwsza połowa
Mecz w Krakowie rozpoczął się bardzo spokojnie. Lech prowadził wolny atak pozycyjny, grał na stojąco, nie forsował tempa mając mimo wszystko kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Gra Cracovii była przewidywalna, gospodarze wychodzili do kontr 3-4 zawodnikami stosując głównie wrzutki w pole karne i crossowe zagrania, które nie stanowiły większego problemu. Lech Poznań od 20 minuty zaczął się rozkręcać, zaczął przede wszystkim oddawać strzały. Bardzo groźny był Kristoffer Velde, który mógł sobie powiedzieć „do trzech razy sztuka”. Norweg przez ładnych kilkanaście minut miał wielką ochotę na pokonanie Madejskiego aż w końcu doliczonym czasie gry pierwszej odsłony strzelił mu gola. Lech Poznań po pierwszych 45 minutach prowadził jak najbardziej zasłużenie. Może nie rozgrywał wielkiego spotkania, ale piłkarska jakość stała po naszej stronie, na dodatek Kolejorz miał kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami dopuszczając Cracovię do tylko jednej groźnej sytuacji, którą miała krótko po trafieniu Norwega. Podopieczni Johna van den Broma w pierwszej połowie wyglądali niespodziewanie dobrze.
Powtórka z poprzednich meczów
Podczas przerwy można było się zastanawiać, czy Lech wyciągnie wnioski z poprzednich spotkań? Ostatnio po przerwie było dużo gorszy niż w pierwszej odsłonie, nawet w meczu z Wartą Poznań miał kłopot w pierwszym kwadransie drugiej połowy mogąc wtedy stracić gola. Mecz w Krakowie pokazał, że nic się nie zmieniło. Lech szybko się cofnął, został zdominowany przez Cracovię, nie funkcjonował pressing, zawodnicy nie umieli wygrywać pojedynków 1 na 1, źle wyglądał przede wszystkim środek pola, który odpuszczał przeciwnikowi. Na całe szczęście Cracovia długo była bezzębna lub wykonywała wiele przewidywalnych dośrodkowań w pole karne, które padały łupem naszej obrony lub Bartosza Mrozka. Można było nawet łudzić się skromnym zwycięstwem, można było liczyć na szczęście i dowiezienie tego skromnego wyniku do ostatniego gwizdka.
Kolejne problemy
Problemy Lecha Poznań zaczęły się w 75 minucie, kiedy trzeba było przeprowadzić dwie zmiany. Z konieczności przez uraz stawu skokowego boisko musiał opuścić Filip Dagerstal oraz zmęczony już Barry Douglas, który o dziwo przez wiele minut dawał sobie radę. W ich miejsce weszli Maksymilian Pingot i Michał Gurgul, którzy w linii defensywnej mieli współpracować z Joelem Pereirą oraz Mihą Blaziciem. W takim eksperymentalnym zestawieniu liderem był Słoweniec, który musiał trzymać całą obronę. Niestety. Pięć minut po zejściu Dagerstala zespół Lecha Poznań stracił gola tracąc wtedy 2 punkty. Już w 80 minucie było wiadomo, że Kolejorza może uratować tylko cud. Lech nic nie grał, nie stwarzał sytuacji, nie miał sił, mógł dalej bronić wyniku 1:1, który i tak zostałby odebrany jak porażka. O dziwo w końcówce poznaniacy wykrzesali jeszcze trochę sił, próbował m.in. Radosław Murawski czy Elias Andersson, mieliśmy też rzut rożny. Finalnie nikt już gola nie strzelił, mecz zakończył się remisem, który nie krzywdzi żadnej z drużyn, ale także nie ma prawa nikogo cieszyć. Więcej stracił Lech Poznań broniący w tej kolejce pozycji na podium oraz walczący o tytuł.
Stracony gol, stracone punkty
Lech Poznań w drugim meczu z rzędu prowadził 1:0 i po raz drugi nie wygrał. Kolejorz kolejny raz rozegrał dwie różne połowy, po 3 latach nie odczarował Krakowa, nadal zwyciężył przy Kałuży raptem 9 razy, w tym 6 razy w lidze. W sobotę Lech popełniał te same błędy, które każdy kibic widział już w poprzednich spotkaniach. Ten zespół nie rozwija się, stoi w miejscu, momentami wygląda jak zlepek piłkarzy, jak drużyna o nazwie „Lech Poznań”, w której musimy liczyć na przebłysk indywidualności, żeby wygrać mecz. Gra w obronie czy schematy defensywne wołają o pomstę do nieba, Lech sprawia wrażenie zespołu, który w tygodniu podczas zajęć pracuje co najwyżej nad skutecznością w ofensywie. Stracone punkty w ostatnich dwóch meczach nie są przypadkiem. Są efektem indywidualnych błędów oraz pracy Johna van den Broma, z którym wszyscy tracimy czas. Holender po meczu znowu irytował się na temat traconych goli, był zły na stan murawy (do kwietnia lepiej nie będzie już na żadnym stadionie) oraz przyznał, że Lech nie grał po zmianie stron wysokim pressingiem, ponieważ miał za mało energii. Prawda to? Oczywiście. John van den Brom źle przygotował zespół do rundy jesiennej i teraz widzimy tego efekty. Cracovia oddając aż 17 strzałów (6 celnych) nas zabiegała, pokonała prawie 118 kilometrów przy 112 kilometrach przebiegniętych przez Kolejorza wykonując aż 15 sprintów więcej (Lech miał 80).
Trudny okres
Obecny Lech Poznań ma raptem 3 punkty więcej od Lecha Poznań sprzed roku, który w defensywie spisywał się o niebo lepiej od tego obecnego. Na dodatek Kolejorza znowu dopadła jakaś dziwna plaga kontuzji i różnego rodzaju absencji. Dino Hotić trenował już kilkanaście dni temu, ale do gry wciąż nie wrócił. Ali Gholizadeh istnieje tylko w klubowych mediach społecznościowych, Artur Sobiech, Afonso Sousa, Filip Marchwiński oraz Antonio Milić nagle wypadli, nie wiadomo co im dolega, komunikaty klubowe są krótkie, często są też niewiarygodne, kibice nie bardzo w nie wierzą. Do tego Jesper Karlstrom awizowany w pierwszym składzie ostatecznie nie zagrał a Filip Dagerstal zszedł w 75 minucie z urazem kostki. W takiej sytuacji dobrze byłoby przełożyć wtorkowy mecz z Zawiszą, jednak tak się nie da. Gramy bez rotacji, gramy tym co mamy, przeciwko Zawiszy, w spotkaniu o uniknięcie kompromitacji, zagrają po prostu ci, którzy są zdrowi. Musimy jakoś przepchnąć ten wtorkowy mecz, żeby po prostu nie było gorzej niż jest. We wtorek naszym obowiązkiem jest zwycięstwo, w sobotę z Ruchem tak samo. Gramy po to, żeby w Lechu nie było gorzej.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Wniosek nr 1,2,3,4,5:
Brom – niech spierdala.
Odpowiedz
djwiewiora 28 października 2023 o 19:28
Wnioski:
Szymczak na „10” jest jeszcze słabszy niż Marchewa na „10”…
Bez stabilizacji w bloku obronnym. Szklany Dagerstal, nierówny Milic a Blazic średni. Brak Salamona widoczny gołym okiem.
Nie ma lidera wśród środkowych pomocników a nawet gdy gra Karlstroem, to nie ma kreatywności na tej pozycji.
Ruszamy się jak wóz z węglem.
Ten projekt umarł, a piłkarze to czują. Grają tak jak umieją, gdyż nikt im nie każe się dyscyplinować…. Zero stresu i presji.
Tulipany powinny zostać ścięte, rewolucja począwszy od dyrektora sportowego. Oby już zimą.
Wnioski są takie nie mamy drużyny.Nie mamy trenera,nie mamy siły biegać 90 minut,nie mamy drużyny nawet na jeden skład,nie mam nadziei ,że będzie lepiej.Dobrze ,że właściciel nie robi żadnych gwałtownych ruchów bo po co?On się nigdy nie podda…
Żeby mając jeden mecz w tygodniu i najdroższą kadrę w słabej lidze nie umieć zamiatać tej ligi…
Brom, w*********j ty przereklamowany szamanie i partaczu! A uśmiechnięty cwaniaczek Rzons razem z Tobą!
A najgorsze, że Piothek będzie miał pretekst, żeby następcą mianować jakieś taniego polskiego chałturnika typu Stokowiec czy Brzęczek, który wprowadzi prymitywną murarkę, d******e kontry i inne elementy typowe dla polskiej (bez)myśli szkoleniowej.
Kolejne splunięcie w twarz nam, kibicom! Ile można tkwić w tym marazmie… K… Opieka medyczna w Kolejorzu nie istnieje; gracze wyłamują się jak zapałki, a powrót do gry to epopeja bez końca. Nic się nie zmienia! Tylko nas żal 🙁
Urazów w zespole jakby grali co 3 dni poziom wytrenowania fizycznego w naszym zespole taki sam jak rok temu gdzie grali 2x więcej spotkań i byli zmęczeni a to dość ciekawe że 2 miesiące po odpadnięciu można było spokojnie podciągnąć przygotowanie fizyczne a w sumie niewiele się zmieniło. Rutek niewch wejdzie na transfermarkt i zobaczy kto jest za darmo bo zaraz się skończy jakąś paranoją w składzie a to żaden wstyd wziąć kogoś z wczasów, warcinka wzieła Eppela i źle nie wyglądał a jeszcze wzieli Prikryla i korona im z głowy nie spadła.
Nie, nie napiszę wniosków bo to nie ma sensu….
Ale na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę…
Uważałem, że nasze problemy fizyczności wynikały z przetrenowania bo pracowali zbyt mocno przed sezonem – dostawali tyle wolnego na początku sezonu – i te wolne powinny załatwić sprawę…..
Niestety okazuje się – przynajmniej ja tak to widzę – że absolutnie zniszczono przygotowania i nie da się obecnie ich nadrobić, owszem te trzy okresy przerw pozwoliły trochę nadrobić zaległości u grać na dobrym poziomie przez powiedzmy 60 minut….
Niestety sił wystarcza właśnie na te 60 minut i stąd nasze problemy fizyczności i próby „przeczekania” meczu..,
Działało to jako tako w systemie gry co tydzień na początku sezonu i w czasie gry ze słabeuszami ale obecnie nie tylko przyszło nam grać z dosyć mocnymi drużynami ale przede wszystkim gramy co 3 dni….
Dodatkowym aspektem braku porządnych przygotowań są kontuzje, które wynikają z nieprzygotowania organizmów do większego wysiłku – patrz upadek Sousy – i „drobne” kontuzje w czasie rozgrzewek czy innych treningów….
Nie zakładam bowiem, że grajkom się nie chce – jest parę wyjątków – ale właśnie, że nie mają sił grać pelnych 90 minut i stąd brak koncentracji w drugich połowach….
Gramy tym co mamy i na ile który czuje się na siłach grać i stąd dziwne wybory Broma…
Można powiedzieć, że ratuje to co zostało ale nie można zapomnieć że Brom jest praprzyczyną wszystkiego…
Chcę na jeszcze jedną rzecz zwrócić uwagę choć inni myślą zupełnie inaczej i piszą o samolubstwo Veldka…
Wczorajszy mecz, Czerwiński wychodzi do kontry a Veldek holuje piłkę i nie podaje do Czerwińskiego …
Uważam, że Veldek – jego hardość i bezkompromisowość jest znana – jest wściekły na Czerwińskiego i nie chce z nim grać…
Veldek uważa, że Czerwiński zniszczył cały wysiłek zespołu i „Jego” starania i gołe – we wczorajszym meczu znów Lech polegał na Veldku i „Jego” dokonaniach
I teraz przed nami kolejny mecz – mecz z Zawiszą – z tych co 3 dni i nie można być niczego pewnym właśnie z przyczyn tej fizyczności…
A potem jeszcze Ruch, który wczoraj nie odpuścił Śląskowi i będzie zdaje się kimś takim dla Lecha jak Crakovia….
W każdym razie czeka nas ciekawa przyszłość a ja będę się przyglądał czy moja teza znajduje potwierdzenie…
Tfu… Oczywiście nie Crakovia tylko Jagiellonia
o, to kolega żyje!
Dobrze, że bez wniosków, bo ile można pisać to samo. No chyba, że się pisze by Brom spierdalał 😉
To prawda, że praprzyczyną jest Brom, to prawda, że Brom próbuje ratować sytuację. Ale niestety robi to mało rozumnie.
Co do sytuacji z Velde i Alanem: muszę sobie to jeszcze raz obejrzeć ale Velde mógł go chyba nie zauważyć. Powtarzam, nie pamiętam dokładnie jego ustawienia i ruchu, ale w poprzednim meczu kilka razy wychodzili mu na obieg ( chyba Andersson) i kilka razy go nie widział. Mam wrażenie, że Velde w ogóle dość mało widzi. Spójrz na powtórki gdy strzela, rzadko kiedy tuż przed strzałem spojrzy na bramkę. Przy rozgrywaniu jest podobnie. Myślę, że dlatego właśnie mamy wrażenie, że często gra sam.
Oczywiście możesz mieć rację z tym „nie widzeniem” ale ja się pytam jaka jest pewność, że nieobstawiony Wilak czy ostatnio Czerwiński wykorzystali by swoje sytuacje …?
Bo z tego „nie widzenia” Veldka wynikają gole…
Mam jeszcze pytanie – Veldek widzi codziennie wspomnianych na treningach i widzi ich możliwości a także widzi Ishaka i potem współpracują, widzisz różnicę z kim Veldek lubi grać a z kim nie…?
Tak to widzę….
Ale mogę się mylić…
no wiem o co Ci chodzi.
I nie jest to niemożliwe.
Ostu jako były półamator, powiem Ci ze każde zaległości FIZYCZNE da się nadrobić i to bez problemowo bez żadnych światowych specjalistów, jeśli powodem nie jest ciężka kontuzja. To czego nie da się tak łatwo nadrobić to zaległości taktyczne bo po prostu nie da się wskoczyć w środek nauki schematów czy formacji. Jest się wtedy jak dziecko we mgle.
Dlatego ja w ogóle nie kupuje tłumaczenia że dzisiaj nie mają siły bo w sierpniu nie trenowali jak trzeba. Tamten okres już nie ma absolutnie żadnego wpływu na to co jest teraz. To co widzimy teraz to skutek i efekt nieustanne pizdowatosci trenera i sztabu.
Daj mi sportstester, jednego z tych grajków na trening wydolnościowo wytrzymałościowy i za 3 tygodnie będzie biegac 90 minut bez problemu bo to nie jest technologia kosmiczna.
Jesli zyebali sierpień to 1 przerwa na kadrę powinna wystarczyć aby wrócić do formy fizycznej. To ze oni nadal się słaniają na nogach to tylko wina kogoś kto na bieżąco pi3rdoli swoją robotę i nie umie ogarnąć kuwety.
Poza tym skoro jeden z drugim na boisku widzi że nie ma siły to dlaczego samemu nic z tym nie robią? Mają rozum. Choy z Bromem i jego sztabem. Przy możliwościach jakie mają grajki, znajomościach zagrsnicznych i zasobnosci portfela, już dawno zgłosiłbym się sam do jakiegoś specjalisty w tej dziedzinie i poprosił o pomoc skoro w klubie sami dyletanci.
Argumenty nie do przecenienia ale jak zmusić do pracy ludzi, którzy nie nawykli do pracy….
1. Ileż razy pisałem o jakości treningów
2. Ileż razy zwracaliśmy uwagę na treningi indywidualne jako konieczność
3. Ileż razy pisałem o konieczności pracy dodatkowej np w nowo oddanym skills.lab
Nie mówię tu o pracy na siłowni bo chyba z tą pracą to przesadzał Puchacz…
4. Ileż razy wspominaliśmy pracę w formacjach nad taktyką…?
5. Ileż razy dawaliśmy przykłady tego jak powinien wyglądać „dzień treningowy” – na wzór takich dni w czołowych klubach – i nie widzimy by coś radykalnie się zmieniło…
Wiemy, że to wszystko leży ale czego się spodziewać jeśli w klubie panuje kultura bylejakości, taniości i nie przemęczania się…
Złotousty MUSI „dojrzeć” i zrozumieć dlaczego wszystko sypie się w Klubie ale nie w sensie „ekonomicznym” ale Sportowym…
Złotousty musi zdecydować czy chce Klubu Sportowego z całą jego otoczką czyli trofeami, pozytywnymi emocjami a przede wszystkim z kibolami – tak, to jest istotą Klubu Sportowego – czy miejscem do zarabiania pieniędzy…?
Tak, to jest główne pytanie – Klub Sportowy czy Produkcja Talentów…?
Po ostatnich „osiągnięciach” Rezerw, CLJ, a zwłaszcza pierwszego zespołu pytanie o to czy postawienie na „produkcję talentów” to właściwy wybór pozostaje jak NAJBARDZIEJ aktualne…
Nie moja decyzja to jest a więc na SPOKOJNOSCI czekam…
Już przestałem się denerwować nad marnowaniem szans i oczekuję, że coś się wykluje – ale nie po najbliższych 3 meczach – tylko w dłuższej perspektywie bo Złotousty jest nierychliwy i ogólnie leniwy a do tego NIEPROFESJONALNY…
To co mi pozostało…?
ale czy nie jest tak, że Rutek już dawno temu wybrał? I tylko od czasu do czasu ma ciśnienie na jakiś lepszy wynik?
Mój wniosek jest następujący i odnosi się do wszystkich meczy jakie gramy. Trener niestety jest ograniczony taktycznie, mam wrażenie, że ma tylko jeden pomysł na każde spotkanie. Jedzie na założeniu ,że wszystko będzie się układać po jego myśli.Niestety dla niego, a co za tym idzie także dla nas , to tak się składa że mecz ma różne fazy. Niekoniecznie nam sprzyjające, delikatnie mówiąc. Uważam, że gdyby nie indywidualne zrywy poszczególnych graczy bylibyśmy w dolnej części tabeli. Szkoda bo po ostatnich dwóch meczach powinniśmy otwierać tabelę. Nie ma przypadku w tym ,że tak się nie dzieje.
Kilka tygodni jeden z kolegów (nie pamiętam kto) opisywał przygody Broma w poprzednich klubach, a dokładnie kogo miał za asystenta. Z tamtej analizy wynikało, że póki Jonkowi towarzyszył ktoś ogarnięty, kto później szedł do samodzielnej pracy w dobrym klubie, to miał wyniki. Zatem jako autonomiczna jednostka trenerska Pan Brom nie był i nie jest dobrym trenerem. Może pomogłyby zmiany w sztabie, tylko skoro Brom jest tylko twarzą, osobą, której główną rolą jest robienie z siebie jełopa na konferencjach pomeczowych i sprawianie wrażenia wiecznie zaskoczonego i niewierzącego w to co widzi podczas meczów, to jaki jest cel trzymania takiego kogoś na stanowisku pierwszego trenera? Jak już Rutek tak bardzo się do niego przywiązał, to niech go obsadzi w roli, nie wiem, jakiegoś dyrektora do spraw kontaktów z mediami, PR manager, albo czegoś podobnego, gdzie ceni się życiowy optymizm?
Pogłębienie dna i mułu w ten weekend odbywa się właśnie w meczu rezerw. Już 0:3 w trąbę od Hutnika. K… Gen przegrywów!
No to mi się wyświetla 4:3 dla Lecha w 84 minucie
Muszę posypać łeb popiołem; sorry 🙂 4-3 dla Lecha II 🙂 🙂 Parę minut do końca
Pewnie robisz to z radością, co nie?
Owszem
Oby nie skończyło się straconym golem w ostatnich minutach
Nie skończyło się 🙂
Czytam Wasze wypowiedzi oraz wnioski i coś mi się mocno nie zgadza. Większość domaga się zwolnienia vd Broma a ja nie widzę przesłanek do takich twierdzeń. Jesteśmy na podium ze stratą dwóch punktów do lidera. Nad nami w tabeli są dwie efemerydy, które za moment stracą impet i tyle ich było. Za nami są Legia, Raków i Pogoń. Tylko ta ostatnia jest wymiernym zagrożeniem na tę chwilę bo pucharowicze staczają się powoli w otchłań jaka jest wynikiem wypruwania żył w grach grupowych. I to wszystko dzieje się pomimo: problemów w ataku bo Ishak i Szymczak wracają powoli do stanu sprzed choroby/kontuzji a Sobiech nie nadaje się do niczego; problemów w środku pola bo Marchwiński tam nie pasuje, Sousa nie może grać, Kwekweskiri kopie się po czole a kiedy wypada ktoś z duetu Murawski-Karlstroem to musimy to łatać Andersonem z lewej obrony; problemów na skrzydłach bo Velde i BaLoua tak naprawdę nie ma kto dzisiaj zastąpić; problemów w obronie bo lewa strona to żart, na prawej mamy tylko Pereirę bo Czerwińskiemu nie dał bym psa popilnować – na pewno ucieknie, na środku… no teraz to dopiero będzie bal jak się Milić nie wykuruje do wtorku; problemu w bramce bo ani Bednarek nie daje pewności ani Mrozek nie wydaje się rokować na przyszłość. Piszę to nie jako entuzjasta holenderskiej myśli szkoleniowej ale postronny obserwator. Ku przemyśleniu co można zrobić w tej sytuacji więcej.
Poruszacie często kwestię taktyki wskazując na jej brak. Tu się nie zgodzę. Pisałem o tym wielokrotnie, że nie ma w Lechu piłkarzy umiejących grać nowoczesny model piłki nożnej. A na pewno nie takich jakich potrzebuje Brom żeby wyniki się zgadzały jeszcze bardziej. Może zdrowi Hotić i Golizadech to zmienią, zobaczymy. Wróćmy do poprzedniego sezonu – czy gdyby Brom był tak słabym trenerem/taktykiem jak piszecie to Lech pod jego wodzą dotarłby tam gdzie był w LKE? Czy odparłby atak Pogoni na miejsce pucharowe? No nie. Tyle, że miał wtedy „pod prądem” Ishaka, Skórasia, Velde czy Marchwińskiego a teraz nie wygląda to tak dobrze. Lech to nie Barcelona (przegrali wczoraj z Realem – Xavi out?), Bayern czy ManCity (przegrali dzisiaj z ManUnited – tam też trzeba zmienić trenera?). @Ostu pisze np. o treningach, że nie są zbyt profesjonalne, że zawodnicy się nie przykładają do właściwego wykonania ćwiczeń. Może to prawda. Nie będę polemizował bo na poziomie profesjonalnym, jak w Ekstraklasie, nie mam doświadczeń w tym temacie. Ale spójrzmy na tę kwestię od strony trenera. Czy on ma uczyć dwudziestoparoletnich „profesjonalistów” rzemiosła, które zapewnia im byt na tym łez padole? Nie. Od tego był czas w młodzikach, juniorach i poprzednich klubach. Mityczne „wypracowanie paru schematów” działa przez miesiąc-dwa. Dlatego co sezon pojawiają się w naszej lidze meteory jesienne lub wiosenne – dopóki ich nie rozpracują. Dostrzegam więc wartość dodaną w filozofii Broma. On nie gra schematami – chce aby to zawodnicy na boisku decydowali co jest w danym momencie lepsze dla gry zespołu. I to jest niestety problem. Większość tego nie potrafi. Czekają na wskazówki co mają robić. Bez tego lipa. Napisałem już dość dawno temu, że proces dojścia do składu o jakim marzymy będzie długi. Trzeba wymieniać 2-3 ogniwa co rundę. Nie da to pewności co do trofeów na teraz, ale będzie budować naprawdę dobry personalnie zespół. Myślę, że to się dzieje na naszych oczach, ale jest zbyt mało spektakularne i mocno rozciągnięte w czasie. Lech po zdobyciu MP i fajnej przygodzie w LKE podtrzymał grę w pucharach w kolejnym sezonie. Nie dał rady jej powtórzyć bo jest jeszcze zbyt słaby finansowo i co z tego wynika piłkarsko.
Chciałbym też zaprzeczyć teorii o „chamskim promowaniu młodzieży kosztem wyników”. Oprócz będącego w świetnej formie Marchwińskiego i odbudowywanego po kontuzji Szymczaka reszta „mitycznej młodzieży” pojawia się w składzie tylko wtedy kiedy już naprawdę nie ma kim grać.
Nikt z nas nie wie co Lech osiągnie w tym sezonie, może dublet a może tylko grę w pucharach. Osobiście uwielbiam stan euforii po wygranych, a ostatnie remisy czy nawet dwie porażki w lidze nie przesłaniają mi obrazu całości. To pewnie wada, moich zakorzenionych od pokoleń przekonań, że trzeba mozolną pracą dążyć do celu, że nic samo z nieba nie spada.
Zawsze się dziwię skąd taka różnica w postrzeganiu Szymczaka i napastnika nr 3. Efektywność Sobiecha grającego regularnie pod koniec zeszłego sezonu jest chyba nawet wyższa niż Szymczaka, gdy on dostawał szanse. Obecnie nic nie wskazuje, że Filip wraca do formy. Nigdy dużo nie strzelał, był za to przydatny w zastawianiu się i odgrywaniem do kolegów, można z nim było pograć na ścianę, a teraz nie dość, że dalej nie notuje liczb, to jeszcze przegrywa pojedynek za pojedynkiem. W tym momencie przewaga nad Sobiechem to tylko wiek i to, że jest nasz, więc jest to promowanie niezdolnej do gry młodzieży, w tym przypadku już wcale nie tak młodej, bo leci mu 22 rok. Rok temu o tej porze miał najlepszy okres w Lechu, na początku sezonu zdobił fajną bramkę z Radomiakiem i zgasł – teraz gra straszną kaszankę, piłka się od niego odbija. W tym momencie to Paweł Tomczyk II.
Rzeczywiście niezbyt młoda ta młodzież. W wieku 22 lat Rudniew strzelał hat tricka Juventusowi. Stilic i Jevtic byli jeszcze młodsi. Długotrwałe budowanie wcale nie wyklucza sukcesów, one nawet pomagają temu budowaniu. Wystarczy po prostu nie wkładać sobie kija w szprychy. Grają najlepsi, lewy obrońca na lewej obronie, takie tam proste rzeczy, które funkcjonowały za Skorży. A z tym budowaniem to różnie wygląda, patrząc na liczbę zawodników, których w zasadzie już powinno się pożegnać.
Manchester City przegrał z MU??? Radzę odstawić alkohol…