Testowani, którzy nie zostali w Lechu (I)
W obecnych czasach trudno wyobrazić sobie testy piłkarzy w poważnym klubie z najwyższego poziomu w Polsce. Dawniej testowanie piłkarzy było czymś normalnym, kilkanaście lat temu właśnie po testach u Franciszka Smudy nasz klub postanowił zatrudnić m.in. Dimitrije Injacia czy Zlatko Tanevskiego, którzy wraz z Lechem Poznań grali później w europejskich pucharach i zdobywali trofea.
Właśnie kilkanaście temu testy w Lechu Poznań były na porządku dziennym. Kiedyś w naszym klubie panowała moda m.in. na piłkarzy z Afryki, później z Ameryki Południowej, a to dzięki menagerowi Rickiemu Schanksowi, który do dziś jest agentem, aczkolwiek należący do niego zawodnicy nie trafiają już na polski rynek. Moda na piłkarzy np. z Peru była w 2006 roku, kiedy na Bułgarską zaczęli trafiać m.in. Henry Quinteros, Hernan Rengifo czy Anderson Cueto. Peruwiańczyków w Lechu Poznań byłoby jeszcze więcej, gdyby nie choćby błędna diagnoza postawiona przez ówczesnego lekarza Kolejorza.
Kilkanaście lat temu za testowaniem i ewentualnym kupowaniem piłkarzy zza oceanu mocno opowiadał się ówczesny trener Franciszek Smuda, który niektórych graczy oglądał na video a później wydawał zgodę na przylot danego zawodnika do Polski w celu sprawdzenia go podczas zajęć. Tak było w przypadku obrońcy z Peru o nazwisku Miguel Villalta. Przed przylotem do Polski był to 14-krotny reprezentant Peru i gwiazda tamtejszej ligi. Silnie grający lewonożny stoper pojawił się w Poznaniu dnia 29 lipca 2006 roku, niedługo później dostał szansę w sparingu. W nim Villalta nie wypadł dobrze, bowiem grał zachowawczo. Jak się okazało podczas testów medycznych, reprezentant Peru miał problem z kolanem oraz ze stawem skokowym. Lekarz stwierdził wtedy, że Peruwiańczyk musi przejść operację i tym samym będzie musiał pauzować przez parę miesięcy. Smuda bardzo chciał mieć tego piłkarza u siebie, klub zamierzał podpisać z nowym obrońcą 4-letni kontrakt, jednak opinia lekarzy przeważyła, zatem Villalta został odesłany do domu.
Później okazało się, że sztab medyczny źle ocenił kontuzję tego zawodnika, który bardzo szybko powrócił do zdrowia notując w kadrze narodowej łącznie 28 występów. Franciszek Smuda miał wtedy pretensje do lekarzy o złą diagnozę, przez którą Lech Poznań nie pozyskał dobrego stopera i to na dodatek lewonożnego. Były trener Lecha Poznań mógł mieć za to pretensje tylko i wyłącznie do siebie w sprawie Argentyńczyka o nazwisku Ezequiel Scarione. Ofensywny pomocnik przybył do nas na testy w sierpniu 2006 roku i wystąpił nawet w sparingu z Lipnem Stęszew. Kolejorz wygrał tamto spotkanie 9:1, zaś Scarione zdobył 2 gole. Lech Poznań dnia 30 sierpnia 2006 roku postanowił wypożyczyć wychowanka Boca Juniors Buenos Aires na rok z opcją transferu definitywnego. Ostatecznie rozmowy zostały zerwane, gdyż nagle stwierdzono jakoby ten piłkarz jeszcze nie nadawał się do pierwszej drużyny, ale będzie obserwowany, więc być może Kolejorz sięgnie po niego zimą. Tak się nie stało, a Argentyńczyk po sierpniowych testach w Wielkopolsce wrócił do Ameryki, lecz nie na długo. Później wyjechał do Szwajcarii, w której był gwiazdą stając się zawodnikiem poza zasięgiem Lecha Poznań. W kolejnych sezonach Scarione grał jeszcze m.in. w Izraelu czy w Turcji.
Kilkanaście lat temu odpalony został też Walter Vilchez. Tu akurat wielkiej winy trenerów czy działaczy z Bułgarskiej nie ma, ponieważ piłkarz miał na początku stycznia 2007 roku wsiąść w Peru do samolotu i wysiąść w Wielkopolsce, jednak tego nie zrobił. Piłkarz występujący na pozycji lewego bądź środkowego obrońcy zdecydował się wtedy polecieć do meksykańskiego Cruz Azul. Zawodnik z pewnością nie żałuje swojej decyzji o rezygnacji z Polski. Pograł trochę w Meksyku, w USA, zdobył aż 5 tytułów Mistrza Peru a w kadrze swojego kraju zagrał aż 65 razy. Dziś Vilchez poświęca się karierze trenerskiej.
Scarione podczas treningu Lecha w sierpniu 2006 roku:
Na wspomnianym Vilchezie czy Villalcie nie kończą się testowani gracze z Ameryki Południowej. Kolejnym testowanym piłkarzem był Oscar Emilio Rotela (defensywy pomocnik) a drugim Carlos Javier Torres (lewy pomocnik lub obrońca). Obaj wystąpili w towarzyskim meczu Kolejorza z rosyjskim Szynnikiem Jarosław, który zakończył się wynikiem 2:2. Drugi Paragwajczyk zagrał wtedy w sparingu z Rosjanami na stoperze, natomiast ten pierwszy już na swojej optymalnej pozycji. Torresowi przyszło nawet wystąpić w drugim sparingu, który odbył się parę dni wcześniej, a w którym poznaniacy towarzysko pokonali FK Moskwa 3:1. Lewonożny zawodnik zagrał wtedy na lewej stronie obrony, ale podobnie jak jego rodak, nie znalazł uznania w oczach Franciszka Smudy. Tym razem „Franz” nie pomylił się tak jak wcześniej w ocenie Scarione z Argentyny, dwaj zawodnicy z Paragwaju nie zrobili później karier.
Oscar Emilio Rotela i Carlos Javier Torres po zakończeniu testów w Lechu Poznań powędrowali do Stali Głowno będąc w kadrze tego klubu na sezon 2006/2007. Od wielu, wielu lat nie wiadomo, co się z nimi dzieje, w tym czy w ogóle żyją. O tych graczach nie ma w internecie jakichkolwiek informacji. Także latem 2006 roku miał być u nas testowany Kolumbijczyk, Juan Fernando Leal. Podobnie jak wspomniany parę dni temu Walter Villchez tylko miał, ponieważ ten piłkarz nigdy do Poznania nie dotarł (Leal miał przylecieć do Polski razem z Miguelem Villaltą.). W 2006 roku, a dokładniej 16 lipca podczas obozu lechitów w Kaprun dołączył do zespołu brazylijski środkowy pomocnik, Renato Bernardi Bauer, który przyjechał do nas na testy jako m.in. były zawodnik Arminii Bielefeld oraz Atletico Mineiro. Prawonożny piłkarz posiadający także niemieckie obywatelstwo wystąpił w sparingu z tureckim Ankaragugu. To spotkanie zakończyło się remisem 1:1, Bauer pojawił się na boisku w 66 minucie gry zmieniając Rafała Murawskiego. Brazylijczyk nie spodobał się Franciszkowi Smudzie i wkrótce potem został odesłany do domu. „Franz” w tym przypadku miał nosa, defensywny pomocnik nie zrobił później kariery grając tylko w niższych ligach niemieckich.
Kilkanaście lat temu testowany był następny defensor Roller Cambindo będący sprawdzany przez 5 dni. Kolumbijczyk nie spodobał się trenerowi Lecha Poznań, bo według niego grał za wolno i nie był zaangażowany w grę. Kolumbijczyk wystąpił co prawda w sparingu z Lipnem Stęszew (9:1), w którym zdobył nawet gola, ale to okazało się za mało dla Franciszka Smudy. Roller Cambindo po wyjeździe z naszego kraju grał w dwóch zespołach w swojej ojczyźnie, później próbował swoich sił w lidze peruwiańskiej, dziś ten zawodnik ma już 46 lat i od kilku sezonów nie występuje na boisku. Kolejnym testowanym graczem kilkanaście lat temu był Guillermo Armando Hidalgo Pasco, który do Polski przyleciał nie w 2006 a już w 2007 roku.
Pasco przylatując na testy do Lecha Poznań miał 17 lat i dotarł do nas w maju jako bardzo utalentowany piłkarz juniorów Sportingu Cristal. Peruwiańczyk występujący w środku lub na lewej pomocy ćwiczył z pierwszą drużyną przez 2 tygodnie występując w tym czasie na przykład w sparingu ze Spartą Szamotuły wygranym przez niebiesko-białych aż 11:1 (Hidalgo Pasco zdobył wówczas gola). Tamten sparing ciężko było jednak traktować poważnie, ponieważ przez kilkanaście minut na boisku przebywał nawet ówczesny wiceprezes Kolejorza, Arkadiusz Kasprzak. Lech Poznań po testach był zdecydowany pozyskać utalentowanego i lewonożnego Peruwiańczyka, jednak z nieznanych nam przyczyn zrezygnowano z jego kupna. Wielki talent peruwiańskiej piłki po powrocie do kraju zmarnował się, występował nawet w peruwiańskiej okręgówce. Dziś Pasco ma 34 lata, od prawie dekady nie gra już w piłkę.
Latem 2006 roku panowała u nas moda nie tylko na testowanie zawodników z Ameryki Południowej, ale jeszcze na różnego rodzaju innych piłkarzy, którzy byli dostępni na rynku z tzw. „kartą w ręku”. Często byli to gracze o wątpliwych umiejętnościach, a jednym z takich zawodników był Andrejs Pavlovs. To dawny golkiper mający ponad 2 metry wzrostu. Pavlovs w 2004 roku był rezerwowym bramkarzem Łotwy podczas Euro 2004, jednak w Kolejorzu nie znalazł uznania i szybko zakończył swoje testy. W tym samym czasie co Pavlovs na testy do Lecha Poznań przyjechał Białorusin, Pavel Plaskonny. Ten piłkarz był wówczas młodzieżowym reprezentantem naszych wschodnich sąsiadów oraz reprezentował barwy Szachtiora Soligorsk. W Lechu Poznań trener Franciszek Smuda ocenił go negatywnie.
Następnym testowanym zawodnikiem był bułgarski obrońca Stanimir Valkov testowany podczas letniego obozu Lecha Poznań w Kaprun. Bułgar wystąpił w jednym sparingu, w którym już po 20 minutach doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Franciszek Smuda zrezygnował więc z dalszego sprawdzania bułgarskiego piłkarza. Zrezygnował też z innego Bułgara o nazwisku Zdravko Stankov. Był to boczny obrońca, dziś ma on prawie 47 lat, w Lechu Poznań szybko oblał testy, wrócił do ojczyzny błąkając się po anonimowych klubach. Za tydzień na KKSLECH.com pojawi się drugi artykuł z tego cyklu, w którym zaprezentowane zostaną nazwiska kolejnych testowanych piłkarzy, którzy na końcu nie znaleźli uznania w oczach ówczesnych trenerów.
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Generalnie straszny plankton z większości tych zawodników, ja nawet nie kojarzę że byli testowani chyba jako incognito. Tylko kojarzę Miguela Villalta że taki temat był. Swoją drogą Scarione to zrobił karierę i można żałować że do nas nie trafił
Fajny artykuł. Cos innego i nowego tutaj.
ciekawy artykuł.
Jak tak patrzę na Anderssona to myślę że szkoda że nie robimy już takich testów…
Dobra. A teraz pytanie : kto kojarzy choć jednego z wymienionych zawodników? Ja przyznaję się bez bicia, że żadnego. Ale fajnie było poczytać.