Pięć szybkich wniosków: Lech – Pogoń 1:0
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
Pogoń była lepsza
Lech bardzo słabo wszedł w to spotkanie, Pogoń od początku lepiej operowała piłką i szybko zaczęła stwarzać sobie groźne sytuacje. Nie wiadomo tak naprawdę, co chciał zrobić Lech? Grając od początku w eksperymentalnym składzie, w tym z trzema rekonwalescentami nie potrafił przejąć kontroli nad meczem, prowadzić ataku pozycyjnego, poznaniacy długo biegali za piłką patrząc tylko na to, co robi rywal. Lech pierwszą groźną sytuację stworzył dopiero w 29 minucie gry, kiedy Kristoffer Velde zszedł z środka, a potem dostrzegł wbiegającego z prawej strony Alan Czerwińskiego (lekki, płaski strzał obronił bramkarz). Lech w pierwszej połowie starał się, walczył, ale wyglądał jak zlepek piłkarzy, którzy bez taktyki grają po swojemu nie mogąc poradzić sobie z mocniejszym pod względem gry rywalem, po którym nie było widać środowej dogrywki. Z przebiegu gry wynik po 45 minutach nie był zły, a tym bardziej po strzale z 43 minuty, kiedy Bartosz Mrozek uchronił nas przed golem do szatni. Lech w pierwszej połowie nie pokazał nic poza zaangażowaniem. Pogoń przeważała w każdym elemencie grając bardziej otwarty futbol aniżeli 26 lutego.
Pachnie golem dla Pogoni
Przerwa nic nie zmieniła. Po zmianie stron nadal to Pogoń optycznie przeważała, stwarzała sobie groźniejsze sytuacje m.in. po akcjach skrzydłami mogąc na dodatek strzelić aż 2 gole po dośrodkowaniach z rzutów rożnych. Lech wyglądał źle, na stadionie było coraz więcej gwizdów, oprócz walki i biegania nie miał w tym meczu nic do zaaferowania. Z czasem nawet przeszliśmy na grę z kontry, bowiem dzięki nim robiło się na boisku więcej miejsca, można było wtedy wykorzystać m.in. szybkość Kristoffera Velde czy Adriela Ba Loua. Lech grał nerwowo w każdej formacji, Pogoń za to z dużym spokojem, każda jej akcja napędzana m.in. przez Kamila Grosickiego pachniała bramką, groźne było każde dośrodkowanie, z którymi problem miał Bartosz Mrozek czy nasi stoperzy pokazując na szczęście odpowiednią jakość. Z przebiegu mecz pachniało 0:1 lub ewentualnie wymęczonym remisem 0:0. Lech miał za mało jakości z przodu, nie był zdyscyplinowanym taktycznie zespołem, który miałby boiskową kontrolę.
Szczęście po stronie Lecha
77 minuta meczu okazała się kluczowa. Wprowadzony Joel Pereira w swoim stylu dośrodkował piłkę w pole karne, dobrze wyskoczył do niej Bartosz Salamon, który wykorzystał swój wzrost i zagrał głową na środek pola karnego. W tym meczu Lech miał w końcu napastnika, miał Mikaela Ishaka, który do 77 minuty nic nie pokazał, ale jest kilerem potrafiącym się ustawić i wykorzystywać takie sytuacje. Szwed trafił do siatki w bardzo ważnym momencie, wykorzystał jedną z nielicznych szans dla Lecha Poznań w tym meczu, przełamał się, przełamał niemoc Lecha w niedzielnym starciu czy w spotkaniach z Pogonią. Kolejorz wyszedł na prowadzenie w idealnym momencie, bowiem ten gol mógł podciąć skrzydła nieskutecznej wcześniej, zmęczonej dogrywką Pogoni, która została ukarana za swoją nieskuteczność. Lech miał szczęście, wszyscy mieliśmy szczęście, jednak widocznie tak być miało. Dwóch piłkarzy zmagających się w tym sezonie z różnymi problemami w bardzo ważnym momencie meczu dało jakość, której przez 76 minut brakowało całemu Lechowi.
Udało się!
Udało się! Lech Poznań z wielkim trudem, ale wygrał mecz o dużym stawce pokonując Pogoń po raz pierwszy w tym sezonie. Nie da się ukryć, że Pogoń piłkarsko była lepsza, miała wyższe posiadanie piłki, oddała aż 20 strzałów przy 10 uderzeniach Lecha, który zwyciężył, ponieważ miał więcej szczęścia, wykazał się lepszą skutecznością i w 77 minucie miał przebłysk jakości. Jakość pokazał wówczas Mikael Ishak, dobrze w defensywie wyglądali także Bartosz Mrozek, Miha Blazić czy Bartosz Salamon, dzięki którym w 4 kolejnym spotkaniu udało się zachować czyste konto. Lech Poznań wygrał, jednak po tym meczu z trenerem na czele wszyscy powinni pozostać na ziemi. Obiektywnie był to słaby mecz, w którym źle funkcjonowały stałe fragmenty gry, atak pozycyjny, nie szło także zauważyć jakichkolwiek schematów taktycznych. W wielu akcjach dla Pogoni nie mieliśmy żadnej kontroli nad tym, co robi przeciwnik, który jest w wysokiej formie i dziś to pokazał. Na usprawiedliwienie Lecha czy Mariusza Rumaka działa eksperymentalny skład, jaki dziś wystąpił. Od początku zagrali Mikael Ishak, Afonso Sousa czy Jesper Karlstrom, krótko przed meczem wypadł chory Filip Marchwiński.
Krok w kierunku Europy
Lech Poznań poprzez arcyważną wygraną nad Pogonią Szczecin uczynił ważny krok w kierunku europejskich pucharów w sezonie 2024/2025. Tylko 3. miejsce da pewny awans do eliminacji Ligi Konferencji, które Kolejorz w tej kolejce zdołał odzyskać będąc największym wygranym weekendu obok Śląska. Podopieczni Mariusza Rumaka walcząc o europejskie puchary walczą jednocześnie o tytuł Mistrza Polski. Występ w europejskich pucharach 2024/2025 zależy w tej chwili tylko i wyłącznie od nas, Kolejorz ma 3 oczka przewagi nad Rakowem i Legią, w ostatnich 7 kolejkach ma dobry terminarz, który wypada wykorzystać. Nie możemy już utracić pozycji na podium!
1. Jagiellonia Białystok 52 pkt.
2. Śląsk Wrocław 50
3. Lech Poznań 48
—
4. Raków Częstochowa 45
5. Legia Warszawa 45
6. Pogoń Szczecin 44
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Wniosek najważniejszy to , że nadal jesteśmy w grze o podium i nie straciliśmy nadal szans na majstra.
Przy ogólnej słabości czołówki ekstraklasy Lech zachowuje nadal szansę by do końca liczyć się w walce o trofea.
Myślę, że mecz ligowy z Pogonią był w wydaniu Kolejorza gorszy niż ten w ćwierćfinale pucharu Polski.
Tam to Lech zasłużył na wygraną a szczęście dopisało gościom.
Teraz to szczęście było po naszej stronie. Tak jak mawiał klasyk suma szczęścia równa się zero.
Co los zabrał to później odda.
Gra Lecha była rwana, brakowało płynności. Jednak były okresy, że to Kolejorz przeważał, zamykał portowców w obronie i miał swoje okazje. Pewnie, że goście mieli ich trochę więcej i byli lepiej zorganizowani. Jednak patrząc na wszystkie statystyki to były w miarę wyrównane.
Indywidualnie nr1 to dla mnie Salamon. Świetne interwencje w obronie plus bonus przy akcji bramkowej. Myślę, że bardziej to powrót Salamona wiosną poprawił naszą defensywę niż jest w tym zasługi Rumaka. Dobrze wygląda przy nim Blazic. Mrozek według mnie wybronił to co powinien wybronić.
Uważam, że także boczni Czerwiński i Douglas nie dali plamy.
W drugiej linii zawiódł Velde, to nie był jego mecz. Ba Loua był od niego lepszy, kilka razy nieźle szarpnął.
Sousa jak po takiej przerwie zagrał w pierwszej połowie przyzwoicie, miał kilka fajnych zagrań. U Karlstroma widać, że nie doszedł jeszcze do swojej formy. Muraś zagrał na swoim poziomie.
No a Ishak zrobił swoje, jak na kapitana przystało. Oby to była zapowiedź powrotu do dawnej dyspozycji.
Co do zmienników to niezła zmiana Pereiry. Choć wszedł na podmeczonych rywali, nie wiadomo jakby to wyglądało gdyby grał od początku, bo ostatnio mu nie szło.
Kvekve i Szymczak się starali, no i młody Dziuba dostał kilka minut.
Teraz czekamy co będzie dalej, czy ta wygrana obudzi piłkarzy, czy złapią właściwy rytm i uda się zanotować jakąś udaną serię.
Czy nadal będzie po staremu, czyli średnio…
Mój wniosek jest taki. Bez wątpienia każde zwycięstwo cieszy, szczególnie po okresie takiego piachu. Niemniej jednak należy pamiętać ,że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Liczy się powtarzalność, najbardziej jeśli chodzi o punkty. Czas pokaże jak zagramy z walecznymi drwalami z Puszczy Niepołomice i to będzie potwierdzenie czy idziemy w dobrą stronę.
przykro było patrzeć na grę Lecha.
Mam nadzieję, że ten mecz będzie punktem zwrotnym, choć za bardzo w to nie wierzę
Grali jak zawsze, wygrali jak nigdy?
Przykro oglądać takiego Lecha … Liczą się jednak trzy punkty .
dla mnie ten mecz pokazał jak musimy grać tym składem. Na bramki z akcji bym nie liczył. Ćwiczyć stałe tragmaenty i dobrze bronić. Mamy dobrych obrońców i napastnika.
Optymizmem napawa, że w ostatnich latach z reguły końcówki sezonu mamy dobre albo wręcz rewelacyjne, nie licząc 2021, gdy Skorża dogrywał sezon. Na razie trzeba golić najbliższych frajerów, tak żeby do meczu z Legią w 32. kolejce móc podejść z odrobiną luzu.
Aby być obiektywnym i sprawiedliwym to należałoby przyjąć proporcje z boiska czyli 90% czasu piach a 10% ok, czyli 4 z 5 wnioskow i ogólnie 90% każdej wypowiedzi powinno podkreślać jak słaby był to mecz.
Chyba jedynym plusem dla kibiców na stadionie było to że po 80 minutach wiercenia mikserem w oczach (taki mem), jednak zobaczyli gola strzelonego do odpowiedniej bramki i czas spędzony na meczu nie został całkowicie stracony.
Cieszą 3 punkty i to jest wszystko co można zawrzec w tych 10% pozytywów gdy najlepsi na boisku są stoper i bramkarz.
Ten mecz tylko umocnił mnie w przekonaniu, że Lech traci mniej bramek nie dlatego że trener Rumak znacząco poprawił organizację gry, tylko dlatego że wrócił Salamon który na boisku nadal jest szefem i przy którym Blazić gra lepiej. Blazić po przeciętnym początku sezonu przez większość jesieni był naszym najlepszym obrońcą, ale teraz dodatkowo ma obok siebie ogarniętego partnera. Zwróćmy jednak uwagę na to jak wiele sytuacji stwarzała Pogoń i z jaką łatwością je stwarzała. Dobrze zorganizowana drużyna nie pozwala rywalom na aż tyle. Jak Lech był faktycznie dobrze zorganizowany, to wtedy w Poznaniu mało kto potrafił oddać celny strzał i każdy rywal miał szybko wybijane z głowy że z Bułgarskiej da się wywieźć jakieś punkty. Twierdzy Bułgarska jednak od dawna nie ma i każdy rywal jest w stanie wrzucić na karuzelę Lecha grającego na własnym stadionie. Wczoraj cały czas pachniało golem dla Pogoni i jak na wyrok czekałem na eksplozję radości na sektorze i ławce gości oraz na trybunie prasowej gdzie pewnie zjechało mnóstwo dziennikarzy ze Szczecina. Ten moment szczęśliwie nie nadszedł a Lechowi tym razem udało się strzelić bramkę. Faktycznie dlatego że w końcu jest napastnik który potrafi być tam gdzie trzeba. Ishak nawet bez formy, z organizmem przeoranym przez ukąszenie chrabąszcza oraz po złamaniu żeber, wciąż jest przydatniejszym piłkarzem od Szymczaka. Udało się szczęśliwie wygrać, ale gra nie uległa żadnej poprawie. Lech znowu popada przeciętność. Co jeszcze mogę dodać. Chyba to że Barry Douglas w obronie wygląda zaskakująco solidnie. Z przodu go jest niewiele, pewnie dlatego że nie ma już sił żeby tyle biegać, ale chociaż w obronie jakoś sobie radzi i wczoraj np szczególnie w drugiej połowie nie dawał się objechać i zablokował sporo dosrodkowań.
Jak Lech wygra 4 kolejne spotkania z drużynami które są obecnie w strefie spadkowe, i z Cracovią. To może uwierzę, że sezon jest jeszcze do odratowania. Tym bardziej że obecnie inne drużyny z czołówki będą grały jeszcze między sobą.
Problem w tym, że wczorajszy mecz nie daje kompletnie żadnych argumentów za tym, żeby wierzyć, że te 12 pkt w meczach z tymi zespołami będzie.
Chyba że powrót Ishaka zrobi taką jakościową zmianę. Bo tak sobie myślę, że jakby na jego miejscu był wczoraj Szymczak, to bramka by nie padła. Albo po prostu nie byłoby nikogo kto potrafiłby się takim instynktem strzeleckim, i prawidłowym ustawieniem wykazać.
Ekstraklasa jest niesamowita. Drużyna potykająca się na każdej dziurze i kamieniu zajmuje 3 miejsce z realnymi szansami na MP. Wyniki można wyciągać z maszyny losującej.
Gdyby Lech miał trenera, chociaż Broma, to ostatecznie powinien wygrać wyścig ślimaków. Ale z tym b*aznem udającym trenera, to wielka niewiadoma
Moje 5 wniosków.
1 – wynik lepszy od gry.
2 – najgorszy Lech w ofensywie od lat.
3 – Ishak pokazał Szymczakowi nanczym polega gra na 9.
4 – ławka wreszcie pomogła.
5 – to zwyciestwo nic nie da jeśli nadal bedziemy tracić punkty w kolejnym meczu.