Pyry z gzikiem: Realnie

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.

Poniedziałek, 15 kwietnia 2024, na zegarach godzina 16:00, czas na obiad w postaci „Pyr z gzikiem”. Należy pamiętać o materiale z cyklu „Pyry z gzikiem”, a nie „Na chłodno”, dlatego dziś głównym tematem jest przede wszystkim mecz z Puszczą Niepołomice, obecna sytuacja drużyny oraz najbliższe spotkanie z ŁKS-em Łódź. Wczoraj w tekście „Tłumy na najbliższych meczach” o godzinie 20:33 bardzo ciekawy wpis oddał „mario”, za kilka dni w „Na chłodno” wróci się do tego wątku poświęcając temu komentarzowi więcej miejsca.

Przed meczem z Puszczą Niepołomice trener Mariusz Rumak na oczach raptem trzech dziennikarzy obecnych na zbędnej konferencji prasowej mówił m.in. o chaosie, który powstaje w polu karnym rywali przez stałe fragmenty gry beniaminka. Już w 2 minucie po rzucie rożnym mogliśmy stracić gola na 0:1, po 23 minutach i tym razem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Puszcza prowadziła nawet 2:0. Dlaczego tak się stało? Mariusz Rumak zlekceważył atuty Puszczy wierząc, że silna broń rywala wynika tylko z chaosu? Czy piłkarze zlekceważyli Puszczę, nie do końca serio podeszli do rywalizacji z tym przeciwnikiem lub nie wykonali założeń taktycznych i to oni są winni? Można oczywiście czepiać się słów Rumaka, ale faktem był słaby, bezzębny Lech Poznań już od pierwszych minut meczu. Zawodnicy wyglądali tak jakby spotkali się pierwszy raz 15 minut przed spotkaniem, Lech wychodząc na ten mecz sprawiał wrażenie zespołu, który poddał się już przed pierwszym gwizdkiem sędziego, od początku nie był zaangażowany, nie było widać ambicji, determinacji, wszystkie cechy wolicjonalne stały pod stronie przeciwnika.

Wydawało się, że fartowne, aczkolwiek bardzo ważne zwycięstwo za tzw. „6 punktów” nad Pogonią Szczecin pozwalające odzyskać 3. miejsce w tabeli napędzi nasz zespół mentalnie. Po tamtym zwycięstwie nikt nie liczył na piłkarskie fajerwerki w Krakowie, porywającą grę po tygodniu zajęć, wiele strzałów od początku, ale przy okazji nikt nie spodziewał się oddania meczu już przed godziną 17:30. Brak zaangażowania + brak schematów w ofensywie + proste błędy w defensywie doprowadziły do katastrofy po 23 minutach, którą ciężko byłoby zamienić na choćby remis nawet w razie cudownej metamorfozy drużyny. Puszcza prowadziła 2:0 i finalnie wygrała 2:1 jak najbardziej zasłużenie. Rywal był lepszy taktycznie, momentami lepszy piłkarsko, przewyższał Lecha na wszystkich polach, obiektywnie mimo fartownego gola Mikaela Ishaka po jeszcze bardziej szczęśliwej asyście Filipa Marchwińskiego nie zasłużyliśmy nawet na remis. Statystycznie nie było to aż tak złe spotkanie, pod względem cech wolicjonalnych było już jednym z najsłabszych w tym sezonie i to jest największy problem. Zespół wyglądał tak jakby chciał komuś zrobić na złość, a być może nawet chciał zagrać przeciwko trenerowi. Nawet Mariusz Rumak mogący zlekceważyć drużynę rywala, atuty Puszczy czy marnując cały mikrocykl treningowy na wypracowanie jakichkolwiek schematów w ofensywie nie kazał piłkarzom spacerować po murawie. Zawodnicy ruszyli się dopiero po 30 minutach, był to trzeci kolejny mecz toczący się w wiosennej aurze, w którym Lech fizycznie wyglądał nieco gorzej niż np. w marcu notując liczby fitness podobne do tych z rundy jesiennej. Efekt? W tej drużynie nie funkcjonuje już nic. Do meczu z Puszczą chociaż nie traciliśmy goli, wcześniej dobrze wyglądaliśmy fizycznie, aktualnie w ofensywie gramy tak jak graliśmy od początku wiosny, znowu biegamy tyle co jesienią a defensywa ponownie łatwo traci bramki.

Podsumowując. W Lechu Poznań przez tydzień nic się nie zmieniło, trwa dogrywanie do końca sezonu 2023/2024, który potrwa do 25 maja. W tabeli po tym weekendzie również nic się nie zmieniło, przegrała cała prowadząca trójka, natomiast w Częstochowie padł najlepszy możliwy wynik. Z czołówki wygrała tylko Pogoń, ale z racji udziału w finale Pucharu Polski ten klub i tak jest najbliżej awansu do europejskich pucharów. O dziwo w ten weekend do Europy przybliżył się również Lech Poznań, ponieważ utrzymał 3. miejsce w tabeli, a do końca rozgrywek pozostało już nie 7 tylko 6 kolejek.

1. Jagiellonia Białystok 52 pkt.
2. Śląsk Wrocław 50
3. Lech Poznań 48

4. Pogoń Szczecin 47
5. Raków Częstochowa 46
6. Legia Warszawa 46

Lech Poznań na 6 kolejek przed końcem nie przypomina kandydata do tytułu Mistrza Polski. Faktem są jednak realne szanse, jakie ma Kolejorz na tytuł, o którym marzyć może każdy kibic i nikt nikomu nie zabrania mieć takich marzeń. Realnie walczymy jednak o utrzymanie 3. pozycji dającej wymagany awans do europejskich pucharów. Gra o 3. miejsce to nie żaden minimalizm. To realna ocena tego na co stać Lecha Poznań z taką grą, taką postawą mentalną, z trenerem bucem i arogantem na ławce, a także w obecnej sytuacji kadrowej. Lech Poznań do końca sezonu nic już nie poprawi, będziemy grali tak jak gramy, możemy tylko wyszarpywać wygrane m.in. w spotkaniach, jakie nas teraz czekają. Realnie europejskie puchary mogą rozstrzygnąć się do końca miesiąca. Nie w sposób matematyczny, tylko realnie. Niebawem gramy z dwoma beniaminkami znajdującymi się pod kreską, pomiędzy wyjazdami do Łodzi i Chorzowa odbędzie się jeszcze domowy mecz z Cracovią, która wczoraj przełamała się, oddaliła od strefy spadkowej, dlatego nie przyjedzie do Poznania z przysłowiowym „nożem na gardle”. Prędzej czy później Lech wygra na wyjeździe, pomimo kiepskiej gry w ostatnich spotkaniach ten zespół wciąż stać na wyszarpanie w nędznym stylu trzech kolejnych zwycięstw nad niżej podanymi rywalami.

21.04, ŁKS Łódź – Lech Poznań (15:00)
28.04, Lech Poznań – Cracovia Kraków (17:30)
03.05, Ruch Chorzów – Lech Poznań (20:30)

Powyższy fragment o grze o 3. miejsce niektórzy czytelnicy mogą uznać za minimalizm, ale jest on oparty na m.in. analizie obecnej sytuacji. Zarząd Lecha Poznań nie zrobił nic, by ten sezon był udany, by klub zrobił postępy na wielu polach. Latem miał być mistrz + grupa, później miała być autostrada do mistrzostwa, zimą miał być dublet (realnie Puchar Polski), a po odpadnięciu z Pucharu Polski liczyło się już tylko mistrzostwo. Na dziś po zawalonym letnim okresie przygotowawczym, po zwlekaniu ze zwolnieniem trenera a później wzięciu za niego kogoś gorszego, choć mocniej zmotywowanego pozostaje realna walka o 3. miejsce. Być może po korzystnych wynikach 29. kolejki cele za parę dni będą wyższe, jednak na to musimy poczekać. Musimy też wszyscy pomęczyć się z Mariuszem Rumakiem, jeśli on sam nie zrezygnuje ze stanowiska. Piotrowi Rutkowskiemu znowu zabraknie odwagi, Lech Poznań nie zwolni Rumaka, bo niby kto miałby przyjść za niego? Miałby być już trzeci trener w tym sezonie i drugi tymczasowy w postaci Rafała Janasa? Oczywiście przejęcie zespołu przez Rafała Janasa jest możliwe, lecz wtedy zarząd musiałby przedłużyć z nim kontrakt wygasający 30 czerwca, uczynić go trenerem na stałe lub Janas po 6 meczach wróciłby do roli asystenta Macieja Skorży. Na moment nie wiadomo jednak, czy Skorża powróci do Kolejorza, dlatego do 25 maja musimy męczyć się z Rumakiem lub zaakceptować Janasa na dłużej.

Trwający sezon jest już przepełniony bólem i wstydem, męczymy się wszyscy od sierpnia, od miesięcy piszemy o tym samym, tylko innymi słowami. Nie ma miesiąca, by kibic Lecha Poznań nie zbierał ciosów od trenera, piłkarzy czy zarządu, który swoimi decyzjami także na rynku transferowym nie zrobił nic, aby zakończyć sezon sukcesem. Aktualnie Lech Poznań notuje progres na jednym polu, którym jest wzrost medialności i zainteresowania kibiców losami klubu nie tylko w dni meczowe. Niestety chwilowy progres na tym polu jest spowodowany wyłącznie kolejnymi, nieudolnymi działaniami zarządu i kryzysem, w którym klub znajduje się od sierpnia 2023 roku z małymi wyskokami w stylu fartowna wygrana z Pogonią 1:0. Tamto zwycięstwo czy wpadki innych rywali w 28. kolejce cały czas utrzymują lokomotywę na powierzchni, wszyscy nadal jedziemy na tych samych torach, jeszcze nie zatonęliśmy, przy odrobinie szczęścia może to być sezon, w którym np. po meczach z ŁKS-em, Cracovią i Ruchem będziemy wciąż w realnej grze o mistrzostwo jednocześnie nie mając zapewnionego wymaganego startu w europejskich pucharach.

W dzisiejszych „Pyrach z gzikiem” można by poszerzyć danie o jeszcze parę składników (tematów), ale po co? Od sierpnia poświęciliśmy mnóstwo czasu na opisywanie problemów, byli tacy, którzy robili wówczas wielkie oczy, nie wiedzieli o co chodzi, Lech według nich wyglądał idealnie. A teraz? Teraz tupią ze złości i płaczą tak jak płakała większość kibiców od Trnawy zgadzając się ze wszystkim, co obecnie pojawia się w mediach. Co ciekawe atmosfera, jaka panuje wśród kibiców zupełnie nie przekłada się na sprzedaż biletów na mecze, które cieszą się rekordowym zainteresowaniem i właśnie dlatego za kilka/kilkanaście dni warto będzie wrócić do komentarza „mario” wspomnianego na początku tego odcinka. Na razie towarzyszy nam ten sam cel, jakim jest przepchnięcie zwycięstwa nad ŁKS-em Łódź w celu niepogorszenia sytuacji i możliwości łudzenia się dalej. W najbliższych dniach czy tygodniach warto będzie jeszcze częściej śledzić KKSLECH.com, końcówka sezonu to zawsze jeszcze więcej materiałów, w tym również z wyjazdowych meczów Lecha Poznań. Dopóki są szanse – walczymy RAZEM o założone cele.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





17 komentarzy

  1. Pawel68 pisze:

    Redakcja a może ten wpis na czołówkę kolegi:olos777

     14 kwietnia 2024 o 13:45

    Dlaczego Bogowie nas tak karzą za miłość do tego klubu?Czy to jakaś klątwa?
    Odkąd pamiętam w moim życiu zawsze był Lech,zawsze się o nim mówiło.Zazdrościliśmy bogatszym klubom pieniędzy,lepszych zawodników,wyników itp.Pamiętam jak płakałem w 2000 roku jak Lech spadał z ligi.Dorosły 23 letni facet płacze jak dziecko sic.Pamiętam również 2004 rok i również płacz,ale ze szczęścia gdy Lech zdobywa z Czesiem PP i pamiętną fetę na Starym Rynku.Pamiętam również 2006 rok i szczęście,gdy okazuje się,że w końcu po tylu latach biedowania,ciągłego strachu czy Lech dostanie licencje ,wjeżdża On-na białym koniu,jako zbawca wspaniałego klubu,zbawca Poznania i Wielkopolski-Papa Rutkowski……..
    Mój ówczesny kolega powiedział mi wówczas-
    -To koniec.Lech umarł,a my jesteśmy świadkami jego pogrzebu.Mało tego….my się jeszcze z tego pogrzebu cieszymy.
    Pomyślałem-wariat-normalnie wariat!!!
    Teraz po latach widzę,że miał rację.To był pogrzeb ambicji,woli walki do upadłego,miłości jego prezesów do tego klubu i wszystkich ludzi,którzy w nim pracowali.W ten ,czy inny sposób funkcjonowali.Dostaliśmy korpo-klub.Wyrób Lechopodobny.Niby ta sama siedziba,ten sam herb i adres.Papa Rutek musiał przekonać sceptyków do tego projektu wynikami,bo kto uwierzy,że kupił Lecha z miłości do tego klubu?Zdobył Mistrzostwo i PP,plus dobre występy w pucharach.Przecież sam powiedział,że kupił Lecha,bo opcja klubu w małym miasteczku już się wyczerpała.
    Każdy kto pamięta Amice Wronki,ten wie,że to był dobrze zorganizowany klub.Zawsze duże pieniądze na czas.Dobrzy piłkarze,świetny scouting.Większość zastanawiała się ile mistrzostw zdobędzie…..I co?I zawsze dziwnym trafem na koniec sezonu przychodziła dziwna niemoc.Klub,który miał wszystko by być najlepszym,oprócz kibiców-bo tych było mniej niż na Św.Marcinie na przystanku w poniedziałek o 16.00,zajmuje na koniec zawsze miejsce dające grę w pucharach,ale nigdy mistrzostwo!
    Dziwne co nie?
    Bo wtedy trzeba płacić wysokie premie,wzmacniać klub przed pucharami.A po co to potrzebne,komu?Właścicielowi?Właściciel zareklamuje swoją firmę w pucharach na bandach i szafa gra!
    Od 2011 roku zaczęło się mam wrażenie powolne wygaszanie ambicji i nadziei kibiców,zwalnianie lub przenoszenie ludzi,którzy mieli pojęcie o piłce do innych struktur klubu,lub Amicy.Rzucenie ochłapów co kilka lat niezadowolonym kibicom w postaci przypadkowego mistrzostwa,ale karmienie ich korpo-gadką ,jak to im zależy,że to właśnie ten sezon,że to właśnie teraz idziemy na majstra…….Ale i te kłamstwa kibice przestali kupować,no to właściciele przestali mówić już cokolwiek….Aż nadszedł dzień kiedy wychowali sobie nowe pokolenie kibiców.Kibiców dla których Lech i mecz jest miejscem pokazania się,zrobienia paru fotek na insta,lub relacji na youtuba.Dla nich styl i wynik jest najmniej istotny.I tak po blamażu z Puszczą możemy być pewni ponad 30 tyś ludzi,nie kibiców.Ludzi.
    W 2016 roku przestałem chodzić na mecze.Przestałem kupować koszulki,kubki,podkładki,bo do mnie korpo-gadka nie przemawia.Przestałem kupować karnety.Siedzę i oglądam w domu.
    Czy coś się zmieni na lepsze?Nie sądzę.Syn swojego ojca nigdy nie zrozumie naszej miłości do tego klubu.Nie przestanie otaczać się klakierami,przydupasami i miernotami,ponieważ on sam taki jest.Jest mierny,miałki,bezjajeczny ,bez charakteru ,wyrazu i ambicji.Zupełnie tak jak jego Lech,albo Lech jak on……

  2. Zbychu pisze:

    „Lech wychodząc na ten mecz sprawiał wrażenie zespołu, który poddał się już przed pierwszym gwizdkiem sędziego, od początku nie był zaangażowany, nie było widać ambicji, determinacji, wszystkie cechy wolicjonalne stały pod stronie przeciwnika.” – A może zlekceważyli przeciwnika, myśleli że samo się wygra i nikt tak na serio nie analizował gry Puszczy?

  3. Szota Arweladze pisze:

    Pisanie i myślenie o Lechu sprawia mi od soboty wielki dyskomfort. Czarę goryczy przelał fakt wpisów na oficjalnej stronie – żadnej refleksji, żadnego zastanowienia tylko:
    – KUP BILET NA HIT EKSTRAKLASY
    – KUP BILET NA MECZ PRZYJAŹNI

    Próbuję sobie to wszystko wytłumaczyć. Bo przecież kibicem nie jestem od wczoraj, przecież przez zachowanie Pana Piotra nie zostawię Kolejorza. Od dłuższego czasu po głowie chodzi mi pewne nieodparte wrażenie dotyczące psychiki Piotra Rutkowskiego. Otóż zachowuje się on jak osoba uzależniona. Od hazardu. Osoba, która mając naprawdę dużo pieniędzy, których sama nie zarobiła, zamiast zainwestować w jakiś interes, włożyć w to trochę energii i pomyślunku, stwierdza: Chwileczkę, są tacy co na ruletce dorobili się majątku, ja mam dużo do obstawienia, przecież niemożliwe bym stracił. Wchodzi do kasyna, ma z tego frajdę, bawi się wesoło, coś tam wygrywa, ale ostatecznie jest na minusie. Osoba uzależniona ma nieodpartą chęć odegrania, nie weźmie pieniędzy by puścić je w obieg ale uparcie stawia na te same karty. Bo przecież jeszcze ma dużo. Tak było z Josephem van den Bromem, tak samo jest teraz. Bo przecież kiedyś muszą wypaść czarne. I co charakterystyczne osoba taka brnąć w to bagno ma przekonanie że walczy i wierzy w swe słowa: „Walczę i nigdy się nie poddam!” Pan Piotr czeka teraz aż zamkną kasyno, czyli aż Rumak sam zrezygnuje. Wtedy powie: ja bym wygrał, ale krupier poszedł do domu. Doktor Fong pisze:
    „„Hazard, w przeciwieństwie do innych uzależnień, wiąże się z zaburzeniami poznawczymi. Ludzie uzależnieni od hazardu działają zgodnie z zasadą – jeśli będę dalej uprawiał hazard, w końcu wygram. Takiego założenia nie przyjmują uzależnieni od alkoholu, tytoniu czy kokainy” A zatem: „Czasami duma, przerośnięte ego lub poczucie rozpaczy skłaniają ich do jeszcze większego hazardu w nadziei odzyskania tego, co stracili, a to napędza błędne koło.”

    Jaka w tym nadzieja? Że to w końcu padnie. Bo hazard niszczy chorego i jego bliskich.

    • Przemo33 pisze:

      @Szota Arweladze
      Bardzo ciekawy komentarz. W sumie coś w tym jest. Właściciel zachowuje się, jakby był uzależniony. Ale nieleczone uzależnienie może doprowadzić do katastrofy. Mam wielką nadzieję, że będzie tak, jak mówisz – że kiedyś, prędzej czy później, to wszystko padnie.

      • Pawelinho pisze:

        „Mam wielką nadzieję, że będzie tak, jak mówisz – że kiedyś, prędzej czy później, to wszystko padnie.” – my może tego nie dożyjemy, ale tak to kiedyś faktycznie może pierdzielnąć i jeżeli tak się stanie to walnie z wielkim wręcz spektakularnym hukiem…

  4. Pawelinho pisze:

    Patrząc na to jak Lech zagrał z Puszczą to niespodziewań się „przepchnięcia” ŁKS-u, który zagra o życie znaczy o utrzymanie w lidze to jest po pierwsze. Lech nie zlekceważył Puszczy to rywal zagrał tak jak najlepiej potrafił, który zabiegał przeciwnika oraz miał podstawowe schematy w postaci stałych fragmentów gry czyli coś co w Lechu nie działa od lat. Wszak przecież nieomylnej elyty Lecha skrytykować nie można bo wtedy albo rzucą mocnym hasełkami jak to oni się nie poddadzą albo stwierdzą, że kibice to hejterzy jak to swego czasu zrobił zarząd czy ostatnio sfrustrowany przegryw w roli trenera oznajmił, że przecież kibice to piszą co najwyżej bzdury raz na 7 dni bo są sfrustrowani, a on przecież wie jak po angielsku jest wyraz „baran”. I tak to się w Lechu kręci od w zasadzie momentu, kiedy papa oddał klub sfrustrowanemu synusiowi, który wszystkie swoje frustracje przelewa na klub, który zamiast klubem stał się zwykłym bezdusznym korpo nastawionym na zysk, a nie wynik sportowy, który nawet jeśli się przytrafi to jest traktowany jako takie trochę zgniłe jajko, którego nikt nie chce, a potem wykluwają się takie potworki jak kompromitacje w europejskich pucharach czy sfrustrowany przegryw, który wrócił po pięciu latach przebywania na bezrobotnym, kiedy to praktycznie w każdym klubie w jakim nie był szybko poznali się na tym jakim to on jest pożal się boże specjalistą takim, że nawet go kopnęli z młodzieżówki, a to też trzeba umieć jakby na to nie patrzeć. Szkoda, że Mario Destriero (pozwolę tak sobie nazywać tego sfrustrowanego trenerskim życiem człowieka) który pomimo 5 lat na bezrobociu nienauczył się w żaden sposób pokory tylko dalej wszyscy są winni od kibiców po dziennikarzy na których miejscu po prostu zacząłbym olewać konferencje skoro „gwiazdorkowi” sodóweczka uderzyła do łba, który zamiast owszem jest pełny myśli, ale na ten siana i owsu bo na pewno nie analizy gry przeciwnika skoro Lech chciał zagrać tak jak na treningu. No to zagrał (sic!). Mario Destriero to człowiek idealnie pasujący do tej roli w rutkowej układance, gdzie pełni rolę „ofiary” władcy na którym kibice mogą wylewać swoje w pełni uzasadnione frustracje. Nawet grając w tak beznadziejnej lidze jak liga polska, nawet mając tak beznadziejną formę kiedy rywale nie chcą zdobyć MP wypadałoby przynajmniej przelać na drużynę odrobinę ambicji, charakteru oraz mentalność zwycięsców, a nie dobra to ostatnie cofam bo ostatni trener tego nie ma i mieć nie będzie. Czy jestem zaskoczony takim obrotem spraw wokół klubu, który jest prowadzony przez Piotra Walecznego? Nie. Nie jestem. Dlatego dopóki Piotr Waleczny nie podda się definitywnie i ostatecznie nie odda sterów ludziom, które faktycznie znają się na futbolu, a nie jakimś przebierańcom to dalej będzie to wyglądało jak wygląda ot majster raz na 5,7 lub 9 lat posuchy, która aktualnie zaczyna być widoczna, a przynajmniej pierwsze symptomy już są widoczne w tym beznadziejnym sezonie, który tak naprawdę definiuje całą rutkowczyznę jaka panuje w Lecha rutków od momentu objęcia sterów przez Piotra Walecznego będącego największym szkodnikiem Lecha, a reszta tak jak Mario Detriero, Karol Ekselowski czy Tomasz Eendekroos (rząsa po niderlandzku) to zwykli pod wykonawcy i tak należy ich traktować, a Piotra Walecznego jako największego winowajce, który doprowadził swoimi decyzjami do aktualnego miejsca. Oczywiście wliczając w to oczywiście również te lepsze momenty, który i tak jest mniej niż fatalnych i kompromitujących, żeby nie było, że wyliczam tylko błędy. Tak czy inaczej nie sądzę, aby w najbliższym a przynajmniej obecnie trwającym sezonie coś się zmieniło dopóki Lech będzie „miał” szanse na europejskie puchary to Mario Detriero będzie figurował niestety w roli sfrustrowanego przegrywa na funkcji, której sprawować nie powinie. Można by napisać ironicznie ot takie Lechowe deja vu z poprzednich po zdobytych majstrach, które obecnemu Lechowi bardziej szkodzą niż pomagają…niestety z winy rutkowszczyzny sternika, który jest zadufanym w sobie ignorantem przekonanym o swojej nieomylności…Mam wrażenie, że czeka Lecha ciężka końców sezonu i w tym przypadku trzecie miejsce będzie „sukcesem” pod wodzą Detriero (rumaka) patrząc na to jak dziwną ligę mamy, która jest pełna różnych kuriozalnych wyników osiąganych przez Lecha oraz jego rywali 🙂

  5. Erwin pisze:

    Nie chce się nic pisać, meczu nie oglądałem, poświęciłem czas rodzinie (w końcu) i czytając to forum na którym kiedyś bywałem kilkanaście razy dziennie, widzę że warto było, rzygać się chce patrząc jak łatwo w tym sezonie zdobyć mistrzostwo i my jak zwykle musimy to spier***, nie chce mi się już stresować, czułem że wtopimy, bo chuja gramy i tylko dzięki słabości innych wciąż jesteśmy w grze, ale jak wszyscy by przegrali wszystko do końca sezonu, to my też w dodatku bez pucharów przez gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Wiadomo, że Piotruś powinien się poddać, że trener to jakaś popierdólka, ale te pieprzone lesery udające piłkarzy i przechodzące obok meczu to jakiś dramat, latający tulipan był chujowy, wuefista chujowy, to kogo by chcieli, poje*** się w główkach widzę i trzeba te pizdy złapać mocno za jaja, bo chyba nie zdają sobie sprawy, że grali w koszulkach Lecha a nie Puszczy, dobra kończe te wywody bo szkoda nerwów, szacun dla wytrwałych, stałych użytkowników na forum, pokazujecie Pjoterowi, że też się nie poddajecie pisząc od lat to samo.

  6. PAWEL pisze:

    ja uważam, że z taką grą, takim bałąganem trenerskim i przereklamowanym materiałem piłkarski skończymy na 7-8 miejscu, nie będzie żadnych pucharów. Gramy obecnie prawie najsłabiej fizycznie i drużynowo w całej lidze. Wszyscy w tym klubie to czują i nikt z tym nic nie robi.

  7. Mirco pisze:

    A mnie jest niesamowicie żal. To że nasza gra od miesięcy jest do bani, to wszyscy piszemy. Niby co jakiś czas cieszymy się z fuksiarskich zwycięstw, ale to tylko jednorazowe wyskoki takiej jak zwycięstwo z Jagą, czy ostatnio mega fuksem pokonanie śledzi. Mamy buca, a nie trenera, który już dawno stracił szatnię… nie absolutnie nie zamierzam rozgrzeszać naszych zawodników, bo z puszczą zagrali jak przysłowiowe „wkłady” do koszulek Lecha. Bez ambicji, jakiegokolwiek zaangażowania, wstyd na całą Polskę – przerżnąć z ekipą, która nawet nie ma stadionu… Wspomniałem, że jest mi niesamowicie żal i napiszę dlaczego – otóż aktualnie rozgrywany jest sezon, w którym jakakolwiek ogarnięta ekipa wygrywając kilka meczów mogłaby zdobyć tytuł MP na kilka kolejek przed końcem. Te marnowane punkty z kiepskimi, górnikiem, stalą, rakowem czy teraz ostatnio z puszczą. Gdybyśmy choć połowę ze wspomnianych meczów wygrali, to jaga dawno oglądałby nasze plecy. O PP nawet nie wspomnę…. żal niesamowity, bo aktualny sezon to jakieś GP… żółwi, które nie potrafią się dojść do celu – czytaj MP.

  8. Sosabowski pisze:

    Ostatnio dużo w mediach na temat Lecha wypowiadał się Zbigniew Boniek. I choć można mu dużo zarzucić to akurat nas wydaje się, że diagnozuje poprawnie. Już odchodząc od krytyki zarządu powiedział jedno zdanie które mi zapadło w pamięć: Lech wyglądał jak drużyna z depresją. I ja jak najbardziej się pod tym podpisuje. Ci piłkarze mają umiejętności. Tylko pewna część jest już w innych klubach i na zwycięstwie im nie zależy tak jak na niezłapaniu głupiej kontuzji. Część to najedzone koty, które pewnie jeszcze cieszą się z mistrzostwa na 100-lecie. A część z nich walczy i zależy im na klubie jak Salamon czy choćby Ishak (bo widziałem starania w ostatnim meczu choć fizycznie niedojeżdżający). I tak sobie mamy trzy grupy zmierzające w trzy strony. Rozrywające tego Lecha na kawałki. Dalej brakuje liderów biorących na siebie grę i szatnie. Mnie osobiście zawodzi postawa Karlstroma na którego ogarnięcie liczyłem w środku pola. I tak jak pisałem po meczu. Nie będzie nikt za owcę walczył. Jak napisała redakcja problemów jest tak wiele, że szkoda kartek papieru. Widzą to wszyscy. No prawie wszyscy. Jest taki jeden budynek, konkretnie trzy biura gdzie oczy patrzą w inną stronę.
    Ciężko się na to patrzy. Szczególnie że umiejętności są. I nawet tym co mamy powinniśmy rozjeżdżać dół tabeli. Jakbyśmy to w czarnych barwach nie widzieli to między Puszczą, Ruchem czy ŁKS jest przepaść do nas sportowo, finansowo, kadrowo. I jak kto sobie jeszcze chce.
    Zespół na prawdę toczy ciężka choroba od wewnątrz jak jest w stanie tak odpuścić mecz. A zarząd nic nie robi by temu zapobiec. Impulsu brak. Tętno zwalnia.

  9. Przemo33 pisze:

    O spotkaniu z Puszczą zostało powiedziane już chyba wszystko, ale pozwolę sobie napisać dosłownie parę zdań od siebie. Porażka z rywalem z Niepołomic, będącym beniaminkiem aktualnie walczącym o utrzymanie, to po prostu kolejny wstyd i kolejna kompromitacja. Już nie chodzi o to, że słabo weszliśmy w mecz i po pół godzinie Puszcza prowadziła 2-0. To jeszcze by można było wybaczyć, gdyby piłkarze potrafili odpowiednio na to zareagować. Ale tak się nie stało. I między innym stąd ostatni mecz tak się zakończył, jak się zakończył.
    O Rumaku zostało powiedziane już wiele. To trener, który nie powinien w ogóle dostać drugiej szansy, bo jest słaby. Swojej drugiej szansy w Lechu do tej pory nie wykorzystał i nic nie wskazuje na to, żeby miał to jeszcze zrobić. Ale tutaj pretensje będzie mógł mieć głównie do siebie. Jego wręcz ogromna pewność siebie i ego nie przekładają się na jakiekolwiek pozytywne efekty.
    I chociaż Rumak jest jednym z głównych odpowiedzialnych za wyniki Lecha w rundzie wiosennej, to nie jest jedynym i dlatego nie robiłbym z niego kozła ofiarnego. Cieszy mnie to, że w artykule dotyczącym wypowiedzi trenerów na konferencji po meczu z Puszczą, coraz więcej kibiców zaczęło zwracać uwagę na grę i postawę piłkarzy. I na tym chciałbym się bardziej pochylić. Jak to jest możliwe, że robiąc to, co kochasz, wychodzisz na boisko, żeby się ośmieszyć? Jak to jest możliwe, że na boisko wychodzą piłkarze, którzy nie potrafią pokazać ambicji, determinacji i sportowej złości? Dlaczego nie widać po nich umiejętności, które niewątpliwie mają, ale także radości z gry? Normalny człowiek idzie do pracy, po musi z czegoś żyć, nierzadko robiąc coś, co w ogóle nie daje mu żadnej satysfakcji i robi to, co po prostu może. Ale piłkarze Lecha mają wszystko, co może chcieć człowiek w pracy. Robią to, co kochają, co sami wybrali świadomie, pieniądze zawsze są na czas, a do tego mają zapewnioną opiekę medyczną i w razie kontuzji też dostają kasę. Więc dlaczego nie pokazują wdzięczności za to na boisku? Dlaczego nie mają zwykłej ambicji i chęci pokazania się? Przecież to wszystko przechodzi ludzkie pojęcie. Brak słów na to.
    Kiedyś powiedziałem, że w właściciela i zarząd nie wierzę kompletnie i od sześciu lat to się nie zmieniło. Mogę wierzyć tylko w trenera i piłkarzy, ale jak pokazuje ten sezon, poza pojedynczymi wyjątkami, nie ma w kogo wierzyć w tym sezonie. Osobnym tematem są kibice i kwestia chodzenia na spotkania, ale do tego odniosę się innym razem.
    Kończąc jednak ten wątek – realnie walczymy o trzecie miejsce w tabeli. Na mistrzostwo nie ma co liczyć. Pozostaje liczyć na indywidualne przebłyski piłkarzy i dalsze wpadki innych drużyn z czołówki tabeli. Tak właśnie wygląda smutna rzeczywistość. Byle dotrwać do końca tego sezonu i jak najszybciej o nim zapomnieć. No, chyba, że trener z piłkarzami pozytywnie nas zaskoczą. Ale to już byłby cud. Ani Jagiellonia, ani Śląsk nie poddadzą się tak łatwo, gdy mają wielką szansę na tytuł. Zwłaszcza drużyna z Białegostoku. Smutne, że to nie my, a to właśnie te dwa kluby realnie walczą o mistrzostwo. Brawa dla Rutka i zarządu oraz dyrektora sportowego za zawalenie dwóch okienek transferowych w tym sezonie, zbyt późne zwolnienie van den Broma i zatrudnienie Rumaka. Plus brak reakcji teraz i zwolnienia Rumaka. Cały Lech w wykonaniu Rutków. To brzmi jak jakiś koszmar, ale to jest niestety smutna rzeczywistość…

Dodaj komentarz