Na chłodno: Chłodno

Cykl „Na chłodno” to stałe dopełnienie materiałów meczowych w których w trochę inny sposób przyglądamy się meczom Lecha Poznań, ogólnej grze zawodników czy indywidualnej postawie piłkarzy. Czasem poruszamy też aktualne sprawy dotyczące naszego klubu w bardzo chłodny sposób. O wszystkim przeczytacie w poniedziałek lub we wtorek po każdym spotkaniu poznając nasze szczere zdanie na temat danego meczu. Od lata 2016 w materiałach „Na chłodno” przyglądamy się również temu, co dzieje się w Lechu (głównie pod względem transferów), oceniamy działania zarządu lub ich brak bacznie spoglądając na sytuację wokół klubu.


Witamy wszystkich internautów w kolejnym poniedziałkowym „Na chłodno”. Na wstępnie wypadałoby wszystkich przeprosić za wczorajszy mecz tylko z jakiej racji ma tutaj to ktoś robić? My tylko informujemy i opisujemy to, co wyczynia Lech nie mając na nic wpływu. Pierwszy przeprosiny powinien wygłosić powielający te same błędy od pół roku Nenad Bjelica za kadencji którego Lech nie wygrał na wyjeździe od 6 miesięcy! Przez pół roku Kolejorz nie wygrał żadnego z 9 wyjazdowych meczów notując serie 4 wyjazdowych spotkań z rzędu bez zdobytego gola. Całą zimę Lech na upartego grał skrzydłami, stosował dośrodkowania w pole karne i podania z bocznych sektorów boiska, dlatego tak naprawdę mecz w Gdyni nie był jakąś większą niespodzianką. Można było jednak spodziewać się większej liczby sytuacji i strzałów niż tylko 1 celny oddany w 71 minucie przez obrońcę i to po zamieszaniu w polu karnym po wcześniejszym stałym fragmencie gry.

Nenad Bjelica nie ma na Lecha absolutnie żadnego pomysłu. Lech jest najbardziej przewidywalną drużyną w ofensywie dla każdego kolejnego rywala. Każdy wie, że nasz zespół będzie grał skrzydłami, wykonywał niedokładne dośrodkowania do napastnika mającego 2-3 rywali na plecach, zatem wystarczy podwoić krycie na bokach, pokryć Gytkjaera, by poznańska ofensywa nie istniała. Problem w tym, że Chorwat staje się coraz bardziej bezczelny w tym, co robi i co mówi. Do swojej niespodziewanej upartości dorzuca coraz mocniej irytujące słowa. Na niedawnym otwartym spotkaniu z kibicami organizowanym przez klub jasno przyznał, że jest zadowolony ze swojej dotychczasowej pracy w Kolejorzu. Wczoraj pojechał mocniej po bandzie uważając, że „obie drużyny rozegrały dobry mecz”, natomiast jego zespół „stworzył po przerwie dobre okazje”. Nenad Bjelica kpi sobie z ludzi, dlatego nie dziwi krytyka już zdecydowanej większości kibiców. Trener mocno przesadza, nie widzi problemów, jest najlepszy, drużyna gra według niego dobrze, zatem na jakiej podstawie ludzie mają oczekiwać poprawy skoro wszystko jest w porządku? jak mają oczekiwać więcej akcji, lepszej gry w piłkę, więcej strzałów niż tylko 7 uderzeń i 1 celne skoro wszystko jest okej?

Chęć zdobycia Mistrzostwa Polski absolutnie nie przekłada się na próbę realizacji celu na boisku. Jeśli Lech ma zdobyć tytuł, który oczywiście wciąż jest realny i w który wypada kibicom wierzyć musi liczyć, że ktoś z czołówki będzie grał na wyjazdach jeszcze gorzej od nas. Ktoś będzie popełniał proste błędy, nie będzie strzelał goli, a trener nie będzie wyciągał żadnych wniosków po słabych występach. Lech bez pomocy, czyli bez potknięć innych rywali sam mistrzostwa nie zdobędzie. Ktoś musi być gorszy od nas, by źle grający Lech wyprzedził go w tabeli zdobywając tytuł w podobnych okolicznościach, jak w 2015 roku. Absolutnie nie dziwi tutaj nikogo złość i agresja wyrażana w komentarzach, kiedy widzi się bezradnego Lecha niepotrafiącego wygrać na wyjeździe od 6 miesięcy oraz grającego cały czas ten sam piach. Bardzo Wam współczujemy. Współczujemy przede wszystkim tym wiernym kibicom dla których Lech to coś więcej niż jeden mecz w tygodniu i 3-4 w miesiącu. Płacicie pieniądze za bilety/karnety, żyjecie Kolejorzem 24 godziny na dobę, czekacie ponad 50 dni na pierwszy mecz o stawkę ekipy mającej walczyć o mistrzostwo, a na końcu dostajecie w twarz tym gównem w Gdyni. Nam już nie trzeba współczuć. Tu i tak każdy się przyzwyczaił, że nie da się opisywać spraw sportowych tak jak by się chciało, ponieważ od wielu, wielu miesięcy nie zmienia się nic na lepsze z wyjątkiem małych przebłysków jak mecz z Termaliką.

Żal Was wszystkich. Klub mający 105 mln złotych budżetu nie ma trenera i drużyny, która umiałaby oddać chociaż kilka strzałów w ciągu pojedynczego meczu wyjazdowego, a także choć raz umiała zwyciężyć na wyjeździe. W Waszych komentarzach jeszcze panuje złość, ale z czasem może przerodzić się to w niechęć czy znużenie jak u nas. Lechowi nie pomógłby nawet 3 i 4 napastnik skoro pomocnicy nie wiedzieliby w jaki sposób podawać do nich piłki. Jest to bardzo smutne tylko co da się zrobić? Nic. Zespół gra podobno dobrze, wczorajszy mecz był dobry według trenera, a on sam nie ma sobie nic do zarzucenia. Wypada już powoli zakończyć ten temat i w chłodnych nastrojach bez większego entuzjazmu podejść do kolejnego spotkania po to, żeby po prostu nie rozczarować się, gdy znów wyjdzie coś nie tak. Nie mamy na nic wpływu, Wy internauci również nie możecie pomóc Lechowi, a czasem naprawdę szkoda na to wszystko nerwów i własnego prywatnego czasu, który można spożytkować lepiej. Szkoda także wysiłku klubu. Wymyśla ciekawą akcję o nazwie „Lechici”, która od razu jest orana przez pierwszy zespół i skazana na niepowodzenie. Lech to za duży klub w którym jest zbyt duże ciśnienie na wynik sportowy, by wszyscy byli zadowoleni, walili tłumem na stadion, wypełniali trybuny i cieszyli się w sytuacji w której Lech gra niezmiennie od miesięcy.

Na koniec nie można pominąć indywidualnej gry niektórych piłkarzy. Są zawodnicy od których trzeba wymagać najwięcej i bez wątpienia takim zawodnikiem jest Darko Jevtić. Tymczasem wczoraj często potykał się o własne nogi, zanotował najwięcej strat w drużynie, podawał niechlujnie, niedokładnie, ruszał się jak wóz z węglem i tak naprawdę powinien zejść z murawy już po godzinie gry. W dodatku zupełnie niezrozumiałe są sytuacje, kiedy na Instagramie po północy ląduje zdjęcie uradowanego Rafała Janickiego grającego sobie po nocy z Lukasem Haraslinem z Lechii Gdańsk na konsoli. Czy taka fotografia naprawdę musiała lądować w internecie po spotkaniu Lecha po którym ludzie znowu są wściekli? Serio trzeba było ją tam umieszczać, żeby kibice czuli się jeszcze bardziej rozczarowani bądź zażenowani indywidualną postawą zawodnika? Instagram to największe zło, część piłkarzy ani ich drugie połowy nie umieją korzystać z tego portalu, a pomeczowej widok cieszącej się buły byłego zawodnika nielubianej Lechii w towarzyskiego innego lechisty, który i tak nic w tym sezonie nie osiągnie jest irytujący. Lech to nie Lechia.

null

Lech dziś nie pracuje nad swoją „taktyką”. Ma wolne, do zajęć wróci jutro i być może da radę wygrać z Pogonią. U siebie gra w końcu znacznie lepiej niż na wyjazdach, dlatego w tabeli jest na szczęście tam, gdzie jest mając wciąż realne szanse na tytuł. Musi ograć Pogoń. Stach pomyśleć co się stanie jeżeli tego nie zrobi. Niech wygra chociaż bez stylu, wymęczy marne 1:0, a wtedy Lech przynajmniej pozostanie w realnej walce o tytuł Mistrza Polski. Wciąż wypada w to wierzyć.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <