Analiza meczu z Lechią + statystyki

pilkaW czwartkowym meczu z Lechią Gdańsk, piłkarze Lecha Poznań rozegrali niezłe spotkanie. Mimo wielu okazji i aż 19 strzałów nie udało im się zdobyć choćby gola w bardzo ważnym meczu.


Dzień po spotkaniu Kolejorza z drużyną Piotra Nowaka nadszedł czas na tradycyjną, pomeczową analizę gry Lecha Poznań w konfrontacji z Lechią Gdańsk.

Obrona

Jan Urban nie kombinował wystawiając w czwartek możliwie najlepszy skład. Obrońcy Lecha przez całe spotkanie zagrali naprawdę nieźle. Środek defensywy prezentował równy poziom przez pełne 90 minut. Grzegorz Kuświk z wyjątkiem sytuacji w końcówce, kiedy trafił w słupek był praktycznie wyłączony z gry. Lechia oprócz tej sytuacji i strzału Sławomira Peszki w pierwszej odsłonie z wolnego nie miała innych groźnych strzałów, które sprawiałyby większy problem Jasminowi Buriciowi. Na uwagę zasługuje naprawdę niezły zarówno z przodu jak i z tyłu występ Tomasza Kędziory. Aktywny w ofensywie był także Vladimir Volkov, lecz jego wrzutki nie zawsze dochodziły tam, gdzie powinny. Lechiści w przeciągu 90 minut największe zagrożenie stworzyli właśnie po stronie, którą zabezpieczał Volkov. O dziwo to jednak Czarnogórzec miał w tym meczu najwięcej odbiorów. Tuż przed finałem PP z pewnością cieszyć może wczorajsza dyspozycja stoperów, którzy pokazali się z dobrej strony.

Pomoc

Pod nieobecność Łukasza Trałki partnerem Abdula Aziza Tetteha był Karol Linetty. O dziwo to jednak Ghańczyk (zwłaszcza w pierwszej połowie) częściej kreował grę w środku pola napędzając drugą linię. Niestety parę jego podań na odległość, a właściwie to przerzutów ze środka na flanki było niecelnych. W pierwszym kwadransie drugiej odsłony Tetteh zaliczył aż trzy niecelne zagrania. Trochę w cieniu był wczoraj Karol Linetty po którym spodziewaliśmy się znacznie więcej w ofensywie. Także od Macieja Gajosa można było wymagać więcej. Zaangażowania z pewnością nie można było odmówić skrzydłowym. Grą Szymona Pawłowskiego zajęliśmy się w osobnym materiale, natomiast nad grą Gergo Lovrencsicsa można pochylić się teraz. Lechiści zagrali na 3 obrońców, dlatego Węgier miał łatwiej. Regularnie przedostawał się z piłką pod bramkę Lechii wykonując aż 16 dośrodkowań co można uznać za mały rekord. Niestety wiele z tych wrzutek wybijali obrońcy, dlatego ich efektywność była słaba. „Gery” zaliczył aż 95 kontaktów z piłką (najwięcej z piłkarzy obu drużyn). Robił wiatr na skrzydle z którego niestety niewiele wynikało. Nic ciekawego do gry nie wnieśli zmiennicy, a zatem Darko Jevtić oraz Kamil Jóźwiak, który co prawda mógł zostać bohaterem, ale w sytuacji sam na sam trafił w bramkarza. Optycznie było to dobre spotkanie drugiej linii, która bez swojego lidera, Łukasza Trałki dawała sobie radę. Lech przez większą część meczu dominował nad lechistami w środku pola mając nad gośćmi sporą przewagę. Szkoda jedynie, że w drugiej połowie większość akcji kończyło się na 20-25 metrze.


Atak

Na szpicy wyszedł wczoraj tradycyjnie Nicki Bille Nielsen. Walczył, biegał i się starał, ale oprócz siły nic nie pokazał. Trzeba jednak pamiętać, że rzadko miał piłkę (łącznie 20 razy). Oddał zaledwie 1 strzał i to niecelny głową. Ciężko mieć pretensje do Duńczyka skoro wiele podań czy dośrodkowań z prawej strony po prostu do niego nie dochodziło. Nielsen zagrał słabo, ale jego zmiennik od 66. minuty Dawid Kownacki jeszcze gorzej. Miał 2 sytuacje w których powinien wygrać główkę i oddać strzał. Obie przegrał. „Kownaś” zanotował fatalną zmianę.

Ogólne wrażenie

To nie było złe spotkanie w wykonaniu Lecha. Wręcz przeciwnie. To był solidny mecz, a na pewno dużo lepszy od paru ostatnich pojedynków. W trzech wcześniejszych meczach Kolejorz tracił gole w pierwszym kwadransie drugiej połowy. Wczoraj również miał mały kryzys w tym fragmencie spotkania, jednak go przetrwał do końca walcząc o bramkę. Szkoda, że nic nie udało się strzelić, bowiem lechici zasługiwali w czwartek na gola i na zwycięstwo. Cieszy formacja obrony i coraz lepsza gra drugiej linii na połowie przeciwnika. Gorzej jest z podaniami do wysuniętego napastnika, których było wczoraj zdecydowanie za mało. Progres w grze Lecha w porównaniu z poprzednimi spotkaniami był widoczny. Przede wszystkim poznaniacy grali w miarę równo przez 90 minut, a nie przez 45 tak jak ostatnio. Wczorajszy występ na pewno może dawać nadzieję na zdobycie Pucharu Polski. Do poprawienia są detale takie jak wykończenie akcji, ostatnie podanie czy ofensywne stałe fragmenty gry po których Kolejorz stwarza zdecydowanie za małe zagrożenie oddając małą liczbę uderzeń. Mecz z Lechią nie był zły, jednak za statystyki i wrażenie artystyczne punktów się nie przyznaje.


Składy

1-4-2-3-1

Burić – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Volkov – Tetteh, Linetty – Lovrencsics, Gajos (86.Jóźwiak), Pawłowski (78.Jevtić) – Nielsen (66.Kownacki).

1-3-5-2 przechodzące na 1-4-5-1

Milinković-Savić – Janicki, Maloca, Wawrzyniak (46.Stolarski) – Peszko, Kovacević, Krasić, Mila (62.Buksa), Haraslin (78.Chrzanowski) – F.Paixao, Kuświk.

Statystyki meczu Lech – Lechia 0:0

Bramki: 0 – 0
Strzały: 19 – 10
Strzały celne: 5 – 3
Strzały niecelne/zablokowane: 12 – 7
Faule: 16 – 10
Żółte kartki: 2 – 1
Czerwone kartki: 0 – 0
Rzuty rożne: 13 – 3
Rzuty wolne: 15 – 20
Zmiany: 3 – 3
Spalone: 5 – 5
Posiadanie piłki: 57% – 43%
Liczba zawodników w kadrze meczowej: 18 – 18

Źródło: inf. własna
Fot: KKSLECH.com

> Mistrzowski Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <



7 komentarzy

  1. wagon pisze:

    Za Rumaka to nawet Ślusarki był postrachem bramkarzy, a teraz większość podań niecelnych lub niepotrzebne dryblingi

    • sternbek pisze:

      Slusarski postrachem bramkarzy… Dobre:-) Co za rok… pomimo dobrej gry kolejna porazka. Ilez razy mozna… Moze w koncu jakas zmiana w poniedzialek…

    • Siódmy majster pisze:

      @sternbek-przecież @wagon ma rację.Ślusarz strzelił 11 goli w jednym sezonie.Kownaś i Nielsen też tyle strzelą.Ale we dwóch razem.Więc kto jest debeściak jak nie Ślusarz?

    • sternbek pisze:

      @siodmy majster – nie przecze faktom – liczby nie klamia. Ale trudno mi sobie wyobrazic jakiegokolwiek bramkarza bojacego sie Slusarza. Samo stwierdzenie postrach bramkarzy mnie rozsmieszylo. A Slusarz… powiadaja ze na bezrybiu I rak ryba…

    • Byly pisze:

      Ślusarz był oddany klubowi, bardzo ambitny zawodnik. Miał trudny powrót do Lecha -w ataku rządził Rudnevs. Od pierwszego meczu (z Bragą, w Poznaniu) „koledzy” z boiska robili, co mogli, żeby mu nie podawać. Kiedy Artiomowi przestało zależeć na Lechu (kopał w trybuny z paru metrów przed bramą -szlag mnie trafia, gdy zapominalscy domagają się jego powrotu), przyszła kolej na Bartka, a ten, stremowany zaczął psuć setki. Strzelał i nie wykorzystywał. Media ostro po nim jechały…, ale pewnie to pamiętacie -stąd te rozbieżne opinie.

  2. BartiLech pisze:

    Dobry mecz , szkoda ze nie udalo sirle strzelic bramki

  3. Byly pisze:

    Szanowna redakcjo, koledzy. Niby odbiegłem od tematu, ale historia okresowego braku wyników naszych snajperów lubi się powtarzać. Zdobycie bramki wymaga świadomego i zorganizowanego działania całego zespołu, a nie każdego -osobno. Ludzie bredzą o słabszej dyspozycji Ruchu i Ległej w meczach z Zagłębiem. Wczoraj, po meczu z Cracovią Fornalik powiedział, że z Zagłębiem zagrali lepiej. Po prostu nie mogli przeciwstawić się opresyjnej do bólu taktyce Lubinian. Lech bije głową w mur, żeby wygrać. Ambitnie, ale bezradnie. Zagłębie z wyrachowaniem realizuje taktykę zaprojektowaną wcześniej, w szatni, a wyćwiczoną na treningach. …A wiaruchna domaga się coraz to lepszych i droższych kopaczy, jak gdyby obecni byli za mało wielcy. Pamiętacie Kikuta, Mikołajczaka, Bosackiego(ostatni rok w lechu)- grali w niezłej drużynie – indywidualnie, byli super?