Pucharowy rywal Lecha robi furorę w swoim kraju

Lech Poznań po odpadnięciu latem 5 raz z rzędu w III rundzie eliminacyjnej Ligi Europy mógł skupić się na innych celach do których realizacji jest bardzo, bardzo daleko. Rywale z którymi Kolejorz latem miał problemy tej jesieni radzą sobie różnie. KRC Genk wydawał się być ekipą poza zasięgiem i teraz prawie w połowie października trzeba przyznać, że rzeczywiście tak było.


Według belgijskich dziennikarzy czy obserwatorów tamtejszej ligi Lech Poznań miał bardzo dużego pecha trafiając w losowaniu na KRC Genk i miałby dużo większe szanse z Gentem z którym rywalizowała Jagiellonia Białystok. KRC Genk to klub, który musiał awansować do Ligi Europy, żeby nie tyle co zarabiać w niej pieniądze tylko móc w tych rozgrywkach wypromować swoich wychowanków, a później zarobić na ich sprzedaży. „Smerfy” poważnie traktowały Ligę Europy, więc o odpadnięciu z Lechem Poznań nie mogło być mowy.

Sam Genk w sierpniu przystępował do rywalizacji z Kolejorzem w bardzo wysokiej formie, którą na dobrą sprawę utrzymuje aż do teraz. Podopieczni Philippe Clementa po 10. kolejkach ligi belgijskiej są uwaga! na 1. miejscu w tabeli z 26 punktami na swoim koncie i bilansem 8-2-0, gole: 31:10. Genk to jedyny zespół w tamtejszej ekstraklasie, który jeszcze nie przegrał, a liderem został w miniony weekend po wyjazdowym zwycięstwie nad pogromcą Jagiellonii Białystok – Gentem aż 5:1. Przy okazji czołowym strzelcem ligi belgijskiej jest Samatta (7 bramek), który trafiał do naszej siatki zarówno w Genku jak i w Poznaniu.

null

Mimo tak świetnej formy KRC Genk poniósł niedawno pierwszą porażkę. Wliczając mecze sparingowe i wszystkie fronty „niebiesko-biali” mieli serię 28 meczów bez porażki (23 zwycięstwa i 5 remisów), którą zakończył norweski Sarpsborg będący rewelacją tej edycji Ligi Europy. W pojedynku 2. kolejki Sarpsborg niespodziewanie pokonał u siebie Genk 3:1. Pewnie po kolejny awans do europejskich pucharów kroczy z kolei Szachtior Soligorsk z którym Lech Poznań uporał się dopiero po dogrywce.

Na 7 kolejek przed końcem sezonu 2018 ligi białoruskiej górnicy są na 2. pozycji tracąc 9 punktów do BATE Borysów. Mistrzem więc raczej nie zostaną, ale do eliminacji Ligi Europy powinni się załapać bez problemu. Podopieczni Sergeya Tashueva są także w 1/4 pucharu krajowego, zatem wiosną 2019 roku będą jeszcze mieli szansę na trofeum. W lidze 22 września przegrali 1 raz od kwietnia. Po rewanżowym meczu z Lechem Poznań wygrali za to 6 spotkań oraz zaliczyli 1 remis. Szachtior Soligorsk rywalizując z Kolejorzem był w bardzo wysokiej formie i w tej dyspozycji znajduje się aż do dziś.

null

O dziwo w wielkim kryzysie, większym nawet od Lecha Poznań jest obecnie Gandzasar Kapan, którego Kolejorz wyeliminował szczęśliwie zdobywając bramkę na 1:2 w ostatniej sekundzie rewanżu w Erywaniu. Solidny pod różnymi względami na ormiańskie warunki klub po 9. kolejkach z bilansem 2-3-4, gole: 9:10 i z 9 oczkami na swoim koncie jest dopiero siódmy w 9-zespołowej lidze ze stratą 11 punktów do lidera. Gandzasar po wygranej nad Lechem 2:1 dnia 17 lipca w kolejnym spotkaniu zwyciężył dopiero… 22 września.

Tak duże problemy w lidze ormiańskiej pierwszego letniego przeciwnika Lecha Poznań w Lidze Europy, który wyglądał na solidny, ambitny zespół mogą dziwić. Po odpadnięciu z Kolejorzem do kazachskiego Szachtiora Karaganda odszedł tylko Harutyunyan, który w rewanżu wbił nam piękną bramkę z rzutu wolnego, ale w jego miejsce przyszedł następca z Wybrzeża Kości Słoniowej czy nawet nowy lewy obrońca.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <







5 komentarzy

  1. J5 pisze:

    A czy czasem Trała nie wbił bramki w 5 minucie doliczonego czasu gry? Czyli w 95 minucie meczu?

  2. inowroclawianin pisze:

    Genk to bardzo niezły zespół, to prawda. Jednak byli do pokonania co pokazał ten zespół z Norwegii. Gdyby to był Lech z 2010 roku to prawdopodobnie byśmy ich przeszli. Oczywiście taki Lech jak obecnie nie miał żadnych szans z nimi, przynajmniej nie z tą defensywa, która co mecz traci bramki. Niestety zarząd nie ma parcia na to by Lech był przynajmniej tak mocny jak w latach 2008-2010. Być Genk zostanie mistrzem ligi belgijskiej co nie byłoby żadną sensacją. A nasze wkłady cały czas babraja się w środku tabeli nedznej ligi a końca nie widać.