45 meczów Polaków z Belgami i 2 pamiętne spotkania Kolejorza
9 i 16 sierpnia Lech Poznań rozegra 3 i 4 mecz z belgijskim klubem w europejskich pucharach. Kolejorz jeszcze nigdy nie miał okazji rywalizować z KRC Genk tak samo jak Genk nigdy nie grał z żadną inną polską drużyną. Bilans gier rodzimych ekip z belgijskimi zespołami jest niekorzystny, a Lech Poznań eliminując „Smerfy” mógłby go trochę poprawić.
Do tej pory polskie kluby rozegrały z belgijskimi łącznie 45 meczów notując bilans 11-15-19, gole: 42:52. Na 17 dwumeczów w europejskich pucharach rodzime drużyny wygrywały 6 starć i w 11 musiały uznać wyższość Belgów. W ostatnich latach polskie zespoły dość często mierzyły się z Belgami na arenie międzynarodowej. W 2015 roku Legia grała z FC Brugge (0:1 i 1:1), w 2014 ponownie Legia i Zawisza mierzyły się z Lokeren oraz Zulte (1 zwycięstwo, 3 porażki), w 2013 roku Śląsk wyeliminował FC Brugge (1:0 i 3:3), a w 2011 roku niewiele brakowało, aby Wisła wyrzuciła za burtę Standard Liege (0:0 i 1:1).
Polsko-belgijskie rywalizacje w europejskich pucharach trwają od 1964 roku, kiedy w Pucharze Intertoto po raz pierwszy na Belgów trafiły Szombierki Bytom oraz Polonia Bytom. Dotąd polskie kluby grały z 12 różnymi belgijskimi drużynami. Najczęściej na drodze Polaków stawało FC Brugge (10 razy). Polskie zespoły rywalizowały z belgijskimi ekipami w 7 różnych rozgrywkach najczęściej mierząc się z Belgami w Lidze Europy (12 meczów) oraz w Pucharze Intertoto (13 razy). Lech Poznań dotąd stoczył jeden dwumecz z Belgami, którego niestety nie wspomina zbyt miło.
Gol Peszki we Wronkach
W 2009 roku Kolejorz po wyeliminowaniu Fredrikstad w fazie play-off Ligi Europy trafił na rozstawione FC Brugge. 20 sierpnia 9 lat temu w ciepły, letni wieczór na oczach 5,5 tysiąca widzów Lech Poznań pokonał we Wronkach faworyzowanych Belgów wynikiem 1:0. Decydującego gola już w doliczonym czasie gry zdobył Sławomir Peszko, a pomocnik Kolejorza trafił wtedy do siatki FC Brugge bardziej dośrodkowaniem niż strzałem. W rewanżu tak dobrze już nie było. W pierwszej połowie gola z rzutu wolnego strzelił co prawda Semir Stilić, jednak do dziś nie wiadomo, dlaczego irlandzki arbiter nie uznał tamtej bramki, która prawdopodobnie dałaby już awans Kolejorzowi.
W Brugii długo utrzymywał się bezbramkowy remis aż w 79 minucie błąd popełnił Grzegorz Kasprzik, lechici stracili gola i doszło do dogrywki, a później do rzutów karnych. W drugiej serii jedenastkę zmarnował obecny opiekun „niebiesko-białych”, Ivan Djurdjević uderzając nad poprzeczką. Z 11 metrów na końcu nie trafił jeszcze Hernan Rengifo, zatem Kolejorz przegrał po karnych 3:4 i nie awansował po raz 2 z rzędu do fazy grupowej Ligi Europy. Co ciekawe w tamtym dwumeczu oprócz „Djuki” w belgijskiej ekipie zagrał Vadis Odidja-Ofoe występujący później w Legii Warszawa. W serii rzutów karnych Belg wykorzystał zresztą jedenastkę dla swojej drużyny. Rewanż w Brugii, który z trybun obserwowało 29 tysięcy ludzi był naprawdę bardzo pechowy, bowiem nieuznany gol Semira Stilicia z rzutu wolnego zapewne zmieniłby w tej rywalizacji bardzo wiele.
Gol stracony w Belgii + rzuty karne
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
Oby tym razem pojedynek Lecha z Genk zakończył się z happy-endem dla Kolejorza, a nie dla w tym wypadku belgów.
dla porządku – Belgów. Podobnie byłoby – dla Polaków.
10 lat temu stal się cud za sprawą pilkarza Ivana w Rotterdamie. Oby teraz stal się cud w Belgii za sprawą trenera Ivana.
To nie był żaden cud. Lech wtedy naprawdę nieźle grał w piłkę.
Wy napisaliście, że nie awansowaliśmy 2 rok z rzędu do fazy grupowej przy meczu z Brugią. Nie ogarniacie, że to było rok po smudowskiej kampanii i rok przed meczami z MC i Juve?
Co?
„Zatem Kolejorz przegrał po karnych 3:4 i nie awansowal po raz 2 z rzędu do fazy grupowej LE”. No chyba jednak sezon wcześniej był puchar Uefa i wyjście z grupy.
Redakcjo, ten powyżej, to jest kumpel nijakiego… Sławka!
Tym razem będę zadowolony z bramkowego remisu na wyjeździe.