Pięć szybkich wniosków: Bodo/Glimt – Lech 0:0

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.



Udało się przetrwać

Bodo/Glimt wyszło na Lecha jak na finał. Norwegowie zgodnie z przewidywaniami narzucili nam swój styl gry, ale chyba sam Lech nie spodziewał się aż tak dużej dominacji przeciwnika. Gospodarze od pierwszej minuty zaatakowali dużą liczbą piłkarzy, stosowali pressing, grali szybko, składnie, znali swoje sztuczne boisko i starali się do maksimum wykorzystać ten atut. Natomiast poznaniacy jakoś starali się przetrwać próbując wyprowadzać czasami nieśmiałe kontrataki. Za wiele ich nie było, nie wynikało to z bardzo dobrej gry Bodo/Glimt w destrukcji tylko z naszej, słabej postawy. Mikael Ishak w pierwszej odsłonie doczekał się jednego dobrego podania od Joela Pereiry, z 2-3 razy poszarpał Michał Skóraś i to byłoby na tyle. Lechici nie oddali w pierwszych 45 minutach ani jednego strzału momentami rozpaczliwie broniąc się całym zespołem. Lech wyszedł na ten mecz tak jak powinien, czyli w systemie 1-4-3-3, jednak zbyt mocno cofnął się dając momentami stłamsić się przeciwnikowi, który napędzał się kolejnymi akcjami czy niecelnymi zagraniami z naszej strony. Na całe szczęście Bodo/Glimt w pierwszej połowie było bardzo nieskuteczne i jakoś udało nam się wytrwać bez straty gola.

Próba opanowania sytuacji i dwusetka popularnego Marchewy

W przerwie Filip Marchwiński zmienił Nikę Kvekveskiriego jedynie po to, aby zmarnować setkę. Po zagraniu z prawej strony rosły pomocnik znalazł się niepilnowany w polu karnym i tylko w sobie wiadomy sposób nie trafił do pustej bramki! Popularny „Marchewa” w 54 minucie w swoim niechlujnym stylu przyłożył nogę, oddał strzał po koźle przenosząc piłkę nad poprzeczką. Nikt nie wie, jak można było tego nie trafić, Lech Poznań, który nic wcześniej nie grał mógł strzelić arcyważną bramkę praktycznie z niczego i to po pierwszej naprawdę dobrej okazji w tym meczu. Pod koniec pierwszego kwadransa drugiej części poznaniacy nawet nieco dłużej utrzymywali się przy futbolówce, ale szybko odzyskało ją Bodo/Glimt, które już do końca meczu atakowało. Przewaga Norwegów nie podległa dyskusji, na nasze szczęście pojedyncze uderzenia gospodarzy były niecelne, w bramkę Bednarka nie mogli się wstrzelić przede wszystkim Pemi oraz Gronbaek, niewiele pokazywał Pellegrino, nic do gry gospodarzy nie wniosło także trzech ofensywnych zmienników, którzy pojawili się na murawie w tej samej minucie.

Jakoś się udało

Jakoś się udało – to hasło pasuje do dzisiejszego wyniku, który jest dobry. Z przebiegu gry powinniśmy przegrać, dlatego cieszy rezultat 0:0, który nam daje nadzieję a dla Bodo/Glimt jest już jak porażka. Norwegowie w ostatnich 17 meczach pucharowych u siebie zanotowali bilans 14-0-3 potrafiąc wygrać 14 kolejnych spotkań, w których pokonali m.in. Dinamo Zagrzeb, Celtic Glasgow, AZ Alkmaar czy 2 razy Romę 6:1 oraz 2:1. Lechowi nie strzelili żadnego gola, choć po pierwszych 20 minutach zanosiło się na pogrom. Poznaniacy jakoś przetrwali pierwszą połowę grając lepiej po przerwie. Lepiej oczywiście w obronie, bo nieco bliżej siebie, z większą odpowiedzialnością, koncentracją, tak naprawdę po zmianie stron Bodo/Glimt nie stworzyło sobie naprawdę groźnej sytuacji do strzelenia gola a już tym bardziej po wejściu w nasze pole karne. Lech Poznań grający skutecznie uniemożliwiał to gospodarzom, im było bliżej końca spotkania tym Norwegowie byli słabsi fizycznie i mentalnie. Rywal bił głową w mur, Lech za to kontrował mecz, napędzał się nieudanymi akcjami przeciwnika, który z upływem drugiej odsłony gasł w oczach. Wizualna gra Lecha Poznań po przerwie była tak samo słaba, jak przed przerwą, aczkolwiek warto docenić lepszą postawę zespołu w defensywie, która nie popełniła ani jednego poważnego błędu.

Najgorsze spotkanie w tym sezonie

Czysto statystycznie Lech Poznań rozegrał najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Oddał zaledwie 2 strzały (ani jednego celnego) notując jedynie 37% posiadania piłki, choć w Ekstraklasie po każdym z 20 meczów to Kolejorz miał wyższe posiadanie piłki. W ofensywie nie istnieliśmy, nie radziliśmy sobie na sztucznej murawie, zostaliśmy zdominowani piłkarsko przez Bodo/Glimt szczęśliwie remisując 0:0. Lech tej wiosny za wiele nie pokazał i nic ciekawego nie zademonstrował również w Norwegii. W tym roku drżeliśmy o wynik w każdym z 4 ligowych spotkań, dziś było tak samo, lecz klasa przeciwnika była nieporównywanie większa od siły sportowej, jaką dysponują drużyny Miedzi Legnica, Stali Mielec czy Wisły Płock. Parę dni temu Kolejorz miał spore problemy na Mazowszu, dlatego nie ma się co dziwić, że na Aspmyra Stadion piłkarsko był tłem dla ekipy Bodo/Glimt. John van den Brom nie miał nawet okazji do tłumaczenia się brakiem skuteczności, tym razem jego zespół zagrał słabo w ofensywie, gorzej niż w poprzednich meczach, nie grał w piłkę notując bardzo szczęśliwy remis, który mimo wszystko cieszy. W drugim meczu z rzędu naszemu zespołów dopisało mnóstwo szczęścia, które kiedyś się skończy, jeśli Lech Poznań nie zacznie pokazywać czegoś więcej, czegoś co pokaże nad czym trener pracuje z zawodnikami. Drużyna jest w taktycznej rozsypce, niewiele w niej działa, nie wiadomo, jak mamy prowadzić akcje, jakie są schematy i styl Kolejorza, któremu znowu jakoś się udało. Lechowi cały czas brakuje klasowego rozgrywającego, po długiej zimowej przerwie brakuje stylu, który cechowałby poznaniaków polegających głównie na przebłyskach indywidualności paru piłkarzy posiadających odpowiednią jakość.

Tydzień pełen nadziei

Pomiędzy Lechem w Europie na wyjazdach a u siebie jest przepaść. To samo dotyczy Bodo/Glimt, które u siebie jest zupełnie inną drużyną niż na wyjazdach, gdzie traci większości swoich atutów. Co to oznacza? Mianowicie Kolejorz mimo bardzo słabej gry w ofensywie jest chyba małym faworytem do awansu do 1/8 finału Ligi Konferencji, przy Bułgarskiej na pewno zagramy nieco lepiej z przodu, stworzymy sobie więcej sytuacji, zespół niesiony dopingiem ponad 30 tysięcy kibiców będzie mocno nakręcony, aby wyeliminować Bodo/Glimt. Remis 0:0 osiągnięty w Norwegii to jedyny plus wizyty podopiecznych Johna van den Broma na Aspmyra Stadion. Dzięki braku porażki przed całym Kolejorzem tydzień emocji, tydzień nadziei na awans do 1/8 finału Ligi Konferencji, tydzień marzeń o dniu 23 lutego 2023, który może okazać się wielki, niezapomniany i już na zawsze zapisać się w pucharowej historii Lecha Poznań.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





24 komentarze

  1. Maszynista pisze:

    „Drużyna jest w taktycznej rozsypce, niewiele w niej działa, nie wiadomo, jak mamy prowadzić akcje, jakie są schematy i styl Kolejorza” – święta prawda! Dlatego wniosków nie musi być pięć; wystarczy jeden oczywisty – John van den Brom – temu Panu już dziękujemy! (to eufemizm, bo dziękować nie ma za co – wręcz przeciwnie: porażki u siebie z Mielcem, Płockiem i Wrocławiem, katastrofa w PP… itd.)

    • edved pisze:

      Zagraliśmy w systemie 443, który z powodzeniem sprawdził się w meczach z Villareal. Zawodnicy wiedzą jak w tym systemie grać. Na swoich nominalnych pozycjach nie zagrali tradycyjnie Szymczak i Czerwiński, ale to akurat żadna nowość. Przeciwnik nie był specjalnie bliski zdobycia bramki, a najlepsza szansa na gola była po naszej stronie. Po korektach trenera poprawiliśmy grę po nie najlepszej pierwszej połowie. To o co chodzi z tą „taktyczną rozsypką”? Pytam bez ironii.

    • leftt pisze:

      Zawsze mnie bawi jak ludzie szybko zwalniają trenera. Bo to jest remedium na wszystko. Potem będziemy się zastanawiać, co dalej. Tzn. wiadomo, co dalej – przyszedłby nowy trener, przegrałby jeden czy drugi mecz i geniusze znowu by go zwalniali. A potem zdziwienie, że w eklapie patologia, karuzela, strażacy i inne fajne zjawiska. Tak, początek ligi był fatalny (graliśmy bez obrony) i przez to prawdopodobnie nie obronimy mistrza. Tak, gra ostatnio nie wygląda. Tak, grają inni zawodnicy niż kibice by chcieli. Tak, trener gada głupoty na konferencjach (druga rzecz, która mnie bawi – przywiązywanie wagi do tego, co mówi trener na konferencjach – przypominam, że mówi cokolwiek dlatego, że jest to jego obowiązek). Ale to ostatecznie trener odpowiada za wyniki a nie kibice. A wyniki są na razie nie najgorsze – odrobienie strat do podium w lidze i ciągle szansa na awans do kolejnej rundy LKE. Nie ma na razie powodów do zwalniania trenera. Po sezonie będzie można go ocenić.

  2. Hazaj pisze:

    Lech był tłem? No fajnie. To może KTOŚ mi odpowie DLACZEGO Bodo nie wygrało tak z 4-0 ? Bo w tej zabawie wygrana to znaczy że ktoś komuś strzelił gola ( albo był samobój). Po prostu obie drużyny zagrały bardzo przeciętnie. Ot mecz w Ekstraklasie Radomiak-Widzew. Przeciętnie OBIE i dlatego był remis 0-0. Dla Lecha dobry remis bo…. zarobili 166 000 € premii od UEFA za ten remis.

    Tak przy okazji .. Marchwińskiego pudło to „strata” 334 000 € ! Dość „kosztowne” pudło. W każdym razie Lech „zarobił” na hotel, przejazdy – remisem 0-0 w meczu z Bodo. I dzięki temu stadion Bułgarska pewnie będzie pełen, bo i przed meczem większość miejsc było już zajętych ( sprawdziłem dzisiaj jeszcze PRZED meczem w Norwegii).
    Co do postu @Maszynista. Chłopie pomyliłeś adresy, to nie Weszło czy forum Legjuni. No ale każdy może się pomylić, sorry. A styl niestety masz Ty…rodem właśnie z Weszło. Wybacz za szczerość.

    • Lech nie zarobił w czwartek ani grosza, zapraszamy do zapoznania się z artykułami pucharowymi na tej witrynie zamiast reklamować Weszło i jeszcze czepiać się opinii innych internautów.

    • Maszynista pisze:

      Chłopcze – właśnie mija 50 lat od mojego pierwszego wyjazdu na Kolejorza (do Wwy zresztą).
      Trzymaj się z daleka od mojego stylu i jego oceniania

  3. John pisze:

    U siebie Lech pewnie zagra bardziej ofensywie,spotkanie powinno być bardziej otwarte.
    Bodo to nie są leszcze,ale też nic wielkiego nie pokazali.
    Lech jest trochę bezzębny w tej ofensywie,nie bardzo jest kim straszyć.
    Skóraś bez formy,i Ishak.
    A najwięcej jakości w ataku wnosi Pereira.
    Taki Brom z kadry zadowolony a uparcie pcha Szymczaka na skrzydło.
    Potrzeba dużych zmian w ofensywie na przyszły sezon, wzmocnień.
    Ten trzeba jakoś dograć,może bez stylu ale wyniki na razie się zgadzają.
    Ta kadra aż tak mocna wcale nie jest a jest nadzieja na dalszą grę w pucharach,i widoki na przynajmniej 2 miejsce w lidze,bo Raków nie powinien tego wypuścić.
    Też jestem bardzo często zdziwiony decyzjami Broma,do tego forma piłkarzy,ale jest dobrze,może być jeszcze lepiej.

  4. Piknik pisze:

    Najważniejszym wnioskiem po meczu z Bodo Glimt jest fakt , że Lech po pierwszym spotkaniu wywalczył w miarę korzystny wynik.
    I teraz z jednej strony Piknik mógłby napisać, że Lech zagrał mądrze pragmatycznie i na bardzo trudnym terenie nie przegrał z silnym rywalem, musząc grać w trudnych warunkach atmosferycznych na sztucznej murawie. Z drugiej strony Piknik mógłby stwierdzić, że Lech grał prymitywny footboll, paru zawodników szczególnie w ofensywie jest bez formy a na korzystny wynik meczu złożyło się parę elementów: fura szczęścia, brak skuteczności piłkarzy norweskich. W obu tych wpisach zawarte byłyby elementy szerszego obrazu tego spotkania. Proste często niewymuszone błędy bardzo mnie wkurwiały. Brak skuteczności w ofensywie też bardzo boli, szczególnie ta akcja w której gola nie strzelił Filip Marchwiński w takim trudnym meczu, gdzie nic szczególnie się nie klei ofensywny zawodnik musi zdobyć gola w takiej sytuacji. Lech często bronił się w sposób dramatyczny, a z drugiej strony robił to skutecznie gdzie obrońcy czy pomocnicy po tym meczu mogą się pochwalić paroma fajnymi interwencjami w defensywie. Marzę o tym aby Lech wygrał u siebie z Bodo Glimt a o meczu w Norwegii na dalekiej północy, będę mógł szybko zapomnieć. Co do trenera jeśli ten plan taktyczny na ten dwumecz wypali to olbrzymi szacunek dla pana John van den Broma teraz trzeba tylko wygrać na Bułgarskiej. Mam nadzieje, że stadion wypełni się kibolami Lecha i Kolejorz niesiony dopingiem wygra z tym trudnym i niewygodnym rywalem.

  5. Mazdamundi pisze:

    No nic. Nie jest źle, jakoś dobrze też nie, bo coś będziemy musieli u siebie pokazać i zważywszy na skuteczność pod bramką rywala oddać kilka lub kilkanaście celnych strzałów by strzelić gola. To pudło Marchwińskiego to kolejna sytuacja do galerii „Jak to mogło nie wpaść? Pudła Lechitów w rundzie wiosennej sezonu 22/23”. 5 meczów rozegranych, a w samym pierwszym meczu z Miedzią Ishak zmarnował 4 dogodne szansę, w drugim spokojnie zmarnowano 3, teraz Marchewa, ze Stalą Na Loua, z WP Szymczak strzelił prosto w leżącego bramkarza. Obficie dosyć. Ciekawe czy jeszcze w tym sezonie zacznie wpadać częściej.

  6. 07 pisze:

    Zagraliśmy w swoim stylu czyli jakos.Jakości nie było żadnej. To są puchary i szczególnie tutaj nie ma gimnastyki artystycznej. Lech zagrał tak jak Polska na Mundialu. Kopie w Kopie.

  7. Sosabowski pisze:

    Kurz opadł.
    Więc napiszę trochę składniej i ładniej o tym co wczoraj zobaczyłem, ale i o tym co dzisiaj przeczytałem.
    Największy zarzut do Lecha po tym spotkaniu to granie antyfutbolu rodem z Czesława Michniewicza w meczach na Mundialu.
    Ja jednak widzę analogię tylko gdzieś przez mgłę, ponieważ Lech toczy batalię w dwumeczu. I jest to najistotniejsza kwestia. Nie mamy też Lewandowskiego, Zielińskiego… To zupełnie inna bajka. W reprezentacji zabija się potencjał kreatywnych zawodników. My na ten moment możemy pogrozić przeciwnikowi Kvekveskirim.
    Pojechaliśmy na trudny teren w niekorzystnych warunkach. Prawda jest taka, że każdy z nas przed meczem wziąłby 0:0 jako korzystny wynik i nie zastanawiałby się jak Kolejorz to zrobił. Smaka narobiła nam za to akcja Marchwińskiego bo zaczęły się głosy w tym i mój, że ten mecz można było wygrać. Wygrać w stylu Miedzi czy innej Stali farfoclem i fartem.
    Wynik natomiast odzwierciedlał grę OBU zespołów. Gdyż to nie było na pewno to Bodo, które zapowiadano we wszystkich artykułach od miesiąca. To nie był ten Pellegrino z 25 golami i nastoma asystami. To był zespól który jest gdzieś po środku śpiącej zimy. Ani nie po sezonie, ani nie nawet przed nim. Jeśli my narzekamy na nieskuteczność to co ma powiedzieć trener Bodo. Przecież tam paru napastników to pomyliło dyscypliny i walili jak w Futbolu ale Amerykańskim.
    Wynik po prostu odzwierciedla to na jakim etapie było Bodo i to co my chcieliśmy osiągnąć.
    Wyobrażam sobie już nagłówki gdybyśmy przegrali 2:0, 3:0. To właśnie byłaby sytuacja krytyczna.
    W tym momencie wszyscy mamy prawo i obowiązek oczekiwać od Kolejorza dobrego spotkania u siebie. Tu u nas zagrać ofensywnie. Bo plan, który mieliśmy na ten moment jest osiągnięty.
    Co do samego meczu, to ja nie nastawiałem się na spektakularne widowisko.
    Jak już pisałem w tygodniu przed meczem. Błąd z brakiem przygotowania na sztucznej murawie, będzie nad nami wisiał na początku meczu. I tak też się stało, bo Kolejorz przez pierwsze 20 minut nie umiał wymienić 3-4 podań.
    Przetrwaliśmy i to.
    Jeśli mam jakiś zarzut do naszej taktyki. Która ostatecznie przyniosła nam rezultat to brak kontrataków. Jeśli już chcieliśmy wyjść jak Miedź na nas. Czyli solidnie w obronie i a nóż się coś uda w ataku.
    To zupełnie nie wdziałem schematów przejścia od obrońców na skrzydło. Nie widziałem szybkiej wymiany piłki do napastnika.
    Zwyczajnie spaliśmy w fazach przejścia. Ishak często schodził asekurować, cofał się. Nawet jeśli którąś stroną uciekał Skóraś czy Szymczak to zostawali zupełnie sami bez szans na podanie komukolwiek.
    Było momenty dobrej gry, gdy przeciwnik odpoczywał. Między 45-60” co mało kto odnotowuje. Zagraliśmy można powiedzieć przyzwoicie. Naszą klasyczną grę w lidze. Niestety po raz kolejny nie było za grosz kreatywności w tym co robimy.
    Wielu z was narzeka na brak skuteczności. Ja po raz kolejny zaapeluję o kreatywność. Wszystkie te akcje konstruowane są bardzo topornie. Jak od linijki. Nie ma tu za grosz fantazji. Przeciwnik może rozczytać każde jedno podanie Lecha na 5 min do przodu. Kiedy ostatnio widzieliśmy prostopadłe, udane podanie do napastnika? Chyba w tamtym sezonie za Skorży. Widać dowolność taktyczną u naszych piłkarzy ofensywnych co rozwinęło Skórasia. Ale kosztem ogółu wypracowanych sytuacji gdzie realnie możemy zdobyć gola a nie uderzyć na alibi.
    Ostatecznie mimo jazgotu mediów co do stylu. Ja osobiście jestem zadowolony z wyniku. Odhaczyliśmy na liście zadań korzystny wynik w Norwegii, a prawdziwy bój przed nami!

  8. Szota Arweladze pisze:

    Popularny Marchewa ?

    Zgodnie z definicją zawartą w słowniku popularny to:
    1. «powszechnie znany, ceniony i używany»
    2. «mający na celu głównie dostarczanie rozrywki i przyjemności»
    3. «przedstawiony w sposób zrozumiały dla wszystkich»

    Które znaczenie pasuje do popularnego Marchewy?

  9. Wielkopolanin pisze:

    Widzę tu sprzeczność bo skoro:
    1. Udało się przetrwać;
    2. Próba opanowania sytuacji i dwusetka popularnego Marchewy;
    3. Jakoś się udało;
    4. Najgorsze spotkanie w tym sezonie

    to nie jest to dla mnie;

    5. Tydzień pełen nadziei.

    Po prostu albo się udo albo się nie udo – i na tym bazuje RUTKOWSKI. Lech w pięciu ostatnich spotkaniach nie pokazał nic co pozwoliło by zwykłemu kibicowi uwierzyć w fakt, że jest progres, że się rozwija drużyna, że stają się poszczególni piłkarze lepsi. Oczywiście jako kibic chciałbym widzieć KOLEJORZA w kolejnej rundzie ale czy są ku temu realne podstawy czysto piłkarskie, śmiem wątpić. Co niektórzy ISHAKA już krytykują a ja śmiem twierdzić, że on nie ma z kim grać – to jest ta sama sytuacja co Lewandowski w reprezentacji. Jeden zawodni nie wygra meczu a ISHAKOWI brakuje zawodnika pokroju AMARALA. Już wszyscy zapomnieli jak ten duet potrafił grać razem i robił różnice.

    • Mazdamundi pisze:

      Ishak może faktycznie nie ma z kim grać, ale sytuacji w tej rundzie na zdobycie bramki mu nie brakowało z wyłączeniem wczorajszego meczu. Ma zaledwie 2 gole, a sytuacji miał na co najmniej 4 kolejne. To nie jest skuteczność, jaką powinien prezentować kapitan i lider Lecha, reprezentant Szwecji.

  10. Jakub80 pisze:

    Meczu nie widziałem ,ale po artykułach wszelkiej maści i komentarzach to poza wynikiem o reszcie nie warto nawet wspominać. I niech ten wynik będzie promykiem nadziei. Niestety z tygodnia na tydzień nie wygląda to dobrze w kontekście gry zespołu. Wszyscy zatracili swoje atuty.

  11. jerry21 pisze:

    Jakiś debil z warszawy niejaki Wawrzynowski napisał w „PS” po meczu Kolejorza cytuję:
    „Żenada i kompromitacja”
    Oj szmaciarze z w-wy i legii boli was to , że LECH w Pucharach nadal! Oj boli.
    A wy nieprędko będziecie tam gdzie LECH teraz!

    • Pawelinho pisze:

      Masz na myśli przegląd sowiecki? Bo ze sportowym to już dawno ma niewiele wspólnego od dość dawna osiągnęło poziom „żenady i kompromitacji”. Generalnie nie zwracałbym uwagi na to co bazgrolą sowieckie pismaki ze stolicy.

      • edved pisze:

        Niech piszą. W jakiś sposób muszą wyrazić żal i tęsknotę za europejską piłką i zazdrość względem Lecha. Przechodzimy Bodo i zawieszamy Legiom i Rakowom poprzeczkę na poziomie dla nich nieosiągalnym przez dekady.

  12. Szota Arweladze pisze:

    Jak nisko upadła ta gazeta…. Ostatnie czasy, gdy PS prezentował poziom gwarantujący obiektywne opinie i dziennikarstwo to okres, gdy redaktorem naczelnym był Roman Kołtoń. Od tego czasu ciągły zjazd. Wielka szkoda, zważywszy na to jak ta gazeta zaczynała i że jej redaktorem naczelnym był złoty medalista igrzysk olimpijskich.