Pięć szybkich wniosków: Fiorentina – Lech 2:3

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizy meczu, statystyk pomeczowych, analizy gry danego zawodnika czy wyboru najlepszej akcji w wykonaniu Kolejorza, prezentujemy pięć szybkich pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny i poszczególnych piłkarzy.

Szybki gol i rwana gra

Mecz rozpoczął się od spokojnej gry Fiorentiny, która po wygranej w Poznaniu aż 4:1 była pewna swego. Z kolei Lech od pierwszych minut rewanżowego spotkania nieśmiało atakował skrzydłami nie mając tak naprawdę nic do stracenia. Pierwsza groźna sytuacja w tym meczu zakończyła się bramką dla poznaniaków, którzy w 9 minucie wykorzystali zbyt spokojną grę gospodarzy skarconych przez efektowny strzał Afonso Sousy po którym Terracciano nawet nie drgnął. Od tamtej pory piłki było niewiele, więcej było walki, przepychanek i fauli z obu stron. Lech nie miał nic do stracenia, więc walczył do upadłego. Fiorentina zamiast grać spokojnie czy próbować wykorzystać wyższe indywidualne umiejętności zawodników wdała się w boiskową walkę z naszymi zawodnikami popełniając wiele fauli, które tylko wprowadzały w szeregach „Violi więcej nerwowości. Rywal tracił nerwy, nie był sobą, niekorzystne decyzje dla Włochów takie jak faule odgwizdywane przez arbitra na naszą korzyść czy brak rzutu karnego po faulu Radosława Murawskiego irytowały gospodarzy. Fiorentina będąc na papierze dużo lepszą drużyną nie potrafiła zdominować Lecha, poznaniacy dobrze czuli się na murawie, odpierali jej ataki, długo posiadanie piłki było wyrównane. Dopiero w ostatnich 7-8 minutach pierwszej odsłony Włosi bardziej przycisnęli, zaczęli poprzez granie w piłkę stwarzać sytuacje podbramkowe, ale nie umieli strzelić gola na 1:1 i m.in. to był klucz do przebiegu drugiej połowy.

Kwadrans na utrzymanie wyniku

Pierwszy kwadrans drugiej połowy był czasem, kiedy przeciwnik śmielej ruszył na Lecha chcąc nam szybko strzelić gola. Na szczęście poznaniacy byli bardzo dobrze skoncentrowani, dobrze w destrukcji wyglądała para Radosław Murawski – Jesper Karlstrom dzięki czemu nasz zespół kontrolował mecz. Jedynie 59 minucie „Viola” poważniej nam zagroziła, gdy w sytuacji 1 na 1 płaski strzał Jovicia świetnie obronił Filip Bednarek. Ciężko było przewidzieć, jak będą wyglądały kolejne minuty, przez godzinę gry Kolejorz kontrolował przebieg rewanżu, jednak bardziej skupiał się na dostępie do własnej bramki niż na kreowaniu okazji do podwyższenia rezultatu.

Zabójcze minuty

Po pierwszym kwadransie drugiej odsłony obraz meczu uległ diametralnej zmianie. Fiorentina straciła kontrolę, w 61 minucie szansę miał Artur Sobiech, za chwilę Lech po analizie VAR otrzymał rzut karny po tym jak Terzić wprowadzony za innego lewego obrońcę Biraghiego (zszedł, bo miał żółtą kartkę) sfaulował Michała Skórasia. Lech w bardzo ważnym momencie, w 65 minucie gry, strzelił gola z 11 metrów za sprawą Kristoffera Velde, który z dużą pewnością i na spokoju pokonał Terracciano wykorzystując pierwszą jedenastkę w niebiesko-białych barwach. Po tej bramce „Viola” posypała się, nie wiedziała co się dzieje, za chwilę Velde szarżował lewą stroną, stracił piłkę, lecz przejął ją Afonso Sousa, którego strzał został zablokowany a poprawka Radosława Murawskiego była niecelna. W 70 minucie poznaniacy zaskoczyli Fiorentinę szybkim wyrzutem z autu, prawą stroną pola karnego urwał się Jesper Karlstrom, ściął do środka i zagrywając piłkę na środek pola dosłownie nabił Artura Sobiecha, który z 2-3 metrów wpakował futbolówkę do siatki podwyższając rezultat rewanżu na 3:0. W 70 minucie doszło do niesamowitego wydarzenia, Lech sensacyjnie po oddaniu 3 celnych strzałów w meczu prowadził 3:0 i w tym momencie doprowadził do dogrywki. Kwadrans pomiędzy 61 a 70 minutą gry był zabójczym czasem, który przeszedł do historii klubu, te minuty powinny być pokazywane każdej drużynie Kolejorza za rok, za dwa, za 5 czy za 10 lat. Lech zdominował wówczas dużo lepszego na papierze przeciwnika wykorzystując proste środki do strzelenie 2 goli w ciągu paru minut.

Paraliż do momentu bramki na 1:3

Fiorentinę już po drugim golu ogarnął paraliż. Przy stanie 3:0 dla Lecha było jeszcze gorzej. Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, miało być pozamiatane, a tu Mistrz Polski postawił się Włochom rozbijając ich 3:0 za sprawą 3 celnych strzałów, a także walecznej, wyrachowanej oraz skutecznej do bólu do gry, której nikt się nie spodziewał. Co najlepsze Fiorentina nic nie grała, nie pachniało golem na 4:0 dla Kolejorza, ale pachniało dogrywką, bowiem mecz był wyrównany, Włochom pomógł dopiero rzut wolny w 78 minucie i błąd Radosława Murawskiego. Bramka na 1:3 uradowała zespół Fiorentiny co najlepiej pokazywało, jak mocno Lech dał się Fiorentinie we znaki. Potrzeba było rzutu wolnego czy błędu naszego piłkarza, żeby cały stadion, ławka trenerska i wszyscy zawodnicy rywala celebrowali gola w fanatyczny sposób jakby Fiorentina wygrała już Ligę Konferencji. Dopiero ten gol dał „Violi” więcej pewności siebie, Włosi kontrolowali ostatnie minuty, uwierzyli w siebie, uwierzyli w awans i po stracie Filipa Dagerstala strzelili nawet bramkę na 2:3. Dziś Fiorentina po 65 minucie najadła się strachu, była blisko niewyobrażalnej kompromitacji, za to Lech był bliski równie niewyobrażalnej sensacji.

Wielki, Wielki Lech Poznań!

Wielki, Wielki LECH POZNAŃ! To był niemalże doskonały taktycznie mecz Kolejorza, w którym Mistrz Polski postraszył faworyta na jego terenie. Oddanie 3 celnych strzałów wystarczyło lechitom do zdobycia 3 goli dzięki którym Lech przerwał passę Fiorentiny składającą się z 14 gier na wszystkich frontach bez porażki i 9 z rzędu zwycięstw w Europie. Poznaniacy pokazali we Włoszech kawał wyrachowanego futbolu doprowadzając Włochów do paraliżu po 65 minucie, kiedy „Viola” stanęła, nie wiedziała co się dzieje aż straciła trzecią bramkę. Lech Poznań odpadł z Ligi Konferencji na etapie ćwierćfinału, ale może czuć się jak zwycięzca będąc „czarnym koniem” tej edycji UEFA Europa Conference League 2022/2023. Poznaniacy po triumfie 3:2 w świetnym stylu zakończyli niezapomnianą pucharową przygodę, dziś podnieśli swój współczynnik na kolejny sezon z 17.000 do 19.000 punktów triumfując we Florencji po 8 latach. Liga Konferencji 2022/2023 zakończyła się, jednak to nie koniec pucharowych tematów KKSLECH.com. Dobrze wiecie, co tutaj królowało od maja, od końca sezonu 2021/2022 i co będzie królowało w następnych tygodniach. Niemal dokładnie za 2 miesiące 21 czerwca odbędzie się kolejne losowanie z udziałem Kolejorza, jeśli oczywiście Lech Poznań awansuje w ostatnich 6 kolejkach PKO Ekstraklasy do europejskich pucharów 2023/2024. Po Florencji pora na obronę 3. pozycji dającej 18 medal w historii klubu!

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





12 komentarzy

  1. Bart pisze:

    Niewiarygodny sezon pucharowy po którym możne jeszcze czuć niedosyt. Mieliśmy Violę na widelcu. Przecież po golu Velde oni spanikowali a po golu Sobiecha byli już zesrani. Fiorentina z kadrą wycenianą na 236mln euro trzęsła portkami przed Kolejorzem. Wystarczyło ich przycisnąć i dobić. My nie tylko otarliśmy się o cud we Florencji i awans do półfinału. My otarliśmy się o Pragę, bo w półfinale czekałby na nas łatwiejszy rywal (FC Basel). Duma i radość z tego co ta drużyna zrobiła. Szacunek za to jak podnieśli się po 1:4 w pierwszym meczu i jak potrafili w rewanżu zapierdalać. Zagrać taki mecz jak wczoraj będąc wyprutym fizycznie po intensywnym sezonie to duża sztuka.

    Co do sędziowania: dwumecz był sędziowany sprawiedliwie. Tydzień temu uznali Fiorentinie gola po spalonym a sędzia puszczał stykowe sytuacje na korzyść Fiorentiny, wczoraj stykowe sytuacje były puszczane na naszą korzyść a Fiorentinie nie podyktowali karnego. Czyli bilans wychodzi na zero.

    Na koniec łyżka miodu: forma Murawskiego. On ciągle robi jakieś numery. Czerwona kartka ze Śląskiem, co chwila jest zawieszany za kartki, z Trzepaczami zrobił karnego, wczoraj walnął rywala w twarz i też zrobił karnego (sędzia nie podyktował, ale come on, to był ewidentny karny), przy golu na 1:3 to Murawski wybił piłkę w środek pola karnego. Ba, on ją idealnie wystawił na woleja. Kto w takim momencie takiego meczu tak robi? Tam trzeba było wybić do narożnika, albo na róg lub aut. Za dużo tego wszystkiego. Wychodzi przemotywowany? Nie trzyma ciśnienia? Wiem wiem, taka pozycja i taki styl gry, ale z tego ostatnio jest więcej szkód niż korzyści. Przecież przez ostatnie 3 miesiące Murawski miał więcej odpałów niż Kvekveskiri przez ostatnie półtora roku. Muraś musi się ogarnąć, bo za często osłabia drużynę tym że mu się odkleja.

  2. leftt pisze:

    Mieliśmy Violę na widelcu… No, właśnie. A przedtem mieliśmy legię na widelcu, Pogoń dwa razy na widelcu, Miedź w Legnicy na widelcu, Austrię na widelcu. Na upartego to nawet Karabach mieliśmy na widelcu. Klucz do sukcesów w przyszłym roku: nauczyć się nie upuszczać przeciwników z widelca.

    • Mazdamundi pisze:

      Nicea też miała Basel na widelcu.
      Nawet się mówi czasem, że Polacy uczyli Francuzów używania widelca. Stąd mogą być też te wieczne niepowodzenia PSG w kluczowych momentach w LM…

    • Levin_9 pisze:

      Meczu nie ogladałem jedynie słuchałem w radiu Poznań, a tam to raczej Viola miała dużą przewagę. Nie rozumiem stwierdzeń typu było blisko, mieliśmy ich na widelcu itd, przecież nawet przez minutę nie byliśmy w półfinale. Wynik 0:3 (za doprowadzenie do niego należą się duże słowa uznania), niczym nie różnił się od 1:1 po bramce Velde. Włosi pokazali w Poznaniu i wyciągając na 2:3 że na tą chwilę są jeszcze dla nas zbyt mocni gdy grają w pełni skoncentrowani i najmocniejszym składem.

  3. Szostak pisze:

    A nie macie Panowie wrażenia, że nie „mieliśmy Fiorentiny na widelcu”, a jedynie dogrywkę. Mimo wszystko przez kolejne 30 min trudno byłoby wygrać. Trochę jak w Charleroi. Trzeba by było to zamknąć to w 90, bo nasi zawodnicy są zajeżdżeni sezonem i w dogrywce dałoby to się we znaki.
    @leftt mimo wszystko problemem tego dwumeczu nie był rewanż, tylko pierwszy mecz w Poznaniu. Bednarek zawalił co najmniej dwa gole z 4. Gdybyśmy jechali do Florencji z dwoma golami mniej, to dzisiaj może byśmy cieszyli się z awansu…

    • Mazdamundi pisze:

      Ja miałem takie uczucie jak w tym pierwszym meczu z Villarealem. Fajnie, staramy się, walczymy, odrabiamy straty, ale chyba jednak nie dowieziemy tego do końca regulaminowego czasu gry, co nie zmienia faktu, że wczorajszy mecz został wygrany i dostarczył masę pozytywnych emocji.

  4. Sosabowski pisze:

    Wczoraj były tylko emocje, dzisiaj przemyślenia.
    Kolega Bart wyżej zauważył słusznie, że od jakiegoś czasu Murawski nie wytrzymuje ciśnienia i uważam podobnie, nie tylko w stosunku do Radka ale podobnie miał wcześniej Douglas. Ci piłkarze swoją agresją robią rzeczy niewiarygodnie głupie. Narażając nas na konsekwencje. Czasem wynika to z przemotywowania, a czasem ze zwyczajnej bezradności. We wczorajszym meczu To drugie dopadło Alana Czerwińskiego. I tu trzeba się zastanowić, czy nie była to solidna weryfikacja dla tego gracza. Na tle przeciętniaka ligowego Alan ma swoje atuty. Na tle lepszego zawodnika praktycznie mógł przekreślić już od początku to spotkanie i dzisiaj siedzielibyśmy w zupełnie innych nastrojach. Jest to sympatyczny facet ale obawiam się, że więcej niż jako solidny zmiennik w meczach ligowych może nie ugrać już w Lechu. Być może zmiana pozycji na skrzydłowego byłaby jakimś powiewem świeżości.
    Wczoraj zagraliśmy bardzo słabo w ataku pozycyjnym i genialne z kontry. Mam wrażenie, że wszystkie akcje rozpoczynane od bramki, kończyły się powrotem piłki do Bednarka i dalekim wykopem w aut. Pressing zespołu Fiorentiny był niesamowity. Wymuszali cofanie się coraz głębiej i odcinali praktycznie wszystkie nitki komunikacyjne z atakującymi. Dlatego też w długiej części gry nie widzieliśmy Sousy. Został zupełnie zneutralizowany w fazie ofensywnej. Próbowaliśmy i to słusznie ruszać kontrami na skrzydle i to zaoowocowało bramkami. Tu były dzisiaj nasze mocne strony. W lidze gdzie każdy przeciw nam muruję swoją bramkę takie akcje nie wychodzą. Nie ma się gdzie rozpędzić. Fiorentina pozwoliła nam rozwinąć skrzydła i to w dosłownym słowa znaczeniu. Jeśli pytacie skąd ta forma Velde w LKE no to właśnie tu jest pies pogrzebany. Jak mawiał bodajże Klop. Najważniejsze jest 15 sekund po przejęciu piłki. Po tym czasie przeciwnik wróci i dobrze się ustawi.
    Na wielki plus postawa Skórasia po faulu jak i całej drużyny. Coś na co wielu z nas narzekało. Brak sprzeciwu wobec decyzji sędziego. Tym razem Skóraś leżał i czekał, a reszta naciskała. Mam głębokie przekonanie, że ta sytuacja z tym konkretnym arbitrem zupełnie inaczej by się skończyła gdyby Michał podniósł się i tylko machnął ręką.
    W tym mecz z resztą sprawa sędziowania była dość kontrowersyjna. Większość ma wrażenie, że sędziowano pod Lecha. Ja uważam osobiście, że był to specyficzny sędzi i pasował do naszej gry. Pozwalał na dużo, czasem zbyt dużo. Ale też dzięki temu nie podyktowano karnego po dziwnym zachowaniu Murawskiego. Nie dał też kluczowej czerwonej kartki dla Czerwińskiego. Z czasem nerwy jednak i jemu siadały co pokazała kuriozalna kartka dla KveKve. Oceniam go dość przeciętnie choć sam preferuję sędziów którzy nie dają się nabierać na symulki przy byle dotknięciu.
    Po pierwszym meczu pisałem, że brak walki to zupełnie „nie po naszemu”. I ten mecz to pokazał, bo można nie awansować ale w genialnym stylu. Na terenie rywala z górnej półki. Po meczu w którym brakowało tak niewiele. Choć sam w to nie wierzyłem. Przeciwnik był jednak lepszy. Co nie zmienia faktu, że wizja braku awansu głęboko zajrzała w oczy trenerowi i piłkarzom Fiorentiny.
    Myślę, że tak jak w pierwszym meczu nas nie zlekceważyli. Tak wczoraj wynik 1:4 przyćmił im oczy. Wyszli „na luzaka” i szybko dostali bramkę na otrzeźwienie. Jeśli w pierwszym meczu byłoby choćby 1:1 to według mnie Fiorentina by nie pozwoliła na 0:3. Ten wynik był wypadkową lekceważenia i zaliczki z pierwszego spotkania. Duży kamień spadł wczoraj we Włoszech i słychać go było nawet tu. Jeśli trener przyznał, że Lech był najtrudniejszym rywalem z jakim się mierzyli w tegorocznej LKE.
    Na koniec mam nadzieję, że Viola wygra cały turniej. Niewielka to pociecha wygrać z triumfatorem ale zawsze! Byliśmy o krok.
    A czego zabrakło najbardziej? Po raz kolejny szerokiej ławki. Wyszły mankamenty z utrzymaniem piłki w środku boiska. Wyszło przede wszystkim to, że nasi szybcy piłkarze jak choćby Ba Loua, wcale nie są szybcy. Szybki wczoraj był Sottill, prawie wymuszając czerwoną kartkę, szybki był Gonzalez mając piłkę przy nodze. Naszego sympatycznego Ivoryjczyka potrafił dogonić w lidze Maloca. To jest taka pozorna szybkość, której Ci piłkarze nie są w stanie przełożyć na realne korzyści. Udaje się to głównie Skórasiowi.
    P.S. Bo wiecznie o czymś zapominam.
    Przemiana Pana piłkarza Velde jest niesamowita. Przypominam, że załapał się on na pamiętny baner wyśmiewający dyr. Rząsę. Był to chimeryczny piłkarz, wielokrotnie przewracający się po byle dotknięciu kompletnie bez liczb. Dzisiaj to zaraz po Sousie nasza wielka szansa na przyszły sezon. Piłkarz, wypracowujący liczby, ambitny i przede wszystkim dziękujący kolegom za nawet nieudane podania. Brawo trener VDB bo tu potrzeba było tony cierpliwości i hektolitry takiej ojcowskiej ręki do tego chłopaka. Na dzień dzisiejszy wracam do zdania, że z tego zawodnika będzie jeszcze piłkarz i to jaki piłkarz!

  5. edved pisze:

    Co do Velde, to mam wrażenie, mimo że nie raz go broniłem, że w przypadku pojawienia się dobrej oferty (w mediach wymieniano kwoty na poziomie 3-3,5 meur) to powinniśmy dać mu odejść. Żeby wykorzystać swoje atuty Krzychu potrzebuje sporo miejsca, lubi dryblować i mieć obrońcę przed sobą. I w Europie gdy przeciwnicy grają wyżej to się sprawdza. W lidze natomiast wyglada to dużo gorzej. Do minięcia jest już nie jeden a dwóch przeciwników ,nie ma się jak rozpędzić. I tu pojawia się Skóraś którzy dużo lepiej czyta grę, wybiega za plecy obrońcy i pokazuje się do prostopadłego podania i mimo gorszego dryblingu czy techniki robi liczby i tu i tu. Takich skrzydłowych powinnismy szukać. Krzychu, mimo całej sympatii życzę transferu do dobrego klubu, który z założenia nie ma dominować i gra dynamicznie. W lidze w Lechu zawsze będziesz cierpiał.

    • 07 pisze:

      Stary – oni Toneva bez jakichkolwiek liczb opchneli za 3,2 mln € a Velde to przy nim kozak . Ponizej 5 mln nie ma o czym rozmawiać. Velde to gość który najlepsze lata ma przed sobą. Ba Loua to jest gość do odejscia. I to jak najszybciej.

      • edved pisze:

        Nie mam nic przeciwko 5 meur:), tylko nie wiem czy się trafią kolejni tak naiwni Anglicy. Tonev szybko udowodnił że ma świetnego agenta a sam jest transferowym flopem.

  6. jerry21 pisze:

    Co do Velde to myślę, że trzeba na niego odważnie postawić.
    Charakter trudny , obrażalski.
    Ale ma umiejętności.
    Myślę, że Brom powoli dociera do niego.
    Po sprzedaży Skórasia musimy szukać skrzydłowego do 11 plus jeszcze jednego do rywalizacji.
    Velde ma potencjał i odwagę, którą pokazał podchodząc do karnego we Florencji.
    Kawał kozaka, nie pęka, a takich nam trzeba.
    Nie wiecznie uśmiechniętych jak Ba Loua.
    Co do Murawskiego…
    Świetny początek roku, ale później już gorzej.
    Kartki ( czerwona we Wrocławiu) , żółte, pauzowanie w kilku meczach.
    Jakby nie wytrzymywał ciśnienia.
    Jednak wierzę w niego i liczę w kolejnym sezonie.
    W parze z Karlstromem stanowią dużą siłę.