Strach zawsze będzie blisko

Niespodziewane, kompromitujące odpadnięcie Lecha Poznań z przeciętnym Spartakiem Trnava znowu wywołało demony z przeszłości. Lech Poznań już 6 raz odpadł w III rundzie eliminacyjnej europejskich pucharów i po raz 5 będąc w tej fazie rozstawiony. Takie wydarzenia odkurzają historię, Słowacy zostali dopisani do klubowej listy hańby, która niestety uaktualnia się zbyt często.

Lech Poznań to specyficzny klub. Kibicowanie mu jest piękne, ale często bywa bolesne. W Kolejorzu po sukcesach regularnie mają miejsce tąpnięcia, które pozostawiają po sobie ślad. Nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy może wydarzyć się coś złego, kryzysy przychodzą u nas nagle, nagle trafia się mecz, który niszczy nawet kilkanaście miesięcy pracy lub sprowadza Kolejorza na ziemię. Dobre passy kończą się u nas często w najmniej spodziewanym momencie, strach zawsze towarzyszy Lechowej społeczności i przez takie wydarzenia, jak na Słowacji kibice za szybko nie przestaną się bać. Zbyt często wracają negatywne wspomnienia, w Lechu Poznań po sukcesach za szybko przychodzą złe momenty, które są czymś więcej niż zwykłą porażką.

Po kompromitacji w Lidze Konferencji cel Kolejorza na sezon 2023/2024 jest jasny. Droga, jaką będą musieli przejść niebiesko-biali do decydujących meczów o tytuł Mistrza Polski czy o Puchar Polski jest jednak długa i wyboista, kibiców Kolejorza także czeka trudna walka. Walka z negatywnymi wspomnieniami, których nie da się wymazać z pamięci w inny sposób niż poprzez realizację celu sportowego przez Lecha Poznań.




Europejskie puchary

Żalgiris Kowno, Stjarnan Garbaer a po 9 latach Spartak Trnava. Słowacy zostali dopisani do listy największych pucharowych kompromitacji Lecha Poznań, w którym o Spartaku z 65-tysięcznej Trnawy będzie mówiło się długo. Wkrótce wielu o nim zapomni, po losowaniu faz grupowych europejskich pucharów przestaną trąbić o nim media czy kibice, kibice Lecha Poznań skupią się już na krajowym podwórku. Niemniej od tego rywala nie będzie się dało całkowicie uwolnić. W sezonie 2014/2015 zespół Macieja Skorży musiał zdobyć mistrzostwo, żeby zakryć to co na jego początku zrobiła drużyna Mariusza Rumaka. W kolejnych latach Kolejorz musiał eliminować dużo niżej notowanych, nierozstawionych rywali, aby demony z przeszłości nie powróciły. Już rok temu po porażce na Islandii wrócił temat Stjarnanu Gardabaer, jednak na szczęście niebiesko-białym udało się wyeliminować Vikingur Reykjavik, zatem czasy Stjarnanu nie powróciły. Za rok chcąc nie chcąc wróci temat Spartaka Trnava. Jeśli Lech Poznań w sezonie 2023/2024 wywalczy awans do europejskich pucharów 2024/2025 i trafi w nich na kogoś dużo słabszego (na papierze), to znowu w mediach czy w dyskusjach kibiców pojawi się nazwa „Spartak Trnava”. Każdy wtedy wróci myślami do tego, co się wydarzyło, po losowaniu będzie jeszcze bardziej ostrożny w wydawaniu opinii, wynik 2:1 osiągnięty u siebie przez nawet 20 lat nie będzie uznawany za bezpieczny a gol stracony po stałym fragmencie gry przez lata będzie Lechowej społeczności przypominał 87 minutę pierwszego starcia ze Słowakami. Od tego nie da się uciec, to także jest historia Kolejorza, która będzie odkurzana co rok latem w trakcie eliminacji i gry z nierozstawionymi, dużo gorszymi na papierze przeciwnikami.

null
null
null

Puchar Polski

W Lechu Poznań o kompromitacji z Górnikiem Pszów czy z Pogonią Oleśnica za wiele już się nie mówi. Od tamtych gier w Pucharze Polski mija powoli 30 lat, pokolenie kibiców trochę się zmieniło, więcej ludzi pamięta bardziej świeże kompromitacje z Miedzią Legnica, ze Stalą Stalowa Wola czy z Olimpią Grudziądz. Od hańb z tymi ostatnimi dwoma rywalami minęło już trochę czasu, Kolejorzowi w ostatnich latach nawet udało się zrewanżować Stali i aż 2 razy ograć Olimpię, zatem te rywalizacje zostały tak jakby wymazane z pamięci. Oczywiście. Nigdy nie wiadomo, co przyniesienie przyszłość, dlatego po losowaniach i trafieniu na rywali z niższych lig rozwagi czy pokory nigdy dość.

null

Problemem Lecha Poznań w Pucharze Polski, na który cały klub czeka od maja 2009 roku są nie tylko finały, do których zaraz przejdziemy. Od wiosny 2017 roku Kolejorz wyeliminował z pucharu krajowego tylko jednego ekstraklasowego przeciwnika, którym wiosną 2022 roku był Górnik Zabrze (wygrana na wyjeździe 2:0). W ciągu ostatnich 6 lat inne rywalizacje Kolejorza w Pucharze Polski z ekstraklasowiczami kończyły się naszymi porażkami, dlatego tak naprawdę przeklęte są nie tylko finały, choć same mecze 2 maja są naszym kompleksem.

null

Lech Poznań przegrał 5 ostatnich finałów Pucharu Polski, w tym 4 na Stadionie Narodowym i 3 z rzędu w latach 2015-2017. Trenerzy czy piłkarze, którzy dochodzą do konkretnego finału często dziwią się opiniom kibiców czy pytaniom mediów. Od czego zaczęła się konferencja prasowa Macieja Skorży dnia 1 maja 2022 roku przed meczem z Rakowem Częstochowa? Właśnie od pytania dziennikarza o poprzednie finały pucharu krajowego, pytanie jednego z dziennikarzy mocno zdziwiło ówczesnego trenera, który chciał odciąć się od tego, co było. – „Nie żyjemy przeszłością, skupiamy się na tym meczu, nawet rozgrywki ligowe są teraz nieważne. Trzeba dobrze rozegrać ten mecz w sferze mentalnej, jesteśmy też w lepszej formie jako drużyna. Chcemy zdobyć szósty Puchar Polski w historii Lecha i po to tutaj przyjechaliśmy.”

null

Niestety. Dopóki Lech Poznań nie odzyska tego nieszczęsnego Pucharu Polski, zawsze będą pojawiały się pytania dotyczące poprzednich gier na Narodowym, zawsze będą artykuły na temat porażek 2 maja, będą przypominane tamte spotkania, ich przebieg i wiele innych rzeczy związanych z finałami. Szczególnie kibice Kolejorza często nie chcą myśleć o przegranych finałach, wspominać tych gier, lecz nie da się uciec przed historią. Jeśli Lech Poznań dnia 2 maja 2024 roku znowu zagra na Narodowym, to siłą rzeczy w ostatnim tygodniu przed finałem wrócą wspomnienia tekstowo-fotograficzno-filmowe, te prywatne kibiców, wróci po prostu demon z przeszłości. Złą historię będzie dało się przykryć, wymazać z pamięci tylko przełamaniem klątwy Narodowego. Nie ma innej możliwości, aby zakryć to, co było kiedyś, to również jest ponad 100-letnia historia Lecha Poznań i kibice muszą z tym żyć. Jedynie sięgnięciem po Puchar Polski w 2024 roku da się napisać nową, pozytywną historię za sprawą której przed następnymi finałami pucharu krajowego w Warszawie nie będzie się mówiło czy pisało aż tyle o porażkach 2 maja.

null
null

Ekstraklasa

Finisze poprzednich sezonów Ekstraklasy nie zawsze wyglądały zgodnie z oczekiwaniami. Na szczęście było trochę przyjemnych momentów, które tuszowały te złe. Każdy pamięta okoliczności, w jakich Lech Poznań sięgał po tytuł w 2010 oraz 2022 roku, kiedy pomogła nam Cracovia. 2022 rok był zresztą podobny do roku 2015, gdy parę dni po porażce na Narodowym udało się wygrać i odzyskać prowadzenie w Ekstraklasie. Niestety maj 2010, 2015 (czerwiec), 2022 a nawet 2023, kiedy przysłowiowym rzutem na taśmę Kolejorz wywalczył brązowy medal Mistrzostw Polski należał do rzadkości. W maju 2017 czy 2018 roku koncertowo wyłożyliśmy się na samym finiszu ligi, słynne „mamy ku*wa dosyć” jest nawet odkurzane przez kibiców, gdy w konkretnej chwili Lechowa społeczność znowu ma dość. W Lechu Poznań mamy zbyt dużo tąpnięć, nagłych kryzysów, Kolejorz zbyt rzadko notuje tak udane końcówki sezonów, jak we wspomnianych wyżej latach. Patrząc na terminarz maja 2024 znowu będzie gorąco, znowu będą emocje, nie wiadomo tylko, jakiego rodzaju przeżyjemy emocje. Dnia 2 maja może być finał na Narodowym, po 3 dniach mecz na stadionie Sląskim, w 32. kolejce zawita tu Legia, a w 33. kolejce Ekstraklasy poznaniacy udadzą się na teren Widzewa, z którym regularnie wygrywają a jak powszechnie wiadomo – każda passa kiedyś się kończy. Łodzianie mogą wtedy walczyć o ligowy byt, Korona Kielce w 34. kolejce tak samo. W maju 2024 roku cały Kolejorz może się koncertowo wyłożyć, albo coś wygra, być może sięgnie po oba trofea, zwycięży w szlagierach z Ruchem, Legią czy z Widzewem i jeszcze spuści kogoś z ligi.

02.05, Finał Pucharu Polski
05.05, Ruch – Lech
11.05, Lech – Legia
18.05, Widzew – Lech
25.05, Lech – Korona

null

Trzeba się z tym zmierzyć

W Kolejorzu strach zawsze będzie blisko, po wielu sezonach zawsze będzie czaił się za plecami, ale cała Lechowa społeczność musi się z nim zmierzyć. Piłkarze i trenerzy mogą zatrzeć wiele przykrych wydarzeń, w tym kompromitację ze Spartakiem Trnava pisząc jednocześnie nową historię poprzez wywalczenie trofeów na krajowym podwórku w sezonie 2023/2024 oraz awansem do ścieżki ligowej w pucharowym sezonie 2024/2025. Rok temu triumfem po dogrywce nad Vikingurem Reykjavik udało się oddalić wspomnienia ze Stjarnanu Garbaer, a 1/4 finału Ligi Konferencji pomogła zatrzeć te wszystkie „Stjarnany i Żalgirisy”. W sezonie 2023/2024 triumf w Pucharze Polski po prawie 14 latach pozwoliłby zatrzeć poprzednie finały na Narodowym oraz odczarować nieszczęsny dzień 2 maja. Swój scenariusz miałoby też zdobycie tytułu Mistrza Polski, najczęściej wywalczenie mistrzostwa przychodziło nam z wielkim trudem, dzięki scenariuszom maja/czerwca złoty medal smakował wówczas niepowtarzalnie.


null
null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





4 komentarze

  1. kri$$ pisze:

    Koszmary czasami wracają i śnią się po nocach.
    Mam nadzieję, że już na ten sezon starczy tych koszmarów.
    Teraz liczy się tylko MP i PP.!

  2. Kosi pisze:

    Tak jak napisane. Dopoki nie wygramy PP co roku beda wracaly przegrane finaly. Nie ogladalem skrotow poprzednich finalow na Narodowym, bez nich niestety wszystko siedzi mi w glowie, nie musze sie dodatkowo dolowac.

  3. Przemo33 pisze:

    Lista meczów, w których nasza drużyna zawiodła wszystkich i przyniosła wstyd kompromitując się jest niemała i cały czas się powiększa. I zapewne w przyszłości co jakiś czas będzie się powiększać. Tak właśnie wygląda Lech Rutków, a już tym bardziej kadencja obecnego zarządu. Z jednej strony pojedyncze sukcesy, trofea, poczucie, że idziemy w dobrą stronę i klub może się rozwijać, a z drugiej strony ogromny niedosyt, który ma miejsce po właśnie takich spotkaniach, gdy nasz klub się kompromituje i przynosi wstyd. trochę takich meczów było w Pucharze Polski, jeden się zdarzył nawet w 2009 roku, jeszcze za kadencji poprzedniego zarządu. Reszta to już kompromitacje z okresu kadencji obecnego zarządu. I są to zarówno dość szybkie odpadnięcia na wczesnym etapie, jaki i finał. Lista mogła by być jeszcze większa, bo nie wiele brakowało, żeby na przykład w 2015 roku dołączył do niej rewanż z Błękitnymi Stargard. Pucharu Polski nie zdobyliśmy od 14 lat, to szmat czasu, a w tym czasie kilka razy zagraliśmy w finale i byliśmy blisko jego zdobycia. Dlatego tutaj zgadzam się z opinią redakcji, że dopóki nie wygramy Pucharu Polski, to te finały będą nam się przypominać, a razem z nimi będą powodować negatywne emocje.
    Inną kwestią są eliminacje do europejskich pucharów. Tutaj chyba kompromitacji jest jednak więcej niż w Pucharze Polski. Szkoda zwłaszcza okresu 2012-2014, kiedy nasz lub trzy razy z rzędu odpadł w III rundzie kwalifikacji do Ligi Europy i to w kiepskim stylu. Poza tym co jakiś czas do listy dołącza jakieś spotkanie i niestety po przerwie w tym roku doszło jeszcze spotkanie ze Spartakiem.
    Ogólnie da się zauważyć, że ani Puchar Polski, ani tym bardziej europejskie puchary to nie są nasze rozgrywki. Zdarza nam się w nich pozytywnie zaskoczyć, nawet osiągnąć jakiś mały sukces, ale jednak są to wyjątki, które zdarzają się rzadko. Bardziej prawdopodobne jest to, że w tych właśnie rozgrywkach się skompromitujemy i rozczarujemy, niż pozytywnie zaskoczymy lub przynajmniej zrealizujemy plan minimum, zajdziemy daleko w danych rozgrywkach. Brzmi to okrutnie, ale niestety tak jest. To smutne, ale prawdziwe.
    Na koniec pozostają jeszcze spotkania ligowe. Tutaj także kompromitacji nie brakowało i nie brakuje. Wystarczy, że jakaś drużyna gra z nami defensywnie, a my już mamy problem, jak wygrać takie spotkanie. Wiele razy w takich spotkaniach waliliśmy głową w mur, robimy to i zapewne będziemy to robić. Rywale wykorzystują nasze błędy w obronie i w konsekwencji na własne życzenie przegrywamy mecze. Na nasze szczęście w przeciwieństwie do Pucharu Polski i europejskich pucharów, jeden mecz, w którym nasza drużyna się kompromituje, nie sprawia, że tracimy szansę na zrealizowanie naszego celu. Tym bardziej, gdy taki mecz trafia się na początku sezonu czy w rundzie jesiennej. Po takim meczu zostajemy w rozgrywkach, są kolejne spotkania, w których można zdobyć nie mało punktów. Ale niestety także w lidze lista spotkań, w których nasza drużyna przyniosła wstyd i się skompromitowała jest bardzo, bardzo długa.
    Jaka jest przyczyna, że nasza drużyna tak często nas zawodzi i przynosi wstyd? Odpowiedź wydaje się prosta – brak skuteczności i głupie błędy w obronie. To wszystko miało bardzo duży wpływ na przebieg każdego z tych spotkań, kompromitacji. W pewnym stopniu wpływ na to miało zlekceważenie rywala i myślenie, że może uda się wygrać mecz na stojąco, bez większego wysiłku. Również czasami brakowało pomysłu na wygranie meczu. Przyczyn sportowych jest niemało. Osobną kwestią jest jednak zarząd, bo klub też wskazał bym jako winnego wcześniejszych kompromitacji, zwłaszcza tych, które miały miejsce na początku sezonu. Często, właściwie praktycznie zawsze, na początku sezonu drużyna miała braki w kadrze i sama kadra nie była domknięta, co w pewnym stopniu utrudniało pracę trenerowi. A z drugiej strony ze strony klubu w trakcie kadencji obecnego zarządu brakowało ambicji, chęci wygrywania, odnoszenia sukcesów, zdobywania trofeów. To też w pewnym stopniu miało wpływ na szybkie odpadanie z eliminacji do europejskich pucharów.
    Tak na koniec, żeby nie było zbyt pesymistycznie. Za nami kolejna kompromitacja, tym razem w eliminacjach do europejskich pucharów, a konkretnie Ligi Konferencji. Ale do tego wszystkiego przez wszystkie ostatnie lata mogliśmy się już przyzwyczaić, dzięki czemu to nie musi tak bardzo boleć. Może być teraz bardziej odporni na kolejne kompromitacje i chwile wstydu i hańby, a to może pomóc lepiej znieść smutek, rozczarowanie i wszystkie negatywne emocje, które towarzyszą po takich spotkaniach.
    Co jednak najważniejsze – nadal jesteśmy w grze o dublet. Nadal mamy o co walczyć i nie możemy się poddać. Pomimo szybkiego odpadnięcia z jednych rozgrywek, dalej jesteśmy w grze w dwóch kolejnych. To nadal może być udany, a nawet bardzo dobry sezon. A jak się on zakończy, zobaczymy dopiero za kilka miesięcy w maju. Ale dopóki jest szansa, to warto walczyć.

  4. arturlag pisze:

    Patrząc na obecną grę drużyny, jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że w maju 2024 będziemy walczyli o trofea. Jeśli nadal będziemy rozgrywali tak beznadziejnie taktycznie mecze, to może być w tym czasie już niestety „po ptokach ’. Nawet jeśli liderzy drużyny dojdą jakimś cudem do formy i pociągną zespół, to każdy w miarę ogarnięty trener przeciwnika już dawno wie jak z nami zagrać by osiągnąć sukces. Kluczowy może okazać się nie maj, a najbliższe kolejki ligowe. Jeśli teraz nie stracimy za dużo, to jest szansa na udaną wiosnę. Mieszkam od kilkunastu lat daleko od Poznania, dlatego kibicowanie Lechowi jest podwójnie trudne – po takich porażkach jak ostatnie, muszę jeszcze stawić czoło kolegom w pracy. Mimo wszystko mam nadzieję, że na koniec sezonu to my będziemy górą, chociaż często mam wrażenie, że sami jesteśmy swoim największym przeciwnikiem.