Pięć szybkich wniosków: Legia – Lech 0:0

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.





Trudna pierwsza połowa

Mecz w Warszawie od pierwszych minut był wyrównany. Żadna drużyna nie potrafiła narzucić swojego stylu gry, widać było tylko pomysł, jaki miała Legia stosująca wysoki pressing utrudniający nam rozgrywanie piłki już od bramkarza. Lech chciał atakować, prowadzić swój atak pozycyjny, niestety warszawianie zamknęli wolne przestrzenie, grali twardo, bardzo zdecydowanie, wyłączyli z gry naszych skrzydłowych/bocznych obrońców i pilnowali Mikaela Ishaka. W pierwszej połowie Lecha było stać na oddanie tylko jednego strzału autorstwa Radosława Murawskiego, który uderzył z daleka i bardzo niecelnie. Legia również niewiele pokazywała, często starała się grać z kontry, wykonała kilka groźnych wrzutek m.in. po stałych fragmentach gry, jednak nie potrafiła trafić do siatki. Lech mógł być zadowolony z bezbramkowego remisu do przerwy. Z gry nic nie pokazał, momentami bronił nerwowo, szczególnie w końcówce pierwszej odsłony pachniało utratą bramki, dlatego po gwizdku sędziego można było odetchnąć z ulgą. Z przebiegu pierwszych 45 minut Lech nie zasłużył na prowadzenie, z remisu do przerwy mógł być bardzo zadowolony.

null

Dobre 10 minut po przerwie

Po zmianie stron początkowo coś drgnęło. Już na początku drugiej odsłony prawą stroną urwał się Adriel Ba Loua, w kolejnych minutach lechici dłużej utrzymywali się przy piłce, zaczęli atakować większą liczbą zawodników, od 46 do 55 minuty mieliśmy najlepszy okres w tym meczu, w którym Lech Poznań mógł strzelić gola. Wystarczyło trochę odważniej przycisnąć gospodarzy, by zmusić Kacpra Tobiasza np. do dwóch interwencji po stałych fragmentach gry. Niestety, w dobrym okresie nikt nie potrafił strzelić gola, choć bliski był np. Miha Blazić. Lech szybko stracił impet, po 55 minucie na boisku znowu niewiele się działo, gra była szarpana, arbiter co chwilę odgwizdywał faule.

null

Bronimy wyniku

Po 70 minucie działo się coś dziwnego. Lech Poznań nagle zupełnie przestał walczyć o zwycięstwo i zachowywał się tak jakby remis mu odpowiadał. Nie podjął ryzyka, nie wyprowadzał nawet kontr, nie chciał wykorzystać częstszej gry gospodarzy, którzy w końcówce mogli przecież opaść z sił. To Lech wyglądał jak zespół grający w czwartek, zadowolił się rezultatem 0:0, po 80 minucie pachniało nawet powtórką z Krakowa, gdzie Lech cofnął się całą drużyną próbując dograć mecz do końca. Mimo rozczarowującej gry w Warszawie i tak była okazja zwyciężyć, w 89 minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego dobrą okazję miał długo niewidoczny Filip Marchwiński, który z paru metrów nie trafił do siatki. Poza wspomnianą szansą i pierwszymi dziesięcioma minutami po przerwie, poznaniacy wyglądali w ofensywie niewiele lepiej aniżeli w pierwszej połowie. W pewnym momencie rezultat 0:0 już w pełni zadowalał Lecha, choć trener John van den Brom zapowiadał przed meczem otwartą, ofensywną grę o wygraną. Czas po 70 minucie jakoś tego nie pokazał.

null

Tylko czy aż 0:0?

Tylko 0:0? Czy aż 0:0? Z jednej strony Lech grał słabo i brak porażki z Legią na jej terenie nie jest zły. Z drugiej strony wynik jest rozczarowujący. Lech miał pełny mikrocykl treningowy, wszyscy piłkarze byli zdrowi, Lech zagrał w mocnym składzie, grał z Legią 3 dni po jej starciu z Lidze Konferencji i co? I Lech mający jesienią uciec pucharowiczom nadal stoi w miejscu, nie wygrał na wyjeździe w lidze od 22 lipca rozgrywając dziś pod względem suchych liczb najsłabsze spotkanie w tym sezonie (zaledwie 5 strzałów, w tym 2 celne). Nie o takiego Lecha Poznań chodzi kibicom, kolejny rywal dobrze przygotowany pod względem taktycznym wyłączył z gry nasze indywidualności nie pozwalając nam na nic. Kristoffer Velde przez całe spotkanie był zupełnie niewidoczny, Adriel Ba Loua chimeryczny, Filip Marchwiński dał się zauważyć dopiero w 89 minucie, gdy oddał niecelny strzał głową a Mikael Ishak najbardziej rzucał się w oczy wracając do defensywy. Legia była jak najbardziej do ogrania, gdyby Lech nie miał standardowego pomysłu na ten mecz podobnego, jak przy okazji poprzednich, nieudanych meczów wyjazdowych. Nie można cały czas polegać na indywidualnościach.

null

Nic się nie zmieniło

W 15. kolejce niestety niewiele się zmieniło. Lech pozostał trzeci mogąc cieszyć się z wyniku, który padł w Szczecinie. Dnia 12 listopada poznaniacy mają 2 punkty przewagi nad Rakowem i 5 punktów nad Legią, obie drużyny mają do rozegrania zaległe spotkanie, dlatego nie można mówić o jakiejś większej przewadze nad pucharowiczami. Przed Kolejorzem są teraz 2 tygodnie przerwy na kadrę, a później domowy mecz z Widzewem, w którym znowu obowiązkiem jest odniesienie zwycięstwa, skoro Lech nie umie regularnie punktować na wyjazdach. W takiej sytuacji u siebie trzeba wygrywać mecz na meczem, by wskoczyć na 1. miejsce.

1. Śląsk Wrocław 33 pkt.
2. Jagiellonia Białystok 30
3. Lech Poznań 29
4. Raków Częstochowa 27
5. Pogoń Szczecin 26
6. Legia Warszawa 24

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





14 komentarzy

  1. mario pisze:

    wnioski?
    Nie no, jest dobrze. Mamy szeroki skład, zrobiliśmy dobre transfery, rozegraliśmy dwudziesty któryś mecz w tym sezonie, gramy co 3 dni, możemy być zmęczeni więc remis na wyjeździe z drużyną, która gra raz na tydzień jest dobrym wynikiem.
    Zaraz…a nie, czekaj…

  2. Ostu pisze:

    Wnioski…?
    I to 5 szybkich…?!
    Bez przesady
    I tak nie mam wpływu na to co się dzieje…
    Ale jedną rzecz mogę napisać…
    Bo tak cały czas się zastanawiam co zrobić z Marchwinskim grającym na 10 – pisałem już o tym więc argumentów nie będę powtarzał – a jak ktoś nie rozumie to sobie doczyta…
    No więc tak sobie w dzisiejszy mecz analizowałem – bo co było robić – i pomyślałem, że w obliczu tego „cofania się” Ishaka do rozegrania to mógłby on być świetną 10 i tam należy go cofnąć a dać Marchwinskiego na tę 9-ke…
    Skoro boją się jak ognia grać 4-3-3 i korzystać ze schematów wypracowanych przez najlepszych trenerów od grania właśnie takim schematem…
    Powstało by coś na kształt 4-2-4 z taką „rombowatą” czwórką z przodu gdzie Ishak byłby trochę cofnięty a Marchwinski wysunięty…
    Wiem, że Brom nie uwolni nas od grania na dwie 6 – niezależnie od przeciwnika – ale w zależności od miejsca spotkania – dom czy wyjazd – mógłby dawać trochę więcej zadań ofensywnych szóstkom a nawet wpuszczać Andersona do środka…
    O reszcie składu możemy pogadać ale na pewno nie powinno być u nas
    – Kvekve
    – Baluja
    – Sobiecha
    – Czerwińskiego
    Wtedy mamy grającą 15-ke i młodych do wprowadzania… Tak by byli w 20-ce…
    Wtedy można by było wypromować odpowiednio młodych ale NIESTETY musielibyśmy pogodzić się z tym, że owszem trofea sportowe by się nam zdarzały ale niezbyt często…
    Mielibyśmy może dobre finanse – z tym że niekoniecznie – bo kto by chciał przyjść do klubu i w nim grać, z nastawieniem, że trofea nie są najważniejsze i może przyszliby TYLKO dla kasy…?
    Ale to nie mój problem…
    Tak sobie TERAZ myślę, że takim przykładem i odpowiednikiem idealnie do nas pasującym jest Arsenal…
    Po erze Wengera firma, która ma niby wszystko, uznanie i markę, rzesze fanów, a której zawsze coś brakuje by osiągnąć Sukces…
    I takie właśnie myśli mnie dziś nachodzą…

    • klaus pisze:

      W sumie prawda. Ishak ciągle robi za pomocnika, więc Marchewa mógłby być pomocnikiem. Z tymi trofeami i piłkarzami to zgodzę się połowicznie, bo jako pracownik firmy, która mi świetnie i regularnie płaci- niezbyt mnie interesuje czy jest w rankingu 1 czy 4. Takie życie. Robię swoje. Tak myślą piłkarze

    • Bigbluee pisze:

      Też już o tym pisałem aby Ishak był cofnietym napastnikiem. Takie 9,5 bo on szuka piłki a Marchisnki stoi albo trucha i pozoruje gre by na koncu miec najwiecej dystansu gdzie 99% tego dystansu to własnie bezpproduktywne bieganie wkółko.

  3. Bart pisze:

    Mecz utwierdził mnie w kilku rzeczach:
    – że z Johna van den Broma jest taktyk jak z raka ogier,
    – że John van den Brom nie potrafi wygrywać prestiżowych meczów z czołówką,
    – że John van den Brom nie ma obsesji na punkcie wygrywania, skoro przyjeżdża na taki mecz po bezbramkowy remis,
    – że John van den Brom marnuje potencjał ofensywny Lecha,
    – że mimo najdroższej kadry w historii, przestaliśmy się rozwijać i kręcimy się w kółko,
    – że jedyny schemat gry jaki John van den Brom wypracował przez półtora roku to laga Joela Pereiry na Adriela Ba Lułę,
    – że z tym trenerem mistrzem możemy zostać tylko przez przypadek,
    – że po odpadnięciu z pucharów, zamiast liderować i wypracowywać sobie przewagę nad innymi, to inni nam uciekają (po 15 kolejkach mamy już 4 pkt straty do wrocławskiego składu węgla i papy!!!),
    – że nie mogę już na typa patrzeć, a on za Trnavę i za to co robi po Trnavie powinien był zostać już dawno WY PIER DO LO NY,
    – że w klubie z ambicjami sportowymi właśnie tak by postąpiono,
    – ale pewnie tutaj tak nie zrobią bo z Bromem jest im za wygodnie – transferów się nie domaga, jest zawsze zadowolony i nie przeszkadza mu stawianie na młodzież kosztem jakości drużyny,

    • marcinos pisze:

      Masz rację. Ale wysoka porażka z Legią to była jedyna szansa na zmianę trenera. Tak remisik odznaczony, za chwilę pykniemy Widzew, zremisujemy z koroną i potem piast u siebie. Średnia punktowa 2 na mecz jest, nikt teraz trenera nie zmieni. Po 15 meczach tak naprawdę sytuacja jest taka sama i jest tyle samo niewiadomych jak na początku sezonu

    • Pawelinho pisze:

      marcinos

      Nie sądzę, aby tego typu sytuacja sprawiła, że obecny trener by wyleciał. Tak się nie stało po porażce z Pogonią i tak też nie było po kompromitacji w Trnavie. Więc w sumie nie ma co liczyć na taki ruch przy ewentualnie kolejnej tego typu sytuacji.

  4. John pisze:

    Jeden wielki wstyd.
    Ten mecz to jakiś ku*wa żart.
    Tak jak byłem za Bromem, tak nie chcę go w Lechu już widzieć.
    Całe to pie*dolenie o posiadaniu piłki, tworzeniu sytuacji,cały mecz defensywa.

    • 07 pisze:

      W Krakowie ze słabą Cracovią nie dowieźli zwycięstwa, teraz nie istnieli w pierwszej połowie. Fuks ze zremisowali. Punktują z beniaminkami i nadal brak im serii zwyciestw. Słabo gra zespół ktory ma walczyć o M.P.
      Moje wnioski? Po przerwie na reprezentacje musi diametralnie sie to zmienić. Nie ma sie z czego cieszyć. Tak nie gra przyszły M.P. Z takà grą to max 3 miejsce i to po nerwówce.

  5. Sosabowski pisze:

    Z dzisiejszej perspektywy trzeba powiedzieć, że ten jeden punkt zdecydowanie jest lepszy niż mielibyśmy dzisiaj obudzić się po meczu w którym w 95′ jakiś Muci strzela nam z 30 metra koło słupka. Legia miała więcej z gry niż Lech. Nie było sensownego pomysłu na ten mecz. Zawiodły indywidualności głównie w postawie Velde i Ba Louy.
    Dodatkowo widząc wczorajsze statystyki środkowych pomocników łapię się za głowę. Widziałem że jest źle, ale że aż tak to bym się nie spodziewał. Straciliśmy zupełnie środek pola.
    Na wczorajszej konferencji Van Der Brom chwalił się, że podoba mu się jak bronimy stałych fragmentów gry. To ja powiem trenerze, że po jednym z takich fragmentów straciliśmy bramkę i tylko centymetrowy spalony nam uratował skórę. Dodatkowo po następnym na środku pola karnego piłkę musiał wybijać Pereira! Walcząc z o dwie głowy wyższym Kapuadim. Do cholery! Coś tu kompletnie się rozjeżdża w tym co widzi trener z tym co jest na boisku. I już wielokrotnie mówiłem, żeby nie słuchać konferencji i nie brać tego na poważnie. Ale to jest nienormalne. W dalszym ciągu defensywne rzuty rożne to jest nasza pięta achillesowa i wiele punktów przez to stracimy. A dopiero Wdowik nas załatwił z wolnego pod linią końcową. Ktoś powinien się obudzić bo akurat w obronie to między Lechem Skorży a Broma jest przepaść.
    Śmieszyło mnie też wczoraj, że posadzili na ławce Gholizadeha, żeby kibice sobie mogli go pooglądać na ławce. Skoro facet nie jest do gry. To nie róbcie komedii tylko niech siedzi w Poznaniu i trenuje indywidualnie. Potem na boisko wchodzi Wilak, gdzie trzeba walczyć o bramkę. Mając na ławce faceta za 1.8kk euro wygląda to kuriozalnie.
    Trzeba sobie powoli zadać pytanie kogo ścigamy w walce o mistrza. Śląsk, Jagę, Raków czy Legię. Bo nikt póki co odpuścić nie chce. A my dalej patrzymy że w Warszawie -5 i jakoś tak zimno. Ale zaraz może się nieprzyjemnie okazać, że to u nas wieje a we Wrocławiu lato.

  6. Bigbluee pisze:

    Po szmacie było widać że nie forsuje tempa, nie ma zrywów, nie szarpie aby starczyło pary na 90 minut. Grali max co byli w stanie. Atakowali powoli ale atakowali bo nasi im nie przeszkadzali. Zamiast zagrać agresywnie jak z Rakowem, zamiast dopaść rywala i go zagryzc bo niemiałby siły się bronić ani oddać, zamiast w 1 połowie grać na sprincie cały czas żeby zrobić wynik i wykończyć rywala fizycznie aby w 2 połowie oddychał rękawami, to Lech Bromka postanowił zastosować Nawałkowy niski pressing. W to graj szmatławcowi. Ja sie nie dziwie że im pasuje 0:0. Mi też by pasowało jakbysmy byli na 1 miejscu w grupie LKE i w czołówce ligowej, majac jeszcze zaległy mecz.
    Nasi powinni zagrać tak aby jechać beztlenowo i wykończyć szmate, aby dzisiaj po meczu wyniki zakwaszenia i zmęczenia wyebały poza skale. I tak są 2 tygodnie przerwy wiec kazdy dojdzie do siebie.
    A ten pajac na ławce kazał im grać chodzonego i na koncu jest zadowolony z remisu. Żenada i wstyd. A druga połowa to juz dramat do kwadratu. Szmatex nie chciał bo nie mógł a my w takim razie tez nie chcielismy. To nie jest gra na miarę LECHA POZNAŃ. Tak sobie może Puszcza grać jak jedzie do Warszawy.
    Stal pokazała jak się gra ze zmęczoną ladacznicą a nasz pozorant zrobił to co potrafi najlepiej czyli nic nie zrobił i nic nie wymyslił a na boisku były flaki z olejem.

    • mario pisze:

      DOKŁADNIE!
      Przed meczem Brom mówił, że ma pomysł na szmatę. Myślę sobie: ok, pewnie rzucą się na nich by ich zagryźć, w końcu tamci grają co 3 dni, więc skoro za bardzo nie rotują składem, to starczy im sił na jedną połowę. My gramy raz na tydzień, zwyżka formy przyszła bardzo późno, to może rzeczywiście ich zalatamy, byleby uważać na tyły. A tu gówno, Runjaic zjadł Broma taktycznie, drużyna obsrała zbroję chyba jeszcze przed meczem.
      Qrwa mać, połowa z nas mogłaby Lecha poprowadzić lepiej albo co najmniej tak samo. Po co nam ten trener, ja się pytam?
      Każdy młody chyba byłby lepszy, bo ambitnie chciałby się pokazać w eklapie a byłby o 50 procent tańszy. Brom po prostu marnuje dobrą kadrę. Niech spierdala.

  7. F@n pisze:

    Najważniejszy wniosek jest taki, że kiedy nie ma nas przy polu karnym to nie potrafimy rozgrywać piłki i widać, że w ogóle nad tym nie pracujemy. Nasz środek pola nie istnieje, Jesper z Murawskim schowani, Marchewa jest gdzieś przy Ishaku. Jeszcze by to przeszło, gdyby na ŚO był ktoś taki jak Satka, ale nie ma, więc jest laga. Ewentualnie zagranie do bocznego obrońcy i wtedy leci laga. Żaden z bocznych nawet nie próbuje wygrać pojedynku. Kiedyś Pereira to robił, ale chyba widzi, że nie ma z kim piłki rozegrać.
    Tu jest wina zarówno Broma jak i piłkarzy, bo brak schematów nie zwalnia ich z myślenia. Serio taka gra sprawia im radość? Jeśli tak to nie zasługują, by grać w tym klubie.
    Niestety i tak pewnie się nic nie zmieni. Włodarze stwierdzą, że środek pola jest silny, Brom będzie wiecznie zadowolony i będziemy wciąż się męczyć, a trofeów z tego na pewno nie będzie. Gdzieś głęboko wierzę, że nasza gra się zmieni. Serce swoje, a rozum swoje i raczej rozum będzie mieć rację.

  8. djwiewiora pisze:

    Przyznam się Wam wszystkim, że mecz oglądałem z rosnącym zażenowaniem.
    Nakręcałem się jak pewnie wielu tutaj na zwycięstwo i pokaż gotowości do walki o mistrzostwo Polski.
    Dostałem produkt przereklamowany i po dacie ważności z przebitą datą w dodatku…
    Począwszy od sygnałów z klubu z zeszłego tygodnia o gotowości Hoticia i Sousy poprzez konferencję przedmeczową trenera Broma serwowana mi została papka kłamstw i przerzutych wielokrotnie bzdur.
    Plan na mecz trenera i gotowość… puste deklaracje.
    Po raz kolejny zostałem oszukany…
    Nasza gra nie różniła się niczym od pozostałych meczy a może raczej „męczy”, jak podpowiada mi autokorekta… Legia podobnie do innych klubów w ekstraklasie pokazała jak łatwo jest nas wybić z rytmu i pozbawić atutów. Jest im wszystkim tym bardziej łatwo, gdyż nasza gra jest przewidywalna i powtarzalna.
    Ciągle to samo. Nudne męczenie buły podaniami w poprzek wolno acz konsekwentnie… Próby pressingu dość nieudolne Iza rzadkie. Niska intesywnosc gry, mała liczba strzałów z dystansu, przerzutów i szybkiej gry środkiem….my nie mamy playmakera, kogoś kto złamie jednym zagraniem linię obrony przeciwnika.
    Może gdyby był Sousa lub Hotic byłoby inaczej…
    Może?
    Jednak piłkarskie indywidualności to jedno,lecz brak taktyki i granych schematów przez nasz zespół to kwestia zupełnie odmienna.
    Gramy mozolbiwyi bez pomysłu,a gdy nasze jedyne założenie przedmeczowe nie wychodzi nie mamy planu”B”, każdy jest zdziwiony że się nie udaje,ale nie robi zupełnie nic, aby spróbować podjąć ryzyko i pograć w piłkę nożną.
    Wiele już było wałkowania że ten projekt już umarł.
    Wiele było zarzutów do trenera,że jest zwykłym hochsztaplerem…
    Wiecie co?
    To już jest nudne. Tak oczywiste jak zdziwienie trenera po meczu gdy zamiast zwycięstwa jest wymęczony remis. No bo kto mu wytłumaczy, dlaczego nie wygraliśmy, dlaczego nie wyszło?
    Może też pytał o to piłkarzy po meczu w szatni?
    Potencjał tej drużyny jest przeogromny i to widać…jednak nie z tym trenerem i niech to w końcu zobaczy Piotrek i pożegna go zimą…
    Wiosna nie może wyglądać tak bylejako,bo skończą się puchary dla Legii i Rakowa, a dla nas nadzieje na mistrzostwo… mając wszystko, prócz sztabu z trenerem na czele by osiągnąć sukces w postaci upragnionego mistrzostwa kraju.
    Tyle ode mnie…