Pyry z gzikiem: Zaskoczyć, niż rozczarować

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.




Poniedziałek, pora obiadowa, czas na małą porcję „Pyr z gzikiem” będącą uzupełnieniem dużego „Na chłodno” sprzed 1,5 tygodnia. Tematy do tego odcinka dały Wasze dyskusje prowadzone w komentarzach, obecna Lechowa sytuacja i to, co nas czeka w niedalekiej przyszłości.

Obecny Lech Poznań po 10 rozegranych meczach ma zaledwie punkt mniej od tego mistrzowskiego z jesieni 2021. Dlaczego więc nastroje kibiców są zupełnie inne? Dlaczego nie ma takich bojowych nastrojów, jak wtedy? Czemu wiara kibiców w sukces jest dużo, dużo mniejsza niż 15 października 2021 roku? Podczas przerwy na kadrę można było zastanowić się nad tą sprawą i przenieść wnioski na dzisiejszy, krótszy niż zwykle materiał. Przede wszystkim przed dwoma laty było czuć mocnego Lecha Poznań, kibice czuli Lecha Poznań, nad którym trener panuje, wielu piłkarzy miało ambicje pokazania się i zmazania sezonu 2020/2021. W tamtym zespole nie było takich luk na niektórych pozycjach, jak teraz, nie mieliśmy w składzie niepotrzebnych piłkarzy, którymi są obecnie m.in. Barry Douglas, Artur Sobiech czy Nika Kvekveskiri. Drużyna z jesieni 2021 po normalnych letnich przygotowaniach wyglądała na zespół ułożony taktycznie, który wiedział, jak ma grać. W Lechu Poznań widać było wszystkie rzeczy, o które chodzi kibicom przychodzącym na Bułgarską. Lech Poznań z jesieni 2021 wyróżniał się na tle ligi, kadrowo był mocny, w tamtej drużynie każdy czuł się potrzebny mając jasno nakreślony cel podkreślany co chwilę przez ambitnego trenera, którego interesowało wyłącznie mistrzostwo i indywidualny powrót na szczyt po pracy w Pogoni Szczecin. Dodatkowo przez problemy Legii Warszawa mieliśmy wówczas jednego poważnego kandydata w walce o tytuł, którym był Raków Częstochowa, dlatego jesienią 2021 roku Lech Poznań czujący się mocny mógł patrzeć wyłącznie na siebie.

Po dwóch latach mamy inny zespół, w którym brakuje przede wszystkim stabilizacji na wielu polach. Stabilizację mamy wyłącznie w meczach u siebie, dzięki którym nic jeszcze nie jest przegrane, gra i wyniki na wyjazdach wyglądają już słabo, tak naprawdę nawet przejście III-ligowego Zawiszy Bydgoszcz na 100% nie jest pewne. Przed dwoma laty zwycięstwa 5:0 nad Wisłą Kraków czy 4:1 nad Wisłą Płock były efektem pracy, były osiągnięte po dobrej grze w meczach, w których Lech Poznań miał pełną kontrolę na boisku. Dziś kibice obserwując Kolejorza nie czują takiej mocy, jaką miał zespół z jesieni 2021, w wielu spotkaniach nie widać ręki trenera, musimy polegać na przebłyskach indywidualności, żeby wygrywać niektóre spotkania. Brak stabilizacji zdecydowanie różni obecnego Lecha Poznań od tego sprzed dwóch lat. Wtedy np. porażka z Jagiellonią w Białymstoku była uznawana za wypadek przy pracy, po słowach wypowiadanych przez Macieja Skorżę czuć było kontrolę trenera nad tym, co się dzieje, jedna przegrana nie zachwiała zespołem. Niedawno Lechowi Poznań przytrafiła się najwyższa porażka od 23 lat, po wysokiej przegranej obecny trener John van den Brom nie wiedział tak naprawdę, dlaczego jego zespół poniósł aż tak wysoką porażkę? Trzy dni po pokonaniu Mistrza Polski po prostu „nie miał swojego dnia”, tak trener opisał mecz z Pogonią Szczecin sprawiają cały czas wrażenie szkoleniowca, który jest tutaj, bo jest. Może się uda coś zdobyć, może nie. Może klub w maju przedłuży z nim umowę, może nie. Wówczas Holender i tak bez trudu znajdzie sobie pracę poza Polską wyjeżdżając stąd wygrany dzięki 1/4 Ligi Konferencji.

Oczywiście powodów słabszego zaufania i wiary w dobry sezon 2023/2024 jest więcej, zapewne każdy z Was w komentarzach wyszczególniłby z 3-4 inne. Trzeba jeszcze pamiętać o dwóch kompromitacjach w ciągu paru tygodni, odpadnięcie ze Spartakiem Trnava nie było przecież zwykłą porażką bez konsekwencji. Większych konsekwencji nie miała za to przegrana w Szczecinie 0:5, jednak Lechowi Poznań najzwyczajniej w świecie nie przystoi przegrywać różnicą aż pięciu goli, dlatego tego typu mecz na długo zapadł w pamięci kibiców zmniejszając zaufanie do osób tworzących obecny zespół. Niestety w Lechu odbudowywanie zaufania trwa tygodniami, warto przypomnieć sobie choćby wspominany już wyżej 2021 rok, kiedy Maciej Skorża przyszedł w kwietniu a Lech zaczął zyskiwać zaufanie dopiero w sierpniu, gdy Kolejorz zaczął przyciągać większą uwagę kibiców w dni powszednie a frekwencje na stadionie powoli zaczęły rosnąć. Wszystko wymaga czasu i przede wszystkim jest uzależnione od zwycięstw. Ostatnio Lech Poznań wygrał 4 mecze na 5 spotkań rozegranych po wrześniowej przerwie na kadrę, dlatego mimo słynnego 0:5 jest trochę lepiej. Kolejorz w ciągu ostatniego miesiąca dźwignął się z 8. pozycji na 5. lokatę, zmniejszył stratę do liderującego Śląska Wrocław z 5 do 3 oczek czy odrobił aż 5 punktów do najgroźniejszego rywala w walce o tytuł. Jest progres, lecz nie na tyle duży, żeby wszyscy kibice wierzyli w sukces czy czuli się tak jak 2 lata temu. Wygrane nad Stalą Mielec czy nad Puszczą Niepołomice były obowiązkiem tej drużyny, takim samym obowiązkiem jest zwycięstwo w Poznaniu nad ŁKS-em, które trzeba osiągnąć, żeby nie było gorzej, żeby Lech zaliczył kolejny mecz, który będzie cegiełką do obudowy zaufania i zmiany kibicowskich nastrojów na dobre.

null

Niestety. Lech Poznań zbyt często zawodzi, zatem wielu kibiców może podchodzić do sytuacji z dużym dystansem i nie da się porwać emocjom, aby kolejny raz nie przeżywać tego, co w sierpniu. Ciekawy komentarz oddał ostatnio użytkownik o nicku „Grossadmiral” – „Rok temu styl też był słaby można było usprawiedliwiać zmęczeniem, nie wyglądało to dobrze, ale kurła – teraz i Legia i Raków w Europie grają a punktów mają więcej niż my. W listopadzie pewnie zgubią więcej pkt. i zrobimy przewagę, ale co dalej? Nie odjedziemy na wiele pkt. jak Raków rok temu a jeszcze przecież na koniec sezonu zaczęli przegrywać. Terminarz w tym roku nam sprzyja można to wykorzystać, ale co na wiosnę? Bromek źle przygotuje zespół, my się podpalimy ze idziemy na mistrza i znowu dostaniemy ścierą w ryj i wkurzenie będzie spotęgowane.” Mocna jest szczególnie końcówka, niestety można wyobrazić sobie taką sytuację, a przecież zawsze lepiej jest się miło zaskoczyć, niż boleśnie rozczarować. W Lechu Poznań i tak coś drgnęło, suche wyniki po wrześniowej przerwie na kadrę nie były złe, zauważyliśmy powrót wielu kibiców do dyskusji na łamach KKSLECH.com, statystyki w pierwszym tygodniu październikowej przerwy na reprezentację były o niebo lepsze aniżeli podczas wrześniowej przerwy, kiedy przez Lecha Poznań cofnęliśmy się o 11 lat. Naturalnie Nie jest to wciąż to, o co nam wszystkim chodzi, nie wygląda to jak 2 lata temu, ale powoli, powoli Lech Poznań zaczął się odbijać na wszystkich możliwych polach mając teraz trasę, na której można nabrać rozpędu. Wygrane nad ŁKS-em, Ruchem czy Zawiszą są obowiązkiem Kolejorza, zwycięstwo nad Jagiellonią byłoby ważnym krokiem, triumfy na niewygodnych terenach w Krakowie czy w Warszawie byłyby za to bardzo cenne, pozwalałyby kibicom nabrać więcej wiary, nadziei, być może nawet niektórzy uwierzyliby, że jesteśmy mocni, Lech Poznań jest mocny i idziemy razem po swoje nie oglądając się na innych.

21.10, Lech – ŁKS (20:00)
24.10, Lech – Jagiellonia (18:00)
28.10, Cracovia – Lech (17:30)
31.10, Zawisza – Lech (21:00) – PP
04.11, Lech – Ruch (20:00)
12.11, Legia – Lech (17:30)

null
null

Nastroje kibiców ustala nie tylko trener, piłkarze czy pojedyncze wyniki meczów. Chyba nie wszyscy w Lechu zdają sobie sprawę, co to jest za sezon. Na tamten wielu kibiców przymknęło oko, ponieważ długo graliśmy w Europie, osiągnęliśmy wielki europejski sukces, który przyćmił odpadniecie w 1/16 Pucharu Polski czy stratę punktową do Mistrza Polski. Pierwszy raz od sezonu 2008/2009 drużynie Lecha Poznań grającej wiosną w Europie udało się awansować do kolejnej edycji europejskich pucharów poprzez zajęcie 3. miejsca w Ekstraklasie, dlatego zanotowaliśmy progres dokładając jeszcze do gabloty medal po niespodziewanie dobrej końcówce. Później przyszło lato i wymagania wobec Lecha Poznań jeszcze mocniej wzrosły. Nie możemy czekać kolejnych 7 lat aż Kolejorz coś wygra, sezon 2023/2024 jest tym, w którym Lech Poznań ma być znowu mistrzem czy po 14 latach przerwy zdobyć Puchar Polski. Ciśnienie na trofeum w tych konkretnych rozgrywkach jest bardzo duże, chyba w Lechu Poznań nie do końca zdają sobie sprawę, jak duże. Swego czasu zostały podpisane nowe umowy z czołowymi zawodnikami, latem pomijając transfer Michała Skórasia szkielet drużyny został utrzymany, Lech Poznań zanotował ogromny skok przychodów (TUTAJ), na każdym kroku chwali się jaką to ma mocną akademię, przez głównie dziennikarza Staszewskiego propaguje kwoty transferowe chwaląc się m.in. ceną za Gholizadeha, którą niemal każdy kopiuje nie mając jej jak zweryfikować. Zarząd Lecha Poznań w ostatnich miesiącach lubi „prężyć muskuły” sprawiając wrażenie bardzo mocnego klubu pod względem finansowym o silnych fundamentach w postaci akademii, w którą władował miliony złotych. A co dalej? Później przychodzi kolejny jesienny dołek, Lech Poznań kompromituje się ze Słowakami, ponosi najwyższą porażkę od 23 lat, zawodnik podobno za 1,8 mln euro nadal jest niedostępny, 15 października ponoć najdroższy w historii zespół prowadzony przez bardzo doświadczonego trenera nie jest nawet na pozycji pucharowej mając tyle samo oczek, co najgroźniejszy rywal w walce o tytuł oraz 2 punkty mniej od aktualnego mistrza mającego w nogach 7 meczów więcej. Podczas takiej rzeczywistości nie dziwi zachowanie kibiców, którzy nie ufają zarządowi, Johnowi van den Bromowi, nie bardzo wierzą w uratowanie tego sezonu woląc się miło zaskoczyć, niż znowu rozczarować. Nie trzeba jakoś bardzo znać się na piłce, aby dostrzec, że propaganda wielkiego klubu nie bardzo ma przełożenie na realny świat. Lech Poznań na wielu polach sam narzucił na siebie presję, chwaląc się wieloma rzeczami doprowadził do sytuacji, w której oczekiwania wobec niego są ogromne, dużo większe niż np. 3, 4 czy 6 lat temu. Trofea albo sezon do zapomnienia, przy Bułgarskiej są już tylko dwie opcje.

Przed nami III etap jesieni (czas pomiędzy październikową a listopadową przerwą na kadrę), po którym myślenie kibiców może się zmienić. Na papierze Kolejorz ma świetną szansę, aby w dniach 21 października – 12 listopada dać kibicom to, na co każdy z nich czeka. Dać wiarę, nadzieję, spróbować zmienić ich nastawienie. Na razie lokomotywa zaczęła się rozpędzać, w najbliższych dniach są szanse na rozwinięcie szybkości, która 12 listopada doprowadzi do stacji „lider Ekstraklasy i 1/8 Pucharu Polski”.

21.10, Lech – ŁKS (20:00)
24.10, Lech – Jagiellonia (18:00)
28.10, Cracovia – Lech (17:30)
31.10, Zawisza – Lech (21:00) – PP
04.11, Lech – Ruch (20:00)
12.11, Legia – Lech (17:30)

null
null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





18 komentarzy

  1. jerry21 pisze:

    Na papierze to nie wygląda tak źle.
    Tylko 1 pkt mniej niż w sezonie mistrzowskim .
    Ale…
    Odpadliśmy z pucharów i to definiuje wszystko niestety.
    Brak Kolejorza w fazie grupowej to porażka totalna.
    Mając praktycznie autostradę do fazy grupowej ligi konferencji.
    Pisałem już to , jednak powtórzę dla mnie nawet zdobycie mistrzostwa nie wymaże plamy z pucharów!
    Gra się żeby zaistnieć w Europie, pokazać klub na boiskach europejskich , tak jak to było w poprzedniej edycji.
    Zagrać w Hiszpanii, we Włoszech…
    Sama nasza ekstraklasa to tylko zaścianek.
    Mimo lepszej ostatnio gry te zwycięstwa nie cieszą.
    Dla prawdziwego kibica Kolejorza to za mało.
    Patrząc, że inne polskie kluby są w fazie grupowej to boli jeszcze bardziej.
    Odpadnięcie z pucharów to wina zarówno trenera Broma przez zawalone przygotowania jak i piłkarzy, którzy zachlysneli się tym co osiągnęli w poprzednim sezonie.
    A Raków i Legia pokazują dotąd, że można łączyć jesienią ligę i puchary lepiej niż to czynił Lech przed rokiem.
    Choć nie znaczy, że w końcu nie zaczną gubić punktów.
    Na to liczę bo inaczej będzie ciężko Kolejorzowi.
    O ile w ofensywie zaczyna to wyglądać nieźle, to obrona do poprawy niestety.
    Widzę brak lidera w tej formacji.
    Nikt dotąd nie potrafi zastąpić Salamona. Zbyt dużo błędów indywidualnych, za dużo traconych goli. Wiele do poprawy.
    Ale czekam na tę naszą ligę, na kolejny mecz naszego Lecha bo cóż innego pozostaje…

    • Kosi pisze:

      Legia zaczela juz gubic punkty (3 porazki w tydzien), jest teraz okres, zeby Legii odjechac. W innym przypadku mozna bedzie juz oglosic niewykorzystana szanse i brak wplywu fazy grupowej na to, kto jest faworytem do MP.

      • versoo pisze:

        W meczu Slask – Legia zdecydowanie lepszym wynikiem bedzie wygrana gospodarzy. Slask to nie kandydat do mistrzostwa i dla niego pewne utrzymanie sie w lidze bedzie dobre. W Legii po 4 porazce z rzedu moze sie zaczac robic nerwowo.

      • Kosi pisze:

        To jest oczywiste. Moze byc dobra kolejka dla Lecha pod warunkiem, ze my znowu czegos dziwnego nie odwalimy, Stokowiec nie zrobi z pilkarzy LKS-u normalnych zawodnikow, nie poprawi umiejetni ale niejeden trener przerobil juz Bronka taktyka.

  2. Kosi pisze:

    Obawiam sie, ze podczas tego okresu Lech znowu sprowadzi nas na ziemie. Jagiellonia idzie na pierwszy plan, jestesmy w takiej sytuacji, ze nawet remis w tym meczu bylby porazka i wrociloby „wku*wienie” na Broma.

  3. Ostu pisze:

    Najbliższe 5 meczy co 3 dni – tylko dlatego warto było tak ryzykować – i czujemy się jak w zeszłym roku a potem po tygodniu, na zakończenie tego etapu legła …
    Będzie co oglądać i będzie co wyciągać wnioski – znaczy my będziemy bo Brom we wnioski nie potrafi – a zatem zobaczymy czy Brom będzie „promował” Marchwinskiego na 10 i czy Złotousty
    podtrzyma swoje nadzieje na te 10 mln euro za Niego….
    Zobaczymy czy wróci Bednarek…
    Zobaczymy czy liderem zostanie Veldek…
    Jak Brom zacznie kombinować że składem i nie postawi na Bednarka – sam nie wierzę, że to piszę – w bramce bo Mrozek cofa się w rozwoju, Karstroma w środku i Marchwinskiego na 9 to uznam że się pogodził i odejdzie z końcem sezonu …
    Ale gdyby zdobył trofea to co wtedy …?
    Ach ten „dysonans poznawczy”

  4. Mazdamundi pisze:

    Po prostu dwa lata temu było czuć moc, której teraz nie czuję. Nawet w tamtym przegranym meczu z Jagiellonią. Dominacja fizyczna i piłkarska. Świetna gra na wyprzedzenie pomocników i stoperów. Dużo sytuacji. Zmarnowanych. Wtedy stwierdzenie „to nie był nasz dzień” byłoby adekwatne, bo nawet nie będąc w najlepszej dyspozycji powinna być myśl przewodnia trenera, jakaś koncepcja na której opiera się gra drużyny. W takiej sytuacji, a nie gdy zostaje się brutalnie rozjechanym 0:5, a jeszcze wcześniej w sierpniu dwa razy z rzędu po 1:3. Takich wyników i takiej gry nie powinien prezentować zespół, który chce być poważnym kandydatem do mistrzostwa. Braki kadrowe, błędy sztabu szkoleniowego w przygotowaniach w skali makro i mikro… Lech nie jest obecnie gotowy na walkę o mistrzostwo, co nie oznacza, że go przez słabość głównych rywali nie zdobędzie. W końcu jakość indywidualna piłkarzy pierwszego składu to nadal ligowa czołówka. Jednak już na tym, jeszcze dość wczesnym etapie rozgrywek nie wszystko od nas zależy.

    • Rahu pisze:

      W Lechu od lat liczymy się tylko na słabość innych. Nawet w ostatnim mistrzowskim sezonie ktoś musiał się wyłożyć, by Lech zdobył mistrzostwo, ktoś (Cracovia) musiała nam wtedy pomóc. Ile lat to jeszcze potrwa. Człowiek jest zmęczony co roku taką samą sytuacją, readakcja słusznie zauważyła. Połowa października, Lech na ten moment jest poza pucharami.

      • Mazdamundi pisze:

        Liczenie liczeniu nierówne. Wtedy prowadziliśmy łącznie po 25 kolejkach ligowych, albo coś około tego. Słabsze momenty też były i w końcu Rakowowi udało się nas dogonić, co jednak daliśmy radę odwrócić, ale ciężko mi to porównać z obecnym czy poprzednim sezonem, gdzie więcej ślizgania, wymęczonych zwycięstw, a teraz liczenia, że ktoś z pucharowiczów zacznie się regularnie wykładać w lidze niż naprawdę dobrej gry. To, że się liczy aż ktoś się wyłoży nie jest złe, tylko trzeba to umieć wykorzystać.

  5. Przemo33 pisze:

    Nie łatwo porównać sytuację z teraz do tej sprzed dwóch lat. Wtedy też początki nie były łatwe, tacy gracze jak Salamon, Milić, Karlstrom nie byli kluczowymi, podstawowymi piłkarzami, oni właśnie wtedy się nimi stali. Byliśmy po wcześniejszym nieudanym sezonie. Sezonie, w którym udało nam się awansować do fazy grupowej Ligi Europy, ale w lidze zaliczyliśmy słaby sezon, co poskutkowało brakiem prawa gry w eliminacjach do europejskich pucharów w kolejnym sezonie. Przed tamtym sezonem było wiele wątpliwości. Z drugiej jednak strony mieliśmy wtedy po swojej stronie trenera Macieja Skorżę, który miał duże doświadczenie w Ekstraklasie i ogólnie, z niejednego pieca chleb jadł, a w trakcie poprzedniej przygody w Lechu wygrał mistrzostwo i ogólnie mimo zwolnienia ta przygoda była udana. Mieliśmy wtedy trenera, który był bardzo dobrym taktykiem, bardzo dbał o przygotowanie taktyczne, chciał rozpracować każdego rywala i po prostu robił swoje, do tego będąc osobą bardzo ambitną. Drużyna wiedziała co ma robić i jak grać, byliśmy wtedy na prawdę w gazie, mocni. Piłkarze byli zaangażowani, było widać u nich chęci, ambicję, odpowiednie nastawienie w trakcie meczów oraz wolę walki. To wszystko skutkowało bardzo dobrymi wynikami, które dały nam fotel lidera i nadzieję na na prawdę udany sezon i nawet dublet.
    Jak jest teraz? Zupełnie inaczej. Wszystko zostało już opisane wcześniej, więc nie ma sensu pisać tego po raz kolejny. W skrócie – mamy obecnie innego trenera, kuleje brak zaangażowania, odpowiedniego nastawienia oraz koncentracji w trakcie meczów, piłkarze marnują zbyt wiele sytuacji i popełniają zbyt wiele błędów, a zmiennicy nie zawsze coś wnoszą do gry. Niby mamy punkt mniej niż dwa lata wcześniej, ale jednak jesteśmy w trochę innej sytuacji. Warto też dodać, że klub kolejny raz nie zrobił wystarczająco wiele w trakcie letniego okienka transferowego, zabrakło kilku wzmocnień i za to należy im się duża krytyka. W ten sposób właściciel po raz kolejny pokazał brak sportowych ambicji. I dopóki nie zmieni swojego nastawienia i strategii, to obecna sytuacja będzie się powtarzać. Wracając jednak do sytuacji sportowej – jesteśmy tuż za podium, ale z niewielką stratą do lidera i zaległym spotkaniem. Teraz jednak w czołówce jest większy ścisk, oprócz nas jest kilka drużyn przed nami i parę za nami, które mają szansę na grę w europejskich pucharach, a teoretycznie mogą nawet powalczyć o mistrzostwo Polski. My też mamy na nie szansę, ale żeby to zrobić, trzeba regularnie wygrywać spotkania, także z czołówką tabeli. Na dodatek przed nami wyjazdowe spotkania z Cracovią i Legią, gdzie rzadko wygrywaliśmy spotkania, co tylko pokazuje, jak trudne mogą być najbliższe spotkania do kolejnej przerwy na reprezentacje. Wiele rzeczy jest do poprawy, ale mimo wszystko nadal jesteśmy w grze o dublet i dopóki są szanse, to trzeba walczyć. Nie łatwo teraz o optymizm i duże nadzieje na udany sezon, to zrozumiałe. Osobiście uważam, że nie ma co nastawiać się zbyt optymistycznie, że to będzie super sezon itd. Lepiej dać się pozytywnie zaskoczyć niż rozczarować. Dlatego kolejne „tylko podium” nie będzie żadnym zaskoczeniem, natomiast każde miejsce powyżej trzeciego to już będzie niespodzianka. Osobą kwestią jest Puchar Polski, ale tutaj ciężko przewidzieć, jak pójdzie naszym piłkarzom. Stać nas jednak na awans do finału, a nawet zwycięstwo, jednak kolejna porażka w finale również nie będzie zaskoczeniem. Tak czy inaczej pomimo wszystko dopóki są szanse na sukcesy i trofea w tym sezonie, to warto o nie walczyć. I oby tak właśnie w trakcie kolejnych spotkań zrobili piłkarze z trenerem.

  6. 07 pisze:

    Ja również uważam że za bardzo liczymy na słabość rywali niż na siebie. Zarząd zresztą powiedział to otwarcie zostawiając vd Broma. Kadra na papierze jest mocna. Na boisku zbyt wiele jest koszulek. Brak rywalizacji. Duet Murawski – Jasper nie do wygryzienia. W defensywie grają ci zdrowi lub ci ktorzy nie muszą pauzować za kartki…. specjalnej rywalizacji tam nie widzę, a to podstawa, aby zespół rósł. Wszyscy wiemy że dom v d Broma to nie Poznań to raczej stansja, więc, albo sie uda, albo sie nie uda…. nie czuję ze strony trenera parcia na sukces.

  7. Sosabowski pisze:

    Redakcja zajęła stanowisko już wiele tygodni temu. Zaraz po zaprzepaszczonych przygotowaniach. Jednym słowem, pełne rozsierdzenie. I czy ja się temu dziwię? Zupełnie nie. Była Trnava, była Pogoń. Po drodze jeszcze wiele nieprzychylnych wypowiedzi na konferencjach. Wszystko co złe opisano już wyżej.
    Jeśli jednak wyrok ma być obiektywny to trzeba także spojrzeć na monetę z drugiej strony.
    Na obronę trenera mamy rzeczy których przewidzieć się nie dało. Wypadnięcie Salamona, kontuzje Dargestala, ukąszenie „chrabąszcza”, Cieszynka Pereiry.
    Jeśli ktoś przed sezonem powiedziałby mi, że wypadną Ci konkretni piłkarze. To na papierze Lech stracił więcej niż się nam wydaje. Łataliśmy ile mogliśmy. A wynik w lidze i tak się broni. Brak mocy, wynikał nie tylko ze złego przygotowania. Ale z braku konkretnych puzzli. Nie wyobrażam sobie takich głupich wpadek z Salamonem na środku zamiast Blazicia. Zarząd też nie pomógł sprowadzając kontuzjowanego piłkarza. Jaki będzie końcowy efekt tego ruchu dowiemy się jak w końcu na boisku pojawi się Irańczyk. Tymczasem z jednym skrzydłowym do gry mielibyśmy coś więcej niż Pereira z Czerwińskim na boku.
    Każdy wagon tej lokomotywy był wpięty w taki a nie inny sposób bo nie było innych, lepszych opcji. Brakuje nam stabilizacji i powrotu do pełni możliwości składu. Co z tego że mamy najdroższą kadrę w historii kiedy nie możemy skorzystać z najlepszych piłkarzy. Z całym szacunkiem do wszystkich. Ale wygrywać z Czerwińskim i Gurgulem w obecnej formie to wydawało się i tak ponad oczekiwania.
    Na plus trzeba zaliczyć odgruzowanie (być może chwilowe) Ba Loua. Świetną formę Velde (skazywanego na transfer) i Marchwińskiego wyrzucanego drzwiami i oknami byle gdzie. Trzeba przyznać, że trener zrobił dla tych poszczególnych chłopaków wiele.
    Trenera albo obronią wyniki albo zje go zła prasa. Najbliższe tygodnie pokażą. Czy znowu będzie moda na Broma, czy wytykanie grilla.
    W Lechu nigdy nie jest tak źle jak mówią kibice i tak dobrze jak mniema zarząd.

    • Mazdamundi pisze:

      Z absencją zawodników to chyba tak nie do końca…
      Akurat wypadnięcie tych konkretnych piłkarzy na początku tego sezonu w większości dało się przewidzieć.
      Salamon dostał bana w kwietniu, a w takich sprawach roczne lub dwuletnie dyskwalifikacje to rzecz powszechna. Nie wiem jak ktokolwiek w klubie mógł się łudzić, że w tym przypadku będzie inaczej i będzie dostępny już w lipcu. Czasu na znalezienie zastępstwa było dużo.
      Daggerstal w poprzednim sezonie niejednokrotnie łapał mikrourazy urazy, które wykluczały go na mecz lub kilka meczów. Taka łagodniejsza wersja Tomka Rogne. Dłuższy uraz był kwestią czasu.
      O boleriozie Ishaka poinformowano jakoś już w maju. Bolerioza to nie katar i również można było przewidzieć, że tak szybko nie wróci do stanu pełnej używalności, a na początku sezonu popełniono dokładnie ten sam błąd co w rundzie wiosennej, gdy forsowano Ishaka totalnie bezbarwnego i marnującego dogodne sytuacje z którym graliśmy w 10. Czasu na znalezienie zastępcy, nawet na wypożyczenie było sporo.
      Co do Pereiry, to faktycznie nikt nie mógł przewidzieć tak nieodpowiedzialnego zachowania w sytuacji, gdy strzelilośmy bramkę kontaktową w meczu, a wyrównującą stan dwumeczu. Założono zbyt wiele optymistycznych wariantów zarówno po stronie zarządu jak i sztabu szkoleniowego.

      • Sosabowski pisze:

        W większości się zgadzam, tylko nie trener jest od przewidywania kto może wypść, a kto nie. Tylko zarząd. A czarne chmury są aktualnie nad Bromem nie Rząsą.

      • klaus pisze:

        Mnie wciąż dziwi sytuacja, gdy za zawodnika płacimy 1,8 mln Euro, a jego kolano jest na blacho- wkrętach…wydać tyle sosu i nie mieć pewności kiedy i w ogóle czy zagra…

      • Sosabowski pisze:

        @klaus ja widze w tym sens tylko jeśli to kozak ponad kozaki lub jeśli był to transfer „dodatkowy” tzn nie planowali ale trafiła się perełka i wzięli mimo wszystko.

      • klaus pisze:

        @sosabowski – ja wszystkiego nie wiem, ale na podstawie doniesień prasowych mogę stwierdzić, że przez ostatni rok nie grał wcale…Mam obawy, że ta perełka zamieniła się w kamień. Oby nie, ale patrząc ile pieniędzy poszło na Adriela Ba Loua to obawiam się, że i tu para pójdzie w gwizdek. I zadaję sobie pytanie czy nie lepiej jest kupić dwóch perspektywicznych zawodników po 1 mln€ , wypromować i liczyć na zysk ze sprzedaży, czy kupić Alego za prawie 2 mln, wiedząc, że będzie musiał się leczyć a i zysk z ewentualnej sprzedaży jest niezbyt pewny…Pewne jest to, że Rząsie nie wierzę…

  8. jerry21 pisze:

    @ Sosabowski
    Zgadzam się z Tobą w 100 %
    Świetnie to podsumowaleś.
    W ocenie VD Broma masz wiele racji.
    Można znaleźć dobre rzeczy, nie tylko minusy.
    I to zdanie końcowe ” w Lechu nigdy nie jest tak źle, jak mówią kibice i tak dobrze jak mniema zarząd”
    Podpisuję się pod tym!